Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

evenflo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez evenflo

  1. Tosiak, u nas jest też mama, tata, baba, coś w stylu dziadzia i ciocia (ale brzmi tak samo ;)), dzieci (też średnio wyraźnie, ale zrozumiale), tu (to od dwóch dni), titit (samochód), a reszta to własne twory i to o kilku znaczeniach (np. bubu to buty i bułka, a mimi to miś i picie) ;) Nie martwię się póki co, najważniejsze, że jest jakiś postęp i wszystko rozumie (co nie znaczy słucha ;)) Tylko fajnie byłoby gdyby opowiedział, co było w przedszkolu... za to ma koleżankę, która chyba bardzo się nim zajmuje, zawsze przynosi mi misia, jak wychodzimy, itp. taka fajna rezolutna trzylatka i ona trajkocze jak najęta zdając mi relację z całego dnia :) 3h to i tak sporo, ja rano widzę go minutę w drzwiach, albo w ogóle, bo czasami jeszcze śpi, odbieram go ok. 16.30 (zależy od korka), ale zanim go ubiorę, dojedziemy do domu, itp. jest 17 (jeśli nie musimy po drodze robić zakupów. T wraca ok. 18, a przed 19 już jest kolacja i spanie... Ale nadrabiamy w weekendy :) Niestety takie czasy i wszyscy tak żyją :( Coś za coś... A uszy to u nas najprawdopodobniej efekt basenu jednak, więc póki co pływania niestety nie ma... O tyle dobrze, że nie bolą. Mam nadzieję, że antybiotyk zadziała i problem się rozwiąże. Jak u Was było z chorowaniem po debiucie w żłobku? U nas ten pierwszy miesiąc minął podejrzanie dobrze, ale obawiam się, że to cisza przed burzą i najgorsze dopiero przed nami :(
  2. Dorot86, przede wszystkim chyba musisz patrzeć na centyle, jeśli wzrost i waga są na podobnym, to jest "proporcjonalnie", no i predyspozycje - jeśli rodzice nie są wysocy, to trudno spodziewać się wielkiego dziecka ;) Sprawdzić na pewno nie zaszkodzi, ale nie martw się na zapas, my już różne dziwne diagnozy przerobiliśmy i naszczęście żadna się nie potwierdziła, ale stres, który przeszliśmy, niezapomniany :( Tobiasz ma ok. 91 cm i waży 13900 (w ubraniu). Doty, u nas nadal głównei Bobovita, czasami zwykłe musli albo płatki kukurydziane, ale najczęściej te bananowe gwiazdki z bobovity właśnie. Co do przedszkola, żebym nie zapeszyła, ale jest znaczny postęp. Płacz trwał w zasadzie dwa dni, później były jeszcze dni, kiedy płakał rano, ale uspokajał się minutę po moim wyjściu i nawet dwa razy poszedł spać. A później się rozchorował i czwartek i piątek był w domu. O dziwo w poniedziałek po 4 dniach przerwy obeszło się bez dramatu (przynajmneij ja znam taką wersję, bo odprowadza i odbiera go teraz tata ;)). Ponoć ładnie się bawi, tylko nie śpi i praktycznie nic nie je :( Zobaczymy jak będzie dalej, ale jestem dobrej myśli. Do państwowego przedszkola spróbuję go zapisać, ale szanse raczej mamy niewielkie niestety. A ja od piątku już w pracy i próbuję odnaleźć się w nowej sytuacji...
  3. Dziękuję :) Marzka, ja właśnie też spodziewałam się płaczu na początku, a było super. Już w październiku, kiedy wybieraliśmy przedszkole został na godzinę i później był płacz, że nie chce iść do domu. Sporo przebywał z dziećmi, jest bardzo otwartym i towarzyskim chłopcem, nigdy nie było problemu, żeby został z tatą, babcią, znajomą, itp. Pierwsze dni były takie, że szedł chętnie, robił papa i protestował, że już koniec i idziemy do domu :) A potem zaczął się dramat :( Wydaje mi się, że chodzi głównie o spanie, za nic na świecie nie chce iść spać, a wszystkie dzieci śpią, siedzi wtedy bidulek sam z panią, która średnio potrafi go zabawić. A później już jest zmęczony, bo śpiący i koło się zamyka. Moja wina, bo nauczyłam go zasypiania w wózku i za nic nie potrafię przekonać do zaśnięcia w dzień w łóżku :( Dzisiaj było trochę lepiej, zabraliśmy z domu misia, jakoś go rano zagadywałam, oglądaliśmy obrazki na ścianach przy rozbieraniu i rozpłakała się dopiero przy wejściu do sali. Pani go zabrała, a ja wyszłam, bo słuchanie tego zza drzwi mnie rozwala kompletnie. Pestusia, ja właśnie tez mam problem z płaczem. Tobiasz bardzo mało płacze, ewentualnie jak próbuje coś wymusić, ale to taki "inny płacz", na który jestem oporna, a jak płacze tak rozpaczliwie, mi serce pęka pomimo świadomości, że krzywda się nie dzieje, ale jednak... Zadzwoniłąm po 20 minutach i już nie płakał. Przed 12 wróciliśmy do domu, żeby znowu go nie zrazić. Ponoć w ciągu dnia popłakiwał jak sobie przypomniał, ale też się bawił trochę i nawet zdmuchnął świeczkę (jakaś dziewczynka miała urodziny i ponoć ją wyprzedził ;)). Jak wychodziliśmy śmiał się, "gadał" z panią, itp. i w domu teżnie był już taki płaczliwy, marudny i przyklejony do mnie jak wczoraj. Ale od piątku musi zostawać na cały dzień, więc nie wiem, jak będzie... Jeśli problem ze spaniem się nie rozwiąże aż boję się myśleć, bo zapłakany nie je, głodny jest jeszcze bardziej marudny, a ja w pracy daleko i jeszcze godzinę minimum w korkach później...
