Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

77Modliszka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez 77Modliszka

  1. Witam dziewczyny:) No, ja już po porodzie;) 1 marca 2012 na świat przyszła nasza upragniona córeczka Madzia. Przebieg porodu wyglądał tak: 5:30 rano - czuję, że odchodzą mi powoli wody, nie było to jakieś chlupnięcie, ale takie silne sączenie się. Skurcze delikatne, ledwo wyczuwalne, właściwie podobne do tych przepowiadających. Zjedliśmy więc z mężem spokojnie śniadanie, wzięłam prysznic i o 7:00 pojechaliśmy do szpitala. 9:00 - po badaniu okazało się, że rozwarcie jest tylko na 1,5 cm, dostałam kroplówkę naskurczową, ponieważ dalej nic się specjalnego nie działo z wyjątkiem tych sączących się wód. 11:00 - skurcze się dość nasiliły, ale nie było to nic strasznego, rozwarcie nadal na 1,5cm, ja nadal spacerowałam sobie z kroplówką po sali przedporodowej. Położne miały pilnować rozwarcia i poinformować moją lekarkę, która miała dojechać na poród, aż rozwarcie sięgnie 3 - 4cm. Tymczasem ja sobie spacerowałam, skurcze były coraz częstsze i boleśniejsze, ale jakoś dało się wytrzymać. 13:30 - no to już zaczęła się mała jazda, ja dalej na przedporodowej, siadłam sobie na krzesełku i oddychałam zgodnie z instrukcjami ze szkoły rodzenia, położne przychodziły pytać jak się czuję, ja oczywiście że OK, ale skurcze były już bardzo silne. 14:20 - przeszłam o własnych siłach na salę porodową, położyłam się, położne mnie zbadały i tylko usłyszałam jak wołają do męża, niech pan szybko dzwoni po panią doktor, bo jest pełne rozwarcie, nie wiadomo czy zdąży na poród. 14:55 - mniej więcej po dosłownie 5 - 6 parciach na świecie pojawiło się nasze dzieciątko. Moja lekarka minęła się z malutką w windzie jak jechała na noworodki, a lekarka do mnie;) Na szczęście zdążyła przynajmniej na szycie. Tak, że poszło nadzwyczaj sprawnie:) Da się wytrzymać, mówię Wam, nie ma się czego bać, jak już dostaniecie swojego skarba na ręce, to o bólu zapomina się całkowicie. Pozdrawiam serdecznie wszystkie przyszłe mamuśki:)
  2. Ja od początku ciąży do dziś, czyli 39 t.c. przytyłam 12kg. Jadłam to na co miałam ochotę, nigdy nie jadłam za dwoje, bo po prostu nie miałam chęci na jedzenie w takich ilościach. Na początku ciąży jadłam pomidory dosłownie w każdej postaci: pomidory na kanapkach, spaghetti, pomidory ze śmietaną, pomidory bez śmietany, zupa pomidorowa, codziennie i w dużych ilościach;) Za to ostatnie dni mam nieodpartą ochotę na truskawki. Szkoda że nie ma świeżych, bo te mrożone nadają się tylko na koktajl, więc piję codziennie litr takiego koktajlu, normalnie nie mogę się oprzeć. A na kolację codziennie muszę zjeść chleb z dużą ilością dżemu truskawkowego, nie wiem co tak na koniec akurat na to mnie wzięło;) Dziś mija tydzień i 1 dzień od zdjęcia krążka i nadal NIC:) czekamy;)
  3. tusia001 > Widzę, że Ty tak samo wcześnie się pakujesz jak ja:) Moja torba już od chyba 6 tygodni stoi spakowana, od czasu do czasu jeszcze tylko coś dorzucam, na koniec oczywiście dodam tylko coś do przegryzienia i wodę:) Co do pościeli to prałam wszyściutko. Nawet z ochraniacza na łóżeczko wyjmowałam wkład i wszystko prałam, rożki, ubranka, pieluszki tetrowe i flanelowe, okrycia kąpielowe, ochraniacz frotowy na przewijak, wszystko. Ja kupiłam Lovelę i w tym płynie prałam w 30 stopniach, po czym wszystko prasowałam, oczywiście z wyjątkiem welurowych i frotowych pajacyków:) Od miesiąca pokoik stoi gotowy na przyjście na świat małej Madzi, pościel już jest ubrana, tylko łóżeczko mam przykryte kocykiem, żeby się nie kurzyło. Nawet mam naszykowane nosidełko, a w nim rzeczy, które mąż przywiezie dla małej na wyjście ze szpitala. Tak, że pełna gotowość;)
