Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

evenflo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez evenflo

  1. Tosiak, super te kalendarze :) Niestety moi rodzice mają zabudowaną lodówkę, więc nic z tego :( Ja mamie kupiłam fajny krem, ona jest też z tych, co mają wszystko, ale jak typowa kobieta, dobrych kosmetyków niegdy nei ma za dużo ;) Więc zwykle są jakieś cienie, kremy, czasami biżuteria. Sporo fajnych gadżetów dla osób, które mają wszystko jest też w czerwonej maszynie, może tam czegoś poszukaj? Ja za to mam problem z tatą, przy każdej okazji to samo - on ma naprawdę wszystko, a jak nie ma, to kupuje. A dla facetów niestety takich uniwersalnych pomysłów brak :( Co do łyżew, ja mam takie regulowane (jeździłyśmy w jednych z mamą, bo każda niewiele), ale takie zwykłe z marketu i są bardzo fajne. Wprawdzie nie tak ładne, jak te klasyczne skórzane, ale funkcjonalne na pewno. Za to nie polecam tych wymienianych na rolki. Słyszałam sporo negatywnych opinii. To jednak musi być w 100% spasowane, pewne, itp. więc ja bym chyba nie ufała takim wynalazkom... Ale doświadczeń nie mam. A co do psów i innych zwierząt... Miałam psy w dzieciństwie u rodziców różne, raczej duże. Niedawno myśleliśmy też o jakimś małym, bo na dużego niestety nie mamy miejsca, ale nie mam sił na kolejny obowiązek. Poza tym za chwilę wracam do pracy, a szkoda byłoby mi trzymać zwierzaka cały dzień samego w domu, więc narazie mamy rybki ;) Mały też rwie się do psów bardzo, teściowie mają 3 u znajomych też widuje. Ale ja bardzo boję się tych kontaktów malutkich dzieci z psami. Kilka lat temu pies naszej kuzynki złapał zębami jej póltoraroczną wtedy córkę. Naszczęście lekko, ale niestety blizna na policzku została. A pies był z nimi od lat, niby łagodny, znał dziecko od początku, itp. Kilka dni temu podobną historię miał synek znajomych, właśnie w wieku naszych maluchów. Był u babci i coś jadł siedząc na podłodze, jej piesek, który znał dziecko, itp. nagle do niego skoczył (najprawdopodobniej do jedzenia) i złapał go zębami za rączkę. W obu przypadkach psy dobrze znały dziecko, były łagodne, itp., a zdarzenia miały miejsce w obecności dorosłych. Ponoć największym zagrożeniem są właśnie psy dziadków i innych bliskich osób, bo są zazdrosne o uwagę swoich opiekunów i traktują takie małe raczkujące dzieci jako zagrożenie swojej pozycji... Mamo Maxymiliana, ja też witam :)
  2. A i najważniejsze - wszystkiego naj dla Tomusia :) Miszka tabelka chyba po prostu obcięła się przy kopiowaniu, bo nie ma prawie całego stycznia ;) Tosiak... Sexowna ?(i tu wyobraź sobie, że kaszlę i się duszę ;)) Z figurą w miarę już się pogodziłam (chociaż mąż wyzywa mnie od anorektyczek i sflaczałam strasznie), ale wiecznie nei mam co na siebie włożyć (wszystko albo za duże albo zniszczone albo jakieś nie takie), a na zakupy jakoś brak mi sił i czasu, jestem zapuszczona jak chyba nigdy wcześniej i padam na nos (zasmarkany ciągle), jak tylko wykonam całą listę obowiazków :( Jedyne "nie obowiązki" to już chyba tylko Wy i książka przy karmieniu :( Ale za to spora część tych obowiazków, to takie pięknie uśmiechające się obowiązki ;)
  3. Jej, Kasiulka, czy Ty robisz notatki przed pisaniem? ;) Ja zawsze chcę coś, jak czytam, a późńiej zapominam większość, jak zaczynam pisać :( Jestem pod wrażeniem... Mama... Temat rzeka, moja niby jest ok, ale w kwestii dziecka też są konflikty straszne i już jej powiedziałam, że współczuję swojej przyszłej bratowej - jednak mamie zawsze wybacza się więcej niż teściowej. U nas problem jest z tym, ze napatrzyla się na dzieci po roznych wypadkach i jest przewrażliwiona strasznie. Najlepiej, żeby dziecko było na rękach, albo w kojcu (odkąd się urodził trwa dyskusja, że powinnam kupić;)), jak stoi to go trzymać, itp., jeść najlepiej tylko papki, bo się udławi... W każdym razie ja mam straszną traumę tej nadopiekuńczości z dzieciństwa i teraz walczę, żeby Tobiś mógł poznawać świat po swojemu (oczywiście w granicach normy, ale jak nabije sobie góza, nie robię z tego tragedii). Ale szalejecie z tymi tortami... Ja zrobiłam na pół roku na próbę, ale strasznie koślawy mi wyszedł ;) A w rodzinie specjalistką od tortów jest moja babcia, więc pewnie jej pozostawię temat urodzinowego, w końcu nie wybaczyłaby mi, gdyby nie mogła zrobić tortu dla swojego prawnuka :) Myślałam tylko, żeby zrobić dodatkowo taki ala tort z ciasta marchewkowego, żeby maluszek mógł bezpiecznie próbować... No a te samochody i inne też mnie kuszą, ale chyba poczekam aż podrośnie i będzie bardziej świadomy. Tak samo planowałam chatkę z piernika na święta, ale zostanę przy piernikach, a chatką pobawimy się wspólnie może już za rok :) Papka, masz rację, że jesteś zła na lekarza za niepełną diagnozę, ale tak jak pisze Tosiak, u takiego maleństwa to naprawdę czasami niemożliwe bez badań, itp. Dlatego trzeba mówić o wszystkich "pomysłach", itp. Dziecko nei powie, co go boli swędzi, itp. U nas temperatura okazała się najprawdopodobniej zębem. Też obstawiałam trzydniówkę, ale gorączka ustąpiła po jednym dniu, w badaniu nic poza katarem nie było, mocz też ok, a o zębie nie pomyślałam, bo dopiero co mu wyszły dwie dwójki. A wczoraj śmiał się i zauważyłam, że ma taką wielką obrzękniętą gulę na dziąśle z białymi punkcikami już, no i okazuje się, że będzie pierwsza czwórka... Męczy go strasznie, pomimo Ibufenu budzis ię co godzinę w nocy, wszystko tam pcha i nie daje się dotknąć. To już jednak taki duży poważny ząb ;) A i jeszcze miałam napisać odnośnie zabawek, jeśli szukacie jakiś drobiazgów, ostatnio u znajomych zaczęliśmy bawić się pacynkami zwierzątek i Mały oszalał :) Więc Mikołaj jedną przyniesie już 6 :) Uciekam, bo zaraz się obudzi, a muszę jeszcze poszukać inspiracji na rozwiązanie naszego najnowszego problemu - ktoś od kilku tygodni włamuje nam się notorycznie do skrzynki na listy i kradnie korespondencję (głównie rachunki, ale dzięki temu ma wszystkie dane, więc coraz bardziej mnie to martwi.) chyba wsadzę pułapkę na myszy do środka ;)
  4. Hej, ja tylko na chwilkę, u nas noce masakrzcyne, najpierw zęby, a teraz katar i gorączka. W niedzielę wieczorem dostał nagle temperatury, później doszedł katar i w zasadzie całą noc przesiedziałam przy nim, rano leki przestały działać i znowu temp. i taki osowiały, przytulasek, itp. Byliśmy na wszelki wypadek u ekarza i niewiadomo, albo trzydniówka, albo zęby, albo przeziębienie. Dzisiejsza noc już bez gorączki, ale za to zapchany nosek, więc też bezsennie raczej :( Więc my na spacer jeszcze jutro niestety nie, za duże ryzyko zarażenia innych dzieci i równocześnie obniżonej odporności i złapania czegoś :( Może jeszcze będzie ładnie i nam się uda jakoś spotkać jednak... Uciekam, bo zaraz będzie pobudka.