  4. Dziewczyny ratujcie! Dawno mnie tu nie było, chociaż zaglądam i podczytuję często, ale jakoś ciągle czasu, sił i energii na pisanie było brak. Ale dzisiaj czuję się prawie jak na początku przygody z dzieckiem i forum i bardzo potrzebuję Waszych dobrych rad... 1 lutego wracam do pracy, a Tobiasz zostaje w przedszkolu. Zaczął chodzić tydzień temu. Pierwsze dwa dni po dwie godziny, później dłużej (od 9.00 do 14.30) i było super. Szedł chętnie, robił papa prawie w locie i biegł do dzieci. Nawet w weekend chciał iść. Wczoraj podobnie poszedł chętnie, wręcz poganiał mnie w szatni, a kiedy przyszłam o 14 wybuchł strasznym płaczem, był przerażony i aż się trząsł. Pani powiedziała, że zaczął marudzić i popłakiwać od południa, każdy głos z holu kończył się płaczem, że to nie mama. A dzisiaj była już kompletna histeria, nie chciał zostać, strasznie płakał, potem się niby uspokoił, ale na tyle, że popłakiwał, bo chyba nie miał już siły krzyczeć. Odebrałam go po dwóch godzinach zapłakanego i jeszcze dobre dwie godziny szlochał nawet przez sen... Potwornie boję się jutra. Staram się mu ciągle powtarzać, że w przedszkolu są dzieci, zabawki jest fajnie i nie pokazywać mojego stresu (poryczałam się dzisiaj dopiero jak wyszłam). Panie mówią, że nic się nie stało, co by nagle tak zmieniło nastawienie... Wiem, że czasami tak bywa, że entuzjazm mija po paru dniach, ale żeby aż tak w drugą stronę... Jak było u Was, bo przecież Dawidek i Adaś już chodzą od jakiegoś czasu... Nie wiem, co robić, czekać? Szukać opiekunki? Wiem, że to dopiero początek, ale strasznie się boję, że funduję mu traumę i z mojego wesołego otwartego dziecka zrobię znerwicowanego, zapłakanego, nieszczęśliwego człowieka... Da sie przez to jakoś przejść?
  5. Aniu ogromne gratulacje :) Pestusia do Londynu to chyba najlepiej tak jak piszą dziewczyny- zorganizowany wyjazd albo tanie linie plus na miejscu zorganizowana impreza z tamtejszego biura. Widziałam trochę ofert weekendowych w naszych biurach,więc na pewno znajdziesz coś fajnego. A tak na marginesie, zębów mlecznych jest tylko 20, więc po 5 mamy jakieś minimum 4-5 lat przerwy ;) Tosiak walcz z paskudztwem (nie mylić z Paskudem). Larysko, podziwiam bardzo :) Mam za ścianą takiego 5-miesięcznego kolegę i nie wyobrażam sobie ogarnięcia ich obydwu równocześnie dłużej niż 2 godziny ;) Nie wspominając już o równolatkach (Kasiu, przykro mi, że tak Cię potraktowali, ale naprawdę nie wiem, jak Ty dawałaś radę). U nas kiepsko ostatnio bardzo, Tobiasz rośnie i jest cudowny, ale reszta się sypie, więc nie nudzę. Pozdrawiam Was wszystkie i nadal będę podczytywać :)
  6. Tosiak ogromne gratulacje dla Dawidka, teraz dopiero pokaże mamie na co go stać ;) Bardzo dziękuję za wszystkie rady i namiary. Jedziemy w poniedziałek nad morze (gdzie jedziecie, jeśli możesz zdradzić, będę wiedziała, czy się rozglądać za mamami ganiającymi chłopców ;)), więc póki co nic nie zdziałam, ale będę obserwować i po powrocie zobaczymy, czy będziemy się konsultować, żeby się upewnić, że jest ok. Jak emocje opadły i patrzę na to trochę rozsądniej i spokojnie, to zaczyna mi się wydawać, że przesadzam i szukam dziury w całym. Tak naprawdę zaniepokoiły mnie dwie rzeczy, a później zaczęłam wszystko pod tym kątem analizować i się nakręciłam. Jakiś tydzień temu Nusiek odkrył kręcenie się w kółko. Wygląda to tak jakby się bawił, śmieje się, przewraca, itp., no ale się kręci... Nie wiem, czy sama go tego nie nauczyłam, bo bawiliśmy się sporo w kółko graniaste, tańczyliśmy z obrotami, itp. więc najpierw mnie to nie niepokoiło, bo traktowałam to jako zabawę i jego nowe odkrycie. Ale jak kilka dni później zaczął zatykać uszy już się zdenerwowałam. Zatyka uszy paluszkami i coś sobie gada albo śpiewa i też się śmieje, odtyka i znowu zatyka, też wygląda to jak zabawa i odkrycie własnego ciała - inaczej się słyszy, itp. Ale jednak skojarzenia są. Kilka dni temu zdarzyło mu się też rozpaczliwie płakać przez sen, po chwili głaskania uspokoił się bez wybudzania. Do tego lubi bawić się samochodzikami i od dawna najczęściej ustawia je w rzadku, póżniej ostatni jedzie na przód, itp. Ale często też zjeżdżają z hukiem z kanapy, jeżdżą po moich nogach i w ogóle. Poza tym jest bardzo otwarty i towarzyski, z każdym się wita robi papa (i z tego papa czasami zaczęło mi się wydawać, że macha za często i za bardzo rączkami jak się cieszy), daje buziaki, przynosi zabawki, zaczepia, ciągle uśmiech, itp. Dużo pokazuje, więc niby jest wszystko ok i zgodnie z normą. No i koszmarnie ucieka, zero jakiegokolwiek strachu, czy słuchania rodziców. Zawołany odwraca się, robi papa i biegnie dalej. A jak go gonimy traktuje to jako najlepszą zabawę. Z pediatrą nie rozmawiałam, bo te "objawy" , które zwróciły moją uwagę pojawiły się już po ostatniej wizycie. Obserwuję go, staram sie jak najwięcej uczyć i jak najmniej się denerowować... A jeśli chodzi o spacer, to my bardzo chętnie, jeśli tylko w końcu uda nam się znaleźć jakiś termin, kiedy obydwaj będą zdrowi :) Może macie ochotę na zoo? Kupiliśmy bilet roczny dla dwóch osób, jest na mnie i mogę wejść z dowolną osobą, a chłopcy wchodzą jeszcze bez biletów, więc omijamy kolejki. Jeśli będziecie chcieli pójść z Dawidkiem, daj znać. Kasiu, cieszę się, że w nowej pracy ok i podziwiam, że sobie dajesz radę z dwójką. Jak wyglądają Wasze spacery? Nie uciekają Ci każde w inną stronę? Fajnie, że Patryk ma towarzystwo rówieśniczki. My ostatnio mamy integracje sąsiedzkie i często popołudniami spotykamy się przed blokiem albo w parku na kocyku. Bywa, że dzieci jest 12 :) Tylko niestety są albo takie w okolicach 4-5 lat albo ok. 10-15 miesięcy, ale jeszcze niechodzące, więc Tobiś nie chce siedzieć z maluchami, ciągnie do starszych, a jest na tyle mały, że samego go nie puszczę, więc zamiast odpoczywać z mamami na kocyku, ganiam do upadłego. Nie wiem, skąd moje dziecko ma tyle energii, ale go roznosi czasami...
