Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

MonaL.

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez MonaL.

  1. Witam poświątecznie :) Święta się skończyły, w końcu można trochę odpocząć :) Jarosław, Jonoity43 (zmieniła Ci się pod koniec roku cyferka?, jesteś strzelcem?) - poczytałam trochę Leszka Żądło. Powiem Wam, że przez pierwsze dni byłam pod dużym wrażeniem, miałam nawet pomysł, żeby się z nim skontaktować. Ale jak doczytałam głębiej, to... to nie dla mnie. Egzorcyzmy, opętania, dzieci, które rodza się tylko po to, żeby zemścić się na swojej matce za coś tam z poprzedniego wcielenia... zostały mi jeszcze do odsłuchania płyty Leszka Żądło z medytacjami, ale to po feriach, jak w domu będzie trochę spokojniej :) Za to zakupiłam cztery pierwsze części Longa - zaczęłam już czytać i to mi się bardzo podoba. Jarosław, pytałeś DeeJaya o powody jego podejścia do życia - rozumu jako "siły sprawczej". A jakie są Twoje doświadczenia, czy masz jakieś własne przykłady? Mnie tak bardzo spodobała się ta "filozofia" bo bardzo pasuje do tego, czym się do tej pory w życiu kierowałam, jak postepowałam, co myślałam - i co przynosiło i przynosi efekty. Nie znałam, ani nawet nie słyszałam nic o hunie, ale miałam swoje własne metody i osiągnęłam bardzo, bardzo dużo je stosując, a teraz okazało się, że są to metody bardzo podobne (moja i huna). Jedna rzecz, której nie wiedziałam, to to, że zawsze gdzieś podświadomie, z tyłu głowy uważałam, że mam "za dobrze", że za dużo mi sie udaje i że to nie może tak być, i że musi się w końcu wydarzyć coś, co mnie "przywróci do normalności", jednym słowem, że za to "dobre" będę musiała zapłacić. Takie wychowanie, religia w której wyrosłam, poglądy wszystkich ludzi wokół. Dlatego tak się "uczepiłam" Huny, bo okazało się, że nie tylko, że nie, ale wręcz przeciwnie, można dostać jeszcze więcej i więcej. Podoba mi się :) :)
  2. Ja od 2-3 miesięcy codzinnie dosypuje miarkę Alkali N do 1,5 l butelki wody. Używam wody z filtra odwróconej osmozy, którą dla ułatwienia nalewam sobie do butelki po wodzie minaralnej, a do tego dosypuje ten proszek. Woda lepiej smakuje. Ph owszem, zmierzę, bo mnie to zaciekawiło, ale już po świętach. Wydaje mi się, że dzieki temu proszkowi ominęło mnie przeziębienie, które zaatakowało całą rodzinę i że taka zasadowa woda dobrze też robi po dłuższym wysiłku - szybciej znika zmęczenie. Ale może to msm? Strona bardzo ciekawa, ten wpływ równowagi zasadowo-kwasowej na raka... Matylda, nie bój się :) Strach nic nie pomoże, a może tylko zaszkodzić. Ale działać musisz. Mnie podobał sie sposób z jedzeniem rano rozgotowanej marchewki, ktory kiedyś podała Papaja. Ale ona chyba nie ciągnęła tego, a tam trzeba było to wcinać dłuuugo, chyba kilka miesięcy. Pamiętasz to? Wiem że już niemowlakom daje się taką marchwiankę na problemy z jelitami. Ja teraz intensywnie czytam o lakach sanum - to są właśnie dokładnie leki na problemy z jelitami. Rozmawiam też z osobą, która je dobrze zna, stosowała, wyleczyła się i poleca. Napisze więcej, jak już będę wszystko wiedziała :) Póki co, ponieważ u mnie jutro już Wielkie Przygotowania - już dziś życzę wszystkim Wesołych, Pogodnych, Zdrowych Świąt :)
  3. Jarosław - zadaleś podchwytliwe pytanie :) Oczywiście te słowa kojarzą mi się z Huną. Ale wiem, że są od Edgara - zdążyłam już wczoraj się doczytać :) I dlatego właśnie to robi się ciekawie :)
  4. Jarosław, bardzo to ciekawe... spędziłam nad linkami 2 godziny i po świętach wrócę, żeby dokładnie je przeczytać i zamowić książki :)
