-
Zawartość
9 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez erozja
-
Dzień dobry, kto mnie jeszcze pamięta sprzed lat? Otóż mój były mąż wyprowadził się od kobiety, dla której mnie zostawił. Zostawił ją tak, jak ją wziął, z jej czwórką dzieci z poprzedniego związku oraz jednym wspólnym, zostawił ją w domu jej rodziców, sam wyprowadził się do swojego nowo wybudowanego domu. Nie mieli ślubu, dom jest tylko jego. Ona pracuje w firmie mojego byłego teścia. Uczucia mam ambiwalentne.
-
gość 2016.03.09 witajcie,nie pisalam jakis czas,bo znow mam dylematy..moj m wrocil od mamusi,jest z nami ,blaga ze poprawi siezmienil sie,pomaga jak moze,daje pieniadze,tylko ze ja czuje ze wypalilo sie we mnie uczucie...nie zlozylam tego pozwu,ciagle zyje w zawieszeniu....tak sobie mysle..na ile sie zmienil...na jak dlugo...no bo w sumie myslalam ze po rozwodzie moglabym miec lepiej... swiety spokoj,zero tessciowej,j,500 plus,alimenty,pozniej prace,a z nim-niepewnosc,mamusie,brak stabilizacji finansowej,bo raz da a raz nie da pieniedzy,no i chyba odkochalam sie...ciagle wacham sie co robic I Nie bądź dziecinna i nie oczekuj, że ktokolwiek na forum podejmie za Ciebie jakąkolwiek poważna decyzje dotycząca Twojego życia. Nikomu decyzja o rozwodzie nie przychodzi z lekkością, jeśli ktoś twierdzi, że było inaczej, po prostu wypiera to z siebie albo już nie pamięta. Zaczęłaś wypisywać plusy i minusy sytuacji, przede wszystkim chodzi o finanse i tzw. miłość. Miłości nie czujesz, o finanse się boisz, teraz jest poprawa, ale nie wiadomo na jak długo. Spisz sobie plusy i minusy na kartce, zastanów się nad nimi, zobacz czego jest więcej i wtedy decyduj, czy chcesz dalej żyć tak jak teraz, w niepewności. Przed Tobą 3 rozwiązania - albo pogodzisz się z obecną sytuacją i będziesz w niej trwać (wyrazy współczucia), albo będziesz próbowała sytuację zmienić (wymaga pracy dwóch stron , a efekt nie jest pewny), albo uciekniesz w rozwód (co wymaga odwagi i wzięcia odpowiedzialności za własne życie).
-
No po prostu dla obserwatorów postronnych dulszczyzna, bo kobieta nie może się pogodzić, z tym, że mogłaby być rozwódką. Czyli wypiera to ze swojej świadomości. Gdyby do siebie dopuściła tę myśl, to może w końcu ściągnęłaby tę obrączkę i przestała udawać sama przed sobą, że jest mężatką w pełni tego słowa znaczeniu. Nie wiem, kto wniósł o separację (domniemywam, że mąż), może ona się z tym nie pogodziła, może brali ślub kościelny, który w jej mniemaniu nadal jest ważny (stąd ta obrączka),może dodatkowo wstydzi się przed ludźmi przyznać do odrzucenia przez męża, może jest przekonana, że małżeństwo jest jedno i na całe życie, może nosi obrączkę, bo kiedyś przysięgała po kres życia. może powinno się zebrać też inne czynniki. Ile to może trwać? Nie mam pojęcia, przecież napisałam, że tę żałobę rozumianą jako proces można przeżywać całe życie. To od pracy nad sobą zależy, czy uda się przebrnąć do końca. To jest jej sposób na życie i skoro "lubi" trwać takim stanie, to nikt jej nie wytłumaczy, że sama sobie szkodzi. A pozostali widzowie tej sytuacji albo się będą denerwować sytuacją (niepotrzebnie moim zdaniem), albo pogodzą z tym, czego nie mogą zmienić.