  7. Tosiak, wspominałaś kiedyś, że Dawid był diagnozowany w kiernku autyzm u i naszczęście wszystko dobrze się skończyło. Możesz napisać jak wyglądało to diagnozowanie i gdzie to robiliście. Naczytałam się chyba za dużo i teraz się zamartwiam. Chcę się upewnić, że wszystko jest ok, bo zwariuję...
  8. Cześć Styczniówki :), dawno nie zaglądałam, bo my ciągle albo u dziadków, albo na spacerach, albo jakieś problemy, dołki i inne historie. Larysko, wielkie gratulacje! Biedny Piotruś, ciekawe od czego to złapał. Ma te krosty w środku w buzi, czy na zewnątrz? Tobiasz ostatnio płacze przy myciu zębów i dzisiaj zauważyłąm, że troszkę mu krwawią dziąsła, nei wiem, czy to ja za mocno w tej szarpaninie przycisnęłam szczoteczkę, czy coś się dzieje... Wychodzą piątki, może to to. Zrobił się z niego straszny łobuziak, ucieka nam ciągle, kombinuje co by tu zbroić, na wszystko włazi, a jak już widzi, że przesadził, przychodzi i z rozbrajającym uśmiechem daje buziaka i się przytula ;) Mówi też malutko, w zasadzie tylko mama, baba, itp. i naśladuje kotki, pieski, itp. plus bardzo dużo pokazuje, rozmawiałam z pediatrą i narazie mamy się nei martwić tylko cierliwie czekać. Z nocnikiem też próbowaliśmy, siada chętnie i może siedzieć nawet 30 minut, jeśli my pozwolę, po czym wstaje i robi siku obok ;) Jak zauważę, że robi i posadzę go w trakcie, wstrzymuje i znowu robi po zejściu z nocnika. Więc narazie odpuściliśmy. Czasami sadza misia, a ja wtedy "pomagam" misiowi zrobić siku ;) Doskonale wie, że tam się robi siku, bo pokazuje zapytany, że tu zrobił (na podłodze), a robi się tam (do nocnika). Może trochę brakuje mi cierpliwości i czasu no i konsekwencji. Prawie całe dnie jesteśmy na zewnątrz, więc z pieluchą, a jak jesteśmy w domu, on albo śpi albo ja staram się szybko zrobić wszystko co jest do zrobienia i ciężko mi go wtedy pilnować. Pod koniec wakacji podejmiemy pewnie jeszcze jedną próbę. Oby z sukcesem :) Pozdrawiam Was wszystkie i Maluszki, a tym którzy urlopują, życzę udanego wypoczynku :) My jedziemy za tydzień nad morze, ale tylko ja z Tobiaszem póki co, więc jak pomyślę o jego uciekaniu i miłości do wody (chce się kąpać nawet w kałuży ;)), nie wiem, czy powinnam się cieszyć ;)
  9. O, a tu jest zdjęcie podeszwy :) http://www.decathlon.it/light-baby-shoe-id_8201428.html
  10. O coś takiego podobnego : http://www.decathlon.com.pl/PL/light-baby-shoe-129509153/# Tylko to jest chyba wersja letnia, bo my mamy całe szare i niedziurkowane tylko takie jakby z bawełnianej koszulki ;) Chyba ładniejsze są nawet, ale to już rzecz gustu, ale kształt ten sam. Nie ma tu zdjęcia podeszwy nigdzie, ale ta guma jest tylko na czubku i pięcie, a na spodzie jej nie ma, tylko takie podklejki z silikonu w dwóch albo trzech miejscach. Nie ważą nic :)
  11. Laryska,ogromne gratulacje i samych szczęśliwych chwil dla całęj czwórki. Dla pozostałych Maluszków i mam również najlepsze choć spóźnione życzenia z okazji Dnia Mamy i Dziecka.My ciągle w niedoczasie, niby nic wielkiego się nie dzieje, ale czasu ciągle brak. Tobiasza na sekundę nie można spuścić z oka - wczorajszy wyczyn, to wejście na trzeci stopień drabiny, na której szczycie ja stałam.Naszczęście okazało się, że potrafi też schodzić... :) Tosiak, próbuję sobie przypomnieć o jakich kapciach mogłam pisać i przychodzi mi do głowy tylko strona www.paputki.pl Mieliśmy takie i były bardzo fajne, chociaż czasami był ślad od gumki na nóżce. Ale Tobiś ma bardzo wysokie podbicie, więc z tym często jest problem. Teraz używa (jeśli pogoda albo miejsce wymaga kapci) takie miękkie buciki z Decathlonu, są całe bawełniane, wyginają się we wszystkie strony, jak skarpetki, tylko na spodzie mają takie silikonowe antypoślizgi. Zaraz poszukam na ich stronie. Za wiele ich nie nosil, bo ciężko mu zdjąć crocsy i przekonać do innych butów ;), więc nie wiem, jak z trwałością, ale wygodne są na pewno :)
  12. Pestusia, jaki masz wózek? Bo trochę prerażająca ta historia, szczęście, że nie zdarzyło się to na przykład na przejściu dla pieszych, itp. Mi niedawno puściły pasy w foteliku samochodowym - zapięłam Tobiasza i sprawdzałam, czy są dobrze naciągnięte pasy i się odpięły. Sprawdzaliśmy klamrę później tysiąc razy, ale się nei odpinała, najprawdopodobniej źle zapięłam i coś się przycięło, ale i tak pojechałam do kolegi, u którego kupowaliśmy ten fotelik, żeby sprawdził okiem fachowca i na wszelki wypadek wymienił nam całe pasy... Aniu, dobrze, że u Was też skończyło się tylko na guzie, strasznie trzeba uważać teraz na te biegające maluszki... My mieliśmy w sobotę zderzenie z rogiem stołu w knajpie. Stał obok mnie, a ja zbierałam nasze rzeczy i nagle machnął głową do przodu celując dokładnie w róg, wyglądało, że okiem, ale naszczęście trafił między oczami w nasadę noska. Spuchło momentalnie i spodziewałam się wielkiego sińca, ale po godzinie nie było śladu. Mój mały twardziel ;) Dziękuję za porady zabawkowe. U nas też numerem jeden są samochodziki, najlepiej małe, jeździ nimi po wszystkim i zawsze muszą być w obydwu rączkach (w ogóle u nas wszystko musi być w dwóch rączkach, ciastka, zabawki, itp. - nie wiem, czy to normalne w tym wieku, czy powinnam się zacząć