Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

zuzkaa5

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez zuzkaa5

  1. Ktoś pytał ostatnio, jak często jedzą nasze dzieci "piersiowe". Nasz Mały jada bardzo różnie, średnio co 2h, choć zdarza się co 3h, ale również czasem co 1h. Jeśli wychodzimy gdzieś lub mam (o naiwna) zamiar go uśpić, to daję pierś, niezależnie, kiedy jadł ostatnio. U nas usypianie jest tylko przy piersi, chyba że na spacerze w wózku, ale wtedy z reguły jest koncert.
  2. Olcik, wysyłam wirtualne pozytywne emocje. Naprawdę, ja też mam wrażenie, tak jak reszta, że Twoja Antosia jest często "do przodu". Rozumiem jednak Twoje lęki i współczuję, ale wierzę, że wszystko będzie dobrze. Ja mam lęki i smutki z powodu alergii naszego synusia, tym bardziej, że sama jestem alergiczką i wiem "z czym się to je", wiem, jak okropnie można się nacierpieć, serce mi pęka jak widzę, jak on się bidulek drapie przez sen:(( On też nie waży za dużo, ale jest długi. Wczoraj skończył 4 m-ce i waży 6150g. Przez ostatnie 3 tygodnie przybyło mu 500g, ale miał tygodnie, że przybierał o wiele mniej. Jak nie ma ewidentnych wskazań, to ja bym chyba nie budziła na jedzenie w nocy. Nasz pediatra twierdzi "sen dziecka to rzecz święta" i uważa, że budzić to można jak śpi ponad 12h. Ja mam innym problem, za dużo budzenia w nocy. Mały wczoraj nic nie spał, marudził, wykąpany już był o 21:00, co z tego, jak potem nie mógł zasnąć, co chwilę się wybudzał, jak w końcu zasnął po 23:30, to próbowałam coś ogarnąć mieszkanie i wypadł mi z lodówki majonez i roztrzaskał się na podłodze, aby miała jeszcze więcej roboty po całym dniu, no i jeszcze ten trzask chyba Małego obudził. Jak o 24:00 weszłam do łóżka, to Mały zaczął się wiercić, po czasie płakać i znów karmienie i usypianie. Kolejna pobudka o 2:30 i niestety usnęłam z nim w moim łóżku i spałam tak do następnej pobudki o 4:30, cała obolała i niezbyt wyspana, bo podświadomie śpię czujnie, jak Mały zaśnie zaraz obok mnie. Następna pobudka 5:30 i po tej pobudce zasnął dopiero o 7:00. Pospaliśmy od 9:00 i tyle spania na dziś. Do tego mamy już za sobą 2 kupy, 2 bodziaki i 2 śpiworki ubrudzoną kupką:) Mały teraz przez chwilę bryka w łóżeczku, a ja zamiast coś sprzątać (bo o 14:00 goście), to ledwo żyję i dochodzę do siebie przy necie z kawą, ciastkami owsianymi i bananem. U nas nie da się na dłużej Małego zabawiać, abym mogła coś robić, nawet jak mnie widzi, to marudzi, nigdy nie wiadomo, kiedy wpadnie w histerie i wtedy wolę nie mieć rękawic na sobie, albo być akurat w trakcie czyszczenia WC, bo nie ma jak do niego podejść. Na szczęście mama zaraz przyjdzie i się nim trochę zajmie. To jest moje wybawienie, rodzina obok.
  3. Jak czytałam np. że Ganesh była w stanie przy dziecku malować mieszkanie, to brzmiało to dla mnie równie nierealnie jakby napisała, że leci z małym w kosmos:) Ja większość prac domowych robię "z doskoku", na raty, nigdy do końca i mam wieczny nieporządek i czuję przez to duży dyskomfort. Mały jest słodki bardzo, dużo "gada", cudnie się śmieje, ale wymaga dużo uwagi, pozostawiony sam sobie po niedługim czasie zaczyna marudzić no i jeszcze to jego niespanie, ludzie, przecież nawet dzieci w przedszkolu śpią:((
  4. A ja jestem poirytowana, bo Mały jak zwykle zmęczony, marudzi, a spać nie będzie, a ja tak marzę, aby wreszcie konkretnie sobie posprzątać w domu:((( A tu nie ma kiedy, nie ma jak:((( Nienawidzę takiego bałaganu:(((
