Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kiinga

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Kiinga

  1. Kasiek, na obecnym etapie mogę spróbować siłami natury. Powiedział mi, że szansa jest, ale tylko jeśli poród będzie postępować sam, bo nie mogą wspomóc rozwarcia oksytocyną. A mały był dziś szacowany na 2800,więc wcale nie jest taki duży. Podobno książkowy ;) Przynajmniej będę miała aktualne informacje ze szpitala ;) A wrócę chyba jeszcze sama, bo te skurcze,które odczuwam, to te fałszywe, przepowiadające.A brzuszek jeszcze wysoko. Ciśnienie dzisiaj nie było takie najgorsze 145/90, ale wcześniej zaczęło mi już skakać i sięgało 158/100, 165/90, więc już troszkę zagrażające dzidzi.W każdym razie trzeba mnie poobserwować :( Najgorsze jest to, że nie będę widziała córeczki. A ona jest jeszcze taka malutka i nie rozumie, dlaczego mnie nie będzie.
  2. Dzięki za wsparcie Dziewczyny:) Jestem po wizycie. Dzidzia rozwija się książkowo, potwierdziła się płeć, więc na 100% będziemy mieć teraz synka . Niestety w związku ze złym ciśnieniem dostałam skierowanie do szpitala i jutro muszę się zgłosić na patologię :( nie wiem jak przetrwam rozstanie z Olą, bo odkąd się urodziła ani razu nie rozstawałyśmy się na tak długo...
  3. Poli, u mnie była identyczna sytuacja na początku obecnej ciąży. Zrobiłam test dzień po spodziewanej miesiączce, wyszedł pozytywnie. Zadzwoniłam do swojego lekarza uzgodnić z nim kiedy najlepiej przyjść na wizytę żeby już było widać. Podczas USG ( teoretycznie w 6 tygodniu ciąży) powiedział mi że widać tylko jakąś plamkę żółtą, czy coś takiego, ale zarodka nie widać i miałam przyjść za 2 tygodnie. Na następnej wizycie był już duży zarodek z bijącym serduszkiem, a ja otrzymałam kartę ciążową. A teraz wyglądam jak spuchnięty obolały słoń,któremu wydaje się że jest w ciąży od zawsze i nie mogę się doczekać porodu ;) Więc nie denerwuj się, na pewno wszystko będzie dobrze.
  4. A mnie już chyba powoli bierze... czuję ścisk w krzyżu i mam strasznie twardy brzuch. Wzięłam NO SPĘ ale na razie nie pomaga:( Mam nadzieję,że mały zechce poczekać jeszcze chociaż dwa tygodnie...Żeby te mrozy zdążyły odpuścić.
  5. Ja akurat miałam o tyle fajnie ,że lekarz prowadzący ciążę przyszedł nawet na moją cesarkę, a później zaglądał do nas żeby zobaczyć jak się z dzidzią czujemy. Chociaż się tego nie spodziewałam. Ale to już chyba zależy tylko od lekarza, jak podchodzi do pacjentek. A tak naprawdę o każdym lekarzu są i dobre i złe opinie.Ważne jest to jak my się czujemy podczas wizyty u lekarza, czy mamy do niego zaufanie, czy w satysfakcjonujący sposób odpowiada na nasze pytania itd. Jedno, czego jestem pewna to tego, że na NFZ faktycznie ciężko (przynajmniej u nas w mieście) przeprowadzić ciążę. Najważniejsze żeby dzidzie rodziły się duże i zdrowe :)
  6. Malkiewicz to legenda ;) Ja chodzę do dr Janigi, położnik z dużym doświadczeniem, pracuje w szpitalu, obecnie prowadzi moją drugą ciążę. Przyjmuje w centrum na NMP, we wtorki i w czwartki od 16:00 do 19:00. Wizyta 120 zł. Na kasę chorych chyba nigdzie nie przyjmuje. Lu, ja też zaczęłam już 37 tydzień;) jutro mam wizytę,ciekawe ile maluszek waży...tYLKO moja mała bestia jest aż nadto aktywna. Po nocach nie daje mi spać.