  5. Pestusia, to się nazywa synchronizacja - też byłam dzisiaj po kawę w Tchibo :) Od razu kupiłam takie fajne miseczki małe do zapiekanek, głównie z myślą o Maluchu :) No i prezenty dla mężów mamy te same :) Czekam właśnie aż zegarek dojdzie ;) Co do zabawek dla naszych dzieci, Arka Nooego jest fajna, ale pod warunkiem, że jesteś odporna na te dźwięki, bo jest głośna i nie ma opcji regulacji ani wyłączenia dźwięku. Też wpisałam na listę prezentów, ale dostaliśmy dopiero co od znajomych po ich dzieciach - Tobi uwielbia... gryźć zwierzątka ;) Właśnie z naszymi dziećmi zawsze będzie ten problem, że gwiazdka jest blisko urodzin, a my mamy sporą rodzinę, więc istnieje ryzyko zasypania zabawkami. Na ile się da przeciwdziałamy i zrobiliśmy listę (tzn. list do Mikołaja) takich bardziej przyszłościowych i długoterminowych - od nas dostanie garaż (myślę, że narazie będzie zainteresowany bardziej samochodami, ale szybko dorośnie), a od dziadków sanki ;) Dzięki za podpowiedzi dla dziewczynek. Kiedyś miałam z nią super bliski kontakt, więc było łatwiej, a teraz ona jest starsza, ja mam swoje życie i czasu coraz mniej. Helikopter to super pomysł, ale ona ma młodszego brata, więc będzie wojna ;) Z zabawek chwilowo trwa miłość do Sylvians Familly czy jakoś tak, ale ceny tych większych rzeczy są z księżyca, więc pewnie pójdę w zestawy kreatywne i książki (o ile znajdę coś, czego nie czytała, bo ona książki połyka w niesamowitym tempie :)). Ksena, mam nadzieję, że u Was wszystko ok. A, jeszcze jedno, pytanie o buraki juz pewnie niekatualne, ale na wszelki wypadek, można już jak najbardziej dawać. U nas przechodzi tylko barszczyk Bobovity, gotowane w domu nie, ale u nas w ogóle potrawy domowe są fajne tylko jedzone z talerza rodziców, inaczej niestety nie :(
  6. Polusia, wszystkiego naj, bądź zawsze zdrowa, mądra, dobra, szczęśliwa, ciekawa świata i otoczona życzliwymi ludźmi. Marzka, będziemy pamiętały o Tobie, jak tylko uda nam się zgrać jakoś z Tosiakiem. Narazie ja umieram, o ile można umierać na katar ;) Nic mi nie jest, tylko oddychać już prawie w ogóle nie mogę :( Nie wiem, o co chodzi, ledwo się wyleczę, a zaraz znowu coś się przyplącze. A do tego mam w domu małego gryzonia - całe ręce mam już w siniakach, a dzisiaj zjadł kawałek szafki... Tosiak, u nas większość potraw robi babcia i mama, ja tylko pierniczki, kutię i śledzie :) Taki żelazny standard to barszcz z uszkami, pierogi, kapusta z grzybami, smażony karp... Podobnie jak u Was. Czasami pojawiają się jakieś nowości, w tym roku mama odgraża się faszerowaną rybą... Jak tam prezenty świąteczne i roczkowe? Macie już jakieś pomysły? Ja powoli zaczynam zamawiać, bo mamy strasznie dużo osób do obdarowania i chcę to rozłożyć w czasie. Pestusia help! Moja chrześnica jest w wieku Niki, a ja nie mam pojęcia, co jej kupić. Może jakaś podpowiedź?
