DUDZIA2002
Zarejestrowani-
Zawartość
1 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez DUDZIA2002
-
u mnie obieraczki są do warzyw podłużnych, a do okrągłych - nożyk :-)
-
te wszystkie miejsca, o których napisałam są bardzo trudne. ale nie do pokonania. Dla tych, którzy tam przebywają to jest potworne, ale my - młodzi, zdrowi, z przyszłością - powinniśmy przełamać w sobie opory. Pracowałam swojego czasu w domu dziecka - przed pierwszym pójściem uznałam, że to nierealne - ja taki wrażliwiec beczący na filmach, książkach, nie będący w stanie oglądach programów w tv. No mowy nie ma. Poszłam i co się okazało - wcale nie myślałam o tym co te dzieci przeszły, co przeżywają itd itp - jakoś mi się to samo w głowie wyłączyło - po prostu robiłam co do mnie należało i tyle. Mój mały synek chodził tam ze mną bo przecież nie miałam go z kim w domu zostawiać. Dla niego nie stanowi problemu, że ktoś nie ma rodziców, że jest niewidomy, niemy, albo, że wali się sam pięścią w głowę, krzyczy i ma szpetnie wykrzywioną twarz. Mnie dorosłą to przeraża czasami - a moje dzieci od małego były uczone tolerancji, empatii, niesienia pomocy. Nie wiem jakie to kiedyś przyniesie efekty, ale nie żałuję. Myślę, że dla nich nie byłoby żadnym problemem być wolontariuszem przy ciężko chorych i umierających.
-
Moje dziecko jutro piecze szarlotkę - na pewno podkradnę trochę :-P właśnie - ja mam teraz problem z obieraniem, młodemu ciężko idzie - skrawa strasznie grubo więc zamiast 1 kg jabłek kupiłam prawie 2 kg :-D mnie aż świerzbią ręce jak widzę jak mu to wychodzi, jak się wścieka, jak rzuca wszystkim, ale staram się nie patrzeć - czasem pomogę jak poprosi. najpierw marudzi, że ciasto się nie zagniecie w życiu, potem to obieranie jabłek, potem kroi plastry grubaśne, a na koniec jeszcze trzeba zetrzeć ciasto na tarce. katastrofa. ale widzę, jaki jest potem dumny :-)
-
Święta - cóż - każdy ma inne podejście i inną sytuację życiową. Kilka osób z mojego otoczenia właśnie pożegnało swoich bliskich odprowadzając ich na wieczny spoczynek. Inni sami wybrali samotność - rozwody, rozstania, zdrady, urazy. Są i tacy, którzy będą spędzać je w gronie najbliższych, w ciepłej rodzinnej atmosferze, pełnej szacunku, miłości i radości. Cóż... takie jest życie Ze mną też od 5 lat nie ma przy stole starszego syna - dla mnie to było nie do ogarnięcia za pierwszym razem bo wigilijny wieczór jest dla mnie absolutnie wyjątkowy i najważniejszy !!! - patrzyłam na puste krzesło i nie wierzyłam, że to się dzieje na prawdę. Myślałam, że mi serce pęknie bo miałam świadomość, że wszyscy teraz świętują przy stołach czy choince, a moje dziecko gdzieś łazi w ciemności i zimnie sam albo z jakimś towarzystwem. No i miałam zrobić - musiałam to przetrwać. Co roku boli, ale dużo