@ akronim
Tak samo religijne jak wojny protestancko katolickie w Niemczech. Nie należy utożsamiać tamtego okresu kiedy to tybet nijak nie był centrum wzynaniowycm czy środkiem układu odniesienia dla kultury buddyjskiej jakim jest teraz. Tybet na który się powołujesz niewiele podówczas znaczył i nie miał wiele wspólnego z szerzeniem religii, która płynęła z Indii do Chin, a potem Japonii (no może pomijając lamaizm syberyjski).
Przyrównując do zachodu można by się również pokusić o analogię z okresem walki o prymat miedzy metropolita,mi rzymu, konstantnopola a antiochii (tyle, że ci ostatni rzadko miewiali władzę świecką).
Zresztą, ja nie pisałem, że to źle że się chrześcijaninie mordują nawzajem w bojach politycznych - ja pisałem o mordowaniu innowierców w imię własnej religii.
Co zaś do obecnej polityki jego świętobliwości mogę tylko powiedzieć, że idzie w złym kierunku dla Tybetu i Tybetańczyków, choć buddyzm jako taki na tym nie ucierpi.
A okrucieństwa krucjat to tylko mocno spóźniona (aż trzy wieki) odpowiedź chrześcijaństwa na ewangelizację ogniem i mieczem przeprowadzoną przez proroka i spółkę. Wcześniej reakcji nastąpić nie mogła bo chrześcijanie żarli się nie tylko między sobą.