Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Matias

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Muszę stwierdzić, że to forum jest dziwne, bo piszę "A...h...o... j", a samo przerabia się na ahoj ;)
  2. Heh, a to ciekawe, że Ahoj zostało zagwiazdkowane ;) W każdym razie witam cię Mala Suu, żeby nie było ;)
  3. Ahoj Mala Suu :) kulka_mięty - dlatego się nie zdecydowałem na terapię grupową, bo jeśli są tam osoby z innymi problemami, to znaczy, że one nie mają problemów z rozmową z innymi, czerwienieniem się itd., czyli takich typowych dla fobii. Po prostu to jest inny rodzaj problemu, takie osoby pewnie potrafią swobodnie rozmawiać i wydaje mi się, że źle bym się czuł w takim towarzystwie. Nie wiem z jakimi problemami pojawiają się ludzie na takich terapiach, ale pewnie część z tych problemów, to nie są problemy, które tak przewracają życie do góry nogami jak fobia, które nawet w niektórych sytuacjach uniemożliwiają życia. Gdyby to była grupa składająca się z osób z fs, byłaby to w jakimś sensie gwarancja, że ci ludzie mają problem zbliżony do mnie.
  4. U mnie nie występowały żadne skutki uboczne. Ogólnie ten lek niby jest określany jako bardzo bezpieczny, choć wiadomo że każdy organizm jest inny i nie wiadomo jak na niego zareaguje. Z odstawieniem też nie było problemów, lek według psychiatry nie uzależnia, i w sumie chyba tak jest, bo naprawdę odstawiłem go dość swobodnie.
  5. To ja się przypomnę i powiem, że ciągle jeszcze żyję!!! ;) A co do tego, że wątek zasypia na wiosnę, to ja myślę, że po prostu zasypia, bo nie ma o czym pisać. Nie dołączają do niego nowi ludzie, a ci którzy pisali tu na początku chyba swoje już wypisali, tzn. co mieli napisać to już napisali i wyrzucili z siebie, przynajmniej ja tak mam :) Żeby nie było, że nie napisałem co u mnie, tak więc u mnie ogólnie bez jakiś większych życiowych zmian. Można powiedzieć, że sobie dryfuję. Przestałem brać leki już jakiś czas temu, nie chodzę też na terapię od jakiś 3 miesięcy. To chyba tyle :) Pozdrowienia dla wszystkich :)
  6. Oj tam, nie taki znowu oczytany :) Zapomniałem wymienić "Stowarzyszenie Umarłych Poetów", choć tu chyba lepszy mimo wszystko jest film, ale książka powstała właśnie na podstawie filmu. Natomiast z takich książek dla zabicia nudy to polecam wszystkie Zafona, w szczególności "Cień wiatru" :)
  7. Mały Książę to świetna książka! :) Hmmm kiedyś polecałem różne książki na które wpadłem przez ostatnie lata swojego życia i które w jakimś sensie dawały mi do myślenia a właściwie to mnie trochę zmieniły, ale niestety bardziej wewnętrznie niż zewnętrznie. Najśmieszniejsze z książkami jest to, że coraz bardziej mam wrażenie, że to nie jest przypadek, to jest jakiś ciąg, trafiam na jedną książkę, następnie na kolejną, ale gdybym nie przeczytał tamtej to nie przeczytałbym tej kolejnej (ale namieszałem ;) ) i czasem wracam do książek przeczytanych wcześniej i wyłapuję nowe rzeczy, dzięki temu, że czytałem kolejne. Dobra nie brnę w to dalej, bo robi się masło maślane. A więc tak jeśli idzie o książki (choć