Inka76
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Inka76
-
A u mnie cisza...Zero sms, zero telefonów...Impreza była fajna,a le upiłam sie na smutno...Teraz jestem na prawdę wkurzona. Nawet Klin mnie nie cieszył...W poniedziałek do pracy i pewnie cały kabaret zacznie się od początku, znów mi narobi nadzei po to, żeby potem wdeptać w asfalt. Gdy czytam Wasze wcześniejsze wpisy, widzę, że oni działają dokładnie w ten sam sposób. Jakbym widziała opis zachowań mojego idioty...Więc nie będę Wam tu jęczeć, bo dobrze wiecie, co czuję :( Chodzi mi myśl po głowie, żeby mu dopiec, ale nie mam pomysłu...Może jakaś podpowiedź, kochane Czarownice...
-
Kochane moje, życzę Wam wspaniałej imprezy sylwestrowej, w gronie przyjaciół i bez głupich myśli o Gadach:) Dzięki Wam zaczęłam normalnie funkcjonować i chyba jakoś przetrwam, chociaż zanosi się na to, ze w Nowy Rok wejdę jednak z tym głupim balastem...(na własne życzenie). Buziaki!
-
Muszelka daj znać zaraz jak zadzwoni, chociaż może lepiej nie odbieraj? Żeby tak się dało... Dla mnie to 5 dzień czekania na telefon, w innych sprawach niż służbowe...Mam dosyć...Tęsknię za tym durniem...auuuuuuuuuuuuuuuu
-
nie odbieraj miało być.
-
Muszelka ja Cię proszę, nie odpbieraj telefonu...
-
! "(...) Przy stosowaniu tych technik uwodzenia poziom otwartości kobiet jest niewspółmierny do relacji. Na tym polega nadużycie. Jeśli kobieta jest tak samo wyrachowana, to wielkich krzywd nie dozna; może poza uczuciem pustki na własne życzenie. Ale jeżeli kobieta zaufała, to fajnie nie będzie Nie wiem jakich technik i nie wiem skąd to, ale ktoś wkleił to na FB i chyba miał rację...Czuję się "nadużyta" na własne życzenie. Do dupy z tym wszystkim, chyba pójdę po fajki do sklepu...
-
Muszelka, Ty się nie daj w to wkręcić. Jak Cię potrzebuje to jesteś? (i kto to mówi?) Walnij tym telefonem przez okno...Jest mu ciężko? To zrozumiałe w takich sytuacjach, przeszłaś przez to, masz najgorsze za sobą, nie wracaj do tego...Ja chciałabym być na tym etapie, na którym Ty jesteś... Popatrz jak się miotam..Po cholerę Ci to na nowo...Po co robić krzywdę sobie? A że nie jest obojętny? Nigdy nie będzie...Rozumiem Cię. Buźka...
-
Mila, ten mój mąż to fajny facet jest, mogę łazić na imprezy, nie czepia się, telefonu mi nie sprawdza (chyba?). Wtedy z tym "przewietrzaniem" się, wytłumaczyłam mu, że za dużo wypiłam i cholernie źle się czułam i musiałam wyjść...Zresztą chyba też porządnie był nawalony i nie kontrolowła sytuacji. Sama się nad tym zastanawiam: albo żyje w jakimś swoim świecie szczęśliwie nieświadomy, albo udaje, że nie widzi... No przecież po tej imprezie andrzejkowej, wócił po dwóch dniach, a tu na pierwszym śniegu (no prawie pierwszym), ślady wielkich opon terenowego samochodu, męskich butów...a ten o nic nie pyta. Ślepy przecież nie jest. W pierwszej wersji chciałam ten śnieg odgarniać łopatą, ale potem pomyślałam, ze powiem mu prawdę... Przeciez tylko auto u mnie zostawił z żoncią potem przyjechał... Nie pytał, to nic nie mówiłam. Raz mi tylko powiedizał :" Ty mnie zdradzasz...Ale ja się z tym pogodziąłem i nie zamierzam się tym przejmować". Zaprzeczałam oczywiście. Nie daję mu raczej powodów, staram się pilnować,a le mam wrażenie że dziwnie się zachowuję, a to chyba widać...
