MonaL.
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez MonaL.
-
O Jezu, przepraszam was...
-
Pływak, wklejasz tu informacje na temat przewagi diety optymalnej, jej dobroczynnych działań itp. Wymieniasz mity obalające inne niż opty zasady żywienia. Ale to są tylko wybiórcze informcje 'z jednej strony'. Ja bym ci mogła wkleić drugie tyle naukowych dowodów, świetnych teorii i opinii "z drugiej strony' tzn. o tym, że dieta z przewagą mięsa i tłuszczy zwierzęcych jest szkodliwa, powoduje raka, cukrzycę, otyłość, zwyrodnienia, miażdżycę. A najlepszą dietą jest dieta roślinna. Najlepszym rozwiązaniem tego sporu powinna być praktyka. Makler, dla mnie pół roku to za mała. Pływak jest młody, organizm silny. Dlaczego nie ma np. klinik leczących nowotwory za pomocą diety optymalnej? Takich, gdzie leczy sie ciężko chorych, umierających ludzi, w ostatnich fazach raka za pomocą eliminacji weglowodanów a za to dietą mięsną, plus na olbrzymich ilościach sadła, smalcu, jajek, masła? A za to są takie kliniki wg dr Budwig (zero mięsa i innych tłuszczy poza omega3), Gersona (to samo), Dąbrowskiej? Ja nie słyszałam o nikim, kto uleczyłby raka rezygnując z dobrych węglowodanów (brązowy ryż, kasze, chleb) a przechodząc na duże ilości mięsa i tłuszczy zwierzęcych. Co do diety naszych przodków. Najstarsze udokumentowane materiały historyczne dotyczą starożytnej Grecji i Rzymu. To około 7000 lat temu. Wcześniej - to tylko hipotezy badawcze bo brak materiałów pisanych. Jak żywili się Grecy i Rzymianie 5 tyś lat przed Chrystusem? Przede wszystkim chlebem (bogatsi) a biedni plackami jęczmiennymi lub papką z przemielonych ziaren zbóż. Do tego dużo warzywi owoców: oliwki, cebula, jabłka (dużo właśnie ich jedli), czosnek, figi, bób, groch, rzepę, winogrono, daktyle, suszone owoce. Z mięsa - najczęściej jedli ryby, ptactwo, mięso kozie. Ale to głównie ci bogatsi. Popijali winem (np. chleb maczali w winie), jedli miód, jajka, także ciasta i desery. Byli smukli, wysportowani. Dopiero w średniowieczu, głównie mnisi (ci, którzy ślubowali żyć w uwóstwie) zastosowali dietę podobną do waszej optymalnej. Ci potrafili zjadać do 12 jajek dziennie, tłuste mięsa, ryby w ogromnych ilościach - mówi się, że zjadali do 7000 kalorii dziennie. Jak wyglądali i ile żyli... wiadomo. Jarosław, przemyslałam sprawę i też wybieram sposób żywienia wg Edgara. Uważam, że jest najbardziej optymalny i wyważony. Bez przegięcia w żadną stronę. Co do Huny, to stwierdzam, że bardzo wiele jej zasad stosowałam w swoim życiu, nieświadomie. Teraz trochę inaczej patrzę na niektóre sprawy. Np. do tej pory bałam się zbytnio cieszyć np. sukcesami, bo... zapeszę (tak nas uczono). Huna mówi, że warunkiem powodzenia jest myślenie o nim, cieszenie sie z niego, wyobrażanie go sobie i chwalenie go, także werbalne (tak w wielkim skrócie). Dzięki Hunie łatwiej mi też radzić sobie z wieloma problemami, poczynając od najmniejszych. Np. do tej pory już chwilę po przebudzeniu przypominałam sobie, co mam dziś do zrobienia i okazywało się, że tyle tego, że od razu miałam stres (dzieci, praca, dom, prasowanie, sprzątanie, dentysta, zakupy, kółko)... od razu mnie to frustrowało i od razu wiedziałam, że nie zdążę. I nie zdążałam. Teraz budzę się i myślę, że dzień jest taki długi, czas płynie powoli i na wszystko mi go wystarczy a nawet więcej, będę miała jeszcze sporo wolnego i nie będę wcale zmęczona. I kurcze, tak jest :) Znalazłam nawet czas na naukę angielskiego - zapisałam sie na intensywny kurs - i sprawia mi to przyjemność, bez żadnych wyrzutów sumienia, że coś zawalam. Napiszę jeszcze więcej na ten temat - bo chcę sie jeszcze trochę podzielić moimi wrażeniami - dzieją sie też niesamowite rzeczy :), ale zrobie to wieczorkiem, to teraz musze lecieć :)
