MonaL.
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez MonaL.
-
Do prostego ludu powyżej - mnie to interesuje. Irazu - trzymam kciuki, dasz radę, wszystko uda się świetnie :) :) :) To najpiękniejszy moment w życiu! dany tylko kobietom :) Powodzenia i mnóstwa dobrej energii :) :) :)
-
Witam wszystkich :) :) :) To dziś ten koniec świata??? Bo ja słyszałam o trzech terminach: 12, 20 i 21 grudnia... To dziś ten pierwszy :) :) Irazu, zdążysz urodzić zanim się to wszystko skończy ??? Matylda, ja już 4 miesiące popijam te swoje soki - piłam 10 kubków i po paru tygodniach zorientowałam się, że waga mi "leciutko" skoczyła........ tzn. 3 kilo w górę........... te soczki z jabłka, pomarańczy, trochę cukru jednak mają :( Teraz zmniejszyłyłam do 6 kubków i używam dużo mniej jabłek.... ale z wagą trzeba będzie przed końcem zimy powalczyć, bo kiecki letnie nie wejdą.... :( Matylda, a jak tam Twoje sprawy, dajesz radę? Janoity, a co u Ciebie? Co z oczyszczaniami wątroby? Sławek, fajny pomysł z tymi głodówkami raz na tydzień - pisze się na to :) Już zrobiłam sobie taki pierwszy dzień i super :) Memii, takiego "jednodniowego" głodowania to nie jest 24 godziny tylko co najmniej 36 godzin... a jak jeszcze poczekasz ze śniadaniem (następnego dnia po dniu bez jedzenia) tak do południa - 13-14.00 to robi się ponad 45 godzin głodówki, a to już jest coś :) Pływak, fakt, pisałeś o ghee, ja sama je wtedy zaczęłam kupować i stosować... tylko ile z tym pracy... i żeby usmażyć np. frytki, to nieziemską ilość tego by było trzeba zrobić.... ale masełko jest super... i dobre dla alergików, którzy mlecznych rzeczy nie mogą :) bo nie zawiera białka mlecznego, które to właśnie uczula, tylko sam tłuszcz. Lepsze od margaryny, co to dla nich niby jest polecana. pozdrawiam wszystkich :) miałam ostatnio (jak zwykle) sporo pracy a i stresu (ja chyba tak się "zaprogramowałam" - jak by powiedział znawca huny - że w życiu musi być dużo pracy i dużo zamieszania, biegania, adrenaliny.... i nie potrafię się przeprogramować, chociaż ostatnio bardzo się staram i walczę z takim sposobem myślenia). Więc więcej luzu i lenistwa, w ten przedświąteczny czas !!!! dla wszystkich :)
-
Henryk, dziękuję Ci za te informacje :) Właśnie wczoraj byłam u znajomego lekarza-kręgarza, który już kilka lat wcześniej pomagał mi w innych sytuacjach. Fakt, że masaż na początku bolał jak cholera, ale i tak mnie wymasował i ponaciągał, tak że dziś jest lepiej :) Wiem, że tych suplementów jest dużo, ale one wszystkie są zalecane przez Gersona. Zresztą pokrywa sie to z tym co zaleca Pitchford. Henryku, dlaczego to co robię Cię przeraża? To jest tylko jedna metoda - kuracja Gersona. Nie wychodzę poza nią, a i nawet tej nie robię w całości... Chcę ją stosować przez kilka miesięcy. Co do nogi jeszcze - to nie wiem czy olej rycynowy pomógł czy nie, ale w każdym razie robiłam sobie te okłady przez 3 dni i może dlatego, że rozgrzewałam to udo termoforem - czułam że mi pomaga. Dziś, po tych wszystkich zabiegach mimo że czuję ten chory mięsień bardzo dobrze w czasie chodzenia, poruszania nogą, ale to już nie jest ten ból co na początku, no i mogę chodzić :)
-
Matylda, przeżyłam :) chociaż to nic przyjemnego - picie tej oliwy to dla mnie duży stres, później przez pól nocy miałam mdłości i ogólnie źle spałam... ale zielone kamienie wyszły... Miałam nadzieję, że po miesiącu picia soków i przy 9 oczyszczaniu już ich nie będzie? Może to za krótko, Gerson kazał prowadzić kurację przez 1,5 roku, dziś jego naśladowcy mówią o 2 latach, ponieważ warunki uprawy żywności się pogorszyły... Matylda, ja robiłam bez soli, a Ty? Jestem już po pierwszej kawie, za godzinę druga... i wracam do życia :) Nie czuję się jakoś bardzo fatalnie, daję radę. Trochę czuję tą nieprzespaną tak jak trzeba noc. Matylda, oczyszczenie wątroby to tylko początek. Teraz trzeba ją zregenerować, wzmocnić. Poczytam u Pitchforda co radzi i napiszę :)
-
Witam Przeszłam właśnie drugi kryzys - tak mnie dopadło, że o mało nie wylądowałam w szpitalu.... Taki ból głowy jak jeszcze nigdy w życiu.... do tego straszne zawroty, osłabienie... i ten ból.... kazałam o 3 w nocy wołać pogotowie, myślałam, że mam jakis wylew czy coś takiego :( Wiem, że taki kryzys ozdrowieńczy jest dobry, mam nadzieję, że coś tam się wchonęło, zeszło.... Zaczęło sie niewinne, od wysypki na czole, nic wielkiego, ale wcześniej mi się takie coś nie robiło. Potem przez dzień było mi baaardzo zimno, baaardzo mdliło, na soki nie mogłam patrzeć, i zaczęła boleć wątroba. A w nocy......... dopadło mnie. No, ale już jest dobrze :) Więcej lewatyw kawowych, parę dni odpoczynku