małaWielka1987
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
-> do A ja powiem, że... Wrócił po 3 latach? Hmm z jednej strony można się cieszyć a z drugiej powodów do radości nie widać. Niby wszystko ok, bo przez te 3 lata przewartościował swoje życie i coś zrozumiał a konkretnie zrozumiał co dla niego ważne. Czujesz się pewnie bardziej dowartościowana no morale też wzrosło, bo to nie Ty tylko on wrócił do Ciebie. Tylko co z tego? To jednak jest ciężka relacja, bo ciężko budować taką relację na nowo. Nie da się powiedzieć, że tych 3 lat rozłąki między wami nie było, że idziecie dalej tą samą drogą. To już jest zupełnie coś innego, bo niby bardzo dobrze znamy tego człowieka, ale z drugiej strony ciężko jest zaufać, a co dopiero to zaufanie całkowicie odbudować. Są pary, którym się to udaje i jest o niebo lepiej, a są takie, które tej próby nie wytrzymują. Ciężko doradzać co jest dobre, a co złe tym bardziej, że każdy z nas jest inny. Musimy wybierać takie rozwiązania, które są najlepsze dla nas czyt. w zrozumieniu dla mnie samej by zminimalizować wszelkie przykre sytuację, które pojawić mogą się później. Trzeba konkretnie wtedy wiedzieć czego się chce. A tak ogólnie to u mnie tez niebawem stukną 3 latka i wiecie co? Stwierdzam, ze ja bym jednak nie chciała żeby do mnie były wrócił. Nie wiem czy coś ze mną jest nie tak, ale drugiej szansy już by nie dostał. I nie chodzi o to co było i jak nasz związek się zakończył. Po prostu uważam, że nie ma do czego już wracać i tak jak pisałam wcześniej to co było dobre między nami jest już za nami. Jestem nastawiona zdecydowanie na coś nowego i świeżego, a nawet ja nie wyjdzie, to wiem ja smakuje gorycz porażki i umiem sobie z tym poradzić. Jestem mądrzejsza o te moje doświadczenia...
-
Dla tych, którzy myślą, że lepsze jutro nie nadejdzie powiem tak: po burzy zawsze wychodzi słonce !! Byle przetrwać ten ciężki czas i iść do przodu!! Byle do przodu!! Nie oglądać się wstecz, bo i w zasadzie nie ma za czyn. Lepsze jutro jest ciekawsze i bardziej owiane tajemnicą niż to co było. Ostatnio spodobała mi się forma wplatania cytatów bądź tekstów piosenek i tym razem tak zrobię: "Bądź sobą, własną osobą, nie tylko ozdobą, sprostaj temu! Ty sprostaj temu i nie poddaj się bez walki Wróg jest w tobie musisz sprawić żeby liczył dni przed chciwością i zazdrością pozamykaj drzwi..."
-
Już jakiś czasu tutaj nie zaglądałam. Jak czytam Wasze wypowiedzi to wydaje mi się, że mnie to można nazwać jakimś "weteranem". U mnie niebawem minie 3 lata od rozstania. Tyle, że ja nie czekam z otwartymi ramionami na jego powrót, bo uważam, że to co było dobre między nami jest już dawno za nami. Nie ma powrotów, rozpamiętywania i tęsknoty. Życie idzie do przodu i ja razem z nim. Teraz jest czas na wyciąganie wniosków i pewne podsumowania tego co się wydarzyło. Jestem silniejsza, pewniejsza siebie i zdecydowanie wiem czego od życia chcę. Mocno manifestuję swoje potrzeby, staram się ciągle iść jakby pod prąd, bo nowe wyzwania dają mi więcej możliwości i satysfakcji. Do tego co było staram się prawie w ogóle nie wracać. Ale powiem Wam, że bez względu na czas jaki upłynął od rozstania, pojawiają się momenty powrotów. Dzieje się głównie tak gdy się spotka ta osobę gdzieś przypadkiem. Jeszcze jakiś ponad rok temu gdy mijałam go na ulicy (praktycznie jak obcą osobę) moje tętno masakrycznie przyspieszało a w głowie miałam milion myśli na minutę. Dziś przechodzę koło niego zupełnie obojętnie i nie zwracam uwagi co kiedyś było nie do pomyślenia. Kiedyś uważałam, że utożsamiam się ze słowami rapera Duże Pe: "polej kolejkę za te martwe marzenia, za wszystko co miało tu być a czego tu nie ma", a dziś jest inaczej i bardziej trafiają do mnie słowa: "Jestem nędzarzem, posiadam tylko marzenia, rozsiałem je u twych stóp, stąpaj lekko, gdyż stąpasz po moich marzeniach..." -William Butler Yeats-. A konkretniej zamiast rozczulać się nad tym co się nie udało, co nie wyszło i co nigdy nie będzie miało racji bytu idę do przodu z głową nie pełną marzeń, ale z listą wytycznych celów, które osiągnąć chcę.!! Wszystko jest dla ludzi w tym nawet rozstania, bo czegoś nowego uczą. Pozdrawiam wszystkich !!