-
MIla, wolne mam, na zaległy urlop mnie wyrzucili, może to i dobrze bo go nie widzę...
-
Witajcie po Świętach:) Laska, gratuluję odnowienia ślubów i mądrości życiowej:) W Odkurzaczu dalej się nie łapię, ciągle jestem na etapie analiz Waszych związków, a czasu mało... Co do zaangażowania... mocno niestety ..., dlatego tyle marudzę. Wiem, że się skończy (szkoda tylko że nie będzie tej przyjaźni, która trwała 3 lata, ja na pewno nie dam rady), dlatego cieszę się każdą chwilą, choć o te chwile nie walczę (może to błąd?). Muszelko, bardzo potrzebuję Waszej pomocy. Póki na Was nie trafiłam, nie miałam do kogo gęby otworzyć w tej sprawie. Tłamsiłam to wszystko w sobie i paliłam fajkę za fajką (przynajmniej moje płuca ratujecie:)) A dlaczego szukam pomocy, mimo że to trwa? Bo widzę wyraźnie, że to Titanic przecież... Zielona, pisz co myślisz. Ja nie z tych co się obrażają, a Twoja opinia, choćby najgorsza, może pozwoli mi otrząsnąć się z tego amoku i na trzeźwo zastanowić się nad sytuacją, bo na razie o trzeźwości mowy nie ma.. Czasem trzeba dostać w łeb:( Dobranoc:)
-
My tu wszystkie jak nastolatki chyba jesteśmy, tyle emocji u mądrych i poważnych (?) kobiet...? Dotarlam dopiero do 10 strony Waszych historii , a już mnie glowa boli od tego smutku i rozpaczy. Ale z tym niestety musimy się liczyć, gdy pakujemy się w takie sytuacje:( Revolucja, u nas to trwa już 4 miesiąc. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że on gra na kilka ... nazwijmy to strun. Jescze jak byliśmy tylko kumplami opowiadał mi dużo o sobie...No i ta panienka u mnie na imprezie...Zaciskałam zęby nalewając jej wódki i mówiąc: "Pij, będziesz łatwiejsza"...To miała być tylko przygoda. On to takie ciacho fajne, chciałam go tylko schrupać, więc inne .... struny mi nie przeszkadzały. A tu się okazało ,ze marny ze mnie zwierz, chyba jednak bardziej czlowieka przypominam, no i teraz za karę jestem tu z Wami, jęcząc przeokropnie. Eh... Dziś niespodzianka. Chodzę po domu jak monstrum, bez makijażu, włos w nieladzie, bo przecież nie dzwoni, no i na pewno nie zadzwoni , bo od wczoraj o mnie zapomniał i żyć mi sie nie chce... A tu telefon. "Zaraz będę u ciebie" :) W tym momencie teściowie mi na święta zjechali, ja zamiast tesciów witać w panice do łazienki lecę z tej depresji wychodzić. Za chwilę on wpada, zamknęłam się z nim w pokoju oświadczając tesciom, że to klient, co litości nie zna i w okresie przedświątecznym mi głowe zawraca. Gadaliśmy sobie przez godzinę, a potem mnie przytulił i pocałował......... Eh, im bardziej w to brnę tym gorzej będzie, ale ja nie chce przestac! Muszelka, czy wytrzymałaś z tymi smsami??? Ja dziś wymyśliłam dziwną rzecz. To co chciałabym do Niego napisać, pisze do męża...Stary patrzy na mnie jak na wariatkę, ale co tam...Muszę tylko uwazać żeby numerów nie pomylić... Jescze raz, radosnych Świąt dla wszystkich Czarownic! Buziaki...
