Ewa1311
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Ewa1311
-
anielica Najlepiej zaufaj sobie, a w następnej kolejności pediatrze. Nawet on nie zna Twojego Żuczka tak dobrze, jak Ty. Obserwuj dziecko i sama będziesz wiedziała, czy czas na kolejny krok do przodu. :))) Wydaje mi się, że prawdopodobieństwo, że kaszka mleczno-ryżowa zaszkodzi jakiemukolwiek dziecku jest raczej znikome, więc ja akurat wcale się nie bałam jej podać. O przygotowywaniu na własnym mleku nigdy nie słyszałam. Ja wybrałam mleczno-ryżową błyskawiczną. I z wygody, i dlatego, że wybór smaków duży. Łatwo znaleźć coś, co zadowoli każdy brzuszek. Ja wiem tylko, że jak się nie zrobi ekspozycji na gluten 5-6 miesiąc ( na piersi), to potem trzeba czekać do skończenia 10 miesięcy. Najgorszym możliwym wyjściem jest zaczynać ekspozycję pomiędzy 7 a 10 miesiącem.
-
Ewelina Oj dawno Mu dawałam pomemłać... jak zaczął wszystko gryźć i się ślinić. W okolicach 5 miesiąca? Jakoś tak. Jak był chrzczony 22.04 to kończył 5 miesięcy.
-
Rozochocona zdjęciami na FB dałam Szymkowi taki solidny kawał skóry z żytniego chleba, który zawsze kupujemy. Dałam i zajęłam się internetem. Po 15 minutach szukam tej skóry na kanapie, pod kanapą, na Szymku, pod Szymkiem... a gdzie tam! Chlebek już w Szymku!
-
Olka Weź no się odezwij. Co jest grane... Coś niedobrego się stało? Jakaś diagnoza nie bardzo po Twojej myśli? Bo tak nie chciałam wnikać, ale cały czas o Was myślę...
-
Klaudia Dlatego w niektórych CYWILIZOWANYCH krajach za to SIEDZENIE kobieta dostaje solidny socjal i nie jest traktowana z przygłupim uśmieszkiem przez żądne kariery koleżanki...
-
Ewelina A bo widzisz tak się wysterowaliśmy... Mnie wmawiano latami, że w ciążę raczej nie zajdę z powodu problemów hormonalnych. Przyjęliśmy po cichu i nie bez żalu, że będzie nas dwoje pewnie. Szukaliśmy ekonomicznego (czyt. niewielkiego) mieszkania dla dwójki i kupiliśmy je w styczniu 2011 roku. A tu psikus! W marcu zaszłam w ciążę! :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
-
A meble niesamowicie mi się podobają Bydgoskie Meble. Już bym się na pewno nie bawiła w samodzielne projektowanie pod wymiar, jak tutaj. Mieszkanie mamy małe i to miało sens, bo żaden z gotowym zestawów nie był "idealny"...
-
Marta Dostał tej mój Micho w dupę od życia, że by kilku ludzi obdzielił i też by nie mieli lekko. :((( Po niedawnych doświadczeniach z meblowaniem tego mieszkania, które też dopiero co kupiliśmy, doszłam do wniosku, że za urządzanie chałupy bym się brała zupełnie inaczej. Mniej bym się wczuwała. Styl - minimalizm i pragmatyzm. ;))) Urządzić się tak, żeby nie zagracić, jak najmniej elementów, ale żeby wszystko miał swoje określone miejsce. Jeśli chodzi o kolory: kuchnia biel z łososiem chyba. Salon brunatne, prawie popielate brązy i szarości - tak jak dzienny w mieszkaniu mamy. Dziecinny - bez szaleństwa. Przeniosłabym ten, co mamy. Jak Młody podrośnie, to se będzie sam meblował wedle uznania. Sypialna ogromne wyro, dwie nocne szafeczki, dwie lampeczki, TV i szafa garderoba przez całą ścianę. Mamy możliwość zrobić garderobę w osobnym pomieszczeniu, ale raczej bym je dla nekst łana trzymała puste. ;))) Łazienki już są zrobione, jedna biel z miętową zielenią, druga biel z granatem - dla mnie do zaakceptowania bez bólu.
