Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Laskarka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Mija mój 5. wymęczony dzień. Podchodzi mi ostatnio ogórek, więc do surówek dodaję go najwięcej. Odrzuca mnie od kwaśnego (a jedną z ostatnich "przypominajek" przeżyłam dzięki kapuście kiszonej!). Dziś od rana: szklanica wody z sokiem z połowy dużej cytryny, sok z marchwi, jabłko, krem z brokuła (oczywiście na bazie podstawowych warzyw) i grapefruit. Rano mam tak dobre samopoczucie i codzienny spadek po 0,3 - 0,4 kg, że jakoś się trzymam. A może, Kantalupko, gotuj mniej pracochłonne jedzonko, to nie zdążysz się zniechęcić do jedzenia? Ja dziś nie mogłam się doczekać swojej zupy brokułowej (co prawda przeholowałam z surowym czosnkiem, który zdominował smak, ale z chęcią zjadłam). My tu na płn.-zach. jeszcze w zasadzie nie widzieliśmy śniegu tej zimy, a dzieci zaczęły ferie. Moja wnuczka wyjechała w poszukiwaniu śniegu... Siły do odśnieżania Ci życzę mimo diety!!! eMka lala! Gratuluję sukcesu, że od miesiąca udaje Ci się utrzymywać wagę! A jakie nowe zwyczaje żywieniowe - bez wypełniaczy... Na pewno uda Ci się zrzucić te ostatnie 4 kg (choć ja też mam największe problemy z ostatnimi 2-3 kilogramami) - może więcej ruchu i mniejsze porcje? Łatwo powiedzieć, co nie?! Dobrej, spokojnej nocy!
  2. Mój pierwszy dzień wczoraj minął zupełnie gładko, ale dzisiaj już gorzej. Aktualnie jestem jak balon, bo wieczorem mnie przypiliło i zjadłam różności - jabłko, potem surówka dziwaczna: kapusta kiszona, pół pomidora, cebulka, cukinia, marchewka i garść mieszanki sałat. Nie bardzo mi to szło, miałam zły posmak, więc dojadłam jeszcze pół dużego grapefruita. Teraz właśnie piję herbatę miętową - może pomoże. Bazuję na kalarepach, które teraz są pyszne i niedrogie. Myślę wytrwać tydzień. Nie mam żadnych sensacji typu ból głowy, ale oliwa do surówki i kromeczka chleba bardzo by się przydała. Marzy się prawdziwy pomidor, a nie to sztuczne różowe coś, co udaje pomidora. Kantalupko! Wytrzymajmy! Dietowałam 11-17 grudnia, teraz 10-16 stycznia, więc może przyjmę takie terminy na tydzień w każdym miesiącu.Waga mi tak balansuje +- 1,5 kg. Więc nie jest tak źle. Muszę też dodać, że tę pierwszą dietową noc miała bardzo dobrą - spałam dobrze, a do tego bardzo pogodne i kolorowe sny. W każdym razie budziłam się z uśmiechem. Ale co? siada Ci też optymizm i zapał życiowy? To tylko chwilowe - jutro będzie lepsze!
  3. Bakałko! A ja muszę jeszcze powyżerać zapasy z lodówki - jogurty, ser itp. Myślałam o drugim tygodniu stycznia. W każdym razie trzymaj się dzielnie i napisz jak Ci idzie. Niestety, aktualnie skubię słonecznik - niby zdrowy, ale nie w nadmiarze. Wczoraj sąsiadka zareklamowała mi witaminę B17 - fajna nazwa potoczna - migdalina - poczytałam w internecie - jedzmy owoce z pestkami!!!! Pozdrawiam.
  4. Zdrowia, szczęścia, pomyślności!!!! Ja też nagrzeszyłam i mam na zbyciu nadprogramowe 2 kilogramy. Z chęcią zlicytuję!!! A nawet 4 kilogramy (dokładam 2 ze starych zapasów). A może byśmy tak wespół-zespół wszystkie w tym samym dniu zaczęły taką noworoczną tygodniówkę - przypominajkę. Ja w każdym razie zgłaszam gotowość.