  5. Współczuję Wam tych teściowych. Z moimi teściami bardzo rzadko się widuję, bo teściowa ma beznadziejne godziny pracy, a na dodatek co chwilę ona albo ktoś u nich jest przeziębiony, ale ona to elegancka, delikatna, spokojna kobieta i w życiu nie zachowywałaby się "dziko" w stosunku do dziecka, zawsze grzecznie czeka, aż sama dam jej dziecko i widać, że stara się być taktowana. Ale dziś poranek... Mały zasnął na dobre dopiero o 24:00, o 1:30 już sie obudził i tak się miotał, że dostał pierś na uspokojenie i zasnął ze mną w łóżku (nie wiem, czy go nie budzi swędzenie skóry:( on ma uczulenie pod kolanami i tak jakby specjalnie stopą z jednej nogi drapie się pod kolanem w drugiej nodze, może to przypadek, ale na pierwszy rzut oka wygląda to na celowe działanie i tak mi go wtedy żal...). Obudził się o 6:30, dostał pierś i nie mógł potem zasnąć, miotał się znów strasznie i nagle "ble" ulał na wczoraj przebraną pościel w naszym łóżku, na dodatek wsadziłam przez przypadek jeszcze w to kołdrę. Potem zrobił kupkę i do przebrania, kupka zabrudziła bodziaka. Kończę go ubierać, a tu znów "ble" i znów przebieranie. Biorę go do łóżka, aby uśpić przy drugiej piersi, pociumkał troszkę, przysypia, a tu znów "ble" i mokra 2 strona łóżka... A, a jeszcze zaraz jak się obudził też był przebierany, przesikał bodziaka i śpiworek (mamy 2 śpiworki i często co dziennie 2 lądują w praniu, albo ulane, albo uślinione, albo przesikane, albo ukupkane). I tak z 6:30 zrobiła się 9:00 a na podłodze już sterta rzeczy do prania. Nie dziwią mnie nasze wysokie rachunki za prąd, ciągle idzie pralka i żelazko, bo nie potrafię wyluzować i darować sobie prasowanie... Około 9:00 pojawiła się 2 kupa i znów przebieranie. Potem już był tak rozbudzony, że fikał w łóżeczku, a ja próbowałam cokolwiek dospać, ale tak się nie da. Na szczęście o 10:00 udało mi się go uśpić przy piersi i spaliśmy do 12:00, tylko taki rytm jest do kitu, ja niewyspana, bo on chodzi późno spać, budzi się wcześnie i potem często takie kołowrotki (pierś, ulanie, kupa itp), więc jak zaśnie znów koło 9:00, 10:00, to dosypiam z nim i połowa dnia mi ucieka. A, o 12:00, po obudzeniu kolejna kupa. Aż się zastanawiam, czy wszystko OK. Także dziewczyny, zazdroszczę Wam tych rzadko robionych kup, bo u nas nie dość, że kup dalej średnio po kilka dziennie, to jeszcze co chwilę któraś "wyłazi" z pieluchy. Aaaaaaaaaaaaaa:)
  6. Le soleil, współczuję takiego dnia... Mój Mały jest lepszy niż na początku, ale dalej potrafi dać w kość, a jego płacz do subtelnych nie należy. Co do leżaczka, bardzo podobał mi się ten Peg Perego Melodia, ale nigdzie nie mieli go na stanie, czas oczekiwania minimum 2 tygodnie, to za długo dla mnie, więc wzięliśmy Jane Fold, miałam obawy, bo na żywo nigdzie nie można go obejrzeć, po odpakowaniu okazał się o wiele ładniejszy niż na zdjęciach, ma fajnie regulowany i zdejmowaną pałąk na zabawki i fajne płozy do bujania. Jest solidnie wykonany i lekki, zależało mi na tych cechach, bo ja go noszę do rodziców, a jak będzie cieplej, to mam zamiar korzystać też w ogrodzie z niego. Nie byłabym sobą, gdybym nie doszukała się minusów pod postacią zapachu "nowości", który mimo wyprania pokrowca dalej czuję. Zastanawiam się jeszcze nad jakąś zgrabną huśtawką ("automatyczną"), ale na razie się wstrzymuję, bo wydaje mi się, że w większości tych huśtawek dzieci mają zbyt siedzącą pozycję. Następny zakup to będzie chyba mata piankowa do zabawy, na podłogę. Pączku, aż mnie trzepie, jak czytam o Twojej teściowej. Moja mama to ma schizę na punkcie prawidłowego trzymania dziecka i nawet nam zwraca uwagę, że niby trzymamy Małego w zbyt siedzącej pozycji - przesadza, to jest pozycja zalecona przez lekarza. Jakby moja mama zobaczyła Twoją teściową, to by chyba zawału dostała:) I tak byłaś cierpliwa. Co do dzieci, mnie zawsze najbardziej wzrusza zdjęcie/filmik Antosi od Olcika:) Olcik, Twoja historia daje nadzieję innym matkom wcześniaków. Mimo że moja ciąża nie była zagrożona, to i tak miałam różne lęki i pamiętam, że zaglądałam na stronę o wcześniakach i pocieszałam się historiami wcześniaków, które dobrze się kończyły. Nie zapomnę, jak Olcik napisała, że już urodziła, strasznie mnie to poruszyło. Też myślę o Aszji, zastanawiam się też, co z Dree. Mam nadzieję, że wszystko OK. Szun, a co u Ciebie? Dawno się nie odzywałaś.
