Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

czarnaaa188

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Moniczek- tak wiec ty rozumiesz mnie jak najbardziej tylko ze ty masz gorsza sytuacje- jestes sama! Natomiast nie powiem ze ja nie czuje sie inaczej teraz. Sama jak palec w czterech scianach. Napewno bedzie przy mnie, wiem to :) U mnie w kwietniu minie 6 lat, ten czas tak leci, a ja czuje jak by to bylo 3dni temu. Tak cholernie mi jej brakuje, do wszystkiego porozmawiania, przytulania, wychodzenia na zakupy a przedewszystkim brakuje mi jej tutaj w domu. Nie raz mam taka sytuacje ze wchodze zadowolona do domu i odruchowo ide do pokoju w ktorym spedzala najwiecej czasu. Usmiech z twarzy znika kiedy wiem ze juz nigdy jej tam nie bedzie. 3 miesiace to bardzo krotki czas wiem jak jest trudno.
  2. zgaslo_swiatelko - jest mi bardzo ciezko myslec pozytywnie. Ogolnie jestem osoba bardzo wrazliwa, moj narzeczony tez. Wiem ze w tym dniu bedzie nie najlepiej. Teraz siedze o tym mysle i juz mam dreszcze i lzy w oczach. Taka juz jestem, jestem jedynaczka takze wsparcia w rodzenstwie nie bede miala. Tak bardzo bym chciala zeby moja mama byla tam obecna cialem. Zawsze moglam na nia liczyc kochalam ja najbardziej na swiecie. Nie znam dokladnie twojej histori ale z tego co przeczytalam, twoja mama musialam umrzec krotko przed chrzetem twojej coreczki. Wyobrazam sobie ze to wszystko bylo jest i bedzie dla Ciebie trudne. :(
  3. Witam, dlugo mnie tu nie bylo. Widze ze troszke osob przybylo. U mnie sie troche pozmienialo, wychodze za maz, jeszcze troche czasu jest ale na sama mysl o tej calej ceremoni chce mi sie plakac. Najbardziej boje sie blogoslawienstwa, bo nie bedzie tam mojej mamy:( Ostatnio bardzo czesto mi sie sni, wyczuwam jej obecnosc zwlaszcza jak o niej pomysle. A ze swoimi uczuciami niby sobie radze ale nie do konca, jestem na zwolnieniu lekarskim bo mam klopoty zdrowotne, stalam sie taka obojetna na wszystko, nie chce mi sie nic robic- poniewaz na ta chwile nie mam dla kogo ( obecnie mieszkam sama, narzeczony pracuje calymi dniami- zjezdza do siebie do domu poniewaz tata powanie zachorowal, a moj tatus pracuje ponad 100km od domu i przyjezdza raz w tygodniu) i tak przez to wszystko jestem bardziej zalamana, tyle razy chcialabym porozmawiac ze swoja mamusia ale dochodzi do mnie ze to przeciez nie jest mozliwe. Te zycie jest niesprawiedliwe. Pozdrawiam wszystkich nowych i starych forumowiczow. Trzymajcie sie! :*
  4. Witam, dlugo mnie tu nie bylo. Widze ze troszke osob przybylo. U mnie sie troche pozmienialo, wychodze za maz, jeszcze troche czasu jest ale na sama mysl o tej calej ceremoni chce mi sie plakac. Najbardziej boje sie blogoslawienstwa, bo nie bedzie tam mojej mamy:( Ostatnio bardzo czesto mi sie sni, wyczuwam jej obecnosc zwlaszcza jak o niej pomysle. A ze swoimi uczuciami niby sobie radze ale nie do konca, jestem na zwolnieniu lekarskim bo mam klopoty zdrowotne, stalam sie taka obojetna na wszystko, nie chce mi sie nic robic- poniewaz na ta chwile nie mam dla kogo ( obecnie mieszkam sama, narzeczony pracuje calymi dniami- zjezdza do siebie do domu poniewaz tata powanie zachorowal, a moj tatus pracuje ponad 100km od domu i przyjezdza raz w tygodniu) i tak przez to wszystko jestem bardziej zalamana, tyle razy chcialabym porozmawiac ze swoja mamusia ale dochodzi do mnie ze to przeciez nie jest mozliwe. Te zycie jest niesprawiedliwe. Pozdrawiam wszystkich nowych i starych forumowiczow. Trzymajcie sie! :*
  5. witam cie LulaNatula - wydaje mi sie ze jestes zablokowana od srodka, ale uwazam ze nadejdzie kiedys taki dzien kiedy wszystko sie odblokuje i jednak sobie poplaczesz... bo w koncu kiedys twoj organizm bedzie tego potrzebowal. przynjamniej ja tak uwazam... wiem bo kiedys moja znajoma miala taka sytuacje, bylo z nia identycznie az w koncu nadszedl dzien w ktorym zaczela opowiadac mi wszystko od poczatku i pierwszy raz od ponad roku zaczela plakac... a moze poprostu twoj tatko tego nie chce, nie chce zebys plakala! chce zebys byla szczesliwa i zawsze usmiechnieta. trzymaj sie! sciskam cie mocno. a ja sobie dzisiaj poplakalam wlaczylam piosenke i patrzylam na mamy zdjecia, i chyba lzej mi na sercu.