  5. EMko! W książce pisze się o wychodzeniu w ten sposób: "... zaleca się stopniowe rozszerzanie diety przez wprowadzenie niedużych ilości chleba razowego i kasz (do zup i na drugie danie), a następnie tez roślin strączkowych." (str. 147) Ja wprowadzam zazwyczaj najwcześniej czarny czerstwy chleb z cienkim masełkiem (oj! ślinię się na samą myśl, bo jutro już mogę!), oliwę do surówki, kaszę gryczaną, dodatkowe owoce, strączkowe itd. Soczewica - to strączkowe, więc po jakimś czasie możesz jeść. Ale pamiętaj, że byłaś na długiej diecie, więc wprowadzanie tych nowości tez musi być rozciągnięte w czasie. Co do kostek rosołowych, to nie znam ich, bo nie stosuję, ale dobrze przeczytaj skład. Jeśli nie ma za dużo chemii, to za jakiś czas możesz wrzucić do gara z zupą. Oj! ciężki ten ostatni dzień, bo robiłam marchewkę z groszkiem, kapuchę kiszoną zasmażaną i duszone pieczarki, ale wytrwam! Hej!
  6. Kantalupko kochana! Trzymaj się! Ty nie masz prawa się załamywać! Tak pięknie nam tu wyłożyłaś uzasadnienie naukowo-psychiczne naszych cierpień, że na mnie to podziałało. Pobudziłaś moją ambicję, a myślałam, że jestwem już pozbawiona jej... Załamkę miałam, gdy zaprosiłam gości - nie dało się inaczej - pieczone mięsko, wędlinki, słodkości. W nocy spać nie mogłam i znielubiłam się. Ale już wychodzę na prostą - skurczyłam znów żołądek, ale do diety do świąt nie wracam, choć te 4-5 kg mi jeszcze zalega. Od nowego roklu! A Ty mi tutaj mówisz o kapitulacji? Nic z tego! Może po prostu ugotuj sobie kilka małych ziemniaczków (kupiłam ostatnio takie paczkowane w Almie i upiekłam "w ubrankach") i zjedz je sobie z tym majonezkiem cieniutkin, posól i do tego ogóreczek kiszony. Ale od razu zapowiedz organizmowi, że to taki wyjątkowy wyskok, a potem cisza! Może to tylko taki kilkudniowy kryzysik (przy okazji kryzysu europejskiego, a właściwie światowego?). Mam nadzieję, że już jesteś sobą - pełna zapału, dobrych myśli i zdyscyplinowana. Całuchy! Pozdrawiam!
  7. Oczywiście powinno być: "po 6 tygodniach przejście na ZDROWE"
  8. Herbatko! G R A T U L U J Ę! I zazdroszczę. Kantalupo! Ty powinnaś tu służyć jako nasz "wzorzec metra". Bo właśnie tak powinna zadziałać ta dieta - po 6 tygodniach przejście na zdrowie ale i zmiany mentalne - zupełnie inne podejście do tego, co się je. I to już na zawsze. Bardzo jestem ciekawa czy rzeczywiście ta Twoja niebywała przemiana będzie trwała. Fajnie, że tu jesteś i możesz dzielić się swoimi nowymi zasadami. Życzę Ci wytrwałości i mam nadzieję, że długo tu będziesz, aby pokazać, że jednak "się da". Ja zastartowałam! Dziś mój czwarty dzień diety. Było i jest ciężko jak nigdy. Pozdrawiam
  9. (Do Herbatki: W pięknych "okolicznościach przyrody" mieszkasz! Zamiast "3" tym razem pojechaliśmy z naszej północy przez Bolesławiec - szczęki nam opadły w miejscowości Pławno - cóż za baśniowo-legendowa "scenografia". Fajni ludzie muszą tam mieszkać.) Wygląda na to, że M@dy nie wywołamy, szkoda. Może była za dobra i przeszła na zawodowstwo i wkrótce kupimy w księgarni jej książkę na temat zdrowego żywienia... Jeśli tu zagląda, to serdecznie ją pozdrawiam z tej białowieszczańskiej gościnnej ziemi. Jutro pedałuję nad Bug! Dobrej nocki, Głodomorki!