  7. Cytując mojego pana doktora: ,,znieczulenia, nawet odpłatnie nie ma i nie będzie, bo nasz szpital ma za mało anestezjologów" Za to mamy beczki śmiechu, które podobno niewiele pomagają.
  8. A ja odwrotnie jak Mia ;) miałam cesarkę i nie chcę żeby się to powtórzyło. Kasiek, to moze i ja wezmę moją małą bestię na spacerek bez wózka? Gdzieś blisko domu pochodzimy...Ją dobijają cztery ściany...Pomyślę jak się obudzi. Teraz nie mogę przeszkadzać w królewskiej drzemce ;) My mieszkamy sami, ale mój mąż też nie ułatwia mi sprawy. Tym bardziej, że cały tydzień jest w trasie, a do domu przyjeżdża na weekendy, więc kiedy mała widzi ze tata przyjechał, to wariuje do późna. A jak za późno położy się spać, to później potrafi przez całą noc co godzinę popłakiwać. I kto wtedy wstaje? oczywiście mama. A w dokarmianiu słodyczami , to tylko ja widzę coś złego. Znam ten ból, kiedy jest się tą gorszą stroną ;) A sam poród czy SN czy CC nie jest przyjemnym doświadczeniem. Mi po cesarce ciężko było się pozbierać, bardzo mnie bolała rana, miałam problemy z zajmowaniem się dzieckiem i szczerze zazdrościłam dziewczynom po naturalnych porodach, bo w porównaniu do mnie, to one biegały po korytarzu.Ach i nie zapominajmy o tym, że CC nie sprzyja karmieniu piersią. Tym bardziej, że dwa dni po zabiegu można pic tylko wodę,a trzeciego dnia zjeść kaszkę manną na wodzie. A przecięcie powłok brzucha nie sprzyja powrotowi do sylwetki sprzed ciąży. Ja chcę chociaż spróbowac urodzić siłami natury. A z jakim skutkiem, tego się dowiem, najdalej za miesiąc. Lu, ja pod koniec pierwszej ciązy miałam taki brzuch, że kiedy siadałam w fotelu, to nie byłam w stanie sama z niego wstać.A przytyłam aż 25 kg. Teraz zdecydowanie lepiej się ruszam i mam dużo mniej nadprogramowych kilogramów, w porównaniu do pierwszej ciąży.
  9. I na ten wiosenny moment czekajmy, bo w domu można dostać klaustrofobii. Albo nabawić się jakieś depresji. Tak, teraz najgorzej to będzie urodzić...Jak to się uda, to wszystko się da pogodzić. Ja pocieszam się tym, ze są mamy, które mają dzieci rok po roku, czasem nawet roku różnicy nie ma i dają radę. Albo mamy które od razu maja trojaczki i też muszą sobie radzić. A ta moja dwulatka, to w gruncie rzeczy nie jest zła...I zabawkami się dzieli z innymi dziećmi, nie jest agresywna, w stosunku do innych dzieci.Myślę, ze i do braciszka przywyknie. Lu, jak już urodzisz, to będziesz jak lwica walczyć o swoje dziecko. Wszystkie ,, dobre rady" będziesz selekcjonować, bo sama najlepiej będziesz wiedziała, co dla Twojego dziecka jest najlepsze. Warto czasem słuchać rad ,ale nie wszystkich, bo niektóre są niedorzeczne ;) dla mnie taką osobą, których rad słuchałam i najczęściej dzwoniłam ( dzwonię) po pomoc jest moja mama. Stara się zawsze mi pomóc, ale nigdy nie robi tego na siłę i nie wtrąca swoich pięciu groszy, kiedy tego nie