MonaL.
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez MonaL.
-
Starakość, szukałas już tej L-glutaminy? W sklepach z odżywkami kulturystycznymi jest chyba najtańsza. Ja chcę ją wypróbowac na moim małym atopiku - przypomniałam sobie, że już dawno temu ktoś mi ją polecał na uszczelnienie jelit. Podobają mi się leki sanum - to taka homeopatia na grzyba i wiekszość problemów jeliowych. Słyszałaś może o tym? Jak się sprawdza zapper? Zappujesz się cały czas? Pływak, faktycznie, alkala N. to produkt sanum. Wiesz coś więcej o tych lekach? Czytam na różnych forach, że są skuteczne... jedne z najlepszych na odgrzybienie i naprawę jelit...
-
Z ksiązki Longa: pewien zegarmistrz Quimba - zgłębił tajemnicę Wyższego Ja (samodzielnie), nawiązywał kontakt, jak to sam nazywał z Mądrością. Po nawiązaniu takiego kontaktu (przez przywołanie jej lub po cichej modlitwie) otrzymywał poczucie olbrzymiej Mocy i mógł uzdrawiać chorych. Co mówił swoim pacjentom? "podsuwał im teorię, że Bóg będąc sam istotą doskonałą, nie mógłby stworzyć bytów niedoskonałych. Dlatego też wszelkie choroby, kłopoty i w ogóle niedoskonałości muszą być dziełem ludzkiego umysłu. Są zatem nierzeczywiste, nietrwałe i całkowicie urojone. ... powstają one w umyśle człowieka na skutek kompleksu winy czy "grzechu" - pozbywając się tych kompleksów, człowiek pozbywa się przyczyn choroby". "Jeśli ktoś trzyma się uporczywie myśli o tym, czego pragnie, wywiera w ten sposób pewien rodzaj sugestywnego wpływu na Powszechną Podświadomość i skłania ją do realizacji rzeczy, zjawisk i okoliczności odzwierciedlonych w ukształtowanych myślach. Pomagają afirmacje - pozytywne ukształtowanie rzeczywistości na wzór wymarzonych faktów i okoliczności, a to wszystko w myśl hasła "tu i teraz" Wg mnie, jeśli nawet ktoś jest zbyt wielkim "realistą" by takie teorie w 100% przyjąć - to warto przynajmniej skorzystać na poziomie bardziej realnym - wiemy wszyscy, że poza przekazem werbalnym każdy z nas "nadaje" także przekaz niewerbalny - są to z pozoru niezuważalne sposoby mówienia, poruszania się, patrzenia na innych, styl wypowiedzi, mimika, zapach itd, itp - takie sygnały wysyłamy nieświadomie a inni je nieświadomie odbierają. Jesli jesteśmy "nastwieni" na sukces, dobro, miłość - to takie sygnały będziemy przekazywać. Jeśli jesteśmy źli, gniewamy się, mamy o sobie kiepskie zdanie, nie wierzymy w siebie, w swoje zdolności, w to, że możemy coś osiągnąć, że jesteśmy wartościowi - to też takie syganły będziemy przekazywać. A to nam zablokuje mnóstwo korzystnych sytuacji. Bo ludzie będą (też podświadomie) się nas wystrzegać, bać, omijać... albo odwrotnie - sprowokujemy dobre sytuacje i będziemy w stanie je "złapac" dla siebie i przyciągniemy do siebie ludzi wartościwych i dobrych :). To takich kilka "dobrych rad" na początek nowego roku :)
-
A mnie nie odwiedził gwiazdor tylko listonosz i też już mam Encyklopedię uzdrawiania E.C. :) Wracając na ziemię :) - zaczynam przygotowania do głodówki - robię ją po nowym roku. To będzie moja druga - po 3 dniach na jabłkach wg Edgara. Starakość, jak Ci idzie?
