-
Zawartość
9 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
1 NeutralOstatnio na profilu byli
927 wyświetleń profilu
-
Dzień dobry, kto mnie jeszcze pamięta sprzed lat? Otóż mój były mąż wyprowadził się od kobiety, dla której mnie zostawił. Zostawił ją tak, jak ją wziął, z jej czwórką dzieci z poprzedniego związku oraz jednym wspólnym, zostawił ją w domu jej rodziców, sam wyprowadził się do swojego nowo wybudowanego domu. Nie mieli ślubu, dom jest tylko jego. Ona pracuje w firmie mojego byłego teścia. Uczucia mam ambiwalentne.
-
gość 2016.03.09 witajcie,nie pisalam jakis czas,bo znow mam dylematy..moj m wrocil od mamusi,jest z nami ,blaga ze poprawi siezmienil sie,pomaga jak moze,daje pieniadze,tylko ze ja czuje ze wypalilo sie we mnie uczucie...nie zlozylam tego pozwu,ciagle zyje w zawieszeniu....tak sobie mysle..na ile sie zmienil...na jak dlugo...no bo w sumie myslalam ze po rozwodzie moglabym miec lepiej... swiety spokoj,zero tessciowej,j,500 plus,alimenty,pozniej prace,a z nim-niepewnosc,mamusie,brak stabilizacji finansowej,bo raz da a raz nie da pieniedzy,no i chyba odkochalam sie...ciagle wacham sie co robic I Nie bądź dziecinna i nie oczekuj, że ktokolwiek na forum podejmie za Ciebie jakąkolwiek poważna decyzje dotycząca Twojego życia. Nikomu decyzja o rozwodzie nie przychodzi z lekkością, jeśli ktoś twierdzi, że było inaczej, po prostu wypiera to z siebie albo już nie pamięta. Zaczęłaś wypisywać plusy i minusy sytuacji, przede wszystkim chodzi o finanse i tzw. miłość. Miłości nie czujesz, o finanse się boisz, teraz jest poprawa, ale nie wiadomo na jak długo. Spisz sobie plusy i minusy na kartce, zastanów się nad nimi, zobacz czego jest więcej i wtedy decyduj, czy chcesz dalej żyć tak jak teraz, w niepewności. Przed Tobą 3 rozwiązania - albo pogodzisz się z obecną sytuacją i będziesz w niej trwać (wyrazy współczucia), albo będziesz próbowała sytuację zmienić (wymaga pracy dwóch stron , a efekt nie jest pewny), albo uciekniesz w rozwód (co wymaga odwagi i wzięcia odpowiedzialności za własne życie).
-
No po prostu dla obserwatorów postronnych dulszczyzna, bo kobieta nie może się pogodzić, z tym, że mogłaby być rozwódką. Czyli wypiera to ze swojej świadomości. Gdyby do siebie dopuściła tę myśl, to może w końcu ściągnęłaby tę obrączkę i przestała udawać sama przed sobą, że jest mężatką w pełni tego słowa znaczeniu. Nie wiem, kto wniósł o separację (domniemywam, że mąż), może ona się z tym nie pogodziła, może brali ślub kościelny, który w jej mniemaniu nadal jest ważny (stąd ta obrączka),może dodatkowo wstydzi się przed ludźmi przyznać do odrzucenia przez męża, może jest przekonana, że małżeństwo jest jedno i na całe życie, może nosi obrączkę, bo kiedyś przysięgała po kres życia. może powinno się zebrać też inne czynniki. Ile to może trwać? Nie mam pojęcia, przecież napisałam, że tę żałobę rozumianą jako proces można przeżywać całe życie. To od pracy nad sobą zależy, czy uda się przebrnąć do końca. To jest jej sposób na życie i skoro "lubi" trwać takim stanie, to nikt jej nie wytłumaczy, że sama sobie szkodzi. A pozostali widzowie tej sytuacji albo się będą denerwować sytuacją (niepotrzebnie moim zdaniem), albo pogodzą z tym, czego nie mogą zmienić.
-
gość dziś Może dulszczyzna, a może nie mogli wyjść z fazy wściekłości z powodu nieodseparowania się, nie zbudowali swojej nowej tożsamości jako dwie osobne jednostki. Dla mnie to tylko dowód, że sami napędzali swoje odczucia straty.