martwić...), lubi książeczki, klocki, chociaż z duplo sobie jeszcze za bardzo nie radzi i rysowanie, malowanie, itp. Wczoraj byliśmy w decthlonie i odkrył namioty - z płaczem wychodziliśmy ze sklepu ;), więc chyba muszę kupić jakąś małą kryjówkę ;) Do ogrodu (u dziadków) chcę kupić taki wodny plac zabaw ze zjeżdżalnią i piaskownicę, a do domu nie wiem, może jakiś tor nowy do tych samochodów? Jakoś nie wiem, czy będzie chciał bawić się kuchnią, itp. - jednak myślę stereotypowo ;) ma odkurzacz, ale nie lubi za bardzo. No a z placem zabaw u nas jest problem, bo Tobiś upiera się, żeby łazić po tych wszystkich wysokich konstrukcjach, tunelach, itp., ale za bardzo nei patrzy jeszcze gdzie idzie, a ja nie mam go jak trzymać na wysokości i boję się jednak upadku, więc narazie raczej omijamy te okolice... Ja jak zwykle z tematu na temat, ale gdyby któraś z Was szukała kapci, to w decathlonie są bardzo fajne buciki - całe łącznie z podeszwą z miękkiej bawełny albo takiego lekko dziurkowanego materiału (dwie wersje), tylko sam przód i tył jest gumowy (ok. 1 cm), zapinane na rzep z boku, a na podeszwie mają naklejone takie antypoślizgowe podkładki z silikonu, więc wyginają sie we wszystkie strony i wydają się super wygodne, chyba nawet wygodniejsze niż skarpetki ;) miłego dnia pomimo deszczu
  13. Tosiak, świetny ten kubek, ja kupiłam ze słomką jakiś Nuby chyba ale nie wzbudził entuzjazmu, za to soki z kartoników ze słomką znikają w sekundę już od dawna i w zasadzie to jest jedyna rzecz, którą chętnie pije. I jeszcze Leony z tych torebek. Tyle, że samymi sokami się nie da, a wody w kartonikach jeszcze nikt nie wymyślił :( Po odstawieniu od cyca był moment, kiedy zaczął pięknie pić właśnie wodę i nawet nie brdzo chciał soki, itp. wtedy, kiedy mu się chciało pić (w nocy na przykład). Pił z lovi 360. W dzień też często sięgał po kubek szczególnie na dworze w czasie upałów, a od dwóch dni jest znowu zwrot kompletny, na widok kubka jest "nie nie nie", ewentualnie spróbuje, ale jeśli nie ma w nim soku, od razu jest "nie" i nie ma dyskusji. Więc znowu wyciągnęłam wzystkie niekapki, ale nic z tego. To nie chodzi o kubek tylko o zawartość :( A co do odstawienia miałyście rację, po niecałych dwóch tygodniach wszystkie nieprzyjemne objawy zniknęły, niestety moje piersi również :( Tobiasz bardzo dobrze zniósł tą zmianę, tak naprawdę płacz był piersze dwie - trzy noce i po kilku minutach pozwalał się ukołysać i zasypiał, kolejne kilka nocy budził się na wodę raz albo dwa, ale nawet nie chciał wychodzić z łóżeczka tylko pił i zasypiał, a od kilku dni nie budzi się już w ogóle. Trochę mi smutno, że już nie przychodzi w nocy do nas się poprzytulać, no ale w końcu się wysypiam w miarę. Jedzenie w dzień też się w miarę unormowało - rano po obudzeniu jest śniadanie ok. 7-8 (kasza, jajko, kanapki, itp), później ok. 10 drugie śniadanie (owoce, danonek, itp.), obiad zwykle jednodaniowy, podwieczorek i kolacja ok. 19, a w międzyczasie podjada ciastka, owoce, itp. Pytałam Was o jedzenie, bo był taki moment, kiedy wymuszał koszmarne ilości ciastek, banany, itp. Sprawiał wrażenie, jakby non stop był głodny, ale to chyba było przestawienie po nocnym karmieniu... Majówkę spędziliśmy u rodziców, więc Tobi praktycznie całe dnie był na dworze, po powrocie do domu już o 8 rano stał przy drzwiach z czapką w ręku gotowy do wyjścia ;) Pestuia historia o rowerku mnie rozwaliła ;) Mam nadzieję, że to nie ten model, który gra melodyjki podobne do tych z popularnych kiedyś kartek grających? ;) Mój M naszczęście najpierw wysyła mmsy ;) Ale właśnie odnośnie zakupów mam jakiś kryzys zabawkowy - dawno nie kupiliśmy nic nowego (poza jakimiś drobiazgami), mam wrażenie, że większość tych starych już mu się bardzo nudzi i nawet chowanie niewiele pomaga, a jakoś brakuje mi pomysłu na coś ciekawego. Chcemy kupić coś do ogrodu u dziadków i fotelik na rower, no i kupiliśmy w końcu parasolkę, więc wydatków nie brakuje, ale mimo wszystko jakaś mądra i rozwojowa zabawka by się przydała. Czym się najchętniej bawią Wasze dzieci? Pestusia, Tosiak, jak tam chorowitki? Laryska, nie przesadzaj z tymi spacerami, szczególnie w taką pogodę. Aniu, Ty też koniecznie uważaj na siebie. Poranakawę, ja też chciałam Tomasz i też M ma tak na imię, dlatego jest Tobiasz ;) Podobał mi się jeszcze Jeremi, ale mam w rodzinie. A dla dziewczynek zdecydowanie wschodnie imiona :) A przy okazji, czy wszyscy forumowi chłopcy mają już sandałki na lato? Bo w razie czego mam bardzo fajne w bardzo promocyjnej cenie do sprzedania. Kupiłam Tobiaszowi bez mierzenia, ale coś mi się poplątało z rozmiarami (myślałam, że zakryte buciki tej samej firmy ma rozmiar mniejsze niż ma) i są niestety na styk, a w sandałach jednak wolałabym mieć zapas. Sandałki są firmy super fit (bardzo fajna austriacka firma, mają wszystkie atesty zdrowej stopy, itp.), są leciutkie, podeszwa zgina się prawidłowo, itp. W sklepie kosztują ok. 160 pln, ale kupiłam w promocyjnej cenie i sprzedam w jeszcze bardziej promocyjnej ;) Są beżowe z granatowo pomarańczowymi wykończeniami, odkryte palce, regulacja pasków. I najważniejsze, rozmiar 22. Gdyby któraś z Was byłą zainteresowana, wyślę zdjęcia.