  4. tusia001 > Ja od czasu do czasu jak miałam założony pessar też odczuwałam jakieś kłucia, czasem jak dzidzia się mocno ruszała, to miałam wrażenie, że mi się ociera o ten krążek i wszystko mi się w środku rusza. Nie wiem, czy to tylko wyobraźnia, czy faktycznie krążek się ruszał, w każdym razie po każdej wizycie u lekarza okazywało się, że pessar trzyma mocno i lekarka kazała mi się tym w ogóle nie przejmować. A pachwiny to mnie zaczęły pobolewać już w okolicach 30 t.c., a teraz po zdjęciu pessara to już w ogóle bolą, szczególnie jak w nocy wstaję z łóżka, nad ranem, potem jak już się rozruszam to jest lepiej. Czasem boli mnie w okolicach krocza, jakby mnie ktoś w nie kopnął;) ale to też podobno wynik tego, że wszystko przygotowuje się do porodu i się rozciąga;) Generalnie chciałabym żeby już było po wszystkim, a tu jak na razie nadal cisza;)
  5. tusia001 > Termin mam na 8 marca, tak że w zasadzie mogę zacząć rodzić lada chwila, ale póki co kompletnie nic się nie dzieje;) Pewnie jeszcze będą mi wywoływać ten poród jak tak dalej malutka będzie chciała siedzieć w brzuszku. Dziś planuję dłuuuuuższy spacer, a od poniedziałku ostrożnie i powoli zabieram się za porządki w domu, może coś się ruszy;)
  6. Moja lekarka mówiła, że jak dociągniemy do 33 tygodnia ciąży z tym krążkiem, to już będzie spokojna. Tak, że dla mnie od 21 t.c. do tego 33 t.c. to była cała wieczność, ale jakoś wytrzymałam. Na badaniach prenatalnych w 32 t.c. jak lekarka powiedziała, że płucka są już rozwinięte to mi od razu ulżyło. Ja nie dostałam żadnych zastrzyków, ani innych medykamentów, ale może dlatego, że krążek był założony jak szyjka jeszcze była w miarę długa. Po 32 t.c. pojawiły się częstsze skurcze macicy, ale dostałam Fenoterol 1/2 tabletki co 8 godzin, który jadłam do 36 t.c., do teraz 3 razy dziennie jem Magne B6. Trzeba tylko pamiętać, żeby się maksymalnie oszczędzać, nie dźwigać nic ciężkiego, nie stać, nie chodzić za długo, nie myć okien i podłóg, nie jeździć samochodem po dziurach, nie biegać po schodach, po prostu zwolnić tempo maksymalnie. Też myślałam, że tego nie wytrzymam, ale czego nie robi się dla maleństwa, leżałam na lewym boku aż mi biodro i noga drętwiały, teraz tylko czekam na szczęśliwy finał:) Będzie dobrze dziewczyny, musi być:)
  7. AleksandraN > Mam nadzieję, że we mnie też wstąpią nowe siły przy porodzie. U mnie nadal cisza, wczoraj byłam na KTG, żeby sprawdzić, czy u malutkiej wszystko OK po zdjęciu krążka, dzidzia ma się bardzo dobrze, na razie nic nie wskazuje na to, że chce się wydostać;) Ja miałam zakładany krążek w 21 tygodniu, gdzie szyjka miała długość 29mm. Nie musiałam leżeć plackiem, ale lekarka zalecała duuuuuużo odpoczynku i leżenia na lewym boku. Od tego dnia przestałam jeździć samochodem w charakterze kierowcy, a jak musiałam już gdzieś jechać, to woził mnie mąż, albo tata, ale to też nie za często (nasze polskie drogi nie są sprzyjające dla kobiet w ciąży;) ). Prawie całą wyprawkę dla córeczki zamówiłam z internetu z wyjątkiem ciuszków, bo to akurat muszę osobiście "pomacać";)
  8. A u mnie dziś mija prawie 48 godzin od zdjęcia pessara i NIC;) Po zdjęciu krążka we wtorek - wczoraj i dziś nad ranem pojawiło się lekkie plamienie, od razu oczywiście zadzwoniłam do mojej lekarki, ale powiedziała, że to normalne, bo szyjka przez 17 tygodni była zaciśnięta na tym pessarze i ma prawo teraz troszkę krwawić, pod warunkiem że jest to DELIKATNE plamienie a nie jakiś krwotok. Po prostu musi się zagoić. Dziś jadę na KTG sprawdzić jak tam dzidzia, ale póki co nic nie wskazuje na to, żeby chciała się ze mną spotkać w najbliższych dniach - brzuch nadal mam pod nosem:) Na razie wywija koziołki w brzuchu i tyle;) Szczerze mówiąc to teraz czuję się jakby lepiej niż jak miałam pessar. Brzuch nie twardnieje tak często, generalnie nic mnie nie boli, gdyby nie to, że strasznie się męczę, to chętnie wywróciłabym mieszkanie do góry nogami. Trochę obawiam się o moją kondycję przy porodzie, bo od 20 tygodnia w zasadzie głównie odpoczywałam, wychodziłam tylko na krótkie spacery, zakupy i sprzątanie spadło na męża, teraz się obawiam, że przez to leżenie nie dam rady urodzić, bo będę taka słaba. Jak to dziewczyny u Was wyglądało?