-
Janoity, co racja to racja. Trzeba umieć wybrać sobie to, co do nas pasuje. Wczoraj narzekałam na "odlot" Żądła, a później przeczytałam pierwszą część Longa... to dopiero "jazda" :) Magia, szklane kule, modlitwa śmierci, wskrzeszenia zmarłych, duchy... łał... ale przeczytam, przeczytam całość, bo mnie ten temat wciągnął. Dzięki za kolejne tytuły :) Co do "odprężenia" to coś w tym jest. I to nie tylko, moim zdaniem, jeśli chodzi o ból. Po to chyba jest medytacja i modlitwa (ja to robię), ale też ruch fizyczny (może właśnie dlatego powoduje takie pozytywne efekty), słuchanie muzyki, podziwianie piękna - to wszystko nas odpręża. A wiele problemów znika samo, gdy po prostu przestaniemy o nich myśleć i się nimi zajmować. Co do zdrowia - ja znam doskonale działanie "odprężenia" i tego mechanizmu - pozwolić, żeby ból swobodnie przepływał - robię tak, kiedy mam migrenę, a mam czasami taki ból, że zwala z nóg. I to działa :) Zresztą zgodnie z tym co przeczytałam, chorobę w naszym ciele wywołuje właśnie napięcie - jakaś część naszego ciała tak reaguje (np. na stres). Więc warto pozbyć się tego napięcia i nie walczyć z jakimiś uczuciami (bólem, strachem...) tylko... kto przeczytał troche o hunie, ten wie :) :) :) Jarosław, a mnie odwrotnie - nie interesuje rozwijanie umysłu samo w sobie. Interesują mnie wyłącznie skutki, które mogę - robiąc to czy tamto - osiągnąć. Szkoda, że Tobie nie udało się osiągnąć tego co chciałeś. Czy to w takim razie nie jest taka sztuka dla sztuki? Ja mam konkretne cele i pragnienia i chcę by się spełniły.
-
Witam poświątecznie :) Święta się skończyły, w końcu można trochę odpocząć :) Jarosław, Jonoity43 (zmieniła Ci się pod koniec roku cyferka?, jesteś strzelcem?) - poczytałam trochę Leszka Żądło. Powiem Wam, że przez pierwsze dni byłam pod dużym wrażeniem, miałam nawet pomysł, żeby się z nim skontaktować. Ale jak doczytałam głębiej, to... to nie dla mnie. Egzorcyzmy, opętania, dzieci, które rodza się tylko po to, żeby zemścić się na swojej matce za coś tam z poprzedniego wcielenia... zostały mi jeszcze do odsłuchania płyty Leszka Żądło z medytacjami, ale to po feriach, jak w domu będzie trochę spokojniej :) Za to zakupiłam cztery pierwsze części Longa - zaczęłam już czytać i to mi się bardzo podoba. Jarosław, pytałeś DeeJaya o powody jego podejścia do życia - rozumu jako "siły sprawczej". A jakie są Twoje doświadczenia, czy masz jakieś własne przykłady? Mnie tak bardzo spodobała się ta "filozofia" bo bardzo pasuje do tego, czym się do tej pory w życiu kierowałam, jak postepowałam, co myślałam - i co przynosiło i przynosi efekty. Nie znałam, ani nawet nie słyszałam nic o hunie, ale miałam swoje własne metody i osiągnęłam bardzo, bardzo dużo je stosując, a teraz okazało się, że są to metody bardzo podobne (moja i huna). Jedna rzecz, której nie wiedziałam, to to, że zawsze gdzieś podświadomie, z tyłu głowy uważałam, że mam "za dobrze", że za dużo mi sie udaje i że to nie może tak być, i że musi się w końcu wydarzyć coś, co mnie "przywróci do normalności", jednym słowem, że za to "dobre" będę musiała zapłacić. Takie wychowanie, religia w której wyrosłam, poglądy wszystkich ludzi wokół. Dlatego tak się "uczepiłam" Huny, bo okazało się, że nie tylko, że nie, ale wręcz przeciwnie, można dostać jeszcze więcej i więcej. Podoba mi się :) :)
