Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Anica123

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    Decyzje, czy się chce dziecko nie podejmuje się dla tłumu ( "bo tak wszyscy robia"), tylko dla siebie.Tez mylisz pojęcia. Nie zrozumiałaś. Gdybym teraz miała podejmować decyzję o dziecku to tylko dlatego, że wszyscy tak robią i już najwyższa pora. Nie chcę, nie lubię dzieci. Dlatego nie kierowałyby mną inne motywy. A to chyba nie jest wystarczające do tego, żeby podejmować tak ważną decyzję. Myślę, że ta dyskusja nie na sensu. My się nigdy nie zrozumiemy. Po prostu mamy zupełnie inne podejście do życia, inny światopogląd. To tak jak osoba wierząca nigdy nie zrozumie atesty. To zupełnie dwa różne światy. Wy współczujecie nam, my wam. Bez sensu.
  2. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    A ty Mietek masz niestety problem, jeżeli twoja kobieta chce mieć dzieci. Ciężko w takiej sytuacji znaleźć kompromisowe rozwiązanie. A instynkt u kobiet bywa bardzo mocny.
  3. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    Melodia, właśnie się wyładowałaś na Mietku i nazwalaś go egioistą. Dlaczego oceniasz ludzi, którzy dokonują innych wyborów niż ty? Nie wiem dlaczego współczujesz swoim bezdzietnym koleżankom skoro z tego co piszesz widzę, że żyją szcześliwie. Patrzysz na ich życie ze swojej perspektywy. Kobieta mająca dzieci, nigdy nie zrozumie tej bezdzietnej z wyboru. Twoje znajome dokonały takich a nie innych wyborów i pewnie nie odczuwają braku z powodu nieposiadania dzieci. Ten artykuł żle mi się wkleił i zrobiła się totalna sieczka. Jest początek artykułu, potem wkleiły mi się komentarze, i potem ucięta końcówka. Wklejałam w smartfonie i coś mi się pomerdało. Konkluzja jest taka, że życie z dziecmi to jeden wielki pośpiech, brak czasu dla siebie i dla męża. Czasami nie ma nawet czasu, żeby porozmawiać ze sobą spokojnie chociaż te piętnaście minut dziennie. Ludzie się oddalają, ich egzystencja ogranicza sie do spraw organizacyjnych, do zorganizowania sobie jak najlepszej logistyki. Niestety większość obowiązków spoczywa na kobiecie. Widze jak moje koleżanki zapieprzają jak małe samochodziki, a ich mężowie sa totalnie bierni.Pod artykułem jest dużo komentarzy, wszystkie mówią o tym samym. Zmiana jakosci życia to jedna kwestia, druga to to, że ja zwyczajnie nie lubię dzieci. Jak sobie pomyślę, że musiałabym odchować swoje, a potem jeszcze zajmowac się wnukami to robi mi się niewesoło. Jestem już dużą dziewczynką. Wiem czego chcę i jestem pewna, że nigdy nie będę tego żalować. Natomiast decydując sie na dziecko bo tak wszyscy robią, bałabym się, ze będę tego żalowac do końca życia. Mam w swoim otoczenniu trzy osoby, które mi powiedzialy, że drugi raz nie zdecydowały by się na dzieci. Nie chcę ryzykowac takiej sytuacji w swoim życiu, skoro nie mam przekonania do maciezyństwa. Tak więc nie oceniajmy, nie współczujmy. Niech każdy żyje tak jak chce.
