Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

malakezja

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Posty napisane przez malakezja


  1. Ważna wskazówka !!! Księdzu o korzeniu lepiej nic nie mówić przy spowiedzi, nie podejmować tematu i nie dać się sprowokować, bo sto metrów różańca na pokutę zapoda i targaj to wtedy wokół kościoła. Ładnie będzie? Ładnie? A co ludzie pomyślą? Brak słów. No sama widzisz, że nie o wszystkim jemu można powiedzieć. Nie o wszystkim. Skojarzenia u osoby duchownej na słowo korzeń nie szczególne mogą się pojawić. Kobieta zawsze tajemniczą jest i taką bądź. Pamiętaj. Więc, na co czeka? A śmigać mi kurde do sklepu a i nie zapomnieć o ryżu. Kuchnia chińska to ma być, a nie brzuchala ziemniakami napychać, a potem marudzić, że na żołądku ciężko i rano na kibelku mi się nieprzyzwoicie napinać. Najlepiej ryż taki w torebkach, co to się do gara wrzuca, w pudełku jest cztery woreczki po jednym na twarz. Już mi nakłada jakieś tam sandały, co to w przedpokoju stoją i szykuje mi się do sklepu. Dalej nie czytać tylko do sklepu naginać. Nie czytać aż się ze sklepu nie wróci!!!! No ładnie. Wreszcie przyszłaś. A kogoś Ty po drodze spotkała, że tak się cieszysz? Wszystko kupiła? No. Więc bamboszki na nóżki i idziemy do kuchni, no nie powiem, nie powiem? Fajnie Ty wyglądasz jak się za michę bierzesz i krzątać się zaczynasz po tym swoim królestwie. Mięsiwo mi ładnie pokroić w takie paski jak frytki. No weź jakiegoś chłopa niech ten nóż wreszcie naostrzy, bo aż przykro patrzeć jak się męczysz. Co Ty Wołodyjowski czy jakiś Kmicic kurza twarz jesteś czy co? Żeby, jak jaką szablą czy halabardą mięsiwo chlastać? Pokroiłaś? No bardzo ładnie Ci to wyszło, no bardzo ładnie. Ty to potrafisz. Teraz wrzucasz to wszystko do jakiejś miski, niech tam sobie poczeka na swoją kolej. Teraz mieszasz te szklanki wody z łyżeczką soli i mąki ziemniaczanej i z tym rozpuszczonym rosołem i niech też tam sobie to poczeka. Z tego zrobi mi potem sosik doprowadzający żółtego kucharza do szaleństwa jak nie do kulinarnego wręcz orgazmu. Składniki marynaty również ładnie mi wymieszać wlać do tego mięsiwa, to co przed chwilą odstawiłaś i teraz wymieszać mi to ładnie wszystko. Nakryć tą miskę jakimś talerzykiem i niech sobie tam postoi z tą marynatą minimum 30 minut. Szczypiorek kroisz na takie 2-3 cm kawałki i też sobie go odstawiasz. Możesz to sobie wszystko dużo wcześniej zrobić. Niech sobie czeka i nawet cały dzień. Nie zaszkodzi. No i teraz załóżmy, że zgłodniałaś lub już ktoś w odwiedziny tylko patrzeć jak przyjdzie, więc gotujesz sobie ryż oczywiście wrzucając do wody łyżkę masła lub 2 łyżki oleju, no nie mów, że o tym nie wiedziałaś? Jak już zaczyna się ryż gotować to wlewasz mi do patelni szklankę oleju mocno go rozgrzewając. Jak skubaniec (to znaczy ten olej) mocno się rozgrzeje, oby nie zaczął mi dymić to wrzuca mi to całe mięsiwo do tej patelni chyba, że masz woka? (to taka chińska patelnia) i miesza przez dwie, trzy minuty. Dwie, trzy minuty nie dłużej!!!! Zegarek w kuchni ma? To niech na niego patrzy. Góra trzy minuty!!! To nie jest gra wstępna w noc poślubną, że musimy czekać aż będą białe oczy i suchy język. To jest kuchnia chińska, a nie jakieś tam