  5. Papaja, ty też nigdzie stąd nie chodź :) Gdzie tak dobrze Ci doradzą, jak nie tu? Jeśli czujesz, że coś Ci służy, to rób to dalej. Zgodnie z Huną - nie ma jednej, jedynej metody na osiągnięcie jakiegoś celu. Wręcz przeciwnie, metody/drogi mogą być zupelnie odmienne, całkowicie różne, a efekt dzięki nim osiągnięty - taki sam :)
  6. Papaja, bez urazy - obejrzałam filmiki, ale prezentacja i treść wypowiedzi tej Pani (której filmy wkleiłaś) nijak sie mają do prezentacji Paula Nissona :) :) :) (Wklejał chyba DeeJay). Zupełnie inne klasa :) Dieta wegańska, roślinna górą! :) Ale... są pewne argumenty, które przemawiają. Sama mam ostatnio cholerny problem. To tak a'propos tych osób, ktore się tu mądrowaly, jakoby to dziecko samo instynktownie wiedziało co jeść i co dla niego dobre i jakich dokonywać wyborów. No to mój najmłodszy 6-latek ostatnio podokonywał sobie takich wyborów, korzystając z tego, że matka zajęta przed świętami. Efekt - już nie wysypka, ale ogromne czerowne plamy we wszystkich zgięciach (łokcie, kolana, szyja i inne), częściowo już rozdrapane do krwi... Dodam, że to od urodzenia atopik, któremu więcej nie wolno niż wolno, a uwielbia wszystko to, czego nie może, głównie nabiał, jogurty, sery, twarożki... Dodam też, że owszem, chleba nie lubi... i je go bardzo mało... No i co mam zrobić? Jestem załamana, bo co trochę lepiej, to znów gorzej. Piszę o tym, bo jak wiemy, każda alergia pokarmowa ma źródło w przepuszczalności/nieszczelności jelit, ich dysfunkcji - czyli jakby to się trochę łączyło z ostatnimi dyskusjami. Co powinnam zrobić? Myslałam, że jak powalczę z lamblia, to coś się zmieni. Nic. Maści sterydowe? Może po świętach odstawię na próbę te węglowodany. Na taka ilość tłuszczu zwierzecego jak w zaleceniach opty nie pójdę, ale dam mu więcej tłuszczy roślinnych, oleju lnianego, z wiesiołka, oliwy z oliwek. No i przejdziemy na ziemniaki, jajka, więcej (jednak chudego) mięsa. A ryż można? Kluseczki i bułki w odstawkę. A co z cukrami? Jak, np. pieczecie sernik optymalny bez cukru? Czy inne desery? Znalazłam tez taka stronę: http://www.wyleczonazazs.pun.pl/viewtopic.php?pid=2 Przeczytajcie jesli macie czas i powiedzcie proszę co o tym myślicie. Czy znacie działanie leków sanum? Jarosław, mnie też cholernie się nie podoba, że to forum idzie w kierunku diety optymalnej (czyli mięsno-tłuszczowej) a odchodzi od swoich korzeni, czyli diety wg Tombaka, Clark, Gersona, Edgara. Zastanawia mnie to co napisała jakiś czas temu Llucy - że opiera się na Pitchfordzie i Bednarczyk-Witoszek. Jak tak dwie skrajne teorie można połączyć? Witoszek to opty a Pitchford to wege. A może się da? Pitchforda znam, Witoszek na pewno przeczytam, to wtedy może odpowiem na to pytanie :) Póki co, jeśli możesz to zostań aktywnie na tym forum, po to by zachować tu równowagę. Matylda, a może za dużo jesz tych słodkich produktów: dżemów itd. ? Jesli Twoje zapalenie jelit jest spowodowane candidą to cukier tu nie pomaga :(
  7. Ja też dalej czytam o Hunie. Przeszłam już ogólne zasady, teraz czytam o uzdrawianiu. Spodobała mi się taka oto afirmacja, którą trzeba powtarzać często, każdego dnia: "Moje ciało doskonale wie, jak pozbyć się wzjg (raka, torbieli...) i właśnie teraz to robi". Matylda tak robi :) Wiele razy pisała, że ufa swojemu ciału, że sobie poradzi :) Warto też podziękować ciału za dobrze wykonaną/wykonywaną robotę przy uzdrawianiu. Albo tez mu obiecać, np. że jak za pomocą tej diety/tych leków wyleczy to schorzenie to w nagrodę... (będziemy mogli jeść to i to, pojedziemy tam i tam, będziemy częściej bo bez bólu i ograniczeń chodzić na wędrówki po lesie...)