-
Ja od 2-3 miesięcy codzinnie dosypuje miarkę Alkali N do 1,5 l butelki wody. Używam wody z filtra odwróconej osmozy, którą dla ułatwienia nalewam sobie do butelki po wodzie minaralnej, a do tego dosypuje ten proszek. Woda lepiej smakuje. Ph owszem, zmierzę, bo mnie to zaciekawiło, ale już po świętach. Wydaje mi się, że dzieki temu proszkowi ominęło mnie przeziębienie, które zaatakowało całą rodzinę i że taka zasadowa woda dobrze też robi po dłuższym wysiłku - szybciej znika zmęczenie. Ale może to msm? Strona bardzo ciekawa, ten wpływ równowagi zasadowo-kwasowej na raka... Matylda, nie bój się :) Strach nic nie pomoże, a może tylko zaszkodzić. Ale działać musisz. Mnie podobał sie sposób z jedzeniem rano rozgotowanej marchewki, ktory kiedyś podała Papaja. Ale ona chyba nie ciągnęła tego, a tam trzeba było to wcinać dłuuugo, chyba kilka miesięcy. Pamiętasz to? Wiem że już niemowlakom daje się taką marchwiankę na problemy z jelitami. Ja teraz intensywnie czytam o lakach sanum - to są właśnie dokładnie leki na problemy z jelitami. Rozmawiam też z osobą, która je dobrze zna, stosowała, wyleczyła się i poleca. Napisze więcej, jak już będę wszystko wiedziała :) Póki co, ponieważ u mnie jutro już Wielkie Przygotowania - już dziś życzę wszystkim Wesołych, Pogodnych, Zdrowych Świąt :)
-
Jarosław - zadaleś podchwytliwe pytanie :) Oczywiście te słowa kojarzą mi się z Huną. Ale wiem, że są od Edgara - zdążyłam już wczoraj się doczytać :) I dlatego właśnie to robi się ciekawie :)
-
Jarosław, bardzo to ciekawe... spędziłam nad linkami 2 godziny i po świętach wrócę, żeby dokładnie je przeczytać i zamowić książki :)
-
Papaja, ty też nigdzie stąd nie chodź :) Gdzie tak dobrze Ci doradzą, jak nie tu? Jeśli czujesz, że coś Ci służy, to rób to dalej. Zgodnie z Huną - nie ma jednej, jedynej metody na osiągnięcie jakiegoś celu. Wręcz przeciwnie, metody/drogi mogą być zupelnie odmienne, całkowicie różne, a efekt dzięki nim osiągnięty - taki sam :)
-
Papaja, bez urazy - obejrzałam filmiki, ale prezentacja i treść wypowiedzi tej Pani (której filmy wkleiłaś) nijak sie mają do prezentacji Paula Nissona :) :) :) (Wklejał chyba DeeJay). Zupełnie inne klasa :) Dieta wegańska, roślinna górą! :) Ale... są pewne argumenty, które przemawiają. Sama mam ostatnio cholerny problem. To tak a'propos tych osób, ktore się tu mądrowaly, jakoby to dziecko samo instynktownie wiedziało co jeść i co dla niego dobre i jakich dokonywać wyborów. No to mój najmłodszy 6-latek ostatnio podokonywał sobie takich wyborów, korzystając z tego, że matka zajęta przed świętami. Efekt - już nie wysypka, ale ogromne czerowne plamy we wszystkich zgięciach (łokcie, kolana, szyja i inne), częściowo już rozdrapane do krwi... Dodam, że to od urodzenia atopik, któremu więcej nie wolno niż wolno, a uwielbia wszystko to, czego nie może, głównie nabiał, jogurty, sery, twarożki... Dodam też, że owszem, chleba nie lubi... i je go bardzo mało... No i co mam zrobić? Jestem załamana, bo co trochę