-
eh... stary mi tu wszedł i wszystko mi się skasowało taka panika była... Muszę jescze raz....
-
mężów miało być, przepraszam za literówki!
-
Stosuję metodę góry lodowej bez przerwy praktycznie, chociaż boli to jak diabli:( Ale taki już mam charakter. On nie widzi tego mojego szaleństwa, bo mu go nie pokazuję. Powiedzialam mu kiedyś: "Kochany, do pierwszego seksu...potem to Cię będę miała gdzieś..." na tej imprezie, na którą przyszedł z obcą babą, chociaż coś już między nami zaczynało się dziać, tak się wściekłam, ze zaczęłam podrywać kumpla mojego męża. Poszliśmy na spacer "trzeźwieć", całowaliśmy się jak szaleni. A potem opowiedzialam to wszystko temu mojemu Idiocie, zresztą miał potwierdzenie, bo wpadł mi do sypialni, gdzie tamten mnie "reanimował" (w granicach przyzwoitości:) ) Biedny ten mój mąż, dobrze że musiał zabawiać pozostałych gości...A poza tym ten mój jest fajnym kumplem, gdy zaryję się w zaspę samochodem, dzwonię do niego, gdy nawali mi akumulator, to samo... Zawsze jest, gdy jest potrzebny. Wiem, że gdybym zadzwoniła i poprosiła o spotkanie, to by się zjawił. Ale tego nie robię, bo chcę żeby inicjatywa wychodzila od niego. Tylko z tą jego inicjatywą...No cóż czas na przygotowania świąteczmne:) Zmykam do obowiązków matki i żony (szkoda że nie tych, należących do kochanki). Radosnych Świąt Wam życzę, bez ponurych myśli (ach, żeby się dało) i pociechy z kochanych mążów:) Pa!
-
Fajnie tu z Wami, dziś po raz pierwszy jechałam do pracy może nie tyle w dobrym humorze , co z jakimś takim pozytywnym nastawieniem i to dzieki Wam. Gdy czytam to, co tu piszecie, to stwierdzam ,że w zasadzie ten romans to żaden problem w obliczu innych spraw: alkoholu, zdradzających mężów czy choróbsk. Moj Idiota dziś był miły, znów nie odstępował mnie na krok ( i znów te spojrzeniakoleżanek:() Chciał mnie zaciągnąć na kawę do swojego domu, ale odparłam, że jego żonie tego nie zrobię. Do knajpy to już nie, zboczeniec jeden, no i kawy nie było:( Przyszedł nawet na Wigilię, którą dziś mieliśmy w pracy, chociaż wcale nie zamierzał, bo drze koty z paroma osobami. Podchodzi do mnie i mówi "nie uciekaj mi później, proszę" , ale potem sam się zwinął i powiedział tylko, że zadzwoni jutro, żebyśmy się umówili na narty. Eh, skąd wiem , że nie zadzwoni? Gdyby nie to, że ciągle ktoś kręcił się koło nas bez przerwy to chyba musiałabym się do niego przytulić.................
-
elewacja, dzięki za te choroby! też o tym myślę, zwłaszcza że po naszym pierwszym razie coś niedobrego z moimi węzłami chłonnymi się podziało:( Matko jedyna kara za grzechy czy już mam sobie syfa szukać?
-
Muszelka - żadnych smsów! Mnie też skręca, żeby pod byle pozorem napisać, ale walczę z tym i tego nie robię! Nie będzie miał dziad jeden satysfakcji. Najgorzej, jak mówisz sama, gdy nie odpisze... To dopiero kopniak...
-
ALe Was zamęczam, cała strona mi wyszła, o rany...Zapomniałam dodać (to nie koniec niestety:() , że wczoraj nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że go nie lubię. Patrzył na mnie zszokowany, a potem powiedział "a ja cię kocham". NAIWNA IDIOTKA.