  4. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    O kurcze, chciałam wkleić tekst, ale nie wiem dlaczego skopiował mi się w miksie z komentarzami do tekstu. Zrobił się bałagan. Poddaje się :)
  5. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    O kurcze, chciałam wkleić tekst, ale nie wiem dlaczego skopiował mi się w miksie z komentarzami do tekstu. Zrobił się bałagan. Poddaje się :)
  6. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    Zawsze mi się wydawało, że mam nadwyżki energetyczne. Zawsze lubiłam robić dużo rzeczy na raz albo przynajmniej jedna po drugiej, natychmiast. Zawsze mnie cieszyło, że ciągle jestem zajęta, bo brak zajęć wywoływał nudę. Ale to się powoli kończy. A może już się skończyło? Zobacz także Zobacz więcej na temat: zmęczenie, czas, życie, pospiech Smutny ten tekst jakiś:( A porobię jeszcze bardziej smutno, bo prawdziwe rady na brak czasu są drastyczne. Pierwsza to zorganizować wszystko w miarę blisko. Ja mam i Małej przedszkole, i swoją siłownie dosłownie 3 minuty piechotą od domu (tzn. jak się odprowadza Mała to ta drogę zajmie i kwadrans, ale takie życie z dzieckiem) Dwa - budzić się za pierwszym wezwaniem budzika. Inaczej nakręca się ten poranny chaos niestety, a to rzutuje na cały dzień. Zjeść śniadanie - choćby jogurt - trzeba koniecznie. I dziecku coś dać, zdrowe nawyki budować, Młode musi zjeść coś w domu. To co można zrobić przez net - zrobić w pracy (pozdrawiam mojego szefa:)) Czyli przelewy, obczajanie fejsa, focha, pudelka itd, żeby w domu już tylko serial. Zakupy robić bez dziecka, jeśli jest takie zmęczone to lepiej niech chwilę dłużej posiedzi w przedszkolu niż ciągnąc je na zakupy jeszcze. I pogodzić się, że na czytanie długie książek, oglądanie filmów i codzienne łażenie gdzie się chce przyjdzie czas jak Młode podrośnie. Wszystko minie, wszystko się zmieni. Będzie dobrze. Wstaję o 5 lub 5.15. Jem śniadanie (bez śniadania bym już zemdlała, tak mi sie żołądek przyzwyczaił). Dzieci do placówek opiekuńczo edukacyjnych zaprowadza mąż. 6 wyjście do pracy. W pracy praca.Mam praktycznie zablokowany cały internet, więc nie mam czasu na bzdury. W komórce też mi słabo działa w robocie (jakieś problemy z zasięgiem). 15 wyjście z pracy i włączenie myślenia nr 2 o domu i ewentualnie pracy nr 2 (teksty na Focha) + czytanie książek w metrze. 15.45 - 16 odbiór dzieci. 16-18 place zabaw (czyli moja siłownia)/ czas dla dzieci + internet. obiad 21 próby położenia dzieci spać od 21.30 czas dla doroślaków. Najwięcej książek udaje mi się czytać w komunikacji miejskiej. Jogę ćwiczę sobie w domu (od roku nie byłam na zajęciach, bo z powodu ciągłych delegacji nie opłaca mi sie kupować karnetu). Nie przejmuję się tym, że nie jestem idealna i że mogłoby być lepiej. Naprawdę? 