-
gość dziś Może dulszczyzna, a może nie mogli wyjść z fazy wściekłości z powodu nieodseparowania się, nie zbudowali swojej nowej tożsamości jako dwie osobne jednostki. Dla mnie to tylko dowód, że sami napędzali swoje odczucia straty.
-
gość dziś Myślę, że rozumiem Twoje stwierdzenie 'rozwód to egzamin dojrzałości" i zamierzam je wykorzystać we wpisie, jak tylko zbiorę materiały i czas. xxxxxxxxxxxxxxx maxx-66 dziś (...) można kochać a zarazem w nie których momentach nienawidzić (może to zle słowo) te momenty są własnie gdy ktoś nas za mocno zrani np zdradą , nie wytłumaczę tego komuś kto tego nie przeżył może nie nawiść nie bardzo tu pasuje ale jest coś takiego jak gniew,zal ból czy nawet szał w tym momencie jesteśmy zdolni do wszystkiego , I Ja myślę, że Maxx ma na myśli model "żałoby po stracie" opisany przez psychiatrę Kubler-Ross. W skrócie sa to następujące etapy: zaprzeczanie i izolacja gniew targowanie się depresja pogodzenie się (akceptacja). Wprawdzie zachowania te zostały opisane w oparciu o rozmowy z osobami śmiertelnie chorymi na raka i miały na celu opis reakcji na wiadomość człowieka o zbliżającej się śmierci, jednak obecnie psycholodzy stwierdzają, że każdy z nas doświadcza tych faz przy każdej stracie, nawet jeśli ta strata to np. zgubiony portfel. Spotkałam się z wykresem tego modelu w kształcie koła, co by mogło sugerować, że te etapy mogą się powtarzać (człowiek kręci się w kółko, raz jest w depresji by za chwilę znowu szaleć z wściekłości). Nie istnieje jeden ustalony wzorzec kolejności występowania tych faz, fazy mogą występować w innej kolejności niż to podałam, ale najczęściej zaczyna się to zaprzeczeniem (wyparciem), a zakończenie przezywania żałoby po stracie to faza akceptacji (pogodzenie się). Każdy z nas przeżywa na swój sposób stratę, nawet Ci co pozornie zachowują zimną krew i nie okazują uczuć. xxxxxxxxxxxxxxxxxx ten stan może trwać długo w zalezności od danej osoby I I tu jest sedno sprawy. Czas żałoby po stracie jest bardzo indywidualny. Po otrzymaniu mandatu za złe parkowanie czy po zgubieniu portfela cały proces może trwać przykładowo 30 sekund, zanim pogodzimy się ze stratą i zaakceptujemy ją. Po utracie małżonka wskutek śmierci czy rozwodu ta żałoba może trwać nawet całe życie. I nie chodzi tu o to, żeby nie wyrażać swoich emocji - wręcz przeciwnie, nie należy ich tłumić, bo to niezdrowe i może prowadzić do wielu chorób. Niektórzy znajdują sposób w "przegadaniu" problemu, choćby ja. Inni w modlitwie. Inni w terapii. Każdy musi znaleźć swój sposób, najważniejsze to tak działać, by koło żałoby po stracie nie nakręcało się (nie nabierało napędu), tylko stopniowo zatrzymywało - zgodnie z prawami fizyki, że jeśli wprawimy w ciało w r/u/c/h nie zapewnimy mu siły napędowej, to to ciało w końcu wyhamuje.
-
http://siedemwiatrow.blog.pl/2015/12/24/lagodnosc-podarowana-czyli-slowo-o-sztuce-wybaczania/
-
Erozja (...) zastanawia się nad aktualnym życiem eks? I Jakie są na to dowody gościu? Dysponujesz nimi? Czy snujesz przypuszczenia na podstawie nieistniejących wpisów?