popierdułki na tapczanie czy jakim innym hamaku!!! Wierz mi tylko tyle potrzeba czasu nie więcej. Zdziwiona prawda? Ja też byłem. No dobrze trzy minuty minęło, więc wyjmujesz te mięsiwo łyżką cedzakową do jakiegoś rondelka. Odsączone z oleju i trzymasz w cieple. Bierzesz sobie drugi rondel (masz gdzieś tam drugi, masz wiem o tym, więc nie czaruj, że nie ma? Jest. Tylko poszukaj. Znalazłaś. A nie mówiłem? Nie mówiłem, że jest? Do tego drugiego wlewasz 2-3 łyżki oleju z tego, jaki pozostał w patelni, wrzucasz pokrojony szczypior, wlewasz wodę i zmieszany rosół z mąką ziemniaczaną i solą (pomieszaj to przed wlaniem) postawić mi to na ogniu, mieszając gotować do zgęstnienia. Zgęstniało? Wiedziałem, że zgęstnieje. Zobacz Prorok ja, jaki czy co? Teraz wrzucasz do tego to mięsko, i ładnie mi to mieszać trzymając na małym ogniu. Nie tak szybko z tym mieszaniem. Wolniutko. Co Ty wiry w garnku chcesz wywołać? Jakieś tsunami w kuchni chcesz zrobić? Szybko to króliki dzieci robią i potem one ślepe się rodzą. No figlara, jaka? Jeszcze mi się tu uśmiecha łobuzica jedna. O tak to ja rozumiem. Wolniutko, z gracją. No, co Ty robisz? Mówiłem nie przyspieszaj. No delikatnie jak kobieta, o to tak, to rozumiem. Potrafisz. Ach ty impulsywna baba jesteś, no wiesz, co? Jakaś pobudzona czy co? No dobra już bez tych rumieńców. Dobra, nic nie widziałem i nikomu nie powiem. Tylko już mi się nie nakręcaj. Dobrze? No!!! I tak mi wolniutko do zagotowania. To znaczy aż się pojawią takie bulgoczące bańki jak u małego chińczyka w nosie, gdy ma katar jesienią, bo na bosaka po polach ryżowych śmigał mamusi nie słuchał, i wziął skubaniec i się przeziębił. Rozumiesz prawda? A teraz to zajrzyj no mi do ryżu.? Gotowy? No to pięknie. Na talerz ryż a polać mięskiem z sosikiem i zasiąść do michy. Nie zgłupiej mi tylko i jedz lepiej łyżką tak po naszemu, no ewentualnie w przypadku powiewu Wersalu widelcem a i nożem jak zechcesz, a niech wiedzą, że człowiek wychowanie posiadł, przy stole zachować się potrafi i sztućców używa do jedzenia a nie do grzebania sobie w uchu czy w nosie. Ważne!!! Odradzam, wręcz zabraniam spożywania takimi patykami jak oni to w Chinach robią, bo to czynność mocno stresująca jest i bywa, że nieładnych słów człowiek używa przy próbie konsumpcji tym sprzętem. Grzech z tego się robi i też spowiadać się trzeba. A przecież wiesz, że przy stole brzydkich słów się nie używa, bo dobrze wychowana jesteś i tyle. No i jak? Smaczne? No dobra nic nie mów. Nic. Wiem, że smaczne. Ślina jak wściekłemu psu zacznie mi się z pyska toczyć i co będzie? Ktoś zobaczy i na idiotę, jakiego wyjdę, lub, co gorzej zboczeńca. Pół biedy, gdy facet, ale, jak jaka kobita takiego zaślinionego mnie zobaczy to, co? To pomyśli, że ja, jaki napalony na nią jestem, albo viagrę jakąś skonsumowałem czy co? I po co mi to? No powiedz sama? Po co? Na taki obciach to ja sobie pozwolić nie mogę. No wiesz w tym wieku? No dobrze. To jak? Pojadło się? No widzisz. To teraz sobie można zasiąść przed komputerem i wpisać w takim okienku na górze mur chiński, potem strzelić paluchem w taki klawisz, co to Enter na nim napisali, nie wiem, co to takiego, ale niech im będzie. No i zobacz sama. Zobacz sama? Po jaką cholerę im tak wielki płot