ggeisha
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez ggeisha
-
Nie mogę już wysiedzieć bez sportu, biegania... Głowa mnie boli z niedotlenienia, kawa pomaga, ale przecież nie mogę pić na okrągło kawy! Dzisiaj nie wytrzymałam i podbiegłam sobie do autobusu, a później jeszcze kawałeczek, żeby zdążyć na zielone światło... Chyba mi coś ubyło na wadze, bo pomimo tego, że miałam zwykłe buty i przeszkadzającą torebkę na ramieniu, biegło się świetnie! Czytam sobie fora różne i piszą tam, żeby nie biegać nawet po zabiegu czysto kosmetycznym aż do zdjęcia szwów (mnie to czeka w środę, chociaż to jeden dzień wcześniej niż zażyczył sobie lekarz jako minimum)... ale tak sobie myślę, że chyba lepiej biegać z szwami, niż bez, bo przynajmniej te szwy trzymają, jakby się (tfu, tfu!) miało coś rozejść. Normalnie mnie już nic nie boli, śpię na tym boku tak samo jak na drugim i tylko biegania mi brakuje do pełni szczęścia. Zobaczę, może spróbuję jutro na taki mini-trening wyjść, najwyżej przejdę się, jak coś zacznie pobolewać. A od środy do następnego zabiegu jeśli lekarz powie, że się zrosło - to już koniecznie muszę biegać. Oczywiście nie po 10 km, jak dotąd, ale te 5 to już może być.
-
Jakoś idzie. Zdecydowałam się na mieszaną - 3 produkty DC plus warzywa (ogórek, pomidor - mało, kalarepka, rzepa, rzodkiew, pietruszka, papryka, rzodkiewka i kalafior surowy), codziennie jakieś inne. Do tego maks. 50 g otrąb owsianych wysokobłonnikowych, natka i wegeta do zupek) i peski słoneczniika i dyni w łupinkach. Wolę taką opcję, bo dzięki temu metabolizm mi nie spowalnia i czuję się świetnie.
-
Ten powyższy post napisałam ja. Zapomniałam się podpisać...
-
Ewelina, to, że uruchomiła się ketoza, poznasz po poprawie samopoczucia, zaniku uczucia głodu, większej dawce energii i optymizmu. Możesz też kupić w aptece paski KetoDiastix - 50 sztuk w opakowaniu, więc starcza na długo. Mierzy się przy ich pomocy poziom ciał ketonowych (a przy okazji glukozy) w moczu. Tylko pamiętaj, że negatywny wynik nie oznacza, że nie ma ketozy, bo ketony mogą być obecne w krwi. Ketony w moczu oznaczają, że organizm je usuwa. Marchewką ketozy nie zaburzysz, ale jeśli zjesz jej pół kilo na raz, to już tak. Moja konsultantka nie polecała mi stosowania ścisłej DC, dlatego zdecydowałam się na dojadanie warzyw i pestek. To też uchroniło mnie przed rzuceniem się na jedzenie po zakończeniu diety. Po prostu, nie byłam tak bardzo wygłodniała na jedzenie. Może schudnę trochę mniej i całość sajmie mi więcej czasu, ale przynajmniej efekt będzie trwały. No i przyjemność większa!
