Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

lolla5

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. monia1714 i tu się z Tobą zgadzam, ja też jestem szczęśliwa gdy maluszek jest ze mną, dlatego nawet te przeprowadzki zniosłam spokojnie bo dla mnie najważniejsze było że synuś urodził zdrowy i silny jak dąb. Po prostu napisałam kolejno co mnie spotkało jak wszystkie inne kobietki które rodzą w tym szpitalu. Nie omieszkałam podkreślić o super położnych, pediatrach i w ogóle całym personelu, cesarskie cięcie przeprowadzone z najwyższą fachowością. Gdybym miała rodzić po raz kolejny TO RÓWNIEŻ NA ŁUBINOWEJ. Piszę to z dużych liter bo mam wrażenie że parę osób na tym forum ma do mnie pretensje że pozwoliłam się przeprowadzać bez wózka kilka razy, że nie potrafiłam magicznym guziczkiem odkręcić ciepłej wody i że jestem jak francuska księżniczka której kafle przeszkadzają.
  2. łubinówka O przewożeniu w wózku nie wiedziałam, dopiero w domu przeczytałam, ale położna powinna była wiedzieć. Wyrażałam na głos swoje niezadowolenie lecz chyba nie byłam słuchana a robić głośne awantury nie mam w zwyczaju.Jeżeli reprezentujesz szpital to przyznasz mi rację że to personel w pierwszej kolejności powinien był zadbać o pacjenta stosownie do regulaminu szpitala i praw pacjenta, zdarzenie miało miejsce 30.06 o ok. 11:00 I przeprowadzka (parter), 15:00 II (parter) i 18:00 kolejna (parter), położna niska w krótkich rudych włosach.
  3. magart też sądzę że wszystkie położne w tym szpitalu są bardzo dobre i jak się nie ma położnej opłaconej to nic złego się nie stanie. Z tym hałasem na parterze nie przesadziłam i nie jestem przewrażliwiona. A z przeprowadzkami to widocznie miałam niezwykłego pecha. Może powinnam napisać do dyrekcji szpitala o tym zdarzeniu, gdyż okazuje się że potraktowano mnie wyjątkowo perfidnie, ktoś mało odpowiedzialny na dyżurze bawił się kosztem zdrowia pacjenta.
  4. anoli1985 zimna woda to zimna woda, nie letnia, nie ciepła, to obiektywna opinia wiedziałam również o przycisku z tytułu i o tym że należy znaczne ilości jej wpierw wypuścić, ale to nie pomagało, próbowałyśmy razem z współlokatorką i pielęgniarką, zresztą powinna lecieć sama a nie kombinować jak koń pod górkę
  5. truskaweczka08 dla mnie też najważniejsze były położne i tutaj nie można być zawiedzionym, myślę że na sukces tego szpitala w 90% składają się opinie o położnych, jednak jest to forum "szpital Łubinowa" i dlatego chciałam również napisać coś o samym szpitalu
  6. evi26 no właśnie tak też myślałam że powinnam była na wózku być przewieziona, też mnie ta sytuacja zaskoczyła a faktycznie dr jest na urlopie tylko jak zapytałam się dlaczego usg nie przeprowadzono usłyszałam że dlatego bo w sb jest wypis, więc jaki jest faktyczny powód trudno mi stwierdzić
  7. Witam wszystkich po długiej przerwie Gratulacje dla wszystkich świeżo upieczonych mam :) Tak jak wspomniała Cynimini spotkałyśmy się w szpitalu tuż przed moja cesarką - serdecznie pozdrawiam :) od razu raźniej zrobiło się na sali a ja sama byłam tak zestresowana że heca. Dzień przed było dużo porodów, położono mnie przed operacją na sali gdzie leżały już 4 kobietki i w zasadzie nie było nawet jak się obrócić między łóżkami w dodatku z torbami, panie już rozpakowane miały zero intymności, biedne tego chyba nie oczekiwały. Później przyszła położna, należało zdjąć bieliznę i razem udaliśmy się na salę operacyjną. Tam pani anestezjolog wbiła się do kręgosłupa (nic nie boli) i przestałam czuć od pasa w dół. Przed twarz postawiono mi parawanik tak że tylko usłyszałam " będzie szarpnięcie", było ich kilka co spowodowało że chyba wpadłam w panikę zrobiło mi się niedobrze i słabo, pani anestezjolog zaserwowała mi dawkę czegoś tam i było lepiej. Nagle usłyszałam płacz dzidziusia, odsunięto parawan i zobaczyłam moją kruszynę. Dziecko wzięto do mierzenia