prawda? Ale co by nie mówić to kuchnię mają kosmos. Czyż nie? A teraz, co? No teraz to? Już światowa kobieta jesteś. Kuchnię chińską znasz. Mura chińskiego widziałaś. Nie ważne, że na monitorze komputera, ale widziałaś. Więc co? Ano to, że z niej Europejka pełną twarzą jesteś. I koniec. I jak ktoś zapyta, dlaczego chińczyki mają skośne oczy to też będzie wiedziała, co odpowiedzieć, bo taki facet jak ja to jej powie żeby mi, jakiego „mezaliansa na salonach europejskich czy w kontaktach bilateralnych (patrz dyplomacja) nie popełniła. Dlatego moja droga, dlatego że: Taki chińczyk od maleńkiego jak siedzi przy stole, to ma łokcie oparte o blat, dłonie na skroniach jakby w zamyśleniu wielkim siedział i powtarza sobie trzy razy dziennie pod nosem patrząc w miskę: Znowu „kurwa ryż. Znowu ryz!!! No i naciąga te oczy od maleńkiego do tyłu i już mu tak zostaje. I to na tyle. A dlaczego żółte one wszystkie te chińczyki? A cholera ich tam wie? Może, rivanolem ich poją jak maleńkie są, bo lemoniady w proszku nie widzieli? Nie wiem? Ale popytam i wtedy Ci odpowiem. To by było na tyle. I położyć mi się teraz do góry brzuchem, nogę na nogę założyć stopką w rytm muzyczki z komputera sobie ruszać i lenistwu się oddać. A może, o czym pomarzyć? No! Bez tego uśmieszku, bo wiem, o czym myślisz łobuzico Ty jedna? Najadła się i dokazywać by może teraz chciała? Niegrzeczna, jaka no? A o ociepleniu klimatu mi pomyśleć albo wpływie samolotów odrzutowych na upierzenie ptaków wędrownych. No nie? Słowo ptak a ta znowu ma jakieś skojarzenia? Ty to równo zakręcona jesteś. A idź, że spać, bo nic z tego chyba dobrego nie będzie. Na bosaka mi spać, na prawym boczku, co by serduszka nie ugniatać. Ewentualnie pilot od TV w rękę, bo wiesz, kto ma pilota w tego ręku media. A to rzecz poważna i to nie tylko w polityce. P.S. Jeżeli kiedykolwiek coś tu zamieszczę to w nazwie malakezja dobrze? No!!! I w ten sposób mnie tu szukać. Dzisiaj gotujemy.


  2. Tym co chcą co nieco dla rozkoszy podniebienia uczynić, smacznie pojeść i jak mniemam z uśmiechem to robić niżej wymieniony przepis dedykuję. Co by uśmiech na twarzy zagościł niech będzie że do każdej z Was w tej nazwijmy instrukcji zwracam się osobiście. Pasi? No właśnie!!! Oczywiście wydrukować sobie tą instrukcję i w trakcie przyrządzania na głos mi czytać przepis i postępować tak jak napisałem. Zrozumiano? No!!! Micha wschodnia to będzie ale leciutka dla wnętrzności no bo i kto widział tylu grubasów u nich na ulicach co w Europie, prawda? Miałem namacalną styczność z tym, że tak powiem zagadnieniem, bo ze wschodnią kulturą przyjemność obcować wielką miałem i mam, (ale o tym przy okazji. Dobrze?)No to zaczynajmy tą naszą przygodę z kuchnią orientalną wraz z domieszką humoru. Dlaczego humoru? No bo naród smętny jakiś i taki zaganiany jakby kto mu klucze do chałupy „buchnął. Mnie będzie lepiej a i czytającym milej jak osobiście do czytającej zwracał się będę prawda? No właśnie. Więc zaczynajmy kulinarną przygodę. Ten przepis oczywiście możesz znaleźć w wielu książkach, ale tak jak jest to tam wytłumaczone to za cholery nie osiągniesz tego, co żółty człowiek z uśmiechem od ucha do ucha nad swoim garem tworzy. To po prostu trzeba widzieć, posmakować, i tyle. Gdyby