Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kalliope25

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    No to może czas to zmienić, co? Ja, za namową mojego ex (jak to strasznie brzmi :( ) powoli odnawiam stare kontakty. Dzisiaj odwiedziłam przyjaciółkę z dzieciństwa. Ona ma co prawda męża i dzieciaczka ale z jej opowieści wynika, że życie rodzinne wcale nie jest takie różowe jak mogłoby się wydawać. W sumie żadne to dla mnie pocieszenie, bo nie czerpię satysfakcji z porażek innych ale rozmowa ta uświadomiła mi jakim wspaniałym "okazem" był mój były. Nie wiem czy jakikolwiek inny będzie w stanie mu dorównać, bo przebić go chyba się nie da... Więc rejsowa głowa do góry, będzie dobrze - ja w to zaczynam wierzyć, ty też musisz :)
  2. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    heh ja też mojego kocham ale razem już nie będziemy nigdy :( przykre to bardzo ale przynajmniej przeżyłam coś tak pięknego i za to jestem mu wdzięczna i będę do końca życia.
  3. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    rejsowa - naprawdę nie wiem, co Ci poradzić. (Ja zacżełąm opisywać swoją historię na poprzedniej stronie). Jak ze mną było naprawdę kiepsko to wybrałam się do psychologa (nie psycholożki), licząc na to, że on jako facet bardziej obiektywnie na to spojrzy. Nie myślałam, że będę w stanie otworzyć się przed obcym facetem i wypłakać się przy nim ale innego rozwiązania nie widziałam. Myślę, że coś mi to pomogło, uświadomiło kilka rzeczy, m.in. to, że za bardzo się zaangażowałam, że za dużo poświęciłam i brnęłam w coś, co chyba od samego początku było skazane na porażkę ale kochałam więc to wg mnie wszystko usprawiedliwiało. Pytasz mnie czego oczekuję? Wiem, że razem nie będziemy (przynajmniej nic na to nie wskazuje) ale nie potrafię tak po prostu zrezygnować z kontaktu z nim. Zwłaszcza, że przez 3 lata był to związek na odległość i jedynie codzienne długie rozmowy pomagały nam przetrwać ten czas. I teraz chyba pozostał mi taki sentyment do jego telefonów. Nie jest nam łatwo zerwać ze sobą kontakt. Za dużo dla siebie znaczymy (tak ciągle znaczymy). Wiem, że z czasem jego telefony będą coraz rzadsze i skończą się wraz z powrotem do jego kraju. Będę się do tego stopniowo przygotowywać, bo takiego nagłego zerwania kontaktu nie przeżyłabym, on z resztą też nie :( I jeszcze na koniec: powodem naszego rozstania nie jest osoba trzecia a, jak wcześniej napisałam, jego sytuacja rodzinna. Nie wiem, czy cokolwiek z tego zrozumiesz. Chwilami nawet mi jest ciężko to wszystko ogarnąć i czasem naprawdę nie wierzę, że to już koniec. Także rejsowa moja rada: rozmowa z psychologiem. Nie ma się czego wstydzić, oni są po to, aby pomagać takim ja my. Trzymam kciuki
  4. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    rejsowa nie widujemy się, bo on mieszka za granicą tysiące kilometrów ode mnie ale przynajmniej raz w tygodniu do mnie dzwoni i wiem, że będzie dzwonił dopóki się nie przeprowadzi z powrotem do swojego kraju, co nastąpi z końcem tego roku (to właśnie była przyczyna naszego rozstania). Rozmawiać z nim mogę i chcę, chociaż dużo mnie to kosztuje, ale jego widoku bym nie zniosła. M.in. dlatego wróciłam do Pl, żeby go nie widzieć i jak najszybciej wymazać z pamięci ale wiem, że to niemożliwe.Ciągle mam jego twarz przed oczami, czuję jego dotyk, zapach, i mimo, że jestem tutaj to wszystko mi o nim przypomina. Codziennie analizuję nasz związek i dochodzę do wniosku, że to i tak by nie przetrwało - za dużo nas dzieliło. Wiem, że jak się kocha to wszystko