akurat to nie jest stricte tematyka fobia społeczna, bardziej po prostu psychologia, życie) to trafiałem na: Alchemika, Pielgrzyma, Weronika postanawia umrzeć, Podręcznik Wojownika Światła - to wszystko Coelho; Przebudzenie, Wezwanie do Miłości, Śpiew ptaka, Modlitwa żaby (te dwa ostatnie to taki opowiastki, historyjki, które mają dać do myślenia) - de Mello; Odwaga, Bliskość, O życiu i umieraniu - Osho, Cztery Umowy Tolteków, Ścieżka Miłości, Piąta Umowa - Ruiz Miguel, Droga Miłującego Pokój Wojownika (to była po Coelho pierwsza książka, od której tak naprawdę wszystko się zaczęło) - Millman; Cud uważności - Hanh; Budda i miłość, O naturze rzeczy - Lama Ole; Pustka jest radością - Przybysławski. Heh, ale się rozpisałem i tak pewnie czegoś zapomniałem ;) Poza tym mogę jeszcze napisać Grek Zorba - Kazantzakisa, świetna książka. A ostatnio wciągnął mnie Terzani, przeczytałem już jego trzy książki a "Nic nie zdarza się przypadkiem", jest świetna :) Nie będę pisał o innych książkach, które miałem w rękach, te które wymieniłem to są właśnie takie dające do myślenia. Oczywiście kolejność w jakiej je wymieniłem jest przypadkowa i nie jest to kolejność według, której ja czytałem ;) efCCCia, można drążyć ;) Tylko ciężko mi to określić, tu chodzi po prostu by ruszyć z miejsca, by coś zacząć robić. Studia, praca, jakieś kursy, podróże, itd., itp. Chodzi o to by podjąć jakąś decyzję, zacząć po prostu coś w końcu robić. Wiem, że to tak dość ogólnikowo brzmi, ale tak to właśnie wygląda :)
  8. efCCCia, odnosząc się do tego stania na dworcu, to tak nie do końca chodzi mi o studia. Tzn. studia lub decyzja o ich nie podjęciu, jest jakąś decyzją, ale nie jest to dla mnie temat kluczowy. Bardziej chodzi mi o życie. Po prostu nie potrafię się na nic zdecydować, a pasowałoby w końcu coś wybrać. Czy terapię w jakimś sensie nie jest już wejściem do pociągu? Hmm raczej tak tego nie odbieram. Może bardziej po latach przebywania na dworcu, zadomowiłem się na nim i swoje kolejne dni spędzałem leżąc bądź siedząc na ławce, a terapia sprawia, że powoli z tej ławki powstaję, ale tylko tyle :) Jednak żeby wsiąść do jakiegoś pociągu trzeba najpierw wstać, kupić bilet i do niego wejść, tak więc chyba jakiś krok wykonałem idąc na terapię, ale niestety jeszcze nie jadę ;) Ogólnie w ostatnich dniach mój nastrój jest średni. Może nie jest to dół, ale taki natłok myśli. Hmm po pierwsze do myślenia dało mi ostatnie spotkanie z psychologiem. Najpierw rozmawialiśmy bardziej o tym o czym ja chciałem, czułem się pewnie, byłem dość swobodny, a potem gdy to bardziej psycholog narzucił temat, straciłem pewność i zacząłem się wycofywać i zamykać w sobie. Zresztą na ostatnim spotkaniu psycholog w jakimś sensie zwrócił mi uwagę, że tworzę podział na to co dzieje się na terapii, na świat internetowy-wirtualny, i na świat realny. W jakimś sensie nie potrafię przenieść tego co na terapii/w świecie wirtualnym, do świata codziennego, po prostu za mało jest działania, za mało sytuacji, nie prowokuję sytuacji, gdzie mógłbym sprawdzać siebie, swoje zachowania.