-
Chłopczyku26 apropo Twojego rocznika. Zawsze uważałam, że rocznik 85 to dobry rocznik. Ostatni rocznik, który zdawał starą maturę i nie obowiązywało gimnazjum. Mój były, o którym pisałam powyżej również z tego rocznika jest. :P
-
Chłopczyku 26 obecnie od tego rozstania mija prawie 3 lata, czyli szmat czasu. Oczywiście w czasie tych 3 lat tworzyłam inne związki, które się nie udały a to z moje winy, a to z winy faceta, z którym byłam. Generalnie przez te 3 lata tak naprawdę się nie zakochałam. Były zauroczenia, ale nic więcej z tego nie wynikało. Kochałam tylko raz w życiu i to był ten mój felerny związek, który się rozpadł, a konkretniej zostałam porzucona. Bolało o tyle bardziej, że nie znałam powodu tego rozstania. Ja nigdy nikogo w związkach nie ograniczam, bo sama mam potrzebę wolności, nie bywam zaborcza a przy tym lojalna, nie bywam tez pasożytem, który żeruje na facecie i nic w zamian od siebie nie daje, ale mimo to nam się nie udało. Teraz z perspektywy czasu inaczej na to wszystko patrzę. Ale wtedy na samym początku było mi bardzo ciężko, szczególnie pierwsze 2 miesiące mocno odchorowałam, ale bez przesady. Jeśli jakiś płacz i żal to tylko dla siebie w domu. Bardzo dużo wychodziłam w tym czasie do ludzi i ze znajomymi, starałam się świetnie wyglądać i to mi bardzo wychodziło i przez to nie pokazywać Mu, że rozpaczam. Gdzieś tam zawsze we mnie tliła się iskierka nadziei, ze może do mnie wróci i przemyśli całą sprawę, ale nie nalegałam, nie widywałam się z nim celowo tylko przypadkiem w jakiś lokalach, nie było żadnego kontaktu, którego po dziś dzień nie ma. Miałam mały kryzys jakieś pół roku temu. Wynikał z faktu, ze mój były brał wtedy ślub z inną i jakoś to mną wstrząsnęło. Pomyślałam to mogłam być ja, ale nie jestem. Dopiero po tym wydarzeniu wszystko się zmieniło i wróciło do normy. Teraz patrzę na życie trzeźwo i realnie. Wyciągam wnioski z lekcji życia. Wiem tez, ze to była najlepsza decyzja o tym żeby się z nim nie kontaktować i nie widywać. Co z oczu to z serca. Obecnie czekam na uderzenie pioruna i żeby w końcu pojawił się w moim życiu Ktoś ważny, ważniejszy od Ex. Chciałabym się zwyczajnie zakochać i pochodzić trochę w różowych okularach. W końcu to już trzeci rok mija... A przeszłość to tylko wspomnienia (chociaż trochę się zacierają) i sentyment.