chcę. Wiecie, że ja juz nawet nie pamiętam czy Ola dużo zmieniła w naszym życiu...Na pewno tak, ale chyba nie były to bardzo drastyczne zmiany. Wiadomo, ze już nie ma się tyle czasu tylko dla siebie, nie wychodzimy z domu, kiedy chcemy, nie spakujemy z dnia na dzień walizki i nie wyrwiemy się gdzieś na kilka dni, bo przy dziecku trzeba wszystko planować. Zdarza się też i tak, że plany może pokrzyżować trzydniówka, przeziębienie, itd. Ale z dzieckiem jest lepiej. Mnie bardzo rozczula, kiedy widzę jak mąż ogląda z Olą bajkę i opowiada jej o tym ,co się dzieje na ekranie. Albo kiedy przemyca jej wafelka i myśli, że ja tego nie widzę ;)
  10. Andria, podziwiam. Ja jeszcze drugiego nie urodziłam, a już wiem, ze nie chcę mieć więcej ;) Ola też miała straszne kolki, jeździliśmy do Niemiec po Sab Simplex, bo tu żadna apteka nie chciała sprowadzić. Te kropelki bardzo pomogły. Ola mając 6 tygodni zaczęła przesypiać całe noce. Jaka to była ulga..Za to drugie pewnie da popalić. Ola też się w nocy strasznie rozkopuje, ale kiedy ją przykrywam, to się budzi i zasypia dopiero, kiedy się odkryje. Ubieram ją w cieplejszą piżamkę i nie marznie. Też staram się wynaleźć jakąs mądrą karę, ale nic mi jak dotąd nie przyszło do głowy.Ola bardzo lubi rybkę mini mini, więc kupiliśmy jej pluszaka i teraz wszędzie z tą swoją rybką łazi. Jakiś czas temu, kiedy była niegrzeczna zabrałam jej ,,MIMI" i powiedziałam, że jak się nie uspokoi, to wyrzucę rybkę do śmieci...Głupie to było zagranie z mojej strony, bo mała strasznie się rozpłakała. Ale metodą prób i błędów znajdujemy kompromisy. Co do wypadających włosów, to nie pomogę, bo nie karmiłam piersią,więc minęło mnie to. A pewnie żadnych suplementów typu belissa nie można brać karmiąc dziecko.Ale może są jakieś naturalne, domowe mikstury?
  11. Kasiek, proponuję bardzo grube rękawice. Po wczorajszym doświadczeniu dojdzie mi kolejna obsesja ;) Moja mała pewnie zmarzła,bo chciałam szybko iść i wrócić, więc wsadziłam ją do wózka. Może gdyby szła sama i więcej się ruszała, to nie byłoby tej hecy ze zmarzniętą rączką. Ja też jestem bardzo nerwowa. Głupio się przyznać, ale zdarza sie, że jak Ola dokazuje to w końcu na nią krzyczę. I to jest taki bezsensowny krzyk, chyba tylko po to, żeby gdzies znaleźć ujście swoich nerwów. Wiem, że jedno dziecko potrafi wyprowadzić z równowagi, a przy dwójce to chyba zacznę łykać persen. Mój starszak na szczęście już od roku śpi w swoim pokoju, więc tu nie będzie problemu, ale boję się żeby nie próbowała wskakiwać małemu do łóżeczka. I ma taki brzydki nawyk rzucania za siebie wszystkim, co ma w rękach bez względu na to czy to jest lekkie czy ciężkie. Boimy się z mężem żeby w małego nie rzucała :( Myślę, że damy radę, kobiety czasem mają po pięcioro dzieci i sobie radzą. Grunt to nie próbować być mamą idealną, bo taka perfekcja może nas wykończyć psychicznie.
