marion8
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
bahati- poza wrogością śluzu wydaje się być wszystko ok: nigdy nie byłam stymulowana, pęcherzyki każdorazowo dojrzewają i pękają, endometrium 11-13, wyniki plemników od ok. 2 m-cy dobre, więc już sama nie wiem co jest nie tak. Ostatnia IUI przeprowadzona na świeżutko pękniętym pęcherzyku i nic :( Zastanawiał mnie zawsze fakt, że nigdy nie zlecono mi badań hormonalnych, a kiedy kilkukrotnie o nie pytałam słyszałam, że w moim przypakdu nie są one konieczne. Juz sama nie wiem - może zrobie je na własną rękę.... Narazie staram się nad tym wszystkim nie myśleć, idę 11.05 na ocene jajeczkowania i koniec myślenia o ciąży. Latka lecą :( Ja mam 31 a mąż 33 i jeżeli nie uda nam się do końca 2011r. to pewnie zdecydujemy się na invitro ale póki co przez 2 m-ce staramy się odpuścić i działamy na własną rękę ;)
-
malinka ja 11.05 też mam wizytę u innego lekarza. Co prawda to zupełny przypadek, gdyż mój lekarz akurat ma urlop, a ja mimo wszystko chciałabym skontrolować jajeczkowanie. Zmusiło mnie to do umówienia sie do innego lekarza, a przy okazji zasięgnę jego opinii w mojej i męża sprawie. Jestem baaaaardzo ciekawa czego sie dowiem... To będzie mój 14dc, ale zwykle mam jajeczkowanie ok. 20dc a później wyjazd na wyczekiwane wakacje i pełen relaksik... Po 10 nieudanych IUIzamierzamy przez 2 m-ce spróbować "własnych" sił, a później.... czas pokaże. Pozdrawiam i trzymam kciuki
-
Niech 99% lekaży tak uważa. Ja mam pełne zaufanie do swojego lekarza i wierze, że wie co robi, bo jego poczekalnia jest pełna szczęśliwych przyszłych mam. Każda z jego pacjentek, z którymi rozmawiałam potwierdza słuszność mojego wyboru i nie ja jedna jestem po 10 IUI. Były kobiety, którym za 11, 13, a nawet 15 razem się udało. Nie jestem przeciwniczką in vitro ale też nie jestem wielką zwolenniczką - muszę to sobie jeszcze poukładać w głowie. Najważniejsze, że wierzę że się wreszcie uda - czuję to :)
-
Ja na szczęście nie musiałam płacić za żadną IUI, gdyż wszystkie były robione na NFZ. Całe szczęście, że mój lekarz nie jest lekarzem biznesmanem tylko z powołania. Na początku wykryto, że mój śluz jest wrogi na plemniki mężą, które na samym początku nie były rewelacyjne (zaledwie 10% w normie). Od kiedy mój mąż odrzucił kawę, ograniczył alkohol i czynnie uprawia jpgging - plemniki znacznie się poprawiły. Ale taka sytuacja trwa dopiero od 2 miesięcy. Ja nienstety nie podzielam zdania że 6 IUI i in vitro. Przecież w każdym miesiącu nasienie partneta zmienia parametry, nasze cykle też nie są identyczne, więc zawsze jest jakaś szansa. Ja w każdej kolejnej IUI będę widziała szansę ale daję sobie czas jeszcze do września-jak się nie uda do tej pory to in vitro....
-
marion8 dołączył do społeczności
-
anetko witam cie serdecznie. Ja mialam przeprowadzonych 10 inseminacji na Polnej, wiec cos o tym wiem. Niestety dzisiaj potwierdziło się ze ta 10 tez byla pechowa :( , chociaz przeprowadzona w super sprzyjajacych warunkach. Sama juz nie wiem co o tym myslec :( Teraz robie sobie m-c przerwy. Jak masz jakies konkretne pytania to chętnie odpowiem.
-
Ja po 9 inseminacjach za kazdym razem czułam sie inaczej i pewnie wiele objawów sobie wmawialam. Za każdym razem obiecywałam sobie, że nie będę obserwowała i nasłuchiwała własnego organizmu. Ale wszystkie wiemy, że pragnienie zostania rodzicem jest tak ogromne, że nie ma siły aby nam wyperswadować nam myśli o objawach ciąży z głowy.