-
Pływak, wklejasz tu informacje na temat przewagi diety optymalnej, jej dobroczynnych działań itp. Wymieniasz mity obalające inne niż opty zasady żywienia. Ale to są tylko wybiórcze informcje 'z jednej strony'. Ja bym ci mogła wkleić drugie tyle naukowych dowodów, świetnych teorii i opinii "z drugiej strony' tzn. o tym, że dieta z przewagą mięsa i tłuszczy zwierzęcych jest szkodliwa, powoduje raka, cukrzycę, otyłość, zwyrodnienia, miażdżycę. A najlepszą dietą jest dieta roślinna. Najlepszym rozwiązaniem tego sporu powinna być praktyka. Makler, dla mnie pół roku to za mała. Pływak jest młody, organizm silny. Dlaczego nie ma np. klinik leczących nowotwory za pomocą diety optymalnej? Takich, gdzie leczy sie ciężko chorych, umierających ludzi, w ostatnich fazach raka za pomocą eliminacji weglowodanów a za to dietą mięsną, plus na olbrzymich ilościach sadła, smalcu, jajek, masła? A za to są takie kliniki wg dr Budwig (zero mięsa i innych tłuszczy poza omega3), Gersona (to samo), Dąbrowskiej? Ja nie słyszałam o nikim, kto uleczyłby raka rezygnując z dobrych węglowodanów (brązowy ryż, kasze, chleb) a przechodząc na duże ilości mięsa i tłuszczy zwierzęcych. Co do diety naszych przodków. Najstarsze udokumentowane materiały historyczne dotyczą starożytnej Grecji i Rzymu. To około 7000 lat temu. Wcześniej - to tylko hipotezy badawcze bo brak materiałów pisanych. Jak żywili się Grecy i Rzymianie 5 tyś lat przed Chrystusem? Przede wszystkim chlebem (bogatsi) a biedni plackami jęczmiennymi lub papką z przemielonych ziaren zbóż. Do tego dużo warzywi owoców: oliwki, cebula, jabłka (dużo właśnie ich jedli), czosnek, figi, bób, groch, rzepę, winogrono, daktyle, suszone owoce. Z mięsa - najczęściej jedli ryby, ptactwo, mięso kozie. Ale to głównie ci bogatsi. Popijali winem (np. chleb maczali w winie), jedli miód, jajka, także ciasta i desery. Byli smukli, wysportowani. Dopiero w średniowieczu, głównie mnisi (ci, którzy ślubowali żyć w uwóstwie) zastosowali dietę podobną do waszej optymalnej. Ci potrafili zjadać do 12 jajek dziennie, tłuste mięsa, ryby w ogromnych ilościach - mówi się, że zjadali do 7000 kalorii dziennie. Jak wyglądali i ile żyli... wiadomo. Jarosław, przemyslałam sprawę i też wybieram sposób żywienia wg Edgara. Uważam, że jest najbardziej optymalny i wyważony. Bez przegięcia w żadną stronę. Co do Huny, to stwierdzam, że bardzo wiele jej zasad stosowałam w swoim życiu, nieświadomie. Teraz trochę inaczej patrzę na niektóre sprawy. Np. do tej pory bałam się zbytnio cieszyć np. sukcesami, bo... zapeszę (tak nas uczono). Huna mówi, że warunkiem powodzenia jest myślenie o nim, cieszenie sie z niego, wyobrażanie go sobie i chwalenie go, także werbalne (tak w wielkim skrócie). Dzięki Hunie łatwiej mi też radzić sobie z wieloma problemami, poczynając od najmniejszych. Np. do tej pory już chwilę po przebudzeniu przypominałam sobie, co mam dziś do zrobienia i okazywało się, że tyle tego, że od razu miałam stres (dzieci, praca, dom, prasowanie, sprzątanie, dentysta, zakupy, kółko)... od razu mnie to frustrowało i od razu wiedziałam, że nie zdążę. I nie zdążałam. Teraz budzę się i myślę, że dzień jest taki długi, czas płynie powoli i na wszystko mi go wystarczy a nawet więcej, będę miała jeszcze sporo wolnego i nie będę wcale zmęczona. I kurcze, tak jest :) Znalazłam nawet czas na naukę angielskiego - zapisałam sie na intensywny kurs - i sprawia mi to przyjemność, bez żadnych wyrzutów sumienia, że coś zawalam. Napiszę jeszcze więcej na ten temat - bo chcę sie jeszcze trochę podzielić moimi wrażeniami - dzieją sie też niesamowite rzeczy :), ale zrobie to wieczorkiem, to teraz musze lecieć :)