i jest ok :) lecimy dalej :) Już się boję trzeciego kryzysu, podobno najgorszy............. Irazu, ja mieszam soki warzywne i owocowe. Najwięcej robię marchwiowo-jabłkowych, ale i jakieś 2-3 zielone, naprawdę "pssszepyszne" :) też piję każdego dnia. Tak w ogóle, to ostatnie moje 4 tygodnie to w skrócie: soki - mycie wyciskarki - kawa - soki - mycie wyciskarki - kawa............. Trochę już męczące.... ale też i rutyna - szybciej wszystko ogarniam niż na początku :) Matylda, może być i wtorek :) Podobno największą aktywność wątroba i woreczek mają pomiędzy 23.00 a 3.00. Pitchford zaleca, żeby jeść ostatni posiłek dużo wcześniej (nawet o 3 po południu) po to, żeby odciążyć te narządy własnie w tym czasie, kiedy mogą się oczyszczać, regenerować. Żeby dac im te "ich" godziny na ich własną pracę, odnowę a nie trawienie... Nie wiem jak do tego ma się picie oleju z cytryną - czy ono pomaga w tym oczyszczaniu (wtedy lepiej pić wieczorem) czy raczej obciąża - wtedy lepiej rano. Ja w każdym razie posłuchałam rady Pitchforda i jem najpóźniej o 17.00 i powiem wam, że czuję różnicę - mniej odczuwam tą wątrobę. Matylda, mi do "złych" objawów związanych z "twardym" oczyszczaniem wątroby (czyli wg Clark) poza tymi pobolewaniami, doszły jeszcze przebarwienia na czole. Takie brązowawe plamy, nic wielkiego, nie przeszkadza mi to, no ale wcześniej nie miałam. I też się zastanawiam nad tym zbiegiem okoliczności - że pojawiły sie w czasie, gdy robiłam te oczyszczania. Teraz, myślę sobie, że skoro nie widzę co się dzieje w środku, to niech te plamy będą wyznacznikiem, jak działa kuracja sokowa. Czekam, że coś się z nim zacznie dziać.... zobaczymy. Sławek, ale te domki to naprawdę odjazd, co??? Co do ludzi żyjących po 70-80 lat, to owszem, dziś wielu żyje długo. Pytanie tylko o jakość tego życia. Większość ledwo się rusza, z trudem chodzi, ciągle ich coś boli, ledwo widzi, i bieduje, bo.... co miesiąc kilka setek zostawia w aptece.... Ale są i tacy, co w tym wieku jeżdżą na rowerku, śmieją się i ładnie pachną........ Tu chyba chodzi o ten wybór????? A co będzie, jesli już 40-latek zaczyna narzekać, tu boli, tu niedomaga, zaczyna się nadwaga, nie ma siły, energii.... I to narzekanie na los, świat, życie.... Przeczytałam w jakiejś książce - bohaterka pisze o staruszkach, którzy męczą się z jakimiś siatkami, zakupami, wejściem na schody..... chciałaby podejść, pomóc....... ale wie, że oni tego nie chcą, bo to nie są przyjacielscy, mili i uśmiechnięci staruszkowie....... tylko wściekłe, wkurwione na życie i los staruchy............ Pewnie sami je sobie zgotowali, ale który z nich w to uwierzy??? Co do dyskusji między Panami (i Irazu :) ) to ja już się nie wypowiadam, bo od kilku miesięcy nie jem mięsa (sporadycznie, i raczej ryby). A od kiedy stosuję to oczyszczanie wg Gersona, to i nabiału tylko odrobinę. Dalej Pitchford został moim guru. Myślę, że taka dieta jest, zgadzam się z Pływakiem, trudniejsza, wymagająca wyrzeczeń. Ale czym one są??? Może to rodzaj świadomości? Warto żyć świadomie i dokonywać świadomych wyborów, nawet jeśli nie są popularne, są trudne itd. Wielu ludzi idzie na łatwiznę, ok, ich sprawa, szkoda, że później narzekają. No ale i z wieloma argumentami Pływaka trudno sie nie zgodzić....... nie jest łatwo znaleźć najlepsze rozwiązanie, jak zwykle ze wszystkim :) Tomi, ruch i sport to podstawa :) Ja przez 2 miesiące miałam przerwę i od razu zauważyłam spadek kondycji. Nooo, ja to jeszcze dojdę te 10-12 km, chociaż dobrze to czuję (zmęczenie), ale mój pies.............. ten ledwo się ciągnął te ostatnie kilometry..... bałam się, że nie dojdzie, biedak..... stracił kondychę......... :) :) W czasie wysiłku fizycznego wydziela się serotonina - tak jak w czasie medytacji :) :) Ale nie zgadzam się, że praca w ogródku to nie sport - tak może napisać tylko ten, kto nigdy tak nie popracował. I nie chodzi tu o skoszenie trawnika, tylko taką naprawdę pracę w ziemi..... Papaja, Ty nie pisz o menie, co on tam robił, napisz lepiej jak ty wykorzystałaś ten czas sama w domu????? Na sanatorium nie licz - tam są głównie kobiety albo jacyś chorzy faceci nie-pierwszej-świeżości. Zapisz się na jakiś tenis, squash, aqua-aerobik - tam sa młodzi, fajni instruktorzy :) :) pozdrawiam
-
ps. Matylda, wyczytałam u Pitchforda, że wg medycyny chińskiej płuca są mocno związane z jelitem grubym. Odpowiednikim "jang" płuc jest właśnie jelito g. Ich niedomagania są często powiązane. Objawami "płuc" są m.in. zatoki (pisałaś, że u Ciebie od tego się zaczęło). A objawami i "płuc" i "jelita grubego" jest przede wszystkim skóra - wszelkie jej schorzenia.....