-
maxx-66 dziś co pozostawieni nadal cierpią z powodu że zbyt łatwo poszli na reke bo kochali i z miłości pozwalali by bez kłopotów ich zostawili ,to latami potrafi się mścić. I CI co zostawiają też czasem latami cierpią, nie przepracowali rozwodu, choć nie zawsze z tego sobie zdają sprawę, widać to po ich czynach, zachowaniu, tym co mówią. Odchodzący też nie zawsze radzą sobie z uczuciami, zamiast je wyciszać z czasem, pielęgnują w sobie zawiść, nienawiść i niechęć, odpowiedzialność za swoje zdrady zrzucają na współmałżonka, pielęgnują przeszłość zamiast skupić się na teraźniejszości. I to nierzadko wtedy, gdy już są w pozornie szczęśliwych nowych związkach. Każdy pełni wiele ról w społeczeństwie, ma wiele twarzy, jaką pokaże, to zależy od widza.
-
Maxx, bardzo mądrze to napisałeś. Nie wiem, jaki psycholog zakazałby swojemu pacjentowi nie przeżywania emocji towarzyszących rozwodowi. Zimne i opanowane zachowanie, ze stłumionymi emocjami wywołałoby pewnie grozę, bo przecież to objaw zaburzonej osobowości. Emocje i uczucia, o których napisałeś, są zupełnie naturalne, one muszą wybrzmieć, groźne dla jednostki jest dopiero to, gdy zwłaszcza negatywne uczucia (złość, nienawiść) nie tracą z czasem na sile, oznacza to, że człowiek jest zewnątrzsterowny (np. jak ktoś mówi: "ta wywłoka mieszka w MOIM domu, domu który MNIE się należał"), czyli że były małżonek dalej kieruje jego zachowaniem. Zresztą, jest teoria, która mówi, że człowiek dowiadujący się o rozwodzie przechodzi przez 5 etapów żałoby podobnych do żałoby po śmierci opisanych przez dr Kubler Ross. Myślę jednak, że rozumiem autorkę tezy "rozwód to egzamin dojrzałości" - na bazie własnych doświadczeń. Rozwód mi pokazał, jakim był naprawdę mój były małżonek, wszystkie te cechy się uwidoczniły, których przez lata nie chciałam widzieć, bo żyłam swoim wyobrażeniem na temat małżonka, w którym on mnie utwierdzał, bo sam przyznał na koniec, że przy mnie udawał kogoś innego.
-
http://siedemwiatrow.blog.pl/2016/02/26/jak-poradzic-sobie-z-rozwodem/
-
gość dziś moj m chce pojednania,byl,plakal,mowil ze zmieni sie ale ja mimo ze jest jeszcze do niego cien uczucia to jak to dobrze napisala Erozja---zaden sex z nim nie zastapi brakow u niego w innych dziedzinach,a tam same braki,toksyczna matka i nieodcieta pepowina.w przyszlym tygodniu jestem umowiona z kolezanka ktora ma namiary na dobrego adwokata...juz nie cofne sie...juz nie.... I Trzymam kciuki.
-
Przeprowadzisz rozwód jak będziesz chciała, w końcu to Twoje życie. Mężem się nie przejmuj, to nie on wydaje wyrok o ustaniu małżeństwa, tylko sąd. Mój były też tuż przed rozprawą dzwonił do mnie i chciał powrotu, opowiadał mojej przyjaciółce, że nie zgodzi się na rozwód, zapewniał, że jego kochanka jest w ciąży z kim innym, wypierał się tego dziecka w każdy możliwy sposób, a jak przyszło co do czego, to jego działania były zupełnie inne. Pisząc o ugodach miałam na myśli ugody pisemne, które potem stają się podstawą do wydania wyroku, np. mój były mąż i ja pisemnie ustaliliśmy między sobą jak dzielimy majątek i ile będzie płacił alimentów na dzieci, a potem taka ugoda została złożona na rozprawie w sądzie i jej postanowienia znalazły się w wyroku sądowym. Oczywiście nic na "gębę", mój były też wiele obiecywał, zwłaszcza w sferze opieki rodzicielskiej na codzień, a nic z tego nie wyszło. Szukaj wsparcie gdzie się da, bo rozwód to naprawdę trudny okres w życiu, drugie najmocniejsze wydarzenie na skali stresu. Przeżywałam dokładnie to co Ty, szukałam wsparcia, gdzie tylko to możliwe, także na forum, bo po prostu pisało swego czasu wiele osób z podobnymi problemami i łatwiej było je znaleźć w necie. Miałam różne okresy, raz było mi lepiej, raz gorzej, i tak w kółko, ale wyszłam z tego silniejsza niż byłam. Tak więc wierzę, że i Tobie się uda, to tylko kwestia czasu. Czeka Cię sporo czekania, a to na ustalenie terminu rozprawy, a to na uprawomocnienie się wyroku, będziesz musiała wykazać się sporą dozą cierpliwości, bo tylko w filmach jest tak, że rozprawa odbywa się za rozprawą. Wiedz, że nie jesteś sama, a poza tym wydaje mi się że dobrze rokujesz, po prostu etap emocjonalnego rozwodu nie zaczął się u Ciebie znienacka, to też na moje oko jakoś rozsądnie do tematu podchodzisz.