on (Chińczyk) tak to robił jak to się opisuje w pięknych kolorowych książkach to niewątpliwie musiałby zrobić sobie te ichnie harakiri widelcem, czy jakimś otwieraczem do konserw z tego, co by mu wyszło. Oczywiście nie będę Ci tu wyjeżdżał z jakimiś przepisem zajmującymi masę czasu. Bo wiesz takie chińczyki to naród, który zawsze gdzieś się śpieszy i oni nie mają czasu żeby stać w kuchni godzinami. Ja tak sobie myślę, że oni to już dawno zaskoczyli, że zamiast stać przy garach to w tym czasie można przecież dzieci robić. A sama wiesz ile tych żółtych skubańców tam jest, więc to chyba logiczny tok rozumowania. Nie wiem tylko czy robią to w kuchni czy na pokojach? I jak to robią? Ale jak chcesz to i tego się dowiem. No dobrze tyle wstępu. Podam Ci przepis na michę, którą zdziwisz się, ale przyrządzisz w piekielnie szybkim czasie. Tak po prostu, a i poczuj, że trochę orientu w ustach i w żołądku, a co tam prawda? Widzisz ja mam za mało czasu żeby sobie postać przy garach, ale jak już go znajdę to? To lubię sobie wtedy, co nieco dla uciechy podniebienia przyrządzić. Zrobisz sobie wieprzowinkę po pekińsku. W zasadzie będzie to porcja dla czterech osób. Ale wątpię abyś sobie dokładki nie zapodała. Więc tak z przymrużeniem oka, co do ilości porcji. Pekin to jak wiesz chińczyków stolica, bo na geografii to Ty się znasz, i z atlasem w tornistrze do szkoły naginałaś a i globusem na lekcji ostro kręciłaś (ludzie mi mówili). Przykre to, ale już tylu wariatów na rowerach jak kiedyś to tam już nie ma. Naród w motoryzację ostro proszę ja Ciebie zainwestował. Nie wiem czy to dzwonki w rowerach im się znudziły, czy nogawki coraz częściej w łańcuch wkręcało, a może im siodełka złodzieje nagminnie kradli a z rurą w tyłku niewygodnie się jechało, chyba, że orientacja seksualna inna to może i komuś to pasuje. W każdym bądź razie gablotami tam teraz po ulicach śmigają zęby z radości susząc, że „dupy w taksówkach na miękkim fotelu wożą, ale jak kiedyś patykami dalej z michy ostro jadło konsumują, i zobacz do sztućców za cholery ich przekonać się nie da. No nie da i koniec, żółte a jakie zawzięte. No. I teraz rzecz najważniejsza. Żółty człowiek jak przyrządza koryto to cieszy „ryja jakby wygrał w totolotka. Wg ich filozofii jedzenie to ma być przyjemność, więc uśmiech od ucha do ucha przy robieniu michy mocno wskazany jest i koniec. Ponoć radość wtedy na jedzenie przechodzi a i trawienie radośniej przebiega. Dlatego postaram się tak to wytłumaczyć żebyś mi się troszeczkę przy tych swoich rondelkach pouśmiechała, a nie była tak poważna jak król Jagiełło na stuzłotówce. Dobrze? No widzisz jak się Tobą fajnie gada? No, co mi tu czubeczek języczka pokazuje? No, co? Taka zadowolona? Nie pokazywać mi jego, bo.. bo podniecić się mogę i cholera jaka prostata mi eksplodować może. Co Ty myślisz, że ja, co? Z kamienia jestem? Teraz tak, teraz ładnie i jakie zainteresowanie na twarzy widzę? No proszę bardzo, no proszę. Kartkę niech mi szybko szuka, długopis widziałem gdzieś tam leży i niech sobie pisze, co potrzebne będzie. 1.350-400 gram chudej wieprzowiny, a co tam? Nie? 2. szklanki wody. 3.łyżeczka mąki ziemniaczanej. 4. szklanki rosołu kurzego, lub wody z rozpuszczoną kostki rosołowej. 