-
Jarosław, jak książka Bradena? Warto kupić? Deejay - Campbell "Nowoczesne zasady odżywiania" Pitchford "Odżywianie dla zdrowia" :)
-
Makler, dzięki, dzięki, dzięki. Fajnie, że to napisałeś, bo już mi tu optymalni tak namieszali w głowie, że zgłupiałam. Tymczasem jestem na diecie wegetariańskiej już około 2 miesięcy ze znacznie zredukowanym nabiałem - i czuję się świetnie, i nie chcę z tego rezygnować :) Fakt, mięsko i tłuste potrawy nam smakują. I myślę, że sama polubiłabym i polecała tą dietę gdybym tylko... w nią uwierzyła. Ale nie wierzę :) Lecz zgodnie z moją nową filozofią :) (nie, nie dam wam spokoju), każdy może mieć swoja własną drogę prowadzącą do celu, i nie mnie mówić innym, co dla nich dobre :) Co do Hawajów, to mówiłam serio. Nieważne pieniędze, obowiązki... "pragnę :)" tam pojechać w następne wakacje (te za 1,5 roku). Nie dlatego dopiero wtedy, że wcześniej nie dam rady, ale dlatego, że na razie mam dość słaby, niewystarczający angielski (żeby się tam dobrze porozumieć i ich zrozumieć) i chcę (sorry 'pragnę') do tej pory go podciągnąć. To tyle z Huny :) :) :) ps. Janoity myśli, że moje plany są zupełnie niezagrożone "klapą" - w 2013 będzie już po wszystkim... przebiegunowanie, te sprawy :) więc możemy planować co tylko chcemy, bez groźby "wpadki" :) :) :)
-
Słuchajcie, mam pomysł. Proponuję abyśmy spotkali się na Hawajach :) Chcielibyście tam pojechać i spotkać kogoś z tego forum? Ja już zaczynam planować podróż :) Jedziemy?
-
Kochany Janoity, rosołu dziś nie będzie... matka siedzi i słucha audycji :)
-
Weszłam na ten wątek kafeterii o głodówkach i przejrzałam go. Jeśli ludzie którzy tam piszą są specjalistami i sobie nie szkodzą tym co robią, to Andia, gwarantuję ci, że o nas to się już kompletnie nie musisz martwić, bo my im do pięt nie dorastamy ze swoimi metodami :) A co do leczniczych głodówek, to jeśli ktoś chce się czegoś naprawdę dowiedzieć, polecam (jeszcze raz, bo już kiedyś pisałam) Wojtowicz: Ulecz samego siebie. (O leczniczym głodowaniu w pytaniach i odpowiedziach) - jest w wielu miejscach w sieci i do ściągnięcia. Też uważam, że z Andią pora przestać rozmawiać - to osoba nieprzyjemna, z prenensjami, agresywnie nastawiona do reszty świata, przepełniona złą energią - głodówki jej nie pomogły. Czyta coś, ale na pewno nie nasze wypowiedzi, odpowiada, ale nie na nasze pytania, nie przyjmuje do wiadomości, że my opieramy się na znanych metodach i ludziach: Gersonie, Clark, Tombaku, Małachowie, Niumywakinach, Cayce, Budwig, Campbellu, Pitchfordzie... cały czas sugeruje nam, że robimy głupoty które sami wymyślamy... Ci ludzie napisali mnóstwo cennych książek właśnie po to, żeby ludzie mogli z nich korzystać. A my umiemy czytać, nauczyli nas dawno temu, w szkole. Czytamy ze zrozumieniem. A ona w kółko tylko ja, ja, ja.... u mnie, w moim ośrodku.... Heinrich, który chce komuś naprawdę pomóc (w przeciwieństwie do niej) - kojarzy jej się z hitlerowskimi Niemcami.... rany boskie. Naprawdę, szkoda już naszych słów.
