witajcie!
ten "problem" jest też w mojej rodzinie. nie będę opisywac szczegółow, bo wszystkim jest znany ogólny przebieg od niedowierzania, zaprzeczenia, załamania, pomocy, prób walki, poddania sie, ponownego podniesienia, szukania pomocy wszędzie gdzie się da...itp itd...
tak pewnie było i u was.
oczywiście płuco jedno już "prawie nie istnieje" drugie w stanie krytycznym, przeżuty, jedyna pomoc lekarska - to hospitalizacja. nie chce mi sie pisac szczegółow
Jakiś czas temu mój tata bo o niego chodzi załamał się kompletnie - postawił krzyżyk i już odmówił wszelkiej współpracy. Ale mama nie dała za wygraną: chodziła szukała pukała
po wielu trudach i niepowodzeniach znalazł jakiegoś bioterapeutę, który sie głównie zajmuje rakami. są po jego opieką ju ok. 1 roku.
nie powiem, że jest to tanie, bo każda wizyta kosztuje ok 200 zł do tego jakies zioła, leki..
ale co najważniejsze jest poprawa. Mój tata nie kaszle tak jak kiedyś, ogólnie ma troszkę wiecej siły nie męczy sie aż tak, i przede wszystkim wróciła chęć do życia!!!!
wiec nie załamujcie się, czasem, warto poszukać pomocy u "innych" specjalistów, w których mimo wszystko tak nie do końca ja wierze:))