Swann
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Swann
-
Drodzy, czytam tu was i czytam, i wychodzi mi, że trzeba będzie raz na zawsze rzucić to niezdrowe żarcie i beznadziejny sposób spędzania czasu i zacząć NOWY STYL ŻYCIA ha ha ha ha ha :) Naprawdę, jesteście mocni... ja też tak chcę :) Piłam co prawda sporo soków własnej roboty przed pierwszym oczyszczeniem wątroby i tak już mi zostało, że robię je dalej codziennie, piję olej lniany i gotuję sporo kaszy jaglanej. Ale gdzie mi tam do was :( Ponieważ jednak jestem zawzięta i mam dodatkowe powody natury zdrowotnej, to pora żeby coś zmienić. Wrzucajcie rady - od czego zacząć :) :) :) pozdr.
-
Ja też piję codziennie od miesiąca sok z buraka :) Łączę go z marchwią, jabłkiem i selerem (naciowym lub korzeniem). Próbowałam obu metod - pić od razu i po 2 godzinach - jak dla mnie, żadnej różnicy nie było. Darvas, ile szklanek soku dziennie wypijasz, jesli można spytać? I czy robisz do tego lewatywy z kawy? Ponoć trzeba... coby wątroby nie uszkodzić... Makler, czy ty używasz wody utlenionej z apteki, czy takiej 30% ? Bo w tym artykule, do którego link wkleiłeś piszą o tej 30%... Znalazłam taki suplement z noow foods: Liver Detoxifier & Regenerator - zawiera ostropest, wyciąg z karczocha i inne dobre dla wątróbki :)
-
W imię Ojca i Syna.... nigdy!! nie należy jeść niczego, co choć troszkę zapleśniało. Nawet odrobinkę (da się wykroić), po wierzchu (da się zebrać), jedna sztuka (da się wyjąć). Nie wolno takiego produktu jeść! Trzeba go w całości wyrzucić. Toksyny wytwarzane przez pleśń uszkadzają wątrobę i są silnie rakotwórcze! Te toksyny są w CAŁYM produkcie, który choć odrobinkę zapleśniał - rozprzestrzeniają się po nim, nawet jeśli tego nie widać. Najbardziej niebezpieczne - rakotwórcze pleśnie są na orzeszkach ziemnych (lepiej ich wogóle nie jeść, nigdy), chlebie i brzoskwiniach. Orzeszki ziemne - są importowane i nie wiemy, czy w czasie transportu nie było pleśni - a akurat w tym przypadku niewiele trzeba, żeby skończyło się rakiem.
-
Coriander, jak ci poszła całość? Było ciężko? Jest trochę łatwiej po tylu razach? Bo ja jestem po pierwszym, i uff... nie było lekko... obudziły mnie okropne mdłości, z dużym wysiłkiem udało mi się nie zwymiotować. Rano - katastrofa. Ból głowy, ledwo sie ruszam, jak przy jakiejś okropnej grypie... Ale efekt - niesamowity!!! Rzeczywiście są te zielone kamienie, i to naprawde sporo!!! To działa! rewelacja Ale oliwy z oliwek do ust nie wezmę przez tydzień... nawet jak to piszę, jeszcze ją czuję i fuj... okropne... Roch - co do lamblii - to taki sposób wyczytany w internecie - najpierw repacholin (wypędza lamblie z woreczka i wątroby), a za pól godziny-godzinę coś na wybicie robaków, np. tak jak u Huldy Clark - piołun, goździki i nalewka z czarnego orzecha. Lub balsam kapucyński, vernicadis, inne zioła (kora dębu, wrotycz). O tym można poczytać i tu na tym forum i w innych miejscach w sieci. Ja osobiście stosuję goździki/piołun/orzech. Pozdr.