-
gość wczoraj jestem sama ze wszystkim, I Tak mi się jeszcze nasunęło - to często spotykane uczucie wśród rozwodzących się osób, ma się wrażenie, że z problemami jest się samemu, bo nie ma już komu się zwierzać, znajomi i rodzina nie chcą ciągle wysłuchiwać o problemach rozwodowych, często dlatego, że nie chcą zajmować stanowiska w sprawie, albo dlatego, że po prostu tego nie przeszli, więc nie zdają sobie sprawy, jak myśli potrafią drążyć głowę. Wytrwałości życzę :)
-
gość dziś jestem sama ze wszystkim I To jest właśnie wchodzenie w prawdziwą dorosłość - po prostu zaczynasz samodzielnie odpowiadać za swoje życie, nie będziesz już mogła zrzucać odpowiedzialności za podejmowane decyzje na kogoś innego. Niech to Cię nie przeraża.
-
gość dziś dziecko ma troche ponad 2 latka,jestem sama ze wszystkim,wazne ze decyzja juz podjeta,czuje ze zestarzalam sie przez ostatnie miesiace przez to wszystko I To jest jeszcze małe dziecko, ale niestety życie pokazuje, że rozwody zdarzają się bez względu na staż małżeństwa i wiek dzieci. Na pewno wydarzenia, które teraz dzieją się w Twoim życiu przytłaczają Cię, zwłaszcza, że niektóre decyzje (tak jak te o uznaniu winy małżonka bądź nie czy decyzja o wysokości alimentów) nie zależą od Ciebie, ale zobaczysz, że ten zły czas przeminie. Daj czasowi czas. Ja pozytywnie widzę to, że nie szalejesz z rozpaczy nad kończącym się małżeństwem, ale jak sama napisałaś, Twoje emocje już wygasły, to naprawdę wiele. Dzięki temu możesz skupić się na aspektach prawnych i finansowych, wszystko sobie spokojnie przemyśleć. Nie wszyscy są czy byli w takiej sytuacji. A co do starości - nie przejmuj się, każdy się starzeje, czy mężatka czy rozwódka, jak będziesz mogła, zrób sobie jakąś maseczkę i codziennie sobie powtarzaj rano przed lustrem "Jesteś piękna" Uwierz w to, a tak będzie :)
-
Podstawowa sprawa jest taka, że ja wszystko przeprowadziłam za pomocą mediacji i zawarłam ugodę. Zgodziliśmy się oboje (ja i ojciec) na 60% pierwotnie żądanej kwoty alimentów. Najniższe alimenty, o jakich słyszałam to 50 zł na dziecko. Pewnej niepracującej zawodowo kobiecie z czwórką dzieci sąd zasądził po 400 zł alimentów na każde, przy zarobkach ojca 8000 zł miesięcznie brutto.
