Tysia1984
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Tysia1984
-
Do Lusia__ Ja mam te same pestki w takim układzie, bo też na nnich pisze, że można max 2 dziennie. Ja się do końca nie orientuje, ale ten Profesorek, na którego wykładzie byłam w niedziele zaznaczał, że z każdym jest inaczej: 1 potrzebuje 5 inny 60 i w zależności od jakiegoś tam składnika w organizmie można stolerować więcej lub mniej tych pestek. Powiedział też, że dawkę pestek można dobrać eksperymentalnie: jak nic się nie dzieje to jadać ich więcej, bo jeśli będzie ich zbyt dużo, to żołądek Ci się zbuntuje. No to chyba tyle na temat pestek:) Ja jadam po 2 bo są koszmarnie gorzkie:) A do wszystkich mam pytanie. Wiem, że innym też się zdarzało odczuwać "gulę" w gardle. Powiedzcie mi jak długo ją odczwaliście i czym ona właściwie jest spowodowana? wkurza mnie to jak nie wiem co. Acha no i czy ktokolwiek miał bóle ramion i głowy? Ramiona to pewnie efekt "wyrwanych" węzłów, ale tak pytam może ktoś jeszcze to odczuwał i zrobi mi się raźniej :p Pozdrawiam
-
Iwonko, serdecznie gratuluje bąbelka i tylko się ciesz, że obeszlo sie bez cesarki:) Aurora Skad jestes? Bo do pazdiernika nie ma sensu czekac chyba:/ Lalinka czuję się dzisiaj wyśmienicie:) ROzmawialam dzisiaj z moja pania dr i nieoficjalnie wiadomo, że mam jakas odmiane brodawkowatego podobno. Otoz wiem, ze brzmi to jakbym sie szaleju najadla ale kurde ciesze sie jak szlag!jak to sie punkt widzenia zmienia w zaleznosci od punktu siedzenia. Wiadomosc o raku byla chyba najgorsza w moim zyciu ale z perspektywa posiadania raka niskozroznicowanego brodawkowaty cieszy mnie jak nie wiem co:) A tak poza tym troche mam problemy z wysypianiem bo kurka wodna wraca mi czucie w okolicy rany i wszytsko jest nadwrazliwe. wkurza mnie pizama i koldra jak tylko dotkna okolic rany. A tak z innej beczki bylam dzisiaj na wykladzie o alternatywnych metodach leczenia raka w katowicach z okazji targow medycyny naturalnej. Posluchalam znowu otym, że dobre są: terapia dra Gersona, spożywanie du zych ilości naturalnej wit. C (w porzeczkach czarnych, aceroli), wit. B17 w pestkach moreli (można kupić w sklepach ze zdrową żywnością), hipertermia - wysoka temperatura zabija komórki rakowe, zwracanie uwagi na to co się je (zakaz zjadania słodyczy i cukru). Nie wiem na ile to pomoże, ale co zaszkodzi poczytać trochę o tym i może zastosować? w sumie warto się chwytać różnych metod. Uff ale się rozpisałam. Pozdrawiam:)
-
Dziewczyno kochana, dajesz nam nadzieję, że mimo takiej nieciekawej diagnozy mamy szanse byc mamusiami:) A Tobie serdecznie gratuluje i zapytam tylko czy masz dobrego ginekologa? Jesli nie to rozejrzyj sie za kims takim bo to mysle daje odpowiedz na pytanie czy dzidzius urodzi sie zdrowy. Musi sie Wami zajac lekarz a nie przepisywacz recept:) pozdrawiam i ciesz sie tym stanem
-
