karmel.a
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez karmel.a
-
Dudzinko, rozumiem po Twoim wpisie, że nasze wczorajsze południowe upały dotarły nad centralną cześć kraju.., bo ciepłotę, o której piszesz, odczuwałam w sobotę. A dzisiaj aura milsza - jest pochmurnie choć ciepło (jakieś 27 stopni) i da się żyć. Porządkuję szafki kuchenne, a Ty pisz, pisz tą księgę rodową.
-
Ktosiu, najlepszego dla Ciebie (i ja tam wychylę kieliszek nalewki na Twoją cześć :)).
-
Tak, spokojna i miła sobota. Zadbałam o Moją Przyjaciółkę, a Ona o mnie, zadbałam o porządek w domu, zadbałam o wystrój pokoju córki, zadbałam o kota, więc całkiem dobry bilans jak na tak jeszcze młodą godzinę. Dudzinku, dziękuję Ci za wzmiankę o moim rzekomym polocie pisarskim.. hmm, miło mi, że tak uważasz, ale niestety dla mnie - na wyrost to, bo ja jak widać uprawiam krótkie formy forumowe, gdzie coś czasem zlepi się udanie i tyle tego polotu. Ale Ty dobrze piszesz. Dobrze się Ciebie czyta i nie traktuj mych słów jako zdawkowych, bo pewno nie tylko ja to potwierdzę. Masz naturę obserwatora, szeroki zakres słownictwa, odpowiedni dobór żartu, jaki i ironię tudzież autoironię. Pisz, pisz Moja Droga, to jest rozwojowe dla każdego. I ciekawią mnie postępy Twojej twórczości. Wiesz, myślę, że ostatni czas Twojego życia, który spowodował, że znalazłaś się w tym forumowym zakątku już byłby odpowiedni na krótkie opowiadanie, a gdzie tu o całym życiu mówić. Sugeruję, by w tym temacie wykorzystać Twoje wpisy z forum jako dokumentację ówczesnego stanu serca, duszy i rozgrywanego w Twoim wnętrzu dramatu.. Ja pisząc o sobie tak bym własnie zrobiła. Spore zadanie przed Tobą. Trzymam za pomyślność. Pozdrawiam wszystkich.
-
Ale.., ale.. reflektuję się.., nie w takiej ilości godzin.. Chylę czoło przed Tobą, jak Ty to wytrzymałaś!! 72h!!, może miało być 7,20?? bo nawet nie wyobrażam sobie czeskiego błędu w postaci cyfry 27h. Nie.., tu musi być jakaś pomyłka godzinowa.
-
Dudzinka, łączę sie we wspomnieniach lipcowych..
-
Mądry cytat: "Błąd łatwiej dostrzec niż prawdę, bo błąd leży na wierzchu, a prawda w głębi". http://www.youtube.com/watch?v=991nyR_vNME&feature=youtu.be http://www.youtube.com/watch?v=P8kNgsqWC6M&feature=youtu.be Nie słuchałam tego dawno. Dzisiaj wróciło pamięcią. Wieczorna nalewka mi przyjacielem. Ukoi, utępi, utuli..
-
Alebazi, nie rezygnuj, da się to pogodzić, a poza tym humor będziesz miała lepszy i być może tym zabłyśniesz przed potencjalnym pracodawcą. Ja bym tu nie przeceniała nadzwyczajnie wagi snu . Tapety wybrane, rolety wybrane, placki ziemniaczane usmażone. To był pozytywny dzień.
-
Alebazi - całkiem u mnie podbnie z klimatami urlopowymi, choć pomysły w głowie sie budują na to i owo, ale odpocząć i poleniuchowac też kiedyś trzeba. Poza tym kiepsko dzisaj spałam, prawie w ogóle. Wiec dłuższy, powiem wprost -dopołudniowy pobyt w łóżku dobrze mi zrobił. Już obecnie zrobiłam pranie, pojeździłam na rowerze i zaraz się umówię z mee na sklepowe oglądanie tapet, bo mam mały plan remontowy. Ktosiu, jak Dudzina wysyła nam uśmiechnięte żarciki, to robi owo hurtem, a więc w mailu DO masz wszystkie maile forumowiczów, min. jest i mój. Wiec teraz już czekam niecierpliwie. Ktosiu..., a bedę sie niecierpliwić, bo książkę, którą miałam z biblioteki (nomen omen dla nastolatków, gdyż to był tytuł od córki) już skończyłam czytać, wiec godna pióra literackiego jestem.. dawaj Kolego opis dla tego szalonego newsa. Mam nadzieję, że Twoja historia przebije tą z nastolatkowego czytadła.
-
Ktosiu, udziel Dudzinie pozwolenia na dalsze przekazanie (może być na @) niuansów tego zdarzenia. Dudzia wzbudziła we mnie tym wpisem o parze "świrów" wielką ciekawość.
-
To dopiero HIT!! Gratuluję.
