wojciszka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Witam wszystkie kobietki po dość długim czasie :) Jakiś czas temu pisałam tu o swoich perypetiach z teściową, ale po zastosowaniu środków terapełtycznych ;) mogę powiedzieć, że jest o niebo lepiej :D Od 2 miesięcy mieszkamy z moim facetem razem i OSOBNO OD RODZICÓW i jest świetnie. Dogadujemy się bardzo dobrze, mój men nauczył się przy mnie też trochę jeżeli chodzi o prowadzenie domu i teraz dzielnie mi pomaga przez co mamy później więcej czasu dla siebie :) W ubiegłym tygodniu miałam obronę magistra i zdałam na 5 :D mieliśmy małe oblewanie, najpierw we dwoje zorganizowalismy sobie świętowanie, a w weekend odwiedziliśmy rodziców. Co ciekawe teściowa chyba poszła po rozum do głowy bo odkąd mój nie mieszka z nimi to nie jest nadzorowany tak często, owszem są telefony ale nie każdego dnia tylko np 2 razy w tygodniu co jest już do przyjęcia bo ja też przynajmniej raz w tygodniu dzwonie do domu zapytać sie co słychać, o zdrowie itp. Tak, że to jest jeden z plusów tego, że jesteśmy sami,a inny to to że praktycznie od 2 miesięcy nie kłóciliśmy się ani razu może tylko jakieś sprzeczki o drobnostki ale to bardziej w formie droczenia się było a nie kłótni :) Także kobietki mieszkanie samemu jest wspaniałe, można się wiele nauczyć od siebie nawzajem i można naprawde się móc zdystansować i wzmocnić więzy które nas łączą. Aaaaa najważniejsze w ubiegłym miesiącu zaprosiłam teściów i mojego tate na obiad i powiem wam, że było bardzo miło, jedzenie wszystkim smakowało i staruszkowie mogli pozwiedzać na spokojnie też miasto i pospacerować i odnieśliśmy chyba nasze zwycięstwo o samodzielny związek ( teściowa widziała na własne oczy, że jej synkowi się krzywda nie dzieje jak jest ze mna i nauczyl się jak prowadzić dom też). Życze wam kobietki takiego spokoju w związkach jaki ja mam teraz bo naprawde to jest coś wspaniałego! Pozdrawiam :*
-
Narazie spokojnie z ocenami to jest dopiero poczatek terapi ;) pomalu urzadzamy sie bo czasu nie ma za bardzo (praca), ale jest spoko. W niedziele moj przyjechal z swoimi rzeczami i rozpakowywalismy sie, przy czym nie gadalismy o naszych rodzinach tylko o tym naszym nowym etapie w zyciu. Mieszkanko jest teraz juz przytulne, male ale swoje :D dzis moglismu razem zrobic obiad i bylo super, wspolpraca na karzdym kroku, ale tak jak mowilam nie chwale dnia przed zachodem slonca-jestem czujna. Jest dobrze, dwa dni razem bez wtracania sie nikogo:P Pozdrawiam
-
Nie wychodzic za maz to nie jest takie proste:/ ja go bardzo kocham i wiem, ze on mnie tez. Czy zawsze musi byc tak, ze jak dwoje mlodych ludzi jest szczesliwych ze soba to ktos i tak musi sie wtracac i utrudniac im zycie?? Wiem, ze najlepsze wyjscie dla mlodego malzenstwa czy ludzi zyjacych w wolnym zwiazku to osobne mieszkanie i odwiedziny od czasu di czasu. Tylko jak to przekazac partnerowi aby nie poczul sie "osaczony" i zrozumial? Wogole ostatnio zaczynam dostrzegac sytuacje, ktorych kiedys nie widzialam, np. jak chce sie spotkac z kolezankami to odrazu slysze ze strony mojego, ze on tez chce isc no bo jak ja mam isc tak sama i nic do niego nie dociera, ze to babskie spotkanie bez facetow :/ a jak on sie spotyka z kolegami to ja sie o tym dowiaduje w nastepnym dniu lub jeszcze pozniej i oczywiscie on sie dziwi, ze ja mam pretensje! Nastepna sprawa to to, ze jak jego mama chce zeby ja gdzies zawiesc (ma auto do jakis 2 lat, wczesniej nie mieli auta i tesciowa twierdzila, ze im auto nie jest potrzebne, ale chyba zmienila zdanie), to on zawsze ma czas i zawsze ja wszedzie gdzies wozi,a jak ja go prosze o podwiezienie to musze sie niezle nagimnastykowac, az on sie zdecyduje! Poza tym zauwazylam, ze dla niego chyba liczy sie tylko jego rodzina, jak mowilam mu, ze moj dziadio niestety w ostatnich dniach juz tylko bedzie jezdzil na wozku bo nogi juz nie daja rady to nie wykazal zadnych emocji, a jak jego mama kazala jechac do babci ( jej matki) bo sie zle czuje, to pozniej sie okazalo, ze babcia miala zaparcie, dostala leki i wszystko bylo ok, ale przeciez ona sie zle czuje i bedzie umierac. Normalnie czasem rece opadaja:(