8km w 15 minut? To daje średnią 32 km/h. Co to za rower, wyścigowy, dobrej klasy (te potrafią dodać od siebie kopa)? Skoro po drodze most, to muszą być podjazdy. Niemożliwe, nawet po asfalcie. Uwierzę w 20 minut i 23 pod wiatr. O ile dojeżdżasz z tętnem maksymalnym i spocona (czytaj: bez odpowiednich zabiegów higienicznych aromatycznie nieakceptowalna przez otoczenie). Ostatnio coraz częściej słyszę takie deklaracje, ale to by oznaczało, że na mojej trasie do pracy byłbym praktycznie non stop wyprzedzany, a jest wręcz odwrotnie. Chcesz rad praktyk-an(t)ki 1. wyluzować - w kwestiach mało istotnych, takich, które owszem, warto mieć, ale nie trzeba. Takich jak porządek, zakupy, czas dojścia do pracy czy też np. fitness - generalnie wyluzować ze wszystkim, co nie jest dla Ciebie super istotne a chcesz to mieć/ robić tylko ze względu na konwenanse. Dojście do tego, które to rzeczy zależy od Ciebie. 2. zaoszczędzony czas poświęcić na to, co daje Ci najwięcej przyjemności a nie na sprzątanie :) 3. wyluzować też w kwestii dziecka - to sprawdziłam na sobie - im bardziej jestem wyluzowana, tym ona bardziej współpracuje. Patrzę czasem (ze zrezygnowaniem) na swoje życie i myślę - to tylko 10 lat ze 100, przez które będę ją prowadzać za rączkę. Już sama robi kupę i wkłada jedzenie do ust - a jeszcze niedawno musiałam jej w tym towarzyszyć. To znaczy, że będzie lepiej. I każdego dnia będzie lepiej. A potem już sama pójdzie. Tak myślę..... Działałam podobnie wiele lat i marzenia miałam podobne. Efekt - coraz więcej dni w ukrytej złości, coraz większy stres i coraz większe zmęczenie. Zmiany zaczęłam od rezygnacji ... rezygnowałam z najmniej istotnych "potrzeb" (np. jeśli coś tam było jeszcze w lodówce, to nie biegłam na zakupy, bo akurat miałam ochotę zjeść coś innego - kombinowałam z tego co jeszcze było). Jeśli były sprawy do załatwienia - to układałam je "po drodze"... do sklepu, pracy...Na rodzinie wymusiłam (tak! wymusiłam) 1/2 godz. dla siebie - leżałam, czytałam, robiłam to na co miałam ochotę, albo obmyślałam bez pośpiechu co trzeba i jak zrobić, żeby miało ręce i nogi i zajęło jak najmniej czasu (w zamkniętym pokoju). Dzieliłam prace domowe z mężem (za to jak dziecko poszło spać mogliśmy sobie gadać do woli - lubił to). Mnie to pomogło w ogarnięciu świata rzeczywistego. Trochę dla mnie jak opowieść science fiction - zabawna do momentu gdy nie zbliża się do rzeczywistości. Myślę, że największe znaczenie ma to gdzie mieszkamy i w jakich godzinach pracujemy i oczywiście status rodzinny :). Ja zaczynam swój dzień pracy wcześnie, bo przy biurku jestem już o 6.30. Wstaję godzinę wcześniej. Śniadania nie jem w domu, synek zjada płatki z mlekiem w ciągu 15 minut, kolejne 15 zajmuje mu ubranie się i przygotowanie do wyjścia. Robię rano tylko to co niezbędne, kwestie "modowe" opracowuję wieczorem. 5 minut samochodem do przedszkola, kolejne 3 do pracy. W pracy nie ma gonitwy, można spokojnie zjeść śniadanie, wypić kawę (a nie hektolitry), herbatę, dopchać ciastkiem. O 14.30 wychodzę, odbieram syna, zawsze jest czas by porozmawiać z nauczycielką. Po drodze odbieramy drugiego syna (opiekuje się nim babcia), w domu jemy obiad (przygotowany dzień wcześniej) i w zależności czy mamy zaplanowane zajęcia czy nie - żyjemy. Idziemy z dzieciakami na spacer/basen/do kina/na zakupy/rowery itp.... Wieczorem wspólna niespieszna kolacja, kąpiel, przytulaki i bajka. O 20.00 już zwykle jesteśmy "wolni". Idę biegać/oglądam z mężem film/gramy w karty/czytam lub mniej przyjemnie prasuję/sprzątam/ gotuję. Czasem gdy jestem zmęczona pozwalam sobie na pójście spać o 21.00 :). Weekendy tylko rodzina, wycieczki, wyjazdy, sport. Kocham moje