mniej. Całkiem samotne Święta - to strasznie trudne i smutne. Pewnie są różne możliwości ich spędzenia bo ludzi samotnych jest bardzo wielu, ale wstydzą się o tym mówić. Ile jest osób starszych, o których dzieci zapomniały bo to niewygodne albo wyjadą do ciepłych krajów albo pójdą błyszczeć wśród elity w modnej restauracji. A dzieci w domu dziecka, a umierający w hospicjach - może warto zamiast siedzieć samemu i płakać pójść właśnie w takie miejsce, dać komuś swoje towarzystwo i zaczerpnąć wzajemnie - myślę, że o wiele więcej. Można też wyjechać jeśli ma się zdrowie, siły, pieniądze - do takiego miejsca, gdzie się nie będzie tak bardzo czuło, że to Wigilia, albo gdzie są organizowane święta. Pewnie można coś wymyślić - będzie bolało, ale chyba sporo mniej :-)
-
Nie dość, że nerwy w strzępach to jeszcze palec mnie zaczął dziwnie jakby zarywać – zajrzałam dziś – opuchnięty tak jak był – zesztywniały, obolały - więc nawet nie próbowałam zginać Mój złomek był ukochany, najlepszy na świecie, ale jego misja dobiegła końca – musiałam dać mu odejść – bez łez się nie obyło. Takie mamy czasy, że nawet jeśli masz dużo kasy to i tak nie kupisz nic dobrego/trwałego/porządnego bo takie rzeczy po prostu nie istnieją. Chętnie kupiłabym autko bez elektroniki, albo nowe sprzęty AGD wyprodukowane w latach 60 czy 70-tych - ale nie ma szans na takie cuda. Wszystko co nowoczesne to szajs :-( Maxx – my nie jesteśmy cudaki tylko debeściaki :-) Trefelka – kup Ty sobie kobieto jakieś buty z ciężkimi koturnami albo nawrzucaj więcej do torebki :-P Slovenka – niezła awaria !!! ale Ty zawsze zachowujesz zimną krew :-) I wiesz co – super pomysł z choinkami więc …. pożyczam sobie :-P Chloe – jesteś bezkonkurencyjną miszczynią i już :-) Ja chyba od 15 lat jem obiad w pracy ok 14 i to koniec – aż do kolejnego dnia i śniadania ok 7. Wiadomo, że czasem mnie coś ściśnie i oczywiście chapnę cokolwiek – jakiś plasterek sera, banan, suszone owoce czasem grzaneczka czy coś – bez umartwiania się. Tak się po prostu przyzwyczaiłam i tyle. Niestety - należę do tych mielących non-stop i nie o budowie anorektycznej więc muszę się pilnować – wpierniczam cały dzień ile wlezie – ale tylko do 14 i chyba to mnie ratuje, że jeszcze się nie toczę :-P Gdzie są Magdy i inni? FLowerek – o Tobie nadal stale pamiętam :-) Gość nie chluj – na każdą sytuację są rozwiązania. Pomysły może i by były, ale jak można Ci cokolwiek napisać nie mając pojęcia ktoś Ty, skąd Ty, jaka jest Twoja sytuacja, Twoje życie i dlaczego tak jest. Nie zrozum mnie źle – nie muszę tego wiedzieć, nie ciągnę Cię w ten sposób za język – jedynie chcę CI uświadomić, że aby móc zacząć liczyć trzeba mieć jakiekolwiek dane. No bo dajmy na to - nie masz nóg, a ja Cię zaproszę na narty. Kapujesz o co mi chodzi?