  7. Kasiu, bo on teraz dużo spala :) My już po szczepieniu, jak zwykle mój Mały Dzielny Pacjant zapłakał tylko trochę przy ukłuciu. Niestety ja znowu zakatarzona, więc musimy Tosiak odłożyć spacer, bo nie chcę zarazić Dawidka :(
  8. Kasiu, teściowe to temat rzeka - pozostaje nam zapamiętywać, co robią i wyciągać wnioski, żebyśmy nei były takie same :) Ja dzięki swojej miałam dzisiaj dłuuugi spacer, bo musiałam ochłonąć po jej najnowszych pomysłach ;) Nie ma tego złego... Mam dosyć własnych problemów, żeby przejmować się jej fochami. Tosiak, to jednak są jakieś plusy mojego doła, skoro wróciłaś :) Własna firma to jest to, co ja bym chciała najbardziej. W zasadzie to jedną mam, tzn. ma mój M, ale mi wszystko zostawił. Próbowałam to rozkręcić, ale chyba zabrakło mi energii i wiary, że się uda i kogoś do pomocy, bo na jedną osobę to było za wiele. A przez lata zajmowała się tym teściowa głównie i powstał koszmarny bałagan, zaczęłam to sprzątać, ale na wyprostowanie potrzeba kilku miesięcy, więc odpuściłam, bo nie dałabym rady tak szybko tego rozkręcić, żeby nie wracać do pracy, a ja bylejakości nie znoszę. Jak już coś robię to od A do Z. No a inne pomysły mam, ale też brakuje mi kogoś, kto mnie kopnie w... i boję się, co będzie, jeśli nie wyjdzie... Miszka, dobrze, że mój M tu nie zagląda, bo byłoby jak z Paskudem... Ja mam nawet zdjęcie z brzuchem ciążowym wymalowanym w znaczek Legii :) Już słyszę jak to będą z synem chodzić na mecze ;) Nawet rochę zaczęłam się łapać w tych wszystkich ligach, itp., ale jakoś na razie mój entuzjazm kończy się na tym, że puszczam M na stadion co jakiś czas ;) Ale w ciąży wkręciłam się w Fifa 11 i nawet udawało mi się wygrywać - używałam wprawdzie tylko trzech funkcji, ale za to skutecznie ;) A motory to ja też wolę - póki co skończyło się na kilku wyprawach na tylnym siedzeniu i odkąd jest Tobi nie wsiadam, ale może kiedyś będziemy jeździć we trójkę :) Jak tylko mi doły minął i wymyślę, co zrobić żeby jakoś tą naszą codzienność zorganizować :(
  9. Tosiak, brawo dla Dawida! On po prostu chciał poczekać na Tobiasza, żeby nie było, że wyprzedza starszego kolegę ;) Na spacer bardzo chętnie, tylko my jutro mamy szczepienie i dokładnie w środku dnia, więc nie damy rady. Może piątek albo poniedziałek? Macie rację, jak najbardziej i to nie jest tak, że ja bym wymieniła Tobiśka na cokolwiek, nigdy, nawet nie chcę myśleć, co by było, jakbym go nie miała. Tylko ja bym chciała dla niego jak najlepiej, od takich prozaicznych rzeczy, jak większe mieszkanie, własny pokój, poznawanie świata, szansa próbowania wszystkiego, itp. po to, żeby miał szczęśliwych, zadowolonych z zycia rodziców. A coraz mniej widze na to wszystko perspektyw. W swojej pracy się nie rozwijam i nie ma na to szans, bo po prostu nie istnieją takie stanowiska, zmiana w tej samej branży odpada, a w innej musiałabym zaczynać od jakiś bardzo niskich stanowisk, co się przekłada na finanse, o ile w ogóle ktoś by mnie zatrudnił :( Mogłabym tkwić w tym, co robię, pomimo swojej niechęci, itp., gdyby były z tego jakieś naprawdę fajne pieniądze, a niestety pomimo, że teoretycznie nie powinnam narzekać, bo odjęciu kosztów żłobka, niewiele zostaje. Chciałabym zapewnić swojemu dziecku conajmniej tyle, ile mi dali moi rodzice, tylko ja to zrobić? Jakoś przez to wszystko tracę chęć życia i nawet do najmniejszych codziennych drobiazgów ciężko mi się zebrać, zamiast ogarniać wszystko przed świętami, tylko robię sobie zaległości. Niestety na wiosnę poraz pierwszy nie czekam w ogóle - Mały będzie już wtedy w żłobku conajmniej 10h dziennie, a ja będę go widywać tylko w weekendy pomiędzy praniem, sprzątaniem i zakupami :(:(:( Nie wiem, jak to ogarnąć, muszę coś wymyślić, bo zwariuję :(
  10. Larysa, masz rację, jakoś Styczniówki bez Tosiaka to nie to samo :) Ale jeśli potrzebują z Dawidkiem odpoczynku, to to jest najważniejsze. Na pewno neidługo zajrzą i napiszą chociaż, że u nich wszystko ok. Kasiulka, u nas poszło to lawinowo. Tobi pełzał już od dość dawna, szybko i skutecznie przemieszczał się po domu, ale nic poza tym nawet nie próbował. Tak jak pisałam, dałam mu czas do końca października i mieliśmy iść do neurologa. No i w ostatnim tygodniu października zaczął podnosić się do pozycji czworaczej, trochę się w niej bujać, itp. Trochę z nim wcześniej ćwiczyłam, siadałam na podłodze, on z boku i po przeciwnej stronie swoich wyprostowanych nóg kładłam coś, co bardzo go interesowało, np. myszkę i żeby to dostać musiał się wspinać i przechodzić przeze mnie. Nie wiem, czy to pomogło, ale wydaje mi się, że trochę tak. W końcu, bodajże 30 nagle usiadł :) Kolejne kilka dni czasami siadał, ale to tak dwa, trzy razy dzienie, czasami wcale. Po kilku dniach zaczął klękać przy meblach i kombinować z nogą, tak jakby klękał na jednym kolanie i dosłownie po jednym dniu takich ćwiczeń stanął przy kanapie (chciał dosięgnąć laptopa i to była motywacja :)). Teraz już siada i staje bardzo sprawnie, ale nadal nie raczkuje. Chyba na dobre pominął ten etap, za dobrze mu wychodzi pełzanie ;) Za to nie sylabizuje, więc zobaczymy, co powie w czwartek nasza lekarka, bo idziemy na szczepienie. Ale Asia jest o prawie miesiąc młodsza, więc jeszcze ma czas według mnie... Macie rację, że trzeba szukać dobrych stron, ale jakoś czasami trudno. Ja zawsze byłam takim trochę typem wolnego strzelca z milionem pomysłów, ambicji, zawsze chciałam robić coś kreatywnego, rozwijać się, ciągnęło mnie do mediów, pisania, itp. Przypadek sprawił, że dałam się wtłoczyć w pracę w korporacji, kompletnie nierozwojową i niezgodną ani z moimi zainteresowaniami, ani umiejętnościami ani wykształceniem. Obiecałam sobie, że po ciąży już tam nei wrócę i teraz fakt, że nic mi się nei udało wymyślić traktuję jako swoją porażkę największą, bo raczej już nigdy się to nie uda. Do tego mieszkamy na końcu świata i perspektywa tracenia codziennie 3h w korkach mnie przeraża. Mieszkanie prędzej czy później musimy zmienić/kupić, bo tu już się nei mieścimy praktycznie, ale jak to zrobić w tym chorym kraju? Obydwoje z M pracujemy, jesteśmy po studiach, itp., niby zarabiamy więcej niż średnia krajowa, ale to i tak ciągle na styk, a przecież potrzeby będą rosły, a nie malały. Gdybym tylko miała pomysł jak to zrobić, najchętniej spakowałabym się i wyprowadziła jak najdalej. No a tak się złożyło, że większość znajomych ze "starego życia" jakoś się porealizowało, robią to, co kochają, są ze swoimi dziećmi, podróżują, organizują jakoś swoje życie, a ja tkwię w miejscu i nie wiem, co dalej... Ech... Szkoda gadać :( Nie wiem, co by było, gdyby nie Tobi...