-
Może dlatego Milena, że podkolanówki nie są chyba najzdrowsze dla dzieciątka, które jeszcze się nie porusza w pozycji pionowej? ;))) Ja mam dwie pary dla Szymka i powiem Ci, że kaszana. Niby bezuciskowe, ale gówno prawda. Ściskają pod kolanami, czyli właśnie tam, gdzie najbardziej niezdrowo dla krążenia...
-
Marta Wcale nie będę się zapierać z tym drugim podczas wychowawczego. Czy można wtedy bezczelnie przerwać wychowawczy i wrócić pierwszego dnia do pracy z zaświadczeniem o ciąży w zębach? Z żółtkiem na razie Szymkowi odpuszczam, bo ma po nim zaparcia. On dopiero miesiąc je "stałe", więc poczekam jeszcze trochę. Jak skończy 7 miesięcy (za tydzień) to zaczynam wchodzić z jedzonkiem po 6 miesiącu. Ze 2 tygodnie poje te jedzonka i znowu podejdziemy do połówki żółtka co drugi dzień. Wiem, że w schemacie jest zupełnie inaczej, ale schemat jest sprzeczny z ideą karmienia 6 miesięcy wyłącznie piersią. Tam wprowadza się przecier jarzynowy 5-6 miesiąc, a ja wprowadziłam pod koniec 6stego.
-
Marta My mamy chałupę. Stoi pusta. Wybudowali rodzice P. 10 lat temu, ale nigdy nikt tam nie zamieszkał. Okrutny los. Najpierw zmarł Tata P. na nowotwór wątroby - jak chata była tylko do wykończenia. Chłop nietrunkowy, ale pracujący w warunkach szkodliwych. Potem Mama trochę podkończyła chatę, że może kiedyś z chłopakami tam pójdzie. Ale los jest podły do obrzydliwości. Zachorował brat P. i zmarł na ziarnicę złośliwą w wieku 20 lat 3 lata temu. :((( P. do tej pory nie miał serca do tamtego domu, ale z perspektywy My + Szymek inaczej się patrzy na gotową piękną chałupę z dwoma garażami, 4 kondygnacjami, działeczką piękną w pięknej okolicy...
-
A ja dzisiaj próbuje znowu przestawić Szymsona: 9:00 kaszka i zapojka pierś 10:00 drzemka - pewnie gdzieś do 11:30 12:00 obiadek i zapojka koperkowa 14:00 drzemka - do 15:00 albo 15:30 15:00 pierś 17:00 deserek i zapojka woda Mama i ja (Milena :D) 20:00 kaszka i zapojka pierś Dlaczego tak? Bo widzę, że mojemu Ssakowi najbardziej taki układ odpowiada. Dla niego pierś to już nie posiłek. Raczej pićku pićku i tulu tulu.
-
Marta Jestem rok starsza od Ciebie. :))) Z moim pracodawcą też było wesoło. Zmieniła się sama góra i to na opcję bardzo niekorzystną dla mnie. Kiedy wylądowałam na zwolnieniu, nawet nie poinformowano mnie, że mam nową kierowniczkę, kto nią jest, że są zmiany kadrowe, że czeka na mnie "propozycja nie do odrzucenia" zmiany stanowiska na inny dział. Przykre, jeśli człowiek ma świadomość, że przez dobre 7 lat wyrabiałam 200% normy i naprawdę dawał firmie dużo więcej, niż dostawał na comiesięcznym pasku. ;] Dlatego też nie zamierzam mieć sentymentów. Na chwilę obecną zapomniałam o firmie i o wszystkim, co z nią związane. Są moje Chłopaki Kochane, jest w perspektywie urządzanie domu - mam nadzieję, że już naszego ostatecznego miejsca zamieszkania na tej ziemi, są inne wyzwania, inne zadania, inne radości. Nawet jeśli wrócę do roboty dopiero za 5 lat, to i tak mam na tyle uniwersalne kwalifikacje, dobre wykształcenie i zdolność bardzo szybkiej adaptacji w nowym środowisku, że nie będzie źle... A jak nabiorę więcej odwagi, to też coś własnego rozkręcę i będę miała w dupie etat.