-
Ja nie musze tego robic bo i tak wiem ze zaraz wszystko opowie w domu. Czasem jestem zaskoczona tym ze jego mama wie cos wczesniej niz ja np. czy byl u mechanika z autem? co nic mi nie mowil ze musi jechac!:/ wiecie wszystko by bylo super jak by sie tak notorycznie nie spowiadal. Ehhh czesem brakuje sil. On jest tez niejadkiem i nie je potraw ktore czesto ja bym sprobowala, jego mama kiedys mi powiedziala, ze bede z nim miec ciezko jak idzie o jedzenia, a ja sie pytam czyja to wina cholera!!!! Jak jest u mnie to zje wszystko co mu dam bez mruczenia, dzieki temu je potrawy ktore dawniej nieznosil, a u niego w domu zdziwienie, ze on nagle zaczol jesc "normalnie" :) Chyba nie musze mowic, ze jezeli bysmy sie wprowadzili do niego to wszystko moglibysmy przerabiac, tak ale najpierw trzeba sie zapytac czy mozna cos kuc, tynkowac itd. bo on nie wie jak dom byl budowany. Zapytalam sie kiedys, ze jezeli zamieszkalibysmy razem u niego czy moge miec osobne liczniki na prad, gaz itd., to uslyszalam "po co przeciez mozemy placic na pol z rodzicami" na co odpowiedzialam jednym prostym zdaniem: "Jak chcesz zakladac rodzine i byc doroslym to placisz za siebie tyle ile masz placic, a opcja pol na pol z jednymi licznikami wyjdzie nam bokiem bo po pewnym czasie i tak bede sluchac ze zuzywamy za duzo pradu, gazu itd." :/ I oczywiscie standardowa odpowiec, ze skad ja moge wiedziec co bedzie w przyszlosci, ze jestem uprzedzona, taaaaaaaaa tylko ja widzialam juz mlode malzenstwa, ktore tak mialy i jakos po pewnym czasie bylo tak jak ja mowilam- wieczne pretensje.
-
Wiecie ja chyba musze troche zacząć wychowywać swojego narzeczonego. Najbardziej irytuje mnie nie raz to, że on musi gadać tyle z mamą! A ja się pytam po co? Jak jest u mnie i nie wraca długo to jest telefon ( a zaznaczam, że ja juz wyczuwam kiedy teściowa dzwoni), gdzie jest, wtedy to ja sie nie odzywam. Jak mój tato wyjechałna wycieczke 3 tygodniowa to opiekowałam się domem, sprzatanie, praca w ogrodzie itd. w którys dzień cos strzeliło mi w kręgosłupie i nie mogłam praktycznie wstać, dzwonie do mojego i muwie, że mnie zaczoł kręgosłup boleć czy mógłby przyjechac na jakies dwa dni i mi pomuc, to owszem przyjechał po 30 minutach z siatka maści, naparów, plastrów. W tym momencie pytam sie czy cos sie stało skoro ma całą apteczkę bo to nie pierwszy raz jak mnie kręgosłup boli i z regóły przechodzi po 2 dniach:) A on mi z tekstem wylatuje, ze mama kazała mu wziąć to i sie mną zająć hmmmmm w tym momencie zareagowałam odruchowo i zapytałam sie po co wogóle mówił coś swojej mamie, że to moja sprawa czy mnie cos boli i skoro jestem z nim to chce zeby tylko ON wiedział, a nie odrazu cała jego rodzina ( co byłam pewna że teściowa z prędkością światła przekarze wysztkim i bedzie debata co mi jest):/ i się zaczeł, że jego mama sie martwi, że chce pomuc a ja jestem nastwaiona buntowniczo odrazu na nia. Taaaaa pomoc ok, ale najpierw on mógłby mi pomóc, a później ewentualnie powiedziec mamie i poprosic o pomoc jeżeli ja bym tego chciała. I wracając do rozmowy to potoczyło się lawinowo, z mojej strony to wolałam nie owijac w bawełne i zapytała sie czy mówi jej tez kiedy mam okres, w jakich pozycjach sie kochamy i jakiej mam uzyc jak bedziemy planować dziecko ?! Zwykle taka nie jestem ale mnie wtedy porzadnie ku....ica wzieła. Rezultat 2 dni sie do mnie nie odzywał, potem przeprosił i obiecal, że bedzie teraz ze mna wszystko konsultował. Ta juz to widze. Ja naprawde chyba musze zacząć go zmieniac bo inaczej nasz związek to będą 3 osoby: ja, on i jego mamuska :(