  11. Kasiulka u nas stawanie już na całego - dzisiaj próbował wejść do wanny :) Teraz się martwię, bo nie gaworzy ;) A o te dzieci pytałam, bo u nas też na widok dzieci w tv albo w sklepie jest euforia, na basenie w szatni też zaczepia. Ale zaczęliśmy chodzić na takie zajęcia dla dzieci, wspólne zabawy z rodzicami i dziećmi, itp. I tam są dzieci w jego wieku, no i niestety bardzo mu to nie pasuje. Dziecko zabiera zabawkę, on w płacz, gada do niego - płacz, dotyka - histeria... Nie wiem, co się dzieje. On raczej jest typem pogodnego zaczepy, nie jest przyklejony do mnie, bez problemu zostaje z babcią albo z tatą, itp. A tam wisi na mnie i nawet zabawy, które w domu są pełne śmiechu, tam są z rezerwą wielką... Tym bardziej boję się żłobka. Zwariuję jak tak dalej pójdzie, już przestałam sypiać prawie w ogóle :( Kisiel domowy to owoce starte i rozgtowane (np. jabłko) z mąką ziemniavzaną. Ja robię na oko, najlepiej dojść samemu do własnych proporcji i ilości gotowego kiślu. Owoce z wodą (albo sok, np. bobofrut) trzeba zagotować, a mąkę ziemniaczaną (ja robię tak ok. łyżka na duże jabłko) rozmieszać w małej ilości wody i dodać do gotującego się soku, wymieszać, zagotować i gotowe :) A jajko daję już całe - zgodnie z polskimi schematami po 10 miesiącu już jest całe jajko 3-4 razy w tygodniu. Nasza pediatra już wcześniej mówiła, żeby próboweać i zdarzyło mu się sporadycznie zjeść białko jeszcze przed 10 miesiącem. Tylko brakuje mi pomysłów, jak to jajko dawać - najłatwiej jest zrobić jajecznicę na parze, no ale co drugi dzień jajecznica, to mało urozmaicona dieta ;) Mam strasznego doła dzisiaj. Spotkałam się z przyjaciółką, z którą kiedyś widywałam się bardzo często, teraz już sporadycznie, bo czasu i chyba chęci albo raczej wspólnych spraw brak. Byłam w miejscu, gdzie wiele lat mieszkałam... I jakoś tak przypomniało mi się moje dawne życie... Nagle poczułam się jakoś kompletnie pusta, pozbawiona ambicji, planów, samorozwoju... I raczej nei ma już szans na zmianę. A miało być wszystko inaczej :( Dziwne powiedzieć tak przed 30-tką, ale mam jakieś okropne poczucie, że przegrałam siebie i swoje życie. Tylko Tobiś nadaje mu jakikolwiek sens, ale chciałabym, żeby miał szczęśliwą mamę, a nie wiszącą na nim toksyczną desperatkę, która poza dzieckiem nei ma w życiu nic :(
  12. Hej, ja ostatnio tylko poczytuję, bo na nic nie mam czasu i jakiś nastrój też niekonieczny. Mam taką niby pracę (chyba bardziej dla przyjemności to kiedyś było, a teraz z przywyczajenia, bo kasy raczej wiele z tego w tym roku nie będzie), więc każdą wolną chwilę pochłania, a Mały staje przy czym się da i na chwilę nei można go spuścić z oczu. Zęby się przebiły na szczeście, ale wielkiej poprawy snu nie widać. U nas też z kasą kiepsko i ciągle się martwię, co będzie dalej, bo mój powrót do pracy po opłaceniu żłobka prawie niczego nei zmieni. A jakoś tak się układa, że co coś więcej wpadnie, zaraz pojawia isę jakiś nieplanowany wydatek... Larysa, ja pigułki zaczęłam brać jakoś po ok. 2 miesiącach od porodu i bez okresu (do tej pory go chyba nie miałam, chyba, bo były jakieś plamienia dziwne, ale gin stwierdził, że to od pigułek właśnie). Te przy karmieniu bierze się bez przerwy, nie tak, że 28 i 7 przerwy. Niefajna sytuacja z tym pracownikiem... Niestety coraz trudniej ufać ludziom. Życzę szybkiego i skuteznego rozwiązania i oby jak najmniej stresu przy tym. Kasiulka, u nas były cztery zęby w jeden weekend, więc rozumiem i współczuję :( Ale pobudki z płaczem zdarzają się nadal - może idą trójki? Aniu, cieszę się, że kisiel smakuje. Ja też często robię i zjadamy obydwoje. A w środę zamierzam przetestować domowy budyń, w ramach nowych form jedzenia jajka, bo w kółko jajecznica albo żółtko w kaszy już nam się nudzi ;) Poranakawe, fajnie, że znalazłaś czapkę. My mamy taką zapinaną na rzep z Zary, płótno na wierzchu i misio w środku, ale to na mróz, a dzisiaj dostał od babci taką norweską z warkoczami - M twierdzi, że mi nie wybaczy, jak zobaczy zdjęcia, ale mi się strasznie podoba :) A przy okazji? Jak Wasze dzieci reagują na inne dzieci? Mają częsty kontakt?