-
Matylda, czytam sobie znów Pitchforda. Jest tam sporo ciekawych informacji dotyczący zdrowej, leczniczej diety stosowanej w różnych chorobach. Generalnie wg autora wszystko zaczyna się od zastoju wątroby. Zastój i jej niedomagania (powiekszenie, obrzmienie, ztłuszczenie) prowadzą do kolejnych chorób: zastoju trzustki, chorób jelita - stanów zapalnych, zastojów krwi (których wynikiem są guzy, torbiele...) i innych. Pitchford zaleca przede wszystkim zmianę diety. Później - stosowanie niektórych specjalnych roślin i suplementów. Oraz dodatkowo oczyszczanie woreczka i wątroby. Wg niego oczyścić woreczek można taką metodą jak nasza - oliwa z sokiem z cytryny (ale bez soli a nawet bez lewatyw). Lub w dłuższym czasie - pijąc na czczo przez kilka tygodni 2 łyżki oliwy i popijając to sokiem z cytryny. Czyli też znana nam - MO. Matylda, ja też mam takie objawy, których wcześniej (przed rozpoczęciem oczyszczań wątroby) nie miałam, a które w skrócie polegają na tym, że moja wątroba reaguje gwałtowniej niż kiedyś na mniejsze błędy żywieniowe. Tzn. kiedyś mogłam sobie na więcej pozwolić. Teraz, jak przesadzę z nieodpowiednim jedzeniem - za tłusto, za dużo smażonego, za późno wieczorem, za dużo margerity ( :) ).... - to mam naprawdę gwałtowne reakcje - mocny ból pod prawymi żebrami, jest mi niedobrze... nawet przez kilka dni........ Nie wiem dlaczego. Ja myślę, że trzeba tą wątrobę oczyścić do końca i dodatkowo ją zregenerować. Może nie tak drastycznie, na pewno bez soli gorzkiej. Może w dłuższym czasie. Ale chętnie zrobię 11 września (co za data :( ) kolejne oczyszczanie, też po to, żeby zobaczyć co dał miesiąc kuracji sokami. Czy ilość kamieni się zmniejszyła? Wg Gersona, same soki powinny je usunąć. Warto się przekonać..... Okłady z oleju rycynowego - to na pewno trzeba robić. Ja na razie robiłam na swoje dolegliwości - na dół brzucha, ale zacznę robić też na wątrobę. Irazu - pozdrawiam :)
-
Quazzi, nie wiem ile soków pijesz dziennie, ale skoro jesteś na samych sokach, to pewnie dużo :) Wg Gersona już po pierwszych dniach pojawia się dobre samopoczucie, więcej energii, łagodzą się bóle i dolegliwości. Ale około 6-9 dnia pojawia się pierwszy kryzys. Dobrze o nim wiedzieć, bo można go odebrać jako coś złego, np. zatrucie organizmu, pogorszenie. Tymczasem to dobry objaw - organizm zaczyna intensywnie pozbywać się zanieczyszczeń, rozpuszczają się różne złogi, narośla.... to wszystko dostaje się do krwi i powoduje właśnie takie nieprzyjemne objawy. Trzeba wtedy robić więcej lewatyw z kawy - pomożesz wątrobie pozbyć się tych toksyn, a jednocześnie nie dopuścisz do jej uszkodzenia. Sylwia - ja nie dałabym rady na samych sokach :) Jem warzywa, owoce, kasze, ziemniaki. Bez mięsa i niewiele nabiału - tylko chudy twaróg. Ciężko też tak całkiem bez soli - używam jej, ale ograniczam tam, gdzie mogę. Quazzi, u mnie pierwszy kryzys pojawił się prawie natychmiast - już pierwszego dnia. Wg Sylwii, to oznaka silnego organizmu - taka teoria mi się podoba :) :) :) Teraz już czuję się b.dobrze. Czuję to oczyszczanie - zapach leków w toalecie, bóle łydek, ciągnie w okolicach nerek - zupełnie nowe objawy, nigdy wcześniej tego nie czułam. Coś się zmienia :) Nina - gdybyś miała zapper..... nie wiem czy masz?....... to ja nim wyleczyłam opryszczkę. Nie mam po niej śladów już przez ostatnie dwie zimy, a wcześniej..... koszmar. Tylko trzeba go stosować na samym początku jej powstawania i baaardzo, bardzo intensywnie - cały dzień z zapperem :) :)
-
Sylwia, zielone soki - to soki z zielonych warzyw typu zielona papryka, kapusta, sałata, jarmuż, różne liście... ja dodaję jeszcze brokuły, seler naciowy.... Nie są smaczne :( Czy Twoje 11 dni na sokach to były dni TYLKO na sokach? Jeśli tak, to podziwiam :) Papaja, w kuracji Gersona chorzy robią przez pierwszych ładnych kilka miesięcy po 5 lewatyw dziennie :) A jeśli potrzeba, to i więcej :) Ja od 3 tygodni aplikuję 2-3 każdego dnia.... będę królikiem doświadczalnym - opowiem, czy coś złego się działo :) Na razie nic, poza tym, że l.kawowa rzeczywiście pomaga na ból głowy i takie przymulenie/senność spowodowane sokami.
