Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Maryna77

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Maryna77

  1. Wero NIKO :), oczywiście że waga z usg jest wagą bardzo przybliżoną. Oblicza się ją na podstawie pomiarów główki, brzuszka i kości. Tkanki tłuszczowej nikt nie jest w stanie sprawdzić, a maluchy ostatnimi tygodniami najbardziej przybierają. No i sprawa prawidłowego uchwycenia znaczników z aparatu, co też nie jest takie częste. Kiedy wszystko jest dobrze pomierzone, a dziecię rozwija się standardowo (ważne), to przyjmuje się średni błąd +/- 0,5 kg. Trzeba jeszcze pamiętać, że każde maleństwo rozwija się indywidualnie, a rozwój standardowy, to po prostu średnia :) Pomijając jednak te sprawy, lubię mieć świadomość, że mały człowiek wciąż rośnie. A dumna ciężarówka może powiedzieć, że aktualnie nosi rozpychające się OKOŁO ;) 2,2 kg :D Ponoć ilość pokarmu i tak stabilizuje się po kilku dniach dniach dopiero. Sama jestem ciekawa jak to będzie wyglądało u mnie. Pomęczymy się razem, a jak pokarmu będzie za mało czy nie będzie go z początku wcale, to będziemy się dokarmiać (fajnie się mówi w teorii jeszcze przed :p) Rozpakowane pisały o odpowiednich butelkach i smoczkach w takich sytuacjach. Muszę później doczytać. Nie martwcie się dziewczyny na zapas, przyjdzie czas i na to :) Ważne że na Łubinowej w razie czego można dokarmić. Na Markiefki i na Raciborskiej kładą duuuuuży nacisk na karmienie tylko piersią :O A za oknem leje jak z cebra :( Dobrego samopoczucia dla Was, Drogie Panie :*
  2. X-ray girl, tylko się cieszyć, że tak ładnie Ci podskoczył poziom tej nieszczęsnej hemoglobiny i nawet po odstawieniu suplementów żelaza nadal nie spada. Aż zazdroszczę :) Mnie od początku ciąży systematycznie spadała wartość tego paskudztwa. 12; 11,8; 11,5; 11,1; 11. Dieta oczywiście (poza wątróbką) jak najbardziej nastawiona na żelazo w wersji maksymalnie przyswajalnej. I co? I podskoczyło do 11,1 :p W końcu lekarz stwierdził, że podajemy Ascofer 3x2, jak na ulotce. Po 3 tygodniach hemoglobina skoczyła do 11,5, po czy zmieniliśmy specyfik na Tardyferon Fol i Sorbifer Durules (1x1). Efekt po 3 tygodniach? 11,1 :p *pac* Choc_ellu, spokojna głowa, jeszcze pewnie dziewczątko nabierze wagi. Chociaż kiedy sobie pomyślę, że mam z siebie wyprzeć pod 4 kg żywej wagi (szybka wizualizacja - 4 kg cukru), to już jest mi słabo ;) Mam nadzieję, że impreza się udała :)
  3. Wero NIKO, wybór awaryjnego szpitala to oczywiście kwestia indywidualna :) Wspominałam o tym, ponieważ sama biorę go pod uwagę. W każdym razie warto wcześniej sprawdzić szczegóły, w tym drogę dojazdu i miejsca parkingowe oraz to, co należy zabrać ze sobą. Np.: na endokrynologii ginekologicznej SP CSK SUM na Ligocie wymagano ode mnie dodatkowego poświadczenia o ubezpieczeniu (książeczka zdrowia lub RMUA), ważnego do miesiąca. Sama karta nie wystarczyła (luty/marzec 2010) Właśnie dlatego się ucieszyłam, że Muminek nie zamierza jeszcze się pchać na ten świat :) Niech mu się spokojnie płucka wyściełają surfaktantem, niech nabiera tkanki tłuszczowej i niech się zdrowo rozwija :) Yenno1, spore te maluchy, fakt :) Ale niech się tam dobrze chowają, z resztą sobie poradzimy :) X-ray girl, gdyby jeszcze ta hemoglobina chciała podskoczyć...