-
Pozdrawiam Was urlopowo. Przepraszam za ciszę ode mnie, ale jakoś ostatnio mi kiepskopisząco, choć nic złego się nie dzieje - w związku z czym sam nie wiem czemu tak jest, ale jest. Idziemy z Meegotką nad jezioro.
-
Dziękuję, już odczuwam - jakby to określić- pewną ulgę od natłoku emocji. Uspokajam się, wyciszam. Już lepiej. Umówiłam się na popołudnie z mee.
-
Jestem. Przeżycie okupione wielkimi łzami i wielką żałością. Dziękuję za myśli.
-
Forumowi Moi, apeluję o rozwagę w słowach. Takie nerwy są zbyteczne. MPE jest naszą dziewczyną. Oczywiście wystarczyło by napisała na forum, będę wtedy i wtedy, a my byśmy to podchwycili. Trzeba się z tym pogodzić, że nieraz zdarzają się takie niedociągnięcia, niedomówienia, tym bardziej na etapie wstępnych propozycji. Nie ma o co kopii kruszyć. MPE pewno przemyśli niepotrzebne żale. I jak to ładnie Maxxi napisał, że Ona wie iż zawsze jest serdecznie widziana. Nie księżniczkujmy nikomu, nie ludziskujmy, nie dotykajmy niepotrzebnym słowem, nie szukajmy świadków na potwierdzenie wiarygodności. Alebazi Koleżanko Nasza, nie wkręcaj naszego spokojnego maxxa, w taki "żartobliwy" sposób.. sama sie zdziwiłam jak przeczytałam Twój wpis o rzekomym niezaproszeniu Ciebie. Maxxi się potem zżyma wkurzony.. Ludzie co to za (żartobliwa) duma w nas wszystkich napuchła. Przecież my prości, koleżeńscy, przyjacielscy jesteśmy i mamy inne problemy niż wydumane. Pozdrawiam Was serdecznie. Dudziu, Mee dziękuję, że myślicie o mnie i Suni. Dzisiaj ten okropny dzień. Jestem dla tego psa najważniejsza. Podjęcie tego kroku jest dla mnie ciężkim przeżyciem.
-
Dziękuje za dobre słowa. ...jeszcze nagrabarzyłam z błędem.
-
Trudny tydzień. Jutro, pojutrze najprawdopodobniej dokona się czas Suni. Sama to sprawię, za przyczyną decyzji, wszak (ironizując )codziennie je podejmuję, - uśpi lekarz, a potem jak jakiś bezduszny grabaż pochowam ją, byle głęboko, by dzikie zwierzęta nie odkopały, będę kalkulować głębokość dołu sztylem łopaty, szerokośc odmierzać załzawionymi spojrzeniami.., a ona tam z boku czekac bedzie na efekt mojej ponadludzkiej i ponadsiłowej pracy. Ułożę, zasypię, może głaz na górę przytoczę i usiądę na nim z pękniętym sercem i przydeptam swą czułość i wrażliwość, ciężkimi drewniakami. Tak, konkretnym trzeba być, nie takim nadwrażliwcem, co to nad każdym robakiem się pochyli i rośliny nie zdepcze, bo potem tylko okupić pożegnanie ciężej. Czuję się w tym osamotniona. Nie ma nikogo. To mój obowiązek. Straszne to jest dla mnie. Nie tylko od strony psychicznej, ale i tej grabażowej.
-
Witam wtorkowo. Nie ma jak Alebazi, Maxxowi, Mee czyli urlopowiczom. Zazdroszczę zasiadając do pracy. Dobrego dnia. Maxxi, jak tam agitacja spotkaniowa? Ja popieram (byle, nie w terminie 28go lipca, bo idę wówczas na wesele). A jak pasuje reszcie spotkaniowiczów?