-
Jarosław (i inni) - zastanawiam się na taką sytuacją - z mojego życia zresztą - dzieje się coś ważnego, trudnego, niespodziewanego i nie wiadomo jak to się skończy i co wyniknie. I ja wtedy "z góry" wiem, że mimo tego, że jest trudno, że trzeba będzie się. np. pomęczyć to wszystko zakończy się dobrze. Wiem to od razu. Czuję to. Oczywiście działam wówczas o wiele spokojniej, mam pewność, że wszystko robię dobrze, że nic złego się nie stanie. Pytanie jakie sobie stawiam - czy rzeczywiście poczułam wcześniej, że np. nic mi nie grozi i że sprawę uda się załatwić, doprowadzić do dobrego finału. Czy to była taka wiedza dana mi z wyprzedzeniem? Jakaś forma telepatii, jasnowidzenia :) :) ??? Czy też zupełnie na odwrót - podświadmie założyłam z góry, że rzecz dobrze sie zakończy - i ta pewność tak wpłynęła na dziejącą się rzeczywistość, że zmieniła ja w tym kierunku, który ja sobie "wymyśliłam", czyli dobrym???
-
!!!Pyszny!!! sok z kapusty :) :) Świeżo wycisnięty sok z surowej kapusty jest bardzo dobrze znanym lekiem na wrzody żołądka i dwunastnicy, tak dobrym, że dzięki niemu można zapobiec w wielu przypadkach operacji. Świeżym sokiem z kapusty leczy się również zapalenie jelita grubego. Ma również hamować wzrost polipów jelita grubego. Zawiera bakterie kwasu mlekowego, które przywracając równowagę kwasowo-zasadową, korzystnie wpływają na florę bakteryjną jelit. Kapusta usuwa też trujące produkty przemiany materii. Kapusta przyspiesza również przemianę estrogenów, uważana jest więc za pomocną w hamowaniu postępu raka sutka. Substancje zawarte w soku powodują też intensywny rozkład tkanki tłuszczowej. Pić należy dwie szklanki soku rano i wieczorem. idę do wyciskarki :)
-
Hello :) Pływak, to do mnie przemawia - zamiast batoników i tym podobnych - jakaś dobra suszona kiełbaska..... :) :) wierzę, że to zdrowsze :) Mam pytanie do znawców tematu: od tygodnia piję 2 litry soku warzywno-owocowego dziennie (plus sporo innych warzyw zjadam). Jak zaczynałam - zmierzyłam ph - i nie było ono zachwycające, bo gdzieś zaledwie 6,2. Liczyłam na szybką poprawę, a tu po tygodniu spadło..., paseczek całkiem żółty, około 5,2.... co to jest, odkaszam się, coś się rozpuszcza, czy co???? A może to kawa? Zakwasza "od strony jalita"?? Janoity, dzięki :) Matylda, znów leniuchowałaś?? :) :) Irazu, jak tam sesje na trawie? Ja namówiłam męża, żeby na boso pochodził, a on mi zaczął po podwórku regularnie chodzić dzień w dzień w kółko..... jak na jakimś filmie....... mam nadzieję, że to nic groźnego :)
-
Marcin - to są świetne wyniki :) Napisz trochę więcej jaką dietę stosujesz, co jesz, czego unikasz... Ten kamień chyba rzeczywiście warto by było rozpuścić. Raczej nie przejdzie sam. Papaja gdzieś niedawno podawała namiar na chińskie medykamenty (zioła??), które rozpuszczają kamienie.... Sylwia, może masz rację, że szybka i mocna reakcja na kurację sokami (czy glodówkę) to oznaka silnego organizmu :) Byłoby miło :) :) W każdym razie tydzień za mną, nie było łatwy, ale widzę, że idzie mi coraz lepiej :) Zorganizowałam sobie sam "rytm dnia", łatwiej to wszystko ogarniam i lepiej też się czuję :) Co do robaków - to powiem szczerze, że po tzw. "zielonym soku" żaden pasożyt nie ma, wg mnie, szans przetrwać :) :) :) Mnie one o mało nie zwalają z nóg, nie ma mowy o piciu małymi łyczkami i trzymaniu w ustach - jedyna metoda to szybko przełknąć cały kubek i zapomnieć.... :) pozdrawiam
-
Sylwia - jak dlugo chcę pić soki? mam nadzieję, że dam radę aż do skutku :) Tzn. do momentu, kiedy całkowicie się oczyszczę, unormują sie jajniki, wątroba, przestanie pobolewać a to trzustka, a to coś tam :) Mam zamiar zrobić sobie taką sokową mega detoksykację :) To pełny Gerson nie jest.... ale robię na tyle dużo rzeczy z terapi Gersona, że musi zadziałać. I zresztą już działa. Przez pierwsze trzy dni przeszłam spory kryzys - typowego herxa - objawy jak przy grypie. Nic przyjemnego. Zgodnie z książką pierwszy kryzys pojawia się zazwyczaj około 6-9 dnia. Czy to znaczy, że jestem aż tak zatruta? Czy po prostu mój organizm tak szybko reaguje? Przy głodówce której kilka miesięcy temu próbowałam też reakcja była bardzo szybka i bardzo ostra... Dobrze że dziś już było lepiej, bo u mnie też są małe dzieci i praca i nie bardzo mogę sobie pozwolić na przytępienie, brak koncentracji i takie osłabienie.... Oj, półrocznemu dziecku to ciężko dawać tabletki..... Ja prawdę mówiąc nie rozumiem dlaczego takie maluchy chorują.... Szczególnie, gdy są karmione naturalnie. U mnie do dwóch lat dzieciaki nie miały nawet kataru :) :) więc nie potrafię pomóc :)