  8. Zgadzam się z DeeJay'em - z wlasnych doświadczeń: jak sobie uszkodzę wątrobę (najem za dużo niezdrowego, napiję za dużo wina), to najpierw boli wątroba, a po 2-3 dniach (jak już wątroba zaczyna się uspokajać) robią mi się nadwrażliwe jelita: skurcze, bóle, biegunki, przelewanie, ściskanie... Zła praca wątroby odbija się na jelitach... A'propos - co bierzecie na wspomaganie i regenerację wątroby? Ostropest, wyciąg z karczochów, essentiale?
  9. Zgadzam się z DeeJay'em - z wlasnych doświadczeń: jak sobie uszkodzę wątrobę (najem za dużo niezdrowego, napiję za dużo wina), to najpierw boli wątroba, a po 2-3 dniach (jak już wątroba zaczyna się uspokajać) robią mi się nadwrażliwe jelita: skurcze, bóle, biegunki, przelewanie, ściskanie... Zła praca wątroby odbija się na jelitach... A'propos - co bierzecie na wspomaganie i regenerację wątroby? Ostropest, wyciąg z karczochów, essentiale?
  10. A te zanurzenia w morzu to też w celu zdrowotnym - żeby organizm uzupełnił sobie wszystkie niezbędne związki minaralne, sole, pierwiastki - w naszym morzu jest ich dostatek :)
  11. Mnie najbardziej podobają się te wieczorki z winem - takie wieczorki zapoznawcze, może muzyczka, tańce, jak za starych komunistycznych czasów na wczasach :) Chcę tam jechać! Wałowkę wezmę sama - ukryję w walizce :)
  12. Widać, że święta blisko, tak tu cicho, pusto :) Wszyscy sprzątają i kupują, i już myślą co gotować :) Jarosław - podjęłam dwie próby zrobienia majonezu, efekt - pół litra b.dobrej oliwy z oliwek poszło do zlewu. Niestety, zważyło się, wyglądało i miało konsystencję... delikatnie mówiąc, nieprzyjemną. Dlatego poszłam na łatwiznę i kupiłam w sklepie ze zdrową żywnością ekologiczne majonezy z oliwy z oliwek i z oleju słonecznikowego. Ten drugi lepszy. Różnica jest taka, że po zwykłych, sklepowych jest mi niedobrze i 'nawala' wątrobą, a te mogę jeść codziennie. Matylda - zaczęłam u dzieci trzecią serię chlorochinaldinu ( 7 tabletek 2 razy dziennie przez 7 dni) do tego zapper i anti-parasite. Po dwóch poprzednich nie widziałam żadnego polepszenia :( Ale Górska każe to zrobić 7 razy (co miesiąc) więc robię... zobaczymy, może tak trzeba. Przyłączam się do wspólnego oczyszczania styczniowego :) Pozdrawiam
  13. Papaja, ty o 6.10 już po śniadaniu? Dobrze masz z tymi pysznościami :)
  14. Danke, podziwiam Cię za siłę i mimo wszystkich problemów takie podejście do życia :) Chyba dużo przeszłaś, co tam te nasze przepychanki w porównaniu do takich doświadczeń... Trzymam za ciebie kciuki i nie daj się nigdy czarnym myślom :)
  15. Pływak, nie chcę się z tobą sprzeczać, czy przekonywać. Lubię cię :) Ale proszę, pomyśl jak brzmi w uszach wegetarian argument, że zboża sa niejadalne dla człowieka, gdyż trzeba je wpierw poddać obróbce. Że nie da sie ich zjeść bez wcześniejszego 'przygotowania'. A mięso? To jest dopiero mega obróbka - nie zjesz królika czy świnki. Najpierw trzeba ją ... zabić. :) Ja juz tam wolę ugotować fasolę, niż jeść, sorry, zwłoki. Co do Tao - ja ta filozofię zrozumiałam zupełnie inaczej, tzn. w tych książkach, które czytałam było napisane, że ci ludzi nie jedli (wystrzegali się) mięsa, bo uważali, że ono organicza ich rozwój duchowy. Do dziś filozofia tao promuje dietę wegetariańską, tak samo jak ajurweda na przykład. Jarosław :)