Nastrasz Jeśli dobrze zrozumiałam jedziesz DK88? Jeśli tak to zjedz drugim zjazdem na Gliwice za M1 na Toszecką właśnie i tam jest dobre oznakowanie jak jechać dalej. Jak zjedziesz pierwszym też się da, niektórzy twierdzą, że jest lepiej ale tam jest chyba słabsze oznakowanie mam wrażenie. Jeśli nie znasz Gliwic to jedź tym drugim. A tak wogóle w takich przypadkach jednak GPS rządzi:)
-
Hej, ja właśnie znowu dzisiaj wymiotowałam:( czuję się jakby mnie kto przekręcił przez maszynkę do mięsa:( czy ktoś miał problemy z żołądkiem po operacji? ja już narkozę odżyłam, bo ponad dobę wymiotowała i później jeszcze raz kilka dni po:/ Jakby mi mało było bólu i problemów to mnie żołądek jeszcze dobija. A wracając do tematu powikłań, to kazali czekać i to długo. Lekarz powiedział, że się spodziewa, iż chciałabym wrócić do stanu przed operacji ale je zeli to wogóle jest możliwe, to napewno nie po dniu czy kilku godzinach a po tygodniach a nawet miesiącach. Więc nie pozostaje nic innego jak uzbroić się w cierpliwość. Do Mama 27 Nie zrażaj się, bo ja wiem coś na temat tego jak miłe są Panie w rejestracji w IO. One są beznadziejne i trzeba im czasami trochę dosadniej wytłumaczyć, że to nie one decydują czy lekarz Cie powinien przyjąć czy nie. Im się zawsze wydaję, że są ważniejsze niż magi w mlecznej zupie i na dodatek sa stworzone do wyższych celów niż informowanie pacjenta gdzie się ma zgłosić. Ale faktem jest, że nie lubią jak się ktoś zgłasza z innych szpitali, nie wiem nic o prywatnych wizytach. Moja sąsiada z sali ma koleżankę, która czekała ponad 2 lata na jodowanie podobno tylko dlatego, że była leczona wcześniej w Bytomiu...
-
Hej, ja właśnie znowu dzisiaj wymiotowałam:( czuję się jakby mnie kto przekręcił przez maszynkę do mięsa:( czy ktoś miał problemy z żołądkiem po operacji? ja już narkozę odżyłam, bo ponad dobę wymiotowała i później jeszcze raz kilka dni po:/ Jakby mi mało było bólu i problemów to mnie żołądek jeszcze dobija. A wracając do tematu powikłań, to kazali czekać i to długo. Lekarz powiedział, że się spodziewa, iż chciałabym wrócić do stanu przed operacji ale je zeli to wogóle jest możliwe, to napewno nie po dniu czy kilku godzinach a po tygodniach a nawet miesiącach. Więc nie pozostaje nic innego jak uzbroić się w cierpliwość. Do Mama 27 Nie zrażaj się, bo ja wiem coś na temat tego jak miłe są Panie w rejestracji w IO. One są beznadziejne i trzeba im czasami trochę dosadniej wytłumaczyć, że to nie one decydują czy lekarz Cie powinien przyjąć czy nie. Im się zawsze wydaję, że są ważniejsze niż magi w mlecznej zupie i na dodatek sa stworzone do wyższych celów niż informowanie pacjenta gdzie się ma zgłosić. Ale faktem jest, że nie lubią jak się ktoś zgłasza z innych szpitali, nie wiem nic o prywatnych wizytach. Moja sąsiada z sali ma koleżankę, która czekała ponad 2 lata na jodowanie podobno tylko dlatego, że była leczona wcześniej w Bytomiu...
-
a co z ta sierscia? ja mam kota i psa:/ przezornie nie spia ze mna od czasu powrotu ze szpitala ale nic mi nie mowiono ze mam ich unikac...
