Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Dziubla

Zarejestrowani
  • Zawartość

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Dziubla

  1. Miesiąc przed terminem trzeba się zgłosić na wizytę kontrolną, zapisać się trzeba nieco wcześniej - tydzień, dwa :).
  2. Co do spraw bieżących ;): rodziłam w szpitalu górniczym w Jastrzębiu. Na położnictwie komplet! Totalne zamieszanie i zmęczone pielęgniarki i położne, lekarze w bezustannym galopie przytłoczeni nawałem pracy. Tak, mamy jakiś baby boom... Ale każda z dziewczyn, z którymi rozmawiałam, deklarowała niechęć do kolejnych ciąż. Może to urok tego etapu życia, ale większość wydawała się przekonana. Ja na pewno nie planuję więcej dzieci, zwłaszcza że mam parkę :). Myślę o antykoncepcji od początku ciąży i nadal nie mogę się zdecydować. Na pewno nie piguły, bo po ostatnich przybyło mi z piętnaście kilo, no i jaki sens ma środek umożliwiający współżycie, skoro kompletnie odbiera ochotę na współżycie? Głupota... Nęci nas wazektomia, jest klinika w Toruniu, w której można przeprowadzić zabieg za dwa tysiące złotych - i spokój. Z hormonami nie chcę mieszać, inne metody są zawodne. Cholercia, chyba jedyne co pomoże to wstrzemięźliwość :D. Co do mojego porodu - po prostu jedno wielkie szczęście. W niedzielę o osiemnastej siedzę na grillu u znajomych, a cztery godziny później jestem rozpakowana. Zaczęło się od zdrętwienia dolnej połowy brzucha, potem zaczęły się lekkie skurcze. Zaczęłam zapisywać godziny i w momencie, gdy przez godzinę występowały regularnie co siedem minut, wróciliśmy do domu. W drodze do szpitala były już co trzy minuty. Położna, która prowadziła nas na porodówkę dowiedziawszy się, kiedy mam termin (trzeci sierpnia) próbowała mnie przekonać, że to przepowiadające są :). Nie uwierzyłam, a i ona spojrzawszy mi w rozwarcie zmieniła zdanie. Lekarka próbowała mnie namówić do sn, ale nie dałam się, opowiedziałam o poprzednim porodzie, przekonałam ją - no i o dwudziestej drugiej leżałam już podłączona do cewnika w oczekiwaniu na zawiezienie na salę operacyjną. W sumie ten cewnik to było najgorsze, co mnie tego dnia spotkało, gorsze niż operacja. W momencie wyjęcia dzidziusia najpierw szczęście po usłyszeniu krzyku, potem szok po usłyszeniu płci, no i jeszcze więcej szczęścia. O północy byłam już na sali, pod kroplówką, i wysyłałam esemesy. Rano wstawanie, wiadomo, krwawa masakra i morze bólu, potem prysznic i trzymanie się ścian przy chodzeniu (z powodu przepełnienia trafiłam do sali baaardzo odległej od łazienki). Potem z godziny na godzinę poprawa. Tej samej nocy przywieziono mi kolejną ofiarę cesarskiego cięcia, następnego dnia kolejną i tak sobie leżałyśmy aż do wczoraj. Sala cesarzowych, tak mówili o nas lekarze. Fajnie było :). Wszystkie urodziłyśmy chłopców w wadze 3500 i długich na 57 cm. Wszystkie we wtorek byłyśmy na pełnym chodzie i marzyłyśmy o powrocie do domu. Dominik jest słodkim, spokojnym chłopcem, który jak dotąd przesypia cały dzień z przerwami na karmienie (naturalne) i nic nie jest w stanie go obudzić. Wieczorami się ożywia i dwie-trzy godziny szaleje, na zmianę jedząc, pierdząc, robiąc kupy, czkając, obsikując wszystko, co znajdzie się w zasięgu i wrzeszcząc wniebogłosy. Gazy go męczą. Zasypia koło jedenastej i wraca do opcji dziecko-nie-do-obudzenia, śpi cztery-pięć godzin, je, a potem wstaje co dwie godziny na karmienia. I tak do wieczora. Uciekam z tego forum, mam teraz inne rzeczy na głowie. Natalka na razie zachwycona, a mąż pomocny, ale muszę jakoś cały ten chaos opanować i wrócić do gotowania obiadków :). Dzięki, dziewczyny, łatwiej było przetrwać z Wami te ostatnie miesiące. Życzę wam najlepszego, zdrowych i