Witam. Dwa lata temu miałam nacinaną torbiel włosową. Spędziłam wtedy w szpitalu 7 dni. Gdy przyjechałam, ból był okropny, jeszcze przez jakieś 2 dni pobytu w szpitalu miałam gorączkę nawet ponad 40 stopni.. Przyjechałam w piątek, w sobotę miałam nacięcie. Podobno tak dużej ilości ropy dawno nikt nie miał(ból odczuwałam już od tygodnia). Byłam na chirurgii dziecięcej( miałam 16 lat.) 18 kończę za dwa tygodnie i obawiam się co to będzie.. Samo nacięcie miałam pod narkozą i byłam uśpiona, ale zmiany opatrunku to był dla mnie koszmarrr.. ;( Ból straszny.. wbijali mi jakieś metalowe "coś", czasem i trochę nacinali na żywca.. Ehh.. I tak przez tydzień. 3 razy dziennie kroplówka z silnym antybiotykiem. Wyszłam po tygodniu pod warunkiem, że co dwa dni przez kolejny tydzień będę przyjeżdżała na opatrunek-sączek, kłucie, dezynfekcja itd.. (mieszkam w innej miejscowości niż ten szpital), oraz oczywiscie opatrunki w domu. Po jakimś czasie miałam spokój, ale lekarze mówili, że prawdopodobnie konieczne będzie wycięcie tego cholerstwa.. Ostatnio odczuwam ból w tym miejscu, tylko gdy jakoś niefortunnie usiądę lub się TAM uderzę. Jednak nie widać nic, jest tylko ledwo wyczuwalna gulka. Dziś miałam być u lekarza rodzinnego, ale jednak muszę czekać do poniedziałku. Przez weekend chyba oszaleję ;) Mam więc do Was pytanie.. Jak myślicie, skieruje mnie teraz na wycięcie? Bardzo się boję, bo tamten pobyt w szpitalu wspominam.. strasznie, ze względu na te nieszczęsne opatrunki. Czy po operacji będzie tak samo? Czy potraktują to tylko rywanolem.. I czy podczas tej operacji mogą mnie uśpić? (Jesli poszłabym teraz, trafiłabym pewnie na oddział dziecięcy więc może..?) Jeśli to przeczytałeś/aś to dziękuję i z góry dzięki za odpowiedzi ;)