Męczę się ze swoją kurzają od kwietnia. Początkowo wyglądała na odcisk na stopie. Najpierw ze dwa miesiące dumałam czmu ów odcisk jest taki oporny i nie chce się usunąć ABE. Nie chciał, bo to nie był odcisk. Skóra z wierzchu owszem zeszła, ale dalej już nie dało rady. Zatem nie polecam.
Później trafiłam na wątek o kurzajkach w kafeterii. Po przestudiowaniu 32 stron postanowiłam walczyć cytryną z octem. Jakoś to szło, ale ból nieziemski, także w czasie chodzenia. Prawie nie mogłam stawać na tej stopie. Instalowałam cytrynę na noc, ale nie raz musiałam ją zerwać bo nie dało się wytrzymać. Kurzajka zrobiła się biała z czarnymi punktami. Usuwałam martwą skórę przy pomocy cążek i dalej robiłam okłady. Kurzajka zaczęła odchodzić więc wyrwałam zarazę. Krwawiło, bolało i wyglądało na czyste. Niestety wkurzajka odrosła... zdrowsza niż poprzednio. (Pewnie nie trzeba było jej wycinać, ale nie miałam już do niej cierpliwości).
W międzyczasie kupiłam Duofilm. Nie pokładałam w nim większych nadziei i najpierw dokończyłam kurację cytrynową, bo na opakowaniu jest informacja żeby nie smarować na ranę. Ale jak pisałam po cytrynie wszytko odrosło, więc Duo się przydał. Zaczęłam stosować i gdzieś po 5 dniach elegancko odparzyłam sobie skórę po kilku godzinach chodzenia na wycieczce. Całość podeszła wodą i wyglądało na to że kurzajka powiększyła swój gabaryt ze 3 razy. Pęcherz przekułam bo nie dało się chodzić.Kolejny dzień intensywnego chodzenia przyniósł odpadnięcie skóry z wierzchu. Znów ukazała się właściwa cześć kurzajki. Wcześniej smarowałam trochę w ciemno, bo granice zainfekowanej skóry nie były zbyt wyraźne. Teraz mogłam się skupić na fragmencie "właściwym". Na tym etapie wszystko wyglądało dość paskudnie (znacznie gorzej niż po cytrynie, ale nie bolało) i zastanawiałam się czy nie przestać stosować płynu, bo jeszcze sobie gorzej wszystko rozpaprzę. Na szczęście później było już tylko lepiej, z wyjątkiem bólu. Odparzenie się zagoiło, kurzajka była zaklejana plastrem i złuszczana pumeksem i cążkami w czasie obumierania przez ok 4 tygodnie. Przy tarciu po odmoczeniu lekko krwawiła i nakładanie duofilmu, który jest z kwasem salicylowym, bolało i piekło, ale to i tak nic w porównaniu z nieszczęsną cytryną. Smarowałam i złuszczałam aż uznałam że teren oczyszczony. Zamiast kurzajki łuszczyła mi się tylko skóra i ostatnie kilka razy zszedł jedynie naskórek, który odrodził mi się w tym miejscu. Dałam więc już spokój i czekam na rezultat. Obecnie w miejscu byłej kurzajki mam tylko kolejny stwardniały naskórek, ale wygląda zdrowo. Zobaczymy co będzie jak sam zejdzie. Liczę na to że koniec walki i wygra duofilm.
Zrobiłam ten przydługi opis, bo brakowało mi w necie informacji jak przebiega kuracja zakupionym przeze mnie duofilmem. Zwłaszcza że w instrukcji jest dziwna wzmianka aby smarować aż odrodzą się linie papilarne w danym miejscu. Zastanawiałam się jak to możliwe skoro cały czas wypala się miejsce kwasem, ale najwidoczniej jednak możliwe. Duo chyba jest niezły (zwłaszcza jeśli faktycznie zabił kurzajkę i już nie odrośnie), a przynajmniej do tej na stopie.
Jednak w trakcie krucjaty kurzajkowej pojawiła mi się jedna na ręku i po posmarowaniu duo znacznie jej się pogorszyło. Po 2 smarowaniach spuchła i urosła (zupełnie inaczej niż wcześniejsza) więc odpuściłam i zmieniłam strategię. Zabiłam ją smarując czosnkiem 3 razy dziennie. Wchłonęła się.
Żeby kuracja odbyła się szybciej zaczęłam przyjmować witaminy. Nie wiem czy miały udział w procesie pozbywania się czy nie. Nie zaszkodziły w każdym razie.
Ja się chyba pozbyłam, ale luby właśnie wykrył u siebie dwie na stopie, mimo że się starałam nie roznieść w żaden sposób. Oby się udało wytępić wkurzaję jak najszybciej i u niego, bo wpadam w paranoję. Co się pypeć jakiś pojawi, myślę że to kurzajka.