-
Chłopczyku26 faktycznie mądrze i dojrzale piszesz jak na faceta po przejściach i swój wiek, a woskuję, ze jesteś rok ode mnie straszy lub dwa. Z tego co piszesz aż trudno uwierzyć, ze sam przechodzisz przez temat porzucenia. Ja osobiście żałuję, ze gdy u mnie (to już prawie 3 lata) miała miejsce taka sytuacją, że nie ogarnęłam się odrazu i nie myślałam tak trzeźwo jak Ty teraz patrzysz na wszystko. U mnie musiało minąć trochę czasu zanim doszłam do konstruktywnych wniosków. Cieszę się tylko, że doszłam do nich sama. Teraz dużo bogatsza w doświadczenia życiowe wiem, że nie popełniłabym takich błędów jak kiedyś, bo i po co. Szkoda czasu na łzy i rozczulanie się nad sobą. Jest tylu fajnych facetów na świcie i chyba dużo łatwiej jest wejść w coś nowego i zrezygnować z tego po czasie jak coś nie wyjdzie niż wchodzić do tej samej wody z uczuciem niepokoju, niepewności i brakiem zaufania. A jak nie pojawi się żaden facet to ( i tu mam cytat): " po co mi facet, mam włoskie szpilki za dwa trzysta, nie muszę im gotować i sprzątać a jak mi się znudzą to rzucę je w kąt i kupie sobie nowe". :D :D :P
-
Chłopczyku26... z tego co napisałeś dla jak dla mnie chyba troszkę za dużo było Ciebie w życiu Twojej byłej już partnerki. Z początku to jest niesamowicie miło gdy ktoś o kogoś tak dba, przywozi, odwozi itp, itd. Bo w nocy to jest sytuacja zrozumiała, bo uważam, że żaden facet nie powinien pozwolić by kobieta wracała sama i to o tak późnych porach. No chyba, że już się wyboru nie ma. Ale z tego co piszesz to całe życie podporządkowałeś tej kobiecie i jakby zatraciłeś siebie. Wychodzi na to, że ciut za dobry w tym wszystkim byłeś. Może ona potrzebowała złapać oddech i pobyć sama ze sobą. Ja np. mam duże poczucie własnej wolności i potrzebuję spędzać czas sama bez ingerencji mojego faceta. Wspólna praca jak dla mnie na pewno nie wchodziłaby w grę. Szkoda tylko, że Twoja ex nie mówiła o swoich oczekiwaniach i zażaleniach, bo wówczas miałbyś czas do namysłu lub ewentualnej korekcji swojego zachowania. Ja tak widzę odejście Twojej byłej. Kiedy to mnie... Nie dawno od kogoś usłuchałam, że nie należy patrzeć negatywnie na to co nas spotyka. Że jeszcze o tym nie wiemy, ale dostrzeżemy pozytywy danego zdarzenia Że tak po prostu w naszym życiu musiało być. Ja wyznaję zasadę, że wszystko jest dla ludzi. Dziś cierpimy i przeżywamy my a jutro ktoś inny. Takich sytuacji jest całe mnóstwo, bo i ludzie bywają niestali w swoich deklaracjach lub za szybko się na coś decydują. Sama kiedyś spojrzysz na tego faceta w zupełnie inny sposób niż teraz. Tylko nie kontaktuj się z nim, bo jemu zależy na tym by Ciebie wykorzystać i skrzywdzić jeszcze bardziej. Tego kwiatu jest pół światu! Wszystko przed nami!
-
kiedy to minie.. Wszyscy doradzaliśmy Tobie żebyś nie robiła nic, nie widywała się z nim i nie kontaktowała w żaden sposób żeby uchronić Cię przed takim właśnie spotkaniem z nim z czego nic dobrego nie wynikało. Chcieliśmy żebyś nie musiała przechodzić przez to drugi raz. Sama powiedz, nie boli teraz jeszcze bardziej? Dlatego ja nie byłam i nie będę nigdy zwolenniczką utrzymywania takich kontaktów, bo i po co. Jak dla mnie to ten Twój były wybranek od samego początku jak piszesz na tym forum "coś mi śmierdział". Chciał Cię po prostu wykorzystać i zrobiłby to nawet w niedzielę... Zerwij ten kontakt ostatecznie, bo naprawdę nie warto! Jesteś młoda i wiele jeszcze przed Tobą. Jak ja to mówię "nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej".
-
Hazardzisto... to nie jesteś normalne, że Twoja była dowiedziała się od Ciebie o seksie z inna kobietą. I to dowodzi, że to z Tobą jest coś nie tak. Jakbyś ją tam naprawdę kochał to byś się teraz usunął w cień i dał spokój by ona mogła sobie to wszystko przemyśleć na spokojnie. Zresztą Ty też. Bo jaki facet dzwoni do byłej dziewczyny i opowiada jej o randkach i łóżkowych podbojach. Dobrą taktykę sobie obrałeś, a Twoja była jest osobą uległą i chcąc nie chcąc pewnie ulegnie. I jeszcze jedno to normalne, że nie jesteś jej obojętny, bo byliście razem tyle lat, ale to nie znaczy o drazu, że ona Cię kocha itp. TO jest sentyment, wspominanie. Nikt nie lubi się dowiadywać o nowych podbojach i miłostkach byłych. Jej zachowanie jest normalne, Twoje nie. Jeśli Ci naprawdę na niej zależy to to pokaż i daj odczuć, a nie wymyślasz kolejne zagrywki, z których wynika, że jesteś dobrym manipulantem. Takie zdolności przydają się w pracy, ale nie wykorzystuje się ich przeciwko osobie, którą się kocha. Dla mnie wasz "biały związek" w ogóle związkiem nie był. Nie było seksu, nie było oddania i zrozumienia to o czym my tu w ogóle rozmawiamy. Idealizujesz tą waszą "białość" teraz, ale jak się na to spojrzy z boku to tak naprawdę "nic nie było". Po prostu " za stary" już jesteś na na takie zagrywki i przeżywanie.