  14. Tosiak, jeszcze zatęsknisz za czasami, kiedy Dawid nie uciekał ;) Tobiasz generalnie siedzi w wózku w miarę chętnie i sam się nie wyrywa (ale czasami "strzela focha", jak jest coś ciekawego, a ja go nie wypuszczam), ale jak już wyjdzie na przykład na placu zabaw albo w parku zaczyna się gonitwa :) Dopiero jak się zmęczy przychodzi i izie za rączkę. Dzisiaj odkrył chodzenie po wysokich sprzętach na placu zabaw (ku mojej rozpaczy) - wsadzam go na zjeżdżalnię i do tej pory ładnie zjeżdżał na trzy, a dzisiaj zauważył za plecami dzieci biegające w tunelach, itp. no i ja go sadzam, on się odwraca i staje, a jak chcę go zdjąć wielki płacz i rozpacz. Później opracował jeszcze zjeżdżanie na brzuchu... Nie powiem, jak wyglądały dzisiaj jego ubrania... Chyba będzie chodził na spacery w najgorszych dresach ;) A wczoraj uczył się sprawdzania głębokości kałuży ;) U nas znowu zdrowotne przygody, tym razem cierpię ja (tydzień temu przestałam karmić i o ile Maluszek specjalnie tego nie przeżył (dwie noce po dwie pobudki, a później już jedna albo wcale, ewentualnie kilka łyków wody i tyle), to moje piersi przechodzą katusze... Pestusia ile Ci zajął powrót do normalności? Bo ja już powoli nie daję racy. A do kompletu w piątek rozbolała mnie ósemka, którą już dawno powinnam usunąć i wylądowałam wieczorem u chirurga, więc weekend miałam znowu ciekawy. I znowu nieprzespane noce, tylko teraz przeze mnie, bo ciągle coś boli - o ile na zęby działają proszki, na piersi nie chcą :( Aniu super, że wszystko już dobrze. Miszko, Polusia jest śliczna :) Kasiu, trzymam kciuki za mieszkanie. Powiedzcie ile i jak często jedzą teraz Wasze dzieci? Bo ja odkąd przestałam karmić zastanawiam się, czy mój synek nei ma tasiemca ;)
  15. Widzę, że święta obfitowały w nowe dokonania i przygody - kolejne Maluchy pożegnały się z cycem :) Tosiak, mam nadzieję, że już będzie dobrze wszystko i pozbędziecie się szybko bakterii. Koleżanka ma podobny problem z córką, od kilku miesięcy walczą właśnie z układem moczowym, Mała nie ma żadnych objawów, ale posiew wychodzi raz dobrze raz źle. A czasami nawet różne wyniki z tej samej próbki w dwóch laboratoriach. Dzisiaj już pobrali jej mocz cewnikiem, żeby mieć pewność, że nie chodzi o żadne zanieczyszczenie zewnętrzne... U nas plan odstawiania znowu przepadł, po ostatniej trzydniówce i nocy w szpitalu przywlekliśmy jakiegoś rota znowu i to tym razem obydwoje. Tobiś zaczął wymioty i biegunkę w piątek w nocy, w sobotę doszła wysoka temperatura, ale naszczęście wszystko w poniedziałek przeszło i nie było bardzo źle, ale znowu był tylko cyc. No a ja złapałam od niego, albo razem z nim w szpitalu i umierałam prawie całe święta, chyba jeszcze nigdy tak się nie czułam, oczywiście udało mi się nawet odwodnić, drętwienia rąk i nóg, temperatura, itp. Do tego M z ostrą anginą. Naszczęście w sobotę, kiedy jeszcze jakoś funkcjonowaliśmy pojechaliśmy do moich rodziców, więc mieliśmy pomoc i wsparcie, bo sami byśmy w życiu tego nie przetrwali. No i czułam się bezpieczniej, bo po tych ostatnich przebojach boję się strasznie gorączki u Małego, a tak mama czuwała z silniejszymi lekami na w razie czego. Ale święta mieliśmy koszmarne. Do tego teściowa się znowu obraziła, bo odwołaliśmy spotkanie z nią w sobotę ze względu na chorobę właśnie (głównie dlatego, żeby jej nie zarazić, bo wyjeżdżała), ale pojechaliśmy do moich rodziców i za nic nie dała sobie wytłumaczyć, że pojechaliśmy właśnie dlatego, żeby mieć pomoc i lekarza na miejscu. Usłyszałam sporo przykrych słów i jak dla mnie miarka się tym razem przebrała, więc też dosadnie powiedziałam, co myślę. No i teraz po tych chorobach mamy problem ze szczepieniami, bo jeszcze nawet odry nie zdążyliśmy, a po trzydniówce nie wolno przez 6 tygodni. A tu już kolejna 6 w 1 przed nami. No ale co zrobić, musimy uważać bardziej i wystrzegać się zarazków, co przy takiej pogodzie jest ciężkie. A co do nocnika mamy od jakiegoś czasu, najpierw był traktowany jako zabawka, teraz stoi w łazience i czasami próbujemy po spaniu albo przed kąpielą posiedzieć. Jak się uda jest wielka radość i spuszczanie wody ;) Ale bez presji jakiejkolwiek, bardziej na zasadzie oswojenia przedmiotu ;) Latem pewnie spróbujemy, bo łatwiej będzie z rozbieraniem, a jak nie wyjdzie, zaczekamy do drugich urodzin. Czasami siedzi chętnie, czasami wstaje od razu, nie ma reguły :) Za to od kilku dni bardzo ładnie je sam łyżeczką, wczoraj prawie cały obiad zjedliśmy w ten sposób :) Aniu, uważaj na siebie i bądź dobrej myśli. Pozdrawiam serdecznie wszystkich i uciekam do głodomora :)
  16. Pestusia, ja już byłam na dobrej drodze - jadł tylko w nocy i wieczorem, a dnie mijały bez cyca i od weekendu miał być szlaban kompletny. No to dostał temperatury *chyba to jednak była trzydniówka, ale skumulowała się z zębem i było ponad 41 stopni godzinę po czopku, do tego pojawiły się drgawki albo dreszcze (nie potrafię jeszcze odróżnić), sine usta, itp., dlatego szpital. No i żeby go utrzymać przy kroplówce i żeby w ogóle coś pił, bo dalej za chętny do picia nie jest, znowu był cyc. Od wczoraj znowu nie ma w dzień i nawet przed zasypianiem (uznałam, że skoro drze się (dosłownie, nie jest to płacz, tylko wrzask i histeria) przy odkładaniu do łóżeczka po cycu, to równie dobrze możemy to pominąć, bo wychodzi na to samo, więc tylko się przytulamy i zasypia. Miało nie być też w nocy, ale niestety dostał chrypki (raczej nie od krzyku), więc znowu wygrał ;) Ile razy chcę go odstawić jest albo ząb, albo biegunka, albo temperatura, albo katar, no a teraz dla odmiany chrypka... DLaczego nikt mi nie powiedział, jak zaczynałam karmić, że to będzie takie trudne? ;)