-
Poruszyłam tu kiedyś temat mojego chorego psa. Mam ją 5 lat (a w sumie ma 7 - jest ze schroniska), więc jeszcze jest młoda, a diagnoza już ostateczna - złośliwy nowotwór kości lub i nerwiak. Byłam skłonna poddać ją odjeciu jednej z łap (razem z łopatką), bo zdjęcie rtg wykonane w pracowni wrocławskiej kliniki koni psów itp było zaopiniowane przez dwóch lekarzy jako zmiany nowotworowe - ze wskazaniem leczenia - amputacja. Chciałam potwierdzenia konkretnego, chirurg pobrał 2 wycinki barkowe, po tygodniu potwierdzenie -złośliwy nowotwór, na poniedziałek umówiona amputacja. Coś mnie tknęło, bo tylnia łapa podobnie zaczęła sie zachowywać (objawy neurologiczne: brak czucia, niestabilność, chwiejny chód, - poprosiłam o rtg aby wykluczyć hipotetyczną przyczynę takiego stanu tj. krwiak po przebytym zabiegu, który ponoć uciskał na nerw dajac takie objawy. Rtg biodra pokazało, że zmiany nowotworowe sa już w tylnych kończynach. Najprawdopodobniej zajęty może być rdzeń kręgowy i nerwy. Obecne wskazania, to już nie amputacja kończyny tylko leczenie spowalniajace inwazyjność nowotworu i środki przeciwbólowe. W przeciagu 2 m-cy biegajacy pies jest psem leżącym. Wiem, że jej czas jest odmierzony dwoma, trzema m-cami. Smutno mi, przykro mi. To, że szczególnie się nią opiekuję, że chucham i dmucham, że wstaję w nocy by pogłaskać rude futro, by nie czuła się sama, by dać dotyk, by dać troskę, by czuła, że nie jest mi ciężko, że nie jest mi trudno, że chcę dla niej ukojenia, bo smuci cicho na nosie - że wynoszę na podwórko rękach- jak ciężko się jej zebrać, a może potrzebuje się załatwić, gdyż leki, które przyjmuje są moczopędne. Nic to, to nie ma znaczenia. Znaczenie ma dla mnie jej życie, psie, wierne, cierpliwe, ufne, oddane. Moje starania o nią spełzły na niczym, choroba zwycięży, ale daję z siebie wszystko do końca. Tylko jak przyjdzie ten czas, gdy trzeba będzie zadziałać ostatecznie... gdy nie będzie można uśmierzyc bólu, gdy nie będzie chciała jeść... Wtedy, nie wiem, nie wiem jak mi bedzie. Rozum to jedno, a emocje, które towarzyszą tym myślom, uczucia, które wyzwalają - powodują wielki ból.. Moja córka powiedziała mi ostatnio - mamo, a mówiłaś kiedyś, że jej (naszej suczki) nie kochasz tylko bardzo lubisz, a teraz mówisz do niej moja kochana.., a ja faktycznie pokochałam tego psa w tej jego chorobie. Widziałam tą jej psią cierpliwość, pewność, bezgraniczną ufność dla moich poczynań (10 razy się z nią prześwietlałam na rtg, bo potrzeba było szczegółowych ujęć płuc, barku, bioder, w różnych ujęciach), staranie by dać radę i scaliłam się w tym wysiłku, razem z tym psem, uczuciem. Razem przeciwko chorobie i chyba obie przegrałyśmy - ja i moja suczka, ale wygrałyśmy coś dla siebie - szczególne porozumienie. Pytam siebie jak to bedzie, jak? gdy przyjdzie ten czas, gdy trzeba bedzie zawieźć do weterynarza i wstrzyknąć śmierć. Jak jeszcze utulić. Jak przygarnąć, jak odebrać poczcie strachu z jej serca (a utrzymac tylko w moim). Myślę o mnie, o mojej córce (jak ona to przeżyje emocjonalnie), o suczce. Na razie psina żyje, oczy ma jeszcze śmiejące, ogon się kręci w uśmiechu. Jej życie cały czas ma swoją psią wartość.
-
To się nazywa spontaniczność! Jak tam się szykuje wymieniona ekipa? i ps. czemu nie miało to miejsca w ubiegły weekend, gdy ja z W-wy wracałam ;) buu..
-
Dudzia - kolejny raz powiem, szkoda, że nie mieszkasz bliżej. A dlaczegóż to nie poznałam Dudzi? Bo spodziewałam się trampkowo-dzinsowej Dudziny, a tu kroczy do mnie wystrojona naobcasowana pani w powłóczystej spódnicy... no , jak, pytam, jak mogłam się spodziewać, że to Ona.., ale trwało to tylko kwant sekundy, bo ma dziewczęcy stały znak rozpoznawczy - wyrażony uśmiechem. Stałość nad stałościami. Dudzinko - jak tam, wykorzystałaś bilety i skorzystałaś z popołudnia dla siebie? Ja podróż z Wwy zakończyłam po 20-ej. Średnia prędkość 70 km/godz, przynajmniej nie martwię się o mandaty, ta powolna jazda ma też swoją zaletę. Tylko znużenie w takiej podróży sie pogłębia. Jak wyłączyłam silnik na parkingu, to nie miałam siły wyjść z samochodu. Nawet dzisiaj czuję dziwną zmęczeniową słabość. Popołudniu córka idzie do drugiego rodzica, więc to mój drugi dzień w m-cu, który przeznaczam na siebie. Odpoczywam. Dobrego dnia Wam życzę i odwiedzajcie W-wę, bo Dudzinkę trzeba czasem przytulać.
-
Witam ze stolicy. Dzisiaj na żywo wielkie wydarzenie sportowe, jutro na żywo spotkanie z Dudzią i.. mogę wracać na południe. Liczę na mocne wrażenia. Pozdrawiam Forumowiczów. Meegotko - przesyłam szczególne podziękowania dla Ciebie.
-
Witam Was Forumowi. Dobrego dnia życzę. Dudzinko, zastanawiam się czy nie uda się nam spotkać na kawę. Będę w czwartek i piątek w W-wie. Tak myślę o wczesnopopołudniowym piątku (ale nie pamiętam do której pracujesz), co Ty na to, będziesz miała czas?
-
Aneta, uda się.
-
Dudzinko, ściskam mocno.
-
znalazło mi się jeszcze coś ckliwego. http://www.youtube.com/watch?v=wQfa1xiPotA&feature=related