Hej, ja również rodziłam na Łubinowej w maju 2011 roku i tak mi się spodobało, że znów spodziewam się dziecka, drugiej córeczki :) Oczywiście cały czas Was podczytuje, taki sentyment. Termin mam na 4 lipca więc jeszcze troszeczkę ale mogę Wam opowiedzieć jak to u mnie było ze znieczuleniem przy pierwszym porodzie. Ja miałam wywoływany poród i wszystko szło bardzo wolno. O znieczuleniu faktycznie decyduje położna. Mi zgodziła się podać dopiero przy 6 cm, mimo że już błagałam o nie od 4 cm. Niestety dostałam tylko jedną dawkę, bo jak znieczulenie przestało działać to dalej miałam 6 cm, czyli tzw. brak postępu porodu także do końca męczyłam się już bez. Ale potwierdzam, że wychodzenie dziecka to już pikuś, najgorsze są skurcze rozwierające. Od 4cm do 6 cm siedziałam w wannie, polecam, trochę łagodzi ból. Wracając do znieczulenia to jeśli macie ochotę, bierzcie go i się nie zastanawiajcie. Jak miałam ZZO to skurcze były lajtowe i nawet się uśmiechałam do męża :) szkoda tylko, że miałam długi poród i nie mogłam dostać kolejnej dawki. Pewnie jak poród się sam zaczyna to wszystko toczy się inaczej, szybciej i bardziej naturalnie i znieczulenie wtedy super pomaga. Ale nie martwcie się dziewczyny, nie taki diabeł straszny, wszystko jest do przeżycia i po porodzie doświadczony ból nie ma już żadnego znaczenia, bo macie w ramionach dziecko. Trzymam za Was wszystkie kciuki, żeby poród był jak najkrótszy !!