-
Starakość, ja prawdę mówiąc, nie mam żadnych podejrzeń do co Matyldy. Myślę tylko, że kilka różnych, pozornie niezwiązanych dolegliwości, a przyczyna może byc ta sama. Przerost drożdży też może byc objawem, a nie przyczyną. I chyba oczyszczenie wątroby i pozbycie się toksyn z organizmu jest najlepszym sposobem na początek :) Podoba mi się też bardzo nastawienie Matyldy i jej stosunek do życia.
-
Matylda, pisałaś trochę dawniej, że chorujesz na łuszczycę. Teraz piszesz o kłopotach z je... Pewnie obie te choroby mają tę samą przyczynę, jak myślisz? Musisz ją znaleźć i chyba jesteś na dobrej drodze :) Myślę, że oczyszczanie wątroby mogą byc strzałem w 10 :) Przynajmniej na początek :)
-
A'propos ortografii - Andia - to twój konik przecież - piszemy łącznie 'pseudoreklama' i 'pomiędzy' a nie pseudo reklama i po między (jak niestety napisałas w ostatnim swoim wpisie :( ). Żeby tylko z tym uleczaniem nie było tak jak z tą ortografią. Innych pouczać, a samemu - klapa... Dawaj koniecznie te bezpieczne i lepsze sposoby leczenia, bo wyjdzie, że specjalizujesz się wyłącznie w pouczaniu ludzi, a z praktyką, tak jak z tymi bykami, gorzej...
-
Andia, daj nam, prosimy, wskazówki na odtruwanie bezpieczne. Bardzo, bardzo prosimy. Prosimy o mądre, konkretne, sprawdzone w długoletnim doświadczeniu wskazówki. Please.
-
Jarosław, dokładnie tak! Nadmiar informacji. Błąd też tkwi po prostu we mnie. Jak zwykle zabrałam się za to za szybko i zbyt chaotycznie. Przez 3 dni starałam się postępować zgodnie z tym co przeczytałam. W skrócie (czytajcie z przymrużeniem oka): - cały czas byłam uśmięchnięta, zadowolona, szczęśliwa i radosna - uśmiechałam się do osób, przedmiotów i psa, przekazywałam im pozytywną energię - tuż po przebudzeniu i potem kilka razy w ciągu dnia wyobrażałam sobie mój wewnętrzny ogród w ktorym podlewałam kwiaty i wyrywałam chwasty - wyobrażałam sobie każdą ważną dla mnie sprawę, rzecz i napełniałam ją energią, skupiałam na niej swoją uwagę (jednorazowo około 1,5 godz. bo mam dużo ważnych spraw) - nie poganiałam męża, który miał zrobić... ani dzieci które nie zrobiły... - myślałam jaka jestem szczupła, ładna i mądra - nie myślałam, że coś 'muszę dziś zrobić' ale że coś 'pragnę dziś zrobić' lub 'lubię dziś zrobić' - trenowałam oddychanie piko-piko - wiele, wiele innych W efekcie już wczoraj wieczorem poczułam, że zamiast w końcu, po całym dniu, pooglądać tv, to ja zamiast słuchać co mówi M.Olejnik myślę o ważnych sprawach które niedostatecznie nasyciłam energią... Dziś rano było jeszcze gorzej, coś w środku chciało mnie rozerwać... Dzieci poszły do szkoły a ja zamiast do pracy, pojechałam nad morze (60 km :) ) i tam jeszcze przez 2 godziny 'robiłam' Hunę, aż w końcu przysiadłam na jakimś kamieniu i wtedy to już myślałam, że mnie naprawdę rozerwie. Na szczęście w porę pojawiły się odpowiednie myśli, tzn. doszłam do wniosku, że ja tą całą Hunę po prostu pie...olę (oj, przekleństwo), mam w d..pie (zła energia) i chrzanię (delikatnie). Ulżyło mi natychmiast. ps. co nie znaczy, że nie wykorzystam jej wcale, wręcz przeciwnie, już wiele się zmieniło na plus :)
-
Matylda, Tomi - przeżyliście! :) Matylda, widok takiego paskudztwa poraża, Tomi - gratuluję całkowitego oczyszczenia :) Starakość, ja po msm nic nie musze robić ze stawami - spisują się doskonale. Ale może za jakiś czas też coś jeszcze zrobię wg Tombaka. na razie czuję się bardzo dobrze - te zmiany, które już wprowadziłam działają i jest super. Jarosław, witaj w klubie ludzi, dla których każda dobra książka kończy się za szybko :) Ja mam odłożoną już sporą górkę knig, które obiecałam sobie przeczytać jeszcze raz, powoli, ale... ciągle coś nowego wpada w ręce, czasu brak... Co do Huny chłopaki :) :) :) to rzeczywiście mnie wciągnęła, i zrobiła mi spory zamęt w głowie. Nie potrafię jej jednak 'połknąć' w całości. Nie dla mnie te wszystkie 'górnolotne' praktyki, duchowe