  16. Już na zakończenie - jeśli jemy zboża w postaci białego chleba, bułek, ciastek, ciast, wysoko przetworzonych suchych płatków śniadaniowych, białego ryżu - to nie jest to dla nas dobre. Bo tuczy i nie dostacza odpowiednich mikoelementów, witamin. Co innego węglowodany z pełnoziarnistych zbóż, brązowego ryżu, żyta, gryki, warzyw, warzyw strączkowych, orzechów, nasion. Ale... Za Pitchfordem: "nie zdajemy sobie sprawy, że te 'dobre' węglowodany, nieoczyszczone i pełnoziarniste, w celu dobrego trawienia wymagają zupełnie innej obróbki niż zboża przetworzone (białe). Otóż koniecznie należy każdy kęs przeżuć 32 razy lub więcej. Chorzy powinni przezuwać 50 lub 70 razy. To odnosi się do pełnoziarnistego pieczywa, warzyw strączkowych, orzechów, nasion oraz łodyg, korzeni i liści niektórych warzyw. Pełne zboża i inne węglowodany nie będą dobrze trawione bez dostatecznego zmieszania ze śliną. Działanie śliny jest potrzebne, aby rozpocząć reakcje, jakie później zachodzą w trakcie trawienia. itd. - całość - Pitchford. Może dlatego ludzie źle się czują po zjedzeniu np. razowego chleba? Może stąd schorzenia np. jelit wywołane spożywaniem węglowodanów złożonych?
  17. "Gotowane całe ziarna zbóż, warzywa i fasole od wieków są podstawowym pożywieniem niemal na całym świecie. W Ameryce Środkowej codzienny posiłek składa się z placków kukurydzianych i czarnej fasoli. Ryż i produkty sojowe to główny pokarm na terenie Chin, Azji Południowej i Indonezji. Chleb z pełnej pszenicy i soczewicy to podstawowa żywność w Indiach, Pakistanie i Afganistanie. Placki z pszenicy oraz różnych gatunków fasoli i nasion je się w całej Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Także zupy są podstawowym pożywieniem we wszystkich tradycyjnych kuchniach. Ludzie żyjący na Dalekim Wschodzie jedzą zupę miso i zupę rybną, Hindusi - zupę z soczewicy lub ciecierzycy. Na Środkowym Wschodzie i w Europie tradycyjnie jada się krupnik i zupę cebulową. W Afryce - zupę z sorgo, rosoły z korzeni i bulw, w Afryce zupę dyniową, gęstą zupę z kukurydzy lub małży." http://walden.underlegend.net/stara/makrobiotyka/jedzenie_jak_lek.htm Kupiłam w sklepie ze zdrową żywnością zupę miso i się nią zajadam dwa razy dziennie: "Prawdziwie lecznicze właściwości ma miso - ciemna gęsta masa z soi, nierafinowanej soli morskiej, sfermentowanego jęczmienia lub ryżu, poddanych wspólnie procesowi dojrzewania. Miso dodaje się do zup i duszonych warzyw. Zawiera żywe, wspomagające trawienie enzymy, ustala równowagę między złożonymi węglowodanami, niezbędnymi kwasami tłuszczowymi, białkiem, witaminami i substancjami mineralnymi. Miso poprawia jakość krwi i limfy oraz odtruwa organizm" pozdrawiam :) :) :)