wesołych pociech oraz spokojnych porodów. Ostatnie słowo do Lipcówki - ogarnij się panna. Zastanów porządnie nad sobą i spróbuj zrozumieć, że jesteś w ciąży, zaraz urodzisz dziecko, małego człowieczka, który będzie zależny od Ciebie w stu procentach i życie nigdy nie będzie takie samo, podobnie jak Twoje ciało. Czas przewartościować priorytety. A poród boli, i to bardzo, cesarka JEST krwawym koszmarem, będziesz oglądana naga i skąpana we krwi i odchodach poporodowych, będziesz zdana na łaskę i niełaskę pielęgniarek i będziesz się cieszyć, że ktoś Ci podpaskę zmienił. Lepiej się przygotuj, bo Cię potem szok zabije. Cięcie nie jest bezbolesną i szybszą wersją porodu, a dojście do siebie po operacji przypomina koszmar. Mam wrażenie, że uważasz, że Cię położą, otworzą zamek błyskawiczny na brzuszku, wyjmą dzidziusia ubranego w markowe ciuszki, zamkną, wstaniesz, małe dostanie flachę a Ty karnet na fitness. Nic z tego. Puknij się w głowę, dziecko, i szykuj na ciężkie chwile i wielkie rozczarowanie. I kup sobie słownik. Odśwież lekcje interpunkcji, bo Twoje dziecko Cię przeskoczy w drugiej klasie podstawówki. No, w końcu to z siebie wyrzuciłam. Jeszcze raz pozdrawiam mamy i dzidziusie i kasuję skrót do kafeterii. Powodzenia!
  3. Witam No i jesteśmy, prosto ze szpitala na forum. Mamy Dominika, nie Anię :). Miła niespodzianka miała 3500g i 57cm, urodzona przez cc w niedzielę o 23.23. Cesarkę przeszłam super, doszłam do siebie szybciutko i teraz czuję, że mogę góry przenosić. Życzę każdej z Was takich wspomnień i takiego słodkiego, piszczącego, wyginającego plecki w rogalik skarbu w łóżeczku :). Powodzenia dziewczyny, w wolnej chwili poczytam, co u Was.
  4. A nie! Jest skurcz! Bardzo (relatywnie ofkorz) bolesny! Czyżbym miała to szczęście zaliczać się do tych, co rodzą wcześniej niż później? :) Chyba jednak pojadę do szpitala. Nieśmiało wnoszę o trzymanie kciuków.
  5. Dolllka - jak już kilka dziewczyn wspominało, o bólu zapomina się w chwili, gdy dostaje się dzidziusia pod opiekę. Pamiętam ból przy porodzie, pamiętam mało przyjemne "uruchamianie" (tak nazywają pierwsze wstawanie z łóżka i prysznic położne w moim szpitalu), ale potem przywieźli mi Natalkę i od tej chwili wszystkie następne wspominam jako szczęście :). W nocy spałam normalnie, czyli po kilka godzin, ale to norma przecież, jak się ma dzidzię u boku (spała ze mną na poduszce). Trochę zabawne to było - jak mnie przywieźli na salę była tam dziewczyna drugi dzień po cc. Pomagała mi, podawała różne rzeczy, podnosiła... Dziwiłam się, że jest w tak dobrej formie. Drugiego dnia mojego pobytu wypisali ją i przywieziono następną świeżo upieczoną mamę, też po cc - w Rybniku są oddzielne pokoje dla cc i sn (wszystkie dwuosobowe). Była taka biedna, znieczulona, nieprzytomna i stęskniona za swoim synkiem, patrzyła na mnie z nieukrywaną zazdrością i nie mogła uwierzyć, że dzień wcześniej byłam w tym samym opłakanym stanie, co ona teraz. Następnego dnia śmigałyśmy obie :). Co do ściągania pliku, musisz mieć program WinRAR. Jest bezpłatny. Wchodzisz na podany na stronie adres, powiedzmy http://rapidshare.com/files/26505021/Jezyk_Niemowlat.rar zjeżdżasz trochę niżej, pod niebieskim przyciskiem "save file" znajdujesz szary "free download". Klikasz, pojawia się "download now" i zaczyna się pobieranie. Pojawia się okienko, zaznaczasz opcję "otwórz za pomocą Archiwizer WinRAR", OK i za pół sekundy masz książkę. Zamykasz zachętę do zakupu pełnej wersji WinRARa i możesz książkę wypakować do dowolnego folderu lub otworzyć bezpośrednio z programu. Albo podajesz mi swój e-mail i wysyłam Ci książkę mailem. Przynajmniej próbuję, bo to byłby mój pierwszy raz. 8611289 - moje gg.
