Jak nauczyc się wreszcie tej cholernej asertwnosci?? :o :o Nosz niekiedy w duchu klne ale nie potrafie komus dobitnie odmówic jakies mojej pomocy, i tak było w środe w południe. Koleżanka do mnie dzwoni i mówi że ma pilny wyjazd i nie ma z kim dzieci zostawic, i czy moze do nast. dnia zostawic u mnie swoje potomstwo....yyyyy...a to taki bardzo pilny wyjazd sie pytam ze nie moze dzieci z soba wziąśc, ona na to ze sprawa zycia i smierci ale opowie mi gdy przyjedzie, pytam sie a jak z rodziną jej, czy napewno nie ma nikogo aby dzieci podrzucić, ona na to ze dzieci u nikogo nie są usłuchane , i wszystkim daly sie we znaki tylko przy mnie jeszcze ludzkosci nabierają, to ja mówien ze dobrze wie że sama nad dziecmi ona jako matka nie potrafi zapanować, to co dopiero u mnie bedzie,ona :zobaczysz one do ciebie nie będą wredne, są dziewczyny i nie bedzie im się nudzić...to ja mówie no dobra, mam do konca tyg przerwe i czekam, ale niech przekaze dzieciom ze muszą się podporzadkować, w przeciwnym razie wysle kurierem je w kartonie do ciebie .Powiem wam ze normalna dorosla osoba wyczuła by po moim głosie "radosc" z tej prosby i dała sobie spokój a tamta mimo,że słyszala zniechęcenie w moim głosie nie dawała za wygraną
Po południu przywiozla 10 letniego syna i 4 letnia córkę, na pytanie co to za pilna sprawa ,ona na to ze nie ma teraz czasu rozmawiac , i gdy przyjedzie to opowie..hmm ok,- /szkoda ze oprócz szczoteczek do zębów nawet bielizny na zmiane nie podrzuciła-/