  13. Kasiu, syropow i innych leków wykrztuśnych nie wolno dawać na noc, przynajmniej takich normalnych, zwykle jest ta w ulotce coś, ile godzin przed, żeby zdążyć z odkrztuszeniem przed snem. Już dałaś, więc na pewno nie zaszkodzi, ale jakby Ci się Maluszek budził, to może lepiej nie i daj dopiero rano. Spróbuj też podnieść łóżeczko, tam gdzie jest główka, ja podkładałam książki pod nogi i wydaje mi się, że lepiej mu się spało. A i jeszcze wieszałam mokrą pieluchę albo ręcznik blisko łóżeczka + nawilżacz. To tak na świżo po przejściach katarowych :) Pestusia, też jestem w szoku, ale to ponoć może się przyplątać na każdym etapie karmienia :( Na początku miałam tylko popękane brodawki i trochę zatojów, ale takich delikatnych i w sumie żadnych większych sensacji przez 10 miesięcy... Dopiero jakieś dwa tygodnie temu coś, co podejrzewałam o zapalenie, ale ból ustąpił po dwóch dniach i był tylko stan podgorączkowy i teraz ten koszmar. Nie polecam nikomu takich atrakcji :( Najgorsze, że nie wiem, od czego? Może dlatego, że juz coraz mniej karmię?
  14. Kasiu, dużo zdrówka dla synka i spokojnej nocy. U nas katar okazał się zębowy i minął jak tylko ząbek się przebił naszczęście
  15. Poczytałam Was, ale nie mam siły za bardzo na pisanie. Dopadło mnie wczoraj zapalenie piersi i jestem pół przytomna :( Wczoraj wieczorem miałam prawie 40 stopni i nie byłam w stanie się ruszyć, a niczym nie mogłam tego zbić. DOpiero ok. 1 trochę mi temp. zeszła :( Dzisiaj jest trochę lepiej, ale to chyba dlatego, że co 4 godziny biorę paracetamol, ale boli, jest obrzęk, zaczerwienienie, itp. Jeśli do jutra nie przejdzie, muszę iśc do lekarza. Tylko nie jestem pewna, czy do internisty, gina czy jescze jakiegoś innego. Zadzownię chyba rano do tej przychodni dziecięcej, gdzie chodzę z Tobisiem, mają tam doradcę laktacyjnego i przyjmują też dorosłych, więc może coś poradzą :( Powiem Wam, że na początku karmienia miałam popękane brodawki, zastoje, itp. i czasami łzy mi leciały przy karmieniu, ale chciałam karmić i jakoś mnie to nie ruszało za bardzo, ale gdyby wtedy zdarzyła mi się taka "przygoda", chyba zrezygnowałabym z karmienia... Nie pamiętam, żebym kiedyś aż tak źle się czuła, jak wczoraj :( 85atka, mam nadzieję, że Ty już lepiej... A odnośnie kapci, u nas dopiero są początki stawania, ale mam takie z h, coś jakby zwierzątko, gdzie ma luźno stopę, a u góry skarpetka, która trzyma. Mają abs i nie są bardzo śliskie i czasami zakładamy. Papka, mnie tylko zastanawia, gdzie te nasze teściowe znajdują takie "cuda", bo w sklepach już tego za bardzo nie widać...Albo ja do złych sklepów chodzę ;)
  16. Tosiak, ale fajny ten zajączek :) Ja o tych dwóch daniach też myślę, ale nei wiem, jak to zrobić - na raz dwóch nie zje, a jak rozdzielę, to jakoś doba mi się robi za krótka na tyle posiłków... I nie wiem, jak to ugryźć... Poranakawę, teściowe z kombinezonem... To brzmi jak abstrakcja... Jakieś cuda normalnie... ;) Złe humory pokonaj sposobem, który nam niedawno polecałaś najlepiej ;)
  17. Jej, jaka tu dyskusja trwa :) Aż mi przypomniałyście, jak nam aplikowali fluoryzację w szkole - nie wiem, czy to było wszędzie, ale u nas chyba dwa razy w roku zjawiała się higienistka i cała szkoła ustawiała się ze szczoteczkami... :) A z tym fluorem to chyba jest odwieczna dyskusja i nie ma dobrej odpowiedzi, tylko rozsądek i ... własna decyzja. Wiele jest takich kwestii spornych i jakieś decyzje trzeba podjąć i nie dotyczy to tylko dzieci. Czytałam niedawno artykuł o fluorze, ale nie mogę znaleźć, jakoś przypadkiem mi wpadł w ręce. Nie było to pod kątem najmłodszych, tylko ogólnie fluoru i badań, które są na ten temat cały czas robione. Pomarańczka ma trochę racji - w nadmiarze szkodzi i czasami nawet nie wiążemy skutków (problemy ze skórą na przykład) z tą przyczyną. Nadmiar objawia się też plamami na zębach. Ogólnie panujacy bum na pasty z fluorem powoduje, że własciwie wszyscy ich używamy i nawet nie wiem, czy są jeszcze w sprzedaży inne (dla dorosłych). Tylko znajdzcie mądrego, który powie, ile to jest nadmiar. Pewnie można byłoby znaleźć jakieś normy i liczyć, tylko jak - fluor jest w wodzie (i to w każdej inna ilość), w warzywach i pewnie w wielu innych miejscach. Więc chyba nie ma co dać się zwariować. Ja myję Tobiaszowi zęby właściwie od początku. Najpierw dziąsła wodą i gazikiem, później silikonową nakładką na palec albo tą silikonową szczoteczką, a od mniej więcej trzech miesięcy, odkąd ma ich sześć pastą i szczoteczką. Szczoteczkę mamy obecnie Oral B taką od 0, więc bardzo miękką, a na pastę póki co po konsultacji z mamą, naszą pediatrą i dentystą też "z rodziny" zdecydowałam się bez fluoru (mamy nenodent, czy jakoś tak, tej firmy, która robi dentinox). On tą pastę najczęściej wysysa ze szczotki nie ma szans, żeby nad tym zapanować ;) Fakt, że smak ma bardzo fajny :) Nie