  6. Qbulka witam cie serdecznie, jak sie ciesze ze juz po operacji jestes. i ze wszystko jest ok. sisi - jak mi przykro ze ty tak cierpisz, w tej sytuacji nawet nie wiem co mam napisac. trzymaj sie!!! Odbiegajac troche od tematu, ale musze to napisac: dzisiejszy dzien z jednej strony jest dla mnie dolujacy z drugiej zas wspanialy. dolujacy- poniewaz w pracy mnie denerwuja, i mam juz wszystkiego po dziurki w nosie. mysle aby sie zwolnic. (i przez to wszsytko na narzeczonym sie wyżywam. wspanialy - dlatego ze moj tata wogole ma caly tydzien urlopu i dzisiejszy dzien dziecka jest taki wspanialy chociaz mam 22lata czulam sie jak male dziecko ktore rozpieszcza tatus. przepraszam ze tak odbieglam od tematu jezeli urazilam tym kogos to przepraszam bo wiem ze na tym forum dyskutujemy o ... :(
  7. Marina2 witam cie i dziekuje ci za ta piosenke!!! jest piekna, jac co roku od 4 lat nie moge sobie dac rady z tym dniem... http://www.youtube.com/watch?v=gAuE7nBJE3U&feature=related kocham cie mamus!!!!
  8. kurobs - tak naprawde to nie wiem co mam ci napisac, napewno to ze rozumie cie bardzo dobrze, - ale uwierz w siebie, zycie toczy sie dalej! LulaNatula - moge ci napisac tyle ze musisz byc bardzo dzielna dziewczyna nie poddawac sie. i jeszcze jedno napewno im wiecej czasu uplynie od smierci twojego taty tym gorzej, wiem cos o tym, bo mi zmarla mama. Marina2 - z tego co napisalas wywynioskowalam, ze u ciebie rownierz musiala sie wydarzyc podobna sytuacja. wiec tez wiesz jak mi jest ciezko. i tez ci dziekuje za to co napisalas Jutro DZIEN MAMY nienawidze tego swieta!!!
  9. sisi nie wiem jak cie pocieszyc, ale trzeba zyc dalej, nie poddawac sie. i z tymi badaniami napewno wszystko bedzie ok:) zycze ci z calego serca duzo duzo zdrowka.