i ważenia, po czym przyniesiono je okryte w becik i przyłożono twarzą do twarzy. Był tak miękutki i cieplutki, tak cudownie pachniał że pociekły mi łzy, tego nigdy nie zapomnę. Po czym wzięto małego do tatusia, położono mu go na klatce piersiowej, i tu moja rada dla tatusiów - koszula rozpinana koniecznie, tak to t-shirt trzeba cały zdjąć. Jak mnie wywożono z sali zobaczyłam obraz: mąż bez bluzy z maluszkiem na klatce - cudowny widok, oboje spokojni i szczęśliwi. Przewieziono mnie do salki 2-osobowej, 12h bez podnoszenia głowy z przymocowanym cewnikiem. Dopóki działały kroplóweczki jakoś było, potem zaczęłam odczuwać straszny ból. Kiedy pierwszy raz próbowałam wstać z łożka łzy leciały mi jak bóbr, przy pomocy męża podnosiłam się z kilkoma próbami. Mąż był ze mną prawie non- stop, pomagał umyć się, wstać, nosił maluszka. Na drugi dzień nagle kazano mężowi spakować moje rzeczy i oświadczono że zostaję przeniesiona do innej sali. Posłusznie poszłam za położną do windy, tam prawie zalałam ją krwią, nogi klapki koszula zakrwawione. Czy nie powinnam była być przewieziona na wózku - teraz tak się zastanawiam... W nowej sali tyle co się rozpakowaliśmy po kilkudziesięciu minutach znów kazano się spakować i przejść do innej sali. W tym samym dniu jeszcze dwukrotnie mnie przenoszono, w sumie cztery razy. Nie wiem czym to bylo spowodowane ale się wkurzyłam, miałam wrażenie że jestem przedmiotem a nie pacjentem z raną na brzuchu w drugim dniu po operacji, w dodatku po korytarzu i salach targaliśmy ze sobą maluszka w drugiej dobie życia.Uważam że nie powinno to było mieć miejsca, nawet w szpitalu miejskim nie rzuca się pacjentem po całym oddziale. Co więcej miałam wrażenie że panie pielęgniarki w pewnym momencie same się pogubiły kto i na jakiej sali leży, wchodzono do mnie kilka razy z hasłem a to pani tutaj. Ostatecznie trafiłam na salę na parterze, nikomu nie życzę tam leżeć. Nie dość że głośno bo obok szatnia personelu, to na podłodze w korytarzu położono jakieś dziwne kafle, każde przewiezienie po nich wózka czy to z dzieckiem czy z jedzeniem czy też z środkami sprzatającymi powodowało straszny hałas jak na jakieś hali produkcyjnej. Spokojny sen graniczył z cudem. Teraz jestem już w domu, wypis w 4 dobie. Rana goi się dobrze, brzuch mniej boli, zdjęcie szwów bezbolesne. Chciałam zauważyć, że usg bioderek nie jest standardowo wykonywane w tym szpitalu. W przypadku mojego maluszka nie było przeprowadzone. Na wyjście otrzymuje się paczuszki firmowane lecz należy wypełnić załączone formularze, gdzie trzeba wpisać liczne dane osobowe. Moja rada: odpuście to sobie, w pudełkach są głównie gazetki reklamowe, istna makulatura a wypełnienie tych formularzy tylko opóźnia wyjście ze szpitala a nasze dane osobowe (imie,nazwisko,swoje i męża, daty urodz,adresy zamieszk,dochody,majątek) trafiają na rynek marketingowy. Ale wracając do oceny szpitala: położne BARDZO DOBRE, pediatrzy - poznałam dwie cudowne lekarki, odpowiedziały na wszelkie moje wątpliwości, pozostały personel - miłe osoby. Z lekarzami nie miałam większej styczności - obchody szybkie jak minęło z wiatrem. Pokoje bez większych luksusów, powiedziałabym wręcz normalne jak w innych szpitalach, tv choć było i tak nikt nie oglądał, po 9 mcach miałyśmy w końcu swoje maluszki do oglądania. Pomimo że były łazienki w każdym pokoju to zimna woda pod prysznicem (we wszystkich 4 łazienkach jakich byłam) zakrawała o pomstę do nieba. Proponuję administracji szpitala bo porodzie naturalnym czy CC okapać się pod lodowatą wodą. Dziwi mnie to, bo jak czytam temat zimnej wody wałkowany jest już spory czas na forach a szpital ciagle temu nie zaradził. Podsumowanie: rodzić tak ale tylko ze wzgledu na cudowne położne, fachowość lekarza którego znam, sam szpital: pomieszczenia, zarządzanie salami, łazienki, jedzenie, jak na "szpital prywatny" przereklamowane.
