Witam wszystkich:)
No nie napiszę Wam, że w 100% mi się udało, bo od wczoraj mam 'zaliczonych' 5... Ale i tak jestem z siebie dumna, bo do tej pory byłaby już robiona druga paka. Dziś raczej już nie zapalę i wiem, że niedługo uda mi się to rzucić (kurde, wiecie, ja nigdy tak konkretnie nie brałam się za to), nie jest mi jakoś cholernie trudno bez palenia. Mogę już normalnie wypić kawę i nie palić. Nie podjadam. Jestem trochę zdenerwowana :P Tata obrywa, bo on też pali i mnie to wkurza.
Dziś wstałam wcześnie, bo po 8 (zazwyczaj b.długo śpię) i czułam się tak lekko, dobrze mi się oddychało :)
Miałam skakać na skakance, żeby wyrobić kondycję, ale zrobiłam sobie zakwas w łydce z tego wszystkiego :P
Pozdrawiam kochani.