Ewa1311
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Ewa1311
-
Sylwia Chciałabym móc Ci jakoś pomóc... Współczuję Ci serdecznie i jestem sobie w stanie wyobrazić, co Ty teraz przechodzisz. A na ten ból może jakieś tradycyjne metody? Może parę kropelek olejku kamforowego na ten wacik do ucha? Albo jakiś amol i posmarować za uchem i w okolicy... Marne to pocieszenie, ale powiem Ci, że ja za to siadam nerwowo. Poddałam się już psychicznie z tą przeprowadzką. Gdyby Mały urodził się np. w 37 tygodniu, to ja po prostu nie będę miała gdzie wrócić z dzieckiem, ani w co go ubrać... Psychika mi klęka. Sama nie jestem w stanie nigdzie pójść, niczego załatwić, niczego kupić... Mąż pracuje. Terminy się przeciągają, wody ciepłej dalej nie ma, poprawki do mebli - tylko ja nie mogę sobie "przesunąć terminu". Nie mam już siły. Wczoraj przeryczałam pół dnia...
-
Dziewczyny, czy któraś z Was zaobserwowała u siebie w ciąży zwiększoną wrażliwość oczu na światło? jakie mroczki albo pajączki w polu widzenia? szybsze męczenie się albo pieczenie oczu?
-
Sylwia Nie ma co się zastanawiać - jedź! Teraz odpowiadasz za Was obie. Niech medycy w końcu porządnie przebadają i sprawdzą. Może masz źle dobrany antybiotyk?
-
No mówię Wam, mnie to już do szału doprowadza! Tym bardziej, że ja naprawdę taka nie jestem... Jak ktoś się denerwuje albo jest w trudnej sytuacji, to zawsze staram się podnieść na duchu, znaleźć dobre strony, natchnąć optymizmem... Nigdy nie miałam żadnej satysfakcji z roztaczania przed kimś czarnych wizji. Jak można czerpać satysfakcję z psucia komuś radości? W ogóle widzę, że niektórych/niektóre to wkurza, że na każde pytanie o ciążę, samopoczucie, poród, etc. zawsze odpowiadam pozytywnie i bez biadolenia. Czy pytają po to, żeby usłyszeć, że mam gorzej od nich?
-
A propos tego, co wcześniej pisała Starbuck o czekaniu na armagedon 8-9 miesiąca... Do szału doprowadzają mnie te wszystkie czarnowidzące ciocie, kuzynki i kulizanki, które od początku ciąży nastawiają mnie na kolejne klęski. Teraz już mało, że 8-9 to ja dopiero zobaczę... Teraz lecą teksty, że ciąża to nic - dopiero jak przeżyję poród to "zobaczę"... Albo dalej, że ciąża i poród to nic, dopiero pierwszy rok z życia dziecka to ja "zobaczę"... Dziewczyny! Czy ja jestem nienormalna, czy żyjemy w kraju wiecznych narzekań i czarnych prognoz? To naprawdę nie ma zdrowych ciąż, udanych porodów i szczęśliwych matek?
-
pelepetka Mój Młody też właśnie teraz ma porę na gimnastykę. Wywala mi chyba kolana znowu w bok, bo dosłownie mi takie gulki jeżdżą pod skórą! Gimnastyka artystyczna!
-
Ooooo Sylwunia! To się rozumiemy! Mój co prawda nie musi wyjeżdżać na razie na dłuższe okresy czasu, ale służby ma 24h (parę w miesiącu). Poza tym pracuje w normalnych ludzkich godzinach, ale... wiadomo, to się może zmienić w każdej chwili, bo "rozkaz jest rozkaz" i nie ma, że boli. Nienawidzę być sama w nocy w ciąży!
-
pelepetka A wiesz, że wróci kurczę... I będziesz miała z kim pogadać, i się do kogo przytulić. A ja, niestety, wiem, że wróci dopiero jutro. :((( No naprawdę w takie dni, to się zastanawiam, jak sobie dają radę kobiety w ciąży, które nie są z facetem, tylko mieszkają kompletnie same.
-
No i czołem kobietki... Ślubny na służbie, a żona magister inżynier właśnie dokonała odbioru mebli do salonu. Ale im nawyszukiwałam usterek! :))) Poprawki w poniedziałek! Wszyściutko sprawdziłam i faktycznie rąbnęli się w paru miejscach. Ogólnie mebelki wyszły zajebiście i już chyba nigdy nie kupię gotowców. Uzależniłam się od projektowania pod wymiar! Jestem przezajebiście zadowolona, bo jest tak dokładnie, jak sobie wymarzyłam! A raczej będzie po usunięciu kilku drobnych niedoróbek! Zmęczona jestem, ale zadowolona... Najgorsze, że teraz samotny wieczór i samotna noc. Wkurzają mnie już te 24h służby. :((( Nie dość, że siedzę całe dnie sama, to teraz jeszcze całą dobę...