upieram się jednak, że to dobra decyzja, rozmawiałam z moją ciocią ortodontką, która pracowała przez jakiś czas w USA i tam urodziła swoje dzieci i tam podobno też były dwie szkoły i trwała dyskusja na ten temat. Mi chodzi głównie o wyrobienie nawyku mycia zębów, więc do samej pasty nie przywiązuję jeszcze aż takiej wagi. Mały lubi mycie, chociaż ostatnio wyrywał mi szczoteczkę i chciał sam, więc teraz mamy dwie i on myje sam swoją silikonową , a ja staram się domywać równocześnie :) Chociaż mam nadzieję, że dla higieny i zdrowych ząbków będzie to miało również znaczenie - dzisiaj dziewczyna brata opowiadała o swojej siostrzenicy, która ma niecałe dwa latka i już pierwsze borowanie za sobą :( Ja mam bardzo słabe zęby, więc mam nadzieję, że akurat tego po mnie nie odziedziczy ;) A jeśli chodzi o jedzenie, u nas jest odwrotnie, gotowanych zupek nei chce w ogóle, chociaż staram się już nawet odtwarzać w miarę składy słoiczków i naprawdę wymyślam cuda. Czasami trochę zje, ale coraz częściej nie chce nawet spróbować, albo po jednej łyżeczce zaciska buzię i koniec. Za to słoiczki je chętnie. Myślałam, że to mój antytalent kulinarny, ale dzisiaj byliśmy u rodziców i babcia zrobiła specjalnie dla niego pulpety z warzywami i też był stanowczy opór :( Chętnie podjada dorosłe jedzenie z naszych talerzy (ziemniaki, warzywa, itp.) je ładnie robione w domu deserki, jajecznicę na parze, kanapki, itp. ale w porze zupy jest stanowczo domaganie się słoiczka i koniec :( Walczymy więc nadal ;) Wczoraj nas za to zaskoczył kolejną umiejętnością - zaczął bić brawo :) Uczyłam go od dawna, ale bez efektu, a wczoraj tata zaczął się z nim bawić i bić brawo i mały zdrajca zaczął go naśladować :) Jestem naprawdę mocno zaskoczona jak w ciągu dwóch tygodni poszedł na przód. Dopiero co się zamartwiałam, ze tylko pełza i nic nowego nie próbuje, a w ciągu paru dni zaczął siadać, stawać, teraz to brawo i masa innych drobiazgów każdego niemal dnia... Jeszcze tylko to gaworzenie, a raczej jego brak mnie trochę martwi, ale może zaraz nadgoni, narazie uwielbia głoskę "r" i ciągle jest er, ar, brrrr, prrr, itp. :) Pestusia, ciągle zapominam, mamy już nowy rowerek (po przetestowaniu czeka na wiosnę u dziadków) i jestem bardzo zadowolona. Fajnie wykonany, wygodny (poza opcją 6-10, bo wydaje mi się, że dziecko jest wtedy za blisko kierownicy i mu niewygodnie, ale naszych dzieci już to nie dotyczy). Tobiasz nie sięga jeszcze co prawda do podnóżków, ale na wiosnę będzie akurat :) I dodatki w postaci uchwytu na picie, torby na drobiazgi i foli przeciwdeszczowej bardzo praktyczne.
  18. 85atka dużo zdrówka dla dzieci i sił dla Ciebie. Ale się maluchy niesamowicie pozmieniały. Przjerzałam galerię od początku i naprawdę dopiero na zdjęciach widać, jak szybko rosną. Też dodałam aktualne zdjęcia Tobiasza :) Dzisiaj przebił się jeden ząb. Jeszcze jeden i mam nadzieję, że znowu będzie chwila spokoju... Oby. Za to wstawanie, siadanie i włażenie na wszystko rozkręciło się na całego. Nawet chwili nei spędza na siedząco... A wydawało mi się neidawno, że pełzające dziecko to wyzwanie ;)
  19. bzzzzzzzdeta, a skoro Ty taka mądra i doświadczona jesteś, dlaczego ukrywasz się pod pomarańczowym nickiem? Owszem można puścić dziecko samo sobie i jakoś tam się rozwinie prędzej czy później i wielu rodziców tak robi. Ale bylejakość to nie jest metoda i obowiązkiem odpowiedzialnego rodzica jest sprawdzenie i dopilnowanie, żeby rozwój dziecka przebiegał prawidłowo. Oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku, czego akurat Tosiakowi nie brakuje. Lepiej, żeby dziecko usiadło czy stanęło miesiąc czy dwa później, ale robiło to prawidłowo. Oczywiście jeśli rehabilitaca jest naprawdę zalecana i są do niej podstawy, a nie "na wszelki wypadek", jak wysyła wielu lekarzy. Ula, tematy jakie się pojawiają to te, które u każdej z nas są najbardziej na czasie. Mamy dzieci w takim wieku, w którym najczęstsze tematy to właśnie spanie, nowe osiągnięcia, zęby, itp. Wcześniej było wprowadzanie nowych pokarmów, kolki, karmienie piersią, itp. Forum pwstło po to, żeby pisać o tym, co dla nas ważne i dzielić się doświadczeniami. Szkoda, że przestałaś się udzielać, zamiast zaproponować inne tematy. Krytykować jest zawsze najprościej. Nikt nikogo tu siłą nie trzyma (no z małymi wyjątkami ;)) Kasiulka zaraz loguję się do galerii :)
  20. Tosiak, o raczkowaniu to ja mogę pomarzyć :) Czołga się i koniec, nawet "kroczku" na czworakach jeszcze nie zrobił. To stawanie to też takie bardzo początkowe, nogi ma proste, ale brzuchem leży prawie na kanapie ;) Póki co najfajniejsze jest klęczenie i tego się trzyma. Poza tym Tobiasz jest prawie dwa tygodnie starszy od Dawida, a ruszył tak naprawdę w ciągu kilku dni, kiedy zdążyłam zacząć już mocno się martwić, więc spokojnie :) Spokojnych snów dla wszystkich mam i maluszków.