  7. Ciężarówka, gratulacje, faktycznie, masz aniołka:) Fajnie, że się odezwałaś:) Pączku, ja najbardziej pamiętam tę Twoją cukrzycę. Było mi Ciebie bardzo żal. Ta dieta itp. Sama teraz jestem na diecie i wiem, jakie to ciężkie. Z resztą, muszę powoli coś z tym zrobić, bo ważę już 49kg i coraz więcej osób mówi mi, że nie wyglądam za zdrowo :( Kanatika, powoli zbliża się czas, że dzieci zaczną dzielić ludzi na "swoich" i "obcych" i już tak chętnie nie będą się uśmiechać, dawać się nosić przez nieznajomych, wiadomo, każde dziecko jest inne, ale ten etap się zbliża. U nas ponoć Mały, jak jest u kogoś na rękach, to szuka mnie wzrokiem. Co do weekendu, sobota była pod znakiem nieciekawego humoru, a w niedzielę byliśmy na imprezie rodzinnej (za płotem), było dużo ludzi, a Mały był super, wytrzymał kilka godzin, gaworzył, uśmiechał się, porobiliśmy zdjęcia rodzinne, z dziadkami i pradziadkami (Małego). Mały ma takie samo imię jak jego jeden i drugi pradziadek i mają fajne wspólne zdjęcie:) Oczywiście miałam stresy, bo mimo moich uwag i tak się zdarzało, że ktoś chciał małego chwytać za rączki, trzeba było kombinować, aby prababcie nie chciały brać Małego na ręce, nie ufam już ich sprytowi... Ale fajnie, bo mamy pamiątkowe zdjęcia, bałam się, ze Mały od nadmiaru wrażeń będzie marudny, a to go po prostu zmęczyło i zasnął normalnie wieczorem. Filmiki Waszych dzieci super! Aha, od tygodnia mamy leżaczek-bujaczek i Mały parę razy w nim zasnął lekko bujany, a raz nawet sam, towarzyszył mi w nim w łazience, zaczął płakać, nie mogłam podejść w danym momencie, jak już wytarłam ręce, aby go wziąć, to patrzeć, że on zasypia uśpiony szumem pralki i wody w kranie:)
  8. A moja "beta" dziś zrobiła mi prezent i spała od 23:00-5:00!!! O 5:00 obudziło mnie słodkie "guganie" dobiegające z łóżeczka, źródło gugania było obrócone w zupełnie inną stronę niż zostało położone do spania:) Po "cycaniu" o tej 5:00 pospał jeszcze 3h!!! Takie dni zdarzają się baaardzo rzadko. Na dodatek zasnął sam w leżaczku, co prawda tylko na 30 minut, ale sam! Co prawda zaśnięcie poprzedzone było płaczem, ale nie mogłam akurat go wziąć, bo opatrywałam sobie palec, a jak już umyłam ręce, to patrzę, a on zasypia. A teraz, uwaga... śpi już 2,5h na łóżku!!!! Rekordowy dzień.
  9. Kurczę, my też mieliśmy pojechać wtedy na spokojny urlop, ale nie wyszło, bo jeszcze 31 dnia cyklu, jak byłam u lekarki 1 raz (nie było jeszcze nic widać na usg, ale traktowała mnie, jakbym była w ciąży, z resztą beta z poprzedniego dnia wynosiła już 1600, założyła mi kartę ciąży) czułam się super, miałam ogromny apetyt, co gdzieś wyszliśmy z mężem, to za chwilę wracaliśmy na sygnale do domu, bo ja wołałam "JEŚĆ", pamiętam, jak mówiłam położnej podczas tej wizyty u lekarki "nie mam żadnych mdłości, nawet mnie to trochę niepokoi, chyba pewniej bym się czuła, gdybym miała", a ona na to "niech się pani cieszy, że pani nie ma, nie wie pani nawet, o czym mówi" i... nie wiedziałam... dowiedziałam się w niedzielę, 36 dnia cyklu, zaczęło się od śniadania, ugryzłam kanapkę z twarogiem i dżemem z żurawiny (od wielu m-cy dbałam wtedy o zdrową dietę, byliśmy stałymi klientami sklepów ze zdrową żywnością) i mnie strasznie zemdliło, nie dojadłam już tej kanapki i od tej chwili zaczął się horror z gigantycznymi mdłościami (potem też wymiotami) trwający do 17 tygodnia. Niedługo potem zaczęło mi bardzo skakać tętno i przez wiele tygodni byłam nie do życia. Mdliło mnie 24h na dobę, 7 dni w tygodniu, nie byłam w stanie nic jeść. O, mam zanotowane, wymiotować zaczęłam w 55 dniu cyklu:) Czasem były dni, że prawie z łóżka nie wychodziłam, bałam się zostawać sama, że się udławię tymi wymiotami, nie miałam nawet siły zajść do rodziców za płot, a potem jak już szłam, to często lądowałam w łazience u nich i wracałam do siebie z miską i wymiotowałam po drodze, w ogrodzie, w aucie (w trakcie jazdy do