Gość123456
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Gość123456
-
Oj ładna... tu się zgodzę. Inna sprawa, że czasem sami na siebie sprowadzamy takie rzeczy... ;)
-
Rób Kobitko. :) Taka Sę - rozumiem, że nadal się nie udało?
-
Taka Sę - nie jestem. :) I bardzo się z tego cieszę... ;)
-
Rozmowa o analizie to też rozmowa. ;) Możemy pogadać na jakikolwiek temat sobie życzysz. :) Wszystko zależy od Ciebie... :)
-
:) To możemy sobie troszkę pogadać. O czym dzisiejszego wieczoru?
-
Dobrze!!! Ja uuuuuuwieeelbiaammmm czytać!!! :D:D:D
-
Myśl - podobno w tym leży przyszłość. ;)
-
Mam nadzieje, że tu wrócisz i napiszesz jak się cała sytuacja skończyła. Powodzenia. Dobranoc.
-
Och... jak ja siebie za to czasem nie lubię! Nie odpuszczę Ci! Nie możesz chociaż napisać kim jest dla Ciebie ta osoba?
-
Spokojnie. :) Dzisiaj jest piątkowy wieczór! Zazwyczaj o tej godzinie... no już ja nie powiem co normalnie robię o tej godzinie. :P Niestety harce zostały przełożone na jutrz... znaczy dzisiejszy wieczór więc mogę tu siedzieć choćby i do rana. I tak nie zasnę. :P
-
Nie chce Cię ciągnąć za język. Skoro nie możesz powiedzieć więcej to trudno... problem polega na tym, że w takiej sytuacji nie wiem co mogę Ci doradzić. Nie znam obrazu całej tej sprawy... nie wiem kogo to dotyczy i w jakich jesteś relacjach z tą osobą... Mówiąc szczerze to nie ma tu złotego środka. Musisz się przełamać. Jeżeli kogoś skrzywdziłaś i uważasz, że należą się tej osobie przeprosiny to co Ci pozostało? W pierwszej kolejności podejdź do tego tak - skoro kogoś skrzywdziłaś to temu człowiekowi NALEŻY się to żebyś go przeprosiła. Poszukaj siły właśnie w tym. Nie rób tego dla siebie tylko dla tej drugiej osoby. Pomyśl też o ile lżej Ci będzie kiedy już to z siebie wydusisz.
-
Ja mogę z Tobą jeszcze trochę zostać. :) Przepraszam, że tak na Ciebie naciskam ale Twój problem wydaje się poważny. Nie mogę Ci poradzić nie znając większej ilości szczegółów. Biorąc pod uwagę to co napisałaś - byłoby to bardzo nieodpowiedzialne z mojej strony. A nie chce Cię mieć na sumieniu. ;) Columba - Ja też dziękuje. Wpadaj tu do nas. Miłych snów.
-
Znam mądrzejszych. ;) Nie uważam też żeby było to coś niezwykłego. Ot... taki charakter. Należy też pamiętać o jednym - nie ma nic za darmo. Przyszło mi nie raz za to słono płacić. Nie dziwię się teraz zupełnie, że "leczyłaś" się po tej stracie przez 3 lata. Taka sę - Może więc opiszesz nam cała sytuacje? Oczywiście na tyle na ile możesz. Jak idziesz do lekarza to musisz chyba powiedzieć gdzie boli i jak bardzo prawda? ;)
-
Nasza droga autorka już mnie o to pytała. Nie chce się powtarzać więc podam Ci link do tej odpowiedzi. Szukaj na tej stronie postu z 21:44 :) http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4978569&start=870 Nie studiowałem psychologii jeżeli o to pytasz. ;)
-
Chętnie pomożemy. :) Myślę jednak, że musisz podać trochę więcej szczegółów. Jaki charakter ma mieć ta rozmowa?
-
Odpowiem Ci. Mam jednak prośbę. Powiedz mi jak Ci się wydaje - ile mam lat?
-
Myślę w podobny sposób. Powiem więcej - uważam, że ludzie którzy stawiają znak równości pomiędzy związkiem a szczęściem sami wpędzają się w pułapkę. Miłość to fantastyczne uczucie. Tylko, że bardzo często po wielu latach miłość wygasa. Pozostaje przywiązanie i przyjaźń. Mówię tu o normalnym związku. No tak... tylko, że w chwili kiedy miłość wygasa... co pozostaje komuś kto żył jedynie dla tego uczucia? Pustka. Dlatego w życiu należy mieć - tak jak napisałaś - pasje, hobby, należy się rozwijać, stawiać sobie coraz to nowe cele, poznawać nowych ludzi i zawierać nowe przyjaźnie. Trzeba też zaakceptować siebie i zrozumieć, że nic nie trwa wiecznie. W zamian za to pozostają wspomnienia i doświadczenia. I na samym końcu można spojrzeć za siebie i nie żałować. Zostawić coś po sobie. Cieszę się też, że masz takie pozytywne - choć naznaczone trochę żalem i złością - podejście do życia. :)
-
Mogę zapytać o jeszcze jedną kwestie?
-
Czyli akurat w tej chwili nie jesteś w związku. Bez owijania. ;) Zwróć na jedną rzecz uwagę. Sama napisałaś, że definicją szczęścia nie jest to czy kobieta jest z facetem czy nie. Jeżeli tak jest to znaczy, że nie liczy się czy masz kogoś. I czy wszystko skończyło się jak w bajce. Puentą powinno być to, że pomimo tego "syfu" jak to nazwałaś poradziłaś sobie. Żyjesz i funkcjonujesz. Jesteś szczęśliwa. A, że sama? Phi. I co z tego?
-
Szkoda. Myślałem, że jeszcze popiszemy. Miłych snów. Miłej lektury.
-
Właśnie przez takie historie uważam ludzi za niezmiernie fascynujące istoty. Trzeba nie lada charakteru i silnej woli żeby poradzić sobie w takich okolicznościach. Mogę zapytać czy teraz kogoś masz?
-
Nie wiem jak autorka ale ja chce usłyszeć tą historie bo czuje, że Tobie to pomoże w równym stopniu co autorce. Złość trzeba gdzieś ukierunkować. To jest bezpieczne miejsce do tego typu rzeczy.
-
Nie pytaj tylko opowiadaj. Nie tylko autorce to pomoże...
-
Mnie również jest przykro z powodu Twojej mamy. :( Mam nadzieje, że nie masz żalu o to co napisałem. Wydawało mi się, że za Twoimi wpisami stoi coś więcej... nie wiedziałem, że jest to powiązane z tak przykrymi okolicznościami.