  21. U nas dla odmiany noc spokojna, obudził się tylko ok. 1 i po raz pierwszy od bardzo dawna wystarczyl smok i poglaskanie (a od paru dni smoka nawet nie chciał wziąć do buzi...) i później o 6 na jedzenie i o dziwo dalej zasnął już z nami w łóżku i spał do 7.30, kiedy ja się obudziłam i odkryłam, że M zaspał do pracy i zrobiło się poruszenie. Śmiesznie, bo śpiąc w łóżeczku, przekręcił się o 180 stopni, tak, że tu gdzie głowa miał nogi. Nie wiem, jak to zrobił nie budząc się przy tym :) Za to poprzednie dwie noce były głośne :( Nawet paracetamol mu dawałam, bo też wydaje mi się, że to zęby, ale nie daje sobie za bardzo zajrzeć do buzi. Tosiak trzymam za Was kciuki. Też czytałam te mądre książki, ale jakoś dalej nie potrafię rozszyfrować, od czego zależy to spanie i niespanie. Czasami śpi spokojnie, a czasami wierci, się, płacze, budzi, widać, że chce spać, a nie może, itp. Biedne te maluszki, bo jeszcze nie potrafią powiedzieć, o co chodzi... Laryska, podziwiam i życzę dużo sily i wytrwałości. Kasiulka, oby... Ale chrzestna Tobiasza powiedziała, że jej dziecko zaczęło się budzić, jak zaczęły jej wychodzić zęby i od tamtej pory nie było ani jednej nocy bez pobudki... A ma lat prawie 5 :) A z nowości, w czwartek Tobis sam stanął przy kanapie :) Jeszcze ciężko mu to idzie i najlepiej czuje się, kiedy mama jest obok i łapie, ale dzielnie walczy :) Za to siadać w ogóle przestał. Większość czasu spędza teraz klęcząc i usilnie próbuje robić to bez trzymania, co niestety kończy się różnie :) Dużo zdrówka dla wszystkich poprzeziębianych.
  22. Poranakawe... słów mi brak :) Jedno zdanie, a takie mądre :):):) I żebyś wiedziała, że masz sporo racji, tylko, żeby mi się tak chciało, jak nie chce...;) Tosiak, u nas narazie sukcesem jest klęczenie przy meblach, co chodzenia też jeszcze baaaardzo daleko. Kasiu fajnie, że badania ok, rączka w buzi u nas jest od miesiąca praktycznie non stop, podczas jedzenia często między łyżkami też. czasami nawet próbuje łapać mój palec i sobie wsadzać, ale kolejnych zębów nie widać. Pestusia właśnie z tą moją rzeczowością jest chyba problem, ja jestem za bardzo konkretna do kontaktów z teściami. Tam jest wieczne użalanie, rozkładanie każdej pierdoły na czynniki pierwsze, analizowanie, itp. (teściowa potrafi do kogoś zadzwonić po tygodniu i powiedzieć, że przemyślała jakieś zdanie z poprzedniej rozmowy, o którym ten ktoś już nawet nie pamięta i nie chodzi tu o ważne sprawy), jakieś koszmarne kompleksy i poczucie, że wszyscy inni mają lepiej, a oni są biedni nieszczęśliwi i nic od życia nie dostali, tylko też nic w tym kierunku nie robili, jakaś taka ogólna niezaradność życiowa. Sama nie potrafię tego za bardzo wyjaśnić i czasami zastanawiam się, czy to ja aby jestem na pewno normalna, że się czepiam... Jeśli chodzi o jakieś konkretne zachowania, wtrącania się, itp. mój mąż trzyma raczej moją stronę i ja w takich sytuacjach też jasno mówię, że coś mi nie pasuje, itp. Ale trudno jest mi nawet jemu zwrócić uwagę na takie "miękkie rzeczy", bo trudno je wskazać, doprecyzować. Dzwoni do niego czasami 10 razy dziennie z każdą pierdołą (bo w telewizji jest coś tam, a w sklepie widziała coś tam), jak coś mówię, słyszę, że ja też rozmawiam z mamą codziennie... Tylko chyba jednak czym innym jest relacja matki z córką, paplanie o ciuchach, znajomych, itp. (mamy bardziej kumpelskie relacje) niż z synem... Poza tym moi rodzice jakoś normalnie do różnych rzeczy podchodzą, nie ma wyrzutów, że nie mamy czasu przyjechać, nie rozdmuchują każdego drobiazgu, są obecni w naszym życiu ale nei nachalni (teściowa najchętniej brałaby udział we wszystkim, od miesięcy trwa walka o jej pójście z nami na basen, teraz jest już "nie" dla zasady). Teściowa liczy, ile razy byliśmy u moich rodziców, a ile u niej, itp. już nie robi tego tak głośno i oficjalnie, ale potrafi w jakiś skuteczny sposób wejść mojemu M na poczucie winy i tak go zmanipulować (chyba nieświadomie nawet), że w zasadzie ja nie mam argumentów... Niestety niektóre te cechy przełożyła na syna (jednak 30 lat nawyków...) i też bardzo pilnuje, żeby rodzice byli traktowani na równi. A ja chcę, żeby było naturalnie, a nie na siłę, z grafikiem i wyliczeniem... Niech zrobi coś, żebyśmy chcieli tam pojechać, a nie wymusza... No i niestety cały czas muszę bronić naszych granic, jak tylko lekko popuszczę natychmiast znajdzie jakąś lukę i niestety w tych okresach, kiedy poprawia się jej kontakt z synem, pogarsza się nasze małżeństwo, a jak tylko uda się ją trochę odsunąć, od razu jest lepiej... Szkoda mi najbardziej, że Tobiś musi brać w tym wszystkim udział i cierpi na tym. Ciężko to wszystko wyjaśnić, oficjalnie mamy dobre relacje, ale ja juz nie mam siły czasami i nie zależy mi na ich utrzymywaniu. To taka osobowość infantylnej dziewczynki, uwieszonej na synu. Czasami mam wrażenie, że traktuje go bardziej jako swojego męża niż syna... Ehhh... Trochę się wygadałam chociaż... A z innych kwestii, mieliśmy dzisiaj fajną noc. Stoczyliśmy walkę przy zasypianiu, prawie 40 minut, ale w końcu zasnął, spał do 4.30, zjadł i od razu zasnął i pospaliśmy jeszcze do 7.30 :) A rano odkrył, że jak mocno kopie w łóżko (nasze), to łóżko się trzęsie i się buja :) Śmiał się w niebogłosy :) Taki wstęp do skakania po łózku chyba ;)