  6. Hahaha... Czytam ten PDF i pochlipuję (przy opisach powrotu z dzieckiem do domu, kąpieli, takich tam rzeczach o których większość z nas marzy od pół roku lub dłużej; swoją drogą spytałam dziś męża, czy kiedyś nie byłam w ciąży. Odparł: nie pamiętam... Ja też pamiętam te czasy jak przez mgłę). Nagle coś mnie tknęło i spojrzałam na półkę, a tam stoi sobie "Język niemowląt" :). Mam i przeczytałam, kolejny dowód na ciążowe rozkojarzenie.
  7. Dolllka Ja mam termin na trzeci sierpnia, ale lekarz nie uwzględnił mojego krótkiego cyklu (23 dni). Według wszystkich internetowych kalendarzy termin wypada na 28 lipca. Poprzednio wody mi odeszły 2 tygodnie przed terminem, więc... Tak jakby dziś. Brzuch ciągnie w dół i bolą kości łonowe, chyba rozchodzę się w szwach. Najgorzej z kręgosłupem - chwilę posiedzę lub poleżę i już nie umiem się wyprostować. I mam tak jak Ty - im bliżej porodu, tym częściej myślę o porodzie naturalnym. Powtarzam sobie, że przecież już raz to przeżyłam, że mam duże dziecko, że gin stwierdził, że żaden normalny lekarz nie każe mi "rodzić dołem"... A mimo to czytam o oddychaniu i ćwiczeniach przy porodzie. Dziwne, chyba jakiś instynkt. No i nie da się ukryć, że sn ma swoje plusy, zwłaszcza dla dziecka. A z drugiej strony jest przecież ryzykowny... Istny kociokwik :). Co do Tracy Hogg - ściągnęłam przed chwilą w PDF ze strony: http://peb.pl/dokumenty/112289-rapidshare-tracy-hogg-jezyk-niemowlat.html
  8. Łatwo powiedzieć. niektóre z nas nie mają wyboru - jest wiele wskazań do cięcia cesarskiego wykluczających sn. Inne (np. ja) próbowały urodzić naturalnie, ale się nie udało i przeżyły dwa porody - cały komplet skurczy (do partych na pełnym rozwarciu przy główce zaklinowanej wysoko w kanale rodnym), pot, cierpienie i wymioty po cięcie. I chwilę podania znieczulenia wspominam jako jedną z przyjemniejszych w życiu. A dojście do siebie wcale nie było takie trudne, drugiego dnia biegałam jakby nigdy nic. Każda z nas wie, co dla niej najlepsze. Ja na przykład nie chcę powtórki z rozrywki; nie warto.
  9. Moja mała też mało się rusza, za to kilka razy dziennie daje o obie znać intensywnie... czkając :). Bidulkę trzęsie tak, że aż mi brzuch podskakuje. Czy Waszym brzuszkom też się to zdarza?