  12. A ja właśnie zmuszona dzisiaj byłam do wyjścia z Olą na zakupy i wyjście na ten mróz skończyło się dla nas fatalnie. Oli pomimo tego, że była ubrana bardzo ciepło okropnie zmarzła prawa rączka. Przez całą drogę powrotną strasznie płakała i pokazywała, że boli ją ręka, a paluszki aż sine miała :( to było straszne. Długo nie mogłam jej uspokoić, w końcu w domu zasnęła wtulona we mnie. Jestem przeciw zabieraniu dzieci w taki mróz na dwór, ale akurat dziś nie miałam wyjścia :( Mojemu dziecku nie grozi powrót do pieluszek, bo dalej nie możemy z nich wyjść ;) Też jej tłumaczymy, że będzie starszą siostrą i będzie się opiekować braciszkiem, ale wydaje mi się, że do niej tak do końca i tak nie dociera co to się będzie dziać jak dzidzia wyjdzie z brzuszka. Wydaje mi się, że najważniejsze jest żeby nie dać odczuc starszemu dziecku, że się nim mniej interesuje niż młodszym. Wiadomo, że noworodek potrzebuje więcej uwagi, ale trzeba spróbować tak to rozwiązać, żeby i starsze nie ucierpiało. U nas akurat sytuacja jest taka, że mamy typową córeczkę tatusia, wiec może o mnie nie będzie aż tak bardzo zazdrosna, a wiadomo,że większość obowiązków przy noworodku spada na mamę. Za to tata będzie miał więcej czasu dla Oli:) I oby to wszystko ułożyło się w taki sposób, żeby dwoje dzieci czuło,że są tak samo kochani i potrzebni.A z czasem i tak będą się targać za włosy ;) Na pewno kiedy pójdę rodzić będę bardzo tęsknic za córką, ale nie chcę żeby mąż przywoził ją do szpitala,bo to nie jest miejsce dla takiego malucha. Poza tym serce by mi pękło gdybym ją widziała tylko przez kilka chwil. Martwię się, co ona sobie o mnie pomyśli jak zniknę na te kilka dni...
  13. Hej, ja właśnie nastawiam się psychicznie na wyjście po zakupy i na samą myśl o ubieraniu Olki mi się nie chce. Dzisiaj jest jeszcze zimniej niż w ostatnich dniach....Mam nadzieję, że do porodu trochę te mrozy odpuszczą, bo nie chciałabym wychodzić z dzidzią ze szpitala przy dziesięciostopniowym mrozie. Mój ,,starszak" za 3 tygodnie skończy 2 latka, chciałabym jeszcze przed porodem pójść z nią na bilans. Może się uda ;) Kasiek, Twój synek rozumie już mniej więcej o co chodzi z dużym brzuchem i że tam siedzi siostrzyczka lub brat? Moja córeczka ostatnio ciągle zasłania mi brzuch i mówi ,,nie ma dzidzi". Boję się, że to pierwszy przejaw zazdrości. A mrozy, z tego co mówił w TV pan Kret, mają potrzymać jeszcze od dwóch tygodni,nawet do miesiąca. Więc pozostaje nam spokojnie czekać, albo wynająć jakąś świetlicę i założyć koło gospodyń domowych. Będziemy szydełkować, wyszywać , dziergać, lepić pierogi ;)
  14. Najgorsze jest to, że nie da się z dzieckiem pospacerować, bo przy takiej temperaturze to ledwo się oddycha. A mój mały potworek z nudów juz mi dom roznosi :( a ja biegam za nią z wielkim brzuchem i sapię z przemęczenia. Chciałabym juz urodzić i mieć te wszystkie niewygody za sobą.. Strasznie mnie boli kręgosłup, a dzidzia tak się rozpycha że z każdej strony brzucha wystaje.Podobno takie mrozy mają się utrzymać nawet przez miesiąc.