  18. Pływak, możesz wklejać linki, mnie to nie przeszkadza. Chodzi tylko o to, że zawsze są jakieś teorie coś twierdzące i przynajmniej tyle samo teorii mówiących coś zupełnie przeciwnego. Każdy może wybrać, ale tu chyba nie ma mądrzejszych :) Raczej sami dokonujemy wyboru, no i sami za ten wybór kiedyś zapłacimy :) Lepszym lub jeszcze lepszym zdrowiem :) Jeszcze jedna rzecz dotycząca Huny. Ostatnio uparłam się na zakup dobrych, ekologicznych wędlin i mięsa. Kosztowało mnie to sporo wysiłku, ale w efekcie - zamrażalka pełna eko-wędlin i mięsa kurcząt z wolnego wybiegu karmionych ziarnem (chodziło o dzieci). Byłam tym bardzo zaabsorbowana, myślałam, a potem cieszyłam się, że się udało. W weekend poszliśmy na obiad do ulubionej restauracyjki. Chodzimy tam od lat, jeszcze zanim dzieci pojawiły się na świecie. Zwykle dla dzieci zamawiamy kurczaka z frytkami. Tym razem też. A kelnerka pyta - pierwszy raz, nigdy wcześniej to się nie zdażyło, w karcie też nic się nie zmieniło (kurczak panierowany) - czy życzymy sobie zwykłego kuraczaka czy z wolnego wybiegu :) Nauczyciele Huny mieliby raj - przykład doskonale pasujący do tego, co nauczają. Mnie też zatkało :) Rzeczy na których mi zaczęło zależeć i o których zaczęłam mysleć, zaczęły 'same' pojawiać się w moim życiu...
  19. Pływak, wklejasz tu informacje na temat przewagi diety optymalnej, jej dobroczynnych działań itp. Wymieniasz mity obalające inne niż opty zasady żywienia. Ale to są tylko wybiórcze informcje 'z jednej strony'. Ja bym ci mogła wkleić drugie tyle naukowych dowodów, świetnych teorii i opinii "z drugiej strony' tzn. o tym, że dieta z przewagą mięsa i tłuszczy zwierzęcych jest szkodliwa, powoduje raka, cukrzycę, otyłość, zwyrodnienia, miażdżycę. A najlepszą dietą jest dieta roślinna. Najlepszym rozwiązaniem tego sporu powinna być praktyka. Makler, dla mnie pół roku to za mała. Pływak jest młody, organizm silny. Dlaczego nie ma np. klinik leczących nowotwory za pomocą diety optymalnej? Takich, gdzie leczy sie ciężko chorych, umierających ludzi, w ostatnich fazach raka za pomocą eliminacji weglowodanów a za to dietą mięsną, plus na olbrzymich ilościach sadła, smalcu, jajek, masła? A za to są takie kliniki wg dr Budwig (zero mięsa i innych tłuszczy poza omega3), Gersona (to samo), Dąbrowskiej? Ja nie słyszałam o nikim, kto uleczyłby raka rezygnując z dobrych węglowodanów (brązowy ryż, kasze, chleb) a przechodząc na duże ilości mięsa i tłuszczy zwierzęcych. Co do diety naszych przodków. Najstarsze udokumentowane materiały historyczne dotyczą starożytnej Grecji i Rzymu. To około 7000 lat temu. Wcześniej - to tylko hipotezy badawcze bo brak materiałów pisanych. Jak żywili się Grecy i Rzymianie 5 tyś lat przed Chrystusem? Przede wszystkim chlebem (bogatsi) a biedni plackami jęczmiennymi lub papką z przemielonych ziaren zbóż. Do tego dużo warzywi owoców: oliwki, cebula, jabłka (dużo właśnie ich jedli), czosnek, figi, bób, groch, rzepę, winogrono, daktyle, suszone owoce. Z mięsa - najczęściej jedli ryby, ptactwo, mięso kozie. Ale to głównie ci bogatsi. Popijali winem (np. chleb maczali w winie), jedli miód, jajka, także ciasta i desery. Byli smukli, wysportowani. Dopiero w średniowieczu, głównie mnisi (ci, którzy ślubowali żyć w uwóstwie) zastosowali dietę podobną do waszej optymalnej. Ci potrafili zjadać do 12 jajek dziennie, tłuste mięsa, ryby w ogromnych ilościach - mówi się, że zjadali do 7000 kalorii dziennie. Jak wyglądali i ile żyli... wiadomo. Jarosław, przemyslałam sprawę i też wybieram sposób żywienia wg Edgara. Uważam, że jest najbardziej optymalny i wyważony. Bez przegięcia w żadną stronę. Co do Huny, to stwierdzam, że bardzo