  17. Cieszę się, że u Was wszystko ok, Laryska na finiszu, Dawidek zadowolony w żłobku i przygotowania do świąt w toku. Nie zaglądałam długo, bo jakoś ostatnio na wszystko brak czasu i się nei ogarniam, chyba ze mną jest coś nie tak, niby cały dzień w domu, a nie daję rady :( No i mieliśmy znowu przeboje zdrowotne, znowu wylądowaliśmy w szpitalu, tym razem dla odmiany karetką :( Więc sporo stresu i nerwów było, ale niby już ok, chociaż od wczoraj chrypi strasznie. No i wszystko się rozregulowało niestety, samodzielne zasypianie znowu jest dramatem i znowu tylko cyc. Jak tak dalej pójdzie będę go karmić do podstawówki :(
  18. Tosiak, naprawdę tanio znalazłaś ten żłobek. Ten, do którego miał iść Tobi kosztował z wyżywieniem 1800 i to był jeden z tańszych, w których byłam, do tego na samych obrzeżach Warszawy... A w centrum ceny sięgały 2000 (oczywiście czesne niższe, ale później dochodzi wyżywienie, czasami ubezpieczenie, itp. i tak wychodzi). W sumie właśnie dlatego nie wróciłam do pracy, bo przestało się to kalkulować. Nie wiem, czy ceny spadły, czy ja jakoś źle szukałam ;) No ale teraz już chyba zostanę w domu conajmniej do września albo do końca roku i później sprobujemy już z przedszkolem, które przyjmuje dwulatki, o ile damy radę do tego czasu. Szukam czegoś dodatkowego, ale bez skutku narazie (fakt, że szukam też z małym zaangażowaniem). 85-tka ja też nie wiem, co myśleć o tej sprawie. Mam tylko nadzieję, że jednak prokuratura wyjaśni ją do końca, a to jak postrzegamy tych ludzi wynika z tego, jak wykreowały ich media, a nie jacy są... Chociaż te wszystkie konferencje były dla mnie mocno dziwne, podobnie jak udział KR... Poranakawę, powtórz badania, ja miałam w ciąży identyczną sytuację. U nas niestety bez zmian. Raz trochę lepiej, za chwilę znowu gorzej i dalej nie wiadomo co to :( Wczoraj oddaliśmy posiew i czekamy. Najprawdopodobniej jakaś wirusówka nowa, ale nasza lekarka wspomniała też o salmonelli, ponoć jest coraz częstsza u takich maluchów :( Oby nie. Naszczęście on czuje się dobrze, więc poza zmienianiem pieluch co chwilę za bardzo nei cierpi :( Słyszałayście, że w przyszłym tygodniu ma być +20? :)
  19. Aniu, ogromne gratulacje! Oby wszystko poukładało się, tak, jak byście chcieli, dużo dużo radości dla całej już teraz piątki :) Fajnie, że spotkanie się udało, mam nadzieję, że w tygodniu już będziemy mogli dołączyć. A póki co dopadło nas jakieś badziewie brzuszkowe. We wtorek już było kiepsko z jedzeniem, marudek, itp. i po południu zaczęła się biegunka, później jeszcze wymioty :( W środę już w ogóle odmówił jedzenia oprócz cycy i paru łyżek kiślu, a co gorsza również picia, na sam widok łyżki uciekał z płaczem, odruch wymiotny, itp., a kup po 10 dziennie, najgorzej rano, bo jedna za drugą. Starałam się na siłę wlewać te płyny nawadniające i jakieś picie, ale w czwartek był już tak osowiały i pokładający się, że spanikowałam, że się odwadnia i pojechaliśmy do szpitala. Dostał kroplówkę (tylko pół, bo po trzech godzinach utrzymywania na rękach dziecka, które nagle dostało zastrzyk energii i roznosiło wszystko za zgodą lekarzy się poddaliśmy), zrobili mu wszystkie badania i w sumie dalej nic nie wiemy. Badania są ok, wskazują na minimalne odwodnienie, które nawet nie wymaga interwencji, więc ta kroplówka też była "na wyrost", no i wykluczony został rotawirus i ten drugi popularny wirus również. Wróciliśmy do domu, ale niestety zmian dużych nie ma. Codziennie rano jest maraton, ok południa zaczyna być lepiej i wieczorem jest prawie zupełnie dobrze i tak w kółko. Wczoraj w końcu zaczął jeść, więc myślałam, że idzie ku dobremu, ale niestety dzisiaj od rana powtórka :( Do tego mnie dopadło przeziębienie, już w sumie tylko kaszel został, ale panikowałam dodatkowo, że jeśli zostawią go w szpitalu, to mi nie pozwolą z nim być :( A odnośnie szkoły, to tak, jak napisała Pestusia, wszystko zależy od stopnia rozwoju (przede wszystkim emocjonalnego) dziecka i chyba każdy przypadek trzeba traktować indywidualnie. Ja jestem sama właśnie takim przypadkiem 6-latka w pierwszej klasie i chociaż te dwadzieścia parę lat temu nie było takiego wyboru, przypadek (i podobno mój upór ;)) sprawił, że taką decyzję podjęli moi rodzice (wszystkie podwórkowe dzieci poszły już do szkoły, a ja nagle zostałam sama, po dwóch tygodniach płaczu, że ja też chcę, puścili mnie do zerówki, z założeniem, że będę chodzić dwa razy. A że ja w wieku pięciu lat już dobrze pisałam i czytałam (nie pytajcie, jak nie tego nauczyli), a do tego miałam duuużo energii, nudziłam się i roznosiło mnie w szkole. Po roku była wizyta u psychologa i decyzja, że nie ma sensu mnie puszczać drugi raz do zerówki, bo w ten sposób będę roznosić również kolejne klasy, bo zawsze będę trochę do przodu i z poczuciem krzywdy, że mnie zostawili "na drug rok", a grupa poszła dalej, tym bardziej, że jestem z marca, więc w sumie różnica wieku nie jest aż tak duża.. Po latach nie mam poczucia, że ktoś zabrał mi w ten sposób dzieciństwo, wręcz przeciwnie zawsze miałam poczucie "roku w zapasie" :) Nie znaczy to, że jeśli będę miała wybór sama będę wysyłać swoje dzieci do szkoły wcześniej, czas pokaże. Ale kto wie, moja mama też chodziła o rok wcześniej, więc może to jakaś rodzinna tradycja ;) Tosiak, gratuluję decyzji i odwagi. Na pewno wszystko pójdzie dobrze. My byliśmy kilka razy w żłobku pod koniec roku na wstępnej adaptacji i naprawe byłam zaskoczona, jak maluszki sobie dobrze radzą. A dostaliście państwowy, czy jednak prywatny?