-
Nie straszę, tylko jestem pacjentką poradni zdrowia psychicznego, wiec wiem, ile osób dzisiaj korzysta z pomocy psychiatry, także przy tak zdawałoby się błahych problemach jak uporczywa bezsenność. Jeśli masz wolę działania, to dobrze. Przy rozwodzie bez orzekania o winie też możesz wystąpić o alimenty na siebie, jeśli pogorszy ci się sytuacja materialna, ale wtedy alimenty zasądzane są na maksymalnie 5 lat, chyba że wcześniej wstąpisz w ponowny związek małżeński. Na czas postępowania rozwodowego możesz postarać się o sądowe zabezpieczenie finansowe na siebie i dziecko, jest to korzystne z tego powodu, że małżonek (o ile jest wypłacalny) będzie płacił tak długo, jak będzie trwał proces sądowy, a obowiązek płacenia zabezpieczenia ustąpi po uprawomocnieniu się orzeczenia o rozwodzie. Nie wiem, ile alimentów dostaniesz na dziecko, zależy od tego jak udokumentujesz wydatki na dziecko. Aha, znajoma chciała się rozwieść z orzeczeniem o winie męża (mąż odszedł do kochanki) i chciała tez alimenty na siebie (nie pracowała przez cale małżeństwo), dostała alimentów 500 zł miesięcznie na okres jednego roku, sąd to uzasadnił tym, że jest zdrowa i może iść do pracy, to taki komentarz mój w sprawie pozyskiwania alimentów od byłych mężów. Inna znajoma odeszła od męża żądając rozwodu z jego winy, w międzyczasie poznała kogoś, sprawa trwała dwa lata i skończyła się orzeczeniem o winie obojga małżonków - niepisane są wyroki sądów. Mnie z powody choroby groziło unieważnienie małżeństwa (nie rozwód), ale były małżonek na to nie wpadł, dlatego rozwiodłam się szybko i bez orzekania o winie, chociaż mnie porzucił w chorobie i zrobił dziecko kochance. Co człowiek, to inna historia i inaczej sprawa będzie rozpatrywana. Decyzja należy do Ciebie, musisz przeanalizować swój przypadek, może z kimś skonsultować i ... działać. Rozejrzyj się po okolicy za darmową porada prawną, od stycznia tego roku dla osób, które korzystają z pomocy MOPSu porady prawne można uzyskać całkowicie za darmo (choć nie sprawdzałam, czy działania obejmują tez pomoc przy rozwodach) https://darmowapomocprawna.ms.gov.pl/pl/
-
Twój rozwód już się zaczął z chwilą, gdy zdecydowałaś się po raz pierwszy sporządzić pozew rozwodowy, brakuj ci tylko kroków prawnych. Dbaj o siebie, brak snu może (ale nie musi) oznaczać początek choroby, w każdym razie jest to objaw stresu, jakiemu poddany jest Twój organizm. Nie lekceważ tych objawów, bo może się to niekorzystnie odbić na twoim zdrowiu, jeśli nie teraz, to w przyszłości. Jeśli czujesz, że jesteś gotowa, po prostu złóż pozew w sądzie, a sytuacja sama będzie się rozwijać. Samej sprawy nie musisz się obawiać, jeśli występujesz z pozwem o rozwód bez orzekania o winie sprawa może się nawet zakończyć po pierwszej rozprawie. Pytania nie są takie straszne, choć możesz je odczuć jako intymne - będą cię przykładowo pytali o termin ustania pożycia seksualnego, czy nadal prowadzicie wspólne gospodarstwo domowego, jak rozwód wpływa na dziecko. Jeśli Ci sie to uda, możesz przedstawić w sądzie ugodę w sprawie podziału majątku dorobkowego i od razu z orzeczeniem o rozwodzie uzyskać podział majątku. Jeśli natomiast będziesz żądała orzeczenia o jego winie, przygotuj się na batalię, która może trwać nawet kilka lat i kolejne lata na batalię o podział majątku. Rekordziści bili się o majątek nawet po 20 lat. Do Ciebie należy decyzja, czy chcesz się z nim rozstać formalnie, czy też zależy ci na długim rozwodzeniu się. W każdym razie jest to do przejścia i mówi CI to osoba, która tak przeżyła rozwód, że skończyło się to przewlekłą chorobą z powodu ostrego stresu.