-
Wyciąg z czarnej rzepy zawarty jest w leku ziołowym - raphacholinie - pomaga po przejedzeniu, tłustym żarełku, gdy pobolewa wątroba itd. Wiem, że to lek i ma dodatek różnych tam chemicznych wypełniaczy. Zawiera jednak kilka świetnych ziół i jest stosowany/zalecany przy kuracjach antypasożytniczych, gdyż "wypędza" z woreczka i dróg żółciowych lamlbie (które potem łatwiej utłuc innymi środkami/lekami). Robi się to tak, że najpierw trzeba zażyć raphacholin, a po pół godzine preparat przeciwpasożytniczy (taki, który swoim działaniem obejmuje też tłuczenie lambli). Agamemnon - wszystkie te środki: raphacholin, sylimarol (czy inny zawierający ostropest), a także np. essentiale forte pomagają w przypadku kolki żółciowej czy bólu spowodowanego złą pracą woreczka - może wspomagaj się nimi - lepiej nie dopuscić do jakiegoś stanu zapalnego. Jest też dobry lek, ale na receptę - cholestil - na stan zapalny pęcherzyka. Nie jest to jakiś lek z serii antybiotyków i można go czasem "wyprosić" bez recepty. Wiem to, bo moja mama miała ostry stan zapalny woreczka żółciowego, oczywiście pełniutkiego kamieni, i tym się właśnie wspomagała. Obeszło się bez operacji, chociaż niestety, nie oczyszcza wątroby i raz na jakiś czas ma tzw. "ataki". Niestety (niestety - po raz drugi), znam też przypadek, gdy takie "przetrzymywanie" woreczka ze stanem zapalnym i kamieniami źle się skończyło. Mężczyzna, mój znajomy, wylądował na ostrym dyżurze z zapaleniem trzustki zagrażającym życiu (diagnoza mówiła wyraźnie, że to od woreczka....). Miał rozległą i niebezpieczną operację - coś mu tam wycięli, ale już w trzustce - chyba jej kawałek - ma teraz cukrzycę.... Nie piszę tego, żeby straszyć, ale po to, żebyś była świadoma, że są też poważne zagrożenia. Ale oczywiście woreczek warto by było uratować.... Trudne dni prze Tobą i nikt z nas, niestety (po raz trzeci) Ci nie pomoże tak do końca... trzymam kciuki, na pewno dokonasz dobrych wyborów, pozdr.
-
Ależ się przejęłam tematem.... :) :) :)
-
Dlaczego "kwas to nasz wróg?" - bo: "- Kiedy ciało zostaje zakwaszone, krwinki sklejają się. Powoduje to niedostatek tlenu, prowadząc do braku energii - Organizm stara się wtedy neutralizować kwas, używając tłuszczu, wapnia, cynku i magnezu pobieranego z ciała - Im więcej mamy kwasu w organizmie, tym więcej tłuszczu jest wytwarzane i zatrzymywane - Jeśli brakuje nam tłuszczu, zakwaszony organizm zużywa wapń z ciała. Może to powodować niedobory wapnia. - Jeśli potrzebujemy tłuszczu do neutralizacji kwasu, konsumpcja tłuszczu jest wskazana. Nie wszystkie rodzaje tłuszczów są złe. Zdrowe tłuszcze to: tłuszcze tłoczone na zimno, siemię lniane, ziarno słonecznika, oliwa z oliwek. Ważne są wielonienasycone kwasy tłuszczowe. - Im więcej jemy cukru, tym więcej wytwarzanego jest kwasu w organizmie. Niestrawione węglowodany stają się cukrami, z których powstaje kwas. - Zrozumienie które pożywienie jest kwasowe, a które zasadowe może pomóc nam kontrolować cały organizm. - Śniadanie: unikaj soków owocowych (kupnych), bo zawierają dużo cukrów. - Banany zawierają 25% cukru. - Cytryna i lemonka (pomimo smaku) dają w organizmie odczyn zasadowy."