lekarza). Pamiętam, jak wertowałam internet w poszukiwaniu informacji jak sobie ulżyć i kiedy się te wymioty i mdłości wreszcie skończą. Pamiętam, że czas ciągnął mi się niemiłosiernie. Pamiętam, jak patrzyłam na tygodnie ciąży w jakiś opisach, czytałam, że najgorsze samopoczucie jest tak do 12, 13 tygodnia, dla mnie to była wieczność, szczególnie, że mi minęło dopiero w 17 tygodniu. Jak słyszałam wtedy, że ktoś jest w 20 tygodniu ciąży, to było dla mnie "wow, ale zaawansowana ciąża, ja się chyba tego nigdy nie doczekam":) Tak czy siak, przez te 17 tygodni strasznie opadłam z sił, schudłam prawie 6kg, straciłam jakąkolwiek kondycję, nie było więc mowy, aby gdzieś jechać, nie miałam siły, potem koło 20 tygodnia te twardnienia brzucha (okazało się, że niegroźne) i okropne bóle nóg, bałam się wyjechać gdzieś dalej. Wyjedziemy już w 3, mam nadzieję. Właśnie, mnie się marzą Włochy (plaża, morze, basen) gdzieś we wrześniu, Mały będzie miał wtedy około 9 m-cy. Tylko sama nie wiem, nie będzie za mały? Gdzie się wybieracie z dziećmi? Podróż nad polskie morze czasowo pewnie zajmie nam tyle samo, co do Włoch, no i drogi gorsze, ale za to w kraju, w razie choroby polska służba zdrowia, którą znam, a nie jakiś włoski doktorek, z którym ledwo się dogadam. Wiem, wiem, panikuję pewnie. Barbera, smutne były te Twoje początki, dobrze, że Kamilka już jest z Wami, cała, zdrowa, piękna:) Nietoperku, współczuję tego pierwszego niepowodzenia...
  10. Dokładnie rok temu zrobiłam test ciążowy. Zobaczyliśmy z mężem tę drugą kreseczkę, baardzo bladą, prawie że niewidoczną i nie wiedzieliśmy, co myśleć, baliśmy się cieszyć na wyrost, bo raz już też nam się coś w oczach mieniło, a jednak nie była to ciąża. Nie pamiętam, jaka była pogoda, ale pamiętam, że siostra miała wtedy urodziny i była troszkę podziębiona i bałam się dłużej u niej siedzieć, aby się nie zarazić i wymyśliłam chyba wymówkę, że idę na szczepienie i muszę być zupełnie zdrowa i dlatego nie mogę u niej siedzieć:) Na drugi dzień powtórzyłam test i znów kreska była blada, ale jednak coś tam było widać, a po czasie bardziej ściemniała, mimo że to już był czas, kiedy nie należy odczytywać testu. Tego też drugiego dnia pojechałam zrobić test z krwi, po wyniki jechał mąż (tak jak kilka razy wcześniej). Ja bym się nie odważyła jechać po wyniki, pewnie bym zemdlała przy drzwiach laboratorium. Nawet jak o tym piszę, to jestem pełna emocji, aż mnie w żołądku lekko ściska:) a wtedy, jak czekałam na telefon męża... ech, to były emocje... tym bardziej, że to był dopiero 26 dzień cyklu... Tym bardziej, że przez 7 m-cy nic nie wychodziło... Nie pamiętam, co dokładnie powiedział mąż przez telefon, ale sens wiadomości był taki, że beta wynosi 203:))) Czekałam potem na niego w drzwiach i cieszyliśmy się ogromnie, ale wpatrywałam się na tę kartkę z wynikiem i nie wierzyłam, usiadłam na podłodze i na przemian śmiałam się i płakałam. Tak bardzo się cieszyłam, tak bardzo się bałam. A teraz ta "beta" leży na macie i trąca zabawki:) Zadzwoniłam do lekarki, umówiłam się na następny tydzień. Nikt nie wiedział, oprócz męża i takiej dobrej znajomej. Moja zakatarzona siostra napisała, że zaraz do mnie wpadnie, moje "nie, bo jesteś chora" do niej nie przemawiało, bo wydawało się jej głupim tłumaczeniem. Zrobiłam więc komórką zdjęcie testu ciążowego i wysłałam z dopiskiem, że oto powód dla którego nie możemy się widzieć z powodu jej choroby i aby nie mówiła nikomu na razie. Wysłałam SMS i od razu wyszliśmy z domu na przejażdżkę, bo bałam się, że po tym SMSie tym bardziej do mnie przyjdzie. Jeździliśmy po okolicy i dziwiłam się brakiem odzewu ze strony mojej siostry. Dzwonię do niej w końcu i pytam, czy dostała SMSa, a ona powiedziała, że dostała, ale że mi nie wierzy, była pewna, że to żart na prima aprilis. Na drugi dzień wysłałam jej zdjęcie wyniku badań z laboratorium i dopiero wtedy uwierzyła.