  9. efCCCia, biorę Zoloft, przez okres w którym go brałem nie zauważyłem żadnych efektów ubocznych, ale mimo wszystko nie chcę go brać wiecznie. Odnośnie leku rozmawiam tylko z psychiatrą, tak więc raz na 3 miesiące, kolejną wizytę będę miał w styczniu i wtedy będę chciał poruszyć ten temat, bo tak naprawdę myślę że teraz to już lek nic nie da, bardziej jest to kwestia terapii. Hmmm czy kiepski nastrój nie wróci? Nie wiem, gdzieś tam z tego co kojarzę to chyba psychiatra coś kiedyś napomknął, że to nie jest tak, że odstawia się lek i wszystko co on dał nagle znika, ale ręki sobie za to uciąć nie dam. U mnie gdzieś jest ta obawa, że jak odstawię lek to wszystko się znowu zacznie, ale pożyjemy zobaczymy :) Terapię mam poznawczo-behawioralną, indywidualną. Na czym wygląda? Początkowo dostawałem zadania, które musiałem wykonywać w ciągu tygodnia. Było między innymi pytanie 10 osób o godzinę, pytanie 5 osób o drogę, pytanie 5 dziewczyn w moim wieku o drogę, upuszczanie w sklepie różnych przedmiotów. Teraz od jakiegoś czasu tak bardziej się skupiliśmy na moich myślach, przemyśleniach. To jest tak, że w jakimś sensie też podczas takiej terapii wychodzą rzeczy/przekonania których za bardzo sobie nie uświadamiałem, albo nie potrafiłem tego nazwać. Na przykład wyszło między innymi, że boję się podejmować jakiekolwiek decyzje (od tych najprostszych do najtrudniejszych) w obawie przed popełnieniem błędu; że nie zasługuję na to by dobrze o mnie mówić; że nie czuję się inteligentny; wychodzi cała masa negatywnych myśli na swój temat; przekonania że nic nie potrafię, nic nie umiem; obawa przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie; itd., itp. Nie ma sensu tego opisywać dokładnie, bo każde takie przekonanie wiąże się z tym, że go się trochę bardziej drąży na spotkaniu, a to raczej by dużo miejsca zajęło :) Ogólnie spotkanie to jest po prostu rozmowa, ja powoli coraz bardziej się otwierałem. Na pewno nie jest tak, że pójdzie się do psychologa i nagle nasze życie odmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niestety jest to jakiś proces. Nie mogę dziś powiedzieć, że teraz jestem nie wiadomo gdzie, bo cały czas dalej stoję na tym dworcu i nie mogę się zdecydować do jakiego pociągu wsiąść. Ale może w końcu zacznie to ruszać. Dziś na przykład było trochę gorsze spotkanie, w pewnym momencie zacząłem się wycofywać, zamykać, tracić pewność siebie.
  10. Dobra to coś napiszę. W skrócie: ciągle jeszcze żyję ;) Ogólnie myślę że mogę robić powoli jakieś podsumowania odnośnie, leku, terapii. Lek biorę już prawie 10miesięcy (ale ten czas przeleciał...), jakie efekty? Na pewno wyciągnęło mnie z fatalnego stanu w jakim znajdowałem się praktycznie równo rok temu. Lek doprowadził mnie do pewnego punktu i dalej już nie poszedł, po prostu postawił mnie na nogi ale wiadomo, że lek nie zrobi nic za nas. Była opcja zwiększenia dawki (cały czas biorę najmniejszą), ale się nie zgodziłem, nie chcę by to co się działo, działo się za pomocą leku, chcę widzieć że sam zaczynam sobie dawać radę. Co do leku to myślę, że może już nie długo będę odstawiał, przynajmniej taki pomysł mam w głowie. Terapię mam już 4,5 miesiąca. Jakie efekty? W sumie ciężko mówić o konkretach. Nie zdarzyło się nic wielkiego w moim życiu, nie dokonał się żaden zwrot o 180stopni, ani nawet o 90stopni ;) Początkowo na spotkaniach więcej mowił psycholog, zadawał pytania, ja często odpowiadałem - nie wiem, wykręcając się od odpowiedz. Od jakiegoś czasu chodzę jednak z swoimi notatkami i zacząłem mówić zdecydowanie więcej, czuję się na spotkaniach pewniej. Fajnie by było jakbym tą pewność potrafił kiedyś przenieść na zewnątrz. Hmm a jak terapia przekłada się na codzienne życie? Tak jak napisałem wcześniej szału nie ma, nie zacząłem