5. łyżeczki soli. 6.1 szklanka oleju. 7.2-3 pęczki szczypioru. Uwaga mi teraz, bo będę wyjaśniał!!! Wieprzowina obojętnie, jaka, czy z karkówki, czy od szynki, no oczywiście możesz zaszaleć jak zając w kapuście i użyć do tego schabu, ale szkoda kasy. Taka moja rada. Chyba, że? No właśnie, że co? Że na obiad zaprosisz, jakiego Donalda czy Jarosława, co to w polskim sejmie młyn konkretny robi, i w narodzie przed telewizorami wieczorową porą nerwowość silną wzbudza. Wieprzowina a co takiego? To mięso z takiego zwierzaka, co to na bosaka po chlewiku na wsi u chłopa śmiga lub w innym tam pensjonacie z europejska tuczarnią to jest nazywane. Ogon to, to ma jak sprężyna z przedwojennego tapczanu. Poza tym fleja ze zwierzaka straszna przy jedzeniu a i kultury przy stole za cholery go nie nauczysz. Do higienicznego trybu życia też jej nie przyzwyczaisz. Świnia po prostu to jest i tyle. Poza tym poznasz skubańca po tym, że jakby na człowieka nie spojrzał to wygląda jakby cały czas ryja cieszył, i nikt nie wie, dlaczego i co go tak w tym rajcuje. Wodę to najlepiej weź sobie z kranu. Wiesz przy studni nie wypada kobiecie korbą kręcić a potem jeszcze wiadro takie do chałupy tachać. Na dżentelmena, który Ci to zaniesie to raczej nie masz, co czekać. Ponoć dżentelmeny to wymarli, jak jakieś tam mamuty czy też inne jaszczurki, co to po ziemi parę milionów lat temu na kaczych łapach chodziły. A naukowce od biologii na cnotę swoich żon się zaklinają, że tak wielkie były, że na czwarte piętro przez okno do chałupy mogły zaglądać. Takie były. Ty dasz wiarę? A pomyśl ile to, to zeżreć musiało? Matko Boska!!! Brak słów. No dobra jedziemy z tym koksem dalej. Łyżeczkę mąki ziemniaczanej to gdzieś tam znajdziesz w tej swojej szafce w kuchni. Nie czaruj, że nie masz? Nie czaruj? Masz tylko poszukaj. Była! Jak Boga kocham. Była! Kurczakowi daruj życie to może wegetarianie, jaki pomnik Ci postawią jak się dowiedzą czy jaki medal lub dyplom dadzą? Naprawdę wystarczy rosół z kostki rosołowej, tylko niech będzie drobiowa. Sól. No i to jest już rzecz ciekawa, przełom w życiu być może. Zastanów się nad tym. Zastanów. O kontakty towarzyskie się rozchodzi. Rozumiesz prawda? Możesz pod tym pretekstem odwiedzić przystojnego sąsiada. Przemyśl to, bo może być mile doświadczenie. Może być. Przeanalizuj mi to na poważnie. Jak się już zdecydujesz to oko mi ładnie pomalować, szminkę na usta zapodać, uśmiech na twarz rzucić i do wymienionego mężczyzny (patrz sąsiada) się udać. Oliwa, no tak. Szklanka to ilość pokaźna już jest, chyba też będziesz musiała się zakręcić w sklepie. Na szklanki nie sprzedają, ale zaszalej a co? Kup sobie flaszkę, niech widzą, że Cię stać i na takie szaleństwo. A co? No i szczypior to jest coś, co z cebuli na wiosnę wyrasta, i zielone to jest, ale rzecz to przyzwoita w konsumpcji. No też musisz się za tym zakręcić, chyba ze wzorem kobiet polskich gdzieś tam sobie w doniczkach w domu takie coś hodujesz jak na wiosnę z upragnieniem czekasz. Teraz kolejna rzecz: Marynata: 1.2-3 łyżki wódki wyborowej. 2. łyżeczki soli. 3. łyżeczka mąki ziemniaczanej. 