  8. Anekkk ja również miałam straszny ból, tak że nie potrafiłam czasami iść na prawą nogę, wtedy kilka dni poleżałam i jakoś przeszło, ale na wszelki wypadek dostałam od lekarza namiary na rehabilitanta. Ostatecznie nie skorzystałam i od tego czasu oszczędzałam się. Teraz tylko w nocy podczas obracania się jest straszny ból w kręgosłupie i miednicy, słyszę nawet jak mi coś przeskakuje w kościach. Tak że może lepiej rehabilitacje niż tabletki. Ewelina_83 nie jestem lekarzem ale jeśli dobrze się czujesz to nie widzę konieczności rezygnacji z codziennych czynności, tylko wszystko w umiarkowanych granicach. W pewnym momencie ja też myślałam że jestem silna i przeholowałam z sprzątaniem w jeden dzień, na drugi dzień nie mogłam się podnieść tak bolał mnie kręgosłup. Teraz rozkładam wszystko w czasie i co pewien czas idę się położyć, nawet do takiego stylu życia już się przyzwyczaiłam i jak pójdę do pracy będzie mi brakować drzemek w południe.
  9. Cynimini - ha ja tez myślałam że już jesteś tam :) dziewczynki to ja Was zaskoczę, w środę będę już rozpakowana, cc w tę środę! ależ jestem rozdygotana. Maluszek dziś pod koniec 38tyg waży ponad 4100!! i niestety czuję te kilogramy, przez ostatnie tygodnie ja schudłam kg a on przytył kg. Mam takiego stresa że niech to..
  10. monia1714 i IwonaAAa, przynajmniej kochane u Was sa jakiekolwiek oznaki a mnie tylko pępek boli bo tak mam skórę już naciągnietą - ale to nie sa oznaki porodu ??hihihi jestem tylko szczęśliwa że wirus jakoś minął i weekend już był bez antybiotyku Cynimini zniknęła...chyba już ją wzieło...ciekawe jak jej idzie...
  11. czerwcowa_karola gratuluję serdecznie, nie ważne jak urodziłaś SN czy CC grunt że dzidziuś zdrowy, może i lekarz miał rację że duży dlatego nie pchał się na świat, dobrze że szybko zareagowano w szpitalu i wszystko skończyło się pomyślnie, wszystko naj życzę! monia1714 Twoja dzidzia chyba chce już na świat...nie znam się również na skurczach i dobrze że idziesz jutro do lekarza :) trzymam kciuki dziewczyny jak to jest z macierzyńskim, od kiedy się go bierze? do kiedy lekarz wypisuje L-4?
  12. ToOna masz być 28-go i 29-go CC? dzień wcześniej nie możesz od 14:00 nic jeść a od 24:00 nic pić, tak mówiła anestezjolog. Trzymam kciuki aby nie było upałów.
  13. Gooosik też nie chcialabym rodzić w Bytomiu ;) ja nie wiem, czy Ci ordynatorzy nie czytają internetu czasem, bo po upływie nawet lat nie wyciągają wniosków i nie widać żadnej poprawy. Najbardziej denerwują mnie wypowiedzi lekarzy "nie czytaj netu tam same bzdury, nieprawdziwe opinie". A ja sądzę że jeżeli 90% opinii się z sobą pokrywa to już nie są to wymyślone historyjki, a lekarze są nieszczęśliwi - muszą się postarać, zmienić swoje nastawienie z "bogów" na prawdziwych lekarzy z powołaniem. Dzięki ogólnodostępnej wiedzy jesteśmy my pacjenci bardziej uświadomieni swoich praw, czytamy i poznajemy różne dziedziny. Cóż w tym złego, moja mama nie wiedziała o ciąży i porodzie nawet połowę tego co ja wiem, ostatecznie wylądowała na ostatnią minutę na stole operacyjnym z zagrożeniem dla płodów bo to była ciąża bliźniacza. Dlatego kobietki: czytajcie i zarzucajcie lekarzom tysiące pytań! tu chodzi o NAS!
×