  4. X-ray girl, wizyta zaliczona :) Lekarz spisał wyniki z morfologii; przejrzał mocz (którego miałam nie robić), ale zachował spokój; spisał Alat i Aspat (to akurat przyjął ze zrozumieniem, ponieważ ciąża bardzo rozhulała nadwrażliwość mojej skóry); natomiast przy VDRL postukał się w głowę i zawarczał ;) Na następną wizytę (po 20-tym maja) mam już zrobić krzepliwość, na wypadek, gdyby junior postanowił wcześniej nas nawiedzić. Jeśli będziemy się męczyć po terminie, to oczywiście trzeba będzie powtórzyć. "Ale co to dla Pani, przecież pani lubi się kłuć." Taaaa.... Masochizm to moje drugie czwarte imię :p A morfologia zawsze na bieżąco :) Co do tych twardnień i wypukłości - jeśli wypukłość jest mała i ewidentnie się rusza, to istnieje prawdopodobieństwo połaskotania malucha po stópce czy czułego wprania mu po dupci. W innych przypadkach to skurcze przepowiadające. Twardnienia na większych powierzchniach również. Szyjka w porządku, wszystko pozamykane, jeszcze nie czas (no, ja myślę, przecież to 33 tydzień :p ) Poza tym główka na dole, serducho puka miarowo, a brzdąc waży około 2,2 kg. :D I termin wg aktualnego usg też wypada na 16-go ;) (Pierwsze usg prenatalne - 17-go, drugie - 23-go) Rany, jestem tak zakręcona w tej ciąży, że wczoraj wyszłabym z gabinetu bez płacenia *pac* :p Aha, gdyby któraś z Was rozważała jako wyjście awaryjne poród na Raciborskiej, to warto sobie tam wcześniej podjechać i sprawdzić teren - aktualnie w pobliżu jest ponoć jakiś remont/roboty drogowe.
  5. Usiu, bardzo Ci dziękuję za odpowiedź :) Buziaki w nos dla maleństwa i wirtualny hug dla Ciebie :* Hmmm... Muszę się wpasować z porodem tak, żeby wyjście nie wypadło ani w weekend, ani w czasie urlopu neonatologa, ani w czasie jego prywatnych wizyt :p W sumie dobrze byłoby pomyśleć o zatrudnieniu drugiego fachowca, chociażby na te newralgiczne okresy. Ale nic to, zobaczymy. Maniu, nie ma głupich pytań. Do końca będzie wiele wątpliwości i niepokoi. Tylko sprawa z położną dodatkowo opłaconą czy też nie sugerowałaby, że panie z kliniki na Łubinowej mogą rodzącą zlekceważyć, bo nie dostały "premii". A przecież większość z nas decyduje się na ten szpital właśnie ze względu na bardzo ludzkie, doświadczone położne, które nie zostawią kobiety samej podczas tych trudnych godzin. I takie były dotychczasowe relacje. Przynajmniej w 99-procentach. A co do porodu rodzinnego. Mojego lubego też może być trudno przekonać do współuczestnictwa w tym cudzie :p Nie chcę niczego robić na siłę, ale partner może bardzo pomóc. Zwłaszcza w I fazie porodu. No i zwraca baczną uwagę na żonę, podczas gdy personel zajmuje się już dzieciątkiem. A to może być naprawdę ważne. Mam dzisiaj wizytę u doktora Kozy, pogawędzimy sobie o tych twardnieniach miejscowych ;) I znowu dostanę opieprz, bo zrobiłam więcej badan niż chciał ;) Właśnie wskoczyłam na wagę (piąty raz w tym dniu ;) ). Mam niezłą zabawę, bo wynik waha się od 72,5 - 76 kg ;) (Większa ze mnie kobitka ;) ). Chyba jednak skorzystam ze sprzętu w gabinecie.