-
gość wczoraj z mojej strony to byla wielka milosc,nigdy go nie zawiodlam w ciagu tych lat,a on...niby 'kocha',ale klamie,jest nieslowny,ciagle siedzi u matki,nic w domu nie robi,dzieckiem sie nie zajmuje,nie placi,na dodatek doszedl alkohol,to naprawde nie chce juz tego ciagnac.milosc?moze jeszcze cos sie tli,ale bylo juz 10000obietnic i zero poprawy ze rozstanie jest jedyna opcja bym odbila sie od dna... gość wczoraj prosze wylejcie mi kube zimnej wody na glowe bym miala wieksza pewnosc ze dobrze robie I Najgorętszy seks w każdych ilościach nie wynagrodzi Ci jego zachowania w pozostałych dziedzinach. Masz to wyboru - albo mieć seks z nim na każde żądanie i dalsze kłopoty z teściową, albo życie w spokoju. Wybór należy do Ciebie. Każda decyzja obarczona jest ryzykiem, więc sama się przekonasz, ale dopiero po czasie, czy będzie ona korzystna dla Ciebie. Lęk jest naturalny, boisz się teraz, bo nie znasz innego życia, jak życie w małżeństwie. Jeśli Cię to pocieszy, to wiedz, że ja też się bałam, i bardzo kochałam męża w momencie wniesienia pozwu, też bardzo się obawiałam jak dam sobie radę, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że poziom mojego zadowolenia z życia i współczynnik spokoju emocjonalnego znacznie się podniosły.
-
Dla wielu osób decyzja o rozwodzie jest ciężka do podjęcia, bo są to poważne zmiany w życiu, których nie trzeba się jednak bać. Rozwód to dla każdego bez wyjątku przyznanie się do błędu w wyborze osoby na życiowego partnera. Ale jak z każdego doświadczenia, tak i z tego można wyciągnąć wnioski. Musisz wiedzieć jednak, że życie po rozwodzie, dopóki nie wejdziesz w kolejny związek, oznacza całkowitą odpowiedzialność za losy swoje i dziecka, za każdą podjętą decyzję. Na początku może być trudno, bo odtąd będziesz zdana wyłącznie na siebie, ale z biegiem czasu taka sytuacja może zacząć ci nawet odpowiadać.
-
No i tak trzymaj dziewczyno, zobaczysz, że dasz rade. jak będziesz chciała to pracę znajdziesz, może nie od razu jakieś wygórowane stanowisko i za wielkie pieniądze, ale oferty są na rynku. Najważniejsze teraz, że masz własny kąt, wiele kobiet nie ma się gdzie podziać i z tego powodu odwlekają decyzję o rozwodzie, zobaczysz, że wszystko się ustabilizuje. Skoro były cie dręczy, najlepiej odciąć się od niego, nie odpowiadać na zaczepki, a jeśli uznasz, że sprawy z dręczeniem idą za daleko - zbierać dowody i zgłosić do prokuratury, nie cackać się (czyli nie kasować smsów, maili, nagrywać rozmowy). W razie potrzeby zawsze możesz zgłosić się do punktu interwencji kryzysowej, to naprawdę żadna ujma korzystać z ich pomocy. Normalne, że boisz się przyszłości, bo jest ona nieznana, ale pomyśl o tym, że zapewnisz dziecku spokojne dzieciństwo, tak samo jak sobie zafundujesz spokój we własnych ścianach. Zobaczysz, że minie jakiś czas - ile, tego nie wiem - i nie będziesz mogła sobie wyobrazić w jaki sposób mogłaś żyć inaczej niż życiem, które sobie teraz szykujesz.
-
http://siedemwiatrow.blog.pl/2016/02/18/zdrada-emocjonalna/ Co sądzicie na ten temat?
-
Nie martw się zbytnio, dasz radę. Wraz z rozwodem życie się przecież nie kończy, pewnie przez jakiś czas będziesz miała obniżony nastrój i zajdą w Twoim życiu zmiany, ale zobaczysz że znajdziesz w sobie nowe siły.
-
Witaj Adamie :) Dziękuję za komplement.
-
No to się rozpisałam :D Reasumując, wszystko w porządku, nie planuję żadnych zmian w życiu osobistym, dobrze mi tak jak jest teraz.