  10. Witam! Witam! Paczuszku! Jutro-pojutrze Twoje słoiczki z nasionkami napełnią się! jeśli nasypałaś ich dużo, to tę plątaninę kiełków przemywaj - ja brałam miskę z wopdą, wywalałam ze słoiczka zawartość, płukałam, zbierałam z wierzchu i wkładałam z powrotem do słoiczka. Na dnie pozostają nasiona, którym nie chciało się kiełkować. Morelko! nie za szybko rozszerzaj ilość nowych produktów! Wyżej zacytowałam słowa ED na temat wychodzenia. Dodaj teraz kromeczkę chleba, potem kaszę. Co 2-3 dni dokładaj coś nowego, nie częściej, bo właściwie powinno to wychodzenie trwać w Twoim przypadku 3 tygodnie - 21 dni. Ciekawe czy uda nam się wywołać M@dę...... Puk! Puk! Hej! tam na Śląsku! Zawiało Was? Pozdrawiam!
  11. (starsza pani - mama sąsiadki wyszła do listonosza i jej się zatrzasnąły drzwi do domu, a do tego nie był to zamek zatrzaskowy, a za drzwiami wielkie psisko, które prawdopodobnie coś nabroiło z tym zamkiem) Paczusiu! Chyba ten naleśniczek (nawet jego połowa) - nie za bardzo... Ale już przez parę dni nic więcej nie dodawaj! Zauważ, że pierwszego dnia dodałaś: nowe owoce, oliwę, chleb. Za 3 dni wprowadź kaszę, potem strączkowe. I staraj się ograniczać porcje. Lepiej częściej mało niż odwrotnie. Cytat z dr ED: "Po kuracji "oczyszczającej" warzywno-owocowej zaleca się stopniowe rozszerzanie diety poprzez wprowadzenie niedużych ilości chleba razowego i kasz (do zup i na drugie danie), a następnie też roślin strączkowych. Od tego czasu proponuje się wprowadzenie na stałe zdrowotnego żywienia, zbliżonego do żywienia zgodnego z Naturą". (str. 147 w "Ciało i ducha ratować żywieniem") A na str. 41: "Nie należy łączyć nabiału czy mięsa z produktami zbożowymi, ziemniakami, ani z cukrem". Wyżej na tej samej stronie: "Korzystne jest łączenie roślin strączkowych z ryżem, kukurydzą lub pszenicą, aby uzupełnić brakujący aminokwas". Może jeszcze jeden cytat, skoro już mam otwartą książeczkę na tej stronie: "Pokarmem najlepiej zrównoważonym jest ziarno pszenicy, gdyż jest tu zachowana idealna proporcja białka w stosunku do węglowodanów, która wynosi 1:6. Ponieważ w ziarnach jest za mało tłuszczu, więc należny je spożywać z olejem, najlepiej tłoczonym na zimno lub z nasionami oleistymi (pestki słonecznika, dyni, soi)." Ja "na zdrowym" stosuję zmielone siemię do wszystkich surówek. Mam młynek do kawy, który przeznaczyłam do mielenia ziół i zawsze mielę na świeżo. Mielone siemię nie może być długo przechowywane, bo jełczeje zawarty w nim tłuszcz. Można zmielony zalewać wodą (ponoć nie wrzątkiem, ale ok. 70 st.) albo wziąć łyżeczkę suchego i popić wodą. Można dodać do jogurtu. Nie zmielony nie zawsze zdąży być strawiony i przelatuje na wylot przez przewód pokarmowy. Nie należy tego zaparzonego siemienia pić bezpośrednio przed jedzeniem, bo osłania jelita i utrudnia wchłanianie leków lub pokarmu. My od zawsze mamy w domu mieszankę zmielonego kminku z majerankiem - uwielbiam zapach tej mieszanki i posypuję nią wszystko. Też ułatwia trawienie. Pamiętam sprzed lat wywiad w TV z pewnym starszym panem - dietetykiem, który mówił, że taką mieszankę ma zawsze w kieszonce i nawet jak je w restauracji, to potrawy posypuje. No! Starczy tego dobrego, a usiadłam do komputerka tylko po to, aby sprawdzić szlaki rowerowe w Puszczy Białowieskiej i ew, zarezerwować schronienie na parę dni - chcemy tam się wybrać pojutrze. Pozdrawiam Cię, Dzielna Dziewczyno!