-
Dzięki za odzew :) Ja nie wiem czy się dobrze wyraziłam, ale miałam na myśli, że ona MNIE rozpieszcza jak jestem u nich i najchetniej oddałaby mi wszystko jak bym tylko chciała :D Ona nie jest złą kobietą, ale gadulstwo może zmęczyć nawet najbardziej cierpliwą osobe. Tak jak pisałam nie za bardzo chce z nimi mieszkać, wole iść na wynajmowane mieszkanie lub kupić może na kredyt jakies malutkie mieszkano. Niestety dla mojego faceta ta opcja nie wchodzi w gre bo "po co skoro tam jest tyle miejsca, a my nie bedziemy płacić obcym" :/ Cholera troche tego nie rozumiem, skoro chce zakładać rodzinę to chyba najlepeij byc na swoim! Ja mimo że teściowa mnie irytuje to staram się ją nie słuchać i ta metoda działa nie raz na moje nery, zawsze jestem dla nich bardzo miła i oni dla mnie też, przy większych świetach zawsze sprawuja mi prezenty i dogadzają co jest bardzo miłe. Czasem przypomina mi moja mame (która nie żyje), napewno swietnie by sie dogadały szczególnie w tym co MY powinnismy robić :D Czasem nie rozumiem mojego faceta z tym jego gadaniem, że "jej juz nie zmienisz, musisz to olewac co mówi" taaaaaaaaaa jasne. Kurde ja też do tych 19 lat byłam bardzo związana z rodzicami bo mieszkałam z nim, ale jak poszłam na studia to nasza więź osłabła, stałam się samodzielna, miałam swoja pracę, mieszkałam w wynajmowanycm mieszkaniu, nie musiałam słuchać kiedy mam pozmywać, posprzatć, ugotować itp. Pośmierci mamy wróciłam do domu i w pewnym sęsie zaopiekowałam się tatą, ale z biegiem czasu on wypracował sobie swój swiat, ma hobby, duzo zwiedza, ma zainteresowania itd. Bardzo lubi mojego narzeczonego z wzajemnością :) Nigdy nam nie mówi co powinniśmy zrobić. Teściowa najchętniej układałaby nam zycie od A do Z, a do dalszej rodziny to notorycznie się wtrąca szczegónie przy "wychowywaniu" jego kuzynki która ma 18 lat! Cóż widze, że czeka mnie jeszcze troche bojów do przebycia aby mieć spokojny związek i dobre relacje z teściami :)
-
Witam Chciałam się poradzić osób trzecich czy moje spostrzeżenia co do przyszłej teściowej są słuszne. Zaczne od tego, że jestem ze swoim chłopakiem od 3 lat i za 8 miesięcy sie pobieramy. Bardzo go kocham i On Mnie też. Jego rodzice są spoko, z teściem się dogaduje dobrze, z teściową nawet też, ale zawsze jest jakies ale. Nie rozumiem tego czemu ona tak noptorycznie musi sprawdzać gdzie jest mój men, po co jej to skoro facet ma 26 lat i chyba umi o siebie zadbać. Po drugie ona jest straszna gadułą mogłaby zagadać kogoś na smierć nieraz. Wobec mnie jest bardzo miła, zawsze jak jestem u nich to odrazu rwie sie do robienia kawy, podawania obiadu i rozpieszczania mnie, jednak jej gadanie jest dla mnie nieraz wkurzające, szczegulnie gdy pada tekst "ile można razem siedzieć? po slubie jeszcze bedziecie mieć dość". Poza tym narzeczony chce mieszkac u siebie po ślubie, odrazu mówie, że mielibysmu osobne piętro z osobnym wejściem itd. Ale ja jednak jestem za tym, że powinniśmy zamieszkać osobno od rodziców zarówno moich jak i jego, ale nie dam rady go przekonać. I najbardziej irytująca przypadłóśc tesciowej to, że musi wszystko wiedzieć, gdzie idziemy, co robimy, o której on bedzie w domu itd. Ludzie jakie to jest irytujące. To są może drobnostki, ale jednak ile można tego słuchać! Jeszce raz chce podkreślić, że tesciowa jest spoko tylko jak zaczyna tak mamrać to można dostać białej gorączki nie raz. I teraz moje pytanie czy to może rzutować w przyszłości jak bym zamieszkała u narzeczonego na nasze życie tzn. wychowywanie dzieci, prowadzenie domu itd.