Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Joachim Brudziński

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Joachim Brudziński

    SMOLEŃSK na POWAŻNIE

    Okoliczności katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem stają się coraz bardziej niejasne nie tylko ze względu na niewytłumaczalny rozmiar zniszczeń maszyny czy niezrozumiałe obniżenie lotu przez załogę Tu-154 (pisaliśmy o tym w poprzednim numerze „GP), ale i w wyniku kłamstw oraz dezinformacji płynących ze strony rosyjskich i polskich władz. Długo oczekiwana konferencja prasowa Donalda Tuska, będąca pierwszym publicznym wystąpieniem premiera poświęconym przyczynom tragedii pod Smoleńskiem, jedynie pogłębiła wątpliwości zwolenników „spiskowej teorii katastrofy. Tusk nie tylko nie podał żadnych nowych informacji (oprócz wiadomości, że szefem polskiej komisji ds. katastrofy, w miejsce krytykującego rząd Edmunda Klicha, zostanie Jerzy Miller, minister spraw wewnętrznych), ale swoim uchylaniem się od odpowiedzi, a także jawnymi przekłamaniami, zaciemnił obraz sytuacji. O poziomie konferencji najlepiej świadczy fakt, że premier przez pół godziny mówiący o swoim ogromnym zaangażowaniu w wyjaśnienie sprawy zapomniał, kto stoi na czele rosyjskiej komisji badającej katastrofę. Dopiero Paweł Graś podpowiedział mu, że owa ważna dla dochodzenia osoba (często zresztą cytowana w polskich mediach) to Tatiana Anodina. Przekłamań lub niedopowiedzeń w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem jest wiele. Przedstawiamy listę kilku najistotniejszych informacji, jakimi władze w Warszawie i Moskwie manipulują (bądź manipulowały) polskie społeczeństwo. 1. Rosja musiała przejąć śledztwo To jedno z poważniejszych w skutkach kłamstw Donalda Tuska. Na konferencji prasowej i na wystąpieniu w Sejmie premier co chwila powoływał się na konwencję o międzynarodowym lotnictwie cywilnym z 1944 r., zwaną potocznie konwencją chicagowską. Zgodnie z załącznikiem nr 13 do tego dokumentu to państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszystkie niezbędne środki w celu zabezpieczenia dowodów rzeczowych przez cały czas potrzebny do przeprowadzenia badania (pkt 3.2 załącznika). To, zdaniem rządu, zamyka w zasadzie dyskusję na temat możliwości szerszego uczestnictwa strony polskiej w śledztwie („Rosjanie z racji zapisów konwencji mają wszystkie atuty w ręku powiedział Tusk na konferencji prasowej). Problem w tym, że wymieniony załącznik dopuszcza możliwość znacznie większego udziału w dochodzeniu stronie, do której należał samolot. Jak przypomniała w rozmowie z „GP dr Anna Konert, ekspert prawa lotniczego, na prośbę władz polskich Rosja mogłaby zgodzić się, aby Tu-154 oraz wszystkie znajdujące się na nim (i jakiekolwiek inne!) dowody rzeczowe pozostały nietknięte do czasu dokonania ich przeglądu przez akredytowanego przedstawiciela Polski. Ponieważ takiej prośby nie było, Rosjanie sami zabezpieczyli miejsce katastrofy, rejestratory lotu i ciała ofiar. Przypomnijmy, że podczas zeszłorocznej (30 sierpnia 2009 r.) katastrofy białoruskiego myśliwca Su-27 w Radomiu z rozpoczęciem śledztwa i z zabezpieczeniem czarnej skrzynki wstrzymano się do czasu przyjazdu ekspertów z Białorusi, a śledztwo prowadziła wspólna polsko-białoruska komisja. Rzecznik MON Robert Rochowicz mówił wówczas: „ to strona, do której należał samolot, decyduje o tym, w jakim stopniu, kiedy i czy w ogóle udostępnione zostaną opinii publicznej informacje nt. ustaleń komisji. Dziś za normalną sytuację rząd uważa fakt, że po upływie trzech tygodni (!) od katastrofy polscy prokuratorzy nie dostali z Rosji nawet wyników sekcji zwłok ofiar (jak stwierdził 28 kwietnia płk Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej: „wystąpiliśmy o nie, ale ich jeszcze nie mamy). 