  6. Przepraszam za drugi post pod rząd, ale znowu o czymś zapomniałam :( Usiu, jeśli jeszcze się tutaj pojawiasz, czy Twoje maleństwo miało wykonane wszystkie badania, włącznie z usg bioderek?
  7. X-ray girl, a czy doktor Mniszek nie dał Ci namiaru na osobę, która go będzie "zastępowała"? Znaczy na kogoś, do kogo możesz się w razie problemów zgłosić telefonicznie, jak do niego. Biorąc pod uwagę, że każdy lekarz może mówić coś innego, taki "zaufany" kolega po fachu nie byłby głupim pomysłem. I nie byłoby tej cholernej odpowiedzialności zbiorowej :p Ale to pewnie tylko moje pobożne życzenia... Tak sobie myślę, że kiedy małe wybrzuszenie pod wpływem mojego dotyku zaczyna się "ruszać", to jest pewna szansa na bliskie spotkanie trzeciego stopnia z małym astronautą ;) No chyba, że mam tak uczuciową macicę ;) Jak melisa, pomaga? Bo jeśli tak, to mam jeszcze trochę czasu na uzupełnienie podręcznej apteczki :) Na razie pod ręką mam kawę zbożowa i miętę. Uważajcie na siebie, Drogie Ciężarówki :*
  8. Dzięki, Kobietki, za informacje. Na to bym nie wpadła :) Zawsze wyobrażałam sobie, że te skurcze są podobne do tych występujących podczas np.: obkurczania się macicy. A tu proszę, człowiek uczy się całe życie :) :* Pisałam już, że kocham ulotki z leków przepisywanych kobietom w ciąży? Lekarz: "To może Pani spokojnie zażywać, nie ma obaw." Treść ulotki: "Ciąża i karmienie piersią: Leku (akurat chodzi o Chlorchinaldin ;) ) nie stosować w okresie ciąży, jeśli nie jest to bezwzględnie konieczne. Nie stosować w okresie karmienia piersią." Nie no, jasne, bez obaw :O Wiem, że ten tekst to zabezpieczenie się producenta leku, ale wydźwięk powyższego komunikatu jest jednak ciut niepokojący :p
  9. Usiu, gratulacje :) ! Wracaj do sił i powodzenia w tych pierwszych tygodniach :* Tak czytam o tym twardnieniu brzucha i sama nie wiem. Czasami wydaje mi się, że mam pod skórą wszczepioną piłkę do kosza. Twarde to jak chołrera :p Albo sytuacja jak w Sejmie. Prawica twarda, lewica miękka (wersja odwrotna dostępna na życzenie klienta). Tak jakby mały pchał się całym sobą na tę jedną stronę. To chyba jednak nie to słynne "stawianie się brzucha"?
  10. I po świętach. Na wadze +7 kg od wagi wyjściowej (co prawda przez pierwsze tygodnie ciąży schudłam 7kg, które też zdążyłam już nadrobić, ale te 7 brzmi lepiej niż 14 ;) ). X-ray girl, będzie dobrze. W sumie nie ma innego wyjścia *rzekła ta, która panikuje już od początku :p * Choc_ella, znaczy zbiera się drużyna. Dobrze, może utworzymy sztafetę - jedna kończy, druga zaczyna :) Yenna1, to bardzo miłe, dziękuję. Usiłuję zachować równowagę psychiczną, ciekawe czym się to skończy ;) Aha, polecam też ten drugi temat - Rozpakowane z Łubinowej http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4580111&start=0 Dziewczyny weryfikują m.in.: słuszność swoich zakupów sprzed porodu. No i jest wgląd w to, co dzieje się po drugiej stronie drzwi. Poród przynajmniej dość szybko się kończy. Potem dopiero zaczynają się schody... :O
  11. No, czerwcowa-mamo, zatem dwie wiekowe kobitki będą w połowie czerwca roznosić Łubinową. Optymistycznie zakładając, że jednak tam będę miała szansę urodzić i nie ucieknę w ostatniej chwili, stwierdzając, że może wrócę za rok ;) X-ray girl, ale skoro trzy tygodnie, to dzieciątko jest już fajnie donoszone. Płucka rozwinięte, nic tylko się szykować na ten padół łez i rozpaczy ;) Znaczy chciałam napisać na ten jakże cudowny świat :) O porodzie na razie nie myślę, może obejdą się beze mnie ;) No, pora spać, bo od jutra objazd po stęsknionych rodzinkach.
