no dobra już dobra... a o deszczu mam :) już tu wklejałem w innym temacie... proszę bardzo:
BURZA
Ciepły wieczór po upalnym dniu, nie istotne jest skąd wracasz... idziesz
na piechotę, przyspieszasz kroku bo wyraźnie zanosi się na burzę.
Granatowe chmury w błyskawicznym tempie zasnuwają niebo, słychać już
pierwsze grzmoty, czuć zapach deszczu i ogromne, cięzkie krople
zaczynają z rzadka rozbryzgiwać się o chodnik. Zaczynasz biec żeby
zdążyć, zdejmujesz klapki i biegniesz boso, to już niedaleko. Nagle
kilkadziesiąt metrów obok uderza piorun, huk jest taki, ze aż
krzyknęłaś ze strachu... nie dasz rady, leje jak z cebra i te pioruny...
chowasz się pod pierwszy lepszy dach... Jakiś opuszczony blaszak... po
chwili wpada zdyszany facet, też jest cały mokry...cięzko oddych
opierając się o kolana.
- Ale mamy pogodę, niech to szlag
- Cóż, trzeba przeczekać - odpowiadasz
Gdy spoglądam na Ciebie zdajesz sobie sprawę, ze Twoja przemoczona
sukienka przylega do ciała i bardzo uwidacznia piersi skryte wprawdzie pod
stanikiem i bardzo skąpe majteczki...patrzę z zachwytem na Ciebie. Podoba
CI się to spojrzenie... stoisz z opuszczonymi rękoma i masz wrażenie,
że mój wzrok przebiegający z góry w dół dotyka Cię fizycznie...
czujesz "dotyk" mojego spojrzenia i widzisz jak rośnie w spodniach moje
podniecenie. Podchodzę bliżej, czujesz mój oddech gdy łapię Cię za
ramiona, zaczynam Cię całować... wiesz już, że tego nie opanujesz,
Twoja Cipka zaczyna płynąć nie od deszczu ale od soczków jakie
wydobywają się z jej wnetrza. Nie sądziłaś, że tak szybko możesz
się aż tak podniecić... przyciskam Cię do ściany, przywieram do Ciebie
całym sobą całując Cię namiętnie... podciągam w górę mokrą
sukienkę aby dostać się do cipeczki... nie potrzebujesz dodatkowej
stymulacji... nie chcesz dłużej czekać, chcesz go mieć w sobie. Zsuwam
z Ciebie majteczki.... klękam i intensywnie wylizuje Twoją szparkę,
ciągniesz mnie do góry...rozpinasz spodnie... widzisz całkiem ładnego
kutasa... rozstawiasz nogi, ja podnoszę jedną z nich do góry, łapiąc
za udo i wdzieram się w Twoją otchłań moją sztywną pałką...
oplatasz mnie drugą nogą... deszcz bębni o dach blaszaka, co chwilę
daje się słyszeć łoskot błyskawic... Twoje mokre uda i pośladki,
które ujmuję w dłoniach, mokre włosy, twarze i ciała z przemoczonymi
ubraniami, sliskość i ciepło Twojej muszelki... sztywności gorąco
mojego kutasa... to wszystko miesza się w szaleńczy taniec...całujesz
mnie po całej twarzy a ja wdzieram się w Ciebie z całej siły...wpycham
kutasa aż po sam trzonek... mocne cudowne pchnięcia penetrujące TWoją
śliskość...nie mogę już dłużej, moje pchnięcia stają się coraz
silniejsze... mój kutas pulsuje w Twojej pochwie wypełniając ją
spermą... wychodzę z Ciebie i obracam Cię tyłem i szybko wsuwam się
znów póki jest sztywny... rozpinam stanik i obejmuję cieplutkie
podniecone piersi... masz w sobie mojego jeszcze twardego członka... ja
pieszczę Twoje piersi a Ty pieścisz swoją muszelkę... chwila....
minutka i zaciskasz uda wzdychając z ulgą... zostajemy tak jeszcze
chwilę... aż w koncu wysuwam się z Ciebie, podnosisz majteczki i
nakładasz nie odwracając się do mnie przodem... deszcz już tylko
delikatnie pada, burza pomrukuje gdzieś dalej i spod chmur wyłania się
zachodzące słońce ... bierzesz w dłoń swoje klapki...chcę Cię
zapytać o imię, nie mam jednak okazji bo gdy otwieram usta wybiegasz na
boso z blaszaka i tylko odwracasz się jakby tańcząc w deszczu i
wykrzykujesz z uśmiechem
- deszcz też potrafi być cudowny, prawda?
po chwili znikasz za rogiem...