-
Hazardzisto.... i jak się z tym wszystkim czujesz? W moim odczuciu to nawet lepiej, ze doszło do zbliżenia. Nie będę używać słowa "konsumpcja", bo kojarzy mi się raczej przedmiotowo. Nareszcie zrobiłeś krok w przód, a to coś nowego. Wiesz tez dobrze, że skoro Twoja była zagląda na to forum to zapewne się dowie o ty fakcie. Mam tylko nadzieję, że przed pójściem do łózka z inna kobieta nie zapytałeś Ex o zgodę? Fajnie skontrastowałeś swoje życie uczuciowe : 7 lat białego związku z dużym uczuciem i miłością a 4 randki z inna kobietą i seks o razu. Teraz o byłym związku mówisz, ze był z dużym uczuciem i miłością, ale prawda jest taka, że przecież tak nie było. Skutecznie i powoli oddalałeś ja od siebie. A poza tym określenie "biały związek" kojarzy mi się z opcją czekania z seksem do ślubu, czego ja osobiście nie uznaję, bo można się bardzo nie dopasować pod tym względem. Dlatego mi bardzie podoba się w Twoim wykonaniu relacja 4 randki i seks po nich, bo przynajmniej jest to relacja szczera pod warunkiem, ze nie będziesz tej dziewczynie cały czas przytaczał relacji z Ex. Napisałeś, że wszystko się potoczyło bardzo szybko. A prawda jest taka, że to TY ja zaprosiłeś do siebie co zaowocowało ciągiem zdarzeń (przypominam tu, ze macie już swoje lata i reakcja taka jest całkowicie normalna). Prawdą jest również, że jak "suka nie da to pies nie weźmie" no chyba, że Ty jesteś facetem na tyle uległym a ta Pani na tyle dominująca, że wyjścia nie miałeś. Zresztą prawda jest taka, który facet by nie skorzystał? Dosyć prości jesteście faceci w tym temacie. Powiesz jak Twoje wrażenia po tym okresie celibatu? Jakieś konstruktywne wnioski? A wyrzutów sumienia mieć nie musisz jesteś wolnym facetem a Twoja Ex zapewne też z przywilejów wolności skorzystała. Dopiero teraz zaczynam widzieć w Tobie cień szansy i potencjału, że będą z Ciebie Ludzie.
-
Hazardzisto.... i tu się bardzo mylisz, bo ani ja ani Mamray nie leczyłyśmy klina klinem. Albo nie przeczytałeś dokładnie naszych wpisów na kafie, albo interpretujesz sobie słowa po swojemu. Ja weszłam w związek dopiero po 2 latach a Mamray po roku więc nie wymyślaj tu, że zrobiłyśmy to specjalnie by sobie ulżyć. Na samym początku po rozstaniu nawet nam do głowy nie przyszło by z jakimkolwiek facetem się spotykać. Dopiero później pojawili się jak to nazwałeś "pocieszacze po rozstaniu" co w zasadzie nie wiązało się ze związkiem co raczej z przygodą i było obustronnym przyzwoleniem na to. Nigdy, ale to nigdy spotykając się z innym facetem nie opowiadałem mu jak to kocham byłego i poradzić sobie z tym nie mogę. I nigdy takiego błędu nie popełnię, ponieważ z góry tracę tym na starcie. To, że zdecydowałam się na związek z facetem, którego nie kochałam nie znaczy, ze nie miałam do niego żadnych uczuć. Myślałam, że inaczej się to rozwinie, ale po prostu nam nie wyszło, nie udało się. Jednak mam pewność, że spróbowaliśmy i jesteśmy pewni swoich uczuć w stosunku do siebie. Tak samo jest u Mamray. Dodam, że jest teraz bardzo szczęśliwa i zakochana właśnie w tym facecie, o którym drogi kolego mówisz, że jest klinem dla niej. Także nie oceniaj nas swoją miarą, bo to przychodzi Ci bardzo łatwo. Gorzej natomiast jest z wyciąganiem wniosków u Ciebie i trzeźwym myśleniem. Masz ponad 30 lat i albo tak zajebiście się kamuflujesz z manipulacją, albo jesteś na poziomie myślenia 16 latka, który nie wie co ma zrobić z uczuciem po pierwszej a znając życie nie ostatniej miłości.