-
Milena Toś mi dała do pieca! Masz Męża staruszka... to co ja mam powiedzieć? Babcia urodziła Syna? Ewenement? :)))))))))))))))))))))))))))))
-
Marta Pięknie i mądrze to napisałaś. Ja też nie po to, żeby Cię krytykować, tylko raczej podnieść na duchu. To, co dla Ciebie jest czasem trudne i ciężkie, dla innych jest niedoścignionym marzeniem... Nie oszukujmy się, jest wiele kobiet, które po prostu MUSZĄ wrócić natychmiast po macierzyńskim do pracy. Jakoś tak się złożyło, że my tu chyba wszystkie mamy rozgarniętych i dość solidnie zarabiających chłopów. A w każdym razie nie dokładamy do interesu? ;))) A przecież nie zawsze tak jest... Ja też jestem kompletnie sama z Szymkiem w taki sam sposób jak Ty. Niejednokrotnie już tu pisałam: Babcie pracujące i niezdatne do pomocy przy dziecku, koleżanek zero, bo wszystkie pracujące, kuzynek, sióstr, etc. - nie posiadam... Wszystko SIAMA. Pewnie dlatego moje początki były dość trudne. Wszystkim się przejmowałam, bo wiedziałam, że sama muszę się skądś wszystkiego nauczyć, dowiedzieć, że nikt mi nie powie, że coś robię nie tak, albo powinnam inaczej... Dla mnie ta "samotność w domu" to ogromny szok, bo ja byłam przed ciążą wręcz NADAKTYWNA zawodowo. Naprawdę angażowałam się z wykonywaną pracę i rozwój. Non stop w centrum wydarzeń, non stop kontakt z ludźmi, nowe wyzwania, etc. Teraz już prawie nie pamiętam, jak to było...
-
Wyjście pośrednie znalazła m.in. moja kumpelka, której Szymon skończył niedawno 3 lata. Siedzi z nim w domu i prowadzi sklep internetowy. Założyła działalność gospodarczą, nie wiem, czy nie dotowaną nawet z PUP? Kokosów w tego nie ma, ale zarobi tyle, co na uczciwym urzędniczym etacie. He he he! Ładnie zabrzmiało "uczciwym urzędniczym" - oksymoron?
-
Milena Podziwiam Twoje zdecydowanie i odwagę w kwestii "machnąć drugie". Ja jestem na etapie i bardzo bym chciała, i jeszcze bardziej się boję. Ale to dlatego, że ja stara dupa jestem i największy strach o to, żeby było zdrowe. Wiadomo, że im starsza będę tym ryzyko większe. Już z Szymkiem drżałam przy USG genetycznym i wiem, jak to smakuje... Mam nadzieję, że zadziała "w grupie raźniej" i znajdą się tu Mamuśki, które mnie zdopingują. ;)))
-
Ewelina Ja Ci powiem szczerze, że nie wierzę w emerytury - ani państwowe, ani filarowe, ani żadne inne... Wierzę w walutę zgromadzoną w postaci oszczędności w banku albo nieruchomości zarabiających na siebie np. wynajmem. Taki obieramy kierunek. :)))
-
Marta Toś mi narobiła! Jak P. zobaczył ten Wasz ośrodeczek urlopowy, to "jedziemy i jedziemy". I nie ma zmiłuj! Musić pojedziemy... A co do 4,5 roku w domu? Ja Ci powiem szczerze: bardzo bym chciała, żeby mnie było na to stać i w tym kierunku z P. zmierzamy. Wg mnie ten czas spędzony z dzieckiem jest bezcenny. Jeśli ekonomicznie można sobie na to pozwolić, nie widzę żadnego powodu, żeby kobieta miała zrezygnować z przywileju samodzielnego odchowania sobie dzieci... Ale wiadomo, to jest wyłącznie moje prywatne zdanie, a nie żaden wyznacznik.