2. -Rosjanie traktują nas jak partnerów Fakt nieuzyskania przez polskich prokuratorów jednego z podstawowych dowodów w śledztwie wyników obdukcji ofiar to tylko jeden z elementów „partnerskiej (określenie Donalda Tuska) współpracy rosyjsko-polskiej podczas śledztwa. Problemy z otrzymaniem przez Polskę zapisów z czarnych skrzynek (podkreślmy: zapisów, a nie samych rejestratorów lotu), protokołów przesłuchań i zdjęć, konieczność uzyskania zgody Moskwy na upublicznienie przez polską prokuraturę treści dowodów, rekwirowanie zdjęć i notatek dziennikarzy przez FSB tuż po katastrofie, skandaliczne opóźnianie przez funkcjonariuszy rosyjskich konwoju z Jarosławem Kaczyńskim czy wreszcie zagadkowa wymiana oświetlenia na lotnisku w Smoleńsku kładą się cieniem na zapewnieniach o dobrej woli Kremla. Ta ostatnia sprawa wymiana reflektorów i żarówek w lampach wskazujących samolotom położenie pasa startowego pozostałaby z pewnością słodką tajemnicą Rosjan, gdyby nie wykonane przypadkiem zdjęcia białoruskiego dziennikarza Siergieja Serebro, który opublikował je w gazecie internetowej „Wieści Witebska. Warto więc uświadomić sobie, że władze w Moskwie mogą ukrywać przed stroną polską dziesiątki innych, równie istotnych dla śledztwa szczegółów a jedyną odpowiedzią Warszawy będą wypowiedzi premiera o pełnym zaufaniu do rosyjskich „partnerów. 3. -Eksperci międzynarodowi są zbędni Tuż po katastrofie pojawiły się rozmaite apele, by powołać międzynarodową komisję śledczą, która w sposób bezstronny wyjaśniłaby przyczyny katastrofy. Było to żądanie zrozumiałe, biorąc pod uwagę rangę katastrofy (śmierć prezydenta RP, najwyższych dowódców wojskowych i wielu ważnych urzędników państwowych), jej miejsce (służby Federacji Rosyjskiej i jej obecny premier byli wielokrotnie podejrzewani o inspirowanie zabójstw politycznych) i międzynarodową praktykę (gdy w zeszłym roku pod Mińskiem rozbił się rosyjski Hawker BAe 125 produkcji amerykańskiej, pod naciskiem Rosji już następnego dnia powołano międzynarodową komisję śledczą złożoną z Rosjan, Białorusinów i osób z państw, w których wyprodukowano samolot i ważne jego części). Wypowiedzi przedstawicieli rządu są w tej sprawie zdumiewające. Na pytanie posła PiS Adama Lipińskiego o przyczyny rezygnacji z pomocy ekspertów NATO, Donald Tusk odpowiedział: „Nie róbmy sobie złudzeń co do przepisów i zasad postępowania, które wynikają z konwencji chicagowskiej dodając, że po katastrofie stanął przed dylematem, czy „demonstrować nieufność wobec państwa rosyjskiego, czy założyć, że „współpraca będzie uczciwa. Na wcześniejszej konferencji prasowej premier podkreślał z kolei, iż ufa Władimirowi Putinowi i nie chciał wchodzić z Rosją w relacje... zimnowojenne. Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział zaś, że „nie bardzo wiadomo, co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci do zrozumienia przyczyn katastrofy. Odpowiadamy: niemiecki ekspert Hans Dodel (który na str. 5 wyjaśnia, w jaki sposób można było dokonać zamachu) mógłby, badając rejestratory lotu, wykluczyć bądź potwierdzić fakt zewnętrznej ingerencji w system nawigacyjny maszyny, Amerykanie z firmy produkującej TAWS (Terrain Awareness and Warning System) mogliby pomóc w wyjaśnieniu zagadkowego zignorowania przez pilotów alarmu tego urządzenia, a międzynarodowi specjaliści ds. katastrof lotniczych zapobiegliby sytuacjom, w których ważne dowody w śledztwie zostają ocalone tylko dzięki wysiłkowi białoruskiego dziennikarza. Nie mówiąc o tym, że każdy obcokrajowiec w kierowanej dziś przez Rosjan komisji zwiększyłby szanse na obiektywny rezultat śledztwa. 