  12. X-ray girl, ciut młodsza koleżanko ;) mam jeszcze 8 tygodni na uspokojenie się ;) Widać ciąża obudziła we mnie kompletną panikarę. Choć dzięki hormonom szczęścia wszystkie te głupoty robię z w miarę regularnym pulsem. Ba, zaczęłam śpiewać maleństwu (bo czytam na głos od zawsze), choć bozia talentem nie obdarzyła. Wszystko byłoby w porządku, tylko że pamiętam jedynie "Balladę o czterech pancernych" i "Nim wstanie dzień" na przemian z "Wio koniku" ;) Spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy, bez bólów kręgosłupa, obrzmiałych nóg i spuchniętych twarzy. A mamom przespanych nocy. Oby nam się :)
  13. Gosiu, gratulacje najserdeczniejsze. Teraz dużo sił, zdrowia i radości z maleństwa :) X-ray girl :) ja sobie doskonale zdaję sprawę, że sporo przesady tkwi w tym, co robię, że wyolbrzymiam reakcje. Lekarz tylko puka się w głowę, kiedy przynoszę mu kolejne, robione na własną rękę badania. W sumie przed ciążą byłam dość rozsądną kobietą :) Problem polega na tym, że po tylu latach starań ta ciąża jest dla mnie wciąż jakąś abstrakcją, nie mogę uwierzyć we własne szczęście i sprawdzam wszystko jak najdokładniej (co zahacza o paranoję ;)). Niby wszystko jest w porządku, ale niepokój nas nie odstępuje. W chwilach w miarę normalnego myślenia śmieję się sama z siebie i próbuję zgadnąć, którą część ciała młody człowiek akurat raczył na mnie wypiąć ;), ponieważ na każdym usg mały cwaniak przyjmuje inną pozycję :p Bardzo Ci współczuję tych przeżyć z pierwszych 6-ciu miesięcy. Coś się dzieje, a Ty możesz tylko bezradnie czekać na lekach. Co do usg prenatalnego (nieinwazyjna, pierwsza metoda), to w moim wieku oba badania były bardzo wskazane. Po 35-tym roku życia są one realizowane na NFZ, bo ryzyko wystąpienia zespołu Downa (sprawdzane w 11-13 tyg.) czy innych nieprawidłowości (20 tyg) jest dużo większe. Ja się jeszcze na te bezpłatne badania nie załapałam, ale było już blisko. Na szczęście wyniki były na tyle dobre, że nie było potrzeby przeprowadzania tych inwazyjnych, typu amniopunkcja. Czas wykonywania tego usg zależy własnie od współpracy maleństwa. Na pierwszym maluch zachowywał się jak zawodowy model. Co się z panią doktor uśmiałyśmy, to nasze :) Aha, wiarygodność wyników jest jednak dość ważna w tym wszystkim. Albo mam prawidłowe wartości hemoglobiny, albo mam anemię i muszę zacząć brać suplementy żelaza, które jeszcze bardziej utrudnią życie moim nowym przyjaciołom - żylakom odbytu ;) Albo mam paciorkowca, albo nie. A i pomyłki własnie tego rzędu się zdarzały, niestety :( Na szkołę rodzenia, a właściwie na takie spotkania z położną chodzę do przychodni w Bogucicach. Bardzo troskliwa i zaangażowana pani Marta będzie później mnie odwiedzać, także myślę, że dobrze trafiłam. Kroi się 7-8 bezpłatnych zajęć. Przy okazji wychodzi, ze każda położna i każdy lekarz maja inne zapatrywania na niektóre rzeczy. Pomimo schiz zaczęłam przygotowania do wizyty w szpitalu i powitania młodego człowieka. Na razie spokojnie: podkłady, podpaski poporodowe, majtki siateczkowe, koszule rozpinane, trochę ciuszków dla maleństwa, chusteczki nawilżane i proszek do prania. Oglądam wózki i łóżeczka, laktatory. Jeszcze przyplątał mi się jakiś stan zapalny gardła. Właściwie przywlókł go mój luby, a ja lojalnie się przyłączyłam :( Jak na złość jedyny miejscowy antybiotyk, który kobiety w ciąży mogły bez przeszkód stosować - Bioparox, został własnie wycofany z rynku :p Oczywiście nie ma na razie zamiennika :/ Nic, dość tego narzekania na dzisiaj, jakieś prasowanko by się zrobiło :)