  10. O. Dolllka! Zastanawiałam się, czy jeszcze tu zaglądasz. Jak się trzymasz? U mnie niestety ciężko :). Ciężko to dobre słowo. Zamiast instynktu wicia gniazda rozwijam w sobie instynkt wicia legowiska, najlepiej w cieniu i z wiatraczkiem skierowanym na me bezustannie zalane potem oczy. Palce ledwo mi się zginają, tak opuchły... Jęczę i stękam, a mój cudowny mąż powtarza, że jestem dzielna. W chwilach przypływu mocy piekę mu ciasta z borówkami w ramach podzięki. Nocami nie śpię, a bladym świtem wystaję w kolejkach do rejestracji u laryngologa, do którego wożę moją starszą. Męża widuję pól godziny dziennie (na obiedzie), bo albo śpi, albo pracuje, albo haruje na budowie (nie spłodził syna, nie zasadził drzewa, więc buduje dom). Coraz mniej boję się tego, co będzie, coraz bardziej chcę, żeby stało się szybko. Do terminu trzy tygodnie. Wczoraj zauważyłam duże ilości gęstego śluzu. Może to pobożne życzenia, a może zaczynam się odczopowywać... Boże, mieć to za sobą, wiedzieć, że z malutką wszystko w porządku, przytulić ją... Tylko o tym marzę.
  11. Ja chciałam nad wodę, ale wcisnąwszy się w kostium (jednoczęściowy) stwierdziłam znaczny deficyt materiału na ciele; większość opięła się na brzuchu i wyglądałam, jakby napięte paski miały mnie posiekać na kawałki. Skończyłam na krzesełku w basenie w ogródku, mocząc nogi i popijając zimne piwo. Bezalkoholowe, oczywiście. Kocham być w ciąży!
  12. Znajomi mają synka Natanka i bardzo mi się to zdrobnienie podoba. Szkoda tylko, że u nich pochodzi od imienia Jonatan... A to już nie tak ładnie. Nataniel - jestem na tak :). Nadia też piękne imię, Magdalen*, z wymienionych przez Ciebie moim zdaniem najładniejsze. Swoja drogą Nataniel i Nadia - piękny zestaw imion dla bliźniąt. Nasza córeczka będzie po prostu Anią, po mamie męża, która niestety nie żyje. Na drugie chcę jej dać Cecylia (jak moja mama), ale mąż protestuje :).
  13. Magdalen* - na różnych stronach dotyczących porodu znajduję informację: Pamiętaj, że na krótko przed porodem ruchy Twojego dziecka mogą być mniej odczuwalne. Jest to zupełnie naturalne, jednak często stanowi powód do obaw. Sama się tym pocieszam, bo moje małe też mniej daje mi po nerach. Z drugiej strony ma teraz mniej miejsca na szaleństwa i może to też jest przyczyna? Tak czy siak myślę, że nasze ciąże zbliżają się ku szczęśliwemu epilogowi w szybkim tempie :).
  14. Ewc!A* Trzymam kciuki! Na pewno Ci się powiedzie :). Nie zapomnij potem zdać relacji. Magdalen* Dzięki za dobre słowo. Pójdę jeszcze jutro prywatnie do lekarza, który kilka miesięcy temu zapewniał mnie w szpitalu, że w moim wieku i po cesarce nie mam co myśleć o porodzie sn. Przyjmuje w moim szpitalu i może mnie uspokoi.
  15. No i miałyście rację, dziecko się przekręciło i ładnie ustawiło główką w dół. No i skierowanie na cc diabli wzięli, zostałam z ręką w nocniku, nieprzygotowana do porodu naturalnego, ze świadomością, że nawet znieczulenia nie dostanę. Trzeba było się pchać do Eska kiedy jeszcze był czas... Ten niepoprawny optymizm mnie kiedyś zgubi. Pediatra też zaliczony, skierowanie do laryngologa jest, krople i maści do oczek. Ogólnie jakby lepiej, ale... jestem tak skołowana, że nie wiem, co myśleć i robić. Mam pustkę we łbie i durne łzy na końcu języka. A jeszcze gin mi oświadczył, że skurcze macicy mogą się zacząć w każdym momencie i że raczej się już nie zobaczymy. Kurczę, odechciało mi się wszystkiego.
