jak w temacie... mam faceta od 4 lat, kocham go, mieszkamy razem od niedawna.
zawsze krecily mnie troche kobiety.... poznalam kiedys niesamowita lesbijke.... sliczna jak modelka...seksowna... i miala to cos.
zaczely sie spotkania .... ona jest z krakowa ja z wawy....
lubilam ja piescic , przytulac , calowac, obdarowywac prezentami...
do czasu az nie wyznala, ze mnie kocha i chce abym z nia zamieszkala.... odmowilam...
nie spotykalysmy sie jakis czas. od czasu do czasu pisala, ze kocha i teskni ,ale ze musza sie okreslic... niedawno spotkalam ja w naszej dyskotece.... zaprosila mnie do siebie i tak zostalam do rana... doszla do wniosku,ze kocha, ze zadna inna mi nie dorownuje i ze jest w stanie uszanowac moja decyzje byle tylko miec mnie choc raz na tydzien... i bylo ok...do czasu az znowu zaczela napomykac o okresleniu sie przeze mnie. Powiedzialam jej ,ze jesli nasza relacja jej nie pasuje to znikne z jej zycia... wystarczy slowo. zalezy mi na niej i chce aby byla szczesliwa... a ja jej szczescia dac nie moge wiec nie chce byc w jej zyciu bo do poki tak bedzie to ona nie znajdzie nikogo.
zrobila scene, ze z jednej strony chce bym byla a z drugiej wie ze nigdy nie bede z nia i ze nigdy nie zwiaze sie z inna.. kurde laska jest swietna... atrakcyjna....bardzo seksowna i madra...ale taka emocjonalna i wrazliwa...
co ja mam zrobic... myslalam,zeby odejsc bez slowa... zmienic nr telefonu i adres mailowy... ale jesli zechce znajdzie mnie w firmie....