

Lady Mia
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Lady Mia
-
Majóweczka2012, ja siedzę w domu od początku ciąży właściwie. Lekarz jasno mi powiedział: nie dźwigać i ostrożnie, a moja robota na dźwiganiu polegała i to ponad normę. Chciałam nie pracować, ale jak już w domu się znalazłam to...nie mogłam się odnaleźć. Teraz już trochę przywykłam, chociaż chwilami mi się nudzi, bo jestem bezsilna i na ogół tylko siedzę i nic nie robię. Mam chwilowe zrywy do roboty (spełniłam plan dzisiejszego dnia), ale potem czuję się tak zmęczona jak kiedyś po ciężkim ośmiogodzinnym dniu pracy. Czy Wy też tak macie??
-
Dosiach, właśnie jestem w 12tyg, w końcówce, a włosy zamierzam ufarbowac w poniedziałek, a to już będzie 13tydzien. :D Czyli już mogę. :D A tak na poważnie, to przypadek, ze dopiero w poniedziałek, do tej pory nie miałam potrzeby, bo ufarbowałabym nawet wcześniej. Nie słyszałam, że nie wolno w ciąży farbować, bo przecież ja farby nie zamierzam jeść (choc przypominają niektóre budyń czekoladowy:P ), a nakładać na włosy w dużym, wietrzonym domu, więc...będę kasztanowa. :D
-
Bo jeszcze chciałam zwrócić uwagę na zupki i dania dla małych dzieci-czy one są do końca takie rewelacyjne? Kiedyś słyszałam od jakiegoś lekarza, że to też chemia i najlepiej by było mieć swój ogródek, warzywa, owoce, swoje zwierzęta na mięso, własne mleko itp - bo tylko wtedy ma się pewność co się je (o ile nie mieszka się blisko ulicy, bo wtedy ołów i inne :P ).
-
Wiele z tych wszystkich "rad" się nie sprawdza, bo jesteśmy pokoleniem, które jest przesiąknięte chemią. Nawet nie z naszej winy, a z winy producentów po prostu. Nawet w tych warzywach, czy w mięsie-jest coś nie halo. Także ten umiar, to powstrzymywanie się od wszystkiego to trud na darmo-takie jest moje zdanie. Dlatego piję colę, od czasu do czasu jem zupkę chińską, jadłam nóżki z octem, fetę, teraz wypiłam małą kawę (aż mam ciarki na rękach z wrażenia :D )... Może ktoś pomyśli, że jestem głupia i jakaś wyrodna przyszła matka, ale zwyczajnie nie jestem w stanie kupować sobie produktów z najwyższych półek...
-
Właśnie, ale bym mięcha opierdzieliła!
-
Nie no, aż tak to chyba nie mam. Nie mam takich odchyłów na razie. ;) Ale ostatnio zjadłam pączka, a potem wielką miskę sałatki greckiej z serem feta. :D Aż mi ślinka pociekła na samą myśl. :D Tylko efektem były mdłości, biegunka i lekkie wymioty.
-
Ja wolę coś kwaśnego, słonego... od czasu do czasu zjem słodka bułkę. Przed ciążą jadłam po 2-3serki, jogurty, a teraz nie, bo...słodkie.
-
No u mnie też dziś w sumie kompromis. Bo ja też od biedy lubię mielone, ale niedawno były i chciałam urozmaicenia. :D
-
No ja colę też piję. Do tej pory nawet codziennie, ale przestała mi smakowć i piję może raz w tygodniu. O i uwaga! włśnie piję tę kawę rozpuszczlną. Ale niedobra.:P
-
W ogole uważam, że takie ograniczanie się totalne, to głupota. Bo po 1. w warzywach i owocach jest mnóstwo chemii (mieszkam na wsi i widzę co się dzieje: jednego dnia się pryska owoc a na drugi się go rwie). Po 2. nawet jeśli już się tak ograniczamy do samych "zdrowych" produktów to...kosztują sporo. Po 3. trzeba zachowywać rozsądek-nawet w umiarze!
-
Jeny larysa, mam to samo! Kiedyś jak coś mi się nie chciało, nie miałam siły, czy byłam zmęczona..to walnęłam sobie tigera i było po sprawie. Ale chyba sobie kawkę zrobię. Aż mam łzy w oczach ze wzruszenia, że dotknę ustami kawy. :D
-
O, fajnie, dziękuję, polegam na Waszych podpowiedziach i będą pulpety. :D Już własnie czytam o tych energetykach. I już np się dowiedziałam, że najlepiej byłoby nie pić wcale, zwłaszcza jeśli się nie ma wiedzy medycznej. Co jeszcze...okazuje się, że jest ich tak dużo, a każdy ma inny skład, więc jedne mogą być bezpieczniejsze, inne nie.... Nie znam się, więc pewnie skończy się na tym, że będę podpijała po jednym łyku od męża.
