witam wszystkich, dzis- niby dzien jak co dzien, a jednak znów dopadł mnie płacz i mysli o Mamie, zamarlej mamie :(:( w tą wigilię minęły 2 lata od jej smierci, mialam wtedy 17lat. w domu sie nie uklada, ciągle kłotnie z ojcem, dziwię się jak wytrzymuję :(:( nie mam , a moze nawet nie chce z nikim gadac na ten temat , dlatego tu pisze, chociaz wiem ze samo pisanie nie przyniesie ukojenia, bo naprawde już mi go nic nie przyniesie. Jestem mloda osoba, tak bardzo brakuje mi matki, rozmowy na kazdy temat, rady, czy zwyklego przytulenia sie do niej-najukochanszej osoby na swiecie. ;(;( zycie jest okrutne, spodziewamy się, że kiedys nastąpi smierc rodzica-jest on starszy od nas i taka jest kolej rzeczy, ale nie mogę zrozumieć gdy osoba ta umiera tak wczesnie (bo miala 48lat) i opuszcza swoje tak mlode dziecko. ta mysl, że cale życie przede mną bez niej jest naprawde okropna i co dzien mi chodzi po glowie, a jednak nic nie mogę zrobic ;(