  9. Dobrze czytać pozytywne rzeczy na temat porodu. Ja już też chciałabym urodzić i trzymać moją Madzię w ramionach, pozbyć się brzusia, bo już jest strasznie niewygodnie. Moja lekarka powiedziała, że jak będę tak grzecznie rodzić i słuchać co mówią położne, jak słuchałam jej podczas ciąży, to pójdzie jak z płatka. Więc liczę, że nie będzie źle:)
  10. Witam:) Ja właśnie jestem po wyjęciu pessaru. Samo wyjęcie jest odrobinkę nieprzyjemne, może ze 3 sekundki pobolało, ale innego dyskomfortu się nie czuje. Poza tym myślałam, że jak mi go lekarka wyjmie to mi brzuch opadnie, albo nie wiem, na miejscu zacznę jej tam rodzić;) Tymczasem nic takiego się nie stało, rozwarcie na razie minimalne na 1,5cm więc spokojnie, ale teraz jestem chodzącą bombą zegarową:) Pozostało niecierpliwe oczekiwanie:)
  11. tusia001 > a skąd ten strach, że zrobią Ci cc? Nie martw się niepotrzebnie na zapas. Ja przez całą ciążę starałam się nie czytać żadnych informacji na temat przeróżnych porodów, żeby niepotrzebnie się nie nakręcać, aż do wczoraj, gdy przeczytałam artykuł w "Twoim Stylu" o wyższości cc, nad porodem siłami natury. Nie wiem, co miał na celu ten artykuł, ale mnie przeraził. Kobiety wypowiadające się na temat porodu SN nie robiły nic innego tylko straszyły komplikacjami, bólem gorszym od średniowiecznych tortur, generalnie totalna masakra. Tak jak byłam przekonana o tym, że chcę porodu naturalnego, tak teraz zaczęłam się poważnie bać. Z drugiej jednak strony staram się sobie wytłumaczyć, ze każdy poród jest inny i w każdym jak wszystko idzie super, to jest OK, jak coś się przedłuża i komplikuje to wiadomo, że jest strach i to przy cc, jak i przy porodzie SN. Tak, że bądźmy dobrej myśli;)
  12. mama z pytaniem > może pessar, który masz założony jest za duży? Są 3 rozmiary, standardowy to rozmiar 2, ale zdarzają się też małe 1 i większe 3, to lekarz decyduje jaki powinien być założony. Mój pessar dzięki Bogu trzyma mocno od początku, miałam go zakładany jak szyjka skróciła się do 29mm. Nie mam żadnych problemów z jakimiś infekcjami, posiew wyszedł ujemnie, czyli wszystko OK. Chciałabym, żeby po zdjęciu krążka w nocy się zaczęło i rach-ciach w środę po zawodach;) Niestety to nie jest koncert życzeń;)
