Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Maryna77

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Hmmm... Niestety, nie jeżdżę na motocyklu :( Ale już tę drugą Agę lubię ;)
  2. Co za wyczucie ;) Właśnie coś mnie naszło, żeby do Was zajrzeć. Gratulacje świeżo upieczonym mamom - 20czerwca i czerwcowa_karola, ale bym Was uściskała, Kobiety :D Niech się Wam szczęści, spijcie spokojnie, niech maleństwa zdrowo się chowają, ładnie jedzą i przesypiają pomiędzy porami karmienia :) Ha! Mała lady punk, ano, mam na imię Agnieszka :) Młody człowiek zaś to Patryk Edmund. Znaczy znamy się, tak? Fajnie :D Przybliż cosik. Dziewczynom po cesarce warto przypomnieć, żeby obserwowały ranę. Mnie w 12-tej dobie przyplątało się jakieś zakażenie. Znaczy ropa zaczęła podchodzić. Osłabiony organizm łapie szybko rożne dziwactwa, pomimo dbania o siebie. Jestem na antybiotykach, pani doktor Puchalska (mam nadzieję, że nie pomyliłam nazwiska :( ) ładnie te paskudę na początku przepłukała.Ale ropa zbiera się dalej, choć w duuuuuzo mniejszych ilościach. Oby to już była końcówka. Jutro wybiorę się na kontrolę, bo i antybiotyki się kończą. Wolałabym, żeby fachowe oko na to jeszcze spojrzało. Trzymam kciuki za wszystkie oczekujące niewiasty :)
  3. Yenno, ale wieści. No popatrz, ale z Was błyskawice :) Moje najserdeczniejsze gratulacje :) Uważajcie na siebie z synkiem i nie dajcie się upałom ani zmianom nastroju :*
  4. Truskaweczko, nie ma co słuchać innych. U jednych sprawdziło się to, drudzy jedli wszystko i było ok. Sama będziesz musiała się przekonać jak reaguje Twoje dziecko. Jeśli szpitalne jedzenie nie wywoływało żadnych sensacji, to najlepiej zacząć od niego i stopniowo próbować inszości. Reakcja może się pojawić na drugi dzień, a może ciut później lub od razu. To też zależy od alergenu i Waszych predyspozycji. W każdym razie życzę zdrowia wszystkim przyszłym i obecnym mamom. I wytrwałości, bo może być ciężko. I to zarówno na sali porodowej, jak i później. Dla mnie najlepszym zadośćuczynieniem jest obserwowanie Patryka, który próbuje się uśmiechać. Ma zamknięte oczy, unosi brwi i jeden kącik ust. Wygląda to przekomicznie i kompletnie rozbrajająco :)
  5. Lollu, leżałam te 12h, ale z podnoszeniem głowy już tak łatwo nie było. Zapominałam się kilka razy, ale jakichś strasznych konsekwencji nie było. Szczerze? Nie było żadnych. Ale o tym cicho sza ;) A potem było wyciągnięcie cewnika i na nogi. Jakoś od razu starałam się to rozchodzić i dzisiaj też czasami czuję, że przesadzam. Także trzeba uważać.
  6. Lollu, ciął mnie mój wieloletni lekarz prowadzący. Doktor Koza miał dyżur w środę i we czwartek już się chyba zbierał. Witaj agnes55, u mnie grzeczniutkie dzieciątko postanowiło trochę mamę podenerwować. Sama często zapominam, że jestem poszyta w pięciu bodajże warstwach i dopiero jakiś ból podczas krzątania się wokół szkraba mi o tym przypomina. Na razie nie przeszkadza mi brak snu, choć morfologię mam tez poniżej normy, jak się okazało na wypisie. Ale to wyniki z Frydy, a oni zawsze mi zaniżali wartości. Mam nadzieje, że szybko nadrobisz braki i wróci Ci dawna energia. Brakowało mi Ciebie na drugim piętrze :( Góra nie jest fajna, bardzo małe, ciasne pokoiki, z jedną łazienką pomiędzy dwoma pokojami. I duszno. Za to panie od noworodków przychodziły same dość często zapytać, czy czegoś nie potrzebujemy ;) Tak, truskaweczko08, IwonoAAa i CINImini, wesoło było. Po cięciu jakoś się jednak uspokoiłam ;) Siła wyższa :) Na sali przedporodowej przywitałam się z dziewczynami, z którymi zdążyłam się już pożegnać jakąś godzinkę wcześniej ;) Jedna była już w I fazie i cierpiała coraz