lepiej, to znów gorzej. Piszę o tym, bo jak wiemy, każda alergia pokarmowa ma źródło w przepuszczalności/nieszczelności jelit, ich dysfunkcji - czyli jakby to się trochę łączyło z ostatnimi dyskusjami. Co powinnam zrobić? Myslałam, że jak powalczę z lamblia, to coś się zmieni. Nic. Maści sterydowe? Może po świętach odstawię na próbę te węglowodany. Na taka ilość tłuszczu zwierzecego jak w zaleceniach opty nie pójdę, ale dam mu więcej tłuszczy roślinnych, oleju lnianego, z wiesiołka, oliwy z oliwek. No i przejdziemy na ziemniaki, jajka, więcej (jednak chudego) mięsa. A ryż można? Kluseczki i bułki w odstawkę. A co z cukrami? Jak, np. pieczecie sernik optymalny bez cukru? Czy inne desery? Znalazłam tez taka stronę: http://www.wyleczonazazs.pun.pl/viewtopic.php?pid=2 Przeczytajcie jesli macie czas i powiedzcie proszę co o tym myślicie. Czy znacie działanie leków sanum? Jarosław, mnie też cholernie się nie podoba, że to forum idzie w kierunku diety optymalnej (czyli mięsno-tłuszczowej) a odchodzi od swoich korzeni, czyli diety wg Tombaka, Clark, Gersona, Edgara. Zastanawia mnie to co napisała jakiś czas temu Llucy - że opiera się na Pitchfordzie i Bednarczyk-Witoszek. Jak tak dwie skrajne teorie można połączyć? Witoszek to opty a Pitchford to wege. A może się da? Pitchforda znam, Witoszek na pewno przeczytam, to wtedy może odpowiem na to pytanie :) Póki co, jeśli możesz to zostań aktywnie na tym forum, po to by zachować tu równowagę. Matylda, a może za dużo jesz tych słodkich produktów: dżemów itd. ? Jesli Twoje zapalenie jelit jest spowodowane candidą to cukier tu nie pomaga :(
-
Ja też dalej czytam o Hunie. Przeszłam już ogólne zasady, teraz czytam o uzdrawianiu. Spodobała mi się taka oto afirmacja, którą trzeba powtarzać często, każdego dnia: "Moje ciało doskonale wie, jak pozbyć się wzjg (raka, torbieli...) i właśnie teraz to robi". Matylda tak robi :) Wiele razy pisała, że ufa swojemu ciału, że sobie poradzi :) Warto też podziękować ciału za dobrze wykonaną/wykonywaną robotę przy uzdrawianiu. Albo tez mu obiecać, np. że jak za pomocą tej diety/tych leków wyleczy to schorzenie to w nagrodę... (będziemy mogli jeść to i to, pojedziemy tam i tam, będziemy częściej bo bez bólu i ograniczeń chodzić na wędrówki po lesie...)
-
Zgadzam się z DeeJay'em - z wlasnych doświadczeń: jak sobie uszkodzę wątrobę (najem za dużo niezdrowego, napiję za dużo wina), to najpierw boli wątroba, a po 2-3 dniach (jak już wątroba zaczyna się uspokajać) robią mi się nadwrażliwe jelita: skurcze, bóle, biegunki, przelewanie, ściskanie... Zła praca wątroby odbija się na jelitach... A'propos - co bierzecie na wspomaganie i regenerację wątroby? Ostropest, wyciąg z karczochów, essentiale?
-
Zgadzam się z DeeJay'em - z wlasnych doświadczeń: jak sobie uszkodzę wątrobę (najem za dużo niezdrowego, napiję za dużo wina), to najpierw boli wątroba, a po 2-3 dniach (jak już wątroba zaczyna się uspokajać) robią mi się nadwrażliwe jelita: skurcze, bóle, biegunki, przelewanie, ściskanie... Zła praca wątroby odbija się na jelitach... A'propos - co bierzecie na wspomaganie i regenerację wątroby? Ostropest, wyciąg z karczochów, essentiale?