-
gość dziś Myślę, że rozumiem Twoje stwierdzenie 'rozwód to egzamin dojrzałości" i zamierzam je wykorzystać we wpisie, jak tylko zbiorę materiały i czas. xxxxxxxxxxxxxxx maxx-66 dziś (...) można kochać a zarazem w nie których momentach nienawidzić (może to zle słowo) te momenty są własnie gdy ktoś nas za mocno zrani np zdradą , nie wytłumaczę tego komuś kto tego nie przeżył może nie nawiść nie bardzo tu pasuje ale jest coś takiego jak gniew,zal ból czy nawet szał w tym momencie jesteśmy zdolni do wszystkiego , I Ja myślę, że Maxx ma na myśli model "żałoby po stracie" opisany przez psychiatrę Kubler-Ross. W skrócie sa to następujące etapy: zaprzeczanie i izolacja gniew targowanie się depresja pogodzenie się (akceptacja). Wprawdzie zachowania te zostały opisane w oparciu o rozmowy z osobami śmiertelnie chorymi na raka i miały na celu opis reakcji na wiadomość człowieka o zbliżającej się śmierci, jednak obecnie psycholodzy stwierdzają, że każdy z nas doświadcza tych faz przy każdej stracie, nawet jeśli ta strata to np. zgubiony portfel. Spotkałam się z wykresem tego modelu w kształcie koła, co by mogło sugerować, że te etapy mogą się powtarzać (człowiek kręci się w kółko, raz jest w depresji by za chwilę znowu szaleć z wściekłości). Nie istnieje jeden ustalony wzorzec kolejności występowania tych faz, fazy mogą występować w innej kolejności niż to podałam, ale najczęściej zaczyna się to zaprzeczeniem (wyparciem), a zakończenie przezywania żałoby po stracie to faza akceptacji (pogodzenie się). Każdy z nas przeżywa na swój sposób stratę, nawet Ci co pozornie zachowują zimną krew i nie okazują uczuć. xxxxxxxxxxxxxxxxxx ten stan może trwać długo w zalezności od danej osoby I I tu jest sedno sprawy. Czas żałoby po stracie jest bardzo indywidualny. Po otrzymaniu mandatu za złe parkowanie czy po zgubieniu portfela cały proces może trwać przykładowo 30 sekund, zanim pogodzimy się ze stratą i zaakceptujemy ją. Po utracie małżonka wskutek śmierci czy rozwodu ta żałoba może trwać nawet całe życie. I nie chodzi tu o to, żeby nie wyrażać swoich emocji - wręcz przeciwnie, nie należy ich tłumić, bo to niezdrowe i może prowadzić do wielu chorób. Niektórzy znajdują sposób w "przegadaniu" problemu, choćby ja. Inni w modlitwie. Inni w terapii. Każdy musi znaleźć swój sposób, najważniejsze to tak działać, by koło żałoby po stracie nie nakręcało się (nie nabierało napędu), tylko stopniowo zatrzymywało - zgodnie z prawami fizyki, że jeśli wprawimy w ciało w r/u/c/h nie zapewnimy mu siły napędowej, to to ciało w końcu wyhamuje.
-
http://siedemwiatrow.blog.pl/2015/12/24/lagodnosc-podarowana-czyli-slowo-o-sztuce-wybaczania/
-
Erozja (...) zastanawia się nad aktualnym życiem eks? I Jakie są na to dowody gościu? Dysponujesz nimi? Czy snujesz przypuszczenia na podstawie nieistniejących wpisów?
-
maxx-66 dziś co pozostawieni nadal cierpią z powodu że zbyt łatwo poszli na reke bo kochali i z miłości pozwalali by bez kłopotów ich zostawili ,to latami potrafi się mścić. I CI co zostawiają też czasem latami cierpią, nie przepracowali rozwodu, choć nie zawsze z tego sobie zdają sprawę, widać to po ich czynach, zachowaniu, tym co mówią. Odchodzący też nie zawsze radzą sobie z uczuciami, zamiast je wyciszać z czasem, pielęgnują w sobie zawiść, nienawiść i niechęć, odpowiedzialność za swoje zdrady zrzucają na współmałżonka, pielęgnują przeszłość zamiast skupić się na teraźniejszości. I to nierzadko wtedy, gdy już są w pozornie szczęśliwych nowych związkach. Każdy pełni wiele ról w społeczeństwie, ma wiele twarzy, jaką pokaże, to zależy od widza.
-
Maxx, bardzo mądrze to napisałeś. Nie wiem, jaki psycholog zakazałby swojemu pacjentowi nie przeżywania emocji towarzyszących rozwodowi. Zimne i opanowane zachowanie, ze stłumionymi emocjami wywołałoby pewnie grozę, bo przecież to objaw zaburzonej osobowości. Emocje i uczucia, o których napisałeś, są zupełnie naturalne, one muszą wybrzmieć, groźne dla jednostki jest dopiero to, gdy zwłaszcza negatywne uczucia (złość, nienawiść) nie tracą z czasem na sile, oznacza to, że człowiek jest zewnątrzsterowny (np. jak ktoś mówi: "ta wywłoka mieszka w MOIM domu, domu który MNIE się należał"), czyli że były małżonek dalej kieruje jego zachowaniem. Zresztą, jest teoria, która mówi, że człowiek dowiadujący się o rozwodzie przechodzi przez 5 etapów żałoby podobnych do żałoby po śmierci opisanych przez dr Kubler Ross. Myślę jednak, że rozumiem autorkę tezy "rozwód to egzamin dojrzałości" - na bazie własnych doświadczeń. Rozwód mi pokazał, jakim był naprawdę mój były małżonek, wszystkie te cechy się uwidoczniły, których przez lata nie chciałam widzieć, bo żyłam swoim wyobrażeniem na temat małżonka, w którym on mnie utwierdzał, bo sam przyznał na koniec, że przy mnie udawał kogoś innego.