wiele jej zasad stosowałam w swoim życiu, nieświadomie. Teraz trochę inaczej patrzę na niektóre sprawy. Np. do tej pory bałam się zbytnio cieszyć np. sukcesami, bo... zapeszę (tak nas uczono). Huna mówi, że warunkiem powodzenia jest myślenie o nim, cieszenie sie z niego, wyobrażanie go sobie i chwalenie go, także werbalne (tak w wielkim skrócie). Dzięki Hunie łatwiej mi też radzić sobie z wieloma problemami, poczynając od najmniejszych. Np. do tej pory już chwilę po przebudzeniu przypominałam sobie, co mam dziś do zrobienia i okazywało się, że tyle tego, że od razu miałam stres (dzieci, praca, dom, prasowanie, sprzątanie, dentysta, zakupy, kółko)... od razu mnie to frustrowało i od razu wiedziałam, że nie zdążę. I nie zdążałam. Teraz budzę się i myślę, że dzień jest taki długi, czas płynie powoli i na wszystko mi go wystarczy a nawet więcej, będę miała jeszcze sporo wolnego i nie będę wcale zmęczona. I kurcze, tak jest :) Znalazłam nawet czas na naukę angielskiego - zapisałam sie na intensywny kurs - i sprawia mi to przyjemność, bez żadnych wyrzutów sumienia, że coś zawalam. Napiszę jeszcze więcej na ten temat - bo chcę sie jeszcze trochę podzielić moimi wrażeniami - dzieją sie też niesamowite rzeczy :), ale zrobie to wieczorkiem, to teraz musze lecieć :)
  20. Pływak, wklejasz tu informacje na temat przewagi diety optymalnej, jej dobroczynnych działań itp. Wymieniasz mity obalające inne niż opty zasady żywienia. Ale to są tylko wybiórcze informcje 'z jednej strony'. Ja bym ci mogła wkleić drugie tyle naukowych dowodów, świetnych teorii i opinii "z drugiej strony' tzn. o tym, że dieta z przewagą mięsa i tłuszczy zwierzęcych jest szkodliwa, powoduje raka, cukrzycę, otyłość, zwyrodnienia, miażdżycę. A najlepszą dietą jest dieta roślinna. Najlepszym rozwiązaniem tego sporu powinna być praktyka. Makler, dla mnie pół roku to za mała. Pływak jest młody, organizm silny. Dlaczego nie ma np. klinik leczących nowotwory za pomocą diety optymalnej? Takich, gdzie leczy sie ciężko chorych, umierających ludzi, w ostatnich fazach raka za pomocą eliminacji weglowodanów a za to dietą mięsną, plus na olbrzymich ilościach sadła, smalcu, jajek, masła? A za to są takie kliniki wg dr Budwig (zero mięsa i innych tłuszczy poza omega3), Gersona (to samo), Dąbrowskiej? Ja nie słyszałam o nikim, kto uleczyłby raka rezygnując z dobrych węglowodanów (brązowy ryż, kasze, chleb) a przechodząc na duże ilości mięsa i tłuszczy zwierzęcych. Co do diety naszych przodków. Najstarsze udokumentowane materiały historyczne dotyczą starożytnej Grecji i Rzymu. To około 7000 lat temu. Wcześniej - to tylko hipotezy badawcze bo brak materiałów pisanych. Jak żywili się Grecy i Rzymianie 5 tyś lat przed Chrystusem? Przede wszystkim chlebem (bogatsi) a biedni plackami jęczmiennymi lub papką z przemielonych ziaren zbóż. Do tego dużo warzywi owoców: oliwki, cebula, jabłka (dużo właśnie ich jedli), czosnek, figi, bób, groch, rzepę, winogrono, daktyle, suszone owoce. Z mięsa - najczęściej jedli ryby, ptactwo, mięso kozie. Ale to głównie ci bogatsi. Popijali winem (np. chleb maczali w winie), jedli miód, jajka, także ciasta i desery. Byli smukli, wysportowani. Dopiero w średniowieczu, głównie