  14. Magart, nawet mnie nie strasz z tymi ŚLA. Przez lata robiliśmy tam badania okresowe, za które płacił pracodawca i nie było problemów. Ale jednak klient indywidualny to insza inszość, fakt. Nie uśmiechała by mi się myśl, że musiałabym w Diagnostyce powtarzac np.: cytomegalię za 100,00 zł w dwóch klasach, kiedy już zapłaciłam za to 60,00 zl w ŚLA. W krzywej cukrowej standardowo klują po 1 i po 2 godzinach. Może pielęgniarka myślała, że któreś z Was się pomyliło. Choć ona nie od tego wszak jest. W sumie dwa kucia na dwie godziny to i tak dobrze. Na Ligocie miałam kłucie co pół godziny :p Ale z tym złym pobraniem materiału to już przegięcie :/ Moje spotkania trzeciego stopnia z Łubinową też znaczą się sinusoidalnie. Zabieg laparoskopowy na ginekologii przeprowadzono bardzo sprawnie. Znaczy nie było powikłań, szewki szerokości 0,5 cm i przede wszystkim skutek odpowiedni jest Co się działo w trakcie, nie wiem - całkowita narkoza. Wcześniej miałam wywiad z anestezjologiem i badanie, co zapisuję na duży plus. Potem miła pielęgniarka zaprowadziła mnie do pokoju, kazała się przebrać w ichnią koszulę i na salę marsz. Na szczęście dostałam głupiego jasia w tabletce (nazwa na użytek własny ;)), bo inaczej bardzo bym się zdenerwowała. Młodziutka dziewczynka usiłowała rozkraczonej na fotelu zabiegowym kobiecie (ja we własnej osobie) założyć wenflon. Nauczona doświadczeniem po tomografii komputerowej mózgu z kontrastem zasugerowałam zgięcie lewej ręki. Ale dziewczątko uparło się na nadgarstek prawej. Po kilku próbach (dzięki Ci panie za tę tabletkę), stwierdziła, że żyły mam dobre, ale "krótkie", zatem należy zaatakować... dłoń :p I znowu kilka prób, i znowu ten sam efekt. Na moją usilniejszą już prośbę o próbę na przegubie lewej ręki usłyszałam, że z tamtej strony nie mogą, bo aparatura jest tylko po prawej :O Tymczasem dwie pielęgniarki, z wyglądu doświadczone kobiety, stały obok i omawiały sprawy prezentów komunijnych (to był maj ubiegłego roku). Wreszcie któraś z nich się zlitowała i pomogła zrezygnowanej już dziewczynce założyć ten nieszczęsny wenflon na zgięcie prawej ręki. Potem przyszła pani anestezjolog (ja przez cały ten czas leżałam radośnie rozłożona na fotelu) i zapodała narkozę. Cała reszta, włącznie z opieką po była naprawdę na medal. Przy wypisie pojawił się tylko jeden zgrzyt, ale na to zwróciłam uwagę dopiero w domu. Zabieg miałam w dniu przyjęcia, a wypis na drugi dzień (po szybkim obchodzie sympatycznego doktora Ślęczki). Na papierze jednak miałam 3 dni opieki szpitalnej (bo tak ponoć NFZ zwraca koszty). Po raz kolejny zgłosiłam się tam w 20-tym tygodniu ciąży na drugie prenatalne badania, na które do doktora Wieczorka posłał mnie mój lekarz prowadzący. Na pierwszym (11-13 tydzień) byłam