  10. Qbulka trzymam kciuki aby operacja sie powiodla. Wiem ze mama nademna czuwa nie raz czulam jej obecnosc, nie raz przyszla i dala znac, a o snach to juz nie wspomne, wtedy kiedy mam podjac jakas wazna decyzje albo cokolwiek ma sie stac zawsze mi sie przysni. wolalabym aby to wszystko odgrywalo sie w swiecie realnym, a nie pozagrobowym:( jest ciezko ale wiem ze dam rade!!! mam takie nastawienia bo mamus zawsze mi to powtarzala:)
  11. dzieki dziewczyny, ale powiem wam im wiecej czasu uplywa od smierci mamy tym jest gorzej:( tesknota niesamowita, wogole nie do opisania jest to co czuje. wydaje sie kazdemu ze zawsze najgorzej jest na poczatku, smierc bliskiej osoby, potem pogrzeb- ale im wiecej czasu uplywa tym coraz gorzej, brakuje nam tej osoby, nie raz patrze na zdjecia i mysle sobie ze jak to jest mozliwe ze nigdy razem z mama nie zasiadziemy przy wspolnym obiedzie, nie wyjdziemy na zakupy, nie posmiejemy sie. najgorsze sa swieta wszystkich rodzai, jak patrze u siebie w rodzinie jak moje siostry cioteczne pomagaja swoim mamom w przygotowaniach, ale najgorszym swietem jest DZIEN MAMY niestety ale ja wtedy ide na cmentarz ze zniczem, a nie tak jak wiekszosc moich znajomych, zadowoleni biegna do domu z prezentem lub kwiatami dla mamy. nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ja cholernie im zazdroszcze:( czasami chcialabym nie zyc na tym swiecie, albo byc odizolowana zeby tego wszystkiego nie widziec, nie slyszec.
  12. Witam. niestety rozumie was doskonale co to znaczy stracic mame. Moja mami odeszla 4 lata temu. wszytsko zaczelo sie w ten sposob... przez okolo 7 miesiecy bolalo mame gardlo (od czasu do czasu zapalila sobie papierosa) chodzila do lekarza rodzinnego, ale dla niego nie bylo innej opcji jak tylko CHOLINEX! mama nie wytrzymala zapisala sie prywatnie do lekarza- niestety pani doktor bez zadnego przygotowania mamy na tak straszna wiadomosc, postawila diagnoze- RAK KRTANI. mialam wtedy 14 lat, gdy mama mi o tym powiedziala nie wzielam sobie tego na powaznie. Wszystko zaczelo do mnie docierac, kiedy mamus poszla do szpitala na leczenie. Chemia, naswietlenia, rzadkie wizyty(szpital znajdowal sie okolo 100km od domu). Z tygodnia na tydzien nie poznawalam mamy- to nie byla ta sama osoba. nie dopuszczalam do siebie mysli ze ona moze odejsc. Walczyla, bardzo dzielnie, udalo sie uspic tego potwora! po 3 miesiacach nadszedl dzien kiedy wrocila domu. Nasze szczescie trwalo tylko 4 lata. Po naswietlaniach mamie zaczely odrywac sie strupy, ktore mogly ja udusic. wezwalismy pogotowie, zabrali ja do szpitala, polozyli ja na oddzial i nic sobie z tego nie zrobili, wypuscili po dwoch dniach, tej samej nocy wzywalismy pogotowie jeszcze raz, znowu przyjechali, zabrali, polozyli na oddzial i nic. Kiedy mama zaczela znowu sie dusic lekarze w koncu zareagowali- natychmiast podjeli decyzje ze robia tracheotomie (jest to rurka w gardle, ulatwia oddychanie). Po kilku dniach wypuszczono ja do domu. uwazalismy ze nasz horror sie skonczyl, ze bedzie wszystko dobrze tak jak powiedzieli lekarze. Niestety na tym sie nie skonczylo:( moja mamusia po roku od czasu operacji zaczela z dnia na dzien gasnac, tracic sily. Wizyta u lekarza rodzinnego, stwierdzil zapalenie oskrzeli, przepisal 30 zastrzykow. mama wybrala 26 okazalo sie ze sa wycofane ze sprzedazy, nie wolno ich podawac pacjentom. znowu wizyta u lekarza, skierowanie na przeswietlenie pluc. Wynik: PRZEZUT NA PLUCA. W poniedzialek 2 kwietnia wracam ze szkoly, tata mowi ze coraz gorzej z mama nie wie co robic, wzywamy pogotowie, przyjezdzaja