  15. Dzięki, dzięki. Też o tym słyszałam. Tylko, że podczas pobytu w szpitalu ciężko było akurat o tą metodę ;) Chociaż powiem Ci, że jak się dziecko uprze to nie pomaga ani seks, ani masowanie sutków, ani herbatki, a już na pewno nie KIWI. A jeśli chodzi o szybszy poród, to chyba tylko w pierwszej ciąży byłam taka niecierpliwa, teraz mi się nie dłuży do porodu. Już wiem co mnie czeka, więc nie ma się do czego spieszyć ;)
  16. Kiedy ja rodziłam było 9 porodów. Rodzące były wszędzie , na stołach operacyjnych, na sali porodowej, na przedporodowej i na korytarzu. I wierz mi Lu, nie było ani jednego parawanu. Albo ja go nie zauważyłam, co teoretycznie jest możliwe,bo byłam w stresie ;) mnie też już wszystko boli, stopy mi puchną, rwie mnie w podbrzuszu, a do terminu jeszcze miesiąc. I niestety nie mam taryfy ulgowej u córki. Tyle spokoju,kiedy idzie spać ;)
  17. Chodzimy prywatnie, bo na kasę chorych to ciężko w naszym państwie przeprowadzić ciążę.w niektórych gabinetach nie ma nawet USG. Ja akurat przy pierwszym porodzie mogłam liczyć na lekarza, do którego chodzę, więc pod tym względem nie narzekam. Tyle że to faktycznie daje po kieszeni.Same badania dużo kosztują, toksoplazmoza, Hbs, Hcv, krzywa cukrowa i cała reszta...Ale co ciekawe,są kobiety, które w ogóle się pracą nie hańbią, zachodząc w ciążę nie mają nawet ubezpieczenia i one maja badania za darmo. A idąc rodzić mają największe wymagania co do porodu i opieki. A to wszystko na nasz koszt. Przecież my nie korzystamy z naszych składek zdrowotnych, bo mamy prywatną opiekę medyczną. I to jest paranoja naszej służby zdrowia. Lu, ja w pierwszej ciąży leżałam raz na ginekologii i cztery razy na patologii ciąży. A druga ciąża przebiega książkowo. Nawet wyniki mam do teraz w normie. A mi termin wyznaczył na 41 tydzień.
  18. Nie ma co się bać położnych, jak poczujesz się źle traktowana, to walcz o swoje prawa! Kobiety powinny rodzic z godnością, a nie w poniżeniu. Na pewne zachowania nie można sobie pozwolić. Lu, a Ty masz termin wyznaczony na 39/40 tydzień czy 40/41? Masz już wszystko przygotowane? Ja już generalnie wszystko zgromadziłam tylko muszę się jeszcze zorganizować w jakąś torbę. A jak już ją spakuję to będzie mi nieustannie przypominać o tym co nieuchronne, więc nie mogę się zmobilizować ;)
  19. Wiecie co,to jak ja mam mieć drugie większe od pierwszego, to wypisuję się z porodu ;) Skoro pierwsze miało na start 4350, to nie chcę sobie wyobrażać ile może zaważyć drugie ;) Lu, Ty poczekaj na mnie, razem raźniej,a ja też jestem w 35 tygodniu. Umówmy się na poród w tym samym dniu ;) pasuje Ci np. 4 marzec? Podobno dzieci rodzone w niedzielę mają w życiu fart. Poród porodem, personel personelem...Ale zeby tego wszystkiego było mało, to jeszcze ten okropny zaduch na sali. Moja córeczka z nadmiaru gorąca sapki dostała w szpitalu i strasznie mi chrapała.Polecam zapakować do torby disnemar,albo chociaż zwykłą sól fizjologiczną dla maluszka.Nam się bardzo przydało. Dziewczyny, a czy Wasze dzieci przechodziły żółtaczkę? Moje pierwsze nie miało i ciekawa jestem czy u drugiego się pojawi, bo na to chyba nie ma reguły?
  20. Strona szpitala w obecnej formie, to pamięta jeszcze moją pierwszą ciążę, więc ja bym tak do końca nie ufała tym ,,oficjalnym " informacjom. Ja na szkołę rodzenia się nie zdecydowałam, bo mój mąż ma taką pracę , że więcej go nie ma w domu niż jest, a mi było głupio samej chodzić. moje wyobrażenie o szkole rodzenia jest takie, że są tam panie z brzuszkami wspierane przez dumnych tatusiów a ja sama to bym nie pasowała do takiego towarzystwa :( A w drugiej ciąży to już nawet o tym nie myślę. Ja to już się chyba nie załapię na ten remont, ale dzielnie notuję w kalendarzu żeby i o to zapytać jak pójdę na wizytę;) Nie chcę rodzić na korytarzu, albo na przykład na takiej neurologii... Mam pytanie do dziewczyn,które urodziły już drugie dziecko, czy potwierdziła się u Was reguła, że drugie dziecko rodzi się większe od pierwszego? I czy w drugiej ciąży miałyście większy brzuch i w ogóle byłyście tak,, bardziej ciężarne" ? Bo ja mam dużo mniejszy brzuch niż przy pierwszym dziecku, dużo mniej przytyłam, a USG szacuje dość duże dziecko jak na ten tydzień ciąży. I czy pojawiła się może na forum jakaś pani, która pierwsze dziecko rodziła przez cc a drugie sn?