-
Lutek, dzięki za słowa wsparcia :) Chyba przeżyję... jakoś :) Jarosław, czytuję tego Heinricha - dobre to rady :) Co do diety zapewniającej równowagę kwasowo-zasadową, znalazłam taka oto listę produktów, które nas zakwaszają/odkwaszają: Produkty wysoko-kwasowe. PH 5.0 do 6.0 - cukier rafinowany (biały) i nierafinowany (brązowy), ser edamski, jajka, majonez, ryby, skorupiaki, wołowina, wieprzowina, mięso z królika, kurczak, wątroba, mięso jagnięce, cielęcina, sztuczne słodziki, napoje gazowane bezalkoholowe, napoje musujące, ######, leki chemiczne, mąka pszenna biała, chleb pszenny, makaron biały, kasza manna, biały ryż, biały ocet spirytusowy, ciasta i wyroby cukiernicze, czekolada, piwo, kawa, dżemy, galaretki, alkohol, sól oczyszczana warzona i jodowana, czarne herbaty. Produkty średnio-kwasowe.Ph 6.0 do 7.0 - orzechy wloskie, ser cheddar, ser z plesnią, śledzie, makrele, żyto, owies, pszenica, ryż, śliwki, borówki, oliwki, ryby, soki owocówe z cukrem, syrop klonowy, melasa, pikle, chleb z rafinowanych zbóż (owsa, ryżu, żyta), płatki zbożowe, skorupiaki, kiełki pszenicy, pełne ziarna pszenicy, wino, jogurt dosładzany, gryka, sery ( ostre), chleb ryżowy, jajka gotowane na twardo, ketchup, majonez, makaron pełnoziarnisty, ciasto na miodzie, orzeszki ziemne, prażona kukurydza, ryż basmati, ryż brązowy, sos soiowy, chleb pszenny z kiełkujących ziaren. Produkty nieznacznie kwaśne - Ph 7.0 syrop ze słodu, syrop z jęczmienia, jęczmień, otręby, orzechy nerkowca, ziarna zbóż z miódem, owocami i syropem klonowym, żurawiny błotne, fruktoza, miód pasteryzowany, soczewica, mleko homogenizowane i pasteryzowane, melasa surowa, gałka muszkatołowa, musztarda, pistacje, ryż lub krakersy pszenne, ziarno żytnie, chleb żytni z kiełek, nasiona słonecznika, pestki dyni, orzechy włoskie, jagody, orzechy brazylijskie, masło solone, sery łagodny i kruche, krakersy z nierafinowanego żyta, cieciorka, suchy orzech kokosowy, mleko kozie homogenizowane, oliwki marynowane, orkisz. Produkty obojętne - masło, śmietana, naturalny jogurt, serwatka naturalna, oleje. Produkty średnio-zasadowe. Ph 7.0 do 8.5 - migdały, orzech kokosowy, mleko, fasola, kapusta, seler, soczewica, sałata, grzyby, cebula, warzywa korzeniowe, pomidory, morele, jabłka, banany, jagody, wisnie, figi, grapefruit, winogrona, cytryny, melon, pomarańcze, brzoskwinie, gruszki, maliny, mandarynki, śliwki, awokado, banany ( dojrzałe), marchew, seler naciowy, rodzynki, figi świeże, czosnek, agrest, Winogrona mało słodkie, grejpfrut,zioła zielone, sałata, nektarynki, brzoskwinie ( słodkie), gruszki, groszek słodki, daktyle, dynia, szpinak, jabłka kwaśne, fasola zielona, buraki,brokuły, chleb świętojański, imbir świeży, Winogrona kwaśne, kalarepa, sałata, pomarańcze, pietruszka, dynia, maliny, truskawki, słodkie zboże świeże, rzepa, ocet jabłkowy. Produkty wysoko-zasadowe. PH 8.5 do 9.0 - awokado, buraki czerwone, marchew, ziemniaki, szpinak, suszone morele, rabarbar, cytryny, arbuz, melon, pieprz cayenne, suszone figi, wodorosty morskie, wapno palone, owoc mango, papaja, nać pietruszki, winogrona, rzeżucha, wodorosty, szparagi, cykoria, owoc kiwi, gruszki, ananas, rodzynki, soki roślinne z jarzyn. Makler dobrze mówi :) - cytryny są wysoko-zasadowe :) :) Pić sok z cytryn!