przemiany, astralne podróże, wizje itd. (chyba Janoity wiesz, co mam na myśli). Mam już parę lat, trochę przeżyłam, gdzieś zaszłam... Nie dałoby się do tej pory przeżyć bez swojej własnej, wypracowanej filozofii, spojrzenia na świat, religii, zwał jak zwał. Czytam Hunę i widzę, jak wiele z niej mogę sobie 'wziąć', ale jednocześnie nie mam zamiaru zrezygnować z tego, co moje :) To co mi się najbardziej w Hunie spodobało, to sposób patrzenia na życie i na to co chcemy by sie zdarzyło - trzeba chcieć, żeby było dobrze, wierzyć w to, że będzie dobrze, myśleć o przyszłości, że będzie najlepsza z możliwych. Dlatego piosenka mi się nie spodoba :( Nie chcę zastanawiać się nad tym, co złego może się stać, bo życie jest kruche... Wolę wierzyć, że będzie super, ładować wszystko wkoło pozytywną energią, otaczać nią bliskie osoby i mieć plany i marzenia :)
-
Starakość, właśnie dlatego wzięłam tą ornitynę - ostatnim razem trochę mnie w nocy pomęczyło, a tak, spoko. Właśnie, jak oczyszczasz stawy? Matylda, mi po oczyszczaniu lekko na wątrobie :) Ale - wczoraj cały dzień czułam obie nerki. Chyba musiały trochę bardziej popracować, coś się pewnie oczyszczało :)
-
ps - jeszcze tylko małe wyjaśnienie, dla czytających to forum, którzy nic (jeszcze) nie wiedzą o zasadach Huny - mąż nie dlatego zdawał egzamin (chociaż był do niego nieprzygotowany), że mu się udawało, miał szczęście czy coś takiego, ale dlatego, że swoim nastawieniem potrafił naprowadzić rozmowę i tok pytań egazminatora w takim kierunku, w którym był mocny, na rzeczy, na których się świetnie znał, a które niekoniecznie miały wiele wspólnego z tematem egzaminu. Chodziło o to, że rozmowa/egzamin szedł w tym kierunku, który był dla niego dobry :)
-
Matylda, Tomi, trzymam kciuki :) Ja tym razem połknęłam też ornitynę - zgodnie z zaleceniem :) I jak dla mnie różnica ogromna - przespałam nic jak dziecko. A może to właśnie Huna? Bo cały czas powtarzałam sobie, że to oczyszczanie będzie bardzo spoko - i tak było :) Trzecia zasada Huny - energia podąża za uwagą:) Matylda, myślę, że my wszystkie na tym forum jesteśmy niezłe babki - dbamy o siebie, ruszamy się, udoskonalamy dietę, chcemy coś zmienić, a przecież telewizor i ciasteczko z kremem - łatwiej, prawda? Jarosław - zamówiłam wszystkie książki z tej strony: http://www.gandalf.com.pl/k/huna/ Przeczytałam też większość artykułów stąd: http://www.huna.net.pl/name-News-article-sid-5.html a jest ich tam mnóstwo. To pewnie wariactwo, że tak szybko 'rzucam się' na coraz to nowe filozofie, metody itp. A to ajurveda, a to wegeterianizm, a teraz Huna. Poczytałam tez o tao, makrobiotyce, jodze... Niestety (bo nie zawsze to jest dobre, czasem żałuję, że potrafię) nauczono mnie we wczesnej młodości szybkiego czytania. Więc jak tylko mam czas, pochłaniem nawet 2-3 książki równocześnie, w ciągu kilkunastu godzin. Cenię też książki i lubię je mieć. Więc kupuję czytam, co tam mi się rzuci w oczy - i sporo korzystam :) Co do Huny i tego co już przeczytałam: oczywiście wiele pozytywnych informacji, ale, nie powiem, wprowadziła mi też spory zamęt w głowie :) Dużo do zmiany :) Niesamowite jest jednak to, że wiele rzeczy ja lub mąż robiliśmy całkowicie zgodnie z tymi zasadami, zupełnie o tym nie wiedząc. Mąż przypomniał sobie, jak jeszcze na studiach chodził na egzaminy zupełnie nic nie czytając wcześniej, ale z nastawieniem, że spoko, poradzi sobie i zda, nie takie rzeczy się robiło - i zdawał na 5 :) Itp. Itp :) :) Jarosław, zadałeś jedno pytanie o książki, a ja odpowidziałam na pół strony... eh, rozłączam się :)
-
Oczyściłam 4 raz wątrobę :) Tym razem wszystko przeszło bardzo łagodnie, żadnych mdłości, osłabienia, odbijania oliwą. Zielonych było sporo... Niestety dziś miałam dzień maratonu po lekarzach, aptekach, mierzenia temperatury i robienia okładów... cała moja mała trójka padła na jakiegos wirusa. Mąż też narzeka... więc nie poodpoczywałam...