-
A swoją drogą, to jeszcze do mnie nie dociera, że to już tuż tuż i będzie "nas troje"... :)))
-
No, ale aż mi dziwnie... Spodziewałam się, że właśnie ostatnie tygodnie, to będzie puchnięcie na maksa, bo tak mnie wszystkie kulizanki uprzedzały. Że w ogóle będzie masakra pod każdym względem. To tak czekam na tą "masakrę" i jakoś nie jest aż tak tragicznie. Zdaje mi się, że w II trymestrze gorzej puchłam. Waga mi skakała, co i rusz to po parę kg do góry. Teraz jakoś się wszystko uspokoiło... A może to dlatego, że mamy termin na zimę? Większość moich znajomych rodziła wiosna/lato przy wysokich temperaturach...
-
Sylwunia Miło czytać, że już się lepiej czujesz. A wyglądasz naprawdę pięknie. Żadnej choroby "nie widać". :))) Klaudyna Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Znajdziesz sobie najwyżej lepszą robotę. Ale nie ma co tak od razu zakładać, że to koniec... Ja tam sama się poważnie zastanawiam, czy w ogóle chcę wracać do mojego dawnego miejsca pracy. Ale na razie cieszę się tym, że nie muszę o tym myśleć w tej chwili i jeszcze długo długo nie. Przynajmniej przez rok!
-
A! Witaminy kazał dalej żreć. Nie powiedział, że koniecznie Matruelle, ale żebym zwróciła uwagę, żeby jod zawierały. Falvit Mama zawiera, więc sobie zmienię, ale jeszcze dziś nie brałam. Od jutra zacznę. Słuchajcie, jak jest teraz z Waszą wagą? Jestem trochę zmartwiona. Aktualnie ważę prawie tyle samo, co miesiąc temu. Wtedy było 71,5 kg, a wczoraj np. 71,7. Praktycznie żadna różnica. I tak sobie kojarzę, że odkąd zatrzymał się przyrost wagi, zaczęło się to dziadoskie ciśnienie i samopoczucie do bani... A Wy jak? Rośniecie dalej, czy też jest stop?
-
pelepetka Rozumiem Cię doskonale. Ja od roboty odcięłam się kompletnie. Od lipca byłam tam raz i to tylko na recepcji zwolnienie zostawić. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, bo wiem, jaki byłby to dla mnie i dla Dzidziucha stres. Za to u mnie ciągle w perspektywie przeprowadzka i to będzie dopiero "ciśnienie"...
-
pelepetka No to "milusiński" ten Szef... Olej dziada. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu, więc nie warto się nimi denerwować.
-
Witam! Wczoraj już nic nie pisałam, bo byłam zmordowana po wizycie. Z Malutkim wszystko w porządku, gin sprawdził ilość wód płodowych na USG w związku z tym, że poprzedni miał jakieś zastrzeżenia. Wód jest tyle, co trzeba, a nawet z lekkim zapasem. Ze mną też wszystko ok. Szyjka zamknięta, wyniki dobre. Dostałam skierowanie na jakieś badania, z 5 sztuk tego jest. 2 potrzebne na następną wizytę, a 3 już do porodu. Co do porodu, rozmawiałam z ginem i pokazałam mu zaświadczenie od okulistki. Zaproponował, że może mnie skierować do konsultanta w klinice, który to sprawdzi - o ile ja się nie bardzo zgadzam na CC. Na pewno skorzystam z tej możliwości. Jedyne, co gina zmartwiło, to te moje skoki ciśnienia. Co do porannych, nie miał wątpliwości - spanie na wznak i ucisk na naczynia krwionośne. Kazał bardzo na to uważać, bo historia będzie się powtarzać za każdym razem, kiedy przysnę na wznak. Kazał mi mierzyć ciśnienie regularnie i wyznaczył następną wizytę już na 3 listopada, czyli za 2 tygodnie. A potem kolejna 17 listopada.
-
Trochę mnie podniosłyście na duchu, że nie ja jedna się nagle taka "emocjonalna" zrobiłam! W sumie coś mi tu nie gra, bo mi gin obiecywał, że pod koniec będę spokojna i wyluzowana, bo estrogenów będzie więcej... Jakoś tego nie odczuwam!
-
Ja jestem, ale leżę jak skóra z diabła... Fatalnie się czuję. Czekam, bo Ślubny ma być o 12:00. Na 15:15 mamy do gina.