-
Wplątałam się w romans z kumplem z pracy. Fajny, przystojny, wesoły. Pozory tylko, nawalone we łbie że szkoda gadać. Zaczął pracowac w mojej firmie ze trzy lata temu, spodobał mi sie cholernie od samego początku. Przebalowaliśmy razem całą firmową imprezę miesiąc później, sam się przyplątał, nie zaczepiałam go, bo lubię trzymać facetów na dystans. No a potem trzy lata spkojnego kumplowania się bez żadnych ekscesów. Chyba przez cały czas się w nim podkochiwałam. Czekałam aż przyjdzie, wpadał do mnie często, zwłaszcza odkąd mój mąż zaczął mu pomagać w niektórych firmowych sprawach. Ale walczyłam z tym, wychodziłam z założenia że i tak nic z tego nie bedzie więc po co mam robić sobie nadzieję. Gdy rozmawialiśmy o tym ostatnio, stwierdził, że "upatrzył" sobie mnie wtedy na tej imprezie...Upatrzył! Idiota...Latem wyjechał i nie było go ponad 2 miesiące, to głupie, ale tęskniłam za nim. Gdy wrócił, to jakby mi ktoś w łeb dał no i mój dystans umarł śmiercią naturalną. Zaczęła się huśtawka emocjonalnaod czarnej rozpaczy, gdy nie przyszedł, do euforii, gdy się odezwał, albo gdzies się umówiliśmy. Potarfiłam być wniebowzieta do południa po to by po południu wyć z bólu. Zaczęliśmy spędzać ze sobą każdą chwilę w pracy, szuklaliśmy okazji, by gdzieś wyjść razem. Wariat, wyszedł po godzinie ze szkolenia na którym miał być obowiązkowo, oświadczając że ma bardzo pilna sprawe do załatwienia i przyjechał do mnie... Imprezę firmową w październiku przebalowaliśmy razem, nie dopuszczając do siebie nikogo (no to się ploty zaczęły:) Wyszliśmy ostatni, włóczyliśmy się po mieście, całując się pod każdą latarnią przez pół nocy. Wracaliśmy potem taksówką, nie chcialabym tego taksówkarza wiecej spotkać,tyle się tam działo...Ale nie wygladało to do końca tak różowo. Bywa, że nie odzywa się, nie pisze sms, nie dzwoni. Ostatnio niestety tak już jest... zanim to wszystko tak na prawdę się zaczęło między nami, przyszedł do mnie na imrezę do domu z panienką poznaną dzień wcześniej w knajpie, nie będę pisac co wyczyniali (na marginesie facet ma zonę). Gdy wychodzili nad ranem,a ja udawałam , ze spię, zaczął mnie całować. Po seksie z obcą babą, k....! Z drugiej strony niezła zmyłka dla mojego męża:) ale dzięki za taką zmyłkę. Gdy poszli wyłam przez godzinę w rytmie Georga Michaela, dobrze że całe towarzystwo było pijane i spało mocno. Myslałam , ze mi serce pęknie. Poznałam też historie innych jego podbojów, oj było tego... Nie wiem czy tak gada czy rzeczywiście taka męska dziwka, ale chyba raczej to drugie. No i najgorsze, że zawsze gardziłam takimi facetami, wystarczyło że zobaczyłam w takim cień podrywacza i już dostawał kopa, a tu? Mózg mi się wyłączył. Totalnie...Opowiadał, jeszcze przed tym wszystkim, co zaczęło sie między nami, ze w grudniu jedzie na tygodniowe szkolenie i będzie tam babka, która straciła dla niego głowę, pokazywał mi jakie sms mu wysyła. "Nie mogę się doczekać, z Tobą warto zaryzykowac wszystko" itp. Nawet to nie było w stanie przywrócić mi rozsądku. To ma być przygoda, tylko sex, co się będę przejmować, prześpimy się dla sportu i go oleję - takie