-
Dziś na onecie: o sokach :) Fragmenty dla zachęty: "Sok wyciskano jak świat stary, ale najnowszą falę popularności świat zawdzięcza pokoleniu "baby boomers", obsesyjnie skupionego na zachowaniu młodości, urody i luzu. Norman Walker, wynalazca pierwszej nowoczesnej sokowirówki z lat 30., dożył setki. Jack LaLanne, głośny i niezmordowany zwolennik wyciskania soków w latach 70. i 80., zmarł w wieku 96 lat. .... pierwsze, co ukazało się na ekranie, to przemawiający z zapałem facet w moim wieku, ale o gęstych włosach, klacie atlety i uwodzicielskim uśmiechu, otoczony zapatrzonym weń audytorium. Na blacie przed nim piętrzyły się stosy apetycznie błyszczącego i ponad wszelką wątpliwość zdrowego jedzenia. Jabłka, seler korzenny, marchewki, jarmuż. Zazdrościłem mu wszystkiego na raz: włosów, kondycji i fanów. Po wieczorze spędzonym na sączeniu beczkowego Guinnessa hasło detoksykacji przemawiało do mnie z podwójną mocą." podoba mi się to, hihi :)
-
Sylwia - moje największe kamienie miały ok. 2 cm. W sumie wszystkich było naprawdę sporo. Ale przy ostatnim oczyszczaniu - już prawie wcale... Ciekawa jestem jak teraz, po pół rocznej przerwie.... Przygotowuję się do kolejnego czyszczania. Kumka, chyba większkość osób z tego forum (i nie tylko) zaczynała od Tombaka. Tzn. najpierw oczyszczanie jelita. Lewatywy zgodne z systemem Tombaka. W tym czasie warto przejść jakąś ziołową kurację antypasożytniczą. Jest sporo dostępnych do wyboru. Dopiero potem oczyszczanie wątroby. Ale jeśli chodzi o wątrobę to wg wiekszości osób skuteczniejsza od Tombaka jest metoda Clark lub Moritza. Sama pierwszy raz zastosowałam Tombaka i kamieni nie było. Kolejnym razem - zgodnie z Clark - posypało się bardzo dużo.... No i, tak jak napisała Monikoś - jak już się zacznie z wątrobą - to trzeba to zrobić do końca. Nie można przerwać, bo "poruszone" a nie do końca usunięte złogi mogą zrobić wiekszą krzywdę niż wogóle nie ruszane. Oczywiście to wszystko zadziała wtedy, gdy zaczniemy "dobre" odżywianie, zmienimy dietę, itd. Wiadomo o co najbardziej chodzi: sztuczna, konserwowana, barwiona żywność, chipsy, ciasteczka, słodycze, białe buły, sklepowa wędlina, pasztety, za dużo mięsa i cukru (zakwaszają i obciążają i wątrobę i trzustkę i jelto). Za to dużo więcej warzyw, owoców i ruchu :) Dobre tłuszcze (oliwa z oliwek i olej lniany, ale wg mnie też dobre, prawdziwe masło - moja ostatnia modyfikacja pod wpływem zwolenników diety optymalnej i Pływaka :) ). Takie prawdziwe, świeże masło wg mnie jest lepsze niż sklepowe oleje (słonecznikowy, kujawski....) tych lepiej zupełnie się pozbyć się z menu..... No tak, miałam napisać o swojej kuracji sokami.... i silnej reakcji herxa, która mnie wczoraj dopadła......... a napisałam się "dobrych rad" :) Może nastepnym razem o Gersonie :)
-
Witaj Matylda!!! :) :) Tu Cię znalazłam :) Na naszym forum jakoś tak pusto..... Ja mam zappera digital clark - nie jest taki dobry jaki ma np. Jarosław. Ale w moim są programy, m.in. na stany zapalne jelit. Zobacz tutaj - pod koniec tej strony: http://merlin-zdrowie.pl/?id=zapper Poza tymi programami jest tam jeszcze klasyczny zapper - czyli przejście "po wszystkim" 3 x 21 minut. Oraz generator - sama ustawiasz konkretne częstotliwości, ale musisz wiedzieć co chcesz "utłuc". Co do boreliozy - to ja bym się chyba zdecydowala na antybiotyk, a potem dopiero "postawiła na nogi" zdrową dietą i oczyszczaniem. No i wtedy owszem, zapper - na dobicie pozostałości i dla 100% pewności. Ale to przez długi czas i intensywnie - pewnie nawet kilka miesięcy i o wiele dłuższe sesje niż w instrukcjach. Z boreliozą chyba nie ma żartów, im dłużej się czeka z leczeniem, tym trudniej to potem zwalczyć. Ale to tylko moja wiedza teoretyczna :( Natomiast mnie się udało zwalczyć zapperem wirusa opryszczki. Stosowałam go w początkowym stadium (gdy tylko poczułam, że coś się zaczyna robić) - bardzo intensywnie i długo - tzn. generator na częstotliwości tego wirusa - kilka/kilanaście razy dziennie przez 