-
U mnie to dziś ten dzień... - nie jestem pewna, czy bardziej się cieszę, że to już, czy gorzej boję... Już zjadłam lekki "lunch" - kaszę jaglaną z gotowanymi warzywami i czekam do wieczora. Pójdę jeszcze na pół godzinki na rower, potem gorąca kąpiel i ... zaczynamy :) Trzymajcie kciuki :)
-
Lutek czy próbowałeś kiedyś jakichkolwiek sposobów radzenia sobie z postawą "wszystko jest do dupy, na nic nie mam siły i ochoty" za pomocą odżywiania?
-
Hej makler Prawdę mówiąc, niewiele, a nawet prawie nic nie wiem o dietach genotypowych, optymalnych, 5 smaków czy jak im tam jeszcze :) Mnie raczej chodziło o wpływ konkretnych produktów, które zjadamy, na pracę i wydolność mózgu. Podkreślam - bardziej o mózg tu chodzi, niż o ciało. To mniej więcej wiąże się z medytacjami, wizualizacjami o których ty piszesz - jak "wpłynąć" na nasz mózg (za pomocą medytacji-ty lub jedzonka-ja) żeby poczuć się lepiej, "pełniej", robić, to, co chcemy, a nie to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni itd itp - co ci będę mówić, skoro medytujesz, wiesz o czym mówię. Mała wstawka - mam nadziję, że inni z tego forum się nie obrażą - ja też kiedyś uczyłam się medytacji, jogi, stanów alfa, sterowania snami................... dopisz resztę. I nawet mi się podobało. Tylko sęk w tym, że to cały czas był tylko kawałek mojego życia. Jedna z czynności, które robiłam. A nie prawdziwe życie - to toczyło się jakby obok i składało z wielu innych czynności, stanów, sytuacji, problemów. A tymczasem chciałabym odnaleźć coś więcej... ale dość już o ty, nie tu i nie teraz :) :) :) No więc, wracając do odżywiania. Mówisz, że węglowodany od rana, białko wieczorem? Jarosław podał namiar na stronę z "przykazaniami żywieniowymi" Cayce'go. Przeczytałam - z nich też tak wynika. I co teraz?? Muszę to przemyśleć :) :) :) Póki co wrzucę jeszcze coś ciekawego, dotyczącego relacji: nasze odżywianie - nasz mózg. "Żyjemy w świecie karmelu, fast foodów, gotowych dań. Najpopularniejsze, najbardziej dostępne produkty mają trzy wspólne składniki: cukier, tłuszcz i sól. Te z kolei, jak twierdzi amerykański lekarz David Kessler, powodują uzależnienie, nadwagę i otyłość na masową skalę. Czy od tego nałogu można się uwolnić? David Kessler, były komisarz FDA (czyli amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków) za prezydentów Georga Busha i Billa Clintona, przez 7 lat zbierał materiały do książki, która miała wyedukować miliardy ludzi i powstrzymać je przed objadaniem. Dla wielu osób oraz dla autora książki „The End of Overeating („Koniec przejadania się, 2009) slogan chipsów Pringles (Procter & Gamble) „Once you pop, you cant stop (czyli: „Jak raz sięgniesz, to nie możesz przestać), dotyczy również każdego produktu spożywczego: lodów, cukierków, ciastek, ciasteczek, batoników, pieczywa. „Bez względu na to, czy jesteście najedzeni, zapach świeżego chleba, ciastka czekoladowego czy potraw smażonych w głębokim tłuszczu sprawi, że zaczniecie jeść i nie skończycie, aż talerz będzie pusty twierdzi doktor Kessler. Otyłość to dla niektórych... marzenie 70 milionów Amerykanów straciło kontrolę nad tym, co je. Najlepszy przykład to Donna Simpson z Texasu, która obecnie waży 272 kg i z trudem