i co? nie wiedza co maja zrobic! pani sanitariusz byla bardziej zainteresowana rybkami niz pacjentem!!! Kur.. jak tak mozna? z wielkim bolem zabrali mame do szpitala, 4 godziny lezala na izbie przyjec bo nie wiedzieli na jaki oddzial maja polozyc mame. kiedy mama trafila juz na oddzial nadeszla chwila zeby wracac do domu, pozegnalam sie i odjechalam. nastepnego dnia po szkole jechalam prosto do niej. weszlam na sale byla usmiechnieta, zadowolona, zupelnie jak wczesniej. zapytalam jak sie czuje- odpowiedziala szczerze ze bardzo dobrze!!! po poludniu stwierdzilam ze pojade do domu, zrobic obiad i przywioze tacie ciuchy na zmiane( siedzial w szpitalu przy mamie). okolo godziny 22 jechalam do szpitala z siostra cioteczna (jestem jedynaczka) gdy bylam niedaleko szpitala dostalam telefon od cioci gdzie jestem itd, kiedy zapytalam sie co z mama ciocia powiedziala ze wszystko mi powie jak bede na miejscu. kiedy dojechalam bieglam ile sil w nogach, weszlam na pietro i zobaczylam siostre mojej mamy i siostre taty, plakaly. zapytalam sie co sie stalo odpowiedzialy ze ksiadz byl u mamy i ze mama ODCHODZI!!! Pierwsze mysli niemozliwe przeciez jeszcze kilka godzin temu bylo tak dobrze. Wchodze na sale i od razu wychodze, nie moge patrzec jak cierpi, dostaje leki na uspokojenie, znowu wchodze. siadam kolo niej, trzymam za reke, tata mowi zebym nie zadawala pytan bo mamus juz nie odpowie, ale ze moge do niej mowic bo jest swiadoma. za chwile tata mowi do mnie zebym modlila sie o to zeby spokojnie mogla odejsc- ale jak to? jak mozna tak powiedziec? wscieklosc niesamowita sie we mnie wzbudzila, przeciez ona musi zyc, ona z tego wyjdzie. w koncu zrozumialam tate. Modlilam sie, lzy plynely ale tak cichutko zeby mamie nie przeszkadzac, zeby nie slyszala, nie denerwowala sie. nie wiem jak mi czas minal do godziny 1 w nocy. siostra stwierdzila ze jedziemy do domu, nadszedl ten moment kiedy musialam wstac i powiedziec jej ze bardzo ja kocham i ze jutro do niej przyjade. niespodziewalam sie tego ze moja mamusia odwroci glowe w moja strone otworzy oczka spojrzala na mnie, widac bylo jej cierpienie, ale zdolala jeszcze wyszeptac slowa do mnie- "JA CIEBIE TEZ KOCHAM CORCIU". pocalowalam ja w czolo i wyszlam ze szpitala byla godzina 1.05. kiedy tata wszedl do domu o 3.36 obudzilam sie i uslyszalam tylko slowo "MAMA". Wiedzialam juz co sie stalo ze zmarla, odeszla o godzinie 1.15 zaledwie 10minut po moim wyjsciu z sali. Pytalam Boga czemu? W pewnym momencie przestalam wogole wierzyc w to ze ktos taki jak Bog istnieje, czulam nienawisc. Najgorsze byly przygotowania do pogrzebu. Potem niestety musiala wrocic juz szara rzeczywistosc. trzeba bylo wracac do szkoly, tata do pracy a jego praca znajduje sie 100km od domu, takze przyjezdza do domu raz na tydzien. bylam praktycznie sama w domu, nie mialam z kim porozmawiac, do kogo sie wyplakac, nie nawidzilam calego swiata. umarla polowa mnie, ale niestety trzeba zyc dalej. najwazniejsze teraz jest ze mam kochajacego tate z ktorym dogaduje sie swietnie, chociaz byl okres kiedy nie potrafilam sie z nim dogadac, poniewaz zaczal pic po mamusi smierci. mam tez kochajacego narzeczonego, z ktorym teraz mieszkam. ale i tak nie ma dnia zebym nie myslala o mamie, zeby lza nie splynela po policzku. najbardziej brakuje mi jej usmiechu, uscisku, rozmowy, slow jak bardzo mnie kocha. Wogole wszystkiego. Niestety nie damy rady cofnac czasu, chociaz zrobila bym wszystko zeby moc z nia spedzic 1dzien. Przepraszam ze sie tak rozpisalam, ale potrzebowalam tego!!! Trzymajcie sie...
×