-
Marta Z naszym naczyniakiem byliśmy już u dwóch pediatrów, ordynatora chirurgii i u chirurga dziecięcego w wojewódzkim centrum pediatrycznym w Lublinie. Wszyscy tego samego zdania - odwalić się i czekać aż zniknie. Najbardziej pocieszyła mnie pani chirurg z Lublina - przecież ten naczyniak już bieleje, znaczy, że znika. Robi się na nim taka, jakby biała pajęczynka i nie jest już taki nabrzmiały tylko wiotczeje... Obstawiam, że u Was będzie to samo. Większość naczyniaków wczesnodziecięcych zanika wcześniej lub troszkę później.
-
Ewelina Z mojego doświadczenia wynika, że do podawania łyżeczką trzeba robić zdecydowanie gęściejszą papkę o konsystencji podobnej do obiadku. Jeśli podawałaś łyżeczką to, co miałaś przygotowane do butli, to obstawiam, że Młody się po prostu irytował, bo nie czuł za bardzo, że coś je... Mogę się mylić, ale z Szymonem tak było - dopóki robiłam rzadkie. Były grymasy i męki. Raz zrobiłam taki kit, że łyżka stawała - ekstaza! Ale jak robię takie gęste, to konieczna zapojka w postaci cyca, bo faktycznie zapierają, ale to nie ze względu na kaszkę ryżową czy inną, tylko niestety na zawartość cukru...
-
Sylwia Oj chyba coś nie do końca ma rację ta Pani Doktor Twoja... Jakie zapychanie jelit, jak w ich składzie przeważają czyste węglowodany? Przecież to najczęściej prawie 40% kaszka ryżowa i prawie 35% mleko modyfikowane? Gdzie tam zapychanie? Trudno o bardziej lekkostrawny wartościowy posiłek. Chyba, że miała na myśli kaszki typu manna i cośtam. Zgadzam się, że gluten to zapychacz, dlatego produkty mączne i zbożowe tak tuczą. A ryżowe i kukurydziane mniej...
-
Ewelina Naprawdę rozgadał się, jak rzadko kiedy. Okazuje się, że pomimo swojej mrukowatości, doskonale kojarzy dzieci, śledzi karty, dołącza zdjęcia USG... Tym razem dostałam kartę do rąk, żeby zanieść do gabinetu, to se podejrzałam. Może dlatego taki mruk, że się przykłada do wypełniania kwitów? Bardzo grzmiał o pomaganiu w siedzeniu i pomaganiu w stawaniu. Powiedział, że to prosta droga do okaleczenia dziecka i że potem ma takie przypadki skrzywień kręgosłupa, że włos się jeży...
-
A na ciemieniuchę będziemy eksperymentować: http://www.leki-apteka.pl/emolium-zmiekczajacy-zel-na-ciemieniuche.html
-
My po wizycie u ortopedy. Bez zastrzeżeń, jak zawsze. Tym razem dał nam dłuższy wykład niż zwykle: nie stawiać, nie sadzać, nie podpierać niczym do siadu, nie pozwalać podpierać się na stopach, żadnych skoczków, pchaczy, chodzików, etc. Jak się już tak pan doktor rozkręcił, to P. zapytał o foteliki samochodowe. Pan Doktor się skrzywił i powiedział, że wszystkie są ogólnie do dupy i dzieci wyskakują z nich jak z procy w trakcie wypadku. Stwierdził, że muszą opracować coś lepszego niż pasy, bo to nie dla takich małych dzieci, że odchodzi się od wożenia dzieci przodem, że i jego praktyka, i statystyki, które analizuje dowodzą, że foteliki przed niczym nie chronią... Ogólnie trochę mi namieszał w głowie i wszystko, co mówił wskazuje na to, że ta osłona tułowia w Cybexie to jest właśnie to rewolucyjne "coś". A Szymek mnie rozbroił po raz kolejny. W poczekalni siedział u mnie na kolanach, a na przeciw niego taka ładna babeczka czekała do gina. Jak się począł do niej wdzięczyć, zaczepiać, kokietować... nawet wołał do niej "at at at". Myślałam, że się posikam. No nie dał się Babie nigdzie indziej patrzeć tylko na Niego tak pajacował!