Kobita której już zabrakło sił
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Kobita której już zabrakło sił
-
Fajnie wiedzieć że istnieje na tym świecie ktoś podobny wewnętrznie :)
-
Hej hej! :) Dobrze. W takim razie powalczę jeszcze na powierzchni ziemi a nie pod nią i poczekam na dni których jeszcze nie znam. :) Doradźcie jednak gdzie sie do cholery wysyła te kupony za pomocą których można wygrać szczęście! Chętnie pobiegnę! :D Co do tej zaradności - bezradności to nie mogę do końca taka być bo sprawy same się w życiu nie załatwiają. Trzeba iść, załatwić, przynieść, nacisnąć, przykleić, powiesić, wymieszać, zamknąć, przymocować, wyczyścić, zastanowić się, podnieść jak zaradna Samosia a nie jak Sierotka Marysia. Boją się faceci takich? Oj. :( Gdybym chciała czekać z moim słoikiem ogórków na zjawienie się silnego otwieracza obawiam się że korniszony mogłyby zmienić niebezpiecznie barwę ze starości. :D Musiałam sobie sama poradzić. Jak więc być niezaradnie zaradną? Nie mam pojęcia. :( Pozdrawiam wszystkich! :)
-
Nie bardzo rozumiem za co przepraszasz. Odpowiedziałam tylko jak to jest ze mną i co tam we mnie siedzi. OK w takim razie nie piszmy i wzajemnie - życzę miłego wieczoru.
-
Gość temat rozmiarów będzie poruszany jak zbierze się całe grono szanownych Kobiet! :P
-
No właśnie. Czasem chciałabym mieć życie już za sobą i mieć przysłowiowy święty spokój. Też na to nic nie poradzę.
-
Może jest we mnie strach. Nie jest łatwo być starym i samotnym człowiekiem. Często wybiegam myślami w przyszłość i ten temat "wypływa" coraz częściej. Nic na to nie poradzę.
-
Problem cierpliwości. Bo jak wiem że nie ma na co czekać to po co być cierpliwym. Lepiej leżeć i odpoczywać tam na dole. :D
-
Tylko że są takie sprawy na które że tak powiem ILEŻ MOŻNA CZEKAĆ!!!!! ;) Co do głupoty to nie mam cierpliwości w ogóle. Nawet nie mam żadnej tolerancji... Ale jakoś nie ubolewam nad tym. :D Jeszcze co do cierpliwości. Jeżeli wiem że czekają mnie jakieś fajne chwile, coś ciekawego ma się wydarzyć to potrafię być cierpliwa i samo czekanie sprawia mi przyjemność. Wyobrażam sobie jak będzie, co będzie... Jeżeli czekają mnie sprawy mało przyjemne albo takie które nie wiem jakie są - chciałabym już mieć wszystko za sobą. Kiedyś myślałam nawet tak że skoro już mnie w życiu nic ciekawego nie spotka i będzie nijako to chcę mieć i to życie za sobą. Przeżyć te dni jak najszybciej i niech sie to już wszystko skończy. Zero zmartwień, leżysz i odpoczywasz na łonie natury. Znaczy pod łonem natury jakieś 2 metry. :D
-
Jeszcze co do poruszanego tu swego czasu tematu khmm.... rozmiarów.... :D Facet wraca po weekendzie i widzi, że obok siedziby jego firmy stoi ogromny kort tenisowy, mnóstwo widzów, na parkingu same eleganckie limuzyny, Rollsy i Bentleye, a na korcie Kuzniecowa z Sereną Williams. Stanął jak wryty, po chwili wbiega do biura i wrzeszczy do wspólnika: -Co jest grane ?????? A ten jakiś niewyraźny, mówi: -Wiesz, złapałem złotą rybkę... -Pożycz mi ją -OK, ale uważaj, trochę jest przygłuchawa Facet biegnie z rybką do domu i mówi: -Chcę mieć górę złota !!!!! I za chwilę ma górę błota. Biegnie z reklamacją do wspólnika. A ten na to: -A co Ty myslisz? Że ja powiedziałem "WIELKI TENIS" ????
-
Czasem wydaje mi się że życie to ciągłe czekanie na coś. Najpierw na ukończenie wszystkich szkół, potem na ułożenie życia prywatnego, potem ci co są rodzicami to na to by dobrze wychować potomstwo, potem by to potomstwo poukładało sobie życie, potem na emeryturę, na odpoczynek i wolniejsze mniej zabiegane życie a potem..... na wieczny odpoczynek.