wykonuje podstawowe czynności domowe. Chciałaby przybrać na wadze jeszcze 183 kg, aby znaleźć się w księdze Guinnessa z wagą 455 kg. Współczesny model żywienia Przyjemność, z jaką pochłaniasz kolejne przekąski, z czasem zamienia się w przymus jedzenia, bo czynność ta, podobnie jak wiele innych, potrafi uzależnić. W mózgu, w układzie limbicznym, zlokalizowany jest tzw. układ nagrody i kary. To zaburzenia w jego obrębie prowadzą do różnego rodzaju uzależnień. Związek, który zwielokrotnia odczucie przyjemności, to dopamina. Im więcej, wydzieli się jej w mózgu, tym większą przyjemność odczujesz. Bodźcem wyzwalającym dopaminę może być jedzenie, ale także seks, hazard lub wysiłek fizyczny. Aby odczuwać przyjemność z jedzenia oprócz ilości ważne jest także to, co jesz. Eskalację apetytu wywołują sól, cukier i tłuszcz. „To dlatego przemysł spożywczy dokłada je do wszystkich produktów, aby każdy odczuwał zadowolenie i szczęście. Konsumenci szybko wpadają w pułapkę błędnego koła napędzanego dopaminą, która wyzwala produkcję opioidów i uczucie przyjemności pod wpływem jedzenia. Jeśli słowa „dopamina i „opioidy brzmią znajomo, to dlatego, że odgrywają kluczową rolę w uzależnieniu od alkoholu i narkotyków. „Jestem uzależniona od czekolady prawda, że to znajomo brzmi? Jak więc odzyskać kontrolę nad swoim apetytem, mimo że każdy produkt spożywczy ma na etykiecie podany skład i wartość odżywczą? Produkty, które pomogą ci zapewnić odpowiedni poziom dopaminy Do syntezy dopaminy niezbędny jest aminokwas zwany fenyloalaniną, której źródłem są głównie produkty wysokobiałkowe, ale nie tylko, także niektóre warzywa, owoce i inne pokarmy. Banan: jest dobrym źródłem tyrozyny. Aminokwas ten przekształca się w noradrenalinę i dopaminę, które są ważne dla motywacji, poprawiają czujność, koncentrację i pamięć. Buraki: zawierają wyjątkowo dużo betainy, która jest skuteczną substancją przeciwdepresyjną. Działa stymulująco na produkcję SAM-e (S-adenoslmethionine), a ta jest związana z produkcją dopaminy i serotoniny. Drób: zawiera aminokwasy, które zwiększają poziom pobudzenia neuroprzekaźników: noradrenaliny i dopaminy. Mięso kurczaka jest również dobrym źródłem koenzymu Q10 (Co Q10), co zwiększa potencjał generowania energii neuronów. Sery, jaja: są najlepszym, obok mięsa, źródłem białka. Twaróg zawiera aminokwasy, które mogą przyczynić się do polepszenia nastroju i poziomu energii, bez pomocy tłuszczy zwierzęcych. Badania na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley sugerują, że ludzie cierpiący na depresję mają małą ilość serotoniny, noradrenaliny i dopaminy w mózgu. Ryby: w nich i w owocach morza znajdują się kwasy tłuszczowe omega-3. Francuscy naukowcy wykazali np., że u szczurów z niedoborem kwasów tłuszczowych omega-3 jest mniej receptorów produkujących dopaminę. Arbuz: sok z niego jest bogaty w witaminy A, B6 i C! Witamina B6 jest niezbędna do produkcji serotoniny, melatoniny i dopaminy. Witamina C wzmacnia układ immunologiczny, chroniąc twój organizm przed wolnymi rodnikami. Zarodki pszenne: są dobrym źródłem fenyloalaniny. Jest ona podstawowym aminokwasem potrzebnym do produkcji tyrozyny, która z kolei jest wykorzystywana do syntezy dopaminy." pozdr.