  23. Tosiak, 85atka przy takiej pogodzie trudno o dobry humor niestety, ale lepiej raczej szybko nie będzie, więc trzeba jakoś tą jesień przetrwać. Ja też jakaś chodzę podminowana, z niczym się nie wyrabiam, perspektywa powrotu do pracy wisi nade mną jak grom, zaraz święta, więc masa rzeczy do ogarnięcia, a ja jeszcze mam dodatkową świąteczną pracę i lada dzień powinnam zacząć, a też mi entuzjazm siadł... Jakoś to wszystko mnie przerasta, sprawy finansowe, w perspektywie konieczność zmiany mieszkania, jakieś tam kwestie rodzinne z teściową, która skutecznie psuje relacje mojego M z moimi rodzicami w sumie nasze małymi kroczkami też i wszystko razem... Ale patrzę na Tobisia, który z wielkim uśmiechem klęczy przy oknie i wali w szybę i się nei daję. Dla neigo warto wykrzesać uśmiech i wierzyć, że będzie dobrze. A jego sukcesy cieszą najbardziej. Tosiak, brawo dla Dawidka, super, że pomimo choroby tak łądnie idzie do przodu. U nas pozycja czworaca była przez parę dni i już myślałam, że ruszy, ale odkrył siadanie i klękanie i teraz na czworaka ustawia się tylko jak chce przyjąć którąś z tych dwóch pozycji. Nie robisz nic źle, oni po prostu czasami mają gorsze dni jak i my, są rozdrażnieni, sfrustrowani, że coś chcą, a nie wychodzi, itp. i płaczą, bo inaczej nie potrafią swojego gorszego nastroju wyrazić. A tego "mamamama" to bardzo zazdroszczę, u nas niestety nadal z gadaniem kipesko. Sporo piszczy, krzyczy, coś tam brzęka po swojemu, ale gaworzenie to nie jest. Ostatnio na topie jest głoska "r" i ciągle są jakieś "ary, ery, bry, itp. :)
  24. Podczytująca, ale z tego, co wiem leków uspokajających nie mają prawa podać bez wiedzy rodziców, zresztą musiałaby być wzmianka o tym w wypisie, wiec Tosiak by wiedziała. Moim zdaniem chodzi o ilość bodźców i niekoniecznie tych telewizyjnych - w domu zawsze więcej się dzieje, jest więcej rzeczy do patrzenia, odgłosy, spacery, zabawki, itp. W szpitalu jest tego jednak mniej, a poza tym mama skupiona w 100% cały czas na dziecku,a w domu aż tak się nie da... U nas też telewizor jakiś czas temu poszedł w odstawkę w ciągu dnia, ale po powrocie M z pracy jest włączany, wiec tuż przed snem w sumie... Może coś w tym jest, ale z drugiej strony nei da się chyba tak zupełnie wyeliminować wszelkich bodźców, sama nie wiem... To chyba wszystko - przeżycia, nowe umiejętności (czasami nawet niezauważalne, ale przecież oni każdego dnia czegoś się uczą, coś odkrywają, itp), może już sny, może za ciepło/zimno, za sucho, cokolwiek... U nas przez katar oduczanie od nocnego jedzenia zostało zawieszone, ale od soboty budzi się tylko raz, za to nie zasypia od razu jak kiedyś, tylko nei śpi ok. godziny. Niby chce się bawić, ale trze oczy, kładzie się, wierci, szuka miejsca, itp. Zwykle ok. 2 (przed zmianą czasu było ok. 3). A jakieś trzy tygodnie temu było dokłądnie tak jak u Dawidka - nagły płacz, najczęsciej zaraz po zaśnięciu, albo w trakcie zasypiania i tylko pionowo na rękach było w miarę dobrze... Przeszło samo po kilku dniach,w iec nie wiem, o co chodziło... Kasiu, gratuluję decyzji i bardzo się cieszę, że się tak ułożyło - mam nadzieję, że już pakujesz walizki i ... że teściowa nie będzie Was za często odwiedzała ;) Mi moja znowu działa na nerwy, ale to chyba już standard, obyśmy my były inne :) A... zapomniałam o najważniejszym! Tobiś w poniedziałek sam usiadł!!! Bez podparcia, podciągania, trzymania czegokolwiek, itp. WIem, że większość dzieciaczków robi to już dawno, ale u nas idzie trochę wolniej i bardzo jesteśmy z neigo dumni :) Tym bardziej, że dałam mu czas do końca października na nowe umiejętności i dzisiaj miałam dzwonić zapisać go na kontrolę :) Uciekam, bo właśnie demoluje mi pralkę ;)
  25. Pestusia mój M też ma cudowną zdolność niesłyszenia, a jak się nie da, potrafi nawet nakryć głowę poduszką ;) A rano wielce nieprzytomny i niewyspany, bo mu dziecko spać nie dawało ;) Więc za którymś razem powiedziałam, że ma do wyboru albo budzić się co noc, albo przemęczyć się przez tydzień i mi pomóc. W rzeczywistości zaliczył chyba jedno nocne usypianie, może dwa, a później znowu zapadł na niesłyszenie, ale wtedy już chyba najgorsze było za nami. U nas tak jak pisałam na wrzask nocny pomógł dentinox :) Nie jestem za stosowaniem czegoś na wszelki wypadek, ale wydaje mi się, że dolne dwójki powoli zamierzają się wyłonić, więc przez pierwsze noce ze dwa razy posmarowałam i chyba smak odwrócił uwagę. Później już wystarczyło przytulenie i zasypiał. Po paru dniach w porach karmienia tylko się wiercił w łóżeczku. A jak w piątek dałam mu cyca w nocy (w ramach walki z katarem), był tak zdziwiony, że nie wiedział, czy może jeść ;) Zobaczymy, co będzie teraz jak katar przejdzie. Ja też raczej nie odciągałam wcześniej, ewentualnie jak coś było widać, to delikatnie, ale teraz ma taki rzadki lejący się katar i po prostu mu wycieka z nosa, trze to niemiłosiernie, nosek robi się czerwony, itp. więc odciągam, a później wpuszczam sól i na kilka godzin jest ok. Dzisiaj odciągnęłam tylko rano i po drzemce i na razie po katarze ani śladu, oby jak najdłużej :) A co do czytania, nic ambitnego, uwielbiam czytać, ale traktuję to jako rozrywkę, a przy karmieniu mam szansę na kilka stron zaledwie, więc ciężko o skupienie na treści. Tym razem zabrałam się za drugą część Millenium (to to od "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"), niby wiele się nie dzieje, ale dobrze się czyta i wciąga strasznie :) A z takiej bardziej "branżowej" literatury ostatnio wpadł mi w ręce "Umysł mamy" - zbiór badań i dowodów na to jak zmienia i rozwija się umysł kobiet, które urodziły dzieci, oczywiście głównie oparty na "amerykańskich naukowcach" i w ich stylu pisania, więc dobrze się czyta i całkiem ciekawa i psychologicznie i "mamowo". Uciekamy na deser :)
×