-
kikaaaa91... zapomniałam jeszcze o Tobie. Według mnie jesteś jeszcze na tyle młoda, że w Twoim życiu może wybuchnąć prawdziwa rewolucja. I myślę, że jeszcze nie raz możesz się znaleźć w takich sytuacjach i to niekoniecznie jako ofiara. Tak to już w życiu jest, że zdobywamy swoje doświadczenie latami. Tylko nielicznym udaje się być długo ze sobą co kończy się ślubem i tym, że małżonkowie sa dla siebie pierwszymi partnerami. Życie przed Tobą.
-
I po co ta pyskówka na forum? Rdzę nowy wątek założyć i wybrać odpowiedni temat do tego. Ten wątek ma służyć zupełnie czemu innemu. Prawda jest też taka, że robiąc wpisy narażam się nie tylko na pochwałę, ale również i na ostrą krytykę. Działo się tak szczególnie w przypadku Hazardzisty (z wiadomych powodów) jak i również Kiedy to minie (też dajesz nam do tego trochę powodów). Jedno jest pewne na pewno nikt przynajmniej z tych wcześniejszych piszących nie zamierza nikogo z Was obrażać a tym bardziej żywić się Waszym cierpieniem. Raczej te wpisy mają na celu uświadomienie czegoś czego się często nie widzi, bo jest się mega zaślepionym uczuciem niekoniecznie dobrym. I na pewno sex w takich relacjach nie jest niczym dobrym, ponieważ służy byłym partnerom do wyładowania napięcia i zaspokojenia swoich potrzeb. A czasami chcą wykorzystać... Promyczku... Bardzo dobrze, że dałaś sobie z nim spokój, zresztą o Ciebie się w ogóle nie martwiłam. Tylko trzeba jeszcze sobie odpowiedzieć czy warto taki kontakt utrzymywać, czy jest po prostu sens. Jak mach ochotę to napisz o sytuacji, o której wspominałaś, że chcesz napisać. Kiedy to minie.... Napisz co się z Tobą dzieje i jak się trzymasz. Mam nadzieję, że nie zrobiłaś żadnego głupstwa. Ten drań nie jest Ciebie wart. Hazardzisto... a jak jest u Ciebie. Jakieś postępy, czy dalej nie dajesz żyć swojej byłej i zadręczasz ją ciągłymi telefonami itp? Rarar... Ja Ciebie całkowicie rozumiem i nie potępiam. Miałam tak samo. Bardzo chciałam a się nie umiałam zakochać... Też nie było złego traktowania, ale może jednak czegoś brakowało. Radziłabym Ci podjąć ostateczną decyzję. Tak w nieskończoność się nie da. Przychodzi ten dzień, że trzeba się pogodzić ze swoimi uczuciami i iść dalej swoją drogą. Czego i Tobie życzę. I nie rzucaj takich haseł, że chciałbyś przy tej kobiecie umrzeć, bo to tylko słowa, a ludzie się zmieniają. Miłość zostaje, ale czasami już do kogoś innego. Nigdy nie możesz być przecież pewien, że nie spotkasz miłości swojego życia za tydzień, za rogiem. Może się też tak stać, że docenisz obecną partnerkę, ale po czasie i po jakiejś przerwie. Radzę spróbować i wyciągnąć wnioski, bo tam gdzie Ty nie będziesz szczęśliwy i spełniony to tam również nie odczuje Twoja kobieta.