  20. Ja jak najbardziej na spacer się piszę. Tylko raczej następny tydzień, bo w tym mam kilka spraw do ogarnięcia, a nie mogę doprecyzować, co kiedy, więc trudno się umawiać. U nas po weekendzie padamy ze zmęczenia - w sobotę mieliśmy gości, którzy "zasiedzieli się" do 9 rano, więc poszliśmy spać ok. 4, nie lubię za bardzo takich nocowań - wolę wszystko w nocy posprzątać i mieć spokój rano, no ale się nie dało :( A wczoraj po basenie poszliśmy na długi spacer i rodzice zabrali nas na obiad urodzinowy. Oj zakupy też przede mną, bo już kompletnie nie mam w czym chodzić, ale jak myślę o pójściu do sklepu to mi gorzej :(
  21. Tosiak, też sobie tak tłumaczę ;) Ale chyba będę musiała się rozwieść, żeby się poukładało, bo pobojowisko jakie mój M potrafi zrobić rano, doprowadza mnie do szału codzień na nowo. Czy tak trudno jest włożyć brudną koszulkę do kosza na pranie? Albo wstawić talerz do zmywarki? Eh, szkoda gadać. Ja kupiłam butki super fit czy jakos tak. Przypadkiem trafiłam fajne z przeceny, a sporo dobrego o nich słyszałam, ale póki co i tak w skarpetkach się chodzi najlepiej. Tosiak, jak tam Dawid? Bo Tobiasz czeka na wspólny wiosenny spacer ;) Uciekamy na szczepienie... Już chciałabym mieć to za sobą. Tym bardziej, że mam za sobą kolejną koszmarną noc.
  22. Pestusia, ja już miałam różne długości i nawet grzywkę kiedyś taką do brwi (nigdy więcej, co chwilę trzeba było podcinać) i teraz jakoś, jak udało mi się zapuścić trochę mi szkoda, ale chyba chociaż trochę podetnę, tak żeby trochę właśnie lżej się zrobiło. Bo właśnie przy krótkich jest problem z układaniem, zajmuje to za dużo czasu, a przy dziecku tego nigdy za wiele ;) Z kolorami też eksperymentowałam, ale póki co wróciłam do własnego w ramach rehabilitacji włosów po ciąży, często prostuję, więc i tak daję im popalić, więc chwilowo odpoczywam od farb :) A z usypianiem w łóżeczku się da chyba jednak - u nas już trzeci dzień z sukcesem, a jeszcze tydzień temu reagował histerią na samo zbliżenie się do łóżka :) Teraz sobie leży a ja siedzę obok i coś nucę i zasypia... Obym nei zapeszyła ;) No ale ok. 12-1 już się budzi i wędruje do nas, bo ja też nie mam siły na nocne przeprawy, więc jest cyc i spanie z rodzicami :) Ale też zauważyłąm, ze coraz mniej je, więc powoli będę zbierać się na odwagę zrezygnowania i z tych nocnych przegryzek ;) Sam sobie naszczęście za bardzo nie bierze, ale potrafi się ostro domagać :) No i w dzień usypianie jeszcze też się często zdarza przy cycu - jak już opanujemy wieczór do perfekcji, zaczniemy zmianę dziennego rytuału :) O metodzie z wyjazdem też słyszałam, ale mnie to nie przekonuje - bez mamy i bez cyca? ;)
  23. Kasiu, gratulacje! :) Podczytuję Was cały czas, ale ja też ostatnio walczyłam z jakimiś dołkami i głupimi myślami i nie chciałam smęcić ;) Zazdroszczę nowych fryzurek, też mnie nosi, żeby coś zmienić, bo na tego wiecznego kucyka nie mogę już patrzeć, no ale się boję, bo u mnie zwykle działalność fryzjerów skutkuje dołem conajmniej kilkudniowym - ich dzieło zwykle odbiega znacznie od moich oczekiwań. Mam (albo raczej miałam patrząc na wiecznie zatkane odpływy w łazience ;)) bardzo dużo włosów i dosyć sztywne, więc ciężko cokolwiek z nimi sensownego zrobić. I jakoś pomysłu mi brakuje. Normalnie przydałaby się tu jakaś forumowa stylistka ;) Jakąś mam potrzebę zmian i brak pomysłu na siebie, to chyba przez tą zbliżąjącą się wielkimi krokami okrągłą rocznicę urodzin ;) A u nas ogólnie ok - bieganie na całego, chociaż jeszcze często pupa okazuje się za ciężka ;) W piątek w końcu kupiliśmy buty na wiosnę i nawet nie było źle, zmierzył bez problemu, pochodził, pooglądał i po 15 minutach było po wszystkim :) Zębów ma już prawie komplet (brakuje tylko dolnych trojek no i piątek), tylko trójki i dwie czwórki jeszcze takie połowiczne, ale już na wierzchu :) W czwartek szczepienie i ważenie, ale wydaje mi się, że przytył. Je znośnie, chociaż nadal obiadki słoiczkowe (od nas chętnie podjada, ale jako swojego jedzenia naszego nie uznaje i koniec (pilnuje mnie nawet przy nakładaniu ;)) No a noce to nadal temat rzeka... Zaparłam się tydzień temu na naukę zasypiania we własnym łóżeczku, bo powoli chcę rezygnować z karmienia, a inaczej nie zasypia. Próbowałam odkładania i brania na ręce jak zapłacze, pierwsze dni były makabryczne, ale póki co odpukać już dwa wieczory przebiegły bezboleśnie. Zobaczymy, co będzie dalej. No ale nawet jak sam zaśnie i tak budzi się conajmniej dwa - trzy razy w nocy, zabieram go do nas i trochę je, a trochę spi. Wiem, że nei jest to dobre, ale już nie mam siły ciągle wstawać. Nawet nie mam pomysłu jak go oduczyć tego nocnego cyckania :( Uciekam, bo już znudziła się samodzielna zabawa ;)