-
Drogi GOŚCIU, kimkolwiek jesteś, proszę czytać ze zrozumieniem. Nie polecam nikomu ćwiczeń w czasie DC (zwłaszcza jeśli stosuje się dietę ścisłą), zdementowałam tylko nieprawdziwe informacje, jakoby przez ćwiczenia na diecie spalało się mięśnie. Oczywiście, intensywne ćwiczenia na tak restrykcyjnej diecie są niebezpieczne (jak napisałam) dla serca i układu krążenia. Ja jestem osobą, która kocha ruch i aktywność i kiedy stosowałam DC, a jednocześnie sporo jeździłam na rowerze i ćwiczyłam, to dodatkowo jadłam warzywa i pestki (słonecznik, dynia), tak, żeby podnieść kaloryczność, ale nie zaburzyć ketozy (węglowodany są zakazane). Tym razem jednak, chociaż bym bardzo chciała, ćwiczyć nie mogę, bo muszę się zagoić. Dlatego jeśli już muszę coś dojeść, to jest to pół ogórka (gruntowego!) na dzień, albo jakaś marchewka, natka pietruszki dodana do zupki i otręby, które ratują mnie przed zaparciami i dają poczucie sytości. Zupki dzielę na pół, mam dwie dziennie - czyli z zupek wychodzą 4 posiłki, do tego jeszcze baton, więc mam co jeść przez cały dzień. Obecnie postanowiłam się nie ważyć (nie ma dla mnie znaczenia co pokazuje waga, która i tak się waha w zależności od fazy w cyklu miesięcznym, ilości soli w pokarmach itp.). Tak na oko przydałoby mi się zrzucić jakieś 8 kg, ale nie liczę, że uda mi się to osiągnąć po jednej 3-tygodniowej turze DC. Stawiam na jakieś 4-5 kg, resztę mam w planie wybiegać, jak już będę mogła. Dziś dzień 2, trudny, bo jeszcze ketozy nie ma. Kręci mi się w głowie, czuję się osłabiona i głodna. Ratuję się piciem i chodzę co chwilę do WC. Byle do jutra, może już ruszy ketoza i poczuję się dobrze.
-
To nieprawda, ze podczas ruszania sie na DC spala sie miesnie. Wrecz przeciwnie - miesnie spala sie przy braku wysilku fizycznego. Wysilek, ruch - to jedyna mozliwosc, zeby miesnie budowac. Natomiast bardzo intensywne uprawianie sportu jest niebezpieczne dla serca i ukladu krazenia. Ja zaczynam od jutra DC po raz ktorys tam, bo zmuszona jestem zaprzestac mojego ukochanego biegania na jakis miesiac z powodu zabiegu (nie bardzo powaznego, ale ograniczajacego ruchomosc), przytylam, bo mialam kontuzje, ograniczylam ruch i dalam sie nabrac na diete Dabrowskiej, po ktorej mialam straszne jojo. A wiec od jutra - 3 tygodnie scislej.
-
Puk, puk, jest tu ktoś? Ja stosuję mieszaną, czyli 3 produkty DC, warzywa i pestki. Mam sporo ruchu, więc muszę coś dodawać, żeby nie zasłabnąć, zresztą wagowo idzie jak na razie wręcz rewelacyjnie - 3.6 kg w 2 dni! Oczywiście, że to woda, ale właściwie do celu zostały mi 2 kg, więc nie spieszy mi się.
-
Aktualizuję stopkę.
-
Zaczęłam. Nie jest lekko. Dzisiaj podjadłam marchewkę, pół kalarepki, 1 różyczkę kalafiora i maleńką paczuszkę (20 g) chipsów marchewkowych - w składzie suszona marchew i papryka. Żadnych węglowodanów, tłuszczy ani białek. I tak ma być. Dopuszczam niewielkie podjadanie warzyw, bo z racji tego, że ćwiczę, miałabym niedobory. Startuję z wagą 63.7 kg. Waga docelowa: 58 kg. Nie wiem, czy uda się do tego dobić w czasie tego podejścia. DC mam zamiar stosować 2 - 3 tygodnie, najprawdopodobniej 2.5 Jeśli po skończeniu DC nadal będzie coś do zrzucenia (a prawdopodobnie będzie), mam w planie znowu stopniowe przejście na dietę Dąbrowskiej - z fazą przejściową białkowo-tłuszczowo-warzywną, nie zamierzam wprowadzać między dietami węglowodanów. Do tego bieganie 5 razy w tygodniu, na razie takie rozruchowe po dłuższej przerwie i ogólnorozwojowe ćwiczenia. Tak sobie myślę, że zaczynając w grudniu 2011 DC moim celem, który lśnił gdzieś tam, daleko - było osiągnięcie wagi 60-65 i utrzymanie jej. I muszę przyznać, że ten cel osiągnęłam w lecie 2012. Od tej pory wagę trzymam. Czasem podskoczy, wtedy ćwiczę lub włączam dietę (tak jak teraz), czasem spada. Wahania są od 59.5 do 64. I cieszę się z tego powodu. Założyłam sobie to 58 kg, chociaż doskonale wiem, że jak tę wagę osiągnę, to jej nie utrzymam. To takie dolne dno. Ja po prostu chcę mieć z czego przybierać. Docelowo chciałabym, żeby waga oscylowała wokół 60 kg, ale raz w górę, raz w dół, nie tylko w górę :)
-
Dzięki, dziewczyny, za adresy. Napiszę do Was, jak tylko będę miała wolną chwilkę. Jeszcze męczę się z dietą Dąbrowskiej, ale grzeszę kawą, bo brak ruchu i endorfin sprawia, że jestem senna i smutna. Na szczęście na Cambridge można pić kawę. Obecnie ważę 61.5 kg. Mój cel, to osiągnięcie i utrzymanie 58 kg. Wiele tego nie jest, wiem (w porównaniu z tym, ile zrzuciłam!), ale od przeszło pół roku walczę o tę piątkę z przodu - i udało mi się ją zobaczyć jedynie dwukrotnie, chwilowo.