-
jestem dziś masakrycznie wściekła przez mojego ukochanego słodziutkiego syneczka - napisałam elaborat żeby się trochę rozładować i wszystko mi wcięło zaraz eksploduję !!!!! walę focha i nic nie napiszę NIE - nikt mnie nie poczęstował żadnym smakołyczkiem - za to i wczoraj i dziś z rana otrzymałam solidną dawkę goryczy domowej - to jedyny pewnik w moim obecnym życiu :-(
-
gość nie chluj - jakoś to niesmacznie brzmi -myślę, że dasz radę wykombinować coś ładniejszego, co? :-) uwielbiam stare samochody i stare domy - ale nie w sytuacji gdy nie masz bezdennego worka z kasą, jesteś w 100% zdany na siebie i gdy jest to jedyne co masz do dyspozycji na codzień. :-( Chloe - a czemu Ty tak rozmyślasz o Gościu? zabolały Cię słowa? myślę, że nie miał nic złego na myśli - po prostu wyraził swoją opinię - podobnie jak drugi Gość na temat Dys.... :-) tak już jest ze słowem pisanym - nieraz odbieramy je w zupełnie odmiennym tonie niż wypowiedział je autor. A druga sprawa, że każdy z nas ma inne spostrzeżenia, inne doświadczenia, inny tok myślenia - więc inaczej odbieramy tę samą rzeczywistość :-)
-
przepraszam, ma ktoś może coś słodkiego? delicje bym zjadła - pomarańczowe albo chociaż pączka z nadzieniem różanym! :-P
-
strasznie szkoda dzieci - najbardziej wychodzą poranione :-( właśnie u koleżanki małżeństwo się sypie i córka zaczyna uciekać i się tnie :-(
-
Dowiedziałam się, że jestem PIĄTKĄ w Numerologii. Cudownie - zobaczcie co o mnie piszą : "Numerologiczna Piątka to dusza towarzystwa, osoba pożądana w grupie ze względu na swój przyjacielski, wesoły i pełen wigor****arakter. Piątki są przy tym obdarzone wielkim urokiem osobistym, dlatego bardzo podobają się płci przeciwnej. Żywiołem osób, którym patronuje ta cyfra, jest aktywność, dynamizm i ruch, uwielbiają one nowe znajomości, zabawę w wesołym gronie, przygody oraz rozmaite atrakcje. Nie stronią od imprezowania i wyjazdów! Piątki są rozmowne, błyskotliwe w dialogu, bardzo dowcipne, ale nie złośliwe. Większość z nich umie słuchać, czasem wolą poznać kogoś same, niż pierwsze się otworzyć. To, co uderza w Piątkach to fakt, że nawet z wiekiem nie tracą naturalnego wdzięku, który zjednuje im przyjaciół." WOW :-)
-
Chloe - doskonale rozumiem, że przeżywasz - sama doświadczyłam dwóch incydentów depresyjnych - takich, że totalnie zwaliły mnie z nóg - byłam roślinką. Bez leków bym z tego nie wyszła. Dzieci przechodzą to trochę inaczej, ale też bardzo ciężko. Często niestety robią sobie krzywdę, okaleczają się - próbują po swojemu ratować sytuację. Ja przeszłam różne fazy, teraz znów mam bardzo dużego doła, strasznie trudny okres i to właśnie z powodu dziecka :-( Chodzę nieustanie po specjalistach od głowy, ale jedna połowa sama powinna się leczyć, a druga połowa nie jest zainteresowana swoją pracą. Ci sami ludzie są mądrzy za pieniądze - takie prosto do kieszonki bo te państwowe się nie liczą. Mnie niestety nie stać na prywatne sesje więc muszę się zamęczyć i tyle. Współczuję Ci z całego serca. U nas też była piękna miłość, obietnice raju na ziemi, najlepsze i najbardziej zgrane małżeństwo w bliższej i dalszej okolicy - a wyszło jak wyszło. Gorzki finał. Ja dość szybko przecięłam sznurek łączący z mężem - bałam się pierwszych Świąt, ale sama siebie zaskoczyłam bo nie bolało, było dobrze, bez żalu, nie myślałam, że go nie ma. :-) Gorzej byłoby gdybym musiała łykać łzy i uśmiechać się - ja nie umiem grać, u mnie jest czarny i biały. Albo przyjaciel, albo wróg.