4. Tajne informacje są bezpieczne Według premiera Tuska, polskie służby specjalne stanęły na wysokości zadania po katastrofie. „W pełni ufam naszym służbom odpowiedział na konferencji prasowej na pytanie „Gazety Polskiej: dlaczego Polska nie zwróciła się do strony rosyjskiej z prośbą, by do czasu przybycia polskich specsłużb nie wykonywali żadnych czynności na miejscu katastrofy, poza akcją ratowniczą? Nie wiadomo, na czym premier buduje swoje niemal bezgraniczne zaufanie do strony rosyjskiej. Tymczasem faktem jest, że nieobecność polskiej osłony kontrwywiadowczej na miejscu tragedii doprowadziła do przejęcia przez Rosjan telefonu prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, telefonów dowódców wojsk, ministrów. Jak powiedział „Gazecie Polskiej zastępca szefa BBN Witold Waszczykowski (wywiad z ministrem publikujemy w tym numerze na str. 7), „telefony te były zaawansowane technologicznie tzw. BlackBerry [komputery kieszonkowe przyp. red.], miały dostęp do intranetu instytucji, w których pracowali. W tych telefonach ci oficerowie i ministrowie mogli odczytywać wewnętrzną pocztę tych instytucji, maile, notatki, sprawozdania, mogli wydawać polecenie podległym pracownikom i otrzymywać od nich sprawozdania. To łakomy kąsek dla obcego wywiadu. Dziś zapewne nikt się nie przyzna, że zostały naruszone. Za to powinni odpowiedzieć minister Klich i szef SKW. Premier Tusk nie odpowiedział też na nasze pytanie, czy rząd zamierza zwrócić się do NATO, by delegował swojego eksperta do komisji badającej przyczyny katastrofy. Prawdopodobnie GPS w prezydenckim Tu-154M miał zamontowany dekoder kodu P (Y) umożliwiający odbiór dokładniejszych sygnałów GPS (P-code, tylko do użytku wojskowego USA i sojuszników). Dekoder P (Y) ma status tajnego urządzenie kryptograficznego. System TAWS posiadał również DTU (data transfer unit) czytnik dysków, z którego wczytuje się do TAWS bazę danych geodezyjnych (elektroniczną mapę) przeszkód terenowych (terrain database). Baza danych geodezyjnych Smoleńska z okolicą nie jest dostępna komercjalnie u producenta sprzętu. Prezydencki samolot mógł mieć załadowaną w swoim TAWS tajną NATO-wską wojskową bazę danych geodezyjnych dla Smoleńska i okolicy. USAF i NATO mają dane geodezyjne w skali globalnej jako konieczne dla precyzyjnego naprowadzania na cel samolotów bojowych i pocisków kierowanych. Podczas zimnej wojny szczególnie troskliwie i drobiazgowo skartowano z orbity cały ówczesny Związek Radziecki. To wszystko mogli przejąć Rosjanie. Ponadto w ręce Rosjan trafiła trzecia tzw. czarna skrzynka, która, według naszych informacji, należała do polskiej Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Te wszystkie informacje to w rozumieniu premiera polskiego rządu dowód sprawności działania naszych służb i dbałości o bezpieczeństwo państwa. 5. -Edmund Klich dobrze ocenia śledztwo Na konferencji prasowej Donald Tusk, chwaląc Moskwę, stwierdził, że polska strona jest bardzo zadowolona ze współpracy z rosyjskimi prokuraturami. Dostęp do wszystkich działań i materiałów Rosjanie zapewniają także według słów premiera Edmundowi Klichowi, byłemu szefowi Komisji Badania Wypadków Lotniczych (KBWL) Lotnictwa Państwowego. Dziennikarze, słysząc te słowa, byli zdziwieni, bo jeszcze kilka dni wcześniej Edmund Klich był jednym z najostrzejszych krytyków śledztwa, za co zresztą najpewniej stracił stanowisko przewodniczącego KBWL na rzecz ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera (niemającego notabene z lotnictwem nic wspólnego). Na pytanie o przyczyny tak nagłej zmiany poglądów E. Klicha na dochodzenie, Tusk odpowiedział: „Pan Klich w rozmowie ze mną prostował przekaz, jaki pojawił się w TVN24, i tłumaczył to brakiem możliwości autoryzacji, ale także swoim stanem emocjonalnym. Słowa premiera są podwójnie absurdalne. Po pierwsze: E. Klich krytykował śledztwo podczas wypowiedzi dla