Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Lady Mia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Lady Mia

  1. Cześć. Dzięki za wczorajsze podnoszenie na duchu. Byłyście naprawdę skuteczne (Khaleesi i majowiczka zwłaszcza). ;) Mam nadzieję, że już nie będę miała takiego emocjonalnego słowotoku. Aż musiałam sprawdzić, co to znaczy być surogatką, bo nie słyszalam jeszzcze takiego określenia. Ale jak przeczytałam tylko początek definicji, od razu już moje stanowisko ukierunkowało się na "nie". I chyba szczególnie nie trzeba tłumaczyć dlaczego. Bo nie wiem, jak można nie pokochać dziecka, które się tyle czasu w sobie nosiło, choćby było dzieckiem kosmity.
  2. O tak, Khalesi wczoraj czytałam o Twoim i tak sobie myślałam, że mój czasem taki jest, ale walczę z tym jak lwica. Właśnie czasem czegoś nie zrobi, bo aaaaajjj to niepotrzebne, tego się nie da, tego się nie można, ale doszłyśmy z przyjaciółką, że to u mężczyzn kwestia chęci. Jak mu zależy, to nawet szydełkować sie nauczy. Czasem mu jadę po ambicji "przyznaj się, że się boisz" albo "nie umiesz"... Wtedy się obraża. Najgorsze jest to, ze nie umiem od niego czegoś wymagać, albo nauczyć, że cos ma robić. Jest już postęp: robi rano zakupy, dba już, żebym nie musiała przynosić węgla, drewna, czasem sam sie wyrwie do zmywania, ostatnio umył mi okna, uprał firanki, zasłonki i rozwiesił. Nie umiał niby, ale jak mu teściowa nagadała, że to może dziecku zaszkodzić i mi nie wolno, to nagle doświadczył olśnienia i całkiem dobrze sobie poradził z tymi czynnościami. :P
  3. Nie wiem...ja to mam jakieś "ale". Moje siostry mi go zazdroszczą, choć wszystkie mogłyby być jego matkami. Jedna z nich powiedziała, ze to jej ulubiony szwagier. :D A druga po cichu patrzy z zazdrością, bo chciałaby go dla swojej córki. A niech się cmoknie! :D No ale Lady M i tak zawsze znajduje dziurę w całym. Najbardziej wkurza mnie to, że w domu był rozpieszczany przez mamusię, podstawiała mu jedzonko pod nos, załatwiała wszystkie rzeczy za niego, nawet po zakupy nie chodził. I teraz ma często taki nawyk odkładania na później, bo może samo się zrobi (czyli ja to zrobię). W jego domu rządziła matka i nie ma wzorca silnego mężczyzny. I nawet tego musi się nauczyć. Jego największą zaletą jest dobre serce, wrażliwe, miękkie...i pracowitość. Ale wkurza mnie, ze w niedzielę idę do szkoły, a on mi nie robi obiadu. Też bym chciała jak Wy mieć czasem coś do oszamania zrobione przez niego... A on mówi, że nie umie i już. Ale mnie wtedy drażni. Albo chcę, zeby mnie zabrał do miasta do kina samochodem (a nie autobusem), to nie bo zawsze jest jakieś coś (choć ostatnio obiecał mi, że po wypłacie jedziemy).... No różne takie są akcje, co wskazują na to, że nie robi czegoś, bo mu tak wygodnie po prostu. Wtedy mam dziki szał, bo bym chciała, żeby błyszczał i żeby mi go wszyscy zazdrościli. :P
  4. O matko, sorry, ze Was tak zalewam, ale jakos się we mnie to wzbierało już od kilku dni, wszystko mnie drażniło, dołowało, nawet forum i te dyskusje o ciuszkach, pieluszkach.... Wiem, ze może większosć z Was znajduje w tym radość, ale mnie strasznie to drażniło. Jak mój mąż, moja mama, samochód, pies i kot, komputer i telewizor, ja sama, szkoła, dom i praca...wsjo po prostu. Teraz jakos osiągnęło apogeum. Przed ciążą otwierałam butelkę wina, wypijałam dwa kieliszki i szłam spać prawie na czworaka i byłam zrelaksowana. :P A teraz...mogę sobie tylko popłakać tu z Wami.......
