SKANDAL!
Dawka informacji o martwym zarodku, który próbowano mi usunąć cytotecem... ;(
W moim przypadku w 6 tyg ciąży stwierdzono zahamowanie rozwoju płodu, więc trzeba było go usunąć ;( Trafiłam do dr A. Ceran w Warszawie (nie polecam), która zaaplikowała mi trzy porządne dawki cytotecu (1-sza dawka 2 tabletki, 2-ga dawka 1 tabletka i 3-cia dawka 3 tabletki)... lek kosztował jedyne 770zł ;/ Po ostatniej dawce leku zaczęły się takie bóle, że porodowe to chyba pikuś, do tego wymioty biegunka i stany omdleń...zdecydowałam z mężem że dzwonimy po karetkę! Jak lekarze w szpitalu usłyszeli moją historię w prywatnym gabinecie to im oczy z orbit wyszły. Po pierwsze nie podaje się tyle dawek tego leku, po drugie są inne lepsze leki do tego celu, po trzecie powinnam być w szpitalu jak dostawałam te leki, po czwarte -po pierwszej dawce i pierwszych bólach od razu powinien być zabieg łyżeczkowania, po piąte był to błąd lekarski "dr" Ceran, po szóste to że kazała jechać do IMiD (tam pracuje na etacie) to po to żeby jej tam tyłek kryli i jeszcze wiele innych rzeczy.... Ponadto Pani "dr" po pierwszej dawce cytotecu bez robienia usg stwierdziła że wszystko się oczyściło, a potem się okazało, że wydaliłam wszystko oprócz pęcherzyka z zarodkiem ;( Natomiast w Szpitalu Praskim zajęli się mną w 15-20 min, zrobiono mi pod narkozą łyżeczkowanie i po wybudzeniu nie czułam bólu.
Więc kochane nie męczcie się u prywaciarzy z usuwaniem martwych płodów, bo oni wszyscy kasę tylko biorą za niczemu nie służące wizyty i badania usg a na koniec i tak sie kończy na państwowej służbie zdrowia!!! Bajki o farmakologicznym wywołaniu poronienia można wsadzić gdzieś. Po co płacić i się męczyć tak jak ja przez dwa tygodnie, kiedy wszystko można zakończyć ;( w ciągu jednego dnia w szpitalu. Jest to przykre zdarzenie, ale lepsze jest bezbolesne łyżeczkowanie niż dwa tygodnie męki psychicznej i fizycznej.