-
Dzięki, dziewczyny, za adresy. Napiszę do Was, jak tylko będę miała wolną chwilkę. Jeszcze męczę się z dietą Dąbrowskiej, ale grzeszę kawą, bo brak ruchu i endorfin sprawia, że jestem senna i smutna. Na szczęście na Cambridge można pić kawę. Obecnie ważę 61.5 kg. Mój cel, to osiągnięcie i utrzymanie 58 kg. Wiele tego nie jest, wiem (w porównaniu z tym, ile zrzuciłam!), ale od przeszło pół roku walczę o tę piątkę z przodu - i udało mi się ją zobaczyć jedynie dwukrotnie, chwilowo.
-
Cześć dziewczyny! Widzę, że wątek ożył. I bardzo dobrze. Jak poczytacie forum wstecz, to zapoznacie się z moim przypadkiem. Nawet nie wiem, co mam teraz w stopce. Po skończeniu DC i skoku wagi o około 5 kg do góry, zabrałam się za dietę Dąbrowskiej, na której te 5 kg zleciało szybko. Po cambridgowskim głodzeniu się, dieta Dąbrowskiej była wspaniała. Jadłam do syta, kiedy chciałam i ile chciałam - i chudłam tak samo szybko jak na Cambridge, albo nawet szybciej. Jednak co dobre, to się szybko kończy. Skończyłam Dąbrowską po 4 tygodniach, przed świętami. Na święta popłynęłam... O dziwo, nie przytyłam tak strasznie dużo, około 2.5 kg. Kolejną Dąbrowską zaczęłam od 1 stycznia, więc dzisiaj jestem na niej 10 dzień. Waga skacze, z tendencją do lekkiego spadania. Mam jednak 2 problemy, które skłaniają mnie do ponownego przejścia na Cambridge: 1. Otóż podczas diety Dąbrowskiej sporo biegałam (godzinę dziennie lub więcej). Kilka dni temu wdał mi się stan zapalny w ścięgno Achillesa. Zatem z biegów nici. No i po pierwsze, nie spalam już tych 700-800 kcal dziennie ekstra, po drugie, brakuje mi endorfin powodujących dobre samopoczucie, a po trzecie zaczęłam mieć problemy natury wydalniczej (chyba mój organizm nauczył się trawić błonnik!). Tak czy inaczej, dieta Cambridge, podczas której zaleca się brak aktywności fizycznej, byłaby w tej chwili dla mnie dobra. 2. Poprzez jedzenie nieprawdopodobnie dużych ilości warzyw i owoców, mój żołądek rozepchał się. Dieta Cambridge pozwoliłaby mi na skurczenie go. Zatem rozważam przejście na DC. Na ścisłą, 3 tygodnie. Nie liczę na jakieś świetne wyniki. Jeśli stracę te 3-4 kg, to będę szczęśliwa, bo taki jest mój cel. Piszecie o facetach, o Waszych bardzo osobistych uczuciach. Nie róbcie tego. Cokolwiek tu napiszecie - zostanie w sieci na zawsze. Jeśli chcecie się podzielić swoimi prywatnymi sprawami - wymieńcie się adresami e-mail. Wierzcie mi, że wiem co piszę. I zgadzam się z radomszczakiem - puście wolno. Chociaż... w głębi duszy doskonale rozumiem to Wasze chwytanie i oblepianie danej osoby swoją obecnością. Więcej mogę napisać prywatnie. To jest forum o diecie.
-
No, GOJA, idziemy łeb w łeb :) Zapraszam na inne fora, tu coś rozmowa zdycha.