można znieść i pokonać ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Teraz obydwoje wiemy, że przez te 5 lat za mało rozmawialiśmy o nas, o naszych planach, oczekiwaniach. Nie mówiliśmy o tym co nas boli, co nam się nie podoba. Pewne sprawy woleliśmy przemilczeć, żeby nie ranić drugiej osoby i w końcu to wszystko się na nas zemściło :( bo uzbierało się tego za dużo. Poza tym ciągle dochodziły nowe problemy i... stało się. Teraz próbujemy sobie to wszystko wyjaśnić (choć wiadomo, że przez telefon nie jest łatwo), żeby zrozumieć co nas tak naprawdę rozdzieliło i chyba po części znaleźć usprawiedliwienie (może trochę na siłę) tej, jakby nie patrzeć, słusznej decyzji. Ciężko jest ale mam w nim ogromne oparcie - powiem szczerze, że nawet się tego nie spodziewałam. On cały czas powtarza mi, że teraz najważniejsze jest dla niego moje szczęście, bo zasługuję na nie jak nikt inny. A ja - no cóż chyba nie potrafię być szczęśliwa bez niego. Jeszcze nie...
  5. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Ohhhh rejsowa9090 nawet nie wiem co mam Ci napisać :( minęły DWA lata a Ty ciągle coś do niego czujesz...To jakaś masakra...Mi też jest cholernie ciężko, może dlatego, że wszystko jest jeszcze świeże i darzę go ciągle uczuciem ale nie wyobrażam sobie męczyć się tyle czasu. Ja uczę się żyć na nowo w PL, chociaż póki co kiepsko mi to wychodzi. Ja też robiąc zakupy zastanawiam się czy, i co by jemu się spodobało albo w czym kompletnie nie chciałby mnie widzieć, powstrzymuję się by nie chodzić na męskie działy i nie rozglądać się za jakąś koszulką dla niego :/ Hhhhhhh rozkleiłam się... Strasznie mi go brakuje i zrobiłabym wszystko żeby z nim teraz być. Nie tracę nadziei, że kiedyś może jeszcze razem będziemy ale nie żyję nią. Jakiś głos rozsądku mi mówi, że nic na tym świecie nie dzieje się bez przyczyny, że to, co jest nam pisane to będzie. Ja przynajmniej wiem, że ze swojej strony zrobiłam wszystko co mogłam zrobić. Jego nie mogę przekonywać czy zmuszać do czegokolwiek. Mam tylko nadzieję, że jest na 100% pewien swojej decyzji, i że nie będzie jej żałował, chociaż ja czuję, że za wcześnie się poddał i nie walczył o nas. Ale co zrobić - takie życie... Widocznie nie był mi pisany, a tak bardzo bym tego chciała..
  6. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Ohhhh rejsowa9090 nawet nie wiem co mam Ci napisać :( minęły DWA lata a Ty ciągle coś do niego czujesz...To jakaś masakra...Mi też jest cholernie ciężko, może dlatego, że wszystko jest jeszcze świeże i darzę go ciągle uczuciem ale nie wyobrażam sobie męczyć się tyle czasu. Ja uczę się żyć na nowo w PL, chociaż póki co kiepsko mi to wychodzi. Ja też robiąc zakupy zastanawiam się czy, i co by jemu się spodobało albo w czym kompletnie nie chciałby mnie widzieć, powstrzymuję się by nie chodzić na męskie działy i nie rozglądać się za jakąś koszulką dla niego :/ Hhhhhhh rozkleiłam się... Strasznie mi go brakuje i zrobiłabym wszystko żeby z nim teraz być. Nie tracę nadziei, że kiedyś może jeszcze razem będziemy ale nie żyję nią. Jakiś głos rozsądku mi mówi, że nic na tym świecie nie dzieje się bez przyczyny, że to, co jest nam pisane to będzie. Ja przynajmniej wiem, że ze swojej strony zrobiłam wszystko co mogłam zrobić. Jego nie mogę przekonywać czy zmuszać do czegokolwiek. Mam tylko nadzieję, że jest na 100% pewien swojej decyzji, i że nie będzie jej żałował, chociaż ja czuję, że za wcześnie się poddał i nie walczył o nas. Ale co zrobić - takie życie... Widocznie nie był mi pisany, a tak bardzo bym tego chciała..