10 minut za każdym razem. Do tego inne częstotliwości, na inne wirusy, np. epseinna barra, cytomegalowirus - wszystko co pokrewne. Zwalczyłam wtedy rzut opryszczki i od tego czasu nigdy więcej się nie pojawiła, więc myslę, że zwalczyłam też tego wirusa we krwi. Matylda, mnie bolało i bolało, więc zrobiłam usg i oczywiście od razu skierowanie na laparoskopię (torbiel.endo)...... więc od wczoraj robię terapię Gersona........... chociaż mialam jej spróbować dopiero od września...... Na razie piję 8-9 soków, 3 lewatywy, dieta warzywna i całkowicie bezsolna. Kompletuję suplementy. pozdrawiam wszystkich ps. ja wcześniej robiłam oczyszczania wątroby - w sumie 8 razy (ostatnie na wiosnę). Teraz przymierzam się do powtórki :)
-
Irazu, Matylda - pamiętajcie, że ziemię czy drzewo trzeba też zawsze poprosić o tą energię, czy żeby zabrało złe emocje od Was :) A potem podziękować :) Podobno takie leżenie na trawie czy gołej ziemi z rozłożonymi szeroko rękami (i czerpanie energii) to pierwotna wersja tak zwanego "leżenia krzyżem", które potem zapożyczyło sobie chrześcijaństwo.... a jak wiemy, wiele obrzędów chrześcijańskich ma swoje korzenie jak również głęboki sens z czasów wcześniejszych, tzw. pogańskich. Czyli takich kiedy ludzie czcili naturę i w niej widzieli Boga. Zresztą, na moje "oko" to co religie "pożyczyły sobie" z pogańskich obrzędów to prawie zawsze ma głęboki sens i "jest w tym coś". A to co potem dodały od siebie i sobie dopisały - z tym już gorzej..... Pływak, co do zwierzątek, to- moim zdaniem - nie chodzi nawet o sam fakt zabijania, bo to jest rzecz w przyrodzie normalna - zabijają zwierzęta, drapieżniki... Chodzi o sam proces hodowania takich zwierząt "na mięso". I to nie tylko dlatego, że antybiotyki, sterydy, sztuczna, chemiczna karma czy karmienie rurką prosto do gardła ogromną ilością paszy, po to żeby stłuścić wątrobą, a potem, żeby bogaci ludzie zajadali się wyśmienitym, przepysznym, delikatnym, francuskim rarytasem - foie gras.... Chodzi też o to, że to nie jest na przykład - kurczak - który chodzi sobie po podwórku i przynajmniej przez jakiś kawałek czasu ma całkiem spokojny i miły żywot. Chodzi, grzebie, gdacze, leci z rozłożonymi skrzydłami jak gospodyni sypnie ziarna.... To są ściśnięte do granic możliwości kurczaki, które nigdy - dosłownie NIGDY nie wiedziały nieba, bo nie były wypuszczone z metalowej hali.... nigdy nie zjadły żywego robaka, nie uskubały trawy.... To z naturą i jej prawami nie ma kompletnie nic wspólnego. To tylko jest zarabianie kasy z przekroczeniem wszelkich granic przyzwoitości i ludzkich zachowań. Nie chce mi się nawet o tym myślec i pisać. Ja do czegoś takiego nie bardzo mam ochotę przykładać rękę, a za hipokryzję uważam postawę pt. "ja tego nie robię i ja tam nic nie wiem i za nic nie odpowiadam" - skoro to kupuję/jem. To tak jakby kupować od złodzieja i mówić, że to nie ja, ja jestem porządny i uczciwy, bo to on ukradł. Dlatego, jak ja już chcę mięsa to lubię np. jagnięcinę - bo baranów nie da się tak hodować - one muszą mieć swoją halę, trawę, zioła... no przynajmniej nie słyszalam, żeby były takie hodowlane. No i ludzie u nas nie za bardzo cenią baraninę, a dodatkowo jest ona raczej droga, więc i nie ma tu masowego jej wyrobu - dzięki temu nie ma też takich ferm. Ale oczywiście, każdy robi to, co uważa za słuszne. Wiele ludzi ma prace i zarobek z hodowli zwierząt i to jest trochę analogiczne (dla mnie) z firmami farmaceutycznymi. Dopóki jest popyt bo ludzie jedzą mięso i nie zastanawiają się skąd pochodzi i czy jest "zdrowe" i dopóki ludzie uważają, że trzeba w aptece zostawiać co miesiąc po kilka setek, bo to jest gwarancją zdrowia - to to będzie sie kręcić i posługiwać się coraz gorszymi metodami. A lobby jest bardzo mocne. Nie pozwoli na to, by przemysł (farmaceutyczny czy mięsny) poupadł.... Pływak, ja myślę, że w naszym przypadku to nie ma aż tak dużego problemu - bo my (Ty, czy inni z tego forum) interesujemy się tym i mamy odpowiednią świadomość..... Sam pisałeś o wędlinach sklepowych, że ich nie jesz.... że kupujesz w specjalnych sklepach, z dobrych, sprawdzonych zakładów...a to już zawsze coś.... Matylda pisze to co jakis czas o wlasnych kurkach, królikach czy kozie...... i ich wartości i znaczeniu.... Ale co z resztą 99,9% ludzi ???