bardziej, druga z 500ml oksytocyny czekała na swoją kolej, z marnym zresztą skutkiem. Dowiedziałam się wtedy, ze Iwciala jednak nie będzie cięta i tylko ja miałam cesarkę planową. Pozostałe kobiety cięto po godzinach braków postępów. Po jakims czasie na salę wjechał dumny tata z małym Patrykiem (tak, własnie wybrał imię ;) ) na wózeczku. I od razu zgłaszam veto - nie dostałam próbki Alantanu :( A ja tak lubię próbki. Choć to ponoć akurat nie specjalnie się sprawdza. W każdym razie mała istotka została na mnie położona, skóra do skóry i wzbudziła ogólny zachwyt rodziców (co nie powinno nikogo dziwić). Kiedy po jakimś czasie znalazło się dla mnie miejsce w sali dla cesarek, trafiłam na agnes55. I do soboty wieczór psułyśmy krew paniom położnym i paniom od noworodków (pozdrawiamy fajne kobitki, które miały do nas cierpliwość i z uśmiechem przychodziły w razie potrzeby. Te, którym przeszkadzałyśmy też pozdrawiamy, a co.). W końcu w kupie siła ;). Sama wstałam dość szybko i dość szybko rozchodziłam bóle. Pokoje na pierwszym pietrze są spore, jest miejsce na wszystko, osobna łazienka i blisko do recepcji. Kontrola z "macaniem" brzucha odbywa się rano i wieczorem. maluchy są zabierane na kąpiel i przywożone ładnie przewinięte i przebrane. Na pierwsza noc poszły do noworodków, bo i tak nie dałybyśmy rady nic przy nich zrobić, a przynajmniej się wyspałyśmy. Jeśli któraś ma planowaną cesarkę, to nie można jeść niczego po lekkiej zupce w południe w dzień przyjecie do szpitala. zatem pół dnia i noc już mamy głodówkę. Potem prze dwie pełne doby też nie można niczego tknąć. Cięcie miałam w czwartek rano, a pierwszy posiłek dostałam w sobotę rano. Po 48h od cesarki. Aga czekała do późniejszego obiadu. Oczywiście kroplówki uzupełniają wszystkie potrzebne składniki. nawet nie byłam aż taka głodna. Ale ta mała porcja mleka z płatkami kukurydzianymi to była rozkosz ;)Zupa pomidorowa z ryżem al dente już nie. I żeby tradycji stało się zadość, a moje zwiedzanie szpitala było pełne, wieczorem w -sobotę zostałam przeniesiona do pokoju na drugim piętrze. Z tego natłoku rodzących i ciętych potem kobitek, musiałam zrobić miejsce bardziej potrzebującej. Jak wspominałam dość szybko do siebie doszłam. Oczywiście w pełni to rozumiem, nie było problemu. Szkoda mi tylko było rozstawać się ze współlokatorką, skoro do tej pory tak dzielnie razem walczyłyśmy o pobudzenie laktacji. Kolację zjadłam już zatem w klitce na górze. Bardzo miłe małżeństwo z chorą córeczką (wykryto u niej jakiegoś wirusa czy paskudnego bakteria i mała musiała być owenflonowana :( ) pomogła mi się zaaklimatyzować. Za to mały miał problem i przemarudził mi w nowym otoczeniu pół nocy :( Po niedzielnym śniadaniu (parówki i słodka herbata :p ) maluchy poszły na badania i po pozytywnej opinii pediatry zostały wypisane do domu. Nas, poważne matki dzieciom, sprawdzano dzień wcześniej. I chyba nasze narzekania przyniosły skutek, bo pomimo faktu, ze wypisywano nas w niedziele, dzieciaczki miały zrobione usg bioderek. i to w piątek. Nie było problemu. Jedyny minus tej imprezy to to, że mam doszczętnie obsypane ręce i dekolt. Moje azs rozszalało się na dobre :/ Dziewczyny, ważne: uważajcie na to, co jecie w domu po porodzie. Wasze maleństwo będzie jadło to samo i może być rożnie. Ja chciałam jeść to, co w czasie ciąży i rozruszać jelita po lewatywie. Zatem owoce i Acktivia poszły w poniedziałek i we wtorek. Byc może to była przyczyna biegunki Patryka i mojej paniki. Teraz jestem na diecie i zamierzam stopniowo próbować nowych rzeczy, kiedy maluch dojdzie do siebie. Byc może Wasze maleństwo okaże się alergikiem, nie ma co od razu sobie dogadzać.