  11. Le soleil, pocieszę Cię, mój terrorysta kolejną noc z rzędu zasnął dopiero niewiele przed północą i obudził mnie już o 1:15!!! Jego pobudka trwała aż 1,5h!!! Jadł, płakał, odbijał, coś źle się czuł, robił kupkę, ulał itp. Ja byłam wtedy może po 45 minutach snu:/ Potem pobudka za 2h, a potem to już chyba co godzinę, nawet nie pamiętam dokładnie z tego zmęczenia. Wykańczają mnie te noce:((( Żeby chociaż zasypiał koło 20:00, 21:00 :((( Barbera, Mały, jak ma dobry humor to też się potrafi bawić na macie z 30, 45 minut, czasem trzeba podejść, troszkę mu pomóc, jak marudzi i na kolejne 10 minut znów jest spokojny i też mam wyrzuty... że tak sam się bawi itp. Dlatego tak marzę, aby spał w dzień, bo jak śpi, to nie mam wyrzutów, że nie jestem z nimi non stop... Trudne to wszystko jest...
  12. Nietoperku, dobrze, że z kupą już spokój. Co do mostków, to nasz też tak robi, przesłodko to wygląda, czasem robi to jak mu coś nie pasuje, np. jak się złości przy ubieraniu, to tak się wygina, że pękam ze śmiechu, albo mi odjeżdża do tyłu, pupką znad pieluszki. Te mostki wg neurologa to ponoć normalny etap, przygotowanie do obrotów. Barbera, tak, przykre z tym uczuleniem Małego, wczoraj jak go smarowałam całego, to aż się nad nim popłakałam, mi łzy kapią, on patrzy na mnie taki troszkę zdezorientowany i zdziwiony, a tu nagle posłał mi taki przecudny uśmiech:D Moje kochane dziecko. Płaczę nad nim, bo sama od urodzenia miałam/mam bardzo silną alergię, męczyły mnie zawsze gigantyczne problemy ze skórą i wiem, ile to cierpienia ze sobą niesie... Jako dziecko drapałam się do krwi, często budziłam się w lepkiej od krwi pościeli, chodziłam do szkoły z bandażami na dłoniach, często tak mnie swędziało, że wkładałam ręce do wrzątku, to przynosiło chwilową ulgę, ale generalnie było niekorzystne bardzo dla skóry, więc rodzice mnie z tym ścigali, ukrywałam to przed nimi, pamiętam ich teksty na widok moich czerwonych od wrzątku dłoni "no nie, znowu wyparzałaś ręce?". Starbuck, widzisz, dobrze, że poszłaś do tego lekarza. A co do tego, że u nas lekarze nie mogą nam za bardzo pomóc... Hmm, alergie i uczulenia to skomplikowany temat, choruję od lat, więc wiem, jak to wygląda. Z maleńkim dzieckiem jest ten problem, że ono jest za małe na różne specyfiki. Po posmarowaniu buźki sterydem, pewnie szybko by mu znikło, ale on jest za mały na sterydy, z resztą nawet dorośli powinni unikać sterydów na twarz. Leki antyuczuleniowe też nie są raczej dla takich maluszków. Poza tym lekarz nam powiedział, że Mały może być obsypany, bo ode mnie alergika dostaje w mleku "produkty" reakcji alergicznych i możliwe, że gdybym Małego odstawiła od piersi, to uczulenie by znikło lub się zmniejszyło, ale wg lekarza pierś i tak lepsza, bo przeciwciała itp. Millea, ale elegantka z Małej. Cudny ten płaszczyk:))
  13. Kanatika, jak dasz radę, to możesz jej po prostu dać pierś na spacerze, ale wiadomo, że nie wszędzie się da, nie zawsze jest miejsce, nie zawsze jest ciepło. Nie znam się, ale wydaje mi się, że na tym etapie już nie ma takiego ryzyka zaburzenia laktacji, ja bym spróbowała dać wodę. A co do laktacji, to mam wrażenie, że mleka mam więcej niż parę tygodni temu, piersi już nie są takie workowate, Mały znów się czasem krztusi mlekiem, jak na początku, gdy pokarmu było dużo. Ale żeby nie było za dobrze, to ta zakichana alergia... Jutro mamy ostatnie zajęcia w szkole rodzenia, z dziećmi, boję się, że nie pojedziemy w ogóle, albo będziemy musieli wyjść w trakcie, bo Mały jak zwykle nie będzie chciał spać w dzień i będzie okrutnie marudny...
  14. Barbera, niezłe przyrosty wagi ma Kamilka, ale nie widać tego po niej na zdjęciach. A co do zdjęć, elegancka mama, elegancka córka:)) Majcyś, współczuję ględzenia teściowej. U mnie ględzi mama: "daj mu coś treściwszego, to będzie w nocy spał lepiej", ech...