-
A te zanurzenia w morzu to też w celu zdrowotnym - żeby organizm uzupełnił sobie wszystkie niezbędne związki minaralne, sole, pierwiastki - w naszym morzu jest ich dostatek :)
-
Mnie najbardziej podobają się te wieczorki z winem - takie wieczorki zapoznawcze, może muzyczka, tańce, jak za starych komunistycznych czasów na wczasach :) Chcę tam jechać! Wałowkę wezmę sama - ukryję w walizce :)
-
Popieram Papaję :) :) :) :)
-
Widać, że święta blisko, tak tu cicho, pusto :) Wszyscy sprzątają i kupują, i już myślą co gotować :) Jarosław - podjęłam dwie próby zrobienia majonezu, efekt - pół litra b.dobrej oliwy z oliwek poszło do zlewu. Niestety, zważyło się, wyglądało i miało konsystencję... delikatnie mówiąc, nieprzyjemną. Dlatego poszłam na łatwiznę i kupiłam w sklepie ze zdrową żywnością ekologiczne majonezy z oliwy z oliwek i z oleju słonecznikowego. Ten drugi lepszy. Różnica jest taka, że po zwykłych, sklepowych jest mi niedobrze i 'nawala' wątrobą, a te mogę jeść codziennie. Matylda - zaczęłam u dzieci trzecią serię chlorochinaldinu ( 7 tabletek 2 razy dziennie przez 7 dni) do tego zapper i anti-parasite. Po dwóch poprzednich nie widziałam żadnego polepszenia :( Ale Górska każe to zrobić 7 razy (co miesiąc) więc robię... zobaczymy, może tak trzeba. Przyłączam się do wspólnego oczyszczania styczniowego :) Pozdrawiam
-
Dzis na onecie - naukowcy stwierdzili, że rak ma związek ze stylem życia (palenie, picie, odżywianie). Łał, odkrycie roku!!! Dobrze, że im się w końcu udało do tego dojść...
-
Papaja, ty o 6.10 już po śniadaniu? Dobrze masz z tymi pysznościami :)
-
Danke, podziwiam Cię za siłę i mimo wszystkich problemów takie podejście do życia :) Chyba dużo przeszłaś, co tam te nasze przepychanki w porównaniu do takich doświadczeń... Trzymam za ciebie kciuki i nie daj się nigdy czarnym myślom :)
-
Pływak, nie chcę się z tobą sprzeczać, czy przekonywać. Lubię cię :) Ale proszę, pomyśl jak brzmi w uszach wegetarian argument, że zboża sa niejadalne dla człowieka, gdyż trzeba je wpierw poddać obróbce. Że nie da sie ich zjeść bez wcześniejszego 'przygotowania'. A mięso? To jest dopiero mega obróbka - nie zjesz królika czy świnki. Najpierw trzeba ją ... zabić. :) Ja juz tam wolę ugotować fasolę, niż jeść, sorry, zwłoki. Co do Tao - ja ta filozofię zrozumiałam zupełnie inaczej, tzn. w tych książkach, które czytałam było napisane, że ci ludzi nie jedli (wystrzegali się) mięsa, bo uważali, że ono organicza ich rozwój duchowy. Do dziś filozofia tao promuje dietę wegetariańską, tak samo jak ajurweda na przykład. Jarosław :)
-
Już na zakończenie - jeśli jemy zboża w postaci białego chleba, bułek, ciastek, ciast, wysoko przetworzonych suchych płatków śniadaniowych, białego ryżu - to nie jest to dla nas dobre. Bo tuczy i nie dostacza odpowiednich mikoelementów, witamin. Co innego węglowodany z pełnoziarnistych zbóż, brązowego ryżu, żyta, gryki, warzyw, warzyw strączkowych, orzechów, nasion. Ale... Za Pitchfordem: "nie zdajemy sobie sprawy, że te 'dobre' węglowodany, nieoczyszczone i pełnoziarniste, w celu dobrego trawienia wymagają zupełnie innej obróbki niż zboża przetworzone (białe). Otóż koniecznie należy każdy kęs przeżuć 32 razy lub więcej. Chorzy powinni przezuwać 50 lub 70 razy. To odnosi się do pełnoziarnistego pieczywa, warzyw strączkowych, orzechów, nasion oraz łodyg, korzeni i liści niektórych warzyw. Pełne zboża i inne węglowodany nie będą dobrze trawione bez dostatecznego zmieszania ze śliną. Działanie śliny jest potrzebne, aby rozpocząć reakcje, jakie później zachodzą w trakcie trawienia. itd. - całość - Pitchford. Może dlatego ludzie źle się czują po zjedzeniu np. razowego chleba? Może stąd schorzenia np. jelit wywołane spożywaniem węglowodanów złożonych?
