Ewa1311
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Ewa1311
-
I nie dodałam - do obecnej Pediatry Ciotki Klotki wdzięczy się, kokietuje, zagaduje i tarmosi ją za stetoskop. :))) Wit. D mamy podawać nadal codziennie. Piorę nadal w Loveli mleczka i płyn do płukania - bo bardzo lubię efekt i zapach. Rybkę tylko słoiczkową podajemy raz w tygodniu. Nie chcę Was dziewczyny pozbawiać złudzeń, ale... u nas w robocie często badali łososie... Ja jednak nie będę ich podawać Szymkowi. Pstrąg z zaufanego gospodarstwa.
-
Ola Zrezygnowaliśmy z pneumo. Nasze ryzyko. Ewelina Bez pytań. Powiem Ci, że pierwsza reakcja dziecka na lekarza bardzo dużo mówi wg mnie. Nasza poprzednia "udana" Pani Pediatra, która mieszała szczepionki 5w1 i 6w1 właśnie takie reakcje wywoływała u Szymka. Nie płakał, ale "sztywniał" i patrzył się na nią wielkimi osłupiałymi oczami.
-
No to ja tu jestem "seniorka"... 10 lat zawodowo i 2 lata stażu w rolnictwie...
-
A! Podejrzewam, że w nocy właśnie dlatego Go zarzyna i postękuje, popłakuje przed bąkami, że po wieczornej kaszce zwykle nie było zabawy na brzuszku na odgazowanie. Wczoraj pozwoliłam Mu się do woli poturlać po kolacji i już nie było takich bardzo "bolesnych" bąków. Nawet się nie budził. Ale echo po mieszkaniu niosło... ;) Moje się obudziło po 1,5h drzemce, opyliło kaszkę i też nie daję Mu nic do popicia, bo nie chce. Po obiadku chętnie i 150 ml koperku w paru podejściach wypija. Po deserku też raczej zawsze bardzo słabą malinówkę 100-120 ml wypije. Po kaszkach nie chce i już. Teraz się rzuca po dywanie i uskutecznia takie wrzaski, piski, że aż mnie w mózgu świdruje. Ja wyparzałam smoczki, gryzaki i butelkę, i mam dylemat. Taki jeden gryzak żelowy misiek taki się zrobił miękki flakowaty. Przyglądam mu się, czy nie pękł i czy to nie wypłynęło do tego pojemnika ze wszystkim? Zobaczę, jak wystygnie, czy znowu "zesztywniał". Ale dla pewności pozostałe rzeczy jeszcze raz wyparzę...
-
Ewelina Wiesz, że ja to "niedobra matka" jestem. ;) Nie daję żadnego Espumisanu. Ze 2 razy podałam jak był maleńki. Teraz dochodzę do wniosku, że od pierdzenia jeszcze nikogo nie ubyło. Staram się pomagać w sposób naturalny: koperek po obiadku, dużo zabawy na brzuszku (również pojedzeniu zawsze chociaż z pół godzinki), w skrajnych przypadkach to rozmasowywanie brzuszka na kolanach, jak się dramat zdarzył parę razy, że brzuch kamień - rozmasowywanie odbytu czopkiem, ale bez zostawiania czopka (pomaga aż nos więdnie). Ogólnie zostawiam sobie leki i inną chemię na naprawdę złe czasy. Jak widzę, że da się Małego opanować w sposób "niefarmaceutyczny" to próbuję.
-
Jedno szybkie pytanko: Jak dajecie dzieciakom kaszkę mleczno-ryżową taką gęstą łyżeczką, to daje im czymś przepić? Jeśli tak, to czym? I darujcie, aby nie każcie mi cyckiem przepajać, bo zdechnę...
-
No to poszalałam! Budzimy się! Dobrze, że chociaż pranie zdążyłam poskładać. Teraz niech się młodzież chwilę pobawi, a Mama nastawi Szymkowe ciuszki, bo nabrudził, że hej!
-
Ewelina No to też podobne miałaś przejścia i baaaaardzo podobny finał, jak ja z Szymkiem. Z tymi wzdęciami, to nie wiem, czy dobrze nazywam sprawę, ale... On po prostu bardzo bardzo dużo pierdzi. :))) Tak z godzinę po posiłku brzuch mu się robi duży i zaczyna "walić", czasem nie bardzo mu idzie i widzę, że się "nadyma". Jak sytuacja zaczyna się przedłużać, biorę chłopa przez kolano masuję plecki, poklepuję po pupinie i wtedy najczęściej są megabąki. Często też w nocy zaczyna się wiercić, postękiwać i takie idą wystrzały armatnie, jak u starego chłopa nie przymierzając!