4. łyżeczki imbiru w proszku. Uwaga, bo znowu będę wyjaśniał!!! Powiedziałem uwaga!!! Skupienie na twarzy ma być!!! Nie będę powtarzał. Myślę, że jakoś kobietka potrafisz niepostrzeżenie te dwie czy trzy łyżki wódki załatwić. No nie mów, że nie potrafisz? Konspiracja w każdej kobiecie jest tylko drzemie i czeka, aby ją obudzić. A może wiesz? Ten sąsiad, od którego sól pożyczałaś? Ale numer nie? No chyba, że? W celach terapeutyczno- rozrywkowych gdzieś w kuchni coś takiego się u Ciebie znajduje, lub po imprezie się zapodziało. W każdym bądź razie wódka być musi lub nawet spirytus. Znowu sól. I zobacz? Ponownie możesz udać się do sąsiada. Zwal na miażdżycę, sklerozę, czy co tam innego, może uwierzy, że zapomniałaś? Ale pretekst zawsze jest. Czy to nie jest wspaniałe? No sama widzisz. Mąka ziemniaczana już wiesz gdzie jest, więc jeszcze łyżeczkę wydrapiesz, no nie mów, że musisz całe kilo kupić, bo zabrakło? Jeżeli jej nie ma zastanów się czy ktoś Ci jej nie buchnął jak byłaś poza domem. To poważna sprawa może być. CBA to w to nie angażuj, bo przyjadą i na darmową michę się załapią. Poważne są to ludzie zjeść zjedzą, ale podziękować mogą zapomnieć. No i imbir to taki proszę ja Ciebie korzeń jest. No to już niestety w sklepie. Musi być zmielony, groszowe sprawy, ale jak to z korzeniami bywa? Dość ciekawa z przypraw jest to rzecz (No, no, bez aluzji mi tam, bez aluzji) o kulinarnych sprawach rozmawiamy a nie o jakiś bezeceństwach. Po uśmieszku i rumieńcu widzę, że Ty łobuzica jakaś kurcze jesteś. Słowo korzeń a tej już się oczy świecą, no wiesz Ty, co? No wiesz? Ważna wskazówka !!! Księdzu o korzeniu lepiej nic nie mówić przy spowiedzi, nie podejmować tematu i nie dać się sprowokować, bo sto metrów różańca na pokutę zapoda i targaj to wtedy wokół kościoła. Ładnie będzie? Ładnie? A co ludzie pomyślą? Brak słów. No sama widzisz, że nie o wszystkim jemu można powiedzieć. Nie o wszystkim. Skojarzenia u osoby duchownej na słowo korzeń nie szczególne mogą się pojawić. Kobieta zawsze tajemniczą jest i taką bądź. Pamiętaj. Więc, na co czeka? A śmigać mi kurde do sklepu a i nie zapomnieć o ryżu. Kuchnia chińska to ma być, a nie brzuchala ziemniakami napychać, a potem marudzić, że na żołądku ciężko i rano na kibelku mi się nieprzyzwoicie napinać. Najlepiej ryż taki w torebkach, co to się do gara wrzuca, w pudełku jest cztery woreczki po jednym na twarz. Już mi nakłada jakieś tam sandały, co to w przedpokoju stoją i szykuje mi się do sklepu. Dalej nie czytać tylko do sklepu naginać. Nie czytać aż się ze sklepu nie wróci!!!! No ładnie. Wreszcie przyszłaś. A kogoś Ty po drodze spotkała, że tak się cieszysz? Wszystko kupiła? No. Więc bamboszki na nóżki i idziemy do kuchni, no nie powiem, nie powiem? Fajnie Ty wyglądasz jak się za michę bierzesz i krzątać się zaczynasz po tym swoim królestwie. Mięsiwo mi ładnie pokroić w takie paski jak frytki. No weź jakiegoś chłopa niech ten nóż wreszcie naostrzy, bo aż przykro patrzeć jak się męczysz. Co Ty Wołodyjowski czy jakiś Kmicic kurza twarz jesteś czy co? Żeby, jak jaką szablą czy halabardą mięsiwo chlastać? Pokroiłaś? No bardzo ładnie Ci to wyszło, no bardzo ładnie. Ty to potrafisz. Teraz wrzucasz to wszystko do jakiejś miski, niech tam sobie poczeka na swoją kolej. Teraz mieszasz te szklanki wody z łyżeczką soli i mąki ziemniaczanej i z tym rozpuszczonym rosołem i niech też tam