-
No dobra. Kiedyś słyszałam coś takiego: "Humor i cierpliwość to dwa wielbłądy, na których przemierzyć można wszystkie pustynie świata." Z humorem zawsze było (no właśnie.... było :( ) dobrze. Gorzej z tą cierpliwością. Jak zaczynam czegoś tam chcieć, wyznaczam sobie cel... to wiem że muszę przejść przez te wszystkie doły, porażki, poprzeczki. Denerwuje mnie to. Chciałabym by te etapy przebiegały szybciej! Są takie sprawy na które nie chce mi się czekać. Cokolwiek człowiek robi to musi "czekać" na efekty. A ja chciałabym tak: akcja -> reakcja. Natychmiastowo. Boję się że mi życia nie wystarczy na ciągłe oczekiwanie w cierpliwości.
-
Gość może być innym razem. Jeszcze nie umieram. :D Chociaż.... nie znam dnia ni też godziny. ;) Oj Nitko, Nitko.... :) A ja swoje ha ha ha
-
jest więcej:> cześć :)
-
A ja sobie słucham w ramach relaksu (gdyby ktoś chciał to proszę) http://www.youtube.com/watch?v=6Vs_3F7p1Jk&feature=related Nitko..... nieeeee. Zwyczajna jestem. To może i ja podam maila gdyby ktoś chciał napisać? Chociaż właściwie już tu piszemy to nie wiem. :D
-
:) Póki czuję się tak jak się czuję pozostanę przy takim określeniu. ;)
-
Taka Sę ja już zrozumiałam że nie jestem jedynym przedstawicielem gatunku. Tylko nie wiem co z tym faktem robić dalej. :D
-
"to ja jeszcze od siebie" też pamiętam o Tobie. Do następnego pisania :)
-
Aż się boję co napiszą Columba, Zegarek i mój Dzikuś Pumba. W ogóle się boje co napiszecie. :(
-
Gość nie musisz odpowiadać - rozmawiajcie sobie. Zrobiłam analizę więc ją umieściłam. ;)
-
Dobra zabieram się za analizę samej siebie. :D Najpierw popadanie w skrajności i cena jaką się za to płaci. Jak już wspominałam nie lubie robić rzeczy na pół gwizdka i jak już coś zaczynam to robię to tak długo aż będzie perfekcyjne (oczywiście na moją miarę). Tak też bylo z moim życiem prywatnym. Gdy zrozumiałam że żaden wielbiciel nie stoi u drzwi z bukietem czerwonych róż uznałam że nie ma na co czekać tylko nauczyć się żyć z pisanym mi takim stanem cywilnym. Wzięłam się do roboty. Każda rzecz która mi się przydarzała w życiu stanowiła wyzwanie i wiedziałam że to kolejny schodek na który muszę wejść. Nauczyłam się sama radzić, załatwiać wszystko. Nie dzwonić do nikogo z byle problemem, nie latać po znajomych i się nie żalić jaaaaaaaaaka to ja bidulka bo mnie nikt nie wspiera. Sama naprawiałam różne rzeczy w domu. Jak nie potrafiłam sobie z czymś poradzić to brałam instrukcję do rąk i tak długo czytałam, tak długo walczyłam z czymś aż rozwiązałam problem. Z czasem nauczyłam się tak żyć. Wiedziałam że jak zdarzy sie dzień kiedy ma się wszystkiego dosyć, to muszę sama usiąć, pomyśleć nad rozwiązaniem i że nie ma co lamentować. Zrozumiałam że nie jestem z tych które co pare minut łapią za komórkę i opowiadają przeżyte minuty swojemu facetowi, że nie jestem z tych które muszą zdawać relację ze wszystkiego co się działo. Znam takie kobiety które ciągle wiszą na facecie, skarżą się jaki to świat jest zły a one takie księżniczki muszą istnieć w tym świecie. Wzięło się to może stąd że nikt się nade mną nie litował nigdy. Życie mnie zahartowało. Jak coś się dzieje niedobrego to nie myślę w pierwszym odruchu KTO mi może pomóc i do kogo zadzwonić tylko CO mogę zrobić by problem rozwiązać. Cena jaką się za to płaci jest taka że coraz mniej osób uczestniczy aktywnie w życiu człowieka bo z czasem przestajesz ich prosić o pomoc, o wszystko. Następuje izolacja. Samowystarczalność. Zaczęłam obserwować ludzi. Widziałam że niektórzy są "przesadnie" niezaradni albo leniwi i wolą zrzucić ciężar działania na kogoś. Wiedziałam że taka nigdy nie będę ale mogę chociaż trochę wpuścić ludzi w swoje życie i może mi pomogą a ja im. Po latach teraz widzę że wiele było sygnałów od koleżanek, znajomych że tęsknią w jakiś tam sposób. "Dlaczego nie dzwonisz, zapomniałaś o mnie?, umówimy się na babskie plotki?, dlaczego tak milczysz?" A ja bałam się jakiejś głębszej bliższej znajomości bo wydawało mi się że komuś "zabieram" czas. Z drugiej strony takie babskie plotki jakoś nigdy mnie nie pociągaly. Mówię wprost: od czasu do czasu owszem ale jeżeli częściej to ja uciekam. Męczą mnie rozmowy o niczym. Męczy mnie obgadywanie. Uciekam wtedy dosłownie. Co do obarczania innych swoimi problemami to jeszcze powiem że.... znam to tak bardzo że aż strach. Poprostu nigdy nie chciałam przyjąć postawy królewny która tylko jest na tym świecie i nic nie robi a inni mają jej przynosić podnóżek pod stopy. Nie chcę taka być. Otwartość. Nie jestem zamknięta tak bardzo jak ten kolega. Gdy kogoś znam już dłużej i mu ufam to jestem otwarta tak że widać moje serce przez skórę, żebra i to wszystko co tam w środku mam. Ale to dopiero z czasem. Tak jak mówiłam MUSZĘ czuć w środku że jednak kogoś chcę bo inaczej ta moja praca nad sobą prostą drogą doprowadzi mnie do stanu poprzedniego i znów zacznę myśleć że moje życie to droga samotnego czlowieka i nie mogę marudzić tylko się tym cieszyć. Co do tej otwartości jeszcze. Jak niby mam się otworzyć na ludzi jak ilość ludzi w moim życiu = constans. Przecież nie wyjdę na miasto z tabliczką na której pisze: "szukam męża" :D Złoty środek. Wiesz Gość tak myśle nieskromnie że jednak mam sprawy, rzeczy które mnie ciekawią, jakieś tam pasje itd. Rozwijam się mówiąc w skrócie. Nie wiem co jeszcze mam robić. Teraz odpowiedź na pytanie co się stało że doszłam do wniosku że jest mi pisane życie w samotności. Wszystko się zaczęło we wczesnej młodości. Dziewczyny zaczęły randkować a mnie przeraziła monotematyczność. One tylko jednym (pewnie to zgodne z naturą) a ja byłam ciekawa świata! Chciałam wiedzieć dlaczego tak a nie tak, poczuć, zrozumieć, odkryć, przemyśleć. Chciałam wiedzieć dlaczego kręgowce mają szkielet osiowy i co to znaczy. Kto to był Fryderyk Haendel i co jest grane z tą teorią względności Einsteina. Nie potrafiłam o nikogo zabiegać więc stwierdziłam że z czasem jakiś królewicz i tak się zjawi a ja go zauważę. Jednak wiem że by kogoś spotkać to trzeba temu jakoś pomóc. A ja nie robiłam NIC. Nie chcę, nie potrafię, nie lubię. Wiem (z przeszłości) że faceci mnie lubią (lubili). Teraz nie mam kontaktu z płcią przeciwną. Uznałam że jak mam kogoś spotkać to spotkam i jak będzie mi coś pisane to on mi spadnie chociażby na moje buty. :D Wtedy go zauważę. Z drugiej strony wiem że nigdzie nie chodzę, nie nawiązuję nowych znajomości W OGÓLE. To jak mam kogoś spotkać? NIJAK! Nie spotkam. Przecież nie położy mi się na ulicy a ja akurat pojadę, zatrzymam się i powiem: ooooooo nareszcie jesteś. To ja. To Ty. Dobrze że Cię nie rozjechałam. :D
-
Chciałam rozmawiać o niecierpliwości człowieka czyli o braku cierpliwości. ;) Mam tak i chciałam poruszyć ten temat. Ale to może porozmawiajcie sobie bo macie jakieś zaległe tematy z tego co pamiętam a ja póki co posiedzę sobie w cieniu. :D
-
Hej Taka Sę. To rozmawiajcie a ja może jednak zrobię w tym czasie te analize. ;)
-
Ja tak samo. Ale gadać też lubie.
-
Odpowiedź chyba też nie będzie krótka. :D
-
Nie, nie jest za dużo.