  7. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    niebieskie_migdały pisz co u Ciebie, ja chętnie Cię "wysłucham", a przy okazji może też się wyżalę...
  8. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Dzięki Zuza za radę. Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Wiem, że podjęcie tej decyzji dużo go kosztowało i wiem też, że nie czuje się z tym dobrze. Powtarzał mi wielokrotnie, iż zdaje sobie sprawę, że tą decyzją zniszczył mi życie ale inaczej postąpić nie mógł. Powiedział mi ostatnio, że gdyby został na stałe tam, gdzie teraz mieszka to na pewno byli byśmy razem ale sytuacja rodzinna zmusiła go do podjęcia takiej a nie innej decyzji. Ja to wszystko staram się zrozumieć i uszanować, ale strasznie ciężko dopuścić do siebie myśli, że już więcej go nie zobaczę, nie przytulę się do niego, nie pocałuję. Ja wiem, że to nie jego wina. Życie potoczyło się tak a nie inaczej. Nie potrafię być na niego zła, bo przeżyłam z nim najpiękniejsze pięć lat swojego życia. To on nauczył mnie kochać, pozwolił uwierzyć w siebie i każdym gestem sprawiał, że czułam się jak ktoś wyjątkowy. Takich rzeczy nie da się tak po prostu zapomnieć dlatego to tak cholernie boli...Wiem też, że życzy mi jak najlepiej i ma nadzieję, że będę w życiu szczęśliwa. Tylko jak być szczęśliwą bez niego???
  9. kalliope25

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Widzę, że te dziewczyny, które tu piszą mają dużo racji. Ja rozstałam się baaardzo niedawno, wszystko jest jeszcze świeże. Sprawy nie są do końca załatwione - przede mną najtrudniejsze - wyjazd do niego i spakowanie swoich rzeczy a przy okazji rozmowa. Ostatnia myślę. Nie wiem jak mam się zachować, ciągle próbuję przemówić mu do rozsądku, żebyśmy dali sobie jeszcze jedną szansę, żebyśmy spróbowali i jak rzeczywiście będzie beznadziejnie to damy sobie spokój ale on nie chce o tym słyszeć. Nie pomagają moje argumenty, nie pomaga (a wręcz pogrąża mnie jeszcze bardziej) płacz, wszystko na nic. Nie dociera do mnie, że to już koniec, że po pięciu latach tak po prostu można kogoś zostawić bojąc się tego, co przyniesie przyszłość. Załamuję się jeszcze bardziej kiedy słyszę od jego kolegów, że jest smutny ale wyraża się o mnie w samych superlatywach - że jestem dobrą dziewczyną ale nie ma ze mną przyszłości...Nie mogę tego znieść. Nie potrafię sobie wyobrazić, że z będzie z jakąś inną, że to z nią założy rodzinę a nie ze mną. Ne wiem jak mam się zachować jak tam pojadę. Wiem, że emocję wezmą górę, i że będę tam ryczeć jak bór ale wie również, że moje łzy nie zrobią na nim żadnego wrażenia. Nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem...Przenieść się tam i spróbować zacząć żyć na nowo, bez niego (wiedząc, że jest niedaleko mnie), czy pozostać w kraju, gdzie raczej nie mam perspektyw i gdzie się "duszę"? Pomóżcie, bo oszaleję....
×