  12. Paczuszku! GRATULUJĘ! GRATULUJĘ! GRATULUJĘ! Ja jednak wpisałabym w stopce 69,9. Na to lepiej się patrzy. Kiedyś już pisałam, że kiedy zrzuciłam ponad 20 kilogramów (zajęło mi to ok. roku) i tę wagę (w pewnych granicach) udało mi się utrzymać parę miesięcy, to wzięłam kilka stówek i wybrałam się na zakupy. Co za radość pierwszy raz od wielu lat kupować ciuchy w rozmiarze 44, a nie 50!!!! Do dziś pamiętam tamte swoje emocje. Kupiłam 3 marynarki, spodnie, spódnicę, bluzki. I bardzo dobrze. Bo te ciuchy służą mi dziś za "wzorzec metra z Sevre's pod Paryżem". Jak tylko marynareczka się nie dopina, to sygnał, że przeholowałam i czas na "przypominajkę". Pamiętam też tę "lotność" - te ponad 9 kilogramów zdjętych z pleców na pewno czujesz - jakby się człowiek unosił nad ziemią, albo był podwieszony pod balon z helem. Oj, kończę - sąsiadce zatrzasnęły się drzwi!
  13. A ja ze Szczecina! To prawie mamy do siebie 3 rzuty beretem. Przed laty, jadąc z Gdańska przez Słupsk, specjalnie skręciliśmy do ... jak ta karczma się nazywała? chyba "Pod Kluką" - na jakieś pyszne jedzonko. Ten makaron po ugotowaniu nie będzie zachęcająco wyglądał, ale da się jeść, a nawet polubić. Ja tez byłam zdziwiona zdrowotnością oleju lnianego i 1/2 litra sobie zafundowałam, i spożyłam. Też jesteś wysoką dziewczyną i zbliżasz się do wagi - końcówki swojego wzrostu, czyli 70 kg. Ja mam 175 cm, a dorobiłam się 83 kg żywej wagi - marzę o 75 kg. Kilka razy po dłuższych okresach naszej diety miewałam 72 - 73 kg, ale bardzo trudno było to utrzymać. Raczej mój organizm jest w stanie wytrzymywać 78 - 79 kg. A ja chcę 75! Dam radę! Ale dzisiaj był piękny dzień! Jutro też tak będzie. Już gratuluję!!! 9 kg zrzutu!!! Czekam w poniedziałek na raport M@da! A dzie Ty? Michał! A ty dzie? A Babcia Misia?
  14. Sympatyczny Pączusiu! Witaj! Mąż ma się dobrze. W ubiegłym tygodniu wreszcie udało mu się dostać do cenionego wśród sercowców profesora (oczywiście prywatnie), który poświęcił mu ponad półtorej godziny - obejrzał film z zabiegu wstawienia stenta (dostaje się ze szpitala przy wypisie), wyniki innych badań, porobił dodatkowe i udzielił odpowiedzi na wszelkie wątpliwości oraz ukierunkował dalsze leczenie. Na NFZ nie ma na to szans - za każdym razem trafia się na innego lekarza ("bo pani dr X już u nas nie pracuje...), który nie ma czasu, aby się zapoznać dokładnie z historią choroby, bo "następny, proszę!" itp. Krótko mówiąc - ma się ruszać!!! Z kolei dopadła go przypadłość w postaci ostrogi - bardzo bolesna pięta. Jeździmy więc dużo na rowerach. Przepraszam za to rozpisanie się nie na temat. Pozdrawiam Cię i innych, którzy tu zaglądają.
  15. Misiu! G R A T U L U J Ę ! Odpoczywaj teraz, ale się nie zapuść (w sensie obżarstwa)! Szkoda efektów tak długiego bohaterskiego stażu w dietowaniu. Pozdrawiam!
×