-
hazardzisto... To to dopiero odwalasz kawał dobrej roboty... tylko po to by ona się utwierdziła w tym, że zrobiła dobrze. Gdyby mi były facet tak stękał cały czas i nie dawał spokoju swoimi smsami i telefonami to w życiu bym do niego nie wróciła. Mało tego w 100% była bym tego pewna, że chce być z kimś innymi. Facet musi być facetem, musi być silny emocjonalnie i stabilny. A Ty uważasz, że jak jej będziesz pisał o ślubie i dziecku to ona stwierdzi, że się zmieniłeś? Zajebisty sobie sposób obrałeś na oświadczyny i rozmowy o dziecku. Wszystko przez telefon i smsy... To nie jest normalne, mało tego jak się już z kimś nie jest to się nie wyjeżdża z tematem ślubu i dziecka. Jak tak można. Jesteś potwornym egoistą. Tobie jest źle i to się liczy. Jak jej było źle przez 6 lat to miałeś to w du**e a ona dopiero parę miesięcy z Tobą nie jest a Ty nawet z tego wniosków nie wyciągasz. Jesteś inteligentnym facetem a w ogóle nie wykorzystujesz swojego potencjału. A może warto by było żebyś Ty i ona spróbowali czegoś nowego: bycia z kimś innym? macie małe doświadczenie w tym temacie i kto wie może było by nawet lepiej. Z resztą po co ja to piszę? Chyba sama do siebie, bo Ty z tego nic nie wywnioskujesz. Ona potrzebuje spokoju i nie nękania jej. Jak ona ma odetchnąć i pomyśleć skoro non stop ją nękasz? w ogóle to Ty pracujesz? Bo bardzo często wchodzisz na kafeterie i komentujesz? Robisz coś w ogóle poza tą kafeterią? W ogóle to mam ochotę zaprosić Twoją EX do dyskusji. Chyba wspominałeś, że ona czyta te nasze wpisy? Czyż nie? To trochę taka forma mediacji z tego wyjdzie. Była dziewczyno Hazardzisty przyłącz się do dyskusji i przedstaw swój punkt widzenia!!!!!! kiedy to minie... ja bym nic nie robiła i nic nie pisała, bo skoro mu zależy to powinien to udowodnić. On nie ma 16 lat by bawić się w związku z doskoku, powinien widzieć czego chce. Powinien sam zabiegać. A jeżeli już tak bardzo chcesz mu coś pisać to zapytaj się co miało znaczyć jego ostatnie zachowanie i słowa i jak to przekłada na was. Czego oczekuje od Ciebie. i wówczas jak odpiszę, ze mu na was zależy itp to wówczas musisz mu dać jasno do zrozumienia, że musi się trochę postarać by Ciebie odzyskać. Chociaż tak szczerze to ja na Twoim miejscu nie chciałabym żeby ktoś taki do mnie wracał. Jesteś młoda i życie przed Tobą. Znajdziesz sobie kogoś bardziej stabilnego kto nigdy Cie tak nie wykorzysta jak on.
-
kiedy to minie... To Ty jeszcze nie wiesz jak się masz zachować? Facet Cię ewidentnie olał po raz kolejny. Nie odpisał wczoraj bo był na basenie? Tak? A ileż to on czasu spędza na tym basenie? Cały wieczór, noc i poranek? Posiadanie telefonu komórkowego wiąże się z tym, że można odpisać na smsa o każdej porze dnia i nocy. jakby chciał to by odpisał. Po co piszesz do niego miłe smsy? Sama sobie wbijasz gwóźdź do trumny. Ja rozumiem, że można być bardzo zakochanym, ale żeby nie zwracać uwagi na coś takiego? to już chyba naiwność. Postanowiłam się też wypowiedzieć na temat nagonki na kaliope82. Może i ona nie ma takich doświadczeń jak my, ale bardzo, ale to bardzo mądrze radzi. Radzi tak jak ja, a ja już takie doświadczenia miałam. Jeżeli komukolwiek o tym piszę, a tym bardziej na tym forum to żeby wspomóc i uchronić przed popełnianiem takich błędów jakie popełniłam ja. moje rady są z serca, bo tak naprawdę powinnam mieć już "wyje**ne" na to forum, bo u mnie od rozstania minęło prawie, że 3 lata. Wiem, że jakby ja nie popełniła tych błędów przed którymi ostrzegam was to teraz byśmy yli razem. i jeżeli myślicie, że po 3 latach mnie to nie boli i do tego nie wracam to otóż was rozczaruje. bo wracam do tego, wspomnienia wracają, a i moje uczucie do niego nie przeminęło. Na pewno pogodziłam się z sytuacją, chce żyć dalej i być z kimś innym, z kimś kogo pokocham bardziej niż jego. bo na razie moje próby były nieudane. Także czasami warto spojrzeć na sytuację trzeźwym okiem.