-
Jestem ciężki przypadek bo tego strasznie dużo się narodziło w mojej szyjce:( cieżko było zopeować mnie tak,żeby wyciąć wszystko, co zbędne i nie naruszyć np. nerwu krtaniowego. a do tego a może nawet dlatego właśnie, że był taki rozsypany jest podejrzenie że ten rak jest niskozróżnicowany. w biopsji duża część komórek odpowiada podobno brodawkowatemu ale część komórek wskazuje na niskozróżnicowanego. Moja endo mówi, że nie ma co się łudzić, że to brodawczak bo jego stopień i sposób wzrostu jest nietypowy dla niego. a ja ciągle wolę wierzyć, że ten rak bardzo długo we mnie siedział i lekarze pajace go nie zauważyli niż, że jestem jakimś kompletnie beznadziejnym przypadkiem z szybko rozwijającym się rakiem, który normalnie jest całkowicie uleczalny;( pozdrawiam
-
Witam Kochani po długiej nieobecności. Wczoraj dopiero wrociłam do domu, więc troszkę sobie poleżałam... Jestem po operacji i czuję się nie najgorzej. Dzisiaj zaczyna mi wracać czucie w porozcinanej skórze i nie jest to miłe:/ do tego od wczoraj chyba przeceniłam swoje siły i napiernicza mnie bark. Człowiek myśli, że jak wrócił do domu ze szpitala, to już zdrowy jest a to nie tak działa niestety. Operował mnie dr Włoch, więc miałam z jednej strony kupę szczęścia, bo gdyby nie on nie wiadomo czy nie wylądowałabym z rurką tracheostomijną do końca życia:( Z drugiej strony martwi mnie fakt, że lekarz prowadzący moją salę podkreślał, że jestem skomplikowanym przypadkiem i pewnie dlatego też dr Włoch nie chciał marnować swojego talentu na kogoś mniej skomlikowanego. Mam opuchnięty "drygi podbrudek" i podobno może to długo schodzić. Do część lewej strony głowy i ucho mam zdrętwiałe i prawdopodobnie uszkodzili mi jakiś nerw preez co moja źrenica nie jest zdolna do akomodacji. Lekarz zaznaczył, że powinnam się cieszyć, że tylko tyle powikłań mam w mojej sytuacji... Tak więc jak widzicie różowo nie było pomimo 90% akcesoriów zabranych przeze mnie do szpitala w tym kolorze. Sama nie wiem jak to się stało, ale wszytsko co nadawało się do zabrania do szpitala było różowe, chociaż na codzień nie chodzę w tym kolorze wogóle:) no nic to narazie tyle, idę trochę odpocząć:) Pozdrawiam. dobrze być już po:) Do Agulka 1980 Chetnie wymienie sie z Toba mailem albo gg i wymienimy sie spostrzeżeniami na temat operacji i wogóle. Ile Ty już jesteś po? No i powiedz jak się czujesz, co bylo w hist-pacie?
-
Lusia, nie wiem czy czytałaś moje wypowiedzi, ale powiem Ci, że jedziemy na jednym wózku. Ja właśnie jutro idę do szpitala a w poniedziałek operacja... Jak nie jesteś pewna tych lekarzy to przed tym październikiem spróbuj w Gliwicach. A Ty wiesz o tych przerzutach czy tylko powiedzieli, że guz duży to i przerzut pewnie jest? Pozdrawiam
-
Hej, dzięki za info. Spróbuję ją przekonać ale nie wiem jak będzie. Moja mama ma swoje lata i przyzwyczajenia, od których ciężko ją odciągnąć. A ja słyszałam z kolei, że na raka i na inne choroby przewlekłe dobra jest terapia doktora Gersona. Słyszeliście o niej? Ja zamierzam się do niej zastosować, ale narazie jak zaczęłam przed operacją moje oczyszczanie za pomocą soków owocowo warzywnych, to dostałam takiego uczulenia, że kilka dni byłam na sterydach:( W sumie nie do końca wiadomo czy to po cytrusach czy po kontraście na TK. Póki co chcę cało dotrwać do operacji, żeby przypadkiem nie przesunęli terminu, ale później może to pomoże? Sorki za moje przygnębiające posty. Postaram się już więcej Was nie dołować. Pozdrawiam, Tysia
-
Gliwice na mnie czekają:) Pani endo, do której poszłam na wizytę prywatną przyjmuję w Instytucie, wiec od razu trafilam tam, z czego się cieszę bardzo. Mam nadzieję, że mimo, iż chyba nie będzie mnie operował podobno najlepszy dr Włoch, to i tak wszyscy znają się na rzeczy bardziej niz w zwyklym powiatowym szpitalu i nie "spartolą" roboty:) Ehh, wogóle od kilku tygodni moje życie składa się głównie z nadziei... Lalinka, ja tak właśnie sobie myślę, że nie mogę jeszcze umrzeć, bo kto się zajmie moją mamusią skoro jestem jej jedynym dzieckiem? Ona sama zachorowała 3 lata temu na RZS, a nie jest to wcale sympatyczna choroba:( Dobra coś mi się wieczorem pesymizm wkradł. Rano będzie lepiej. Musi być
-
Daj Boże:) A jak nie będę mogła mieć, to o ile będę żyć zostaje mi w końcu adopcja...