-
Irazu, mam dokładnie tak samo :) A jak się położę na trawie na podwórku, to pies mnie natychmiast zaczyna lizać po twarzy...... :) jest bardziej nawet zaskoczony od sąsiada (zerka zza krzaka, niby że to podlewa u siebie) i nie daje się odgonić :) ale próbuję, próbuję, leżę i wchłaniam tą energię z matki-ziemi :)
-
Hello, hello :) Jaka przepiękna wymiana poglądów :) Szkoda, że już skończyliście :) Sławek, co do huny i naszego nastawienia to masz rację. Ja bardzo dobrze wiem, że sama jestem odpowiedzialna za swoją rzeczywistość, bo sama ją tworzę :) Gdybym tak nie myslała, to by mnie tutaj nie było, tylko siedziałabym pod drzwiami gabinetów i pilnowała przepisanych lekarstw. Ale, na szczęście jestem - i w dodatku mam się bardzo dobrze :) :). Parę "złotyh myśli" przeczytanych w recenzji jakiejś książki: "Świat zewnętrzny jest lustrzanym odbiciem tego, co nosisz w sobie" - ja tego się trzymam.... "Hooponopono - to metoda uzdrawiania, która jest duchowym procesem polegającym na oczyszczaniu siebie i swojego otoczenia oraz zaprowadzaniu harmonii" "Praca z ho'oponopono opiera sie na miłości i przebaczeniu" Książki owej nie czytałam, ale taki mały skrót tego co ważne mi się bardzo spodobał :) Oczywiście, Panie Sławku, ma Pan rację, że moje narzekania nie były dobrym przykładem hunowego podejścia :( Ale to pewnie ludzkie, że czasami wygrywa strach, szczególnie wtedy gdy coś tam zacznie boleć i przypominaja się ostrzeżenia uczonych doktorków, że jak nie....(to co oni mi radzą).... to czeka mnie................ i może sie skończyć....................... Ale też takie chwile słabości z drugiej strony są potrzebne, bo niezwykle mobilizują. Tu człowiek już poczuł się na tyle dobrze, że sobie pomalutku to i tamto odpuścił, i wtedy przychodzi taki moment i to jest kop i zachęta do działania i robienia coraz więcej :) :) :) No i żeby nie wprowadzać tu jakiegoś nastroju chorób i niedomagań - to ja też tak naprawdę czuję się świetnie i ciało i duch :) i też (tak jak Matylda) mam czasem wrażenie, że jak miałam te 5-10 lat mniej, to wtedy raczej niedomagałam z tego czy tamtego powodu, a to ból stawów, a to migreny, a to wątroba, a to depresja.... a teraz jest całkiem ok :) Powiem też wam jeszcze, że misktura oczyszczająca wg mojej modyfikacji, którą piłam już wcześniej, a teraz po przerwie zaczęłam znów - naprawdę działa. Czuję, jak zaraz po jej wypiciu oczyszcza mi się żołądek i wątroba. Przestała boleć ta trzustka (czy co to tam było). Oczyszczają się też jelita, co widać w toalecie w postaci jakichś dziwnych, suchych, pomarszczonych płatów jakby naskórka - coś jakby się złuszczało....... Nie mówiąc już o działaniu kwasów omega-3 na poziomie komórkowym... tego akurat nie widać, to można poczuć dopiero po dłuższym czasie - jak znikną stany zapalne, bóle, poprawi sie kondycja, koncentracja, zwiększy energia.... Co do diety - to pełna zgoda ze Sławkiem w sprawie mięsa. Te argumenty natury moralnej mogą mieć dla wielu ludzi znaczenie i są powodem stosowania diety wegeteriańskiej. Dla mnie też surowe mięso śmierdzi...... :) :) :) Poza tym te masowe hodowle, fermy - hodowanie zwięrząt (w jakich warunkach!) tylko i wyłącznie w jednym celu - żeby je zabić i zjeść..... to mnie naprawdę odstręcza. Co do jajek i mniejszej ilości węgli - tu zgoda z Pływakiem. Dobre tłuszcze roślinne - olej lniany i oliwa z oliwek. Ale też dobre masło czy masło klarowane do smażenia (bo na czym smażycie? Oliwa raczej nie jest tu dobra...) Ale ograniczenie węgli - to oczywiście tych ze słodyczy i pieczywa, a nie tych z owoców i warzyw. Zresztą Pływak pisał, że zupelnie bez węgli też nie jest dobrze..... Zresztą już o tym wszystkim pisałam. Na płatki owsiane z morelami szykuję się na wrzesień. Bardzo trafiły mi do gustu te wyjaśnienia dlaczego owies jest taki zdrowy (te beta-glukany czy jak ich tam zwał). Są to jakieś argumenty :) no i te zdrowe konie :) :) Irazu, chyba i płatki owsiane i olej palmowy są ok. Gorzej jak się przesadza z mąką - pieczywo, makarony, naleśniki........... szkoda, że to takie dobre i że my to tak lubimy :( Ja na szczęście nie muszę jeść cukru - nie mam takich potrzeb, np. na słodycze (nooo, bardzo rzadko). Nie piję też kawy, to nie jem do niej pączka :) :) :) Od wrzesnia szykuję się też na Gersona - teraz to sobie wszystko układam :) :) pozdrowienia
-
ps. ps. :) Janoity, dzięki za przypomnienie przepisu na owsiankę - na Gersonie je się i owsiankę i suszone owoce (byle nie siarkowane i chemicznie konserwowane), to ja sobie taki kompocik chyba będę robić, zamiast zalecanej tam (na Gersonie) owsianki gotowanej na wodzie, bo ta pewnie będzie smaczna, a tamta mi jakoś nie wydawała się dobra..... (to było zdanie nadrzędnie i podrzędnie złożone).