-
http://siedemwiatrow.blog.pl/2016/02/26/jak-poradzic-sobie-z-rozwodem/
-
gość dziś moj m chce pojednania,byl,plakal,mowil ze zmieni sie ale ja mimo ze jest jeszcze do niego cien uczucia to jak to dobrze napisala Erozja---zaden sex z nim nie zastapi brakow u niego w innych dziedzinach,a tam same braki,toksyczna matka i nieodcieta pepowina.w przyszlym tygodniu jestem umowiona z kolezanka ktora ma namiary na dobrego adwokata...juz nie cofne sie...juz nie.... I Trzymam kciuki.
-
Przeprowadzisz rozwód jak będziesz chciała, w końcu to Twoje życie. Mężem się nie przejmuj, to nie on wydaje wyrok o ustaniu małżeństwa, tylko sąd. Mój były też tuż przed rozprawą dzwonił do mnie i chciał powrotu, opowiadał mojej przyjaciółce, że nie zgodzi się na rozwód, zapewniał, że jego kochanka jest w ciąży z kim innym, wypierał się tego dziecka w każdy możliwy sposób, a jak przyszło co do czego, to jego działania były zupełnie inne. Pisząc o ugodach miałam na myśli ugody pisemne, które potem stają się podstawą do wydania wyroku, np. mój były mąż i ja pisemnie ustaliliśmy między sobą jak dzielimy majątek i ile będzie płacił alimentów na dzieci, a potem taka ugoda została złożona na rozprawie w sądzie i jej postanowienia znalazły się w wyroku sądowym. Oczywiście nic na "gębę", mój były też wiele obiecywał, zwłaszcza w sferze opieki rodzicielskiej na codzień, a nic z tego nie wyszło. Szukaj wsparcie gdzie się da, bo rozwód to naprawdę trudny okres w życiu, drugie najmocniejsze wydarzenie na skali stresu. Przeżywałam dokładnie to co Ty, szukałam wsparcia, gdzie tylko to możliwe, także na forum, bo po prostu pisało swego czasu wiele osób z podobnymi problemami i łatwiej było je znaleźć w necie. Miałam różne okresy, raz było mi lepiej, raz gorzej, i tak w kółko, ale wyszłam z tego silniejsza niż byłam. Tak więc wierzę, że i Tobie się uda, to tylko kwestia czasu. Czeka Cię sporo czekania, a to na ustalenie terminu rozprawy, a to na uprawomocnienie się wyroku, będziesz musiała wykazać się sporą dozą cierpliwości, bo tylko w filmach jest tak, że rozprawa odbywa się za rozprawą. Wiedz, że nie jesteś sama, a poza tym wydaje mi się że dobrze rokujesz, po prostu etap emocjonalnego rozwodu nie zaczął się u Ciebie znienacka, to też na moje oko jakoś rozsądnie do tematu podchodzisz.
-
gość wczoraj jestem sama ze wszystkim, I Tak mi się jeszcze nasunęło - to często spotykane uczucie wśród rozwodzących się osób, ma się wrażenie, że z problemami jest się samemu, bo nie ma już komu się zwierzać, znajomi i rodzina nie chcą ciągle wysłuchiwać o problemach rozwodowych, często dlatego, że nie chcą zajmować stanowiska w sprawie, albo dlatego, że po prostu tego nie przeszli, więc nie zdają sobie sprawy, jak myśli potrafią drążyć głowę. Wytrwałości życzę :)
-
gość dziś jestem sama ze wszystkim I To jest właśnie wchodzenie w prawdziwą dorosłość - po prostu zaczynasz samodzielnie odpowiadać za swoje życie, nie będziesz już mogła zrzucać odpowiedzialności za podejmowane decyzje na kogoś innego. Niech to Cię nie przeraża.
-
gość dziś dziecko ma troche ponad 2 latka,jestem sama ze wszystkim,wazne ze decyzja juz podjeta,czuje ze zestarzalam sie przez ostatnie miesiace przez to wszystko I To jest jeszcze małe dziecko, ale niestety życie pokazuje, że rozwody zdarzają się bez względu na staż małżeństwa i wiek dzieci. Na pewno wydarzenia, które teraz dzieją się w Twoim życiu przytłaczają Cię, zwłaszcza, że niektóre decyzje (tak jak te o uznaniu winy małżonka bądź nie czy decyzja o wysokości alimentów) nie zależą od Ciebie, ale zobaczysz, że ten zły czas przeminie. Daj czasowi czas. Ja pozytywnie widzę to, że nie szalejesz z rozpaczy nad kończącym się małżeństwem, ale jak sama napisałaś, Twoje emocje już wygasły, to naprawdę wiele. Dzięki temu możesz skupić się na aspektach prawnych i finansowych, wszystko sobie spokojnie przemyśleć. Nie wszyscy są czy byli w takiej sytuacji. A co do starości - nie przejmuj się, każdy się starzeje, czy mężatka czy rozwódka, jak będziesz mogła, zrób sobie jakąś maseczkę i codziennie sobie powtarzaj rano przed lustrem "Jesteś piękna" Uwierz w to, a tak będzie :)