mnisi (ci, którzy ślubowali żyć w uwóstwie) zastosowali dietę podobną do waszej optymalnej. Ci potrafili zjadać do 12 jajek dziennie, tłuste mięsa, ryby w ogromnych ilościach - mówi się, że zjadali do 7000 kalorii dziennie. Jak wyglądali i ile żyli... wiadomo. Jarosław, przemyslałam sprawę i też wybieram sposób żywienia wg Edgara. Uważam, że jest najbardziej optymalny i wyważony. Bez przegięcia w żadną stronę. Co do Huny, to stwierdzam, że bardzo wiele jej zasad stosowałam w swoim życiu, nieświadomie. Teraz trochę inaczej patrzę na niektóre sprawy. Np. do tej pory bałam się zbytnio cieszyć np. sukcesami, bo... zapeszę (tak nas uczono). Huna mówi, że warunkiem powodzenia jest myślenie o nim, cieszenie sie z niego, wyobrażanie go sobie i chwalenie go, także werbalne (tak w wielkim skrócie). Dzięki Hunie łatwiej mi też radzić sobie z wieloma problemami, poczynając od najmniejszych. Np. do tej pory już chwilę po przebudzeniu przypominałam sobie, co mam dziś do zrobienia i okazywało się, że tyle tego, że od razu miałam stres (dzieci, praca, dom, prasowanie, sprzątanie, dentysta, zakupy, kółko)... od razu mnie to frustrowało i od razu wiedziałam, że nie zdążę. I nie zdążałam. Teraz budzę się i myślę, że dzień jest taki długi, czas płynie powoli i na wszystko mi go wystarczy a nawet więcej, będę miała jeszcze sporo wolnego i nie będę wcale zmęczona. I kurcze, tak jest :) Znalazłam nawet czas na naukę angielskiego - zapisałam sie na intensywny kurs - i sprawia mi to przyjemność, bez żadnych wyrzutów sumienia, że coś zawalam. Napiszę jeszcze więcej na ten temat - bo chcę sie jeszcze trochę podzielić moimi wrażeniami - dzieją sie też niesamowite rzeczy :), ale zrobie to wieczorkiem, to teraz musze lecieć :)
  21. Jarosław, jak książka Bradena? Warto kupić? Deejay - Campbell "Nowoczesne zasady odżywiania" Pitchford "Odżywianie dla zdrowia" :)
  22. Makler, dzięki, dzięki, dzięki. Fajnie, że to napisałeś, bo już mi tu optymalni tak namieszali w głowie, że zgłupiałam. Tymczasem jestem na diecie wegetariańskiej już około 2 miesięcy ze znacznie zredukowanym nabiałem - i czuję się świetnie, i nie chcę z tego rezygnować :) Fakt, mięsko i tłuste potrawy nam smakują. I myślę, że sama polubiłabym i polecała tą dietę gdybym tylko... w nią uwierzyła. Ale nie wierzę :) Lecz zgodnie z moją nową filozofią :) (nie, nie dam wam spokoju), każdy może mieć swoja własną drogę prowadzącą do celu, i nie mnie mówić innym, co dla nich dobre :) Co do Hawajów, to mówiłam serio. Nieważne pieniędze, obowiązki... "pragnę :)" tam pojechać w następne wakacje (te za 1,5 roku). Nie dlatego dopiero wtedy, że wcześniej nie dam rady, ale dlatego, że na razie mam dość słaby, niewystarczający angielski (żeby się tam dobrze porozumieć i ich zrozumieć) i chcę (sorry 'pragnę') do tej pory go podciągnąć. To tyle z Huny :) :) :) ps. Janoity myśli, że moje plany są zupełnie niezagrożone "klapą" - w 2013 będzie już po wszystkim... przebiegunowanie, te sprawy :) więc możemy planować co tylko chcemy, bez groźby "wpadki" :) :) :)
  23. Słuchajcie, mam pomysł. Proponuję abyśmy spotkali się na Hawajach :) Chcielibyście tam pojechać i spotkać kogoś z tego forum? Ja już zaczynam planować podróż :) Jedziemy?
×