  15. Starbuck, tak, lekarz był fajny, byliśmy u niego chyba z 40 minut, przeprowadził bardzo szczegółowy wywiad, badał, oglądał, mierzył, nosił Małego, tyle tematów tam poruszyliśmy, że części rzeczy już nie pamiętam:) Część informacji przetrawiam dopiero w domu i dopiero teraz rodzą mi się różne pytania:) Olcik, dziękuję za rady:) Nie wiem, czy da się coś zrobić z tymi nóżkami (ale wg lekarza to i tak jest w normie), bo Mały od tych wysypek może być rozdrażniony, więcej się spina i stąd to lekko wzmożone napięcie w nóżkach. Ogólnie żal mi się robi coraz bardziej Małego:(( Czasami, jak ta wysypka się zaostrzy, to wygląda nieciekawie:(( Taki bidulek z czerwoną, łuszcząca się skórą, boję się, czy go to nie swędzi:(( Ciągle chce się drapać po dekolcie i szyjce:(( Odstawię chyba to kozie mleko, chociaż piję go niewiele, bo może też mu szkodzi... Aha, właśnie, ten lekarz pytał też o morfologię, nie robiliśmy do tej pory ani razu, on stwierdził, że by się przydało, chodzi o ewentualną anemię. Mówił też, że czasem dzieci jak leżą na brzuszku, to podnoszą nogi do góry, jakby latały i ponoć nie powinny tak robić (nie pamiętam już, dlaczego, za dużo tych tematów było) i należy im wtedy delikatnie ręką przytrzymać bioderka.
  16. My czasem z mężem tak marzymy "ech, mógłby Mały choć raz sam zasnąć", niestety w dzień nigdy się to nie zdarzyło, ba, on w dzień ogólnie w ogóle nie śpi nie licząc drzemek w trakcie ssania piersi i sytuacji, że po karmieniu go na łóżku na leżąco zostawiam go śpiącego i wtedy się uda, że pośpi 2-20 minut, a średnio 5 minut... Raz na tydzień może, albo rzadziej, zdarza się mu, że zaśnie w dzień np. na godzinę, ostatni taki dzień był we wtorek. Ostatnio trudno go nawet uśpić w wózku na spacerze... Ostatni raz 5h snu ciągiem miałam 9 dni temu. Wczoraj zasnął o 23:00, ja o 24:00, obudził się na jedzenie o 1:00 (!), 3:00 (!), 6:00 (!), 7:00 (!), 8:30 (!). Poprzednie noce nie były wcale lepsze. Także dziewczyny, doceńcie, co macie:) W piątek mieliśmy iść na usg bioderek, taki był zmęczony i marudny po całym dniu niespania, że jak przysnął koło 17:00, to żal nam było go ruszać, baliśmy się, że ze zmęczenia wykończy nas płaczem w aucie i u lekarza, zadzwoniłam, aby przesunąć usg na późniejszą godzinę, ale się nie dało, więc byliśmy dziś, i zgadnijcie, ile wtedy pospał??? 10 minut!!! Nie muszę pisać, jaka byłam wkurzona, że przesunęłam to badanie, niestety już było za późno, aby jechać. On często tak trze oczy ze zmęczenia, tak ziewa, oczka szkliste, albo płacze ze zmęczenia, a spać nie będzie. Jak to możliwe? Nie wiem. Dziś zaliczyliśmy to usg, bioderka super, lekarz powiedział "najładniejsze dzisiejszego dnia". Byliśmy też u neurologa. Wszystko w normie, ale lekarz powiedział, że niedobrze, że tak rzadko kładliśmy Małego na brzuszku w pierwszych miesiącach (buntował się bardzo, nie znosił tego) i ma troszkę za słabą główkę, tzn. trochę za słabo ją ciągnie przy podnoszeniu za rączki, choć w tzw. szerokiej normie się mieści. Ma odrobinę wzmożone napięcie w nóżkach, to ponoć typowe dla alergicznych dzieci i niegroźne. W ogóle neurolog powiedział, że to jego uczulenie może być powodem jego marudzenia, kłopotów ze snem, zwiększonej wrażliwości:(( Lekarz odradzał nam też noszenie Małego twarzą do siebie, w tej takiej pozycji "do odbicia", bo to sprzyja asymetrii (na szczęście Mały jej nie ma) oraz czasem "usztywnia" rączki. Pokazywał, jak mamy go nosić, m.in. plecami do nas w takiej jakby półsiedzącej pozycji. Mostki, które Mały robi, to typowe dla dzieci w jego wieku. Pytałam o chusty/nosidełka. Wg niego Mały jest na to za Mały, lepiej zaczekać do 6 m-ca, bo jednak dziecko w tym "wisi", a co do chust stwierdził, że niby wszędzie się je zachwala, ale że lekarze (m.in. on) sceptycznie do nich podchodzą, że niby nosidełko lepsze, bo sztywniejsze, a chusta to za cienki materiał, tak siak on twierdził, że swojego dziecka w tym wieku by nie nosił ani w jednym, ani w drugim i to samo powiedział ortopeda na usg bioderek.