na własną rękę na ul. Piotrowickiej. Polecam gorąco, tamtejsi lekarze i sprzęt mają papiery na wykonywanie tych badan i mają odpowiednią cierpliwość do tych z naszych maleństw, które nie wykazują nadmiernego zainteresowania pozowaniem. Koszt 250,00 zł. Taką samą cenę usłyszałam w rejestracji, kiedy umawiałam się na to badanie. Nikt nawet słowem się nie zająknął jakoby bez nagrania na płytę miało być o 50,00 zł taniej. Doktor Wieczorek poświecił mi kilka minut na zapoznanie się z sytuacją (jakieś 3) , po czym zaprosił na kozetkę. Maluszek wybitnie nie był dobrze ustosunkowany do pokazywania nam swoich części ciała, świecił tylko po oczach idealnym kręgosłupem (taaa... syndrom "moje dziecko jest najlepsze" już się we mnie rozwija ;)) i delikatnie boczkami. Pan doktor narzekał, że niewiele widać, ale to,co widać jest w porządku, zatem w porządku. Płeć? Cóż, niby można dostrzec żeńskie narządy płciowe, zatem pewnie dziewczynka (ja tam niczego nie widziałam). I tak po 7 (dokładnie, mam to na płycie) minutach zakryłam brzuch i wróciłam do domu uzbrojona w dwie kartki anglojezycznego wydruku, który kompletnie nic mi nie mówił. Na drugi dzień umówiłam się na Piotrowicką z panią doktor Włoch (wybitna specjalistka od dziecięcych serduszek, to mi powtarzał każdy lekarz, niezależnie od miejsca, w którym pracował). Swoje musieliśmy odczekać (jakieś 30-40 min), ale wyjaśniło się dlaczego. Otóż pani doktor cierpliwie czekała, aż maluszek odpowiednio się obróci, w międzyczasie opowiadając o tym, co widać (a widać było m.in.: męskie narządy). Badanie trwało 40 min., dostaliśmy zdjęcia i wydruk w języku ojczystym, znaczy bardzo przystępnie napisany. Koszt 280,00 zł. Maluch (do tej pory nie mamy koncepcji imienia) rozciąga się niemiłosiernie we wszystkie strony :) Niby fajnie, jednak od czasu do czasu mam przed oczyma sceny z filmu "Obcy - decydujące starcie".
  15. Aha, przypomniałam sobie to, o czym wcześniej zapomniałam (starość nie radość ;)). Laboratorium Fryda. Fakt że mają taniej, ale ile nieciekawych rzeczy się na ich temat naczytałam (stanowczo za dużo siedzę w internecie), to moje. Chodziły pogłoski, że pracują tam ludzie prosto po studiach, bez doświadczenia i harują jak woły po kilkanaście godzin. Efektem tego miały być nie zawsze wiarygodne wyniki. Nie wiem, jak jest naprawdę, wiem jednak, że część specjalistów nie honoruje wyników tego laboratorium. Nie mnie wnikać z jakich powodów. Na Łubinowej nie robią żadnych problemów. Jednak dla swojego zdrowia psychicznego i lepszego samopoczucia (schizy ciążowe to teraz moja specjalność :p) robiłam badania w Diagnostyce (drogo :(), a teraz zamierzam przenieść się do dużo tańszych i renomowanych Ślaskich Laboratoriów Analitycznych na Żelaznej. A propos schiz. Też tak miałyście? I trymestr - żeby tylko utrzymać ciąże. Sprawdzanie za każdym razem wkładki higienicznej i zawartości toalety na obecność krwi czy plamień. II trymestr - rany, robimy badania, bo przecież mogłam się czymś zarazić, coś się mogło przyplątać. Oprócz comiesięcznej morfologii i badania moczu szła druga toksoplazmoza, listeria (bo objawy by się zgadzały), żelazo, wapń (bo przecież dziecko pochłania go w zastraszających ilościach, a stomatolog grzmiał, żeby uzupełniać dwa razy ponad normę, bo inaczej psują się zęby), przeciwciała HBs i antygen (chociaż szczepienia na WZWB miałam 2 lata wstecz), odczyn Coombsa (chociaż mamy z mężem Rh+, ale położna wspomniała, że wypadałoby zrobić), TSH (bo z tarczycą w ciąży różnie bywa), glukoza na czczo, bakteriologiczne badania z wymazu, bo pH się chwilowo podniosło, cytologię,. itd A badań piersi żaden z lekarzy (przewinęło się ich 3 w ciąży) nie chciał mi zrobić. Bo przecież teraz wszystko się zmienia i takie badania nie mają sensu (:O) Cóż, niepokojącą wypukłością w rejonie węzła chłonnego pod pachą pomartwię się po porodzie :p III trymestr - ruchy dziecka. Matko Boska! Ależ on się rusza! Może się oplątał pępowiną, teraz się dusi i dlatego tak wierzga nóżkami?!? Dlaczego on się nie rusza??? Czyżby już po??? *pac w głowę* Swoją drogą polecam bardzo fajnie napisaną i zilustrowaną książkę Kaz Cook pt.: "Ciężarówką przez 9 miesięcy". Rzeczowo i z ogromnym humorem opisane perypetie autorki w jej pierwszej ciąży oraz mnóstwo odpowiedzi na dręczące pytanie, wyjaśnionych zrozumiałym językiem problemów i ciekawych porad. Szkoda że tak późno wpadła w moje ręce. Ale się rozpisałam ;)
  16. Nitro, cudownie że już po wszystkim. Powiało grozą, mam nadzieję, że z maleństwem wszystko w porządku. Znowu pojawiło się to wypychanie dzieciątka z brzucha, którego się już nie stosuje, bo jest dość niebezpieczne. Zrobili mu chociaż badania i zaszczepili? Ciężko się człowiekowi na duszy robi, kiedy słucha/czyta o takim zostawianiu nowej mamy samej sobie. Że sporo porodów, to rozumiem, położne były zajęte. Ale przecież panie od noworodków nie biorą udziału w samym porodzie, prawda? Czy o czymś nie wiem? Zatem one powinny Ci służyć pomocą w tych pierwszych godzinach, dniach. W każdym razie mocno trzymam kciuki za Ciebie i młodego człowieka :* Wero NIKO, od lat jestem pacjentką byłego ordynatora położnictwa w Bogucicach (chodzę na NFZ). "Pod nim" pracowali lekarze z Łubinowej :) I to dzięki niemu jestem teraz w ciąży. Wysyłał mnie najpierw na badania do CSK na Ligocie (3 pobyty, w tym jeden na eksperymentalnym programie dla kobiet z bardzo zaawansowanym zespołem policystycznych jajników, gdzie przez 2 tygodnie dostawałam w brzuch zastrzyki z gonadotropinami kosmkowymi, co zakończyło się jajnikami o wielkości 7x8 cm i późniejszą torbielą 5x5 cm, na szczęście wszystko wróciło do normy) oraz na Łubinową na laparoskopowy zabieg skaryfikacji jajników, który okazał się niezbędny. Po 4 miesiącach praca jajników się uregulowała (miałam z tym problemy od 19-tego roku życia) i zaszłam w ciążę :) Warto było :) Teraz prowadzenie ciąży wspomaga doktor Koza (od 29-go tygodnia), który zna całą historię i nie było mowy o jakichś problemach. Przynajmniej na razie. Bo i ciąża rozwija się pomyślnie (odpukać w niemalowane). Zresztą gdyby coś na Łubinowej poszło nie tak, to pojadę na Raciborską, już się tym oswoiłam. Chciałabym rodzic w klinice ze względu na doświadczone i ludzkie położne, to przecież podstawa, ale jeżeli się nie uda, to trudno :)
×