-
PS2: hihihih - Mickiewicz pisał: "Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił" :) :) :)
-
PS. Nie chcę się czepiać :) :) - ale to przysłowie o zdrowiu to chyba Kochanowski, a nie Mickiewicz?? - może tu czytuje jakiś młody człowiek - i źle sobie zapamięta, i będzie :)
-
Lutek, poszukując naturalnych substancji - tych z żywności - które mogłyby pomóc w stanach "chandry", "obniżonego nastroju" itd. itp. znalazłam taki oto fragment: "W kontroli nad pracą mózgu współzawodniczą dwa aminokwasy. Jednym z nich jest L-tyrozyna, której mózgu używa do syntezy neuroprzekaźników, noradrenaliny i dopaminy, koniecznych dla uzyskania jasności i szybkości myślenia, długotrwałej pamięci oraz poczucia równowagi i przytomności umysłu. Drugi to L-tryptofan, który mózg wykorzystuje do wytwarzania innego neuroprzekaźnika, serotoniny, odpowiedzialnego za spowolnienie reakcji, uczucie sytości po posiłku i wywołującej sen. L-tyrozyna znajduje się w produktach bogatych w białko, takich jak mięso, drób, owoce morza, fasola, soczewica. L-tyrozyna jest stymulatorem mózgu, natomiast L-tryptofan, który znajduje się w bananach, nasionach słonecznika, mleku działa obniżająco na sprawność umysłową. Jeśli o poranku L-tyrozyna dotrze do mózgu przez L-tryptofanem spowoduje, że będzie on optymalnie funkcjonował przez cały dzień. Jesli jednak L-tryptofan dotrze do mózgu pierwszy, będzie stymulował wytwarzanie serotoniny, co spowoduje obniżenie wydolności umysłowej a mózg zacznie się zamykać nawet w środku dnia. Jeśli więc chcemy stymulować umysł przez L-tyrozynę, powinniśmy na śniadanie spożyć żywność bogatą w białko, zanim weźmiemy do ust kęs żywności bogatej w węglowodany czyli cukry. W białku zwierzęcym i roślinnym znajduje się mnóstwo L-tyrozyny, natomiast niewielkie ilości L-tryptofanu. Ponadto L-tryptofan potrzebuje węglowodanów aby dostać się do mózgu. Tak więc rano spożywamy białko natomiast wieczorem, przed snem węglowodany, które pobudzą syntezę serotoniny. Jeśli na przykład powstrzymamy się od jedzenia makaronu i tym podobnych produktów aż do wieczornego produktu, osiągniemy najwyższą energię umysłową podczas dnia, a ponadto L-tyrozyna zminimalizuje skutki stresu. Dobroczynne, relaksujące skutki L-tryptofanu odczujemy wieczorem, kiedy nadejdzie czas odpoczynku i snu" Wklejam go, bo pewnie zainteresuje wiele osób, które dbają o zdrowie - wiąże się bardzo ściśle z naszą dietą i tym co i w jakiej kolejności jemy :) :) I nie chodzi tu tylko o "wydolność umysłu", jego sprawność (a więc np. zdolność uczenia się - studenci), ale też pozytywne odczucia, poczucie stabilności, spokoju. Jednym słowem - na śniadanie jajka, fasola, ryba, mięso. Na kolecję kasze, razowe pieczywo, makaron. Każda z tych grup w połączeniu z warzywami :) Zupełnie odwrotnie niż tradycyjnie - na śniadanie kanapka... Oczywiście dużo ruchu - wszystkie te hormony "szczęścia" (czyli właśnie głównie serotonina i dopamina) są wydzielane w dużych "dawkach" w czasie i po wysiłku fizycznym :) :) No i słońce - to nasz sprzymierzeniec. A tu właśnie piękna wiosna - trzeba ruszyć "w plener" - ja już wyciągnęłam rower z piwnicy :) pozdr. ps. Alusia, sprawdź w sieci - tyrozyna i jej wpływ na niedoczynność tarczycy. Tyrozyna jest z białka - jeśli jesteś na diatach i głodówkach od dłuższego czasu, stosujesz dietę wegetariańską i nie uzupełniasz jej w fasolę, soczewicę lub inne białko - to możesz mieć niedobór tego aminokwasu. A to i depresja i tarczyca i problemy ze skórą i kupa innych....