sobie to poczeka. Z tego zrobi mi potem sosik doprowadzający żółtego kucharza do szaleństwa jak nie do kulinarnego wręcz orgazmu. Składniki marynaty również ładnie mi wymieszać wlać do tego mięsiwa, to co przed chwilą odstawiłaś i teraz wymieszać mi to ładnie wszystko. Nakryć tą miskę jakimś talerzykiem i niech sobie tam postoi z tą marynatą minimum 30 minut. Szczypiorek kroisz na takie 2-3 cm kawałki i też sobie go odstawiasz. Możesz to sobie wszystko dużo wcześniej zrobić. Niech sobie czeka i nawet cały dzień. Nie zaszkodzi. No i teraz załóżmy, że zgłodniałaś lub już ktoś w odwiedziny tylko patrzeć jak przyjdzie, więc gotujesz sobie ryż oczywiście wrzucając do wody łyżkę masła lub 2 łyżki oleju, no nie mów, że o tym nie wiedziałaś? Jak już zaczyna się ryż gotować to wlewasz mi do patelni szklankę oleju mocno go rozgrzewając. Jak skubaniec (to znaczy ten olej) mocno się rozgrzeje, oby nie zaczął mi dymić to wrzuca mi to całe mięsiwo do tej patelni chyba, że masz woka? (to taka chińska patelnia) i miesza przez dwie, trzy minuty. Dwie, trzy minuty nie dłużej!!!! Zegarek w kuchni ma? To niech na niego patrzy. Góra trzy minuty!!! To nie jest gra wstępna w noc poślubną, że musimy czekać aż będą białe oczy i suchy język. To jest kuchnia chińska, a nie jakieś tam popierdułki na tapczanie czy jakim innym hamaku!!! Wierz mi tylko tyle potrzeba czasu nie więcej. Zdziwiona prawda? Ja też byłem. No dobrze trzy minuty minęło, więc wyjmujesz te mięsiwo łyżką cedzakową do jakiegoś rondelka. Odsączone z oleju i trzymasz w cieple. Bierzesz sobie drugi rondel (masz gdzieś tam drugi, masz wiem o tym, więc nie czaruj, że nie ma? Jest. Tylko poszukaj. Znalazłaś. A nie mówiłem? Nie mówiłem, że jest? Do tego drugiego wlewasz 2-3 łyżki oleju z tego, jaki pozostał w patelni, wrzucasz pokrojony szczypior, wlewasz wodę i zmieszany rosół z mąką ziemniaczaną i solą (pomieszaj to przed wlaniem) postawić mi to na ogniu, mieszając gotować do zgęstnienia. Zgęstniało? Wiedziałem, że zgęstnieje. Zobacz Prorok ja, jaki czy co? Teraz wrzucasz do tego to mięsko, i ładnie mi to mieszać trzymając na małym ogniu. Nie tak szybko z tym mieszaniem. Wolniutko. Co Ty wiry w garnku chcesz wywołać? Jakieś tsunami w kuchni chcesz zrobić? Szybko to króliki dzieci robią i potem one ślepe się rodzą. No figlara, jaka? Jeszcze mi się tu uśmiecha łobuzica jedna. O tak to ja rozumiem. Wolniutko, z gracją. No, co Ty robisz? Mówiłem nie przyspieszaj. No delikatnie jak kobieta, o to tak, to rozumiem. Potrafisz. Ach ty impulsywna baba jesteś, no wiesz, co? Jakaś pobudzona czy co? No dobra już bez tych rumieńców. Dobra, nic nie widziałem i nikomu nie powiem. Tylko już mi się nie nakręcaj. Dobrze? No!!! I tak mi wolniutko do zagotowania. To znaczy aż się pojawią takie bulgoczące bańki jak u małego chińczyka w nosie, gdy ma katar jesienią, bo na bosaka po polach ryżowych śmigał mamusi nie słuchał, i wziął skubaniec i się przeziębił. Rozumiesz prawda? A teraz to zajrzyj no mi do ryżu.? Gotowy? No to pięknie. Na talerz ryż a polać mięskiem z sosikiem i zasiąść do michy. Nie zgłupiej mi tylko i jedz lepiej łyżką tak po naszemu, no ewentualnie w przypadku powiewu Wersalu widelcem a i nożem jak zechcesz, a niech wiedzą, że człowiek