-
U mnie waga leci na łeb na szyję. Może dobrnę do celu.
-
14106GOJA, spokojnie zrzucisz te 8 kg na DC, ale czy podczas jednej 21 tury, nie wiem. Możliwe, jeśli nie stosowałaś wcześniej drastycznych diet i masz dobry metabolizm. Ja na jednej turze DC chudnę jakieś 4-6 kg. Średnio 5. Ale ja stosuję tę dietę od dawna. A wiadomo, że im dłużej się odchudza, tym waga słabiej spada. Dasz radę, już na pewno trochę schudłaś. Ten wysiłek ma sens. Pierwsze 3 dni są najgorsze. Teraz pójdzie z górki, włączy się ketoza, zobaczysz, że masz więcej energii, że nie odczuwasz głodu, że jesteś zadowolona. Wytrzymaj jeszcze troszkę, nie będziesz żałować!
-
Lilka007, poczytaj forum. Dieta jest naprawdę skuteczna, a co do jo-jo, hmmm... sprawa śliska. Jeśli się bardzo będziesz pilnowała podczas wychodzenia z diety i robiła to stopniowo i bardzo ostrożnie, to te kilogramy Ci nie wrócą. Ale według mnie musisz (po schudnięciu) zmienić przyzwyczajenia, nawet sposób myślenia. Do tego stopnia, że już nigdy nie będziesz jadła tak, jak teraz jesz.
-
Co tu taka cisza? Nikt się nie odchudza? No to jestem sama... Po 4 dniach waga niższa o ok. kilogram. Nie ma powodów do świętowania, ale jest dobrze - i czuję się szczuplejsza.
-
Ruszyłam z kolejną turą DC. Dzisiaj pierwszy dzień. Chyba się uzależniłam, bo okropnie smakują mi te posiłki. Zjadam 1 batona około 10-10.30, i połówki zupek - ok. 13, ok. 15.30, ok. 18 i ok. 21. Właśnie popijam ostatnią pół-zupkę z 3 łyżeczkami otrąb owsianych, odrobiną wegety, sosu sojowego i paroma listkami pietruszki. Pycha. Głodu nie czuję niemal wcale. Tylko straszne osłabienie, zawroty głowy, zmęczenie. Piję bardzo dużo, ok. 2.5 litra niegazowanej wody, do tego kika kaw (bez mleka ani cukru), dzisiaj wypiłam dodatkowo szklankę pepsi max. Czekam na ketozę, bo ten brak sił mnie wykańcza.
-
A to nie zależy od tego, co się je? Bo ja skończyłam już chemiczne jedzenie, nie jem w ogóle mięsa, białego pieczywa (w ogóle pieczywo jem sporadycznie), więc może nie porobią mi się złogi? Zacznę od colonixu, przez miesiąc, zobaczymy, czy coś ze mnie wylezie. Oczywiście, że masz rację z tym wchłanianiem w jelicie cienkim - normalnie mnie oświeciłaś! A uczyło się w szkole, gdzie co się wchłania, jakoś dałam się podpuścić reklamom. No nic, zobaczymy. Dzisiaj wielkie chlanie likieru, bo od jutra zero alkoholu, zero kawy, zero fajek - oczyszczam się. Nie wiem, czy wytrzymam, ale MUSZĘ! A... może poczekam do poniedziałku. Poniedziałek to wspaniały dzień na zaczynanie czegoś nowego.
-
Dzięki,vicky. Chociaż nie chodziło mi o odwadnianie na zasadzie brania jakichś środków odwadniających, tylko na zasadzie ograniczenia soli (solę bardzo dużo). Jelit też nie myślałam oczyszczać środkami przeczyszczającymi, chodziło mi o usunięcie złogów, które ograniczają wchłanianie i powodują różne problemy. Miałam na myśli hydrokolonoterapię albo chociaż terapię colonexem. Masz rację, nie będę się teraz odchudzać. Poczekam, ten miesiąc, dwa, jak waga będzie nadal taka jaka jest (lub wyższa), a poziom hormonów się ustabilizuje, to zrobię sobie jeszcze jedną turę DC, może nie całe 21 dni, myślę, że 2 tygodnie wystarczą. Teraz i tak bym nie dała rady (za bardzo kocham śliwki i pomidory!).