-
Cześć Dziewczyny! Moja Bida właśnie padła na krótką drzemkę po godzinie zawodzenia, miotania się i gryzienia wszystkiego. Ząbkowanie daje czadu. Tak mi Go żal. Wiem, że na dłuższą metę nie powinnam tak robić, ale pomógł dopiero cyc. Tłumaczę sobie, że lepszy cyc, niż chemia, póki cyc daje radę uspokoić nawet podczas ząbkowania... Mniejsze zło. :/ A tak poza urokami ząbkowania, zamówiłam w końcu firany - będą na przyszły piątek. Dzisiaj nam W KOŃCU zamontują szafę w przedpokoju, bo do tej pory tylko buty stały na gołych płytkach i tyle tego dobrobytu tam było. Teraz szukam dużego lustra do przedpokoju we fioletowej ramie i jakichś fioletowych dodatków typu szafka na klucze, albo parasolnik, wieszaczek jakiś? Jakoś mi tak dzisiaj smutno. Niby to nie moja sprawa, odległa i medialna, ale nie mogę sobie dać rady z tematem Szymonka z Cieszyna. Gotuje się we mnie nienawiść i naprawdę gdybym miała okazję, to byłabym w stanie tym ludziom zrobić coś złego... Różne mi myśli chodzą po głowie. Tyle ludzi pragnie mieć dzieci i nie może. Dlaczego tacy jak rodzice Szymonka nie zrzekają się praw i nie oddają? Matka oddała piątkę z poprzedniego małżeństwa, dlaczego Jego nie oddała? Dlaczego nikt temu dziecku nie pomógł? Jak można patrzeć bezczynnie na cierpienie własnego dziecka?... Staram się o tym nie myśleć, ale co spojrzę na mojego Szymka, to widzę tamtego chłopca...
-
Wydaje mi się, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o... kasę? Pewnie konkretnie o rozliczenia z NFZ. Brutalna prawda. Mamy to wpisane, co się oddziałowi najlepiej opłaca.
-
blackflower Absolutnie nie chciałam nikogo urazić. A na pewno nie Mamy posiadające wiele pociech. Ja tylko tak po sobie patrząc, jestem pełna uznania dla takich kobitek, bo ja na 100% nie byłabym w stanie tak dobrze wyglądać i tak dobrze się zorganizować, i dać sobie rady z 5 dzieci. Niech Ci nawet przez myśl nie przejdzie, że mam w głowie taki szablonik umęczonej Matki Polki... Ode mnie wielki szacunek dla takich Mam.
-
Znudzona Owszem, tak dokładnie jest. A efekt jest taki, że zostałam bez ginekologa i nawet nie wiem, do kogo ja mam teraz iść? Do pajaca, który mnie zostawił samą sobie praktycznie w dniu porodu? Do obcej kobity, która mi cesarkę w sumie bardzo dobrze zrobiła? Do zastępczyni ordynatora, która dużo się mną w szpitalu zajmowała i usg robiła? Ja już sama nie wiem... I znowu się przełamywać do nowej osoby, etc.
-
Aśka Nie wyobrażam sobie, jak ta kobieta tak daje radę? Ma służbę? Niańkę do każdego dziecka? Nie wiem. Wyglądali wszyscy troje śliczne, zadbani, ani nie ociekali w bogactwa, ani wcale biednie - ot bardzo fajnie. Ale PIĘĆ DZIECIACZKÓW? Ja wiem, ile ona mogła mieć lat? 43? No może jakoś tak... Niesamowita osoba.
-
I jeszcze raz mózg mi się gotuje, i nerw mnie bierze, jak czytam, co w takich sytuacjach robią lekarze prowadzący, i te całe rzesze "specjalistów", którzy się nami zajmują w trakcie ciąży. Jak słowo daję, teraz dobry ginekolog prowadzący, to zjawiskowa sprawa!
-
Znudzona Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź, a sobie pluję w brodę za to, że w ogóle zapytałam... Po pierwsze: współczucie i jeszcze raz współczucie. Też bym się pewnie nie odważyła na kolejne dziecko. Po drugie: w porównaniu z tym, co Ty miałaś, to u mnie był "pikunio". Nie mniej jednak miałam wszystko to samo, co Ty, ale zdecydowanie później i na mniejszą skalę. Wyniki znam swoje dopiero z samej końcówki, bo mój dochtor idiot nie widział problemu, nawet kiedy wyszło mi białko i leukocyty w moczu. Dopiero w moim szpitalu powiatowym owianym złą sławą potraktowano mnie poważnie, zostawiono najpierw raz na obserwację, a potem drugi raz niby na obserwację i wzięłam, i zaczęłam im rodzić... :) Teraz to dopiero mam pietra. Nie ukrywam, że dałaś mi do myślenia, jak cholera.