-
Carla nos do góry!!! Przecież każda kobieta inaczej znosi ciążę i ma inne jej objawy. To nie jest reguła, że piersi muszą boleć. Puki co uważam, że nadzieja jest jeżelii @ się nie rozchula. Ja mam podobną sytuację ale cały czas jestem dobrej myśli :) Najwyżej..... za miesiąc powtórka z "rozrywki", chociaż nie wiem, czy też nie zrobię sobie miesięcznej przerwy i sprubuję własnych i męża sił ;)
-
Kochane kobietki - stchórzyłam :( Miałąm dzisiaj testować i rano nie dałam rady :( @ jak narazie nie widać ale sa jej symptomy, chociaż nico inne niż zazwyczaj więc nadal mam nadzieję. Piersi mam większe o jakieś 2 rozmiary (bolą po bokach, a szczególnie lewa), zero jakiegokolwiek bólu tylko mini...minimalne zauważalne plamienie. Dzisiaj jest 34 dzień cyklu (14 po inseminacji). Zwykle cykle mam 31-32 dni ale ostatni też był 34-dniowy, więc "cierpliwie" czekam. Boże jak ja bym chciała aby ta 10 AIH była szczęśliwa.... Testuję w piątek 29.04 (o ile @ nie zapuka :()
-
in vitro daje większe szanse niż inseminacja na upragnioną ciążę, ale ja znam parę, która miała przeprowadzonych 15 zabiegów in vitro i dalej nic :( Inna para dopiero za 3 razem doczekała się upragnionej ciąży. Dopuki mój lekarz będzie chciał przeprowadzać AIH to będę się dzielnie do niej przygotowywała bo mam do niego zaufanie. Mam jednak nadzieję, że ta 13.04. była już ostatnią i zakończy się sukcesem.... a wszystko się okaże..... Uzbrajam się w cierpliwość, chociaż nie wiem czy potrafię ;)
-
krystal i asia łącze się z wami w bólu i cierpieniu. U mnie też nie zapowiada się najlepiej :( Co prawda @ jeszcze nie przyszła ale już zauważam symptomy jej nadejścia - ale mimo wszystko twardo czekam do jutra. Nie ma nic gorszego od czekania i niepewności :(
-
Kochane kobietki, ztczę wszystkim Wesołych Świąt i "pełnego jajeczka" :)
-
Ja dzisiaj mam 26 dzień cyklu, 7 dzień po inseminacji i nie mogę wytrzmać z bólu. Od wczoraj strasznie boli mnie brzuch (tak jak w pierwszych dniach miesiączki). Nie boli co prawda ciągle lecz z małymi przerwami i myślę, że nie byłabym w stanie wmówić sobie takiego bólu. Ale jeżeli to ma być dobry znak to chcę tak cierpieć dla naszego maleństwa.... Jak ja wytrzymam do 27.04. ???? Najgorsze jest czekanie.... ale co zrobić jak tylko uzbroić się w cierpliwość i pozytywne myśli :)
-
Krystal ja zawsze mam po 1 pęcherzyku i nie wydaje mi się abyś miała powody do zmartwień, przecież wystarczy tylko 1 pęcherzyk i 1 zwinny plemnik. Także nos do góry i pozytywne myslenie. Ja przez 3 lata starań (2 lata samodzielnie i od roku pod opieka lekarza) nigdy nie byłam stymulowana, nie miałam też (o moje wielkie zdziwienie) badań hormonalnych, gdyz mój lekarz uważa, że skoro regularnie jajeczkuję to nie ma wskazań na badania hormonalne. Ale mimo mojego regularnego jajeczkowania, pękania pęcherzyków i dobrych wyników męża ciąży, jak do tej pory nie widać :( Miałam w listopadzie robiona laparoskopie diagnostyczną, która tez potwierdziła że wszystko ok. Mój lekarz powtarza, że spotykał się z parami, które z medycznego punktu widzenia nigdy nie powinny mieć dzieci a są szczęśliwymi rodzicami, a są też pary, które są okazem zdrowia i mają trudności z zajściem w upragniona ciążę.... Nie ma reguły. Wiem, że dużą rolę odgrywa psychika i pozytywne myslenie ale wiem też, że czasami "łatwo się tylko mówi". Sama mam czasami gorsze dni ale zawsze staram się wyrzucać czarne mysli z głowy i zastepować je pozytywnymi - ułatwia to funkcjonowanie w tych strasznie trudnych chwilach i nie zadręczajmy też naszym czarnowidztwem mężów/partnerów oni też ciężko to znosza, a razem z pozytywnym nastawieniem będzie nam przecież łatwiej.... :)
-
Inseminację miałam przeprowadzoną na świeżo" pękniętym pęcherzyku. Zabawna sytuacja gdyż czekając w poczekalni na swoją kolej strasznie odczuwałam kłucie lewego jajnika (zwykle tak odczuwam czas okołoowulacyjny) a jakieś 10 min. przed wejściem na USG nie czułam juz zupełnie nic. W badaniu usg okazało się że mam świeżutko pękniety pęcherzyk i szybciutko przystapiliśmy do inseminacji. Od dnia inseminacji przyjmuje 2xdziennie luteinę. Jeżeli chodzi o bjawy, to: - od dnia inseminacji pobolewała mnie lewa strona podbrzusza (z lewej strony był pęcherzyk), a czasami centralna część podbrzusza (swoiste ciągnienie), - czasami odczuwałam jak bopolewanie podbrzusza promieniowało aż na plecy i pachwiny - dzisiaj w 5 dniu po inseminacji nie odczuwam nic, poza tym, że mam powiększone piersi - temperatury nie mierzę, bo nie ma sensu, gdyz luteina podnosi temperature ciała. Pozostaje tylko czekać do 27.04 - dzień testowania :)
-
Witam wszystkie "staraczki". Ja już chyba jestem wetereanką jeżeli chodzi o inseminacje. 13.04. miałam 10 inseminacje - i jak za każdym razem i teraz mam nadzieję, że udaną :) Najdziwniejszy jest fakt, że z medycnzego punktu widzenia oprócz wrogości śluzu, którą łatwo można przeskoczyć właśnie poprzez inseminację nie mamy z mężem żadnych przeszkód w staraniach o upragnioną ciążę. Jajeczkuję regularnie, mąż ma dobre wyniki, psychika też super, bo od zawsze podchodziliśmy na luzie. Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć... ale pozostaje tylko mieć nadzieję i żyć dalej... Pozdrawiam wszystkich, którzy nie moga się doczekać tupotu malutkich stópek i porozrzucanych wszędzie klocków... Dużo wiary i optymizmu życzę :)