Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Werr@

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Werr@

    Moja nerwica.....cd..

    Dziękuję bardzo za odpowiedź! :) Dobrze wiedzieć, że są takie osoby, które czują to samo co ja! W poniedziałek lecę do gabinetów zorientować się gdzie znajdę naprawdę dobrego specjalistę... Do usłyszenia, a raczej do "napisania" :)
  2. Werr@

    Moja nerwica.....cd..

    Szukam jakiejs dobrej poradni psychologicznej, tylko boje sie ze to nic nie pomoze... :(
  3. Werr@

    Moja nerwica.....cd..

    Nie chodzi o uwieszenie sie na nim... chodzi o to ze przy nim czuje sie pewniejsza i bezpieczniejsza... Ja już nie raz mu powiedziałam ze jesli on to tak odczuwa ze ja go trzymam na sile przy sobie albo ze sie na nim "uwieszam" to zakonczymy nasz zwiazek, on sie nie bedzie meczyl, znajdzie normalna dziewczyne i bedzie normalnie zyl... Nie chodzi o to ze ja mu to powtarzam w kolko, powiedzialam mu tak gora 2 razy i za kazdym razem przytulal i mowil ze mnie nie zostawi bo kiedy mnie poznal byłam taka osoba ktora cieszyla sie nawet z kwiatka zrobionego z serwetki i ze przejdziemy to razem bo on nie pozwoli zmarnowac tego jaka bylam kiedys bez tych wszystkich lekow, bolow i histerii...
  4. Werr@

    Moja nerwica.....cd..

    Witam wszystkich serdecznie! :) Przeczytałam już mnóstwo historii i przypadków odnośnie tematu nerwicy i przeraża mnie fakt że mnie to chyba również dotyczy... Opowiem może wszystko od początku: moje "delikatne" znerwicowanie pojawiało się tylko czasem za czasów podstawówki, kiedy ojciec pod żadnym pozorem nie życzył sobie aby moje oceny schodziły poniżej 5, później gimnazjum - wojna o 1 lub 2 zarobioną prze całe 3 lata gimnazjum, w liceum to samo, miej dobre oceny bo to, tamto, siamto a jak nie to porozmawiamy inaczej... kiedy rodzice chodzili na wywiadówki ja siedzialam sama w pokoju w kaciku i plakalam bo balam sie tego krzyku ze ojcu jedna 4 za duzo sie nie spodoba, "lekkie" objawy nerwicy zauwazylam w liceum i zaczely sie nasilac w klasie maturalnej i podczas matury... stres, drżenie rąk, kłucie w sercu, ostry przeszywający ból pod łopatką, problemy jelitowe, wzdęcia, zaparcia, brak poczucia bezpieczeństwa, brak apetytu i strach... Tłumaczyłam sobie ze to tylko nerwy przez maturę itd... Stawiałam sobie wysoko poprzeczkę... w koncu objawy przestaly byc tak uciazliwe po odebraniu wynikow maturalnych... Przez wakacje to wszystko tez mi dokuczalo ale nie tak bardzo, miałam stany histeryczne, np gdyjechalam samochodem i widzialam ze licznik pokazuje rezerwe mimo ze na rezerwie mozna jechac jeszcze sporo kilometrow ja musialam juz natychmiast jechac na stacje i tankowac, przerazaly mnie lekko brudne rece, wszystko musialam miec zaplanowane co do minuty i zapiete na ostatni guzik, a ajesli tak nie bylo to wpadalam w histerie, nie moglam sie nigdzie spozniac, a jesli juz sie spoznilam to nie chccialam wchodzic na sale czy tez do jakiegos pomieszczenia bo te wszystkie bole narastaly doslownie w sekunde... W październiku 2010r poszłam na studia zaoczne i pracowałam, nowe otoczenie, nowe wymagania, nowe wyzwania, nowi ludzie... wszystko zaczelo sie od nowa ale w jeszcze gorszym stopniu, do tego doszedl brak wiary w siebie, ciagly strach nawet o to czy glupie drzwi od autobusu otworza sie przy przystanku, ciagle leki ze jak zostane sama w domu to cos sie stanie, ze cos sie wydarzy, ze ktos sie wlamie, ze cos mi sie stanie przez te stany lekowe, dostawalam atakow dusznosci i kolatanie serca, nigdzie nie wychodzilam sama bo od razu oblewal mnie zimny pot... Coś strasznego... uczucie mdlości i tego ze zaraz zemdleje, zawroty glowy... Dziś zrezygnowałam ze studiow, nie mam pracy poniewaz okres mojej umowy sie skonczyl, boje sie wyjsc nawet z pokoju bo odnosze wrazenie ze w domu traktuja mnie jak wariatke, ktora wyolbrzymia wszystko i praktycznie omijaja szerokim łukiem, kiedy jest ze mną mój narzeczony mogę wtedy wyjść z pokoju, z domu, iśc do sklepu, do kina itp, ale kiedy wiem ze niektore sprawy musze zalatwic sama to juz jest kaplica ... jedynym oparciem dla mnie jest właśnie narzeczony i jego mama która też przechodzila nerwice i niewielkie jej stadium powraca do dzis... Powiedzcie co robić, jak sobie z tym radzic?? Ja juz nie mam siły ;( :(
×