  5. No niestety, ja wtedy byłam za młoda, zbyt naiwna. Ale jedno takie doświadczenie skutecznie mnie wyleczyło z miłości do takich układów. Zresztą WIERZYŁAM ŻE SIĘ ZMIENI. Ciekawe..bo tylko ja się stawałam coraz bardziej elastyczna i wyrozumiała, a on nic. I taki już chyba zdechnie. Zazdroszczę Ci, majowiczka...ja nie umiem docenić swojego faceta. On dla mnie zawsze jest niedoskonały: a to ze ciepłe kluchy, a to że leniwy, a to że zbyt wrażliwy, a to że w domu rodzinnym nic nie robił i teraz wszystkiego się uczy od zera... Zawsze wszyscy wydaja mi się lepsi niż on. Bo nie umie gotować, bo nie robi remontów w domu ( a nie miałam się nawet okazji przekonać, czy on to potrafi czy nie! ). Czasem z góry zakładam, ze on czegoś nie umie, że jest pierdoła i jakiś tam jeszcze... Bo zawsze mi się wydawało, że facet powinien się urodzić z umiejętnością gotowania, naprawiania zlewu...
  6. No...własnie dostałam sms-a od męża, że dla niego jestem NAJ w całej galaktyce! Matko, nie wierzę, że istnieją tacy ślepi mężczyźni. :P Hm, co do poprzednich związków, nie wiem, jak moja "wspólniczka" niedoli bycia z takim dupkiem, ale ja byłam śmiertelnie zakochana, zaraz po śmierci taty szukałam wsparcia, pocieszenia, właśnie leczenia tych pieprzonych kompleksów. No i se kurwa znalazłam jakiegoś rozwodnika!! Miał 24lata i już po rozstaniu z żoną! Czujecie to?! Wykorzystywał mnie dziad, bo byłam od niego sporo młodsza i naiwna! I też mnie pouczał, jaka mam być, a jak nie być. Ale przede wszystkim mi imponował! Bo był starszy, bo miał prawko na tira i pracował kiedyś w zawodzie, potem jako ochrona (teraz nazywam to po imieniu "cieciem był":P ), był ogólnie świetnym kierowcą, był może nie złotą rączką, ale przynajmniej radził sobie z naprawami w domu, umiał gotować, był dość samodzielny (przynajmniej tak mi się wydawało), znał stolicę jak własna kieszeń, on mi pokazał co to metro, pociąg i tramwaj, byłam z nim w kinie, to był pierwszy facet który kupił mi kwiaty...Był ideałem. Dopiero potem , jak mnie zostawił, przejrzałam, jaki ze mnie smark, a z niego jaki cham! I Bogu dziękuję, że mnie od niego uwolnił. Choć czasem tęsknię za jego jakimś zaletami, to jednak wyszłam z ta zamianą mężczyzn na plus.
  7. Macie świętą rację. Odżywam, kiedy nie jestem na diecie, bo jak na złość jestem jeszcze fanką dobrego jedzenia. Dlatego jak się ostatnio odchudzałam, sięgałam nawet do tabletek zakazanych, które działają na ośrodkowy układ nerwowy (o ile dobrze to nazwałam), żeby zahamować apetyt. I czasem już tylko to pomagało.
  8. Ja ze swoim mężem odżyłam. Dzięki niemu przestałam jeść i wymiotować. Leczyłam się nawet z bulimii farmakologicznie i na terapii, ale potem to przerwałam, bo nie było rezultatów. W końcu spotkałam kogos, kto się mną zachwyca, choć wcale nie wyglądam coraz lepiej, a wręcz gorzej....Wreszcie jestem z kimś kto mnie w pełni akceptuje i wiem, co by było gdybym była w swoim poprzednim związku.. też byłabym za glupia za gruba... NIEDOSKONAŁA! Tu tego nie doświadczam...ja sama mam to juz wpojone. Byłam grubym dzieckiem, nie miałam przez to życia, potem zrzuciłam i czułam się tylko dobrze z niską wagą. Jak mam teraz wyglądać jak wieloryb, to mnie strach ogarnia. Ale macie rację, to jakis atak paniki, bo siedziałam i płakałam, myślałam, że zaraz się zaniosę od płaczu...a teraz mi trochę przechodzi, jakby ta fala "czegoś" już opadała.. I może nadal nie będę sobą zachwycona, to jednak lepiej będę samą siebie znosic.