-
O! Chloe ! pozalewane piwnice? hm... przerabiam co wiosnę i jesień. czasem nawet gdzieś jakoś przebije trochę szamba, a poziom płynów grubo powyżej poziomu kaloszków - taaaaa - jest zabawa - no bo i piec w piwnicy mam i pompę trzeba załączać żeby wypompowywać ten syf nie raz byłam cała uchlapana od góry do dołu - no i co zrobić - taki lajf jak człek musi to da radę :-)
-
Trefelka - cześć :-) nie ja bezpośrednio przeżywam taką sytuację, ale ktoś mi bliski :-( Mój młodszy syn ma 11 lat
-
dzień dobry, przywitało mnie dziś piękne słoneczko i mrozu chyba też nie ma :-) kawa wyborna :-) Trefelka - nie przepraszaj, masz ochotę się oczyścić to dobrze trafiłaś :-) trzymaj się! pewnie niewiele Cię pocieszę, ale tak się składa, że nie jesteś sama w takiej sytuacji :-( Ja bym nie potrafiła pracować w domu - za dużo pokus, czynników rozpraszających. No i ten dres i tłuste włosy :-P Ja muszę mieć bat nad sobą - codziennie wstać, umyć się, wyszykować, wyjść - odsiedzieć 8 h, które poświęcam rzeczywiście na pracę (no bo ani obiadu nie ugotuję, ani nie złapię się za prasowanie, ani nie zobaczę, że okna znów brudne :-D ) po czym wychodzę z biura i mam wszystko gdzieś - idę do prywatnego życia. Mnie taki system najbardziej odpowiada :-) Choinka - wiecie co? lubię ją, ale budzi we mnie mieszane uczucia. W domu rodzinnym zawsze była sztuczna. W moim domu od początku też bo nie było miejsca na nic poza jakąś miniaturką. Potem gdy już było miejsce to kupiliśmy taką wielką na 3 m żeby sobie odbić za wszystkie czasy - ale nadal sztuczną. Dopiero jak mąż odszedł to wypierdzieliłam tego drapaka, którego i tak sama nie dałabym rady ustroić i od tamtej pory co roku jest nieduże, ale żywe drzewko i tak jest dobrze :-) jest tylko jedno ale - ja nie cierpię ubierać choinki !!! nigdy tego nie lubiłam :-( no i jest problem bo młody sam nie da rady :-( muszę więc zacisnąć zęby, łyknąć ze 4 tabletki na uspokojenie i zrobić to :-( za to uwielbiam patrzeć na gotową strojną kolorową świecącą Zieloną Panią :-) No taki cudak ze mnie :-P
-
z tymi oponami to jest tak, ze raczej jednak idzie na zimę niż na lato :-( po pierwsze szkoda mi kasy na mandat, a po drugie jednak bezpieczniej - ja w lesie pracuję - droga dojazdowa do głównych nie należy ;-) Slovenka - skoro tak się wysiliłam przy sobocie to może z wdzięczności kopsniesz mi ze 3 racuszki? :-P Chloe - jak się miewasz? ogarnęłaś emocje? może w domu się poprawiło? Ja w tym roku wyjątkowo mam wolną Wigilię i jestem posikana ze szczęścia bo będę mogła wszystko spokojnie szykować i do stołu zasiądę nie spocona i zasapana prosto od papierów oderwana - tylko z godnością i uroczyście :-) Zresztą - do Świąt jeszcze masę czasu więc pomyślę o tym za jakieś 3 tygodnie Na razie to wpadam w panikę za każdym razem gdy pomyślę co w poniedziałek zastanę na biurku :-( Niestety - choroba trafiła nas w fatalnym momencie - akurat w końcówce pewnego etapu badań i dodatkowo na finiszu prac terminowych dla Dyrekcji - nie było tłumaczenia - musiało być zrobione, a jakim kosztem to tylko ja wiem :-( Idę spać - chociaż od tygodnia wstaję po 8 to nadal jestem ledwie żywa - nie wiem o co chodzi - nijak nie mogę się wyspać :-( Do jutra :-)
-
bardziej do kawy to racuchy serowe albo jakies drozdzowki z serem