telewizji (widząc przed sobą mikrofon z logo stacji), mówienie o braku autoryzacji jest więc nie na miejscu. Po drugie: skoro szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych był w tak złym stanie emocjonalnym, że będąc zadowolony ze śledztwa, twierdził, że jest z niego zupełnie niezadowolony, dlaczego premier akredytował go przy komisji rosyjskiej badającej przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem? 6. -Rodziny nie miały żadnych zastrzeżeń To kolejne kłamstwo smoleńskie. Było wręcz przeciwnie. Członkowie rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem są zbulwersowani brakiem postępów w dochodzeniu. Rozważają nawet wynajęcie pełnomocnika, który reprezentowałby ich oraz monitorował śledztwo. Tutaj chyba trudno mówić o jakichkolwiek postępach śledztwa. Wiedzę posiadamy wyłącznie z mediów. Jesteśmy mocno zaniepokojeni sygnałami, które płyną. Tak naprawdę wiemy, że nic nie wiemy, łącznie z tym, że nie wiemy, kiedy doszło do katastrofy podkreślała w wypowiedzi dla mediów Małgorzata Wassermann. Rosjanie prowadzący śledztwo nie uszanowali bólu rodzin, które przyjechały do Moskwy identyfikować ofiary katastrofy. Podczas rozmów właściwie przesłuchiwali członków rodzin, pytając o sprawy kompletnie nie związane z tragedią. To przeczy oficjalnej wersji i gestom politycznym o otwarciu i współczuciu rosyjskich władz i urzędników. Bo naród rosyjski rzeczywiście zachował się w tragicznych dla nas chwilach godnie. 7. Samolot uderzył w ziemię po 8.50 W pierwszych kilkunastu dniach po katastrofie obowiązywała wersja, że samolot rozbił się o godz. 8.56 lub kilka minut wcześniej. Kolportujący ją dziennikarze opierali się głównie na „wypuszczonej przez Kreml do mediów rozmowie Władimira Putina (byłego agenta KGB) z ministrem Siergiejem Szojgu (byłym aparatczykiem komunistycznym) i innymi dygnitarzami. Szojgu mówił w niej Putinowi: „Panie Premierze, o 10.50 [czyli 8.50 czasu polskiego przyp. „GP], samolot Tu-154 lecący z Warszawy do Smoleńska zniknął z radarów w czasie podchodzenia do lądowania na Lotnisku Północnym w Smoleńsku. Samolot rozbił się w lesie 300 metrów od pasa startowego. [] O 10.51 na miejsce katastrofy zostały wysłane 3 brygady straży pożarnej. Urzędnik prezydenta Miedwiediewa, Georgij Połtawczenko, dodaje: „Byliśmy na miejscu katastrofy dosłownie po trzech minutach. Dziś wiemy, że samolot rozbił się przynajmniej dziesięć minut wcześniej. Telewizja Polsat zaprezentowała billingi, z których wynika, że jej dziennikarz Wiktor Bater został poinformowany o katastrofie o godz. 8.40. Wiemy też, że prawdopodobnie minutę wcześniej prezydencki Tu-154 zerwał linię energetyczną niedaleko lotniska. Znana blogerka Kataryna słusznie zadała więc dwa pytania: „Jakim cudem samolot znikł z radarów dopiero 10 minut po tym, jak leżał rozbity, paląc się na ziemi, od kilku minut w towarzystwie oglądającej to z bliska delegacji rosyjskiej, która była przy wraku już wtedy, gdy kontroler miał jeszcze samolot na radarze? i „czemu miało służyć to błyskawicznie wyprodukowane kłamstwo tak zgrabnie rozpisane na role?. 8. Cztery podejścia do lądowania Innym kłamstwem była informacja podawana przez telewizję Wiesti-24 o czterech próbach lądowania polskiego pilota. Wiadomość ta, po kilku dniach zdementowana, miała zapewne obarczyć odpowiedzialnością za wypadek polską załogę (podobnie jak kłamstwo o problemach pilotów z językiem rosyjskim) i uprawdopodobnić rzekomy wpływ na decyzję o lądowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tej ostatniej tezie, ochoczo lansowanej przez kremlowskie media, wtórowały w Polsce najgłośniej „Gazeta Wyborcza i reżyser Andrzej Wajda. Dodajmy, że analiza rejestratorów lotu wykluczyła jakikolwiek wpływ pasażerów samolotu na postawę pilotów.