  17. Starbuck, mnie też to zastanawia, tym bardziej, że wszędzie o tym bębnią, a nasz pediatra-alergolog powiedział, że od 4 m-ca mamy wprowadzać zupki z mięsem, właśnie z powodu tej anemii. My 4 m-c kończymy za 10 dni i kusi mnie, aby już wtedy dać Małemu jabłko lub marchewkę, szczególnie, że przecież zanim "dojdziemy" do zupy, to minie pewnie z miesiąc, bo najpierw trzeba będzie obserwować reakcję na poszczególne składniki zupki. Mały w dzień (i często o zgrozo w nocy też) je dalej średnio co 2h, więc może to znak, że czegoś mu brakuje, wg lekarza wagę i wymiary ma w normie, ale spokojnie mógłby ważyć więcej (to już moje zdanie, nie lekarza, haha), jest szczupły jak na dziecko w tym wieku, no i często jak widzi nas jedzących, to tęsknie spogląda na spożywane przez nas kęsy, tak jakby też chciał, czasem się przy tym oblizuje i mieli języczkiem, aż nam go żal:) Barbera, Majcyś, w którym tygodniu wypadło u Was to pierwsze kosztowanie nowości?
  18. Dziewczyny, szukam dla Małego wiosennej kamizelki/bezrękawnika, najlepiej na zamek (choć bez zamka też może być) i bez kaptura (choć z kapturem też ujdzie), nigdzie w sklepach ani w necie nie znalazłam, może Wy gdzieś coś takiego widziałyście? Aha, nie jakiś bardzo ocieplany, najlepiej jakaś grubsza bawełna/welur/polar.
  19. Ganesh, do nas też możesz wpaść na malowanie:) Kurczę, Twój Mały to chyba anioł, że dajesz radę malować:) Barbera, kto zostaje z Kamilką, jak jesteś na siłowni? Le soleil, mój też ma "lekki" sen. Też mi kręgosłup wysiada, też się ślini:)) też się ciągle przebieramy:)) Kurczę, 2 dni temu Mały odkrył na całego przewracanie się z pleców na brzuszek (od dawna tak umie, ale raczej przez przypadek to robił), dziś aż go musiałam powstrzymywać na macie, bo musiałam porobić przelewy, a jak się przewraca, to muszę go dokładnie dozorować, bo boję się, aby nie uderzył się w grzechotkę, aby rączki nie przygniótł itp., a tak jak nie lubił leżeć na brzuszku, tak ze mną się "wykłócał" dziś, że on chce fiknąć na brzuszek, oczywiście jak zrobiłam przelewy, to już mógł robić co chciał pod czujnym okiem i ręką mamy:) Zabawnie to wygląda, taki zadowolony, jak fiknie na brzuszek, patrzy na zabawki, rozgląda się, trzyma wysoko głowę. Zaczął też próbować podciągać się trzymając się zabawek zawieszonych na pałąkach nad matą. Jutro przychodzi leżaczek, ciekawe, jak mu się spodoba. Mocno myślę, nad wprowadzeniem nowych pokarmów jak skończy 4 m-ce (czyli za 2 tygodnie), bo on często tak się w nas wpatruje jak jemy/pijemy, jakby też chciał, takim tęsknym wzrokiem. Dziś ogólnie był ciężki dzień, bo dostałam ataku migreny:( Dobrze, że mąż miał czas i od 14:30-19:30 zajmował się Małym, donosił mi go tylko na karmienie, a ja spałam w ciemnym pokoju i się męczyłam z pękającą głową:(( Po takim ataku źle się będę czuć pewnie do jutra...Ja mam takie migreny, że mam w trakcie problemy ze wzrokiem, rozmazuje mi się obraz, cały świat wiruje, jakbym wtedy była sama z dzieckiem, to nie dałabym rady go nosić. Dobrej nocy dziewczęta. Ciekawe, ile Mały da mi pospać. Pa!
  20. Mój też niech rozpocznie dzień o 6:00 pod warunkiem, że pójdzie spać 20:00, 21:00:P On "idzie" spać między 22:30-24:00 nawet.