  24. Ale okropnie na dworze dzisiaj... Napadało śniegu i część chodników odśnieżyli, a część nie, więc z sankami się nei da, a z wózkiem też ciężko, normalnie mam zakwasy po tym spacerze ;) Widzę, że temat odstawiania od piersi się pojawił... Też coraz częściej o tym myślę, chociaż lubię karmienie i chętnie bym jeszcze trochę pokarmiła, ale boję się, że im dalej, tym trudniej będzie go odzwyczaić... U mnie taka opcja, żeby sam zrezygnował byłaby wymarzona :) Niestety u nas problemem jest zasypianie przy piersi. Sama nie wiem, jak do tego doprowadziłam, bo zasypiał bardzo ładnie sam w łóżeczku i wieczorem i w dzień, ale później zaczęło się ząbkowanie, pobudki w nocy, moje zmęczenie i coś mu się przestawiło i zaczął usypiać już przy karmieniu zanim go odłożyłam. No i powstał problem, bo w nocy jak tylko się obudzi natychmiast też domaga się cyca, czasami co chwila, więc zaczęłam go brać do łóżka i w zasadzie teraz już śpi z nami cały czas, czasami muszę się nawet wcześniej kłaść, bo nie chce już być u siebie. Od kilku trygodni ma wręcz traumę swojego łóżeczka i za nic nie chce w nim zostać nawet w dzień. Nie wiem, co się stało. Jak się budzi i widzi, że jest u siebie od razu jest krzyk... Czasami uda mi się go uśpić bez cyca w buzi, ale muszę z nim leżeć na łóżku i później przełożyć (ale jeśli tylko zorientuje się, że jest u siebie od razu baczność...) Więc tak naprawdę czeka nas odstawienie od piersi i powrót do swojego łóżeczka, a przynajmniej nauka spania w nocy bez pobudek... Przeraża mnie to... Macie może jakieś doświadczenia dla takich mam, które zepsuły własne dziecko? ;) A co do mleka, rozmawiałam dzisiaj z mokim najbardziej zaufanym pediatrą ;) i też usłyszałam, że zalecenia są niby, że mm do 3 roku życia, ale po roku można już próbować w niewielkich ilościach krowie, w kaszy, itp. Ale mm lepsze zwykle (chociaż są ponoć dzieci, które mogą tylko takie, bo na mm mają alerię). Ja póki co daję trochę mm w kaszy (albo w tych gotowych na mm, albo tak jak Tosiak, gotuję różne płatki i kasze na wodzie i mieszam, czasami w deserkach (bananowa pianka), latem może spróbuję koktajle owocowe, może kakao albo kawa zbożowa (pojawia się w tych schematach żywienia dzieci w 2 roku), ale jakoś nei liczę na to, że wypije samo, bo Tobiasz w ogóle bardzo mało pije. Więc myślę, że oprzemy się głównie na jogurtach, serach, itp., a trochę mleka będę przemycać, ale póki co muszę jakoś wywalczyć blokadę cyckową ;) Poranakawe, Laryska, ale Wam fajnie, że możecie drugi raz już pewnie bardziej świadomie przez to przechodzić :) Zazdroszczę normalnie :) A jeśli chodzi o ciastka, mam kilka fajnych przepisów na takie ala amerykańskie cookies z płatkami różnymi. Jakby któraś miała ochotę, mogę podesłać :) U nas póki co króluje sernik :) A ile pączków dziś zjadłam nie przyznam się nikomu ;) Tosiak, co to za dołki?
  25. Pestusia, zazdroszczę tej wyprzedaży, szkoda, że na nic takiego nie trafiłam, bo jak ostatnio zajrzałam do Naturino rozejrzeć się w bucikach na wiosnę (mam nadzieję, że do tego czasu jeszcze go utrzymam w wózku), to poniżej 300 nic nie bylo :( Masakra, bo to przecież buty na chwilę, a jedna para nie wystarczy... Boję się tych butów strasznie, bo włożenie nawet kapci jest masakrą (podwija palce, ma wysokie podbicie, itp.) A odnośnie kapci po eksperymentach z skarpetkami, itp. kupiłam paputki (paputki.pl albo allegro) i jestem bardzo zadowolona. Najpierw były trochę za wąskie, ale to skóa więc momentalnie się rozeszły i wygodnie mu się drepcze. TO nasze chodzenie, to właśnie takie majestatyczne dreptanie, jak po kruchym lodzie ;) Chociaż wczoraj byliśmy u znajomych i za ich córką 5-letnią już prawie biegał :) Tosiak, o tym samym pomyślałam, że 2-3 tygodnie i Dawid pójdzie ;) A co do spacerów, my wychodziliśmy prawie cały czas, z przerwą na katar (który chyba był od zębów jednak) i największe mrozy (jak jest mniej niż 10-12 stopni jednak zostajemy w domu, chyba, że krótki spacer do sklepu tylko), ale od kilku dni znowu wychodzimy. Ubieram go podobnie, body na to koszulka i bluza albo sweterek, na dół albo spodenki zwykłe, w których chodzi w domu, najczęściej dresy i wtedy kombinezon, albo jak jest trochę cieplej jeansy na polarze i kurtka. Czapka, rękawiczki i taki szaliko golf przez głowę i albo buty od kombinezonu albo te ala Emu z H&M. Mam takie do chodzenia zimowe śniegowce, ale mają wysoką cholewkę i bidulek nie potrafi w nich nogami ruszać jeszcze i się złości. W wózku mamy zamontowany śpiworek z owczą wełną, zależnie od temperatury mniej lub bardziej zapięty i tyle. A krem ostatnio kupiłam mustelli w sztyfcie. Rewelacyjny jak dłużej jesteśmy na dworze i trzeba dosmarować (bez zdejmowania rękawiczek :)) i normalnie też jest szybciej i mniej się złości, więc polecam. O...i to byłoby na tyle, bo właśnie się obudził ;)
×