-
Dziękuję za głosy wsparcia, dziewczyny:) Do Sylwia 25 Ehh, też mam taką nadzieję, że będzie dobrze. Wiecie jak to jest przy tarczycy: raz się w towierzy bardziej, bo sie ma lepszy dzień a raz jest duuużo gorzej... Do Iwonagos Gratuluję ciąży i życzę szczerze wszytskiego najlepszego:) A powiedz mi moja droga, czy Ty jesteś w ciąży po problemach nowotworowych z tarczycą? Do Lalinka No właśnie to mnie martwi, że wszyscy są pozytywnie nastawieni, ale nikt nie miał tego niskozróżnicowanego dziada;( Z tego co wiem o niskozróżnicowanym (a wiem malo, bo nie chcę się na zapas stresować), to leczy się go radioterapią. Pozdrawiam wszytskich:)
-
WItam! Jestem nowa na forum, ale czuję się jakbym część z Was dobrze znała, bo zgłębiam poprzednie forum po kawałku (Koczelada, Homosapiens, Lalinka i in.). Niestety ogrom postów wyklucza skończenie jego czytania przed pójściem do szpitala, więc postanowiłam "wyjść z ukrycia". Nie będę specjalnie odkrywcza jak powiem, że kocham Was (podobnie jak wielu innych "początkujących" chorujących) za to co robicie dla Nowych. Ja dowiedziałam się, że mam raka brodawkowatego i miejscami podejrzenie raka niskozróżnicowanego z przerzutami (obustronne) na węzły chłonne szyi 10.08.2011. Nie ukrywam, że była to dla mnie osobista tragedia: mam 26 lat, męża od 2 lat (nie mamy jeszcze dzieci, właśnie teraz zaczęliśmy próbować jak ustabilizowały się problemy ginekolgiczne...), wyjazd na wakacje do Tunezji wyczekiwany od pół roku, doktorat zaczęty ale w rozsypce kompletnej... No generalnie koniec świata. Całe szczęście dla mnie trafiłam na kobietę Anioła, która w ciągu 2 dni zdiagnozowała mojego "skorupiaka" (jak niektórzy tutaj pieszczotliwie nazywają tego dziada). Wcześniejsza Pani endokrynolog patrzyła na moją dziwną tarczycę i jedyne, co stweirdziła to, że nadaję się do podręcznika, żeby młodzi lekarze mogli się uczyć jak wygląda Hashimoto na USG... A tu ups, rak! No ale szkoda żółć wylewać, bo nic to nie daje (no może trochę lepiej na wątrobie się robi;). Otóż w najbliższy piątek, tj. 02.09 idę do szpitala na wycięcie całej tarczycy i węzłów szyjnych. W sumie po tych 3 tygodniach oswoiłam się trochę z tym słowem na 3 litery, ale przyznaję, że choć staram się o tym nie myśleć, to strach niestety jest:( Chcę jednak podkreślić, że spora część mojego "uspokojenia" to Wasza zasługa - dzięki Wam mam nadzieję, że nie umrę za miesiąc, tylko pożyję jeszcze troszkę i może jest szansa na pchanie wózeczka z maleńką zdrową dzidzią. Uff, ale się rozpisałam na początek:P Podsumowując: dziękuję za to, że jesteście i jeśli ktoś w międzyczasie trafił się z uśmiechem w kształcie litery U proszę o jakiś kontakt (żebym uświadomiła sobie, że ludzie z takim przerzutem też żyją:( pozdrawiam, Tysia