  9. No własnie słowa normalnych kobiet jednak są trochę krzepiące... Najgorzej jak mam gadać z chudzielcem. Wtedy szlag mnie trafia. A co do tych kompleksów...może zmieni się ich natężenie, ale coś czuję że zostaną na zawsze. U mnie to rodzinne. Mam siostrę, ma już 40lat, a mimo to ciągle dba o linię i waży 50kg!!!!! I też przecież w ciąży tyła, ale zaraz zrzucała, bo źle się z tym czuła. I już nigdy nie pozwoliła sobie przytyć więcej niż 2kg! Była nawet taka sytuacja, że ważyła 45kg. Zaszła w ciążę i nadal jadła mało, bo uważała, że nie musi jeść za dwoje. Straciła dziecko...od tamtej pory trochę się ogarnęła i doszła do wagi bardziej kobiecej i urodziła jeszcze jedno dziecko. I wydawałoby się, że była wtedy już dojrzałą, mądrą kobietą... Jednak dojrzała tak naprawdę, jak straciła coś bardzo ważnego.
  10. Nie wiem, może jestem faktycznie za młoda, może do tej pory jakoś nie zachwycałam się dziećmi, ale...już się to wszystko zmienia....już mnie jakoś zaczynają zachwycać a swoje już kocham...! A mimo to martwię się figurą...tym jak wyglądam... Coraz bardziej żałuję, że nie pracuję.
  11. Dbam, tzn na tyle ile sama wiem. Czuję się bezsilna i beznadziejna. Ciągle się na forum mówi o dzieciach, wszystkie prawie się znacie na rodzeniu, wychowywaniu, a ja nawet takiego dziecka nie potrafię trzymać! I choć chciałabym już swoje dziecko właśnie przytulić, ale...będe się bała je dotknąć. Jeszcze niedawno jak miałam córkę brata przewinąć, to wołałam moją mamę, bo nie wiedziałam, jak to zrobić. Mam stracha, że jak moje dziecko kupę zrobi, to będę miała ciężko się z tym uporać. Ludzie....czy ja jestem jakaś inna?
  12. Hm, no nie zaskoczyłaś mnie, jadła dużo białka, też to robiłam i tuż przed zajściem w ciążę w krótkim czasie schudłam chyba ze 3 czy 4kg, potem jakoś tak przy jajeczkowaniu waga skoczyła mi o kg, potem miałam apetyt pod koniec cyklu, myślałam, że to na miesiączkę... i tak jakoś znowu było między 58a 59. A teraz już ostatnio było 62!!!!!!! Wiem, jestem w ciąży, najważniejsze jest dziecko, ale ja juz przestaję się czuć jak kobieta, jak dziewczyna. Od miseczki D boli mnie już kręgosłup!! O lędźwiach nie wspomnę. Mówią, że takie bóle kręgosłupa zwiastują podczas porodu niejakie bóle krzyżowe. I wiecie co, daaaaawno nie czułam się tak źle ze sobą jak teraz. Nie chce mi się malować, czesać, nawet ubierać, bo wszystko jest takie szerokie i bez kształtu. Brwi już mam od kilku dni niewyregulowane, paznokcie nie ogarnięte... Twarz mam już pulchną, bladą, ze skłonnościami do pryszczy i okulary... Wiecie co, chyba takie mniemanie o sobie ostatnio miałam kiedy byłam najgrubszą w klasie nastolatką.... ;( Nie wiem, czy któraś z Was mnie rozumie, w większości jesteście już matkami, jesteście starsze ode mnie po kilka lat...może jakoś inaczej to przechodzicie. Ja jestem jakoś od kilku dni podłamana... a dzis to już mi łzy ciekną... Jak dziecku.......
  13. Odchudzam się od 14roku życia, ale dawaj, może mnie czymś zaskoczysz.:P
  14. Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem podłamana sobą.. Boże, mam 21lat, a wyglądam jak ...hipopotam, albo słoń! Jem sporo, ale...dlatego ze jestem głodna. Mam walczyc z uczuciem głodu?? Tyję! Nie mam wagi i już panikuję, że nie mogę kontrolować tego ile ważę. Widzę swój odstający brzuch, na którym zawsze było sporo tłuszczu ale teraz to już chyba całkiem dno. Byłam kiedyś otyła, schudłam...i tak bolał mnie każdy kg więcej. Miałam chorobliwą obsesję na tym punkcie, a mimo to i tak przytyłam, potem chorowałam przez swoją obsesję...i i tak przytyłam. Ale jeszcze było to nie tak tragicznie. Teraz czuję się strasznie ze sobą.. Jak mi tu piszecie, jakie jesteście chude, albo jak nic nie przytyłyście to ja się zastanawiam, czemu mnie się tak dużo chce jeść?? Czemu nie chce mi się dupy ruszyć żeby trochę spalić..... Boże, ratunku...................