miałam myśli. Chyba zapomniałam o uczuciach, które teraz chcą mnie wykończyć:( Ale to wszystko było przed... Potem ta impreza, wyjścia, skończyły się tematy koleżanek nic już o tym nie mówił, chociaz czasem mu dokuczalam na ten temat, potem sex u mnie w domu, gdy mąż w pracy...Potem cisza i nagle teleon, gdy zorientował się że mnie w pracy nie było. Umówiliśmy się na Andrzejki u kumpla. Przed Andrzejkami jakieś gierki znów uskuteczniał, nie odzywał się, ponury jakiś był, jakby oczekiwał, że będę go prosić, błagać adorować (ja nie z tych niestety, zagryzam zęby i do przodu), ale jak wyslałam mu sms żeby wpadł na drinka przed andrzejkami to mu humor wrócił. I był za 5 minut. Mąż wyjechał na 2 dni , chata wolna:) Pogadaliśmy ponad godzinę. Bylo tak fajnie, bez żadnego sexu, po prostu rozmawialiśmy...Potem przyjechały po mnie moje kumpele i jak nas zobaczyły razem no to szok (ja z nikim o tym nie rozmawiałam w pracy, ale i tak to widac). Impreza Andrzejkowa była niepowtarzalna, takiej atmosfery jeszcze nigdzie nie spotkałam, stara drewniana chata.... Sex na piecu kaflowym...ej, jest co wspominać. Balowaliśmy do 5 rano. Na drugi dzień żona podwiozła go do mnie, żeby mógl zabrać samochód...Tydzień później wyjeżdżał na to swoje szkolenie. Pozegnanie wygldało tak w pracy: "Może nie będziemy się żegnać tak tu przy wszystkich?" I tyle , żadnego telefonu,żadnego sms, tak samo przez cały ten jego pobyt tam. Ja jestem zawzięta, wic też się nie odzywałam, będzie potem pokazywał moje sms innym...Jak mi było dobrze gdy go nie widziałam, odzyskałam spokój, zaczęly cieszyć mnie drobiazgi, dobrze, że kupiłam ozdoby choinkowe wtedy, bo teraz nie byłabym chyba w stanie. Totalny spokój psychiczny... Gdy wrócił w zewszłym tygodniu byłam w szoku, nie odstępował mnie na krok, zapraszał na narty, na imprezę, biegł za mną na parkingu gdy skończyłam pracę...Pomyslałam przez moment, że się stęsknił i nie wierzylam własnym oczom. Ale 2 dni później w ostatni piątek znów przyszło rozczarowanie, miał podrzucić mi a własciwie mojemu męzowi paiery z firmy ( nie chciał dać mi ich w pracy, "wole wpaść do was na kawę" też dziwne nie?), miał przyjechac przed południem, gdy byłam sama w domu i nie przyjechał. Zadzwonił, że nie dał rady, bo coś tam, ale wieczorem jedzie z synem na narty to wpadnie. Wiedział, że mnie nie bedzie. Gdy wróciłam pytam męża, czy był....Był, z synem? Bez...Wiem może wymyślam, ale wydaje mi się, że ten syn to pewnie jakaś następna panienka...Dziś nawet nie pojawił się u mnie w biurze, siedział w aucie i nawijał przez komórkę gdy wychodziłam... Malo się nie poryczałam na tym parkingu. Przyszłam do domu i znalazłam Wasze forum i wyjąc opisałam Wam to wszystko trochę chaotycznie... Wiem, powinnam mieć ksywę NAIWNA IDIOTKA. Wiem, powinnam go kopnąc w tyłek... Nie potrafię, źle mi ztym, wyć mi się chce, nic mnie nie cieszy,a najgorsze, że jutro znów praca i znów będę na niego czekać, przyjdzie czy nie? Odezwie się czy nie? Ja chyba zwariuję...
-
Witam Wszystkie Kochanki i Kochanków:) MiIo tu jakośc u Was, od razu humor się poprawia, pozdrowienia dla Wszystkich.