-
"Gotowane całe ziarna zbóż, warzywa i fasole od wieków są podstawowym pożywieniem niemal na całym świecie. W Ameryce Środkowej codzienny posiłek składa się z placków kukurydzianych i czarnej fasoli. Ryż i produkty sojowe to główny pokarm na terenie Chin, Azji Południowej i Indonezji. Chleb z pełnej pszenicy i soczewicy to podstawowa żywność w Indiach, Pakistanie i Afganistanie. Placki z pszenicy oraz różnych gatunków fasoli i nasion je się w całej Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Także zupy są podstawowym pożywieniem we wszystkich tradycyjnych kuchniach. Ludzie żyjący na Dalekim Wschodzie jedzą zupę miso i zupę rybną, Hindusi - zupę z soczewicy lub ciecierzycy. Na Środkowym Wschodzie i w Europie tradycyjnie jada się krupnik i zupę cebulową. W Afryce - zupę z sorgo, rosoły z korzeni i bulw, w Afryce zupę dyniową, gęstą zupę z kukurydzy lub małży." http://walden.underlegend.net/stara/makrobiotyka/jedzenie_jak_lek.htm Kupiłam w sklepie ze zdrową żywnością zupę miso i się nią zajadam dwa razy dziennie: "Prawdziwie lecznicze właściwości ma miso - ciemna gęsta masa z soi, nierafinowanej soli morskiej, sfermentowanego jęczmienia lub ryżu, poddanych wspólnie procesowi dojrzewania. Miso dodaje się do zup i duszonych warzyw. Zawiera żywe, wspomagające trawienie enzymy, ustala równowagę między złożonymi węglowodanami, niezbędnymi kwasami tłuszczowymi, białkiem, witaminami i substancjami mineralnymi. Miso poprawia jakość krwi i limfy oraz odtruwa organizm" pozdrawiam :) :) :)
-
Pływak, możesz wklejać linki, mnie to nie przeszkadza. Chodzi tylko o to, że zawsze są jakieś teorie coś twierdzące i przynajmniej tyle samo teorii mówiących coś zupełnie przeciwnego. Każdy może wybrać, ale tu chyba nie ma mądrzejszych :) Raczej sami dokonujemy wyboru, no i sami za ten wybór kiedyś zapłacimy :) Lepszym lub jeszcze lepszym zdrowiem :) Jeszcze jedna rzecz dotycząca Huny. Ostatnio uparłam się na zakup dobrych, ekologicznych wędlin i mięsa. Kosztowało mnie to sporo wysiłku, ale w efekcie - zamrażalka pełna eko-wędlin i mięsa kurcząt z wolnego wybiegu karmionych ziarnem (chodziło o dzieci). Byłam tym bardzo zaabsorbowana, myślałam, a potem cieszyłam się, że się udało. W weekend poszliśmy na obiad do ulubionej restauracyjki. Chodzimy tam od lat, jeszcze zanim dzieci pojawiły się na świecie. Zwykle dla dzieci zamawiamy kurczaka z frytkami. Tym razem też. A kelnerka pyta - pierwszy raz, nigdy wcześniej to się nie zdażyło, w karcie też nic się nie zmieniło (kurczak panierowany) - czy życzymy sobie zwykłego kuraczaka czy z wolnego wybiegu :) Nauczyciele Huny mieliby raj - przykład doskonale pasujący do tego, co nauczają. Mnie też zatkało :) Rzeczy na których mi zaczęło zależeć i o których zaczęłam mysleć, zaczęły 'same' pojawiać się w moim życiu...
-
I jeszcze jedno - kto dziś na ziemi zyje najdłużej? Japończycy. Jedzą bardzo dużo RYŻU (węgle), warzyw, soi, soczewicy, owoców. Do tego ryby i owoce morza, ale bez przesady. Badacze nie wiedzą dokładnie który element tej diety jest decydujący (ale to na pewno dieta a nie np. geny, bo wystarczy, że taki Japończyk wyjedzie do USA...) Są też teorie, że to zupa miso ma taki dobry wpływ na zdrowie i długość życia Japończyków. Jedzą ją kilka razy dziennie. To zupa ze sfermentowanej soi lub sfermentowanego jęczmienia. Węgle... No i jeszcze - dlaczego nazywacie chleb, ryż, kasze pokarmem niezjadalnym (na surowo)? To mięso, łącznie z tymi nerkami i podrobami, bigosy, frytki jecie surowe? Nie czepiam się, po prostu nie rozumiem :)