-
Witam wszystkie czwartkowo również. :D Ja niestety mam dziś pracowity dzionek, tzn od południa. Muszę opłacić rachunki, jedziemy z mamą posprzątać na grobie taty...w ogóle do 1listopada chciałabym dużo zrobić:posprzątać u mnie i u mamy, zamieść podwórko (liście z nieba lecą), mam zamiar upiec jakieś ciasto i ufarbować sobie włosy. :D A i dziś obiad-chyba mielone. Albo jakieś pulpety. Wiecie może jak się je robi??? Bo ja jeszcze nigdy nie robiłam?? Co ja bym dała za tigera! Dostałabym powera i byłoby git.:P Piła któraś z Was coś takiego w ciąży? Może pomyślicie że jestem kopnięta, ale kiedyś piłam po dwa dziennie, albo i więcej i kawę...a od dwóch miesięcy nic... Już mi czasem ślina cieknie na widok puszek w sklepie!:D
-
My mamy dobrze, bo mamy bardzo duże podwórko, na nim sporo miejsca, sporo budynków....wystarczyje tylko trochę uporządkować (moj tata gromadził na nim mnóstwo szpargałów) i będzie super. Do tego mieliśmy samochód-maly bo mały, ale śmiga jeszcze. Po ślubie kupiliśmy drugie auto, bo to małe jest już starszawe, więc musieliśmy zabezpieczyć się drugim. Jest to bardzo dobry start. Zobaczymy, jak go wykorzystamy.
-
No tym się pocieszam. Ja jestem niecierpliwa i w ogóle chciałabym, żeby wszystko od razu było idealnie. A najbardziej żeby mój był idealny...chociaz przecież tak się nie da.
-
Tyle co jesteśmy po ślubie.
-
Ja się powoli dopiero przyzwyczajam.. Jesteśmy dopiero 4,5miesiąca po ślubie. :P Czyli co rodzina to metoda na gospodarowanie pieniędzmi...
-
Wierz mi, to moze do szaleństwa doprowadzać. :P
-
Ja lubię schabowe, a mój nie: woli delikatne mielone.:P Ja lubię obgryzać kości z zupy, a on absolutnie żadnych kości nawet z kurczaka nie obgryzie tylko zostawia połowę na kości ( i to mnie chyba drażni najbardziej). Ja nienawidzę ryżu, kasz, a on kocha i woli niż ziemniaki. Więc jak ja jestem wniebowzięta to on je pod przymusem i na odwrót...więc musimy osiągać kompromisy.
-
A u mnie na odwrót, ja zup nie lubię, a mój tak. Ja lubię scha
-
A no to sporo wyjaśnia, gdybyśmy mieli te 7, to może też by się udawało tyle odłożyć. Albo wręcz odwrotnie, może jeszcze bardziej podnieślibyśmy standardy życia. A Ty Dosiach uczysz sie jeszcze???
-
No u mnie też raczej je, bo teraz pytam go na co ma ochotę, staram się unikać tego czego on nie lubi, ale czasem musi jeść coś za czym średnio przepada, bo nie mogę non stop karmić piersią z kurczaka a'la KFC!!! I wtedy zjada tego mniej niż ja.
-
Dostrzegam pewną prawidłowość: wkurza mnie, że mój mąż był taki rozpieszczany, ale nie umiem od niego wymagać, żeby to trochę ukrócić... Zawsze się nad nim lituję, coś mu wybaczam, bo nie chcę kłótni. A druga sprawa, jak już wcześniej wspominałam, nauczyłam się po śmierci taty samodzielności, odpowiedzialności i niezależności... i wiele rzeczy robię sama, nawet nie pytając jego jak, gdzie, po co...
-
I jeszcze odkładacie?? Po ile średnio? To ja poproszę kurs oszczędzania. Ja cie pierdziu...Albo mi hormony szaleją, albo sama nie wiem, co ale jak tak teraz gadamy, to mam ochotę opierdzielić swojego za to wymyślanie dań, za kupowanie czegoś i wyrzucanie, za niedojadanie...Nerwy mam jakieś, zmęczona jestem że nawet pod prysznic mi się nie chce...
-
Aha, czyli sami nie jesteśmy!:D No rozrzutnie żyjemy jeśli chodzi o żarełko, bo obydwoje w tej kwestii byliśmy rozpieszczani, takze czasem trudno się przestawić na wersję "light". Tym bardziej, że moj mąż wyznaje zasadę, że nie po to tak zapierdziela, żeby jeść byle co... A ja jeszcze nie umiem trafiać w jego gust. I czasem coś muszę wyrzucić, bo ja sama wszystkiego nie zjem, nawet jak mi mama pomoże...;) Wtedy mnie przekręca, ale na siłę do gardła mu nie wsadzę przecież.