Śnił mi się stary dom, bardzo stary. Mieszkałam tam ja, mój przyszywany ojciec i brat. Pewnego razu oboje gdzieś wyjechali, a ja zostałam sama. Przez dłuższy czas nie miałam co robić, ale kiedy przyszedł jakiś nieznany mi mężczyzna, znalazłam zajęcie.. Doszło między nami do sprzeczki, zaczęliśmy krzyczeć itd. W pewnym momencie chwyciłam za nóż i wbiłam go, w jego brzuch. Poczułam jak krew wylewa się na moje ręce, jak powoli uchodzi z niego życie.. Nie wiem czemu, podobało mi się to uczucie. Nie wiedziałam co zrobić z ciałem, więc pocięłam je na kawałki i poszłam do lasu nieopodal domu. Zakopałam tam wszystko, oprócz głowy, którą sobie zachowałam i zostawiłam w domu. Po ukryciu zwłok, wróciłam do mieszkania i zajęłam się sprzątaniem i innymi nudnymi rzeczami, jakby nigdy nic... Następnego dnia obudziłam się, nie czułam strachu, ani nic, pomimo tego, że głowa zamordowanego, była niedaleko mnie. Nie pamiętam, co robiłam w dzień, ale to nic ciekawego. Pamiętam tylko wieczór. Wtedy znów poczułam chęć zabicia.. Poszłam do domu jakiejś kobiety. Pamiętam jak zbliżałam się do łóżeczka z dzieckiem. Obudziło się i zaczęło płakać. (i teraz zaczęło migać światło. Raz było ciemno, raz jasno). Światło gaśnie - dziecko nadal płacze, słyszę skrzyp drzwi. Przyszła matka. Światło się pali - uśmiecham się do dziecka, matka stoi niedaleko mnie, przerażona, pokazuję jej nóż. Światło gaśnie - podchodzę jeszcze bliżej łóżeczka, dotykam go już i krzyczę coś do matki. Światło się pali - matka siedzi w łóżeczku razem z dzieckiem i je obejmuje. Światło gaśnie - słychać tylko płacz, ale tym razem nie dziecka. Światło się pali - Matka płacze, obejmując zakrwawione zwłoki dziecka, ja uśmiecham się do niej. Światło gaśnie - cisza... Wrzucam ich 2 do samochodu i jadę do domu. Matkę ćwiartuję i również zostawiam głowę, dziecko zakopuję w całości. Po powrocie kąpię się, głowę matki wkładam do słoika. Zadowolona z siebie idę spać. Następnego dnia rano słyszę samochód podjeżdżający do domu. Wychodzę sprawdzić kto to. Okazuje się, że jakaś młoda dziewczyna dostrzegła coś niepokojącego przy schodach na ganek. To ręka.. Nie wiem jak, mogłam nie zauważyć,że mi wypadła! Biorę nóż i idę "przywitać" gościa. Ale co to? Okazuje się, że dziewczyna jest przerażona, ale nikomu o tym nie doniesie. Czyżbym znalazła przyjaciela? Zakopuję rękę i zapraszam dziewczynę do domu, by pokazać jej moje "trofea". Trzymam w ręku głowę mojej 1-ofiary, a do domu wchodzą; mój przyszywany ojciec i brat. Są przerażeni, ale tak mnie kochają, że nikomu nie powiedzą. Im też pokazuję głowy ofiar i mówię kto, gdzie jest zakopany. Nagle słyszymy syreny. Policja. Ktoś musiał mnie widzieć i doniósł. Brat i ojciec powiedzieli, że ich zajmą, a ja z nowo poznaną przyjaciółką mamy uciekać. Szybko pobiegłyśmy w pole, a potem do lasu. Udało się nam... Nie pamiętam co robiłyśmy potem, ale pamiętam takie "przeniesienie". Jesteśmy w zupełnie innym mieście. Nie miałyśmy żadnej pracy, więc zostałyśmy prostytutkami. Wiedzie się nam nieźle. Ale znów poczułam chęć zabijania... Wieczorem idziemy na koncert, znaleźć ofiarę.... KONIEC.
Pamiętam wszystkie uczucia, radość z odbierania życia innym, chęć zrobienia tego znowu... WSZYSTKO.
Nie wiem co ze mną źle, ale coś na pewno! Boję sie siebie :C Powinnam coś z tym robić? (a tak nawiasem mówiąc, mam 15 lat...)