-
A najoględniej mówiąc wkurwili mnie tym, że praktycznie do nikogo oprócz mnie nie dociera, że do terminu zostało 48 dni, a my jesteśmy W CIEMNEJ DUPIE z przygotowaniami! Robią ze mnie furiatkę i panikarę! Oni mają czas... A do tego każdy pieprzy farmazony, a do konkretnej pomocy nikt się nie rwie. Mamunia też ma milion teorii, jak powinnam sobie czas zorganizować, ale żeby np. zaproponować, że mi chociaż okna i podłogi przed przeprowadzką umyje, to już nie... Naprawdę czuję się z tym wszystkim pozostawiona sama sobie. Ale tak to jest, jak się przyzwyczai całe otoczenie, że "ja siama" i zawsze "dam radę". Teraz Cię każdy ma w dupie i zakłada, że jak zwykle i tak wszystko ogarnę na tip top.
-
Witam i ja! Dzisiaj na mnie kolej! Jestem po koszmarnej nocce! Cały dzień czułam się miód-malina, ale wieczorem po pierwsze wkurwił mnie mój Ślubny, po drugie dołożyła moja kochana Mamunia. Doprowadzili mnie do takiej pasji, że ciśnienie znowu 130/82 (na mnie to szczyty prawie). Najpierw do północy nie mogłam usnąć. Potem się obudziłam po 2giej i nie spałam do 3ciej. Efekt jest taki, że jestem roztelepana, niewyspana, nieprzytomna i dalej wkurwiona... Do tego "tika" mi powieka, bo parę dni zapomniałam brać magnez. A ponieważ piję dużo i dużo siuram, to widocznie wszystko ze mnie wyleciało i mam niedobory. Ogólnie JEST MI ŹLE i JESTEM NIESZCZĘŚLIWA! P.S. Niunia dzięki za info. Też mi się wydaje, że te "zabiegi" przygotowawcze są dość krępujące, a sama operacja to poleci - jak będzie żadnych komplikacji. Liczę jednak, że dzisiaj porozmawiam o tym z ginem i może będę mogła "podejść" do SN.
-
No, ale ten mój gin to taki ludzki facet jest... może da się przekabacić? Wiem, że koleżanka jak jechała do niego na umówioną cesarkę i akurat tak się złożyło, że już po drodze się zaczęło - to ją troszkę namawiał, czy nie chce spróbować sobie "porodzić"... bez nacisku, ale zapytał... Bo On też jest zwolennikiem tego, żeby "natura dała znak".
-
Ania No właśnie wiem, wiem... Kurna! No to jest moje marzenie, żeby mnie aby nie umawiał na konkretny termin, tylko, żeby się poród sam zaczął i w zależności od przebiegu. Przecież oni są w stanie ocenić, czy poród będzie długi i skomplikowany, czy "pójdzie". Mierzą przecież miednicę, główkę... no widzą, co się dzieje! Może wcale nie będzie konieczności! Z oczami to najbardziej chodzi o wysiłek fizyczny i ciśnienie w gałach. Jak poród nie będzie trwał okrutnie długo i faza parcia zostanie maksymalnie skrócona, to i oczy można ochronić bez CC. Tak przynajmniej czytałam!
-
Niunia Czytasz mi w myślach! Miałam właśnie zapytać o te pasy! I w ogóle o "pielęgnację" brzucha po CC i blizny... Wiesz, jak to jest - na 100% to będzie wiadomo, jak już Młody będzie "na wierzchu". Jutro dopiero pokażę ten kwit od okulistki ginowi. Wszystko zależy od niego. Ale każdy mi tłumaczy, żebym sobie nie robiła nadziei, bo jeden specjalista nie zakwestionuje opinii drugiego specjalisty... MIMO WSZYSTKO jednak zamierzam zapytać, czy istnieje możliwość poczekania, aż poród zacznie się sam i dopiero wtedy zrobienia ewentualnego CC. Naprawdę nie mam przekonania do cesarki uzgodnionej na określony termin! Tak bardzo bardzo bym chciała, żeby poród zaczął się naturalnie wtedy, kiedy Malec będzie gotowy... co do dnia i godziny... Wiem! Wiem! Naiwna jestem jak gęś!
-
Jeśli chodzi o to żelazo - nic w tym mojej zasługi. Tylko i wyłącznie mój Mąż sobie tak wydedukował po swoich objawach wcześniejszych. Jemu ciśnienie biło do 150/100 jak brał Sorbifer Durules po krwotoku z tego pękniętego wrzoda. To już całkiem gigantyczna dawka, ale i Misiek nie ułomek (ponad 190 cm, ponad 110 kg). Pomimo tych gabarytów wymiękł po 2 miesiącach brania żelaza. Odstawił. Jak zobaczył, że Matruelle ma tego tyle, natychmiast kazał mi odstawić.
-
Anka No widzisz... a ja mam hemoglobinę prawie identyczną jak na początku ciąży. Prawie po środku. Wyżej niż średnia trochę. Niepotrzebne mi widocznie było to żelazo.