  16. Rozumiem Cię, Ewcia, aż za dobrze. Ja wprawdzie śpię (padam ze zmęczenia koło pierwszej-drugiej), ale dobija mnie ciągłe zmęczenie, trudności w poruszaniu się, o schylaniu nie wspominając, podnoszenie się z łóżka to jakiś koszmar. Ciężko się oddycha, w każdej pozycji jest niewygodnie, a najgorsza jest ta ciągła irytacja. Najbardziej żal mi mojej córki, spędza ze mną całe dnie, bo mąż w pracy a na podwórko nie wyjdzie, bo plucha. I obrywa się jej za niewinność. Chce pomagać w kuchni, tłucze coś i od razu awantura... A mnie dręczą dodatkowo wyrzuty sumienia, przecież ona ma dopiero cztery lata. Brak mi cierpliwości. Jeszcze do tego doszło mi zmartwienie, bo oczka zaczęły jej ropieć. I jakby słuch się przytępił, mam wrażenie, że źle dzisiaj słyszała... Czy słuch może się popsuć w jeden dzień? Muszę z nią do lekarza, ale nasza pediatra na urlopie, ja na jutro umówiona z ginekologiem... Mąż w pracy, nie rozdwoję się. Nie ogarniam wszystkiego i normalnie chce mi się już beczeć. Przepraszam za marudzenie, Ewcia zaczęła ;).
  17. Nie ma sprawy :). Co do terminu szczepionki - podobno im wcześniej tym lepiej, ale z drugiej strony słyszy się, że na pneumokoki najlepiej zaszczepić dziecko przed wysłaniem do przedszkola czy żłobka. W domu jest bezpieczne... Ja stosowałam się do zaleceń naszej lekarki i szczepiłam wtedy, kiedy radziła.
  18. Doczytałam o rotawirusach. Tego małej nie podawałam, wyczytałam, że daje się ją dziecku do dwudziestego czwartego tygodnia. Podobno nie ma skutków ubocznych, ale trafiają się matki, które takowe u swoich pociech zauważyły... Ja się chyba zdecyduję na tę szczepionkę teraz, znów w myśl prawa Murphy'ego.
  19. A jeszcze, Agni - spojrzałam do książeczki zdrowia mojej Natalki i okazało się, że szczepiłam ją na meningokoki (neisvac-c) jak skończyła czternaście miesięcy i na pneumokoki (pneumo23) kiedy miała dwa latka. Tak zaleciła mi lekarka, a ja wolałam nie ryzykować, żeby nie żałować (naoglądałam się reklamy z pustym łóżeczkiem). Nie zauważyłam żadnych efektów ubocznych natychmiastowych czy długofalowych, a cena szczepionek nie była jakaś powalająca (100-200 złotych). No i nie żałuję, a lekarka nadal mnie chwali, jak zagląda do książeczki, twierdząc, że rzadko spotyka taki pełen pakiet zabezpieczeń dla zdrowia dziecka ;). Wszystko pewnie zależy od pediatry.