  7. Ok, 4h snu za mną - sukces :D Po męczącej nocy przygotowania do cesarki umówionej na 8.00 zaczęły się po 5.00. Zastrzyk, lewatywa (podana w zabiegówce obok, przy wypróżnianiu położna zamknęła drzwi wiodące do toalety z sali porodowej i przedporodowej, także pełen komfort) - uczucie jak na biegunkę, da się wytrzymać. Potem KTG, tym razem na sali porodowej (wycieczki krajoznawczej ciąg dalszy ;) ). Kiedy w końcu przyszła moja godzina, zaczęły się jazdy ;) Stwierdziłam, że muszę sprawdzić, czy pan mój i władca przyjechał już z domu. Położna: "Jest już?" "To nie ten. O ten! Ten jest mój". Na co doktor Koza: "A co to ma być?" "Wybieramy sobie facetów". "No nie, na to to już trochę za późno". "Ale ja chcę tego!". Mia,lam tak dobry humor, że byłam święcie przekonana, że dostałam jakiegoś głupiego jasia. Ale pani Sabinka z wielkim uśmiechem zaprzeczyłam, kiedy bezczelnie zapytałam wprost, co mi dodały do tych zastrzyków ;) Biedna położna (niestety nie znam imienia, ale fajna była :) ) nadal usiłowała mnie zaprowadzić na sale zabiegową/operacyjną, ale ja wiedziałam lepiej. Wybrałam się z lekarzami na obchód ("To nie tutaj!", "Aha :)"), potem postanowiłam odwiedzić noworodki ("Nie, nie tam.", "Nie?"). W końcu wpadłam na doktora, który mnie prowadzi i który miał mnie ciąć. "I jak się pani czuje?", "Świetnie!". Kiedy w końcu dotarłam do celu, pielęgniarka usadowiła mnie na krześle zabiegowym, podpięła do czegoś, przygotowała pozycję i pojawiła się pani anestezjolog. Starsza dama z blond kokiem. Od razu zapytała o imię i nim później operowała. Mówiła po kolei, co będzie robić. Pierwsze klucie ze znieczuleniem miejscowym, poprzedzone odpowiednią dezynfekcją, było tylko drobnostką. Drugiego, tego ważnego nie czułam wcale. Potem szybkie przyjecie pozycji poziomej, ponieważ znieczulenie działa bardzo szybko i jazda z cyklu: "Zgadnij, co Ci robię." Czyli zestaw wbijanie paznokci, igieł, itd ;) Brzmi strasznie, ale to niezła zabawa. Zwłaszcza z kobietą o takim poczuciu humoru, które lubię :) Summa summarum wyszło na to, że czuję dotyk, szarpnięcia, ale nie czuję żadnego bólu i to jest clue sprawy. UWAGA! WAŻNE! Jeśli cokolwiek zacznie się z Wami dziać, cokolwiek, zaraz mówcie o tym anestezjologowi, natychmiast. Zostałam o tym poinformowana, zgodziłam się ochoczo, a jakże. Po czym, kiedy zastanawiałam się, czy to jest stan przed omdleniem, bo chyba mi słabo, wśród słabnącego wybijania pulsu przez maszynkę za mną usłyszałam: " (Tyle a tyle) epinefryny". Po czym dostałam słuszny opieprz, dlaczego nic nie mówię, kiedy czuję się słabo. Ja, bardzo inteligentnie: "Bo myślałam, że nie nie to. Ja tak nie mdleję." na co pani doktor: "Od myślenia to tutaj jestem ja, ty masz mówić". Nie da się tego zanegować. Kiedy sytuacja została ustabilizowana, cudownie rozkraczoną, bez bielizny, przywitali lekarze prowadzący. Założyli cewnik (nic nie czułam), zasłonkę i zaczęli. Niewiele z tego pamiętam. Usłyszałam, że teraz będą wyciągać malucha i jednocześnie pchać na górę macicy. Po czym anestezjolog i pielęgniarka (chyba, jeśli pomyliłam funkcje, to przepraszam) złapały mnie za ramiona. I dobrze, bo w chwili wypychania z jednoczesnym ciągnięciem poczułam taki ucisk w okolicy obojczyka lewego ramienia, że myślałam, że zaraz coś mi tam eksploduje. To ponoć normalne, należy przetrzymać. Po chwili pojawił się maluch, cały w szarej/białawej mazi. Dziecko było ponoć owinięte raz pępowiną, ale kiedy usłyszałam płacz, wiedziałam, że nie jest źle. Przyłożono mi malca do twarzy, żebym się przywitała i zabrano na mycie, i takie tam następnie chyba poszyto, o czym świadczy szew, ale tego faktu już nie pamiętam. Zawieziono mnie natomiast na salę przedporodową, ponieważ nie było już gdzie indziej miejsca. Tam tez trafiła poprzedniego wieczora kobietka, która przez 5-6h bardzo męczyła się przy porodzie sn, a w końcu zabrano ja na ciecie. To nie agnes55, takich dziewczyn było w tych dniach kilka. CDN, pora przewijania i karmienia, czyli witaj nowy dniu ;)
  8. Dziękuję dziewczyny. Zdrowie się przyda, bo od wczoraj mały ma biegunkę. Nie mam czasu teraz na dłuższe relacje, bo mały wciąż wyje.