-
Chyba przegapiłam, jak ktoś mnie pytał o pneumokoki. Nie szczepimy. Taką podjęliśmy decyzję. Mam nadzieję, że nie będziemy jej żałować. Taki los rodzica. Trzeba podejmować decyzje i brać odpowiedzialność za konsekwencje. :/ Jeszcze pod gabinetem gadałam z taką Babeczką. Ona była z 7 miesięczną córcią i około 4 letnim chłopcem. Powiedziała, że ona żadnego nie szczepiła z JEJ PIĄTKI. Ale mi szczena opadła. Młoda kobitka, szczuplutka, bardzo ładna, zadbana, rezolutna... gigantka! Nic w niej nie było z umęczonej zaniedbanej Matki Polki. Może przy trzecim się już wpada w rutynę? He he he!
-
A teraz pędzę do snobistycznego salonu wybierać snobistyczne zasłony i firany do mojego snobistycznego mieszkanka... A Pani Orange ślę całuska prosto w czubek noska! I dużo zdrowia - dla Pomarańczowej Mamy i Pomarańczowej Pocieszki! :)))
-
ahahahahahaha Ponoć histeryczne napady śmiechu to objaw poważnych zaburzeń psychicznych. Gratuluję dobrego samopoczucia. :)))
-
Biedronka Też już kiedyś pisałam, ale przypomnę dla rozjuszenia pomarańczowej koleżanki, że zgadzam się z opinią, iż najważniejsze jest pierwsze 6 miesięcy karmienia, a reszta to wg mnie, jak komu sytuacja pozwala i jak kto ma ochotę... rok, a półtora to już maks maks maks - dla mnie za dużo, bo też się będziemy chcieli starać "kiedyś" o drugiego potomka.
-
Biedronka No właśnie zaczynam szukać informacji, jak to zrobić, żeby uniknąć karmienia butlą z MM i odstawić Szymka stopniowo. Jestem naiwną optymistką, że im więcej będzie stałych pokarmów smakował i jadł, tym mniej Go będzie ciągnęło do piersi. Już teraz przerwy się wydłużają i produkcja się dostosowuje.
-
A swoją drogą, jak to jest? Można przy odstawianiu od piersi w ogóle pominąć etap butli MM? Np. jak dziecko już zacznie jeść nabiał i kaszki na MM? Robiła tak już któraś?
-
Paulina Ja tak, jak wcześniej mówiłam: mam nadzieję, że do roku Szymek w ogóle przestanie się interesować taką kiepścizną jaką jest pokarm z piersi w porównaniu z całą gamą innych pyszności... Napisałam, co pediatra mówiła, a nie że to akurat zrobię. Ale przecież Pani Orange wie lepiej. :)))
-
ahahahahahaha Z psychiką to nie ja tutaj mam problem Moja Droga. :))) A karmienie piersią ewidentnie Cię boli. Masz jakiś uraz na tym punkcie? No i pamiętaj, że zaoszczędzę na tym na kolejne markowe gadżety na allegro. Przecież MM takie drogie. LOL KOBIETO! JEDNO WIELKIE LOL DLA CIEBIE! :)))
-
Asia Nie mierzyły Go. Nawet nie wiem, dlaczego?
-
Paulina Ja tak nic nie piszę, o tych Twoich Chorutkach, ale jak słowo daję współczuję i już mi czasem ręce opadają jak piszesz kolejne posty... no seria normalnie! Pozostaje wierzyć, że jak minie ta zła seria, to potem przyjdzie "7 lat tłustych" i będą Was spotykać same miłe niespodziewanki jedna za drugą. Marne to pocieszenie, ale chyba mało jest dzieci, które w ogóle nie chorują. Po prostu trzeba przetrwać i robić wszystko, żeby szybko zdrowiały... Z tego, co mi Matula mówiła, ja sama też chorowałam seriami: angina, ucho, ospa... potem angina, świnka... Co do pani laryngolog... brak słów. Szczęście w tym, że masz trzeźwy umysł i konsultujesz takie "rewelacyjne diagnozy" z kimś innym. A ilu ludzi taka pani doktor wpędzi w nerwicę i w idiotyczne leczenie? Trzymajcie się Dziewczyny! Szybkiego wyzdrowienia dla Amelki i wszystkiego naj naj naj dla Siedmiomiesięcznicy Julci!