  21. Jejku, nie wiem, czy kiedykolwiek Mały dotrwał do wieczora w tym samym czystym ubranku od rana... jak nie uleje, to zaślini, a teraz ślini się na potęgę, tak więc jak nie urok, to... Nie dziwię się, że przyjaciółce odechciewa się dzieci, jak słucha moich opowieści:P
  22. Zakończyłam dzień pozytywnym akcentem, zasnęłam przed 1:00 (nie mogłam zasnąć), a tu o 2:00 już pobudka, Mały ląduje przy piersi u mnie w łóżku. Ze zmęczenia przysypiam przy Małym do 5:00, śpi mi się okropnie, bo czujnie, bo mały zaraz obok mnie (normalnie mąż idzie do salonu, a ja śpię dalej od Małego) i od tej 5:00 Mały już się budzi co godzinę, teraz już w ogóle nie chce spać:(( 15 minut temu chciałam go uśpić przy piersi, podpieram oczy zapałkami, a ten nie dość, że bawi się piersią, to jeszcze na koniec ulał mi w moim łóżku, zalewając sobie ubranko:((( Aaaaaaaa, tak mnie to zirytowało, że włączyłam mu karuzelę, a sama poszłam odreagować się na forum. Przez ostatnie noce Mały śpi tak krótko, więc o 6:00 rano to ja się budzę, bo kolejnej krótkiej godzinie snu, a raczej Mały mnie budzi. Barbera, skąd Ty masz siłę na te ćwiczenia? Co do tych ulewań, to dopytam jeszcze raz lekarza. Znów pewnie usłyszę tekst o niedojrzałych zwieraczach przełyku, odbijaniu. Niech sam mi przyjdzie co 1, 2, 3h odbijać w nocy dziecko i potem usypiać rozbudzone przy odbiciu. Dziewczyny, ale macie luksus, dzieci śpią Wam w nocy, nie ulewają, co Wy robicie z wolnym czasem?:) Ja nie dość, że niewyspana często, to jeszcze ciągle dodatkowa robota z tym przebieraniem w ciągu dnia, praniem, wieszaniem, prasowaniem ton ciuchów naszych i Małego, od tego ulewania. Myślałam, że większość dzieci ulewa. Ech, ale jestem zmęczona, a to prosta droga do irytacji u mnie... do tego ból głowy, z niewyspania:((
  23. Majcyś, u nasz też Mały dużo ulewa i też bywam tym wykończona, szczególnie, że on ma alergiczną skórę na policzkach, szyjce, karku i dekolcie i te "ulewajki" (tak to nazywamy) nie służą jego skórze. Ciężko mi się myje, osusza i kremuje te fałdki na szyjce, muszę się nieźle nagimnastykować, aby "pokazał" mi szyjkę, często się przy tym miota albo płacze i wiele razy jest tak, że ledwo skończę zabiegi pielęgnacyjne, a tu znów ulanie i wszystko od nowa... a Mały już skrajnie zniecierpliwiony, a jak do tego dochodzi przebranie ubranka, to już w ogóle jest krzyk... Łączę się z Tobą w bólu:) Pilnuję, aby podkładać wszędzie pieluszki, ale tego się nie da aż tak upilnować:( Czasem przebieram go 3 raz w ciągu 15 minut, nie zdążę sięgnąć po śliniak, a tu znów "ulewajka". Też u nas pralka chodzi non stop. Do tego co chwilę nasza pościel brudna, narzuta brudna, sofa brudna, a nasze ubrania też ciągle lądują w praniu. Ja czasem nie mam już co na siebie włożyć, bo wszystkie bluzki w praniu. Mały ulewa głównie jak fika sobie radośnie, wykonuje wtedy energiczne ruchy i łatwo o cofnięcie się zawartości żołądka. Oczywiście czasem jest spokój, a czasem przebieramy się non stop. Mówiłam o tym lekarzowi, ale to było parę tygodni temu, nic ciekawego na ten temat nie powiedział. Odbijacie jeszcze Wasze dzieci? Nasz Mały coraz rzadziej beka po jedzeniu. Le soleil, nasz Mały cwaniak pierwszy raz przewrócił się z brzuszka na plecy jak miał 4 tygodnie i od tego czasu każde położenie na brzuszku kończy się prędzej czy później samodzielnym powrotem na plecy, czasem nie zdążę dobrze go położyć na brzuszku, a ten już jęczy poirytowany i się przekręca - nie lubi leżeć na brzuszku:/ Dziś był fajny dzień. 2h spędziłam z Małym w ogrodzie, nie chciało mi się za dużo jeździć po okolicy (ech te szczekające psy budzące mi dziecko, też macie ten problem?), a Mały, mimo że wózek stał, spał, a ja siedziałam w słońcu, a to pogadałam z siostrą, a to z tatą, a to z dziadkami, którzy porządkowali ogród. Oby więcej takich dni. Kurczę, ale u nas ptaki właśnie śpiewają za oknem:)) a tu prawie północ. I tym optymistycznym akcentem kończę.
  24. Nietoperku, to może już się umów do lekarza, bo na wizytę pewnie się długo czeka, pewnie termin dostaniesz później niż skierowanie. Ja idę prywatnie, bo lekarz, który ma dobre opinie przyjmuje tylko prywatnie:(
  25. Starbuck, cieszę się, że wyniki dobre. Myślę, że po prostu taka "uroda" Olgi, ale rozumiem, że się martwisz, bo też bym się tym trochę martwiła. Niezła jesteś z tymi butami. Teraz, jak jest ciepło, to ja się boję, że kiedyś wyjdę z biustonoszem na wierzchu i podciągniętą bluzką:) bo Mały tak często je, że w domu często się łapię, że tak chodzę:)) Tak, tak, Mały w dzień je średnio co 2h, nadal, ale rzadko "wisi" długo na piersi, chyba szybciej się najada, a wczoraj się popłakałam ze wzruszania: mąż mi podaje synka do piersi, nie zdążył go dobrze koło mnie położyć, a Mały w locie złapał obiema łapkami moja pierś, przyciągnął do siebie i sam się przyssał. Olcik, super, że jest OK:)) My idziemy do neurologa w przyszłym tygodniu i jakoś zaczynam się bać, że może Mały też czasem na mnie dziwnie spojrzy, że może za bardzo się wygina w lewo, a może w prawo? Ech, matczyne paranoje.
×