  13. Witam:) Troszkę Was "podczytuję", bo też jestem posiadaczką tego magicznego krążka;) Noszę go od 21 t.c., aktualnie dotrwałam do 38 tygodnia i jutro moja ginekolog nareszcie mi go zdejmie. Pytałam ją oczywiście, czy jest możliwość, że krótko po jego zdjęciu mogę zacząć rodzić, odpowiedziała mi, że oczywiście, ale tak naprawdę chyba tylko dzieciątko wie, kiedy zamierza wyjść na ten świat, więc nie będzie mi wróżyć z fusów. Każda kobieta jest inna, jedne 2 dni po zdjęciu rodzą szybko i sprawnie, a inne mają wywoływany poród kilka dni po terminie. Ja torbę mam spakowaną od 3 tygodni;) teraz po prostu czekamy:) Pozdrawiam! Trzymajcie kciuki;)
  14. bbeaataa - Wczoraj po zajęciach w szkole rodzenia, specjalnie podeszłam do położnej prowadzącej i zapytałam jak to konkretnie jest z bezpłatnym porodem na Łubinowej. Ja właśnie mam sytuację tego typu, że całą ciąże prowadzi pani doktor, która nie współpracuje z Łubinową, pracuje w szpitalu w Rudzie Śląskiej i chciałabym, żeby mimo wszystko to ona do końca mnie doprowadziła, bo jej ufam najbardziej, poza tym groził mi przedwczesny poród, a na Łubinowej nie mają oddziału OIOM-u dla wcześniaczków, więc trzymam się do końca mojej lekarki:) Położna z Łubinowej powiedziała, że mimo wszystko powinno się pójść na jedną wizytę do któregoś z lekarzy współpracujących lub do któregoś z dyrekcji, czyli do dr Ślęczki, lub dr Wieczorka. Wizyta kosztuje 200,-. Oprócz tego jeśli tam zdecydujesz się rodzić, to trzeba umówić się na konsultację anestezjologiczną z aktualnymi badaniami na krzepliwość krwi, koszt to 100,-. Jeśli te wszystkie dokumenty będziesz miała i jesteś ubezpieczona w NFZ, to nie ma problemu z przyjęciem do szpitala i poród jest faktycznie bezpłatny:)
  15. Scania80 - ja jestem już na szczęście po remoncie, malowaliśmy tylko pokój maleństwa, ale i tak bałagan był w całym domu, tak że doskonale Cię rozumiem. Na szkole rodzenia to panowie mieli za zadanie wykąpać dzieciaczki i też mimo, że to były tylko lalki to ręce im się trzęsły dość mocno:) Co do utycia, to ja przybrałam na razie 12kg, a podobno malutka wcale nie jest taka malutka i wszelkie pomiary na USG wskazują, że jest o 1,5 tygodnia większa niż wyliczenia wg OM. Na razie wyglądam jakbym miała piłkę do siatkówki pod ubraniami;) Ciekawe ile jeszcze przytyję, bo od paru tygodni ta moja waga nie bardzo chce się ruszyć do góry, najwięcej przybrałam między 27 a 30 t.c. Na razie dokucza mi w nocy kręgosłup okrutnie, że ani na lewym, ani na prawym boku, ani na pół siedząco nie da się spać, najlepiej byłoby mi chyba na stojąco:) Pozdrawiam i miłego dnia życzę!