  2. Joachim Brudziński

    SMOLEŃSK na POWAŻNIE

    1. TU 154M, nr 101, cztery razy podchodził do lądowania, mimo ostrzeżeń z wieży i odsyłania na zapasowe lotnisko. Kłamstwo. Samolot wykonał jedno podejście ZA ZGODĄ WIEŻY. 2. Prezydent Kaczyński opóźnił wylot z Warszawy, planowany na 7.00. Kłamstwo. Jak zeznał w prokuraturze wojskowy kontroler lot odbył się w reżimie 30 minut ważności planu lotów. 3. Gdyby prezydent przyleciał wcześniej nie byłoby katastrofy. Kłamstwo. Prognoza pogody dla lotniska Smoleńsk Północny z godz.7.43 : ostrzeżenie sztormowe nr 3 spodziewane silne zamglenie, widzialność we mgle 600-1000m,zachmurzenie warstwowe na 50-100m. 4. Przed wylotem załoga otrzymała dokładne prognozy pogody dla lotniska Smoleńsk Północny. Kłamstwo. Załoga nie dostała prognozy dla lotniska Smoleńsk Północny mimo, że Rosjanie zobligowani byli umową z 1993 roku między resortami obrony. 5. JAK przyleciał wcześniej i spokojnie wylądował. Kłamstwo. Piloci lądowali poniżej dopuszczanych norm pogodowych. Polska, nie rosyjska prokuratura „zajęła się pilotami Jaka. 6. Dowódca załogi kpt. Protasiuk nie znał rosyjskiego, podobnie reszta załogi. Kłamstwo. Protasiuk znał doskonale język rosyjski. Protasiuk wykonał 30 lotów do Rosji i na Ukrainę, mjr Grzywna 13 takich lotów. 7. Dowódca statku kpt. Protasiuk i drugi pilot mjr Grzywna mieli małe doświadczenie. Kłamstwo. Nalot ogólny kpt Protasiuka - 3531 godzin, mjr Grzywny - 1901godzin. 8. Rosjanie zarzucają załodze ,,brak zgrania" i ,,złą technologię pracy". Kłamstwo. Protasiuk - Grzywna - Michalak odbyli 21 lotów, Protasiuk z Grzywną - 27 lotów, Protasiuk i Michalak - 8. W TYM SAMYM SKŁADZIE polecieli na Haiti, wracali z uszkodzonym autopilotem 14 - godzinnym lotem z trzema międzylądowaniami. Ten lot został uznany przez dowództwo i pilotów za majstersztyk i najwyższą klasę pilotażu. 9. Na smoleńskim lotnisku nie próbował lądować żaden Ił-86, Pospieszalski z moherami mieli zwidy. Kłamstwo. Po dwóch nieudanych podejściach (3 m nad ziemią) odleciał do Moskwy. Właśnie po tej, niemal tragicznej, próbie lądowania, lotnisko powinno zostać zamknięte. 10. Lotnisko było w pełni przygotowane i zabezpieczone na przylot Prezydenta. Kłamstwo. Była pełna prowizorka i same utrudnienia, Rosjanie nie godzili się, aby borowcy na „lotnisku mieli broń. IŁ-86 ze sprzętem obsługującym wizytę nie wylądował. 11. Wieża STANOWCZO odradzała lądowanie i odsyłała na zapasowe lotniska. Kłamstwo. Wieża najpierw chciała zamknąć lotnisko, a po konsultacji z rosyjską centralą pozwoliła na próbne podejście.
×