-
proszę was... może wystarczy bardziej zwyczajne i "przyziemne" bieganie, pływanie, tenis, rower i wędrówki??? zapewniam, że poruszają wszystkie wewnętrzne narządy. Agamemnon, poproszę cię o strone z chlebami :) Czy znacie zasadę - takie rozszerzenie do diety rozdzielnej - że białka lepiej jeść rano (wydziela się dopamina, mózg lepiej "kojarzy", lepiej się uczymy i poprawia nam sie nastrój), natomiast węglowodany wieczorem - wydziela się serotonina i melatonina - a to lepszy sen i wypoczynek. W ogóle, działanie neuroprzekaźników - karnityny, tyrozyny, fenyloalaniny - czy ktoś to szerzej "zgłębił"? Interesuję się tym ze względu na wpływ "żywienia" na naszą psychikę, zapobieganie depresji itd. Depresja to mój kumpel, niestety... ale łatwo się jej nie poddaję... może ktoś ma jakieś doświadczenia??? pozdr.
-
Zazdroszczę wszystkim, którzy już mają oczyszczanie za sobą. Ja szykuję się na przyszły weekend. Boję się jak diabli. Ale jeszcze bardziej jestem ciekawa jakie efekty. Zdałam sobie sprawę, że w moim początku "drogi do zdrowia" zajmowałam się głównie chlebem i wodą. Bardzo mistycznie, prawda? A tak na poważenie - pierwszy tydzień lewatyw - zaliczony. Trochę próbowałam różności. Te kawowe - najlepsze. Urynowe... łatwiejsze, ale trzeba się mocno zmobilizować i "przełamać". Papajka temat zapodała, ale szczegółów podać nie chciała :( Wiem, wiem, lektura jest powszechnie dostępna, informacji do ściągnięcia też sporo, czytać umiem :) pytanie było raczej kurtuazyjne :) już czytam Małachowa... zobaczymy co będzie. Inne działania: zwiększam do dwóch łyżek olej lniany i soki do 4 szklanek. Kupiłam zioła na pasożyty. Chociaż po tych sokach - szczególnie niektórych - seler naciowy, papryka zielona, pietruszka - razem szklanka - mnie o mało co nie "kładzie", to może te pasożyty też :) Pozdrawiam Maklera, Zeberkę, Alusię i wszystkich pozostałych :) :) :)
-
zabreka o... chlebki są bardzo, bardzo ważne :) zaś fazy księżyca są ważne chyba tylko dla tych bardziej "nawiedzonych" :)
-
Pozwól Alusia, że i ja wtrącę swoje trzy grosze. Przygladałam się i próbowałam diety Dabrowskiej zanim znalazłam to forum. I wg mnie jest świetna dla ludzi z nadwagą i otyłych - i doskonale pomaga na choroby z otyłością związane. Także dla tych, którzy fatalnie sie odżywiają. Ale tu pomogłaby pewnie każda rozsądna dieta + zmiana trybu życia. Dla mnie Dabrowska żadnego odkrycia nie zrobiła. Co do leczenia innych przypadłości, dolegliwości i zaburzeń - nie znalazłam w tej diecie żadnego uzasadnienia, że może zadziałać. Ani to głodówka, ani zdrowe odżywianie. warzywa są ok, ale bez tłuszczy (tych dobrych, niezastąpionych) to d..pa. Nic się nie przyswoi. I do tego te "Jezusowe" i radio-maryjne wstawki. Nie do przełknięcia. Nie trafia do mnie nic, co próbuje na tego typu uczuciach ludzkich i boskich uzasadnieniach bazować. A jestem wierząca w Boga i wielce tolerancyjna zrówno dla innych religii jak i stylów życia :) pozdr.