  20. Agni41 - pocieszające ostatnie słowa Twojego posta. Chociaż mi do etapu +7 pewnie bardzo bardzo daleko, jako że stuknęło mi już +20, a do terminu jeszcze prawie miesiąc... Chociaż nie wierzę, że tyle przechodzę (ostatnio wody odeszły mi dwa tygodnie przed terminem). W pierwszej ciąży przybyło mi też dwadzieścia kilka, a zrzuciłam całość dopiero jak skończyłam karmić, ciężką pracą i dietą, jakoś samo nie chciało uciec... No ale w mojej rodzinie wszystkie mamy tendencję do bycia kulkami, niestety. Mnie boli od wczoraj w okolicach spojenia łonowego, czuję kłucie i napięcie... Nie wiem, szyjka się skraca? Spojenie rozchodzi? Pojutrze idę do mojego ginekologa (wracam z podwiniętym ogonem) i błagam o USG, bo zwariuję nie wiedząc, czy moja mała nadal na pupce siedzi, czy już na głowie. A jak na pupce - zmuszam lekarza do wypisania skierowania na cięcie. Oby się udało... Trzymajcie kciuki. Nie biorę Eska pod uwagę, nie mam aż takiej odwagi jak większość z Was (dla mnie za daleko, za krótko w szpitalu, zbyt... obco?), a nie przeżyję kolejnego porodu sn bez znieczulenia, zwłaszcza że pierwszy skończył się cc po dziewięciu godzinach skurczy partych i mam traumę :). No dobra, w najgorszym przypadku przeżyję jakoś, ale wolałabym tego uniknąć. Cieszę się, że podzielacie moją opinię na temat dziewczyn, które wchodzą tu i incognito wypisują jakieś podłości i złośliwości. Tyle jest chamstwa i wyzwisk w necie, nie potrzeba ich tutaj.
  21. Nie kolor mi przeszkadza. Łatwo jest się wyzłośliwiać, kiedy nikt nie wie, kim jesteś. Trzymaj się chociaż jednego nicka. I daj spokój Lipcówce, Twoje wyzwiska robią się nudne i nie na miejscu.
  22. Do "przecież już ostatnio": masz dużo do powiedzenia, szkoda że się nie ujawniasz. Za taką odwagę dziękujemy, ukrywając się i wypisując złośliwości wcale nie jesteś lepsza od Lipcówki. Kadrowa: dzięki, że napisałaś to, co pewnie wiele z nas myśli. Wypowiedzi Lipcówki już kilka razy podniosły mi ciśnienie, ale tłumaczyłam je sobie jej młodym wiekiem. Nie sądzę, żebym w wieku dwudziestu lat była bardziej rozgarnięta, a już na pewno nie byłam przygotowana do macierzyństwa. Ale z ta historią o śmierci dziecka przesadziła; przykre, że musi się zmagać z taką tragedią w rodzinie, ale przecież każda z nas ma swoje lęki i ogromny stres, a forum jest po to, by się wspierać wzajemnie, nie dobijać. Nie oburzaj się, Lipcówko, tylko pomyśl chwilę. I trzymaj się. Wczoraj w desperacji (bezsenność) przeczytałam większość stron tego tematu i niesamowicie mnie to podbudowało. Historie kolejnych wystraszonych, zmęczonych, zdesperowanych ciężarówek miesiąc po miesiącu, a każda kończy się tak samo: szczęściem. Większość z nich pisze: "w sumie nie było tak strasznie" i znika stąd po kilku dniach. Przeleci... Pozdrawiam wszystkie dziewczyny w dziewiątym. Cieszmy się spokojem, na ile się da, i śpijmy ile wlezie.
  23. Lipcówka - nie dasz rady "karmić tylko w nocy" :). Albo się karmi, albo nie - jeśli pobudzisz gruczoły mlekowe, będą produkować pokarm całą dobę. Wierz mi, bieganie z pełnymi wymionami jest niemożliwe, niewygodne i bolesne, poza tym będziesz miała ciągły wyciek i nie starczy Ci wkładek laktacyjnych. Chyba że będziesz odciągać, ale to już chyba lepiej nakarmić maleństwo. Sama zobaczysz, że, z całym szacunkiem, panikujesz i przesadzasz. Po porodzie zmienią Ci się priorytety. Moja pierwsza ciąża to była wpadka, przeszłam ją sama i sama rodziłam, bez wsparcia, i w ogóle nie czułam się przygotowana do macierzyństwa. Zajmowanie się maleństwem to był dla mnie jakiś kosmos, przerażała mnie sama myśl. A potem przyniesiono mi do łóżka moją sikorkę i... Stałam się mamą, tak o. Samo przyjdzie. Najpierw nie wyobrażamy sobie życia z dziećmi, a jak już je mamy, nie wyobrażamy sobie, jak mogłyśmy żyć bez nich. Pozdrawiam i życzę, żeby te 23 dni szybko zleciały (sobie też zresztą).
×