  16. Witam cieplutko:) Nie bywałam na forum parę tygodni, miałam małe perturbacje z moją skracającą się szyjką macicy, ale sytuacja została opanowana i dziś skończyłam 34 t.c. Termin mam na 8 marca, ale moja intuicja podpowiada mi, że będzie to ze 2-3 tygodnie wcześniej, dlatego torbę do szpitala dla siebie mam już spakowaną:) Brakuje mi jeszcze parę rzeczy dla córeczki, ale w przyszłym tygodniu spakuję też drobiazgi dla niej:) Postanowiłam podzielić się moimi wrażeniami ze szkoły rodzenia organizowanej przez Łubinową. Zajęcia prowadzone są przez położną Ewę i Sabinę i są to rewelacyjne babeczki. Jeśli faktycznie tak dbają o pacjentki w trakcie i po porodzie oraz o maleństwa to raczej nie powinnyśmy mieć żadnych wątpliwości co do wyboru szpitala. Panie szczegółowo opowiadają jak przebiega cała procedura przyjęcia do szpitala, poród i co było dla mnie najważniejsze jakie badania i szczepienia robi się noworodkom. Udzieliły nam wszelkich niezbędnych informacji i żadne pytanie nie pozostało bez odpowiedzi. W najbliższą niedzielę mamy ostatnie zajęcia czego bardzo żałuję, bo spotkanie z tymi położnymi zawsze napełniało mnie dużym optymizmem i z mniejszą obawą myślałam o porodzie. Tak, że jeśli któraś z Was chciałaby zapisać się do Łubinowej szkoły rodzenia, to szczerze polecam. Koszt 300,- za 4 spotkania trwające 2 godziny zegarowe (ostatnio nawet siedzieliśmy 3 godziny, bo tyle było pytań co do opieki nad noworodkiem już w domu;)). Ja zapisywałam się w połowie grudnia, żeby załapać się na pierwsze zajęcia, które odbyły się 8 stycznia. To tyle, pozdrawiam:)
  17. Witam dziewczyny:) Oj biedne już jesteście z tymi różnymi dolegliwościami, ale finał na pewno niebawem, aż Wam zazdroszczę, ja dopiero 21 tydzień, strasznie się to wlecze. A ja z takim pytankiem. Jak radziłyście sobie z przeziębieniem w trakcie ciąży? W zasadzie konkretnie chodzi mi o nieludzki kaszel. Co prawda jeszcze mnie to nie dopadło, ale mój mąż jest przeziębiony i czuję, że mnie bestia niedługo zarazi, a mnie zawsze dopada taki kaszel, że żebra chce mi wyrwać. Boję się, że jak teraz mnie coś takiego spotka, to przez to kasłanie wywołam sobie przedwczesne bóle porodowe. Wiem, że może histerycznie do tego podchodzę, ale same wiecie jak to jest, człowiek chciałby być zdrowy jak ryba przez całą ciążę, ale nie zawsze się da:( Antybiotyków zawsze unikałam, nawet jak nie byłam w ciąży, a teraz to nie wiem co można by ewentualnie zażywać. Profilaktycznie piję Actimela, syrop Prenalen, zażywam Femibion2, mam nadzieję, że to pomoże, ale co jak nie? Z góry dziękuję za wszelkie porady:) Miłego dzionka!
  18. Serdeczne dzięki za wszystkie odpowiedzi. Do szkoły rodzenia chciałabym zapisać się w okolicach grudnia, bo potem nie wiadomo, jak będzie z moim samopoczuciem, no i trzeba będzie umówić się na wizytę do Dr Ślęczki, ale chyba do tego to mam jeszcze trochę czasu. Cieszę się ogromnie, że na forum są mamusie w okolicach mojego terminu. Według OM termin przypada mi na 08.03.2012, ale według USG wypada parę dni wcześniej, więc może też załapię się jeszcze na luty;) Tak w ogóle to o Łubinowej dowiedziałam się od moich dwóch bliskich koleżanek, które już tam rodziły (jedna w 2009r, jedna w 2010) i obie były zachwycone, tak że myślę, że będzie dobrze:) Pozdrawiam!
  19. Witam dziewczyny! Z racji mojego numerka przy nicku chyba jestem najstarszą uczestniczką tego tematu;) Od dłuższego czasu bacznie śledzę ten wątek, ale dopiero teraz z pewną dozą nieśmiałości się ujawniam;) Na początku oczywiście chciałam serdecznie pogratulować już rozpakowanym mamusiom i mocno trzymam kciuki za przyszłe mamy. Ja jestem dopiero na półmetku ciąży, to mój 19 tydzień, pierwsze wyczekane maleństwo. Ze względu na to, że rok temu poroniłam w 8 tygodniu ciąży, to chyba jestem wyjątkowo przewrażliwiona na punkcie ciąży i bacznie obserwuję wszelkie sygnały jakie wysyła mi mój organizm. Chyba mam małą psychozę na tym punkcie;) Wracając do tematu wątku, oprócz tego, że bardzo chciałabym urodzić na Łubinowej, to także chciałabym zapisać się tam do szkoły rodzenia. Nie wiem tylko ile dni lub tygodni wcześniej trzeba się zapisywać, czy są duże kolejki itp. no i jak w ogóle wyglądają tam zajęcia. Jeśli któraś z Was chodziła, napiszcie proszę jakie miałyście wrażenia:) A tak w ogóle są tu jakieś marcowe mamusie?? Dajcie znać, też się powspieramy jak będzie się zbliżał ten WIELKI DZIEŃ:)
×