-
ps. Jarosław, a wiesz że można kupić majonez bio, z oliwy z oliwek (pierwsze tłoczenie w niskiej temp.)? Takich sklepowych na olejach rafinowanych to bym nie zaryzykowała. Chyba że sam robisz :)
-
Chodziło o zasady Huny a nie o jedną zasadę :)
-
Janoity, a skąd bierzesz omega-3? Bo jeśli z kapsułek (olej z ryb) - to najczęściej jedna kapsułka zawiera 500 mg - 1 g kwasów omega3. A jeśli z oleju lnianego (budwigowego) to jedna łyżka takiego oleju zawiera około 7-8 g kwasów omega3, a dwie łyżki to aż 16 g. Jest różnica :) Pisz więcej o węglach, błonniku, cukrach - to warto wiedzieć :) Msm - u mnie też działa :) Jarosław, muszę jeszcze raz poczytać o zasadach odżywiania wg Edgara. Bo na razie znam mało szczegółów, raczej skupiałam się na zasadach zdrowej diety wegetariańskiej/wegańskiej. Za to zasady Huny - są świetne! Poczytałam na razie to co było w necie, ale już zamówiłam książki i będę się głębiej edukować :) Dzięki za te informacje i te o zapperze. Matylda, Tomi, miałam dziś ciężką noc, bo dziecię mi zachorowało, ale na razie się nie poddaję i przygotowuję dalej do oczyszczania. Mam nadzieję, że po południu nie dopadnie mnie jakiś kryzys czy coś takiego i się uda :) Idę teraz pobiegać, przewietrzyć umysł, potem już w ciepełku :) Starakość, z jakich tablic korzystasz do sprawdzania ph produktów? masz jakieś swoje sprawdzone? pozdrawiam
-
Starakość, to napewno oczywista oczywistość w każdej diecie - najgorsze połącznie: biała mąka + cukier + tłuszcz (w dodatku kiepski, rafinowany). A może za kilka lat okaże się, że jedak nie???
-
Ok, Starakość, nie chcę dyskutować na temach błonnika, może tak być, że szkodzi w przypadku jakichś dolegliwości. Ale co z tłuszczami nasyconymi? Mięsem i mlekiem w dużych ilościach? Jajkach? A cholestrrol, zakwaszenie, kalorie? To frytki, smażone mięso, smalec już nie są przyczyną raka i zawałów? Byle je jeść bez chleba i kaszy? Ja na stronach podanych przez Pływaka wyczytałam, że najgorsze oleje to te nienasycone NNKT - ich należy bezwzględnie unikać, bo są okropnie szkodliwe. Czyli dokładnie olej lniany, wiesiołkowy... za to im więcej tłuszczu zwierzęcego tym lepiej. No i co wy na to?
-
Chińczycy jedzą duuuużo węgli - ryż, ryż, ryż... :)
-
Papaja, niech ktoś wreszcze opracuje jedną metodą, ale taką, żeby nie było żadnych wątpliwości, bo to inaczej zwariować przyjdzie :) :) Ja mogę jeść ten chleb, a mogę go też nie jeść. Mogę jeść też schabowe, czemu nie :) Tylko niech ktoś w końcu ostatecznie mi powie, jak jest zdrowo. Gerson, Budwig, ajurveda, wegetarianie, Pitchford, Campbell - jedno. Kwaśniewski, Atkinson, sporo osób na forum - drugie. Szaleństwo.