-
leniwe pierogi ruskie
-
piszę i nic nie widać :-(
-
a no tak - akurat ten przypadek nie trzyma się żadnych zasad ani norm :-D tzn to wcale nie jest śmieszne
-
no jak mus to mus - ale nie zazdroszczę Ci ja mam dziś dzień leniwy, rozlazły całą siłę skumulowałam na wyjściu po zakupy coby jutro było z głowy bo nienawidzę tego no i jeszcze krokiety zrobiłam bo żaden dobry duszek obiadu nie podrzucił :-( jeszcze odkurzyłam wszechobecne zwierzęce kłaki i tak się umęczyłam, że się położę :-D
-
Mamy piąteczek :-) dziś czwarty i ostatni dzień zwolnienia i dopiero może dziś spokojnie posiedzę w domu - sajgon nie do ogarnięcia non stop Slovenka - ja tak napisałam o młodym bo dla mnie to nowum - ani mąż ani starszy syn nawet w ciężkiej chorobie nie byli chorzy. Na prawdę ! Ja znam taki obraz chorującego faceta - nawet jak chory to zdrowy. Tylko ten mały taki inny i stąd moje zdziwienie i w pewnym sensie ubaw. RjakR i Maxx - weźcie się w garść i trochę do nas piszcie bo się z nas zrobią babole marudne - jak te stare zdziwaczałe dziewice :-P ja mam takie dni, ze nawet komputera nie włączam siedząc w domu - ale tęsknię za Wami i to jest dla mnie motywacja - ciekawi mnie co u Was słychać, jak sobie radzicie, może coś fajnego Was spotkało, albo może potrzeba Wam ciepłego słowa lub ewentualnie kopniaka w ..... :-P Chloe - zapraszamy serdecznie, nasze ramiona otwarte, nasze umysły gotowe - jeśli tylko nasze towarzystwo będzie Ci miłe to rozgość się. U nas można się popłakać, ale tez i pośmiać. Czym chata bogata ...... :-) Synek czuje się znacznie lepiej - gorączka minęła, zaczął trochę kaszleć, ale poza tym ok. Trochę jakby mu spuchła szyja, ale może mi się wydaje - nie będę przecież histeryzować :-) Czy mógłby ktoś dziś podrzucić nam jakiś smaczny obiadek? no tak ładnie proszę :-)
-
Magda - ja osuszam opryszczkę w jeden, góra dwa dni. Jest taki preparat - Sonol - chyba ze 6 zł kosztuje. Ja mam potem problem bo mi pęka i się krew leje i łatwo o zakażenie. Wszystkie te preparaty (Zovirax itp) mają szansę pomóc pod warunkiem, że się je zastosuje tuż przez wywaleniem - ale jak tu przewidzieć, że się coś wykluje? :-(
-
pierwsze było sporo wcześniej w Sosnowcu dzień dobry w poniedziałek ;-) jakieś koszmary mi się śniły, budziłam się, rano wstać nie mogłam, dziecko skrzywione, palec spuchnięty i boli, zimno, ślisko .......... - wszystko źle i wszystko na nie :-(
-
to było drugie spotkanie :-) jak miałam pełną rodzinę to też sami większość robiliśmy - i wędliny i chleb - a teraz dla dwóch osób jedzących jak wróble to nie ma sensu. i kasy nie mam bo przecież nie kupię 100 g karkówki do upieczenia. wciąż nie mogę ugotować małego garneczka zupy tylko za każdym razem mi gar wychodzi i jem cały tydzień to samo. część mrożę, ale mam mały zamrażalnik więc jak na zimę naładuję truskawek, wiśni i innych to już jest full. jak pasztet robię to też od razu 3 foremki wychodzą więc do mrożenia. pierogów też nie robię 20 tylko od razu 80 - znów na zapas. gołąbki, zupy, kapusty różne. pieczywo kupuję w sobotę na zapas bo w tygodniu po południu to ciężko dostać, a rano krucho z czasem więc mrożę i jak potrzeba to rano świeżutki z mikrofali mamy gdzie to wszytko pchać? :-(
-
małpa było dać znać - może akurat udałoby mi się wyrwać