  15. Dobra, każdy kupuje, kiedy mu odpowiada, kiedy uważa i basta! A lawndowe-pole-nie irytuj się maleńka. ;> Ja czasem mam ochotę kupić sobie jakieś śpioszki, jakis kaftanik, no cokolwiek...żeby je dotknąć, potrzymać i sobie wyobrażać...niewykluczone, że to niedługo zrobię..ale zeby chociaż mnie Filip kopnął, czy coś...a on jeszcze nic. ;) A co do Zmierzchu...o ja cie! Też bym poszła!! Już mi obiecuje mężulek od pół roku, że pojedziemy do stolicy, do kina trochę się odchamic, ale jak na razie kończy się na obietnicach. :P Zresztą trochę czasu brak ( jak do kina to wyprawa na 50km bo tyle mamy do najbliższego kina:/// ). Poza tym muszę obejrzeć na necie poprzednie części, żeby wiedzieć o co chodzi itd. Ale powiem Wam, że jak nie z mężem to z przyjaciółką, a pojadę!! :D I będe miała prezent na święta. :D
  16. Chciałam zapytać dziewczyny, które mają w zwyczaju jeździć w święta do teściów: kupujecie im jakieś prezent? Jeśli tak, to jakie(chodzi mi czy drobiazgi czy jakich konkret). I czy w ogóle kupujecie wszystkim prezenty, których macie zobaczyć w święta, czy jakoś się umawiacie kto komu...
  17. Ja też tak własnie myślę, ze z tym vatem to tak od razu nie będzie. Jeśli już to bym się spodziewała od 2013 rewolucji, kiedy ewentualnie reszta rządu zgodzi się na te wykwintne propozycje pana T.
  18. A nie no, lawendowe-pole, racja. My też musimy wszystko od zera gromadzić, chociaż może coś dostaniemy, to jak pierwsze dziecko-wiadomo, z dna szafy nie wyjmę ubranek bo ich zwyczajnie tam nie ma. ;) I też zamierzam skompletować trochę wcześniej, żeby w razie wcześniejszej akcji porodowej nie lecieć do szpitala z pampersem kupionym po drodze i wczorajszymi majtkami. :P
  19. No właśnie Dosiach, dzięki. Oto mi chodzi-myślenie pozytywne przede wszystkim! I to najlepiej w każdej dziedzinie, ale.... i tu jest pies pogrzebany. ;) Więc powstrzymuje się na razie i odkładam te przyjemności na czas wiosenny. ;)
  20. Ale o czym? Nie mówię, że mnie coś złego spotka, że ciągle tylko o tym myślę, ale chodzi mi o to, że coś czasem zdarza się niespodziewanego. Ile chociażby z forum dziewczyn już poroniło? 2,3...o te 2, 3 za dużo! Ale się zdarzyło. Poza tym znam małżeństwo, któremu dziecko się już urodziło i z jakichś przyczyn zmarło...a wszystko mieli od 6 miesiąca już kupione, czekało gotowe na dziecko..... Dlatego na razie cieszę się, że wszystko jest w porządku i czekam bliżej końca z szałem ubrankowo-zabawkowym.
  21. Dziwna jestem ale...to odśnieżanie auta mi się podoba. :P No wypadki, rzecz jasna nie..i to jest solidny argument przeciwko śnieżkowi...
  22. Ja też jakoś nie chcę na razie szukać ubranek, zabawek...bo za wcześnie zdecydowanie! Mimo że jestem optymistką, to...ból byłby niesamowity poczuć ruchy dziecka, a potem musieć wynosić z domu ubranka z jakichś tragicznych przyczyn. Modlę się, zeby mnie to ominęło, ale niestety różnie na tym świecie bywa...
  23. A czemu nie chcesz śniegu? Moja biedna rodzinka nie chce, bo czeka ich odśnieżanie, a mnie się go chce, bo w tym roku mnie ominie ta "przyjemność", a to daje jakiś klimat...
  24. Zimno faktycznie, ale ...śnieg! Gdzie jest śnieg!!!!
  25. No właśnie, a po co dwa razy tę samą robotę robić??
×