wychowanie posiadł, przy stole zachować się potrafi i sztućców używa do jedzenia a nie do grzebania sobie w uchu czy w nosie. Ważne!!! Odradzam, wręcz zabraniam spożywania takimi patykami jak oni to w Chinach robią, bo to czynność mocno stresująca jest i bywa, że nieładnych słów człowiek używa przy próbie konsumpcji tym sprzętem. Grzech z tego się robi i też spowiadać się trzeba. A przecież wiesz, że przy stole brzydkich słów się nie używa, bo dobrze wychowana jesteś i tyle. No i jak? Smaczne? No dobra nic nie mów. Nic. Wiem, że smaczne. Ślina jak wściekłemu psu zacznie mi się z pyska toczyć i co będzie? Ktoś zobaczy i na idiotę, jakiego wyjdę, lub, co gorzej zboczeńca. Pół biedy, gdy facet, ale, jak jaka kobita takiego zaślinionego mnie zobaczy to, co? To pomyśli, że ja, jaki napalony na nią jestem, albo viagrę jakąś skonsumowałem czy co? I po co mi to? No powiedz sama? Po co? Na taki obciach to ja sobie pozwolić nie mogę. No wiesz w tym wieku? No dobrze. To jak? Pojadło się? No widzisz. To teraz sobie można zasiąść przed komputerem i wpisać w takim okienku na górze mur chiński, potem strzelić paluchem w taki klawisz, co to Enter na nim napisali, nie wiem, co to takiego, ale niech im będzie. No i zobacz sama. Zobacz sama? Po jaką cholerę im tak wielki płot prawda? Ale co by nie mówić to kuchnię mają kosmos. Czyż nie? A teraz, co? No teraz to? Już światowa kobieta jesteś. Kuchnię chińską znasz. Mura chińskiego widziałaś. Nie ważne, że na monitorze komputera, ale widziałaś. Więc co? Ano to, że z niej Europejka pełną twarzą jesteś. I koniec. I jak ktoś zapyta, dlaczego chińczyki mają skośne oczy to też będzie wiedziała, co odpowiedzieć, bo taki facet jak ja to jej powie żeby mi, jakiego „mezaliansa na salonach europejskich czy w kontaktach bilateralnych (patrz dyplomacja) nie popełniła. Dlatego moja droga, dlatego że: Taki chińczyk od maleńkiego jak siedzi przy stole, to ma łokcie oparte o blat, dłonie na skroniach jakby w zamyśleniu wielkim siedział i powtarza sobie trzy razy dziennie pod nosem patrząc w miskę: Znowu „kurwa ryż. Znowu ryz!!! No i naciąga te oczy od maleńkiego do tyłu i już mu tak zostaje. I to na tyle. A dlaczego żółte one wszystkie te chińczyki? A cholera ich tam wie? Może, rivanolem ich poją jak maleńkie są, bo lemoniady w proszku nie widzieli? Nie wiem? Ale popytam i wtedy Ci odpowiem. To by było na tyle. I położyć mi się teraz do góry brzuchem, nogę na nogę założyć stopką w rytm muzyczki z komputera sobie ruszać i lenistwu się oddać. A może, o czym pomarzyć? No! Bez tego uśmieszku, bo wiem, o czym myślisz łobuzico Ty jedna? Najadła się i dokazywać by może teraz chciała? Niegrzeczna, jaka no? A o ociepleniu klimatu mi pomyśleć albo wpływie samolotów odrzutowych na upierzenie ptaków wędrownych. No nie? Słowo ptak a ta znowu ma jakieś skojarzenia? Ty to równo zakręcona jesteś. A idź, że spać, bo nic z tego chyba dobrego nie będzie. Na bosaka mi spać, na prawym boczku, co by serduszka nie ugniatać. Ewentualnie pilot od TV w rękę, bo wiesz, kto ma pilota w tego ręku media. A to rzecz poważna i to nie tylko w polityce. P.S. Jeżeli kiedykolwiek coś tu zamieszczę to w nazwie malakezja dobrze? No!!! I w ten sposób mnie tu szukać. Dzisiaj gotujemy.

×