-
makler cytuję: "hehe cieszy mnie ze ci sie spodobal i filter i chlebek jak chcesz to moge ci znalezc i taki za 5-6 tysiecy" dziękuję, nie skorzystam :) drugi cytat: "wklady co jakis czas facet bez najmniejszego problemu sam sobie wymieni" - bardzo ci dziekuję za uznanie i przydział do odpowiedniej kategorii :) Skoro tak, to już nie mam żadnego problemu :))
-
Pierwszych chleb upieczony :) i dokładnie tak, jak pisze Maglen - najlepszy z masłem czosnkowym, taki jeszcze ciepły :) Ja też upiekłam z mąki przennej z pełnego przemiału + mąka żytnia. Teraz już sklepowego nie kupię :) Super, że "ruszył" temat filtrów do wody. Makler, ja myślałam, że ty mi radzisz kupić taki za 1000 zł, ale ten twój - całkiem przystępna cena. Kupuję go. Za "zaoszczędzone" pieniądze kupię zappera. Poza tym powiem wam, że całe to "zdrowe działanie" to naprawdę ciężka praca i spore kombinowanie, ale energia i odczucia niesamowite :) Chce się żyć. Ja dołożyłam do tego sport - 3 razy w tygodniu biegam wczesnym świtem i raz w tygodniu pływam 4 km. Mam nadzieję, że o tym nie zapominacie? Nic nie dadzą żadne cudowne diety bez ruchu i wysiłku. No więc, bardzo proszę o podniesienie tyłków sprzed komputera, włożenie dobrych butów i idziemy pobiegać :) (tak, tak to do ciebie). ps. Maglen, ja też kiedyś paliłam i to duuużo. Byłam młoda i głupia. Pamiętam jeszcze jak trudno mi było rzucić - trwało to ze dwa lata -próby rzucania i powroty do nałogu. Ale musisz dać radę. Po prostu nie masz wyjścia i na pewno ci się uda :)
-
Coś się zawiesiło
-
Dzień dobry :) Rozpoczynam program oczyszczania i regeneracji oparty na metodach naturalnych i jeśli pozwolicie, będę tu zasięgać porad i dzielić się wątpliwościami :) Oto moja lista pytań, chętnie wysłucham waszych opinii. Po pierwsze - co po pierwsze? Sporo poczytałam i wynika, że trzeba zacząć od jelit. A jeśli tak, to lewatywy wg Tombaka, czy od razu kawowe? A może z sodą i solą? Jak często? (wg Tombaka?) Do tego oczywiście zmiana diety. Pożegnanie z kawą, czarną herbatą, cukrem i białą mąką. Kasze, ryż i warzywa. Soki. Ile soków? Dwie - trzy szklanki dziennie na początek? Czy do tej ilości potrzebne są lewatywy kawowe? Które z metod uważacie za - nie tylko prozdrowotne i oczyszczające - ale też stricte lecznicze? Z lektury wynika, że jest to olej lniany (kuracje dr Budwig leczące np. nowotwory) i soki (kuracje Gersona - rak). Czy aby nie tylko podratować zdrowie ale też pozbyć się pewnych schorzeń na nich się oprzeć? Oczywiście oczyszczanie wątroby, nerek i pasożyty. Co jeszcze? Jakie są wasze doświadczenia? I ostatnie zagadnienie - kilka urzadzeń, w które warto się zaopatrzyć: zapper, filtr do wody, wyciskarka do soków, maszyna do wypiekania chleba... co najpierw? Pozdr.