  21. Nie ma lekko dziewczyny ;) Trzeba tam dzielnie zacisnąć zęby i wytrzymać te 3-4 doby. Wtedy dopiero człowiek docenia domowe zacisze... Mia,jak po wizycie u lekarza? Wiesz już czy mała ma skazę czy nie?
  22. Kasiek,dowiadywałaś się co z tymi porodami rodzinnymi? Ja mam 7 lutego wizytę, to mogę podpytać czy mój doktor coś wie. Chociaż mi się wydaje, że są porody rodzinne. Ile porodów,tyle doświadczeń. Ja przy CC dostałam silnego skurczu oskrzeli i zaczęłam się dusić. Jak mnie doprowadzili do porządku, to pani anestezjolog miała do mnie pretensje, że nie poinformowałam jej o możliwych komplikacjach po znieczuleniu. Tak jak ja bym mogła o tym wiedzieć!
  23. Jowita, ja też rodziłam w 2010 - pod koniec lutego;) i moja córa za miesiąc skończy 2 latka. A w marcu powita braciszka( chyba ;) Blue, to Ty musiałaś trafić na niesamowity dobrobyt w szpitalu. Bo ja niestety trafiłam na historyczne szklane butle, problem z wydawaniem jedzenia dla dziecka,chociaż nie mogłam karmić piersią.A że moja córeczka urodziła się z wagą 4350, to trudno było ją zaspokoić 50 ml mleka, co trzy godziny. A środki przeciwbólowe po cesarce ładują, nawet wtedy,kiedy się prosi żeby ich nie podawały. Chyba każdy zdaje sobie sprawę, że oddział położniczy to nie jest ośrodek wypoczynkowy, ale niestety nie każda z nas trafiła na dobrą opiekę czy pomoc. Ja też nie zakładam , że wszystkie panie położne są złe i okrutnie podchodzą do pacjentek. Ale niestety takie sytuacje też mają miejsce.
  24. Kasiek, gdzieś w gazecie czytałam ,że około 1000 zł taka położna. A ile w tym prawdy to nie wiem. Tego dnia,kiedy ja rodziłam,rodziło aż siedem kobiet. Na porodówce byłam chyba o 10:00 to był jeden wielki wrzask. Najbardziej mnie zaskoczyło to, że położne robiły więcej krzyku niż rodzące. Siedziałam sobie w kąciku czekając na cc i myślałam że się rozpłaczę. Jak można powiedzieć do rodzącej kobiety ,,ty się k...a nie drzyj tylko rodź"Tak się zwróciła położna do rodzącej. Zero szacunku dla cierpiących kobiet. Myślę,że osoba towarzysząca do porodu to jest dobre wyjście. Choć ja to w sumie nie wiem dalej na co się nastawiać.Narobię zamieszania z porodem rodzinnym, a jeśli znów będzie cesarka? Albo odwrotnie. Nie przygotuję się do porodu rodzinnego,bo nastawię się na cc,a tu się okaże że jednak jestem w stanie urodzić...Poród to nie tylko cud natury. To pole bitwy i jedna wielka niewiadoma.
  25. Hej Jowita, Ty to przynajmniej masz przed sobą jeszcze trochę czasu. Mi zostało 5 tygodni do końca drugiej ciąży i mam już problemy ze snem -ze strachu. Podobno gaz podają,oczywiście dopóki szpital ma pieniądze.To w ramach akcji ,,rodzić bez bólu" Taka niby alternatywa dla znieczulenia. którego u nas nawet płatnie nie podają, gdyż brakuje anestezjologów. Nie miałam nigdy styczności z tym środkiem przeciwbólowym, więc nie wiem czy to faktycznie działa. Mi się zdaje, że nie.Poza tym nie wydaje mi się żeby można się było rozweselić przy silnych bólach ;)
×