życie. Szczerze współczuję braku czasu na życie w życiu. A gdzie tata? Poranne drzemki to zło. Ani się człowiek nie wyśpi, ani nie ogarnia poranka. Wolę wstać na zgredzie o czasie, niż biegać ze sraczką (i tez na zgredzie). Ale to z lenistwa :) Zdjęcie z profilu Blind Bloger (www.facebook.com/pages/Blind- Bloger) 7.00 . Budzik. Pierwszy. Na drugi bok. 7.15. Budzik. Drugi. Na drugi bok. 7.30. Budzik. Trzeci i ostatni. Na drugi bok (jak wszystko dobrze idzie, czyli jak córka dwie godziny wcześniej przydreptała, wrzuciła się pomiędzy mnie i jego, i teraz, zamiast szarpać mnie za powieki, śpi). 7.45. "O matko bosko, jak to, już ta godzina?” Wstaję. Zaczynam bieg. Do łazienki . Prysznic. Zęby. Jakieś trzy minuty (wiem, tyle powinno być na same zęby), bo ona już stoi pod drzwiami, wali w nie i rozpacza. Kawa? Jak to ekspres jeszcze nie włączony? Nie zdążę, nie zdążę. Znowu nie ma mleka? "Ubieraj się” . Ubieram się i ja. Dżinsy i bluza. Krótkie spodenki i T-shirt. Spódnica i koszulka. Trzy szybkie zestawy. Na dodatki - nie ma czasu. Na stylizację - nie ma czasu. Na makijaż - nie ma czasu (w pracy się zrobi, ewentualnie, jak będzie bardzo źle). Na śniadanie zaraz, zaraz, jakie śniadanie? Śniadania to ja nie jadłam od lat (och tak, wiem, to najważniejszy posiłek dnia, ale jakoś tak wychodzi, że niestety, nie mam czasu, bardzo mi przykro). "Mamo, ale ja chcę śniadanko”. Jakie śniadanko? Idziemy do przedszkola, bo nie zdążymy na śniadanie TAM. Droga do przedszkola - wózkiem 10 min, rowerkiem biegowym - 20-30 minut (w zależności od tego, co ciekawego się po drodze trafi, a nuż śmieciara, dla jednych szczęście, dla innych pech. Jest jeszcze krokodyl i żółw z trawy, na którego zawsze warto popatrzeć ). Niestety-stety, wózek już jest passe. "Chodź kochanie. CHODŹ KOCHANIE. C. H. O. D. Ź. (nie, wcale się nie denerwuję, to tylko zainteresowane światem dziecko, przecież to nie jego wina, że matce nie chce się wstać pół godziny wcześniej, aaaaaaaa). Przedszkole - w zależności od dnia tygodnia. Poniedziałek - właściwie już jej nie ma, bez pożegnania. Piątek - baaaardzo długie pożegnanie z użyciem pani przedszkolanek i łez. (Co drugi dzień on ją zaprowadza, dostaję wtedy wolne pół godziny. Co zrobić z taką górą czasu? Śniadanie? Powolne, jak człowiek, po ludzku, przy stole, z porannym fejsem? Ughm. Wychodzi, że rozładować zmywarkę, załadować pranie, szybkie odkurzanko. Och, mam czas zrobić makijaż! Bosko! Znowu będę piękna w metrze). Do pracy . Metro. 20 minut. Albo 25, zależy czy wolno, czy szybko wchodzą ludzie. Komórka nie działa. Doskonale, można poczytać. Tak, trochę już późno, ale wyżej dupy nie podskoczę. Potem autobus. Albo rower. 8 km. Odrobinę słońca. Most. Wisła. Nie trąb na mnie ty ch...., tu nie ma ścieżki, nie będę jechała chodnikiem, chodniki są dla ludzi. Mogłabym tak jechać i trzy godziny. Jadę 15 min. 20 pod wiatr. Gdybym miała więcej czasu, jechałabym z domu. Ale na to potrzeba godziny. Wreszcie praca . Spokój. Hektolitry kawy. Woda. Obiad. Tylko ja, komputer i internet. Czasem ktoś coś chce. Praca. Spokój. (Czasem jest gorzej, czasem też jest pośpiech, trzeba coś napisać na akord, albo zamknąć numer, ale o tym teraz nie myślimy, dziś jest ten lepszy dzień. Nie, to