-
Weźcie mi wybijcie to z głowy... Od jakiegoś czasu męczy mnie, żeby dobić do piątki z przodu. Boję się, że jak tak nadal pójdzie, to skończy się na jakiejś anoreksji. Mam dobrą wagę (w sensie, że mam zgrabną i szczupłą sylwetkę, z tym, że dobrze umięśnioną i dość ciężki kościec), ale ubzdurało mi się, że nie spocznę, dopóki nie będę ważyć mniej niż 60 kg! Nie powinnam teraz chudnąć, bo mi całkiem układ hormonalny wysiądzie. Może spróbuję inaczej - postawię na oczyszczanie jelit ze złogów i odwodnienie (nie będę tak dużo solić). Waga spadnie, tłuszczyk zostanie bez zmian - i wilk syty i owca cała :D
-
Już się unormowało. To był niedomiar estrogenów (tkanka tłuszczowa je zawiera). Teraz, w drugiej fazie cyklu mam wszystko jak należy. Waga troszkę wzrosła, ale jest dobrze. Po prostu jem więcej warzyw i owoców, więc więcej masy pokarmowej zalega w jelitach. Zresztą taka waga mi odpowiada. Powodzenia dla wszystkich!
-
Mi nic nie przybyło po skończeniu diety. Nawet nie doszły te standardowe 2 kg. Natomiast zaczęłam mieć jakieś zaburzenia hormonalne (plamienia śródcykliczne), sądzę, że to z powodu małej ilości estrogenów (bo te siedzą w tkance tłuszczowej, a ja ją spaliłam). Poczekam jeszcze kilka dni, jak nie minie, to pójdę do lekarza. Jednak wolałabym uniknąć hormonów.
-
Juppi! Waga spadła, a już się bałam, że będzie teraz sukcesywnie rosła. Kupiłam sobie wagę, na której można też mierzyć poziom tłuszczu,wody i mięśni w organizmie i która określa aktualne zapotrzebowanie kaloryczne dla danego wieku, wagi, płci i tych zmierzonych wartości. Wypisuje mi, że moje zapotrzebowanie jest coś ponad 2100 kcal. Na pewno tyle nie zjadam. Metabolizm mi hula, bo już chwilę po posiłku czuję, że bym coś zjadła. Więc jem - marchewkę, kalarepkę, paprykę, ogórka, kawałek kalafiora, czasem jakiś owoc. I jest świetnie. A przede wszystkim, jak oglądam się w lustrze, to czuję z tego przyjemność :) Warto, dziewczyny, warto się zawziąć i uparcie dążyć do celu (to samo dążenie daje satysfakcję z pracy nad sobą). Jesteście dzielne, nawet jak grzeszycie, bo to nie zaprzepaszcza sukcesu, najwyżej troszkę odsuwa go w czasie.
-
Dotrwałam PRAWIE do końca ostatniej, piątej tury DC. I chociaż kusi, żeby ujrzeć piątkę, to kończę, bo wiem, że ten mechanizm prowadzi do anoreksji. Jestem zadowolona z mojej wagi, sylwetki. Ubieram się w ciuchy o rozmiarze 36 i 34. Zrobiłam totalny remanent w szafie. Już nigdy nie doprowadzę się do stanu sprzed diety. Teraz powoli wychodzę z DC, chociaż inaczej niż zamierzałam (będąc na urlopie za miastem nie mogłam oprzeć się owocom prosto z krzaczka i drzew, więc zajadałam się jeżynami, winogronami, śliwkami, jabłkami i gruszkami. Nie jem na razie żadnych mącznych posiłków, żadnego pieczywa, tylko owoce, warzywa i chudy twarożek (125 g na dzień), do tego 2 produkty DC, dodatkowo niełuskane pestki z dyni i słonecznika (chyba się uzależniłam!). Waga się stabilizuje. Troszkę podskoczyła, ale bardzo niewiele. Zważywszy na to, że to końcówka cyklu, to nawet naturalne. Przede mną nowy rozdział życia. Nie chodzę głodna ani osłabiona, mam mnóstwo energii, budzę się o 5.00 rano, ćwiczę, chodzę, jeżdżę na rowerze. Czuję się wyśmienicie. Czego i Wam wszystkim życzę!