-
ps. Dobry wygląd kobiet, które nie są już 20-stkami, tylko są troooszkę starsze, to moim zdaniem na pierwszym miejscu waga - dobrze wyglądają te szczupłe :) :) Niestety, około 40-stki to już coraz rzadsza rzadkość. U panów takoż samo :) :) :)
-
Widzę, że spór się tu zrobił, niczym o religię, która lepsza i jedynie prawdziwa........... A tymczasem może da się skorzystać z obu "szkół"? Jeść warzywa i owoce, raz na jakiś czas robić glodówki (albo chociaż 3-dniówki na jabłkach), ograniczyć mięso.... Ale też może to i prawda, że jemy za dużo węglowodanów? szczególnie jak ktoś lubi białe bułeczki, ciasto, makaron? Ja sama, po przeczytaniu książki poleconej przez Pływaka złapałam się na tym, że owszem, nie jem mięsa, jem dużo warzyw, ale do tego jem bardzo dużo makaronów i pieczywa w różnej postaci. I czy to zdrowo? Co do tłuszczów, to przyznaję też rację Pływakowi, że nikt tu nie zastanawiał się czy te głośno zachwalane tłuszcze roślinne są aby na pewno zdrowe? Owszem, my, starzy wyjadacze (np. Sławek) wiemy gdzie zaopatrywać się w dobre, wysokogatunkowe i zdrowe oleje. Ale przeciętny "zjadacz chleba" usłyszy tylko, że to ma być tłuszcz roślinny i kupi sobie w spożywczym olej słonecznikowy lub kujawski i myśli, że będzie zdrowy. A tymczasem te oleje to największy chłam i badziewie, no i reklama, żeby to sprzedaż jako zdrowe......... To ja tu się zgadzam, że faktycznie lepsze od tego jest zwykłe, prawdziwe masło (tylko nie jakiś tam masmix czy flora...). Teraz nawet tak się wyedukowali producenci, że dają te mixy - trochę tłuszczu mlecznego i reszta utwardzonego chemicznie tłuszczu roślinnego - w paczkach przypominających z wyglądu i papierka masło. Mój mąż oczywiście nie widzi żadnej różnicy i już raz przyniósł do domu takie "masełko". Tylko jak go zapytałam, gdzie widzi na tym napisane - "masło" - to szukał, szukał, oglądał ze wszystkich stron i nie znalazł. Ja w dietę Kwaśniewskiego nie wierzę, a to dlatego, że tam (jak dla mnie) za dużo kiełbas, smalcu, golonek, bigosów, za dużo smażonego i tego wszystkiego, co wiadomo, że jest (jak to nazwał Pływak) syfem (typu wędliny ze sklepu). I te ogromne (jak dla mnie) ilości mięcha...... Ale to co radzi Pływak - mniej chleba, wyrobów z białej mąki zero cukrów, za to więcej jajek, dobrej, gęstej śmietany, tłustego twarogu - to dla mnie ok. Ja z tego "kawałka" diety optymalnej skorzystam. Reszta - owoce, soki, dobre oleje - lniany i oliwa z oliwek, dużo warzyw, mało mięsa, kasze - zostawiam z Tombaka i jemu podobnych. A poza tym, zgodzam się z Janoitym - piszcie każdy o swoich zasadach, sposobach, i podawajcie dowody ich skuteczności - nikt tu nikogo nie musi zmieniać - warto po prostu powymieniać się podlądami, ale i spróbować coś sobie udowodnić i przekonać się wzajemnie - bo robi się z tego ciekawa wymiana zdań :) Gdyby nie było tu Pływaka, to już dawno temat "zdrowej diety" odszedł by w zapomnienie. A tak - przynajmniej znów o tym piszecie, przypominacie zasady, Sławek w końcu się odezwał :) :) :) Matylda, robimy od września kolejną rundę oczyszczań wątroby? Ja już trochę o tym myślę - żeby zobaczyć jak tym razem będzie, po kilkumiesięcznej przerwie....... Może uda się ją oczyścić do końca???
-
Pływak, jeszcze tylko chciałam powiedzieć, że mylisz się co do składu mleka kobiecego. Zawiera ono: 1,2 % białka 3,8% tłuszczu 7 % laktozy - czyli cukru mlecznego - czyli weglowodanów
-
Pływak, przeczytałam książkę "Życie bez pieczywa". Niestety, autor zakazuje również ziemniaków. Jak twierdzi są one najbardziej "węglowodanowe" ze wszystkich warzyw, bardziej nawet od strączkowych..... Jeśli nie jem mięsa, albo przynajmniej nie jem go za często (i nie chcę zmieniać tu swoich nawyków) to co zostaje? Poza jajkami, twarogiem, śmietaną, serami? Warzyw - nie wolno za dużo, owoców - prawie wcale..... Owszem, przemawia do mnie bardzo fakt, że węglowodany są szkodliwe. Ale co w zamian, poza mięsem? Skoro można zjeść dziennie tylko 6 jednostek chlebowych, a pół ziemniaka to jedna jednostka? To trzy ziemniaki dziennie wyczerpują cały zapas - już ani kromki chleba, ani owoca, ani warzywa.... Czy Ty tak jesz?? Trudno mi na razie to jakoś sobie poukładać, chociaż... już drugi dzień nie jem pieczywa i temu podobnych :) Matylda, przeczytaj tą książkę (Pływak podał namiar na chomika), jest tam rozdział poświęcony Twojej chorobie. Jej leczenie wg tej koncepcji to bardzo zdecydowane wyeliminowanie węglowodanów: cukru pod każdą postacią, dżemów, słodzonych soków, pieczywa, wszystkich wyrobów z mąki typu ciasta, makarony. I ma ono trwać długo - najmniej dwa lata, a nawroty i tak będą, tylko coraz słabsze. No i nie będzie choroba "postępowała"... Czy słyszałaś o lekach homeopatycznych sanum? One są w całości poświęcone leczeniu przypadłości jelitowych. Leczą przede wszystkim grzybicę, ale też wszelkie zakłócenia i choroby jelit w tym zapalenia. Jeśli chcesz więcej informacji to daj znać.