nie znaczy, że nic nie robię w pracy. To znaczy, że zajmuję się niewielką ilością rzeczy na raz. Mam czas na myślenie. Szaleństwo). Praca. Spokój. Prawie jak relaks. Wtem! Już ta godzina? Lecę, pa, pa. Na rower, do domu. Godzina, pędem, dlaczego ja tak daleko mieszkam? Czerwone światła, wy dziwki, zawsze jak człowiek podjeżdża. Córka na placu zabaw. Raczej nieprzytomna ze zmęczenia. A ja jeszcze chlebek kupić, pomidory, ogórki, truskawki, czereśnie, kalafiorek, ziemniaczki. Córka nie chce iść. Córka nie nadaje się, żeby iść po to wszystko. Córka do domu. Do wanny. Do łóżka. Kasza. Książka. Śpi. Ach, wieczór mógłby być taki długi i wspaniały. Gdyby nie: ten tekst. Inny tekst. Próba chóru. Zdjąć pranie. Powiesić pranie. Obiad na jutro. Zdenerwować się, że taki bałagan. Zrobić jeszcze większy bałagan próbując sprzątnąć. Fitness. Albo pobiegać. Odcinek serialu. I nagle zrobiła się pierwsza. Albo druga, jeśli próbowałam czytać.
  7. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    Jeszcze raz http://foch.pl/foch/1,132040,16133607,Pospiech___zycie_w_tempie_fast_forward.html#BoxLSTxt
  8. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    Myślę, że jak chce dziecka to i tak by chciała, niezależnie od tego kiedy byscie się poznali. Jesteśmy razem 4.5 roku.
  9. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    A tak wygląda życie przeciętnej kobiety posiadającej dzieci :/ Życie mężczyzny nie zmienia się aż tak drastycznie jak zostaje ojcem. http://foch.pl/foch/1,132040,16133607,Pospiech___zycie_w_tempie_fast_forward.html#BoxLSTxt
  10. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    To ten artykuł d którym wcześniej pisałam- http://metromsn.gazeta.pl/Lifestyle/1,135320,15277993,Filizanka_herbaty_lepsza_od_seksu_i_milej_miec_dziecko.html Bardzo ciekawe wnioski.
  11. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    W tym roku skończę 40 lat i nigdy nie miałam instynktu macierzyńskiego. Jestem w szczęśliwym związku. Chciałam jedynie zwrócić uwagę na to, że kobiety są różne. Nie ma co generalizować i pytać, czy "wy kobiety ..." . Chociaż kobiety zazwyczaj są bardziej zafiksowane na dzieci niż mężczyźni. Nawet ostatnio czytałam, że stosunkowo dużo mężczyzn na pytanie o najważniejszą osobę w ich życiu wskazuje swoją partnerkę. Kobiety praktycznie zawsze wskazują dzieci.
  12. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    Każda kobieta jest inna. Dla mnie ciąża i dziecko byłoby tragedią. Najważniejsza jest miłość i kochany facet u boku.
  13. Anica123

    Facet po 40 towar deficytowy

    Mietek, to zostaw ta dziewczynę i nie spędzał jej w lata, skoro marzeń niej i do tego związku takie podejście.
  14. Anica123

    DLACZEGO JESTEM SAMA???

    Szczęśliwa, fajnie, że się odezwałaś. Trzymam kciuki za twojego dzieciaczka i ściskam cię mocno. Ciekawe co u reszty stałych bywalców?
  15. Szczerze mówiąc nie rozumiem tych wszystkich gierek, szczegółowo zaplanowanych strategii, testowania, kto dłużej wytrzyma, kto napisze pierwszy itp. Czy, jeżeli coś jest nie tak, to nie lepiej zwyczajnie o tym porozmawiać? Uważam, ze w związku najważniejsza jest rozmowa, a nie strzelanie fochów i liczenie, ze facet sam się domyśli, o co mam chodzi.
×