pracować, nie podjąłem jakiś kluczowych decyzji odnośnie swojej osoby, odnośnie swojej przyszłości. Jest też tak, że podczas terapii wychodzą różne rzeczy, o których nie miało się pojęcia, albo ciężko było je nazwać, tak naprawdę czasem się zastanawiam czy chodzę tam by pokonać fobię, czy może jednak po coś więcej, i raczej skłaniam się ku tej drugiej opcji. Fobia jest problemem, ale jest jednym z wielu, a może ona jest tym głównym? Nie wiem, w każdym razie widzę, że to nie tylko jest problem z relacjami z innymi ludźmi. Na konkretne przemyślenia na temat terapii mam zamiar się zebrać pod koniec roku, bo wtedy będę musiał podjąć jakąś decyzję. Na dzień dzisiejszy po leku i terapii, mógłbym ocenić swój stan jako taki jaki miałem w latach szkolnych (np.liceum), tzn. jest w miarę stabilnie (nie znaczy to że nie mam wahań nastrojów, myśli negatywnych itd, ale są one przeważnie krótsze, mniej natarczywe niż dawniej). Z takich sytuacji społecznych, to nie wiem czy pisałem o tym poprzednio, ale spokojnie mogę już wykonywać telefony :), lęk w tej kwestii naprawdę sporo zmalał. Poza tym nie jest tak jak dawniej, że jakaś sytuacja mogła mnie zadręczać od dnia wcześniejszego. Tak jak np. wizyta u dentysty, dawniej już dzień wcześniej zadręczałbym się co powiedzieć itd., teraz nerwy na ogół pojawiają się tuż przed samą sytuacją, czyli jak siedzę w poczekalni. Mniejszy stres/lęk jest też w sklepach, choć do takich gdzie byłby tylko sprzedawca raczej nie wchodzę, ale nie czuję już w sklepach typu empik, jakieś spożywcze, wzorku innych na sobie, nie krępuje mnie to. Poza tym (co w moim przypadku było czymś niezwykłym) chodziłem na wykłady w ramach festiwalu kultury buddyjskiej :) Było bardzo fajnie, a ja wtedy czułem się bardzo dobrze, czułem jakby to mnie nakręcało :) Natomiast nie poznałem żadnych nowych ludzi, tu cały czas dobrze unikam kontaktów, choć z drugiej strony nawet nie o unikanie kontaktów chodzi, nie mam sytuacji gdzie takich ludzi mógłbym poznać (praca, studia, kurs, szkoła), a unikam sytuacji bo... boję się podjąć jakąkolwiek decyzję. Bardzo żałuję że terapii nie zacząłem np. w latach szkolnych (liceum) bo to byłby świetny poligon do działania :) Hmmm tak więc to chyba wszystko co mogę napisać. Trochę tego się uzbierało, mam nadzieję że będzie wam się chciało to przeczytać ;) Jeśli macie jakieś pytania to pytajcie :)
  11. Zbieram się i zbieram by coś napisać ale jakoś tak nie wychodziło :) Nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od psychoterapii. Trochę już to trwa, dokładnie 3 miesiące. Jak jest? Raz lepiej raz gorzej, na pewno nie jest łatwo. Na terapii czasem wychodzą rzeczy których się nie spodziewałem. Jednak na razie póki co mam wrażenie że wszystko odbija się ode mnie jak od ściany... Zdarzają się okresy lepsze i gorsze, te dołki na ogół są krótki 1-2 dni, ale za to bardzo bolesne. Na pewno nie ruszyłem nie wiadomo jak z miejsca, może robię małe kroczki ale są one bardzo małe, jednak najważniejsze by iść do przodu. Wychodzi cała masa przekonań a co najlepsze boję się je porzucić bo nie wiem kim bym wtedy był, one są tak do mnie przylepione jakbym to był ja... No nic, muszę napisać że w okresach dołków pojawiają się myśli samobójcze, ale to tylko w te najgorsze dni. Poza tym pisuję na forum fobii społecznej, poznałem 2-3 osoby z którymi gadam na gg i przez forum i to bardzo mi pomaga. Nie podjąłem studiów, nigdzie nie pracuję, nigdzie się nie uczę. Trochę dorabiam sprzedając nieużywane rzeczy z domu na allegro :) W niedzielę byłem w górach, zdarzają się wypady na rower, ale ogólnie niestety nawróciły problemy fizyczne... Zobaczymy jak to będzie dalej.
  12. Zaglądam od czasu do czasu ale nic tu się nie dzieje :)
  13. Wątek umiera śmiercią naturalną... Żyjecie jeszcze?
×