  9. Witajcie, wreszcie na momencik udało mi się usiąść przed kompem. W szpitalu pojawiłam się we środę, 08.06. na godzinę 20.00. Pani z recepcji przejrzała papiery, podpięła pod KTG w zabiegówce i poszła uzupełniać wszystko do przyjęcia. Potem zostałam zaprowadzona z mężem na salę przedporodową, gdzie było zajęte tylko jedne łóżko. Młodziutka dziewczyna w 10-tej dobie po teście z oksytocyny. Dostałam łózko zaraz obok niej, ale nie na długo, ponieważ przyszła kobietka z sączącymi się wodami płodowymi i musiała leżeć blisko KTG. Zatem pierwsza przeprowadzkę miałam za sobą, jak na początek tylko na inne łóżko ;) Potem wywiad z panią Sabinką, wenflon, czopek do odbytu i czopek wyjaławiający do pochwy. Pierwsza noc w upale, z włączoną klimatyzacją była nieciekawa. Dziewczyny miały fajnie, ja na łóżku vis a vis sprzętu z nawiewem po prostu zmarzłam :p CDN. ponieważ małe wyje
  10. Yenno, IwonoAAa, nie dziękuję, żeby nie zapeszyć, ale doceniam :*:*:*
  11. IwonaAAa, pamiętaj o rzeczach z listy (z uwzględnieniem większej ilości Bella Mamma i podkładek Seni). Przejrzyj na spokojnie kilka ostatnich stron i zrób wstępna listę rzeczy ewentualnie potrzebnych dodatkowo. Kup to, co na pewno Ci się przyda (nawet potem w domu), z resztą zrób rekonesans (firma, rozmiar, cena, sklep) i zostaw spis komuś zaufanemu z rodziny/znajomemu. W razie czego zadzwonisz ze szpitala, a ktoś zrobi Ci szybkie zakupy. Tak, wiem. Łatwo powiedzieć ;) Ok, dzisiaj odbieram najnowsze wyniki morfologii, moczu i układu krzepnięcia. Niby wszystko mam, większość w domu zrobiona, ale przez te ręce nie mam chęci na nic. Skończy się tym, że nie będę mogła niczego (a przynajmniej większości) wokół malucha zrobić. Zaczynam się załamywać. Mam tylko nadzieje, że po okresie połogu azs wróci do swojej dawnej, spokojnej postaci. Aha, jeśli chodzi o czarną listę. Pisałam o tym, podsumowując wcześniejsze wpisy dziewczyn. Czytałam forum od początku. I o tym też była mowa. Nie mnie oceniać, czy to bzdury czy nie. Jak wiadomo, każdy może mieć inne doświadczenia. Formułowanie ogólnych wniosków na podstawie jednego przypadku jest bezzasadne w każdą stronę. Iwciala, to dzisiaj spotykamy się koło 20.00 na Łubiniowej :)
  12. Choc_ello, dziękuję za szybką odpowiedź. Ależ mi nieskładne to poprzednie zdanie wyszło :p Szkoda, że ani przez chwilę maluch nie leży skóra do skóry, miałby najpierw kontakt z moimi bakteriami, a nie szpitalnymi. Kolejny minus cesarki...
  13. Wybaczcie, ze drugi wpis pod rzad, ale mnie naszlo. Choc_ello, czy dostałaś maluszka od razu po oczyszczeniu/odessaniu na brzuch, podczas szycia? Czy masz go już przebranego?
  14. Yenno, jeszcze nie, bo Ci zdrętwieją ;) Ale tak od środy popołudniu możesz zacząć :* Brzuch mi opadł jakiś tydzień temu, a mały rojber pcha się główką na pęcherz i przyległości, nogami pod prawe żebra, a tyłek wystawia na lewym boku. Nie ma to jak rozrywający od środka trójkąt bermudzki :p
  15. Agnes55, całkiem możliwe, że się gdzieś spotkamy :) Ja będę się pionizować, a Ty będziesz rodzic. Połączymy się w cierpieniu ;) Iwcialo, mamy być koło 19, tak? U mnie kosmetyczka odpada, za to fryzjer by się przydał :) Co do procedury, to pewne dowiemy się wszystkiego na miejscu.
×